Rodzina

Przekazywanie wiary naszym dzieciom: zasiew głęboko w sercu 

Otwieranie drzwi do dialogu z transcendencją dla naszych dzieci jest zadaniem, które my, rodzice, musimy podejmować z różnymi aspektami w różnym czasie.

Leticia Sánchez de León-15 lipiec 2025-Czas czytania: 7 minuty
Przekazywanie wiary dzieciom

Nie ulega wątpliwości, że znajdujemy się w trudnym momencie kulturowym i społecznym dla przekazu wiary w ogóle. Dzisiejsza kultura coraz bardziej zaniedbuje antropologiczną wizję człowieka, w której ważne jest wnętrze, a w relacjach społecznych to, co materialne (to, co się ma, to, co się produkuje), ma pierwszeństwo przed tym, co niematerialne: kim jesteś, jakie są twoje marzenia i projekty, co cię uszczęśliwia...

Głęboko materialistyczne społeczeństwo i kultura idą w parze z niezdolnością ludzi do myślenia. Utrata wartości, relatywizm, ogólny brak edukacji humanistycznej, ewolucja technologiczna, przyspieszenie tempa życia i polaryzacja społeczna to tylko niektóre z przyczyn.

W tym złożonym kontekście normalne jest, że jako społeczeństwo dryfujemy w kierunku kultury szybkiego reagowania, w której prawie nie ma miejsca na refleksję i dialog.

A jednak w tak ważnych sprawach, jak przekazywanie wiary, wychowanie do wartości czy formacja ludzka w ogóle, czas, dialog i refleksja są niezbędne. 

Badaczka i pisarka Catherine L'Ecuyer, ekspert w dziedzinie psychologii i edukacji, w książce, która uczyniła ją sławną, Edukacja w zdumieniu, mówi o wygodzie dzieci w kontakcie z naturą, ponieważ tam odkrywają i doświadczają ciszy, powolnego wzrostu roślin, powolnego chodzenia mrówek lub ostrożnego zapylania kwiatów wiosną.

To, co mówi L'Ecuyer, ma wiele wspólnego z proces przekazywanie wiary naszym dzieciom: kiedy rozmawiamy o Bogu z naszymi dziećmi lub modlimy się z nimi, "siejemy" małe nasiona w ich sercach, co niewątpliwie wymaga czasu i troski.

W obliczu krajobrazu społecznego, który nie jest wolny od przeszkód, wiara, która spełnia pragnienie transcendencji każdego człowieka, może zostać zasiana na żyznym gruncie, jeśli wiemy, gdzie i kiedy zasiać ziarno.

Rodzice, tłumacze świata dla dzieci

Otwierając drzwi do dialogu z transcendencją dla naszych dzieci, my, rodzice, mamy pewną przewagę: nasze dzieci, zwłaszcza we wczesnych latach życia, są naturalnie otwarte na wszystko, co chcemy im pokazać i czego chcemy je nauczyć. Czynią nas swoimi interpretatorami świata. Od wieku "dlaczego", około 3 roku życia, nasze dzieci chcą zrozumieć swoje otoczenie i przychodzą do nas właśnie dlatego, że jesteśmy ich rodzicami.

Nie bez powodu można zarzucić, że przestajemy być prawdziwymi interpretatorami, gdy nasze dzieci osiągają wiek dojrzewania, a jednak również na tym etapie to, co im mówimy, jest ważne wraz z przykładem, jaki im dajemy.

To prawda, że nastolatki są tymi, którzy nieustannie nie zgadzają się z naszą interpretacją świata i dobrze, że tak jest: nasze nastolatki zaczynają rozwijać własne myśli i dlatego logiczne jest, że nie akceptują po prostu tego, co im mówimy, ale zastanawiają się i rozwijają samodzielnie.

Jednak, jak mówi powiedzenie: "nie kłóć się, jeśli nie chcesz", my rodzice jesteśmy bardzo potrzebni na tym etapie, aby rozwinąć ich koncepcję życia i świata; bez naszej interpretacji świata nie miałyby z kim rozmawiać ani dzielić się nim. przeciwko który konfrontacja. 

W tym sensie powinniśmy zadać sobie pytanie, jaką interpretację chcemy im nadać: to, jak patrzymy na świat i ludzi, z pewnością wpłynie na nich.

