Aktualności

Humanae Vitae, prorocze pięćdziesiąt lat później

Omnes-2 lipca 2018 r.-Czas czytania: 10 minuty

Mija 50 lat od encykliki Humanae Vitae, opublikowanej przez bł. Pawła VI 25 lipca 1968 r. Papież zajął się miłością i seksualnością w małżeństwie i z proroczą wizją zapowiedział konsekwencje, gdyby miłość małżeńska została wypaczona przez rozdzielenie wymiaru unitarnego i prokreacyjnego.

Tekst - Stéphane Seminckx, Bruksela
Doktor medycyny z Uniwersytetu w Louvain i doktor teologii moralnej z Uniwersytetu Świętego Krzyża.

Wszyscy marzymy o wielkiej miłości. Wszyscy dążymy do ideału założenia zjednoczonej rodziny (lub odpowiedzi na Boże wezwanie całkowitym darem celibatu). Wszyscy uważamy, że jest to klucz do szczęścia. Ale, jak mówi papież Franciszek w Amoris laetitia, "słowo 'miłość', jedno z najczęściej używanych słów, jest często oszpecone" (89). Wiele osób mówi o miłości, nie wiedząc tak naprawdę, czym ona jest. Dlatego tak ważne jest, aby zdobyć prawdziwe pojęcie o miłości, poprzez doświadczenie, a także poprzez modlitwę i refleksję.

Nie mniej mówiła encyklika Humanae Vitae, wydana w 1968 r. przez papieża Pawła VI, gdy w n. 9 stwierdzała, że "sprawą najwyższej wagi jest posiadanie dokładnego pojęcia o miłości małżeńskiej". Nie możemy zepsuć naszego życia - ani obciążyć hipoteką przyszłości powierzonych nam osób - myląc się co do prawdziwej miłości: "Oszukać samego siebie w miłości jest najstraszniejszą rzeczą, jaka może się zdarzyć, jest to wieczna strata, za którą nie otrzymuje się rekompensaty ani w czasie, ani w wieczności" (Sören Kierkegaard).

Aktualna wiadomość

Z tego powodu, pięćdziesiąt lat później, przesłanie Humanae Vitae jest nadal bardzo aktualne. Ta encyklika nie dotyczy po prostu antykoncepcji; jest przede wszystkim okazją do zdecydowanego potwierdzenia wzniosłej wielkości ludzkiej miłości, obrazu i podobieństwa Bożej Miłości. Dokument ten w momencie pojawienia się wywołał długą serię debat i liczne napięcia. Wielu chrześcijan było zakłopotanych i niezrozumianych. Niektórzy z nich zerwali z Kościołem, albo dlatego, że wyraźnie odrzucili jego nauczanie, albo dlatego, że porzucili praktyki religijne, albo dlatego, że próbowali żyć w wierze plecami do Kościoła.
Od tego czasu pod mostami przepłynęło wiele wody. Uspokojono nastroje, często za cenę obojętności. Dziś pytanie to można rozpatrywać z większym spokojem i, moim zdaniem, mamy taki obowiązek: chodzi o spójność naszego ludzkiego i chrześcijańskiego powołania.

Papież Franciszek zaprasza nas do tego, gdy mówi o "ponownym odkryciu przesłania encykliki Pawła VI Humanae Vitae" (Amoris laetitia, 82 i 222). Już św. Jan Paweł II zachęcał teologów do "...ponownego odkrycia przesłania Pawła VI" (Amoris laetitia, 82 i 222).zagłębić się w przyczyny tego nauczania [Humanae Vitae], co jest jednym z najpilniejszych obowiązków każdego, kto zajmuje się nauczaniem etyki lub duszpasterstwem rodzin. W rzeczywistości nie wystarczy wiernie i w całości zaproponować to nauczanie, ale trzeba także pokazać jego głębsze przyczyny." (Przemówienie, 17-09-1983).

Jest to szczególnie potrzebne, ponieważ wydaje się, że zrodzona w latach 60. ideologia wolnego seksu nie wyzwoliła seksualności. Coraz więcej kobiet ma dość pigułki i jej licznych skutków ubocznych dla ich ciała i psychiki. Coraz częściej postrzegają antykoncepcję jako narzuconą przez męski świat.

Kontrkoncepcja

Na poziomie stosunków międzynarodowych kontrola urodzeń stała się bronią w rękach bogatych krajów, które narzucają ją narodom pokrzywdzonym w zamian za pomoc gospodarczą. Jednocześnie w tych samych krajach rozwiniętych, głęboko naznaczonych mentalnością antykoncepcyjną, demografia przeżywa dramatyczny spadek, co stanowi ogromne wyzwanie dla Zachodu. Wreszcie wielu moralistów uważa, że "język antykoncepcyjny" wypacza komunikację między małżonkami do tego stopnia, że sprzyja eksplozji liczby rozwodów.

Równolegle do tego rozwoju, od 1968 roku wielu filozofów i teologów pracowało nad lepszym zrozumieniem doktryny Humanae Vitae. Ponadto magisterium św. Jana Pawła II wniosło istotny wkład w tę refleksję, podobnie jak Benedykt XVI i Franciszek.

Skąd tak żywe reakcje?

Złagodzoną recepcję Humanae Vitae można częściowo wytłumaczyć kontekstem historycznym, w jakim encyklika się ukazała. Kościół był wtedy na początku tzw. okresu posoborowego. Społeczeństwo obywatelskie przeżywało rewoltę maja '68, a świat żył w psychozie przeludnienia.

Dokument ten był już dawno gotowy. Jej zalecenia podważyły wnioski grupy uznanych specjalistów (tzw. grupy "większościowej", która oderwała się od reszty Papieskiej Komisji ds. Problemów Rodziny, Narodzin i Ludności, powołanej przez św. Jana XXIII w 1962 r.), której raport wyciekł do wielu gazet w kwietniu 1967 r.

Ale ten kontekst nie wyjaśnia wszystkiego. Chodzi tu przede wszystkim o kwestie poruszane przez Humanae Vitae. Chodzi bowiem o sprawy fundamentalne, dotyczące wszystkich: ludzkiej miłości, sensu seksualności, sensu wolności i moralności, małżeństwa.

W Kościele antykoncepcja jest ganiona od pierwszych wieków chrześcijaństwa (w encyklice Casti Connubii z 1930 roku Pius XI mówi o "doktrynie chrześcijańskiej przekazywanej od początku i nigdy nie przerwanej"). Jednak do końca lat 50. ubiegłego wieku zawsze utożsamiano ją - w mniej lub bardziej mylny sposób - z onanizmem (coitus interruptus) lub z mechanicznymi środkami uniemożliwiającymi normalny rozwój aktu seksualnego (prezerwatywy, diafragmy itp.). Odkryte bowiem w 1956 roku progestogeny czynią kobiety niepłodnymi, nie ingerując - przynajmniej pozornie - w rozwój aktu seksualnego. Widziany z zewnątrz akt seksualny wykonany z tabletką lub bez niej jest dokładnie taki sam.

Precyzyjne pytanie postawione w 1968 roku brzmiało: czy Pigułka zasługuje na miano "antykoncepcji"? Dla pewnej liczby teologów odpowiedź była i pozostaje negatywna, ponieważ pigułka nie zakłóca aktu małżeńskiego w jego "naturalnym" rozwoju. Ponadto widzą w antykoncepcji hormonalnej potwierdzenie godności człowieka, który jest powołany do tego, aby za pomocą swojej inteligencji wykorzystywać prawa "natury". Co jednak oznaczają słowa "naturalny" i "natura", gdy mówimy o osobie ludzkiej?

Co się zmieniło od 1968 roku?

Błogosławiony Paweł VI napisał dość krótką encyklikę, której treść koncentruje się na swoistym aksjomacie, który opiera się na prostym fakcie: ze swej natury, z woli Stwórcy, akt małżeński posiada wymiar jednoczący i wymiar prokreacyjny, które nie mogą być rozdzielone. Jak wszystkie aksjomaty, tak i ten nie podlega demonstracji. Argumenty ją wspierające przyjdą później, zasadniczo za pontyfikatu św. Jana Pawła II.

Często mówi się, że Humanae Vitae była dokumentem proroczym, ze względu na jej numer 17, w którym papież Paweł VI zapowiada możliwe konsekwencje odrzucenia wizji miłości głoszonej przez Kościół. Uderzające jest ponowne odczytanie dziś tego numeru 17: zapowiedź wzrostu zdrad małżeńskich, ogólnego upadku moralności, rosnącej dominacji mężczyzn nad kobietami, nacisków krajów bogatych na kraje biedne w kwestii przyrostu naturalnego... Wszystko to się spełniło.

Prorocze

Humanae Vitae jest jednak prorocza, moim zdaniem, przede wszystkim ze względu na aksjomat, który encyklika postawiła jako fundament całej swojej refleksji: nie można rozdzielić wymiaru unitarnego i prokreacyjnego aktu małżeńskiego bez denaturacji miłości między małżonkami. Zasadę tę przywoływał już Pius XI, ale to Paweł VI postawił ją u podstaw swojej wizji miłości małżeńskiej.

Myśl Karola Wojtyły/Jana Pawła II zrobiła wiele, by tę wizję wyjaśnić i wzbogacić. Od 1960 roku, poprzez swoją słynną książkę Miłość i odpowiedzialność, skupił debatę na osobie ludzkiej i jej godności, w szczególności na jej powołaniu do czynienia z siebie bezinteresownego daru. "Prawo daru" jest dla Papieża Polaka całą podstawą etyki małżeństwa, jego jedności, nierozerwalności, wymogu wierności i koniecznej prawdy każdego aktu małżeńskiego.

Karol Wojtyła, jako ojciec soborowy, przyczynił się do opracowania Konstytucji Duszpasterskiej Gaudium et Spes, zwłaszcza do części dotyczącej małżeństwa. Z grupą polskich teologów wysłał memorandum w sprawie kontroli urodzeń do papieża Pawła VI w lutym 1968 roku, na kilka miesięcy przed opublikowaniem encykliki.

Od września 1979 do listopada 1984, kiedy został papieżem, poświęcił 129 katechez środowych temu, co nazwano zbiorem "teologii ciała".refleksje, które [...] mają stanowić szeroki komentarz do doktryny zawartej [...] w encyklice Humanae Vitae" (Św. Jan Paweł II, Audiencja 28-02-1984).

Podjął również inicjatywę opracowania licznych dokumentów, które obszernie traktują lub zawierają ważne odniesienia do moralności małżeńskiej i obrony życia: adhortacji apostolskiej Familiaris Consortio (1981), instrukcji Donum Vitae (1987) o poszanowaniu rodzącego się życia ludzkiego i godności prokreacji, Katechizmu Kościoła Katolickiego (1992), encykliki Veritatis splendor (1993) o moralności fundamentalnej, Listu do rodzin (1994), encykliki Evangelium Vitae (1995) itd.

Czystość to wolność

To magisterium Jana Pawła II przyczyniło się do wyjaśnienia wielu istotnych kwestii w debacie nad Humanae Vitae.

Po pierwsze, można wskazać na pojęcie osoby jako "jednolitej całości" (Familiaris Consortio, 11): nie można zrozumieć chrześcijańskiej wizji małżeństwa z dualistyczną wizją człowieka, w której duch reprezentowałby osobę, podczas gdy ciało byłoby tylko dodatkiem, "narzędziem" na służbie ducha. Jesteśmy jednym ciałem, a małżeństwo jest powołaniem do oddania "zjednoczonej całości", jaką jesteśmy, aby powstało "jedno ciało".

Następnie można wskazać na pojęcie czystości, rozumianej jako integracja płciowości w osobie, jako integralność osoby wobec integralności daru (Katechizm Kościoła Katolickiego, 2337): akt małżeński nie jest moralnie dobry tylko dlatego, że odpowiada pewnym cechom fizjologicznym kobiety; jest dobry, gdy jest cnotliwy, gdy rozum nakazuje skłonnościom seksualnym służyć miłości. Czystość jest wolnością, opanowaniem siebie, panowaniem nad własną osobowością w perspektywie daru z siebie, z bogactwem jej fizjologicznych, psychologicznych i afektywnych wymiarów.

Rola Veritatis Splendor

Nie sposób przecenić wkładu encykliki św. Jana Pawła II Veritatis Splendor, którą Benedykt XVI uznał za jeden z najważniejszych dokumentów polskiego papieża.

Veritatis Splendor przypomina nam, że sumienie nie jest twórcą normy, co prowadziłoby do arbitralności i subiektywizmu, do postulatu "autonomii", który dominuje dziś w większości debat bioetycznych, gdzie prosty fakt pragnienia czegoś wystarcza, by to usprawiedliwić. Veritatis Splendor przypomina nam, że sumienie jest zwiastunem, czyli głosi prawo, w pełni przyjęte, nawet jeśli pochodzi od Innego. Prawdziwa wolność polega na podążaniu w kierunku dobra dla niego samego, dobra, które wskazuje nam sumienie, w taki sam sposób, w jaki kompas wskazuje północ. Sumienie jest jakby wolnym i odpowiedzialnym uczestnictwem w Bożej wizji dobra i zła.

Akt małżeński: całkowity dar

Pytanie o przedmiot aktu jest równie fundamentalne dla zrozumienia, czym jest akt małżeński. Nie jest to zwykły akt seksualny, bo w tym sensie cudzołóstwo i cudzołóstwo są również aktami seksualnymi, podobnie jak antykoncepcyjny akt seksualny. Jeśli język używa różnych określeń dla pozornie identycznego aktu, to dlatego, że z moralnego punktu widzenia akt może mieć inne znaczenie, inny "przedmiot", a ten przedmiot jest pierwszym elementem, który należy wziąć pod uwagę przy ocenie dobra tego aktu.

Akt małżeński jest określony przez wolę, aby oznaczać, konsumować lub świętować całkowity dar jednej osoby dla drugiej. Antykoncepcyjny akt seksualny jest zaprzeczeniem tej definicji, ponieważ osoba, nie dając swojej potencjalności prokreacyjnej, nie daje siebie w całości. Ten punkt jest kluczowy dla zrozumienia doktryny Humanae Vitae.

A ponadto jest ona związana z pojęciami natury ludzkiej i prawa naturalnego, które stanowią sedno wielkich współczesnych debat filozoficznych. Wielu współczesnych odrzuca samą ideę "natury" w imię autonomii i pewnej koncepcji wolności. Jan Paweł II mówił o odrzuceniu "pojęcia tego, co najgłębiej konstytuuje nas jako istoty ludzkie, a mianowicie pojęcia "natury ludzkiej" jako "realnego punktu odniesienia", a na jego miejsce wprowadzono swobodnie ukształtowany "produkt myśli", dowolnie modyfikowalny w zależności od okoliczności."Pamięć i tożsamość"). Teoria gender jest skrajnym przejawem tego odrzucenia.

Poszanowanie natury człowieka

Benedykt XVI zadał sobie pytanie: dlaczego żądać szacunku dla ekologicznej przyrody, a jednocześnie odrzucać wewnętrzną naturę człowieka? Odpowiedź: "Znaczenie ekologii w dzisiejszych czasach jest bezsporne. Musimy wsłuchać się w język natury i spójnie na niego odpowiedzieć. Chciałbym jednak poważnie odnieść się do kwestii, która wydaje mi się zapomniana tak dziś, jak i wczoraj: istnieje również ekologia ludzka. Człowiek też ma swoją naturę, którą musi szanować i którą nie może manipulować jak mu się podoba. Człowiek nie jest tylko wolnością, którą sam dla siebie tworzy. Człowiek sam siebie nie tworzy. Jest duchem i wolą, ale także naturą, a jego wola jest sprawiedliwa, gdy szanuje naturę, słucha jej i gdy akceptuje siebie za to, czym jest, i przyznaje, że sam siebie nie stworzył. W ten sposób, i tylko w ten sposób, realizuje się prawdziwa ludzka wolność." (Przemówienie w Bundestagu, 22-9-11).

