Fakt, że jednym z ostatnich "żalów" Papież Franciszek Brak możliwości umycia nóg więźniom w rzymskim więzieniu wiele mówi o człowieku i jego miłosiernym sercu. Według jego osobistego lekarza, Sergio Alfieri, papież chciałby umyć nogi więźniom, kiedy odwiedził więzienie 17 kwietnia.
"Żałował, że nie mógł umyć nóg więźniom", powiedział Alfieri włoskiemu dziennikowi Corriere della Sera. "Tym razem nie mogłem tego zrobić" - to była ostatnia rzecz, jaką mi powiedział.
Nie było to przypadkowe życzenie, o czym wie każdy katolik. Obmycie stóp jest częścią corocznej ceremonii Wielkiego Czwartku, podczas której kapłan, naśladując działania Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy, myje stopy niektórych parafian jako wyraz służby i pokory.
A jednak, jak powiedziałby każdy ksiądz, nie jest to absolutnie obowiązkowa część nabożeństwa i można ją pominąć, a niejeden ksiądz robi to z przyjemnością. Ale wizyta papieża w tym więzieniu była dla niego corocznym spotkaniem, a umycie nóg tym 12 wybranym więźniom było istotną częścią wizyty. W ten sposób okazał swoją solidarność z ludźmi wykluczonymi przez społeczeństwo.
Dla Franciszka każda wykluczona osoba była obiektem jego miłości. To, czy to wykluczenie było jego własną winą, nie było dla niego kwestią. Miłość dostrzegała potrzeby, a nie zasługi. I tak właśnie żył Franciszek.
Mercy Revolution
Weźmy na przykład jego dokument "Fratelli Tutti"od 2020 roku. Jest to bardzo długi tekst, który często wydaje się bardziej krzykiem bólu niż papieskim dokumentem (a troska Franciszka o biednych i wykluczonych czasami doprowadzała go do słusznych zachwytów, tak bardzo był zdenerwowany niesprawiedliwością społeczną). W pewnym momencie zaproponował coś, co wydawało się niemal utopijne: "Decyzja o włączeniu lub wykluczeniu tych, którzy leżą zranieni na uboczu, może służyć jako kryterium oceny każdego projektu gospodarczego, politycznego, społecznego i religijnego".
Czy ktoś naprawdę może tak żyć? Czy rząd może przyjąć to jako politykę gospodarczą? Każda decyzja, każda, podejmowana na podstawie tego, czy uwzględnia, czy wyklucza potrzebujących: jeśli ich uwzględnia, zielone światło; jeśli ich wyklucza, zapomnij o tym. W dzisiejszych czasach twardego pragmatyzmu jest to uważane za całkowicie niepraktyczne.
A jednak, czy możesz sobie wyobrazić, gdyby tylko kilka osób żyło w ten sposób? Gdyby jakaś władza publiczna zaczęła brać to sobie do serca? Stworzyłoby to prawdziwą rewolucję społeczną, właśnie rewolucję miłosierdzia. Taki właśnie był Franciszek. W często niepraktyczny sposób prosił o miłosierdzie i oczekiwał go, przekonany, że w praktyce tylko miłosierdzie może zmienić społeczeństwo na lepsze.
Modlę się, aby dzięki wstawiennictwu Franciszka ten artykuł zainspirował przynajmniej niektórych czytelników do przyjęcia tej pozornie naciąganej, ale w rzeczywistości głęboko realistycznej polityki.
Dobra Nowina o Miłosierdziu
Postawmy sprawę jasno: papież Franciszek nie wymyślił miłosierdzia. Bóg był pierwszy. Nawet na pozornie surowych kartach Starego Testamentu miłosierdzie inspirowało wszystkie działania Boga wobec Izraela, a przez to wobec ludzkości.
Ewangelie są przede wszystkim dobrą nowiną o Bożym miłosierdziu w Jezusie Chrystusie, który stał się człowiekiem, aby wziąć na siebie karę, na którą zasłużyliśmy. I na wzór Franciszka (a może należałoby powiedzieć, że Franciszek działał na wzór Jezusa?), widzimy Jezusa wyciągającego rękę do wykluczonych, nawet jeśli skandalizowało to bardziej "ortodoksyjnych" i rygorystycznych.
Nawet wśród papieży, jeśli chodzi o głoszenie miłosierdzia, wielu papieży wyprzedziło Franciszka. Jan Paweł II, dla którego promocja Bożego miłosierdzia była kluczową cechą jego pontyfikatu. Polski papież zrobił wszystko, co w jego mocy, aby głosić to miłosierdzie, w szczególności kanonizując wielką apostołkę Bożego miłosierdzia, św. Faustynę, i promując jej orędzie.