Jeśli nasza perspektywa jest pesymistyczna, oni również będą mieli pesymistyczną koncepcję swojego otoczenia i, co gorsza, będą nieufni wobec ludzi wokół nich; jeśli nasza perspektywa jest przeciwnie, pozytywna i pełna nadziei, oni również będą w stanie dostrzec pozytywy w trudnościach, dostrzegą możliwości rozwoju w kryzysach, będą w stanie dostrzec Dobro pośród tak wielkiego zła. 

Wiara z wolności

Jak już wspomniałem, fakt, że my, rodzice, jesteśmy interpretatorami świata dla naszych dzieci, nie oznacza, że zaakceptują one naszą wizję właśnie w ten sposób, i tutaj dochodzimy do kolejnego istotnego punktu w przekazywaniu wiary: wolności. Przekazywanie wiary wymaga wolności. Nie ma sensu próbować jej narzucać: nie znajdzie ona żyznego gruntu, na którym mogłaby się utrzymać.

My, rodzice, musimy liczyć na wolność naszych dzieci, kiedy mówimy im o Bogu, ponieważ to one same muszą Go doświadczyć, my nie możemy doświadczyć Go za nie. Ale możemy im powiedzieć, jak bardzo wiara pomogła nam w naszych własnych trudnościach, w bólu, którego doświadczyliśmy, w kryzysach, przez które przeszliśmy, i w ten sposób pokazać im, że nic tak naprawdę nie przygotowało nas na obecność Boga. w całości radzić sobie z życiowymi nieporozumieniami. 

Na spotkaniu wiary, w którym uczestniczyłem, słynny rzymski ksiądz Fabio Rosini powiedział: ".Często myślimy, że wiara zależy od nas, od tego, co robimy: "Muszę mieć więcej wiary, aby stawić czoła temu problemowi" lub "Muszę więcej się modlić lub złożyć tę lub inną ofiarę", myśląc, że być może Bóg nagrodzi nas większą lub mniejszą wiarą w zależności od tego, jak się zachowujemy. Nie, w tym sensie wiara jest dana przez Boga, ale w jaki sposób nasza wiara wzrasta?

I kontynuował: "Kiedy wykorzystujemy okazje, które On dopuszcza, aby na Nim polegać. Bóg zwiększa twoją wiarę z twoich problemów - i słabości - jeśli Mu na to pozwolisz, to znaczy, jeśli wykorzystasz te trudności, aby się na Nim oprzeć. To Bóg daje nam wiarę, ale człowiek musi być gotowy, by ją przyjąć".

Wydawało mi się to konieczną refleksją: wiara nie staje się wtedy zbiorem treści i dogmatów, ale doświadczeniem, pozwoleniem Bogu, by czynił, oparciem się na Nim, gdy nogi się chwieją.

Absurdem jest myślenie o poleganiu na Bogu w trudnych czasach, jeśli wcześniej nie nawiążemy z Nim osobistej relacji. 

Siew głęboko w sercu 

Wszystko to odpowiada wymiarowi przekazywania wiary, który moglibyśmy nazwać "aktywnym", w którym nam, rodzicom, udaje się zasiać tę wiarę w młodych sercach.

Czasami będzie to przywiązanie do Najświętsze Serce Jezusarodzinna wizyta na cmentarzu w dniu Wszystkich Świętych; codzienne ofiarowanie się Matce Bożej, modlitwy przed snem odmawiane z wielką uwagą, uczenie odmawiania różańca...

Oczywiście, im więcej nasion zasiejemy, tym bardziej prawdopodobne jest, że wiara zakorzeni się w glebie. Z drugiej strony, gdy nasze dzieci dorastają, tym ziarnem może być coś bardziej intelektualnego: może to być nauczanie ich, że istnieje coś poza tym, co materialne, że zawsze musimy czynić dobro, kochać i szanować wszystkich, że Bóg kocha je jak matka i ojciec, że troszczy się o nie, że je chroni.

Krótko mówiąc, naszą rolą jest otwarcie drzwi do wiary jako doświadczenia Boga, które jest zarówno narzędziem, na którym można polegać, jak i źródłem szczęścia, ponieważ nie możemy zapominać, że nasza relacja z Bogiem nadaje sens naszej egzystencji: poczucie, że jesteśmy Jego dziećmi, napełnia nasze życie kolorem, siłą, poczuciem własnej wartości i celem.