Jesteśmy istotami

"Prawdziwa ludzka wolność" jest wolnością stworzoną, otrzymaną wcieloną, skończoną, wpisaną w byt skonfigurowany przez naturę, projekt, tendencje: "...".Nie popadajmy w grzech udawania, że zastępujemy Stwórcę. Jesteśmy stworzeniami, nie jesteśmy wszechmocni. To co stworzone wyprzedza nas i musi być przyjęte jako dar." (Amoris laetitia, 56). Bycie wolnym nigdy nie będzie polegało na chęci uwolnienia się od naszej natury, ale raczej na osobistym, świadomym i dobrowolnym przyjęciu wpisanych w nią tendencji. Wolność skierowana przeciwko naszej naturze ".zostałaby zredukowana do wysiłku, by uwolnić się"(Albert Chapelle).

Za tym sprzeciwem może kryć się pytanie o nasze pochodzenie. Odrzucenie własnej natury byłoby zrozumiałe, gdyby każdy z nas był konsekwencją prostej konkurencji okoliczności, przypadkowego zderzenia molekuł, mutacji lub ślepego przeznaczenia, bo wtedy nasze istnienie byłoby absurdalne, bez projektu i przeznaczenia. Pojawiłyby się powody do buntu, do chęci zignorowania lub przekształcenia tej natury, zamiast przyjęcia jej jako daru.

Jednak rzeczywistość jest zupełnie inna. U źródeł naszego życia jest stwórcza Miłość, Miłość Boga, który z całej wieczności począł nas i powołał do istnienia w danym momencie historii ludzkości. Jesteśmy owocem Miłości, jesteśmy darem nadmiaru nieskończonej Miłości Boga, który, że tak powiem, tworzy istoty tylko po to, aby przelać w nie swoją Miłość. "W nim (Chrystusie) wybrał nas (Bóg Ojciec) przed stworzeniem świata, abyśmy byli święci i bez winy w Jego obecności, ze względu na miłość" (Ef 1:4).

Odkryć na nowo wolność

Chodzi o ponowne odkrycie prawdziwej wolności. Właściwym aktem wolności jest miłość. Ale jeśli w obliczu miłości pierwszy akt naszej wolności polega na odrzuceniu daru naszej natury, na odrzuceniu tego, czym jesteśmy, to jak możemy posiąść to "ja", którego przyjęcia odmawiamy? A jeśli nie posiadamy siebie, to jak będziemy mogli dawać siebie? A jeśli jesteśmy niezdolni do dawania siebie, to gdzie jest miłość małżeńska?

Nawrócenie intelektu zakłada nawrócenie serca: aby nauczyć się kochać, trzeba przyjąć Miłość. Niektóre reakcje na Humanae Vitae przypominają fragmenty Ewangelii, w których dyskurs Jezusa o miłości zderza się z brakiem zrozumienia ze strony ludzi. Kiedy Jezus mówi o nierozerwalności małżeństwa, jego uczniowie reagują ostro: "Jeśli to jest warunkiem związku mężczyzny z jego żoną, to nie ma sensu się żenić" (Mt 19,10).

"Bóg zawsze stawia nas na pierwszym miejscu".

W tych dwóch fragmentach Ewangelii Jezus mówi o nierozerwalności małżeństwa i o darze swojego Ciała w Eucharystii; Humanae Vitae odnosi się do integralności daru w przymierzu małżeńskim. Wszystkie trzy tematy odpowiadają podstawowym cechom miłości przymierza, którą Bóg nam objawia. I ta rewelacja nas zadziwia. To nas przerasta. Nawet nas zaskakuje, bo poza wymaganiami, nasza krótkowzroczność utrudnia nam czasem dostrzeżenie Bożych darów.

Bóg umiłował nas jako pierwszy. Jak mówi papież Franciszek, "Bóg zawsze stawia nas na pierwszym miejscu". I ta miłość daje łaskę przeżywania daru z siebie, wierności, hojnego otwarcia na życie; jest miłosierdziem i daje zrozumienie Boga, Jego cierpliwości i przebaczenia w obliczu naszych słabości i naszych błędów. Tylko Chrystus przynosi na wyzwanie miłości decydującą odpowiedź "miłości Boga".nadzieja (która) nie zwodzi, bo miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany." (Rz 5, 5). n

Hiszpania

Akompaniament u kresu życia, dzieło, które leczy rany

Omnes-2 lipca 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

W duszpasterstwie chorych nie tylko pacjent jest otoczony opieką; w to duchowe towarzyszenie zaangażowani są także członkowie rodziny, przyjaciele i pracownicy służby zdrowia. Palabra rozmawia z Tomásem Sanzem, diakonem, który pracuje na oddziale opieki paliatywnej w szpitalu La Paz w Madrycie.

Tekst - Fernando Serrano

18 587 to wolontariusze, którzy prowadzą działalność w zakresie ochrony zdrowia w Pastoral de la Salud w Hiszpanii, oprócz księży i diakonów pracujących w ośrodkach zdrowia. Jedną z osób pracujących wśród pacjentów i lekarzy w szpitalu jest Tomás Sanz, diakon stały, który kilka dni w tygodniu zapewnia opiekę duchową pacjentom na oddziale opieki paliatywnej szpitala La Paz w Madrycie, ośrodka, w którym Pastoral de la Salud realizuje pilotażowy program opieki nad osobami u kresu życia.

Praca wśród pracowników służby zdrowia

Tomás Sanz pracuje w szpitalu w La Paz od nieco ponad roku. Przed przyjęciem święceń diakonatu był już wolontariuszem w różnych działaniach na rzecz chorych, przeszedł szkolenie w zakresie opieki nad pacjentami będącymi w ostatnim stadium życia.

Tomás wyjaśnia, że jego praca jest wykonywana dla wszystkich ludzi wokół niego: pacjentów, lekarzy, rodzin, pielęgniarek...".Najpierw pacjent, potem rodzina, a następnie zespół opieki zdrowotnej. Wszystkie one są podatne na bycie jednostką interwencji. Bo naprawdę wszyscy ludzie, czy to wolontariusze, czy w pracy zarobkowej, bo wszyscy są profesjonalistami, naprawdę wszyscy ci ludzie, którzy mają stały kontakt z cierpieniem, muszą prowadzić pracę nad sobą. Od drugiego miesiąca nie ma popołudnia, które mija, żebym nie widziała lekarzy.".

"Na początku, gdy przyjechałem, lekarze i inny personel medyczny byli ostrożni."Tomasz, który pracuje również w biurze doradztwa podatkowego i audytu, wyjaśnia. "Na początku zwracano uwagę na: Zobaczmy, kim jest ten facet, który nazywa siebie asystentem duchowym, ale jego akredytacja mówi kapelan; który nie jest księdzem i mówi nam, że jest stałym diakonem i wyjaśnił nam to". Jednak, jak opowiada, sytuacja szybko się zmieniła: "... powiedział, że nie jest księdzem i powiedział, że jest stałym diakonem.To prawda, że wszedłem do pokoi tych, którzy nas wezwali. Nie tylko wziąłem Pana, ale także mu towarzyszyłem. W każdym pokoju spędzałbym może godzinę, a prawdopodobieństwo, że w tym czasie wejdzie lekarz, było bardzo małe. Aż pewnego dnia przyszedł lekarz, by zobaczyć pacjenta. Ta lekarka spojrzała na mnie, przedstawiła się i została tam. Miesiąc później spotkałam na dyżurce pielęgniarek lekarza z oddziału, który podszedł do mnie. Dzięki temu pomyślałem, że narobiłem trochę hałasu, że moja praca może być interesująca i że sprawy nie idą źle. Bo daleki od tego, by powiedzieć mi, że mam nie wchodzić do żadnego pokoju, powiedział mi, że ciekawie byłoby, gdybym brał udział w spotkaniach zespołu.".

Kultura

Josep Masabeu: życie poświęcone integracji społecznej i zawodowej

Omnes-2 lipca 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Josep Masabeu jest prezesem Fundacji Braval, inicjatywy rozwojowej i promocyjnej zlokalizowanej w barcelońskiej dzielnicy Raval.

Tekst - Fernando Serrano

Josep Masabeu posiada doktorat z pedagogiki i zawsze pracował w świecie edukacji, w dziedzinie administracji lokalnej, w badaniach historycznych, w dziedzinie wypoczynku młodzieży i w dziedzinie solidarności. Można powiedzieć, że całe jego życie było naznaczone przez innych, z różnych dziedzin i pozycji.

Od 2009 roku przewodniczy Braval, inicjatywie rozwojowej i promocyjnej zlokalizowanej w barcelońskiej dzielnicy Raval. Fundacja ta stara się, poprzez wolontariat, promować spójność społeczną młodych ludzi i ułatwiać włączenie ich do społeczeństwa. Nad tym solidarnym projektem pracowało ponad tysiąc uczestników z 30 krajów, mówiących w 10 językach i wyznających 9 różnych religii.

Usuwamy bariery

W tej mozaice, jaką jest dzielnica Raval, gdzie na 1 kilometrze kwadratowym mieszka ponad 49 000 osób (3 razy więcej niż wynosi średnia dla Barcelony), Masabeu wykonuje swoją pracę. El Raval jest dzielnicą osobliwą, nie tylko dlatego, że 50 % jej mieszkańców to obcokrajowcy, ale także dlatego, że jak sam podkreśla "...Raval jest dzielnicą, która ma bardzo szczególny charakter.dzielnica posiada dużą sieć społeczną, która zapewnia gościnność i spójność, co zapobiega wybuchom przemocy".

"Załóżmy, że jesteśmy w kasztelu. Kiedy jesteś w bazie, obok Pakistańczyka i Kongijczyka, nie ma fizycznej bariery.", wyjaśnia Masabeu. "Bariera fizyczna prowadzi do bariery psychicznej. Kiedy widzę, że jesteś z innego kraju, kultury, koloru skóry... nie wiem, co Ci powiedzieć, a Ty nie wiesz, co powiedzieć mi. Konieczne jest tworzenie przestrzeni do wspólnego życia.s".

Jak zauważa Josep, stereotypy istnieją we wszystkich kulturach i społeczeństwach, ale prawie zawsze są fałszywe. Jako przykład opowiada o sytuacji, która ma miejsce w Barcelonie. "W Barcelonie mieszka 12 tysięcy Pakistańczyków. Z 12 tysięcy, 6 tysięcy posiada karty biblioteczne. Idziesz do biblioteki osiedlowej, wchodzisz tam po południu i masz wrażenie, że jesteś w pakistańskim mieście. Zaczynasz rozmawiać z ludźmi i twój umysł jest rozwalony, ponieważ okazuje się, że konsultują oni gazety swojego kraju w Internecie.

Można się też dowiedzieć, że mają wyższe wykształcenie i pracują w budownictwie. Przełamuje wiele uprzedzeń, ale żeby je przełamać, trzeba się bawić, mieszać.".

Jeśli ktoś jest ekspertem w tej dziedzinie, to jest nim Josep Masabeu. "Zawsze lubiłam ten świat, świat nauczania i pracy społecznej. Mam doktorat z pedagogiki, przez 27 lat pracowałam w szkole w Geronie, a stamtąd odbyłam wiele obozów pracy z młodzieżą w całej Europie.".

Pochodzenie Braval

Początków wszystkiego, co reprezentuje Fundacja Braval, należy szukać w pobliskim kościele. "Wszystko to zaczęło się w kościele w Montealegre. Stamtąd zapewnialiśmy opiekę duszpasterską, a także podstawową pomoc rodzinie: żywność, ubrania, leki, towarzy....". To właśnie pod koniec lat 90. XX wieku w dzielnicy nastąpiły zmiany demograficzne i społeczne. "W 1998 roku nastąpiła eksplozja imigracji. Kiedy w Hiszpanii odsetek imigrantów wynosił 1 %, w dzielnicy Raval byliśmy na poziomie 10 %. W ciągu kilku miesięcy dzielnica zmieniła się z obszaru zamieszkałego głównie przez starszych mieszkańców w dzielnicę rodzin imigrantów i ulic pełnych dzieci. Szkoły były przepełnione".

Aby zrealizować wyzwanie Fundacji Braval, Josep Masabeu odwiedził ośrodki opieki społecznej i fundacje w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. "Pojechaliśmy do Stanów Zjednoczonych i Anglii, żeby zobaczyć ośrodki imigracyjne, nauczyć się, bo nie wiedzieliśmy, co robić. Dzięki tym wyjazdom zobaczyliśmy, że musimy wspierać się w kilku punktach: musimy stworzyć przestrzenie do współistnienia, musimy kontynuować podstawową opiekę nad rodziną, sukcesy szkolne i wprowadzenie do pracy są fundamentalne.". Na tej podstawie stworzono fundację do prowadzenia tego dzieła i utworzono pierwsze wieloetniczne drużyny piłkarskie, a następnie wzmocnienie szkół, podstawowe szkolenia językowe, zawodowe, młodych talentów, rodzin, obozy letnie i szkolenia wolontariuszy. Według Masabeu, "sport zbiorowy jest środkiem, którego używamy, aby ułatwić współżycie i jest zasobem motywującym ich do nauki i przejmowania wzorców zachowań naszego społeczeństwa.".

Aktualności

Teologia na rozdrożu '68 r.

Omnes-27 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 9 minuty

Maj '68 ujawnił kryzys kulturowy, a jego reperkusje były daleko idące dla życia Kościoła i dla teologii.

Tekst - Josep-Ignasi Sarany, członek zwyczajny Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych (Watykan)

Wielkie kontrowersje teologiczne nie wybuchają nagle. Zależą one od długotrwałych i teoretycznie głęboko zakorzenionych procesów. Widzimy to jeszcze raz w kryzysie teologicznym roku 1968, który opiszę schematycznie w kolejnych punktach. Najpierw omówię odległe antecedencje, a następnie rozwój teoretyczny tej cudownej dekady.

Tło teologiczne 68.

Pięć linii doktrynalnych wyznaczało, moim zdaniem, teologiczną przestrzeń '68: absolutyzacja wolności jednostki, autonomia sumienia moralnego od instancji heteronomicznych, krytyka rozumu historycznego, freudo-marksizm i marksizm z ludzką twarzą.

a) O absolutyzacji wolności

Teologiczna analiza wolności skomplikowała się na początku XVI wieku. Marcin Luter, czerpiąc z późnośredniowiecznych źródeł, problematyzował związek łaski z wolnością, o czym świadczy jego esej De servo arbitrio ("Wolność niewolników"), opublikowany w 1525 r. w odpowiedzi na De libero arbitrio Erazma z Rotterdamu, który ukazał się rok wcześniej. Wolność, według Lutra i innych ówczesnych teologów, została tak uszkodzona przez grzech pierworodny, że nie była już właściwie wolna, lecz niewolnikiem. Sobór Trydencki wziął sprawy w swoje ręce, potępiając fakt, że wolna wola (czyli zdolność wyboru) została wygaszona przez grzech pierworodny.
W drugiej połowie XVI wieku analiza wolności stała się głównym tematem dyskusji teoretycznej. Po Michale Bayo wybuchł kryzys auxiliis, a w konsekwencji w połowie XVII wieku wybuchła jansenistyczna binarność "wolny w konieczności" i "wolny w przymusie", przesadnie utożsamiająca bezwarunkowo wolność z wolą.