Zagubiona owca
Franciszek był spontaniczny i czuły (czasami także autorytarny i niekonsekwentny, bo to też była prawda), ale nawet jego najbardziej autokratyczne decyzje wynikały z dobrego miejsca: jego szczerego przekonania, że podejmując określone działania, służy potrzebującym.
Niektóre z jego lekceważących wypowiedzi zszokowały wielu, na przykład jego komentarz "kim jestem, by osądzać?" w samolocie z Brazylii w 2013 roku, kiedy został zapytany o homoseksualistów. "Jeśli ktoś jest gejem, szuka Boga i ma dobrą wolę, kim jestem, by go osądzać?" - powiedział dziennikarzom. Franciszek nie próbował pochwalać aktywności seksualnej osób tej samej płci. Ze swoim miłosiernym sercem po prostu przyznał, że każdy człowiek, niezależnie od swoich skłonności, a nawet czasami w obiektywnie grzesznych sytuacjach (co pięknie wyjaśnił w "Amoris Laetitia" z 2015 r.), może nadal okazywać wiele dobroci i otwartości na Boga.
Czyż Jezus nie nauczył nas tego podczas spotkania z Samarytanką, która miała pięciu poprzednich mężów i obecnego partnera, a mimo to była w stanie głosić Chrystusa i ewangelizować swoich rodaków?
Był człowiekiem szukającym zagubionych owiec. To sprawiało, że miał mniej czasu dla tych, którzy już należeli do stada. Nic więc dziwnego, że Franciszek był ogólnie bardziej lubiany przez niekatolików lub niepraktykujących katolików niż przez niektórych praktykujących katolików, którzy czasami czuli się zranieni, a nawet wykluczeni przez niektóre jego wypowiedzi i działania.
Musimy jednak pamiętać, że Boża decyzja o ustanowieniu papiestwa z konieczności oznacza instytucjonalizację ludzkich ograniczeń i częściowej wizji. Chociaż nie był papieżem, jest to bardzo wyraźne w przypadku św. Podobnie jak Franciszek, miał ogromne serce i, podobnie jak Franciszek, jego często częściowa i jednostronna wizja przenikała wszystko, co pisał.
W każdym liście Pawłowym nie można powstrzymać się od myślenia: "ale co myśleli ci po drugiej stronie? A może oni też czuli, że radykalna otwartość apostoła ich wyklucza?".
Sięgając do wszystkich, Franciszek był źródłem irytacji dla więcej niż kilku. Jego częste nakłanianie księży, by nie zamieniali konfesjonału w salę tortur, irytowało wielu, zwłaszcza kapłanów, którzy spędzali najwięcej czasu na słuchaniu spowiedzi, z prawdziwą troską o bycie miłosiernym. Ale przypuszczam, że Franciszek czuł, że musi to powiedzieć, ponieważ sama myśl o tym, że ktokolwiek może zostać zraniony przez to, co powinno być sakramentem miłosierdzia, głęboko go zraniła.
Tradycyjny
Franciszek kochał pobożność ludową i nabożeństwa. Głęboko podziwiał prostą pobożność zwykłych ludzi. Włączenie wspomnienia o św. Józefie do wszystkich mszy w obrządku łacińskim było jednym z jego wielkich darów dla Kościoła. Jednak podczas jego pontyfikatu niektóre z nowych ruchów i organizacji świeckich w Kościele, a także niektóre nowe zakony, nie czuły się mile widziane, a czasami były podejrzane.
Ale chodziło również o miłosierdzie, częściowo po to, aby poradzić sobie z niektórymi problemami, które stworzył Jan Paweł II ze swoim miłosiernym sercem. Wydaje się, że Jan Paweł II, w swojej otwartości na wszystko, co uważał za dobre, był czasami zbyt gościnny dla ludzi, którzy później okazali się problematyczni.
Najpierw Benedykt XVI, a później Franciszek mieli do czynienia z wieloma nowymi instytucjami, których założyciele dopuścili się różnych nadużyć, których niestety nie było mało. Myślę, że możliwość, że pod przykrywką żarliwej duchowości ktoś może zostać wykorzystany przez wilka w owczej skórze, głęboko zraniła Franciszka.
W obliczu takich sytuacji pontyfikat Franciszka wydawał się nieco niezdecydowany w obliczu nowych realiów kościelnych.