Ziarno, które możemy zasiać, musi zakorzenić się w sercach naszych dzieci, a nie w ich zachowaniu. Skupianie się na przekazywaniu wiary na zewnętrznych zachowaniach jest w pewnym sensie równoznaczne z twierdzeniem, że wiara jest tylko czymś zewnętrznym: serią rzeczy, które należy zrobić, aby czuć się usatysfakcjonowanym i sprawić, by Bóg był z nas "zadowolony".

Przypowieść o siewcy mówi o tym powierzchownym siewie: "Niektóre nasiona padły przy drodze, a ptaki przyleciały i zjadły je. Niektóre padły między kamienie, gdzie nie było dużo ziemi, i szybko wykiełkowały, ponieważ ziemia nie była głęboka; ale gdy tylko wzeszło słońce, zostały spalone i uschły, ponieważ nie miały korzenia". 

Wiara musi być "zakopana" w głębi serc naszych dzieci, gdzie kształtują się jako ludzie i gdzie nieświadomie przechowują wspomnienia i doświadczenia, które kształtują ich najgłębszą istotę i skąd będą czerpać wodę jako nastolatki lub dorośli, gdy poczują jałowość świata i jego trudności.

Jak napisał papież Franciszek w swojej najnowszej encyklice, Dilexit us, przemawianie do serca to "wskazuje, gdzie każda osoba, niezależnie od rodzaju i warunków, dokonuje swojej syntezy; gdzie konkretne istoty mają źródło i korzeń wszystkich innych mocy, przekonań, pasji, wyborów i tak dalej.."

Mówienie bez mówienia 

Drugi wymiar przekazywania wiary dzieciom, który nazwiemy wymiarem "pasywnym", ma wiele wspólnego z przykładem, jaki dajemy, ponieważ dzieci obserwują wszystko, co robimy i są w stanie zrozumieć głębię naszych działań.

W tym wymiarze, my rodzice, bez dwóch zdań, pokażemy naszym dzieciom, jak i z jaką intensywnością modlimy się i przeżywamy naszą wiarę. Ten wymiar jest bez wątpienia najważniejszy, ponieważ jaki jest sens opowiadania naszym dzieciom historii z życia Jezusa, jeśli nie wprowadzamy Ewangelii w życie? Jak nauczą się modlić, jeśli nie zobaczą, jak to robimy? Jak zrozumieją, że nasza relacja z Bogiem jest naszą siłą, jeśli im tego nie pokażemy? 

Pamiętam, jak kiedyś, gdy miałem 21 lat, zwierzyłem się mojemu ojcu z sytuacji, która sprawiała mi wiele przykrości. Po wysłuchaniu mnie nie zaproponował rozwiązania problemu, ale opowiedział mi o trudnej sytuacji w pracy, która sprawiła, że cierpiał, i powiedział mi, jak się modlił i jak rozmawiał z Bogiem o tej trudności. Jego słowa poruszyły moje serce i do dziś wiele razy je wspominam i pomagają mi się modlić. 

Tak jak w tej anegdocie, mógłbym opowiedzieć wiele innych. Dla rodziców dotarcie do serc naszych dzieci nie powinno być takie trudne. To, co pomogło mi w tym, co mój ojciec powiedział mi tamtego dnia, to nie sytuacja, przez którą przechodził, ani świadomość, że mój ojciec jest osobą wierzącą, która modliła się o rozwiązanie tej sytuacji. Pomogło mi to, że mój ojciec otworzył przede mną swoją intymność i pokazał mi swoją kruchość oraz to, jak opierał się na Bogu z powodu tej swojej kruchości. Tego dnia mój ojciec pozwolił mi zobaczyć kawałek jego relacji z Bogiem, relacji, którą zrozumiałem jako prawdziwą, silną, głęboką i męską. 

A jednak nie ma nic potężniejszego niż matka lub ojciec, którzy przemawiają do swoich dzieci ze swoich najbardziej intymnych doświadczeń, nawet jeśli obnażają ich całą nagość.

Zdecydowanie gorzej byłoby, gdyby nasze dzieci postrzegały, że blokujemy naszą intymność - także duchową - za murem, z którego pokazujemy tylko to, co dobre i słuszne w naszych działaniach. Czy tego właśnie chcemy, aby nasze dzieci postrzegały nas jako idealnych rodziców, którzy nie popełniają błędów, którzy mają jasność we wszystkim i których wiara się nie chwieje?

Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.