Tak więc, zgodnie z prawem wahadła, w obliczu ciągłej negacji, a przynajmniej ablacji wolności, reakcja nie mogła być inna niż absolutyzacja wolności. Ewolucja idei była o krok od uznania wolności za niezależny fakultet, a już nie za wewnętrzny i celowy moment woli; albo, innymi słowy, była o krok od uznania, że każda skłonność woli jest z konieczności wolna, bez żadnej deliberacji czy wyboru.

Na murach Sorbony i podczas wydarzeń '68 można było przeczytać graffito, zaczerpnięte z Markiza de Sade (†1814), które brzmiało: "La liberté est le crime qui contient tous les crimes; c'est notre arme absolue!" ("Wolność jest zbrodnią, która zawiera wszystkie zbrodnie: jest naszą absolutną bronią!"). Druga część graffito przenosi nas bezpośrednio do Friedricha Nietzschego (†1900), który uważał wolność za absolutną broń do całkowitej emancypacji. Niemiecki filozof rozumie, że normy społeczne, choćby najbardziej sprawiedliwe, są zawsze przeszkodą dla wolności. Poddanie się regułom umniejsza nas, zniewala, czyni nas miernymi. Tylko duchy wyższe i arystokratyczne mogą wyemancypować się z tych ograniczających kręgów za pomocą nieograniczonej wolności.

b) Autonomia sumienia moralnego

Według neokantysty Wilhelma Diltheya (†1911) "fakt sumienia" przesądził o powstaniu nowoczesności. Jeśli kiedyś ocena moralna była uważana za prawo, którego sam sobie nie nadałem, "wpisane w moje serce" według św. Pawła, czyli za sukcesję od zewnątrz do wewnątrz, to od nowożytności proces ten został odwrócony, od wewnątrz do zewnątrz, w poszukiwaniu pewników. Metodyczne sformułowanie tej drogi odpowiadało Kartezjuszowi. W dziedzinie religijnej za metodyczne sformułowanie odpowiadała reformacja.

Rzeczywiście, prymat "faktu sumienia" jako katalizatora zmian religijnych w XVI wieku można prześledzić już w komentarzu Lutra do Pawłowego listu do Rzymian we fragmencie dotyczącym sumienia moralnego (Rz 2,15-16). Komentując tę perykopę, Luter rozumie, że Bóg nie może zmienić wyroku naszego sumienia, a jedynie go potwierdzić (WA 56, 203-204). W ten sposób, i wyolbrzymiając roszczenia Reformatora, wskazuje na absolutny priorytet samokontroli. Stwierdza się nieprzekraczalną dysjunkcję między heterosądem a samosądem, z przewagą tego ostatniego. Nie jestem osądzany. Sam się osądzam. To ja ostatecznie decyduję o dobroci lub złości własnych czynów i sankcji, na jaką zasługują.

c) Krytyczna granica rozumu historycznego

Trzecia współrzędna przestrzeni teologicznej '68 ma swoje korzenie w trzech kantowskich krytykach (czystego rozumu, rozumu praktycznego i sądu), a przede wszystkim w krytyce rozumu historycznego Friedricha Schleiermachera (†1834). Kiedy Immanuel Kant (†1804) pozostawił Boga, duszę i wszechświat poza zakresem wiedzy metafizycznej, otworzył drzwi do agnostycyzmu teologicznego, psychologicznego i kosmologicznego. Ponieważ metafizyka zawiodła w swojej najwyższej próbie, teologia została pozostawiona na łasce uczuć i emocji. Wraz z krytyką Schleiermachera również fakty historyczne oderwały się od ludzkiego ducha. Koło hermeneutyczne zamknęło drogę do początków Kościoła i do istotnej ciągłości między wczoraj a dziś, a także otworzyło niemożliwą do pokonania przepaść między Jezusem historycznym a Chrystusem wiary.

d) Freudowsko-marksistowski

Trzeba też odwołać się do Zygmunta Freuda (†1939), który odkrył te strefy nieokreśloności wolności, huśtające się między snem a rzeczywistością, świadomością a podświadomością. Freudowska terapia wyładowań psychicznych i "odkrycie" zamaskowanego i stłumionego impulsu seksualnego przyczyniły się do freudowsko-marksistowskich sformułowań Herberta Marcuse (†1979) i innych przedstawicieli Szkoły Frankfurckiej.

Marcuse zwrócił uwagę, że wszystkie fakty historyczne są ograniczeniami, które pociągają za sobą negację. Konieczne jest uwolnienie się od takich faktów. W pewnym sensie represja seksualna, na którą wskazywał Freud, jest zbieżna z represją społeczną, którą wykrywamy historycznie. Klasy represjonowane nie są jednak świadome tego, że są wyzyskiwane i dlatego nie mogą reagować. W związku z tym musi pojawić się świadomość rewolucyjna w grupach mniejszościowych poza systemem, nie wyzyskiwanych obiektywnie, które rozumieją, że tolerancja jest represyjna i buntują się przeciwko niej.

e) Marksizm z ludzką twarzą

Pozostaje jeszcze wspomnieć o jednym ostatnim inspiratorze '68: komuniście Antonio Gramscim (†1937), który opracował doktrynę "hegemonii" drogą kulturową. Jeśli klasa społeczna dąży do hegemonii, musi narzucić własną koncepcję świata i zdobyć intelektualistów. Jeśli ta grupa nie odnosi sukcesu, pojawia się inny blok, który wypiera dominujący, za pomocą zjawiska rewolucyjnego. Dialektyka historyczna przebiega więc pomiędzy dominacją klasy hegemonicznej, która nie jest w stanie narzucić swojego projektu, a pojawieniem się klasy subalternu, która staje się dominująca poprzez realizację bardziej satysfakcjonującego projektu alternatywnego. W każdym razie zdobycie władzy politycznej wymaga wcześniejszego zdobycia hegemonii kulturowej.

Teologia w latach 60.

Pokolenie teologiczne lat 60. cierpiało z powodu wspomnianych wpływów, które kwestionowały podstawowe aspekty tradycji chrześcijańskiej. Jak w każdej debacie, wszystkiego było po trochu, choć ze względu na swoją notoryczność i medialność, mniej szczęśliwe syntezy cieszyły się większym zainteresowaniem niż te, które zakończyły się sukcesem.

Świadectwem tych burzliwych i złożonych lat pozostają trzy daleko idące kontrowersje: odpowiedź na encyklikę Humanæ vitæ; kontrowersja dotycząca eschatologicznego charakteru (lub nie) "królestwa Bożego"; oraz diatryba na temat "śmierci Boga".

(a) Encyklika Humanæ vitæ i jej odpowiedź

15 lutego 1960 r. Food and Drug Administration (FDA) zatwierdziła stosowanie Enovidu jako środka antykoncepcyjnego w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej i od tego czasu jego stosowanie rozpowszechniło się na całym świecie, budząc wiele pytań w teologii moralnej. Jan XXIII powołał "Komisję do badania ludności, rodziny i narodzin", którą potwierdził i rozszerzył Paweł VI. Wnioski tej komisji pojawiły się w formie dokumentu (Documentum syntheticum de moralitate regulationis nativitatum). Ponieważ nie wszyscy członkowie komisji zgodzili się z tą opinią, tekst stał się znany jako "raport większości", w przeciwieństwie do "raportu mniejszości", czyli tych, którzy nie zgadzali się z autoryzacją Pigułki.

Główny argument sprawozdania większości opierał się na "zasadzie całości", zgodnie z którą każde działanie moralne musi być oceniane w ramach całości życia danej osoby. Jeśli dana osoba w normalnych warunkach przestrzega podstawowych zasad moralnych życia chrześcijańskiego, to nawet jeśli w pojedynczych aktach nie zachowuje się zgodnie z tymi podstawowymi zasadami, nie można uznać takich aktów za niemoralne lub grzeszne, ponieważ nie zmieniają one dokonanego podstawowego wyboru. Każdy człowiek może skonstruować swoją własną drogę życiową, według woli, zgodnie z autonomicznym osądem swojego sumienia moralnego oraz w pełnej i absolutnej wolności. Tak sformułowana "zasada totalności" była (i jest) obca tradycji Kościoła, ponieważ zapomina, że głównym źródłem moralności jest samo dzieło. Należy utrzymywać, zawsze i w każdym przypadku, że istnieje miejsce dla dzieł wewnętrznie złych, niezależnie od intencji podmiotu i okoliczności.

Dlatego na podstawie raportu mniejszości Paweł VI promulgował encyklikę Humanæ vitæ 25 lipca 1968 roku. Encyklika ustanowiła dwie zasady, jedną o charakterze ogólnym, a drugą odnoszącą się do omawianego tematu: (1) że autentyczna interpretacja prawa naturalnego należy do magisterium Kościoła oraz (2) że w życiu małżeńskim zjednoczenie małżonków i otwartość na prokreację są nierozerwalne.

Po dwudziestu latach Humanæ vitæ¸ i po spektakularnej "odpowiedzi", w której wyróżniali się Bernhard Häring (†1998) i Charles Curran, pojawiła się ważna instrukcja Donum vitæ (1987) o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i godności prokreacji. Wierni chrześcijańscy czekali jednak na bardziej wszechstronną i dalekosiężną refleksję magisterialną. Przyszło to ostatecznie w formie encykliki, opublikowanej 6 sierpnia 1993 r. pod tytułem Veritatis splendor. Dokument ten nakreśla zasadniczą treść Objawienia o postępowaniu moralnym i stał się podstawowym punktem odniesienia dla katolickich moralistów.

b) Od teologii nadziei do teologii wyzwolenia

Pytanie postawione przez teologię wyzwolenia (jak zadanie doczesne wpływa na nadejście królestwa Bożego) było już dyskutowane w Europie od XVII wieku, zwłaszcza w kręgach późno luterańskich. Jej współczesną wersję zawdzięczamy kalwińskiemu teologowi Jürgenowi Moltmannowi, w wydanej w 1964 roku książce Teologia nadziei. Rzeczą własną Moltmanna było wyartykułowanie teologii eschatologicznej jako eschatologii historycznej. Innymi słowy: zaproponować sekularyzującą wizję "królestwa Bożego", tak aby królestwo Boże było "humanizacją stosunków międzyludzkich i warunków życia człowieka; demokratyzacją polityki; uspołecznieniem gospodarki; naturalizacją kultury; ukierunkowaniem Kościoła na królestwo Boże".

Ta prezentacja królestwa kontrastuje z tą, którą zaproponował Paweł VI w 1968 roku w swoim wspaniałym Credo Ludu Bożego: "Podobnie wyznajemy, że królestwo Boże, które miało swój początek tu na ziemi w Kościele Chrystusowym, nie jest z tego świata, którego postać przemija, i [wyznajemy] również, że jego wzrost nie może być oceniany jako tożsamy z postępem kultury i ludzkości ani nauk czy sztuk technicznych, lecz polega na coraz głębszym poznawaniu niezgłębionych bogactw Chrystusa, [...] oraz na coraz obfitszym rozprzestrzenianiu się łaski i świętości wśród ludzi."

Nie ulega wątpliwości, że Moltmann i Metz wpłynęli na teologię wyzwolenia. Jednak teologia wyzwolenia nie zyskała jeszcze w 1968 r. takiej sławy, jaką osiągnęła po 1971 r. I trzeba też zauważyć, wbrew temu, co się pisze, że Konferencji Generalnej w Medellin w 1968 roku obce są początki teologii wyzwolenia. Jej tematem była raczej recepcja w Ameryce Łacińskiej konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes Soboru Watykańskiego II, w kontekście kryzysu apostolstwa hierarchicznego i upolitycznienia chrześcijańskich ruchów oddolnych oraz w kontekście dialektyki rozwoju-zależności.

c) Teologia śmierci Boga

I tak dochodzimy do trzeciego krytycznego etapu teologii, w latach 60. W 1963 roku w Anglii ukazała się książka Honest to God, podpisana przez anglikańskiego biskupa Johna A. T. Robinsona, która wywarła ogromny wpływ.

Honest to God było wynikiem połączenia trzech nurtów, lub, jak kto woli, punktem dojścia trzech linii protestanckich: Rudolf Bultmann (†1976), ze swoją znaną demitologizacją Nowego Testamentu i radykalizacją rozziewu między Jezusem historycznym a Chrystusem wiary; Dietrich Bonhoeffer (†1945), który opracował najbardziej skrajną prezentację chrześcijaństwa, tj. chrześcijaństwo a-religijne (tylko Chrystus i ja, i nic więcej); oraz Paul Tillich (†1965), który spopularyzował swoją koncepcję religii jako wymiaru antropologicznego, który jest wszystkim, a na dole nie jest niczym zdeterminowany (wiara bez Boga). Z takich przesłanek Robinson wyruszył na reinterpretację wiary, aby uczynić ją dostępną dla współczesnego człowieka. Jego teologia stawiała problem "jak mówić o Bogu" w zsekularyzowanym kontekście, a rezultat nie był wcale zadowalający.

W tamtych latach również w Europie dyskutowano o kategorii "świat", a "teologia polityczna" stawiała pierwsze kroki. Ten nurt, któremu przewodził katolicki teolog Johann Baptist Metz, również dążył do przedstawienia wiary zgodnie z ówczesnym horyzontem kulturowym. Dla Metza "świat" był historycznym stawaniem się. Według Metza, kiedy Słowo Wcielone przyjmuje świat, Bóg akceptuje, że stworzenie jest przefiltrowane przez dzieło człowieka. Tak więc, kiedy kontemplujemy świat, nie widzimy vestigia Dei, ale raczej vestigia hominis, a krótko mówiąc, nie świat projektowany przez Boga, ale przekształcony przez człowieka, za którym bije sam człowiek.

W obu przypadkach mamy do czynienia z zauważalnym deficytem racjonalności metafizycznej. Cień Kanta jest bardzo długi. Zarówno Metz, jak i Moltmann ulegają rzekomej niemożności przekroczenia przez rozum poziomu fenomenologicznego i wejścia w rzeczownik. Postulują oni, bez dalszych ceregieli, że rozum nie może nic powiedzieć o Bogu i nadprzyrodzoności. Problemem jest dla nich to, jak mówić o Bogu światu, który rzekomo nie rozumie już, czym jest Bóg.

Choć trzy opisane wyżej kontrowersje nie miały bezpośredniego wpływu na rozwój Vaticanum II, to jednak na tyle poraziły atmosferę teologiczną i eklezjalną, że negatywnie uwarunkowały recepcję wielkiego soborowego zgromadzenia. Ale to już inna sprawa, która wymagałaby szczególnego, długiego i szczegółowego potraktowania.

Więcej
PodpisyJosé Rico Pavés

Nauczanie papieskie: Na większą chwałę Boga

Głównym dokumentem miesiąca kwietnia była adhortacja apostolska Gaudete et Exsultate, za pomocą której papież chce przypomnieć o wezwaniu do świętości, jakie Pan kieruje do każdego z nas.