Franciszek i świeccy
Promowanie synodalności przez Franciszka - bez względu na to, jak bardzo wydawało się to jego krytykom wielką gadaniną - wynikało również z miłosierdzia. Franciszek był przerażony klerykalizmem, w którym duchowni panują nad świeckimi i sprowadzają ich do bierności, i często wypowiadał się przeciwko niemu.
Zachęcał do świętości świeckich, również w swoim dokumencie z 2018 r. o powołaniu do świętości "Gaudete et Exsultate". A podróż synodalna była właśnie środkiem zachęcającym do większego uczestnictwa świeckich w Kościele, zwłaszcza kobiet. Innymi słowy, aby bardziej zintegrować tych, którzy wcześniej mogli czuć się wykluczeni.
Podobnie, ograniczenie przez Franciszka form liturgicznych starożytnego rytu wynikało z miłosierdzia. Początkowo starał się być pobłażliwy wobec tych form, ale prawdopodobnie poczuł, że nadszedł czas, kiedy potrzebna jest twarda miłość (a Franciszek nigdy nie unikał trudnych decyzji): czasami Matka Kościół wie najlepiej. Twarda miłość i dobra teologia: ostatecznie liturgia jest kwestią posłuszeństwa Kościołowi.
Następny papież
Czego oczekujemy od następnego papieża? Nie mam wątpliwości, że kardynałowie z obu skrajnych stron będą zajęci próbą objęcia urzędu przez swojego człowieka. Podczas gdy liberałowie będą dążyć do Franciszka na sterydach, reakcyjni konserwatyści będą naciskać na papieża, który, jak mają nadzieję, zahamuje reformy Franciszka.
Mam nadzieję, że zwycięży zdrowy i nadprzyrodzony rozsądek. Potrzebujemy człowieka, który zachowa wszystko - tak wiele! - co dobre w pontyfikacie Franciszka, w tym jego wybitnie praktyczną wizję wiary jako czegoś, co należy przeżywać i wprowadzać w rzeczywiste dzieła miłosierdzia, ale który także utwierdzi swoich braci w wierze (Łk 22, 32).
To kwestia napięcia: Jan Paweł II i Benedykt XVI również zachęcali do działań społecznych. Ale Franciszek szczególnie do tego zachęcał. Mam nadzieję i modlę się, aby nowy papież nadal do tego zachęcał; z pewnością muszę to słyszeć. Często powtarzam, że w pewnym sensie łatwo jest być ortodoksyjnym, mieć jasne poglądy na temat swojej wiary. Trudniejszą rzeczą jest wprowadzenie ich w życie codzienne, tak aby prawdziwa miłość inspirowała nasze działania.
Kościół jest łodzią Piotra, ale ten statek często porusza się bardziej jak bardzo powolny supertankowiec niż zwinny jacht. Zmienia kurs powoli i niezdarnie, a żaden papież nie jest w stanie ująć wszystkich jego cech. Modlę się jednak o papieża, który da nam szansę odetchnąć, który uleczy rany również wewnątrz Kościoła, który dotrze do zagubionych owiec, a jednocześnie sprawi, że większa trzoda i pomagający jej pasterze poczują się docenieni.
A nowy papież będzie musiał podjąć kroki, aby zapewnić, że to, co było dobre we Franciszku, nie zostanie wypaczone. Jednym z przykładów jest wspomniana wcześniej ścieżka synodalna, która przy wszystkich swoich potencjalnych korzyściach niesie ze sobą wielkie niebezpieczeństwo: może w rzeczywistości prowadzić do głębszego klerykalizmu poprzez ograniczenie udziału świeckich w Kościele do zaangażowania w komitety diecezjalne lub parafialne.
Tak jak świeccy katolicy muszą uczestniczyć w decyzjach Kościoła, tak jeszcze bardziej muszą uczestniczyć w zwykłym życiu obywatelskim i społecznym, dając świadectwo o Chrystusie i starając się przekształcać społeczeństwo zgodnie z zasadami chrześcijańskimi.
Być może nadszedł czas, aby wyjść poza etykiety lewicowo-prawicowe i konserwatywno-liberalne w Kościele. Nie jesteś liberałem, jeśli promujesz radykalne miłosierdzie i docierasz do zmarginalizowanych. To właśnie robił Jezus. Nie jesteś konserwatystą za wierne nauczanie prawdy: Jezus też to robił.
Jeśli pragnienie tego wszystkiego jest prośbą o cud, to właśnie o to się modlę. I czynię to za wstawiennictwem Jana Pawła II, Benedykta XVI i bardzo, bardzo ukochanego papieża Franciszka.
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany na Adamah Media i został przedrukowany na Omnes za zgodą. Możesz przeczytać oryginalny artykuł TUTAJ.