25 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

Miesiąc kwiecień, jako wczesny owoc Wielkanocy, przyniósł nam publikację Adhortacji Apostolskiej Gaudete et Exsultate, o powołaniu do świętości w dzisiejszym świecie. Dzięki niej papież Franciszek chce, abyśmy "cały Kościół poświęca się krzewieniu pragnienia świętości". Dokument ten nie ma być traktatem o świętości, ale ma na celu "powtórzyć na nowo wezwanie do świętości, starając się wcielić je w dzisiejszy kontekst, z jego ryzykiem, wyzwaniami i możliwościami". Nowa Adhortacja pozostaje w ciągłości z wcześniejszym nauczaniem, zwłaszcza z Adhortacją Evangelii Gaudium. Jeśli w tym ostatnim papież ujawnił to, co chciał, aby było wewnętrzną nicią jego pontyfikatu, to teraz ujawnia się najgłębsza orientacja jego działań. W pobliżu końca Evangelii gaudium czytamy: "Zjednoczeni z Jezusem szukamy tego, czego On szuka, kochamy to, co On kocha. Ostatecznie tym, czego szukamy, jest chwała Ojca." (n. 267). Teraz, w zakończeniu Gaudete et Exsultate, pojawia się ponownie ta sama motywacja: "..." (n. 267).Prośmy Ducha Świętego, aby zaszczepił w nas intensywne pragnienie bycia świętymi dla większej chwały Bożej i zachęcajmy się wzajemnie w tym dążeniu.o" (n. 177). Gdy zauważymy tę wewnętrzną motywację w gestach i słowach Papieża, łatwo dostrzeżemy, jako nić przewodnią jego nauczania, pragnienie, by wezwanie do świętości wybrzmiało z mocą w chwili obecnej, wskazując na zagrożenia i szanse.

Uczniowie Zmartwychwstałego Pana

Okres wielkanocny pomaga nam na nowo odkryć naszą tożsamość jako uczniów Zmartwychwstałego Pana. Medytacje przed odmówieniem Regina Coeli i przepowiadanie liturgiczne ostatnich tygodni podkreślają cechy tej tożsamości. Podobnie jak w poranek pierwszej niedzieli w historii, również my musimy pozwolić się zaskoczyć głoszeniem zmartwychwstania i musimy spieszyć się z dzieleniem się tym głoszeniem. Podobnie jak apostoł Tomasz, jesteśmy wezwani do przezwyciężenia niewiary i przejścia od widzenia do wierzenia. Zmartwychwstałego Jezusa możemy "zobaczyć" poprzez Jego rany, bo aby uwierzyć "...musimy zobaczyć zmartwychwstanie Jezusa".musimy zobaczyć Jezusa dotykającego swojej miłości". W okresie wielkanocnym prosimy o łaskę rozpoznania naszego Boga, znalezienia naszej radości w Jego przebaczeniu, znalezienia naszej nadziei w Jego miłosierdziu. Odpowiedź na wszystkie ludzkie pytania znajduje się w objawieniu siebie przez Jezusa Chrystusa: "...".Jestem Dobrym Pasterzem, który oddaje swoje życie za swoje owce.".

Misjonarze Miłosierdzia, nowi księża i benedyktyni

Franciszek po raz kolejny spotkał się z "misjonarze miłosierdzia"odnowić misję, którą otrzymali od roku jubileuszowego. Przypomniał, że ich posługa jest podwójna: "Mamy podwójną misję".w służbie ludziom, aby mogli odrodzić się z góry i w służbie wspólnocie, aby z radością i spójnością żyli przykazaniem miłości.".

Do nowych kapłanów, wyświęconych w czwartą niedzielę Wielkanocy, Franciszek zwrócił się z prośbą, by zawsze mieli przed oczami przykład Chrystusa Dobrego Pasterza, który nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć, szukać i zbawiać tych, którzy się zagubili.

Z okazji 125-lecia Konfederacji Benedyktyńskiej Papież życzył, aby ten rok jubileuszowy stał się dla całej rodziny benedyktyńskiej sprzyjającą okazją do refleksji nad poszukiwaniem Boga i Jego mądrości oraz do skuteczniejszego przekazywania jej odwiecznego bogactwa przyszłym pokoleniom.

Wizyty duszpasterskie

Odwiedzając rzymską parafię św. Pawła od Krzyża, papież wezwał wiernych do tworzenia radosnej wspólnoty, z radością płynącą z "...radości, która rodzi się z Ducha Świętego".dotknięcie Jezusa zmartwychwstałego"poprzez modlitwę, sakramenty, przebaczenie, które odmładza, spotkanie z chorymi, z więźniami, z dziećmi i starcami, z potrzebującymi. Tonino Bello, którego świadectwo świętości skłoniło Franciszka do odwiedzenia miasteczek Alessano (Lecce) i Molfetta (Bari), gdzie pełnił posługę duszpasterską.

Katecheza o chrzcie świętym

Zakończywszy cykl katechez poświęconych komentowaniu celebracji Mszy Świętej, Papież rozpoczął nowy, skupiający się na chrzcie. Podobnie jak w poprzednim, Franciszek proponuje komentarz mistagogiczny do każdego z elementów składających się na obrzęd celebracji chrztu. Nalegał więc na chrzest niemowląt i wyjaśniał poszczególne elementy obrzędu: dialog z rodzicami i chrzestnymi, wybór imienia, złożenie podpisu itp. "Chrzest nie jest magiczną formułą, ale darem Ducha Świętego, który uzdalnia przyjmującego do walki z duchem zła.".

Troski duszpasterskie

W ostatnim miesiącu Papież wyraził głębokie zaniepokojenie sytuacją na świecie: konflikty w Syrii i innych regionach świata, powstania w Nikaragui, spotkanie przywódców obu Korei. Ale ten sam niepokój budziły wyniki dochodzeń w sprawie przypadków nadużyć i tuszowania, które wstrząsają Kościołem w Chile, czy dramatyczny wynik śmierci brytyjskiego dziecka Alfiego Evansa. Papież nie jest nieświadomy tak wielu bolesnych sytuacji we współczesnym świecie i pragnie rzucić na nie pełne nadziei światło Chrystusa Zmartwychwstałego. Jezus Chrystus, Dobry Pasterz, ma moc uzdrawiania ran ludzkości, ponieważ zna swoje owce i oddaje za nie życie.

Zawsze patrząc na Maryję

Przywołując w okresie wielkanocnym Maryję z tytułem Królowa Nieba, z nadzieją patrzymy na nasz świat. Świętowanie triumfu Chrystusa nad grzechem i śmiercią przypomina nam ponownie, że jesteśmy powołani do świętego życia.

AutorJosé Rico Pavés

Kino

Kino: Cud

Omnes-21 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Chbosky osiąga płynną jazdę, z niespodziankami, metaforami życia w klasie naukowej, humorem i głębią, na którą pozwalają naturalne napięcia fabuły. Film spodoba się tym, którzy nie odwrócili kartki z dzieciństwa i nie przedłożyli dobroci nad zracjonalizowaną sprawiedliwość.

Tekst -José María Garrido

Tytuł: Cud
Reżyser: Stephen Chbosky
Scenariusz: Steve Conrad, Jack Thorne
Stany Zjednoczone, 2017 r.

Pięć lat temu Stephen Chbosky w filmie The Perks of Being an Outcast zmierzył się z pewnymi mrocznymi kwestiami dotyczącymi dorastania i przyjaźni. Teraz zwraca kamerę na trudności z akceptacją, swoją i innych, chłopca ze zdeformowaną twarzą, który rozpoczyna naukę w szkole.

Auggie (Jacob Trembley) ma wszystko oprócz godnej podziwu twarzy. Jego mała rodzina, z ojcem włącznie, grawituje wokół niego. Jego odważna matka (Julia Roberts rządzi) uczyła go w domu do dziesiątego roku życia. Chłopiec jest pogodny i radosny, choć wciąż waha się w ambiwalencji bycia astronautą i ukrywania twarzy: lubi nosić kosmiczny hełm. Kiedy nadchodzi czas, by poszedł do szkoły średniej, rodzice decydują się wysłać go do szkoły z odsłoniętą twarzą.

Scenariusz jest sprawnie przeprowadzoną adaptacją młodzieżowej książki La lección de August, autorstwa Raquel Jaramillo Palacio. W ciągu roku szkolnego wiele się dzieje: klasy, hasła dnia, przerwa, stołówka, ukradkowe spojrzenia, bezwiedne przyjaźnie, Halloween, Boże Narodzenie, kłamstwa w dobrych intencjach, pojednanie... Niektórym widzom trudno się przyzwyczaić do dziecka jako głównego narratora, a tym bardziej do dubbingu. Wiarygodność tej historii zwiększają jednak znakomite kreacje aktorów oraz to, że film - w ślad za powieścią - opowiada tamte miesiące także z punktu widzenia innych postaci.

Chbosky osiąga płynną jazdę, z niespodziankami, metaforami życia w klasie naukowej, humorem i głębią, na którą pozwalają naturalne napięcia fabuły. Film spodoba się tym, którzy nie odwrócili kartki z dzieciństwa i nie przedłożyli dobroci nad zracjonalizowaną sprawiedliwość.

Dla tych, którzy mają ochotę na kolejną edukacyjną opowieść, z niższym budżetem i w wyciszonym tonie, jest La vida y nada más, autorstwa Hiszpana Antonio Méndeza. Są antypodami cudu: biedna, niezorganizowana czarna rodzina, pracowita, pyskata matka, dwójka dzieci pod jej opieką, bo ojciec siedzi w więzieniu, a ona próbuje poprowadzić nastoletniego syna, który flirtuje z przestępczością w poszukiwaniu swojej pełnej tożsamości, czyli ojcowskiej więzi... Niemal teatralny, bez muzyki, pocięty fades to black i jego ciszami, nakręcony po angielsku. Również w tym filmie bohaterowie uczą się patrzeć z większym zrozumieniem na tych, którzy są im najbliżsi.

Doświadczenia

Life Teen: współczesne duszpasterstwo młodzieży

Omnes-18 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 5 minuty

Life Teen to metodologia katechetyczna ze Stanów Zjednoczonych, która zaczyna być wdrażana w niektórych parafiach w naszym kraju. Od Barcelony, gdzie grupy rozpoczęły działalność, coraz więcej diecezji wykazuje zainteresowanie zastosowaniem tej metody.

Tekst - Laura Atas, Parroquia san Cosme y san Damián, Burgos

Na początku roku szkolnego stanęliśmy przed rosnącą grupą nastolatków, którzy co dwa tygodnie spotykali się w parafii. Wieczory te były organizowane w strukturze FOrmacji, Modlitwy i Eucharystii (FORCE), w atmosferze, w której dzieci mogły nawiązać przyjaźnie i kontynuować swoją formację chrześcijańską po bierzmowaniu, czyli w czasie, kiedy wiele z nich porzuca prawie wszystkie kontakty z Kościołem i swoją parafią. Czuliśmy jednak, że brakuje nam ciągłości, która nie zależałaby wyłącznie od naszej wyobraźni, uruchamianej co dwa tygodnie, w celu przygotowania spotkań.

Sposób na ożywienie parafii

Wobec ich zwiększonego zainteresowania (sami prosili o cotygodniowe spotkania), czuliśmy potrzebę poszukiwania propozycji, która pomogłaby nam uformować ich w sposób pełny i spójny jako chrześcijan.

Jednocześnie chcieliśmy, aby ta grupa była w komunii z parafią, będąc jej punktem odniesienia i wzbogacając życie parafii. Chcieliśmy móc poświęcić nasz czas i wysiłki tym młodym ludziom, którzy często nie mają wystarczająco stabilnych i atrakcyjnych odniesień w Kościele. W tym procesie poszukiwania wyszliśmy z propozycją Life Teen. Jego celem jest zbliżenie młodych ludzi do Chrystusa poprzez dwie osie: dynamiczną katechezę i spotkanie z Jezusem w Eucharystii. Tak się złożyło, że w tym czasie zorganizowano spotkanie w Madrycie. Wróciliśmy pełni entuzjazmu, znalazłszy metodę, dzięki której mogliśmy katechizować naszych młodych ludzi w sposób im bliski, z odpowiedzią dostosowaną do ich sposobu bycia. Mając Jezusa w centrum naszych sesji, zaczęliśmy układać te atrakcyjne katechezy, teraz cotygodniowe. Pierwszym wyzwaniem było znalezienie zespołu, który wspierałby księdza prowadzącego sesje. Grupa ta powstawała stopniowo, aż dziś stała się grupą osób zaangażowanych w wychowanie i towarzyszenie dzieciom, dla których praca poświęcona przygotowaniu i opracowaniu sesji stała się satysfakcjonującą okazją do zrozumienia i przekazania Chrystusa. Tworzy nas pięciu młodych ludzi i dwie siostry zakonne, które wraz z wikariuszem parafii z wielkim przejęciem przygotowują spotkania.

Nowy rok szkolny rozpoczęliśmy pełni nadziei i sił, nie wiedząc dokładnie, dokąd zaprowadzi nas ta nowa przygoda. Odpowiedź młodzieży była niemal natychmiastowa. W ciągu kilku tygodni, z pomocą samych uczestników, w każdy piątkowy wieczór do salek parafialnych przychodzi średnio ponad 30 młodych ludzi, co daje łącznie 50 młodych osób. To właśnie ich entuzjazm i chęć uczestniczenia w każdej sesji oraz w doświadczeniach, które towarzyszą trasie, takich jak wolontariat, wycieczki czy obozy, zachęca nas do kontynuowania tej cennej podróży ewangelizacyjnej.

Scenografie, muzyka i przestrzenie do rozmowy

Aby zrozumieć, czym jest Life Teen, weźmy przykład jednej z sesji, którą przeprowadziliśmy. Pierwszą rzeczą jest jasne określenie celu naszego szkolenia i ustalenie elastycznego czasu, aby rozwinąć różne działania z porządkiem, wyobraźnią i udziałem wszystkich.
W styczniu ubiegłego roku przyszła kolej na rozmowę o cudach Jezusa, podkreślając, że wielkim cudem jest zmartwychwstanie i jego konsekwencja na ziemi, czyli Eucharystia. Zespół miał przygotowaną górę, w której "wydobyto" Grób Pański z usuniętą skałą, wszystko przygotowane w pół godziny z brązowego papieru ciągłego i pozostawiając go ukrytego za dużymi przesuwanymi drzwiami. Kiedy młodzi ludzie przybyli, powitaliśmy ich z naszymi zwykłymi uśmiechami i radością, dzieląc się niektórymi rzeczami, które przynieśli na obiad, przy takiej muzyce ambientowej, jaką lubią. Następnie zawsze przygotowywaliśmy działanie; w tym przypadku musieli odkryć jakiś dowód, określić prawdziwe i fałszywe stwierdzenia, w grze zespołowej. Po odkryciu naszej góry rozpoczęło się piętnaście minut na temat rzeczywistości cudów Jezusa i Jego wielkiego cudu w zmartwychwstaniu.

Kolejne dwadzieścia minut upłynęło na dzieleniu się w grupach, według wieku, cudami, których byli świadkami w swoim życiu. Następnie wróciliśmy przed górę i weszliśmy w adorację, przynosząc Najświętszy Sakrament i umieszczając go w grobie, ukazując związek zmartwychwstania z Eucharystią. Tam, dzięki pieśniom, mogli pisać do Jezusa, dziękując Mu za dokonane cuda i powierzając Mu cuda, które mieli nadzieję otrzymać w przyszłości. O godzinie jedenastej wieczorem zakończyliśmy obrady. Dla nas adoracja stała się bez wątpienia najbardziej oczekiwanym momentem całego tygodnia.

Obiecujące wyniki

Po tych sześciu miesiącach pracy, oto efekt. Z parafii, w której po bierzmowaniu prawie nie było młodzieży, trafiliśmy na grupę ponad czterdziestu młodych ludzi w wieku od 14 do 20 lat, w tym monitorów i osób towarzyszących, entuzjastycznie nastawionych do swojej wiary. Kilkoro z nich, dzieląc się swoim doświadczeniem, po czasie oddalenia od wiary, poważnych wątpliwości co do Kościoła, a nawet porzucenia praktyk religijnych, teraz mówi, że spotkało Jezusa i cieszy się, że z mocą odkryło Go na nowo. Sami młodzi ludzie biorą się za przyprowadzanie swoich znajomych ze szkoły, uczelni czy osiedla. Czują się misjonarzami, którzy w porę i nie w porę upierają się przy swojej propozycji "przyjdź i spróbuj". Są przekonani, że takich osób, które mogłyby skorzystać z życia chrześcijańskiego, mogłoby być znacznie więcej, a nawet starsi już marzą, że za kilka lat moglibyśmy wysyłać katechetów do innych parafii, które wyrażą taką chęć, aby pomnożyć tę inicjatywę w innych częściach miasta.

Obecnie mamy sesję w piątki o dziewiątej wieczorem, która kończy się (w teorii) o jedenastej. Natarczywość starszych członków grupy spowodowała konieczność przedłużenia spotkania, aby móc dalej dzielić się swoimi problemami. Dzięki temu ci, którzy ukończyli szesnaście lat, mogą zostać prawie do pierwszej w nocy, zajmując się innym interesującym ich tematem i w towarzystwie księdza, w sesji, którą nazywają LifeTeen2.

Co tydzień wysyłamy rodzicom whatsapp, aby mogli wiedzieć, o czym ich dzieci rozmawiały na sesji. Rodziny są głęboko wdzięczne, że ich dzieci coraz lepiej czują się w parafii. Stwierdzają, że kilkoro dzieci zaczęło pełnić funkcję asystentów katechetycznych, dołączyło do chóru podczas Mszy św. katechetycznej lub współpracuje jako monitory w zabawach organizowanych, od tego roku, na zakończenie celebracji Eucharystii.

Zainteresowanie inicjatywą wykazali już rodzice dzieci bierzmowanych. Przed końcem roku szkolnego wprowadzimy ten format w wersji skierowanej do I i II klasy gimnazjum, w piątki o wpół do siódmej wieczorem. W ten sposób poznają, w jaki sposób mogą nadal czuć się jak w domu, gdy przyjdą do parafii, po zakończeniu formacji inicjacji chrześcijańskiej. Ta grupa Life Teen będzie miała również grupę liderów.

Jako projekt chcemy pogłębić osobiste towarzyszenie każdemu uczestnikowi. Widzimy siebie z siłą, by w najbliższym czasie spróbować dotrzeć do stu procent osób, które przychodzą do Life Teen.

Pragnienie tych młodych ludzi jest tak wielkie, że zawsze jesteśmy na etapie poszukiwania wystarczającej ilości pożywienia. Dlatego podczas kursu mogliśmy wziąć udział w doświadczeniu wolontariatu w centrum społeczno-zdrowotnym Sióstr Szpitalnych w Palencii lub w europejskim spotkaniu liderów Life Teen w Montserrat. Te doświadczenia, jak również te, które mamy nadzieję przeprowadzić w okresie wielkanocnym i letnim, są również sposobem odpowiedzi na ich rosnące obawy. O tych obawach świadczy fakt, że wśród niektórych młodych ludzi pojawiają się już nawet pytania o powołanie. Nie jest wcale dziwne, że niektórzy z nich publicznie wyrażają swoją otwartość na powołania o szczególnej konsekracji.

Mając parafię jako miejsce odniesienia, ci młodzi ludzie zbliżają się do Jezusa Chrystusa, odkrywają, co naprawdę znaczy być Jego uczniami i jak nieść radość życia z Nim ludziom wokół siebie.

Dossier

Zaangażowany

Omnes-17 czerwca 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Słowo "zobowiązanie" oznacza z jednej strony więź lub krawat i wzywa do wierności. Ale są też "sytuacje kompromisowe", które wymagają rozwagi. Nasze czasy wymagają dużej lojalności, co wzmacnia "dobre" zaangażowanie.

Manuel Blanco - Proboszcz parafii Santa María de Portor. Delegat ds. mediów Archidiecezji Santiago de Compostela.

Termin "zaangażowany" odnosi się głównie do dwóch znaczeń, które mogłyby znaleźć się na tej samej monecie jako jej dwie strony. Z jednej strony, zrewidowane "zobowiązanie" polega na tej niemal "przerażającej" - bo przerażającej - idei bycia związanym lub przywiązanym do czegoś.

W przypadku chrześcijan - z czystej miłości. Kiedy ksiądz się zobowiązuje, wprowadza w życie swoje moce (po zdrowym rozumowaniu implikuje do maksimum swoją wolę miłości z wyłącznym oddaniem). Rozpoczyna drogę służby i wierności Bogu i jego sprawie zbawienia. Zaciąga się zobowiązania; na szali stawia się słowo i honor; szuka się spełnienia itd. A "mczuć, że to"zdrowy. Proboszcz pewnej wioski określił swoje zaangażowanie jako ofiarę całego swojego życia. Do Boga w pierwszej kolejności. A stamtąd także jako utożsamienie z Chrystusem w życiu dla innych. "Oznacza to, że muszę się dużo modlić do Pana." (powiedział), "stanąć przy potrzebach osób starszych, dzieci, młodzieży, małżeństw itp..". Matki i babki, profesjonalistki od zaangażowania, po wejściu w starość rozumują w następujący sposób: "Nie chcę się męczyć"; "Daję ci dużo pracy". Ci, którzy mają radość opiekować się nimi, wiedzą, że to przyjemność, nawet jeśli oznacza to wiele wysiłku. Jezus też nie chce przeszkadzać, ale wie, że dorastamy do tych obowiązków.

"Kompromitacja" nabiera innego znaczenia: wtrącać się w coś złego, trudnego, niebezpiecznego, delikatnego. Skompromitowane sytuacje" są jak kwiaty mięsożernej rośliny: w jednej chwili zmieniają się w pożerającą paszczę. Na przykład: czy ksiądz, jak każdy inny parafianin, powinien pracować nad wykonaniem szopki do 3.00 w nocy, czy iść spać?

Roztropność zawsze zalecała małżeństwom, by dbały o swoją miłość. Podczas przygotowania do tego sakramentu opowiedziano paradygmatyczny przypadek: żonaty mężczyzna odbiera samochodem zamężną kobietę, aby pojechać do pracy. Problem pary w domu kobiety; rozładowanie uczuć podczas podróży. Zrozumienie z jego strony, bardzo miłe. Rozbite małżeństwa w obu przypadkach. Proboszcz jest narażony na sytuacje, w których jego serce może być wstrząśnięte jak serce każdego innego małżeństwa. Do jego drzwi pukają też kryzysy, a grzechy śmiertelne zagnieżdżają się w nim jak w innych. "Jestem dziś wolna, Don Fulano, idę sama do twojego domu, a ty zapraszasz mnie na kawę."Może nie, ale pater może być skompromitowany.

Krótka historia dobrego kompromisu: Podczas podróży do Rzymu, kilku kolegów księży i kilka osób świeckich jechało taksówką na lotnisko. Wracali do swojego kraju. Jeden ze świeckich zapomniał czegoś w kwaterze i postanowił wrócić; pozostali postanowili nie czekać, bo zbliżała się godzina lotu. Księża czekali, a człowiek nie wiedział jak im podziękować. Nie spóźnili się na samolot; byli zaangażowani; i żartowali zwycięsko: "Wrócę.nie wyszliśmy".

Początek XXI wieku wymaga dużej lojalności, cennego słowa dobrego zaangażowania. Logicznie rzecz biorąc, galicyjscy lordowie narkotykowi, jak każda inna mafia, będą cenić sobie niezachwiane wsparcie swoich współpracowników, ale nie w tym tkwi prawdziwa lojalność. Nie jesteśmy im też winni lojalności wobec naszych namiętności i nieszczęść, które domagają się od nas coraz wyższych danin, jeśli oddajemy im nędzny hołd w postaci oddania się w ich urzekające ramiona.
Nasza lojalność wobec Kościoła nie przeraża. Ona wyzwala. Oczywiście chętnie przyjmuje oddanie, które chcemy jej powierzyć. Tak jak otrzymała to od Syna Bożego. Różnica polega na tym, że Kościół inwestuje tę kapitulację w fundusze wyzwalające. Zstępuje do lochów i rozkuwa kajdany egoizmu; nakłada je jeden po drugim, aby człowiek mógł się wspinać, jako rodzina, ku niebu wolnych. W ten sposób inauguruje nowy łańcuch, łańcuch solidarności, w którym wspieramy się nawzajem i w którym wspierają nas także prawdziwe przyjaźnie.

Prawdziwe zaangażowanie nie obciąża: ono chroni. Ratuje świat przed "ego", które zajęło tron lub fotel. Odnajduje "pozbawionych głosu" i odrzuconych, by traktować ich jak braci i siostry. Kiedy mówi "tak" lub mówi "nie", oferuje bezpieczną przystań, w której można cementować wartości i prawdę.

Więcej
Ameryka Łacińska

Koki Ruiz, autor portretu Chiquitungi

Omnes-15 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Artysta Koki Ruiz pracuje nad portretem Chiquitungi, który zostanie wystawiony podczas jej beatyfikacji. Portret wykonany za pomocą różańców. Papież Franciszek przekazał różaniec, którego używał w Paragwaju.

Tekst - Federico Mernes, Asunción (Paragwaj)

Nazwisko Koki Ruiz i jego praca są związane z kulturowym ratowaniem pięknej tradycji religijnej Wielkiego Tygodnia w wiosce Tañarandy, w San Ignacio Misiones w Paragwaju. Ziemia ewangelizowana od czasów starożytnych przez jezuickich misjonarzy w ich niezwykłym doświadczeniu epoki kolonialnej w Ameryce Południowej.

Kreatywność i ciężka praca Koki Ruiza ze społecznością, w której mieszka, w głębi kraju Guaraní, uczyniła z tego regionu atrakcję turystyczną, gdzie co roku tysiące ludzi przybywa na pielgrzymki, aby zobaczyć przedstawienia męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Obecnie pracuje nad portretem poświęconym ChiquitungaMaría Felicia de Jesús Sacramentado, przyszła pierwsza paragwajska błogosławiona, która zostanie wystawiona obok ołtarza podczas uroczystości beatyfikacyjnej, która odbędzie się 23 czerwca na stadionie Cerro Porteño.

Koki Ruiz był autorem słynnego ołtarza, który wzbudził zachwyt pielgrzymów podczas wizyty papieża Franciszka w Paragwaju w lipcu 2015 roku. Ołtarz przygotowany przez Koki na mszę w tę niedzielę 12 lipca w Ñu Guasu (Campo Grande, w języku Guaraní) miał podstawę 40 metrów na około 20 metrów wysokości i był ozdobiony produktami rolnymi z kraju. Wykorzystano trzydzieści dwa tysiące kłosów kukurydzy, 200 tysięcy kokosów i 1000 dyń.

Wiadomości w kokosach

Ale dodatkowo wszyscy, którzy przyszli na kilka dni przed Mszą św. mieli okazję napisać wiadomości na kokosach znajdujących się na ołtarzu. Wiele z tych próśb dotyczyło beatyfikacji Chiquitungi, ukochanej siostry karmelitanki, której mózg jest nieprzekupny i do której wielu Paragwajczyków ma wielkie nabożeństwo. Artysta zaczyna od zwrócenia uwagi na to, że "Tañarandy zaczęło się jako twórcza sztuka w 1992 roku, a teraz to, czego szuka, to dotarcie do pobożności ludowej... Wcześniej dyskutowano o ideologiach, mieszano marksizm, teologię wyzwolenia z religią... Ksiądz powiedziałby: jeśli to czyni cię lepszym człowiekiem, to jest dla ciebie dobre. Ale dziś to, co chcą wyrazić, to religijność, czyli wiara dla samej wiary bez potrzeby refleksji. Zależy mi na tym, aby Tañarandy były przeżywane z duchowością i aby nie były kwestią turystyki... Pobożność ludowa jest przekazywana z rodziców na dzieci i wnuki i o to musimy dbać.".

W ten sposób poznał karmelitańską zakonnicę

Obecnie pracuje nad portretem Chiquitunga, który jest wykonany z różańców. "Mój pierwszy kontakt z Chiquitungą miała pewna pani, która była jej bardzo oddana. Kiedy robiłem ołtarz papieski, przyszła, by umieścić nazwiska na kokosach 20 000 osób, pisała i musieliśmy zamknąć, a ona wciąż pisała i prosiła o beatyfikację Chiquitungi; w końcu dała mi dwie książki Chiquitungi, które zachowałem.

Potem zadzwonili do mnie z Karmelitów z prośbą o zrobienie czegoś dla beatyfikacji, przypomniałam sobie te dwa momenty: panią, która pisała i zakonnicę, która chciała ucałować moją rękę. Przeczytałam książki i zrobiło to na mnie wrażenie, zakochałam się w Chiquitunga, wzniosłość tej miłości, stała mi się bardzo bliska. Czytałem jej dzienniki intymne i to poświęcenie, żeby zawsze modlić się za innych i czasami ten dialog z Bogiem "nadal go kocham, ale wszystko oddaję Tobie Boże", to jest poświęcenie, to jest przejście przez tę ludzką miłość i uczynienie jej bardziej wzniosłą dla Niego, dla Boga i tak właśnie zakochałem się w Chiquitunga.".

Za każdym różańcem kryje się historia

"Za każdym różańcem kryje się wiele historii."dodaje artystka.Pamiętam jednego, który przynosząc swój różaniec powiedział, że ten różaniec uratował dwa życia: mojej żony, która miała raka i moje, że jak żona umrze, to ja umrę. Moja córka zmarła 20 lat temu i poprosiłam Chiquitungę, ale ona nigdy nie odeszła, zawsze mnie przytula i przyszła z kilkoma przyjaciółmi, aby zrobić 700 różańców.".

"W Tañarandy tegoroczne obchody Wielkiego Tygodnia w okolicach Chiquitungi miały bardziej duchowy charakter.", komentuje Koki Ruiz. "Ludzie jakby przyszli szukając czegoś i prosząc o coś. Chiquitunga była narzędziem Boga, aby przybliżyć ludzi do Boga. Pamiętam, jak moja mama powiedziała mi kiedyś, gdy był drugi rok TañarandyMasz wiele talentów, to jest dar od Boga, a niebezpieczeństwem jest próżność. Twoja codzienna modlitwa musi być modlitwą pokory.

Kino

Kino: Lato tokijskiej rodziny

Omnes-13 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Choć ogólnym tonem jest humor (japoński, potem inny, czasem nieprzetłumaczalny), są też łzy i miłość: Yamada destyluje za pomocą sake melancholię upływającego czasu, nadweręża i rozluźnia więzi rodzinne i dawne przyjaźnie.

Tekst - José María Garrido

Tokio - rodzinne lato
Reżyser: Yôji Yamada
Scenariusz: Emiko Hiramatsu i Yôji Yamada
Japonia, 2017 r.

Yôji Yamada to weteran japońskiej reżyserii, płodny i znany na całym świecie. Przez dwie dekady, od 1969 do 1989 roku, wypuszczał dwa filmy rocznie z sentymentalnymi przygodami dobrotliwego wagabundy Tora-san. Przestał dopiero po śmierci głównego aktora, Kiyoshi Atsumi. W wieku 86 lat Yamada nadal reżyseruje w niemal rocznym tempie i wie, jak eksploatować historie o podobnej fabule. W najnowszym filmie, Lato tokijskiej rodziny, przedłuża komedię Cudowna rodzina z Tokio (2016), powtarzając aktorów i postacie, choć akcja zostaje spuentowana i zamulona przez pozornie anodyjną sprawę: dziadek rodziny Hirata nie nadaje się już do prowadzenia samochodu... i nie chce z tego zrezygnować!

Podczas gdy babcia wyjeżdża z przyjaciółmi do Europy Północnej, by zobaczyć zorze polarne, dziadek korzysta z planów wypoczynkowych, jeżdżąc radośnie, ale też granicząc z lekkomyślnością i karoserią samochodu. Trzej synowie chcą odebrać mu prawo jazdy i nie mają odwagi. Pomiędzy wątpliwościami i nieudanymi próbami, kędzierzawy czuje się niezrozumiany i daje temu wyraz za pomocą wszelkiego rodzaju zamieszania. Historia komplikuje się, gdy dzieci zwołują rodzinne spotkanie w celu rozwiązania problemu, gdyż dom, w którym mieszkają razem trzy pokolenia, staje się czymś w rodzaju kabiny braci Marx.

Choć ogólnym tonem jest humor (japoński, potem inny, czasem nieprzetłumaczalny), są też łzy i miłość: Yamada destyluje za pomocą sake melancholię upływającego czasu, napina i rozluźnia więzi rodzinne i dawne przyjaźnie, pojawiają się wspomnienia i uczucia, które czynią życie ciekawszym i piękniejszym. Widzimy niuanse w każdej parze, bardziej lub mniej dojrzałej, czy podekscytowanej życiem i nagrodą za więzi. Co do występów, to poza babcią - prawie nieobecną ze względu na imperatyw scenariusza - i dwoma małymi pizzerami, którzy są nieco karykaturalni, reszta postaci otwiera przed nami swoje serca w trakcie dialogów i tego orientalnego spokoju, który przy przyspieszeniu jest bardziej niezwykły. Tymczasem być może rozmowa zasiewa ziarno na kolejny sezon w rodzinie Tokio.

Jeszcze tylko ostatni disclaimer: dwa wspomniane filmy nie są kontynuacją - mimo pokrywania się tytułów, aktorów i postaci - umiarkowanej fabuły A Tokyo Family (2013), piękności Yamady, którą wielu porównuje do klasycznego Tokyo Story Ozu. Wszystkie są warte zobaczenia.

Restrukturyzacja parafii

12 czerwca 2018 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Parafia katolicka w Stanach Zjednoczonych odegrała potężną rolę w utrzymaniu obecności Kościoła w kraju w większości protestanckim. Parafia była przystanią dla katolickich imigrantów, miejscem wolontariatu i źródłem katolickiej tożsamości.

Przez ponad wiek największa liczba parafii katolickich była logicznie zlokalizowana tam, gdzie byli katolicy: na północnym wschodzie (Nowy Jork, Boston, Filadelfia) i na środkowym zachodzie (Chicago, Detroit, Milwaukee).

Teraz jednak katolicka parafia przechodzi radykalną zmianę. Nowa praca pięciu katolickich badaczy, pt. Parafie katolickie XXI wieku, wyjaśnia tę zmianę. Jedną z największych zmian jest jej położenie geograficzne - coraz więcej katolików przenosi się na południe (Raleigh, Miami, Atlanta, Houston) i zachód (Denver, Los Angeles). 

W rzeczywistości populacja katolików jest obecnie prawie równomiernie podzielona między północny wschód, środkowy zachód, południe i zachód kraju, ze względu na in-migrację osób poszukujących pracy lub niższych kosztów życia z jednej strony, a imigrację z drugiej.

Wyzwanie, podkreślają autorzy, polega na tym, że. "Ludzie się przemieszczają, ale parafie i szkoły nie". Na północnym wschodzie i środkowym zachodzie pozostały kurczące się parafie. Archidiecezja nowojorska przeszła niedawno ogromną reorganizację - 20 procent jej parafii zostało zamkniętych lub połączonych. W tym samym czasie Houston i Atlanta zauważają zapotrzebowanie na kolejne parafie. 

Z drugiej strony, około czterech na dziesięciu katolików to Latynosi. I coraz więcej jest parafii, które mają latynoskich ministrantów i Msze św. po hiszpańsku. 

Parafia katolicka w Stanach Zjednoczonych wyraźnie przechodzi historyczną przemianę, ale jest wiele znaków, że ta przemiana doprowadzi do jej ożywienia.

AutorGreg Erlandson

Dziennikarz, autor i redaktor. Dyrektor Catholic News Service (CNS)

Więcej
Kultura

Książka dla odnowy parafii: James Mallon

Ta najnowsza książka poruszyła wielu czytelników, księży i świeckich. Choć ma bardzo "amerykańskie" aspekty, może pomóc w Hiszpanii w odnowie życia chrześcijańskiego i jego misyjnego impulsu.

Jaime Nubiola-11 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

Tekst - Sara Barrena i Jaime Nubiola

W ostatnią niedzielę poszedłem na mszę do kościoła parafialnego w mojej okolicy. Byliśmy zwykłym tłumem. Morze szarych głów, w ciemnych trenczach i płaszczach. Byłam chyba najmłodsza, nie licząc jednej dzielnej mamy, która weszła nieco spóźniona z dzieckiem na ręku i maluchem trzymającym się za nogę. Ludzie patrzyli na nich jak na okazy zagrożonego gatunku. Kiedy nadszedł czas, dałem pokój starszej parze przede mną i pani za mną, która używa laski. Prawie zawsze zajmujemy te same ławki, ale nigdy nie rozmawialiśmy. W drodze do wyjścia ludzie rozproszyli się; niektórzy zatrzymali się w piekarni, by kupić deser i z wykonanym obowiązkiem udali się do domów. To była po prostu kolejna niedziela.

Kościół "jest" misją

Jak bardzo ma rację, pomyślałem sobie, gdy przeczytałem książkę napisaną przez księdza Jamesa Mallona, zatytułowaną A Divine Renewal. Od parafii utrzymaniowej do parafii misyjnej (BAC, 2016). Mallon, proboszcz w Nowej Szkocji w Kanadzie, opracował różne programy i działania promujące wiarę i rozwój duchowy, takie jak kursy Alpha, pomoc we wspólnym stawianiu czoła wielkim pytaniom. Mallon przekonuje, że parafie muszą pamiętać, kim są i jaka jest ich misja. Ta misja, jak mówi, nie polega na opiece nad tymi, którzy już tam są, aby byli szczęśliwi i zadowoleni, ale na czynieniu uczniów. Jeśli parafie nie mają zginąć, potrzebna jest ewangelizacja, a nie samozachwyt. Nie chodzi o to, by dawać pić tym, którzy nie są spragnieni, ale raczej o to, by pamiętać, że my, chrześcijanie, jesteśmy z definicji posłani, by głosić dobrą nowinę. Kościół jest stworzony do tego, aby iść, aby chodzić. Czas zostawić wygodę za sobą, wyjść z biznesu jak zwykle. Czas przypomnieć sobie, że - jak mówi Mallon - Kościół jest misją.

I ta misja, wbrew pozorom, nie jest tylko zadaniem proboszczów czy księży. To zależy od nas wszystkich. Nie tylko oni są odpowiedzialni za to, że w parafii nie ma nowych ludzi, a ci, którzy tam są, nie wydają się mieć serca świętującego z powodu odnalezienia Boga. Książce Mallona udaje się sprawić, że czujemy coś w środku i wstrząsa naszą duszą.Zadanie tylko dla proboszczów? Nie ma szans. Kościół należy do wszystkich i jest dla wszystkich, a każdy samozwańczy katolik powinien być pod wrażeniem wielkiego światła, jakie prezentuje ta książka. Nie możemy zadowolić się tym, że po prostu dajemy sobie radę, że wykonujemy gimnastykę konserwatorską. Nie wystarczy, że czasem się pomodlimy, że pójdziemy na mszę. W dzisiejszych czasach może się to wydawać dużo, ale to za mało, gdy pamiętamy o misji, którą Chrystus dał nam wszystkim. Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię. Nie powiedział, że należy iść do proboszczów. Nie mamy żadnego usprawiedliwienia.

Jak to możliwe, że nasza wiara jest czasem tak szara, tak niemiła, tak nudna? Jak to możliwe, że tak wielu katolików wciąż zadowala się wiarą i argumentami z czasów, gdy byli dziećmi? Jak to możliwe, że wzrastamy w tak wielu aspektach życia, w wiedzy, w zawodzie, w uczuciach, a jednak nie wzrastamy w rzeczach najważniejszych? Jest to poważny problem kulturowy. Kto nie rośnie, kto nie ma tej plastyczności, jest pod wieloma względami martwy. I bardziej niż w jakiejkolwiek innej dziedzinie jest to prawdziwe w życiu duchowym: nie wystarczy nadążyć. Zawsze trzeba mieć chęć pójść dalej, dać z siebie wszystko. Postępowanie w inny sposób to powolna śmierć.

Przykłady

James Mallon podaje wiele konkretnych przykładów rzeczy, które można zrobić, od zespołów powitalnych w parafiach, poprzez katechezę rodzinną, aż po różne niesakramentalne wydarzenia dla tych najbardziej oddalonych. Niektóre przykłady mają związek z kulturą północnoamerykańską i są obce dla nas w krainach, w których piszę, ale są to tylko przykłady, które zachęcają nas do kreatywnego znalezienia własnych sposobów na pójście naprzód w misji. Nie możemy być biernymi widzami. Musimy nauczyć się, że otrzymaliśmy dobrą nowinę, zrozumieć ją sercem i cieszyć się, aż nie będziemy mogli zrobić nic innego, jak tylko się nią podzielić. A dobrych wiadomości nie przekazuje się z długą miną. Jest to chyba najprostszy sposób, by ruszyć z miejsca: zmienić twarz. "Ewangelizator nie może mieć stale pogrzebowej twarzy".pisze papież Franciszek (Evangelii Gaudium, 10). Jeśli Jezus jest w twoim sercu, daj Mu to poznać w twarz, pisze też Mallon. Nie możemy zostawić naszego serca w drzwiach kościoła. "Doświadczenie Boga" - dodaje (s. 219).czynią nas bardziej kochającymi, radosnymi, spokojnymi, cierpliwymi, życzliwymi i hojnymi.".

Mamy coś do zaoferowania

Nie wystarczy wierzyć czy ufać, trzeba też działać. Trzeba być proaktywnym, a nie tylko reaktywnym. I nie chodzi tu tylko o przekazywanie informacji. Ruszaj się. Nie żyj swoją wiarą "w trybie bankowym". Każdy będzie wiedział, jak może dawać świadectwo, komu może pomóc, z kim może być gościnny, kogo może pocieszyć, objąć, przyjąć bezwarunkowo; każdy będzie wiedział, kogo może dotknąć, jak pokazać twarz Boga i uśmiech, Jego piękno. Każdy będzie umiał przekazać wewnętrzną radość dobrej nowiny i umożliwić innym ludziom doświadczenie Boga.

W swojej książce Mallon przekonuje, że w parafiach każdy może znaleźć formację i towarzystwo. Jest to wezwanie skierowane do proboszczów, ale także do poszczególnych katolików. Mamy coś do zaoferowania. Gdyby tylko świat wiedział, co zostało nam dane! Jeśli jesteś pochłonięty gorliwością opowiadania, nawet jeśli zdajesz sobie sprawę, że jesteś słaby i niemądry - podsumowuje Mallon - to jesteś gotowy i Bóg może cię użyć, by dotrzeć na krańce ziemi.

Ameryka Łacińska

Chiquitunga będzie pierwszym błogosławionym Paragwaju

Omnes-9 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 6 minuty

Maria Felicia de Jesus Sacramentado, zmarła w 1959 r. zakonnica karmelitanek bosych, 23 czerwca zostanie pierwszą paragwajską błogosławioną. Papież Franciszek uważnie śledzi beatyfikację Chiquitunga.

TEKST - Federico Mernes, Asunción (Paragwaj)

Przejechałem 223 kilometry, żeby spotkać się Koki Ruiz. Papież, a teraz artysta Chiquitunga.. Skrzyżujemy ścieżki. Jedzie do Asunción. To stolica Serca Ameryki, jak nazywany jest nasz kraj - Paragwaj. Tak się składa, że 28 kwietnia 1959 roku, miesiąc przed moim urodzeniem, zmarła moja ciotka, zakonnica karmelitanka; 59 lat później zostanie wyniesiona na ołtarze. Czytając jej biografię dowiaduję się, że mój dziadek był jej ojcem chrzestnym na jej chrzcie! Proces beatyfikacyjny Chiquitungi został otwarty w 1997 roku, a ona sama została ogłoszona Czcigodną w 2010 roku przez Benedykta XVI, który ogłosił jej heroiczne cnoty.

Chiquitunga (María Felicia Guggiari, 1925-1959), otrzymała to imię od ojca, ponieważ była nieco drobna. Najstarsza z siedmiorga dzieci, pochodziła z tradycyjnej, zamożnej i dobrze wykształconej rodziny. Już w dzieciństwie zwracano uwagę na jej pobożność i skłonność do prac charytatywnych. Jako młoda dziewczyna wstąpiła do Akcji Katolickiej i była bardzo aktywna. Jedna z biografii mówi o niej jako o "wykształconej i uformowanej w Akcji Katolickiej". Rzeczywiście, najpierw się uczyć, a potem dawać. Wstąpiła w wieku 16 lat i opuściła to stowarzyszenie tylko po to, by wstąpić do klasztoru karmelitanek.

T2Os było jego mottem. Brzmi to jak wzór chemiczny, ale było to przypomnienie "ofiaruję Ci wszystko, Panie". Dziś to sformułowanie umieszczane jest w internecie i odnosi się do przyszłej Błogosławionej, która chciała w pełni oddać się Bogu. Przez ponad dziesięć lat pracowała w Akcji Katolickiej. Była zdezorientowana, czy jej droga to małżeństwo czy życie konsekrowane.

Odpowiada na powołanie

I rozgrywa się historia ludzkiej miłości. Zakochała się w lekarzu, również członku Akcji Katolickiej, którego ojciec był Arabem - o nazwisku Saua - wyznania muzułmańskiego. Bardzo duchowe zaloty. Modląc się, rozmawiając i płacząc, oboje postanowili oddać się całkowicie Bogu: ona w klasztorze karmelitańskim, a on w seminarium, by zostać księdzem. Dzięki tej separacji ich pragnienie oddania wszystkiego Panu, jak sama tego pragnęła, zostało ponownie spełnione: "Jakże pięknie byłoby mieć miłość, wyrzec się tej miłości i razem pogrążyć się w Panu dla ideału!".

Chiquitunga napotkała wielki sprzeciw ze strony ojca. Mimo że była pełnoletnia, do klasztoru poszła dopiero w wieku 30 lat, aby nie sprawić przykrości ojcu. Przed wejściem skomentowała: "Robię odwrotnie niż Jezus: przeżyłem trzydzieści lat życia publicznego, a teraz zaczynam życie ukryte.". Rzeczywiście, dopiero w wieku 34 lat spełni swoje pragnienie zostania zakonnicą klauzurową.

Na tej nowej drodze szukała świętości. Dla swojej nowej misji przyjęła nowe imię: Maria Felicja de Jesus Sacramentado. Przy pewnej okazji powiedziała do matki przełożonej: "Jeśli mam być mierny, wstaw się za mną i spraw, bym umarł!".

Obecna przełożona mówi o tym, co beatyfikacja Chiquitungi oznacza dla niej i dla wspólnoty: "Jest to bardzo duże zobowiązanie, ponieważ wraz z beatyfikacją naszej siostry Marii Felicji, Kościół po raz kolejny potwierdza wartość życia kontemplacyjnego w Kościele. Oznacza to, że dzisiaj możemy być świętymi gdziekolwiek i w jakichkolwiek okolicznościach żyjemy. Dla wspólnoty jest to powód do radości, do wdzięczności za wybranie jednego z jej członków na Światło pośród naszego Kościoła i to napełnia nas ogromną wdzięcznością"..

"Poddaję się Tobie".

W klasztorze spędziła cztery spokojne i bardzo szczęśliwe lata. Dwie zakonnice, które ją znały, nadal tam mieszkają. Mówią nam, że "Była bardzo miła, żartowała, bardzo wesoła i bardzo uduchowiona. Kiedy obie chciałyśmy robić te same rzeczy, mówiła: Poddaję się tobie". Miał wiele dobroczynności; był bardzo uczynny, chciał wszystkim pomóc; mówił, że chce mieć więcej czasu na pomoc".

Matka Teresa Małgorzata ze swej strony daje świadectwo: "SRok nowicjatu spędziła tak, jak można było oczekiwać od jej wspaniałomyślnej duszy wobec swego Boga: nie odmawiając sobie niczego z tego, czego Pan od niej żądał; dlatego też nasza Wspólnota nie miała trudności z dopuszczeniem jej do profesji prostej, która odbyła się 15 sierpnia 1956 r.".

Z jej życia w świecie i w klasztorze widzimy, że była kobietą swoich czasów: bardzo ze świata i bardzo z Boga. Jednak w ostatnim roku, gdy miała 34 lata, musiała zmierzyć się z ciężką próbą choroby. Dolegliwości wątroby, powikłane później zaburzeniami krwi, doprowadziły do śmiertelnego skutku.

Porzucenie w Bogu

Swoje ostatnie dni przeżył z całkowitym oddaniem się woli Boga. Przed oddaniem swego ducha Panu, poprosił o odczytanie wiersza św. Teresy "Umieram, bo nie umieram". Słuchał z bardzo pogodną miną i powtarzał refren: "Chciałbym usłyszeć refren.Że umrę, bo nie umrę". Zwróciłby się do ojca i powiedział: "Tatusiu najdroższy, jestem najszczęśliwszą osobą na świecie; gdybyś tylko wiedział, co to jest Religia Katolicka!Dodał, nie wycierając uśmiechu z ust: "Nie zamierzam odpuścić".Jezu, kocham Cię! Co za słodkie spotkanie! Dziewica Maryja!".

W związku z beatyfikacją, w klasztorze panuje o wiele większy ruch niż zwykle. Przełożony wyjaśnia, że wydarzenie "wymaga dodatkowych działań, że tak powiem, takich jak przyjmowanie osób, które przychodzą podzielić się swoimi świadectwami, lub mediów, które chcą się o tym dowiedzieć więcej, lub sporadycznie grup młodzieży, które pukają do naszych drzwi, aby się o tym dowiedzieć.". Trzeba powiedzieć, że w Paragwaju klasztory karmelitańskie są pełne. Są młode powołania. Znajdują się one w pięciu miastach kraju.

Papież Franciszek podziwia paragwajskie kobiety i często określa je mianem "chwalebnych". Pytam przełożonego: "Czy Chiquitunga uosabia tę postać?". "Oczywiście Chiquitunga uosabia tę postać."odpowiada, "bo z tego, że była kobietą, która umiała kochać, dawać siebie, zapominać o sobie, poświęcać się dla innych, nie rezygnując z niczego dla większego dobra: zbawienia dusz, jak chwalebne kobiety paragwajskie, jak mówi papież".

Ideał Chrystusa i poddanie się

Chiquitunga jest bliska w czasie i w swojej działalności, dlatego jej postać i zbliżająca się beatyfikacja może wiele znaczyć dla kraju. Kontynuuję z Przełożonym: "Jestem z niej bardzo dumny".Co postać Chiquitungi mówi społeczeństwu paragwajskiemu?". "Chiquitunga mówi nam, że dzisiaj możemy zostać świętymi, jeśli będziemy żyć z pasją ideałem, w jej przypadku pragnieniem, aby wszystko było przesycone Chrystusem: Chrystus, jego Kościół, bracia i siostry byli jej ideałem. Mówi nam, że możemy być szczęśliwi dając siebie innym. Zapomnienie o sobie dla dobra innych. Mówi nam, że warto: ofiarować wszystko, nawet to, co najcenniejsze. Mówi nam, że możemy być szczęśliwi w prostym, radosnym życiu, dając siebie w każdym momencie"..

Właśnie ukazała się nowa adhortacja apostolska papieża, Gaudete et exsultateo świętości zwykłych wiernych. Jakże stosownie mówić o świętości i mieć figurę. Z okazji beatyfikacji powstały niezliczone inicjatywy. Najważniejszą z nich jest ta należąca do artysty Koki Ruiz. Właśnie dostałem whatsapp od Renato, gitarzysty klasycznego, który powiedział mi, że przygotowują film dokumentalny o Chiquitunga.

Cud

Para głuchoniemych; ona zachodzi w ciążę: przybywają do Ośrodka Zdrowia w odległej części kraju, bardzo niepewnej. Przez przypadek znalazła się tam pielęgniarka, która rozumiała język migowy. Gdy położnica zobaczyła stan dziecka, powiedziała jej:.Oparłem się o ścianę, otworzyłem ręce, zamknąłem oczy i z wielką wiarą prosiłem o wstawiennictwo Chiquitungi przed Bogiem.".

Po całej pracy reanimacyjnej i modlitwach o zdrowie noworodka, w końcu po 30 minutach dziecko zaczęło mieć pierwszą reakcję krążeniowo-oddechową z głębokim oddechem, co było jego pierwszym znakiem życiowym. Mogłem to zobaczyć i usłyszeć kilka miesięcy temu na Mszy św. ku czci przyszłego błogosławionego. W wieku 15 lat jest całkowicie normalny, bez żadnej niepełnosprawności. Jest w 9 klasie szkoły, co odpowiada jego wiekowi. Ale na tym się nie kończy.
Szczątki Chiquitunga spoczęły na rodzinnym cmentarzu. Po pewnym czasie postanowiono przenieść je do klasztoru. Byli w jednym miejscu, aż przypadkiem dr Elio Marín został wezwany, by zająć się pewną zakonnicą. Powiedziano mu, że mają szczątki Chiquitunga. Zbadał je i stwierdził, że mózg jest skamieniały. Z medycznego punktu widzenia ten mózg powinien był się rozpadać w ciągu pierwszych kilku dni, biorąc pod uwagę chorobę i upał, jaki mamy na tych ziemiach. Siostra Yolanda, która ją znała, skomentowała: "... powiedziała: "... jeszcze żyje.Słyszałam, jak Matka Teresa Małgorzata powiedziała, gdy dowiedziała się, że ciało s. Marii Felicji pozostało nienaruszone dłużej niż zwykle, że być może Bóg chciał ją uwielbić, bo była bardzo cnotliwą zakonnicą.".

Cyfrowy branding ewangeliczny

6 de czerwiec de 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Zaproszenie Jezusa było jasne: Bądźcie solą w świecie, zaczynem w cieście. Ani sól, ani drożdże nie wyróżniają się, ale bez nich efekt końcowy jest katastrofalny.

Xiskya Valladares -Religijny ze Zgromadzenia Czystości Maryi
@xiskya

Co prawda mamy już prawie półmetek 2018 roku, ale z ciekawości wybrałem się do Google Trends aby skonsultować główne trendy 2017 roku. Moja troska dotyczyła przede wszystkim tego, by wiedzieć, jak bardzo my, katolicy, Kościół i Ewangelia, jesteśmy ważni w Hiszpanii i w świecie. Muszę powiedzieć, że nie zostawiamy żadnego ewangelicznego śladu w świecie cyfrowym.

Ta rzeczywistość może nas zniechęcić. Ale może być też odwrotnie - być rewirem, który nas budzi i rzuca wyzwanie, by zmienić to, co wymaga zmiany. Zaproszenie Jezusa było jasne: Bądźcie solą w świecie, zaczynem w cieście. Ani sól, ani drożdże nie wyróżniają się, ale bez nich efekt końcowy jest katastrofalny. Zdarzyło mi się to ostatnio z biszkoptem, który nie wyrósł wystarczająco, bo zabrakło w nim większej ilości drożdży i skończyło się na tym, że go wyrzuciliśmy.

Jestem przekonany, że trendy zmieniłyby się, gdybyśmy częściej mieli tego świadomość. dlaczego Eurowizja, HBO, Oscary, Survivors i La Sexta Directa są modny temat 2017 roku i nie ma w nim nic związanego z Kościołem? Prawda jest taka, że mogę się mylić, ale żaden z tych tematów nie kojarzy mi się z naszymi wartościami. Jednak to, co sprawia, że dla wielu osób są one tak interesujące, może mieć wiele wspólnego z tym, czego nam brakuje.

Wzbudzanie ciekawości, łączenie się z zainteresowaniami odbiorców, bycie atrakcyjnym, stosowanie narracji, które olśniewają, podnoszenie oczekiwań, kwestionowanie rzeczywistości, zmiana punktów widzenia na coś, wzruszanie, inspirowanie sposobu życia, stawianie wyzwań, to m.in. niektóre z działań, które prowokują te pięć modny temat z 2017 r. A czy te działania nie są w stu procentach ewangeliczne? Być może zaniedbaliśmy Ducha Świętego. Przestaliśmy wierzyć, że dzięki jego mocy możemy wywrócić świat do góry nogami. Być może brakuje nam nawrócenia, modlitwy, zaufania. Ale mamy odpowiedzialność przed Bogiem, aby zostawić ewangeliczny ślad w tym cyfrowym świecie.

Watykan

Synodalność, centralna dla życia i misji Kościoła

Giovanni Tridente-31 maja 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

28 czerwca odbędzie się konsystorz dla kreacji 14 nowych kardynałów, wśród nich dwóch Hiszpanów: prefekta Kongregacji Nauki Wiary i byłego przełożonego generalnego klaretynów. Kanonizacja Pawła VI i Oscara Romero odbędzie się 14 października.

Tekst - Giovanni Tridente, Rzym

Przeszedł on nieco w milczeniu, być może ze względu na charakterystykę tego typu tekstu, ale w ostatnich tygodniach został upubliczniony ważny dokument, owoc wieloletniej pracy, który pogłębia teologiczne znaczenie synodalności w Kościele i oferuje pewne użyteczne wskazówki duszpasterskie. Nosi on tytuł Synodalność w życiu i misji Kościoła, a został przygotowany przez Międzynarodową Komisję Teologiczną za zgodą papieża. To sam papież Franciszek, obchodząc 50. rocznicę ustanowienia Synodu Biskupów na prośbę bł. Pawła VI, podkreślił centralność takiego dynamizmu dla życia Kościoła, zwłaszcza w naszych czasach.

Dokument ten z teologicznego punktu widzenia wyjaśnia to, co od Soboru Watykańskiego II wyrażano jako rzeczywistość w zasadzie tak starą jak droga Kościoła. Do być może najciekawszych aspektów należy postulat, by w zwoływaniu Synodu Biskupów w większym stopniu uwzględniać Kościoły lokalne, pozwalając im z wyprzedzeniem dyskutować o tym, nad czym ojcowie synodalni będą następnie debatować w Rzymie. Papież Franciszek już zmierza w tym kierunku; wystarczy przypomnieć, że kolejne październikowe zgromadzenie poświęcone młodzieży było już poprzedzone, w marcu ubiegłego roku, pre-synodem z udziałem bezpośrednio zainteresowanych.

Wśród innych postulatów dokumentu jest wprowadzenie obowiązku ustanowienia rad diecezjalnych oraz szeregu struktur niezbędnych dla synodalności.

Hiszpania

Turystyka kulturowa i religijna zyskuje na znaczeniu w Hiszpanii

Omnes-30 maja 2018 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Turystyka w Hiszpanii wciąż rośnie, a jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest turystyka religijna. Duszpasterstwo turystyczne nabiera w kraju coraz większego znaczenia.

Tekst - Fernando Serrano

Hiszpania oferuje różne rodzaje turystyki dzięki swojej różnorodności geograficznej i kulturowej. Turyści przyjeżdżają do kraju w poszukiwaniu różnych rzeczy: dobrej pogody, plaż, gór, wypoczynku, relaksu, kultury...

Pozostała turystyka

Hiszpańska turystyka pobiła swój rekord liczby międzynarodowych gości w 2017 roku, z przyjazdem 82 milionów turystów. Stanowi to wzrost o 8,9 % w stosunku do roku 2016. Liczba ta oznacza, że prawie dwa razy więcej mieszkańców Hiszpanii odwiedziło ten kraj.

Większość z tych turystów przyjeżdża w poszukiwaniu słońca, plaży, relaksu... Większość z nich przyjeżdża w rejon Levante (Katalonia, Baleary, Andaluzja, Walencja) oraz na Wyspy Kanaryjskie. Natomiast wspólnoty autonomiczne o największym wzroście w stosunku do roku poprzedniego to: Extremadura, Castilla y León i Galicia.

Ale spośród wszystkich ofert, te kulturalne i religijne należą do najważniejszych. Obecnie trzy z pięciu głównych świętych miast na świecie to miasta hiszpańskie. Obok Jerozolimy i Rzymu są to Santiago de Compostela, Caravaca de la Cruz i Santo Toribio de Liébana. W sumie hiszpańskie miejsca pielgrzymkowe przyjmują około 20 milionów turystów rocznie.

Wielki Tydzień, który jest obchodzony w całym kraju i w wielu miastach został uznany za festiwal o międzynarodowym znaczeniu turystycznym, wielkie katedry, klasztory, miejsca jubileuszowe... to tylko niektóre z powodów, dla których turystyka związana z kulturą i religią jest tak ważna w Hiszpanii.

Świat

Sudan Południowy: nie udaje się osiągnąć porozumienia w sprawie pomocy humanitarnej

Omnes-30 maja 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Przynaglany przez głód i masowy exodus do sąsiednich krajów, rząd Sudanu Południowego i grupy opozycyjne spotkały się w Addis Abebie (Etiopia) z Międzyrządowym Organem ds. Rozwoju (IGAD), aby spróbować pogodzić stanowiska, ale osiągnięto niewielki postęp.

Tekst - Edward Diez-Caballero, Nairobi

Dane UNICEF-u sprzed roku są nieaktualne. Blisko 1,8 mln ludzi, w tym ponad milion dzieci, zostało zmuszonych do ucieczki ze swoich domów w Sudanie Południowym do sąsiednich krajów, takich jak Etiopia, Kenia i Uganda, z powodu wojny domowej, która rozpoczęła się w 2013 roku.

Ponadto kolejne 1,4 mln dzieci żyje w obozach dla uchodźców wewnętrznych na terenie kraju. "Przyszłość pokolenia jest naprawdę zagrożona" - powiedziała w zeszłym roku Leila Pakkala z Funduszu Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci. "Przerażająca rzeczywistość, w której prawie jedno na pięcioro dzieci w Sudanie Południowym musiało uciekać ze swoich domów, ilustruje, jak niszczący jest ten konflikt dla najsłabszych w tym kraju" - dodała.

Kilka tygodni temu sekretarz ds. pomocy humanitarnej ONZ Mark Lowcock powiedział, że konflikt (wojna domowa) w Sudanie Południowym spowodował przesiedlenie około 4,3 mln osób, czyli prawie jednej trzeciej ludności kraju, natomiast siedem milionów potrzebuje pilnej pomocy humanitarnej.

Lowcock wezwał walczące strony do natychmiastowego zaprzestania działań wojennych, rozmawiając z dziennikarzami w stolicy kraju, Dżubie, na zakończenie dwudniowej wizyty w Sudanie Południowym. Przedstawiciel ONZ podkreślił, że "konflikt w Sudanie Południowym wszedł w piąty rok, ludność nadal cierpi w niewyobrażalny sposób, a proces pokojowy jak dotąd nie przyniósł owoców". "Gospodarka upadła, a bojownicy prowadzą politykę spalonej ziemi, z zabójstwami i gwałtami naruszającymi prawo międzynarodowe" - dodał.

Doświadczenia

Dialog międzyreligijny: więcej współpracy między chrześcijanami i muzułmanami

Omnes-30 maja 2018 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Stolica Apostolska pogratulowała wspólnocie islamskiej miesiąca Ramadan. W tym samym duchu Ruch Focolare i liczne wspólnoty islamskie wyraziły w kongresie bliskość, która "wykracza poza dialog".

Tekst - Fina Trèmols i Garanger

Papieska Rada ds. Dialogu Międzyreligijnego pogratulowała społeczności islamskiej na całym świecie z okazji rozpoczęcia dziewiątego miesiąca kalendarza muzułmańskiego, Ramadanu, znanego na całym świecie jako okres codziennego postu od wschodu do zachodu słońca.

"Świadomi darów, które płyną z Ramadanu, łączymy się z wami w dziękowaniu miłosiernemu Bogu za Jego życzliwość i hojność - czytamy w komunikacie - dzieląc się pewnymi refleksjami dotyczącymi istotnego aspektu relacji chrześcijańsko-muzułmańskich: konieczności przejścia od rywalizacji do współpracy".

Przesłanie odnosi się do faktu, że w przeszłości stosunki między chrześcijanami i muzułmanami były w większości przypadków naznaczone duchem rywalizacji, co prowadziło do negatywnych konsekwencji, takich jak zazdrość, wzajemne oskarżenia i napięcia.

Więcej
Aktualności

"Dublin ma stać się stolicą rodzin".

Giovanni Tridente-30 maja 2018 r.-Czas czytania: 8 minuty

"Wszystko jest na miejscu, aby Dublin stał się stolicą rodzin". Kardynał Kevin Farrell, który od prawie dwóch lat stoi na czele dykasterii ds. świeckich, rodziny i życia, opowiada w wywiadzie dla "Palabra" o ostatnich przygotowaniach do Światowego Spotkania Rodzin, które z udziałem papieża Franciszka odbędzie się w Dublinie w dniach 21-26 sierpnia.

Tekst - Giovanni Tridente, Rzym

Proponuje również spokojną i uzasadnioną refleksję nad różnymi aspektami adhortacji Amoris laetitia, nad tym, jak rodziny powinny wpływać na dzisiejszy świat oraz nad tym, jaki wkład może i powinien pochodzić z "kobiecego spojrzenia" w Kościele. Z pochodzenia Irlandka, studiowała na Uniwersytecie w Salamance w Hiszpanii oraz na Gregorian i Angelicum w Rzymie, uzyskując tytuł magistra administracji biznesowej na Uniwersytecie Notre Dame (USA).

W 1966 roku wstąpił do zgromadzenia Legionistów Chrystusa i prowadził działalność duszpasterską w Meksyku i Waszyngtonie, gdzie w 1984 roku został inkardynowany. W 2001 roku został mianowany biskupem pomocniczym Waszyngtonu, a w 2007 roku, przed wezwaniem do Watykanu, awansował na biskupa Dallas. Papież Franciszek kreował go kardynałem 19 listopada 2016 r., na zakończenie Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia.

Eminencjo, do wielkiego Światowego Spotkania Rodzin w Dublinie pozostały już dwa miesiące, jak przebiegają przygotowania?
-Światowe Spotkanie jest zawsze okazją do łaski. Czas głoszenia i świętowania radości płynącej z Ewangelii o rodzinie. Prace na tym ostatnim odcinku przebiegają bardzo szybko. Rejestracje są nadal otwarte i wiele osób nadal się zgłasza. Oficjalne delegacje z wielu krajów ze wszystkich pięciu kontynentów potwierdziły swój udział i przygotowują się do Spotkania odbierając i wygłaszając przygotowane na tę okazję katechezy przygotowawcze. Wszystko jest już prawie gotowe, aby Dublin stał się stolicą rodzin.

Wraz z sierpniowym spotkaniem spotkania te obchodzą swój "srebrny jubileusz", 24 lata od pierwszego zwołania w 1994 roku przez św. Jana Pawła II. Twoim zdaniem, co się zmieniło od tego czasu?
-Nie ulega wątpliwości, że w ostatnich latach sytuacja rodzin uległa zmianie. Dlatego papież Franciszek chciał, aby odbyły się dwa synody, poprzedzone konsultacją 360 stopni w sprawie rodziny. Choć we współczesnej kulturze jest wiele sytuacji, które nie sprzyjają stabilności i solidności rodzin, to jednak pierwotne powołanie ludzi do miłości i pragnienie rodziny pozostają niezmienne. To właśnie dlatego posynodalna adhortacja apostolska papieża Franciszka Amoris Laetitia, która tak mocno podkreśla via caritatis i pulchrum, ma taki oddźwięk i pomaga Kościołowi odnowić swoje duszpasterskie zaangażowanie w stosunku do wszystkich rodzin, nie wykluczając żadnej.

Myśląc właśnie o Amoris laetitia, co - zdaniem Księdza - jest prawdziwym sekretem Ewangelii rodziny, która jest radością dla świata?
-właśnie wspomniałem, kluczem jest głoszenie radości miłości, która kocha drugiego za to, jaki jest i szuka jego prawdziwego dobra (por. AL 127). Amoris Laetitia widzi w autentycznej ludzkiej i chrześcijańskiej miłości jedyną siłę zdolną do ocalenia małżeństwa i rodziny. Stąd Papież stawia miłość w centrum rodziny (por. AL 67), nadając jej wielkie znaczenie w całej Adhortacji Apostolskiej, zwłaszcza w rozdziałach IV i V, gdzie opisuje niektóre cechy prawdziwej miłości i stosuje je do życia rodzinnego na podstawie hymnu św. Pawła o miłości z 1 Kor 13, 4-7 (por. AL 90-119).

Jak wiemy, wiele inicjatyw libertariańskich przesłania "proroctwo" osadzone w pierwszej komórce społeczeństwa. Jak przezwyciężyć te poważne kryzysy globalne i jaką postawę przyjąć wobec świata?
-Chrześcijanie muszą być otwarci na słuchanie pytań, które nasi współcześni zadają na temat fundamentalnych kwestii egzystencji. Nasza postawa nie może być postawą tych, którzy potępiają "a priori" każdą nową propozycję lub tych, którzy szukając rozwiązań popełniają błędy. Papież zaprasza nas do uważności na działanie Ducha Świętego, który - używając jego własnego neologizmu - "nas poprzedza". Musimy być uważni na ofertę doktryny, ale przede wszystkim na świadectwo miłości i radość chrześcijańskiego życia rodzinnego. Tak więc, na przykład, nie można zaprzeczyć, że ludzie zawsze szukają miłości, nawet jeśli, biorąc pod uwagę naszą upadłą naturę, możemy się mylić co do przedmiotu i sposobu kochania. Papież przypomina, że miłość małżeńska jest autentyczna, gdy jest miłością oblacyjną i duchową, która obejmuje jednocześnie czułość, czułość, intymność, namiętność, pragnienie erotyczne, przyjemność, która jest dawana i przyjmowana (por. AL 120; 123), otwarcie na prokreację i wychowanie dzieci (por. AL 80-85).

Z drugiej strony, w dialogu społecznym ważne jest, aby umieć zaoferować ważne powody z punktu widzenia wspólnego interesu, a nie zawsze powtarzać "powinno być". Należy pokazać racje, które są wskazane ze względu na dobro wspólne, na interes ogólny i wspierać rodziny, aby mogły realizować swoje ważne zadanie społeczne, odróżniając to, co należy do prywatnej sfery uczuć, od tego, co ma również nieredukowalną funkcję społeczną. Jest to w szczególności zadanie świeckich, samych rodzin, zjednoczonych z innymi, którzy, choć nie podzielają ich wiary, dzielą tę samą troskę o dobro społeczeństwa i rodzin.

Kontynuując temat Amoris laetitia, owocu dwóch ważnych dyskusji synodalnych, wiadomo, że w niektórych kręgach nie został on dobrze przetrawiony. Z Twojego punktu widzenia, jakie są najistotniejsze punkty tego dokumentu, które warto dobrze przyswoić?
-Amoris Laetitia to dokument o wielkim bogactwie pastoralnym. Papież Franciszek proponuje nam pedagogikę, rozumiejąc, że związek małżonków jest drogą przez całe życie (por. AL 325), a zatem jest to droga, która wie tyle samo o pięknie i radości bycia kochanym i kochania, co o wadach i grzechach, trudnościach i cierpieniach. Należy więc z realizmem i pewnością rozpatrywać ją jako stopniowy wzrost i rozwój, który dokonuje się razem, krok po kroku, z praktycznym, cierpliwym i wytrwałym ćwiczeniem (por. AL 266-267). Papież używa bardzo wymownego wyrażenia, aby odnieść się do tej rzeczywistości, mówi, że "miłość jest rzemiosłem" (AL 221). Dotyczy to również wychowania dzieci (por. AL 16; 271; 273).

Cała ta droga potrzebuje towarzyszenia Kościoła. Mam na myśli wspólnotę chrześcijańską, nie tylko duchownych. Uważam, że to towarzyszenie jest jedną z najbardziej oryginalnych rzeczy w propozycji duszpasterskiej Amoris Laetitia i czymś, co musimy starać się lepiej zrozumieć i znaleźć właściwe sposoby realizacji.

W Kościołach lokalnych pojawiło się wiele inicjatyw w dziedzinie towarzyszenia rodzinom na różnych etapach, od małżeństwa do pojawienia się dzieci i aż do wieku dojrzałego, zgodnie z postulatem Adhortacji. Jaką rolę odegrała Dykasteria w tej dziedzinie i co robi, aby nadal promować nowe inicjatywy?
-Misją dykasterii jest współpraca z posługą Ojca Świętego w dziedzinie komunii. Jesteśmy więc zasadniczo w służbie Kościołów partykularnych, wsłuchując się w ich doświadczenia i troski. W tym sensie jesteśmy wielkim obserwatorium, które zbiera cenne doświadczenia i stara się je rozpowszechniać, aby cały Kościół mógł z nich skorzystać. Zachęcamy też do refleksji uniwersyteckie instytuty rodziny i korzystamy z ich dorobku. Kolejnym obszarem, w który Dykasteria jest szczególnie zaangażowana, jest recepcja Amoris Laetitia i jej katechetyczne tłumaczenie.

Interesuje nas również rozwój odpowiedniego duszpasterstwa przedmałżeńskiego, które w sposób katechumenalny przygotowuje naszą młodzież do życia miłością oblubieńczą. Dlatego też pracujemy nad platformą skupiającą społeczność osób z całego świata, które wspierają rodziców w kształtowaniu emocjonalnym ich dzieci poprzez różnego rodzaju kursy, materiały dydaktyczne i zasoby edukacyjne.

Papież Franciszek w różnych tonach mówi o Kościele na dorobku. Czy zgodnie z logiką papieża można powiedzieć, że na dorobku są też "rodziny na dorobku" i co by to oznaczało?
-Zaproszenie papieża, by być "Kościołem idącym naprzód", jest zaproszeniem skierowanym do każdego ochrzczonego, ponieważ na mocy chrztu wszyscy wierni są powołani do apostolstwa, do rozszerzania Królestwa Bożego zgodnie z pozycją eklezjalną, którą każdy zajmuje zgodnie ze swoim specyficznym powołaniem i osobistymi uwarunkowaniami. Kościół wychodzący" jest więc Kościołem w stałym stanie misji. Dlatego również rodziny są wezwane, aby nie zamykać się w sobie. Jest to nieodłączny element powołania chrześcijańskiego. Muszą pozostać otwarci na potrzeby innych, zwłaszcza tych osób i rodzin, które z różnych powodów, zarówno egzystencjalnych, jak i materialnych, znajdują się w trudnej sytuacji. Rodziny, które solidarnie przyczyniają się do budowania dobra wspólnego.

Również jako aktywne i współodpowiedzialne podmioty misji, rodziny chrześcijańskie są wezwane do uczestnictwa, zgodnie ze swoimi możliwościami, w różnych posługach duszpasterskich, które mogą pełnić, począwszy od misji "ad gentes", poprzez katechezę inicjacji chrześcijańskiej, towarzyszenie młodym małżeństwom, konsultacje rodzinne itp.

Jeśli chodzi o życie, nad jakimi inicjatywami pracuje Dykasteria i jak współpracuje z Papieską Akademią o tej samej nazwie?
-Nasza dykasteria ma za zadanie promować poszanowanie godności życia każdej osoby ludzkiej i całego życia ludzkiego, od poczęcia do naturalnej śmierci, w perspektywie transcendentnej, która patrzy na osobę ludzką integralnie przeznaczoną do wiecznej komunii z Bogiem. W tym sensie naszym głównym zobowiązaniem jest promowanie integralnego i przekrojowego duszpasterstwa życia ludzkiego, które nie ogranicza się jedynie do koniecznego zaangażowania pro-life i jego legislacyjnych, politycznych i kulturowych implikacji.

Konieczne jest wypracowanie całościowej perspektywy duszpasterstwa, z jego formacyjnym (katecheza, formacja sumień, bioetyka), celebracyjnym (dni modlitwy, różańce, czuwania, festiwale życia) i usługowym (ośrodki podtrzymywania życia, towarzyszenie kobietom z nieplanowaną ciążą, towarzyszenie zespołowi traumy poaborcyjnej, towarzyszenie żałobie itp.), a także troska o różne epoki człowieka. Dlatego zajmujemy się opieką nad osobami starszymi, integralnym wspieraniem płodności, nie tylko w sensie otwartości na prokreację, ale także płodności duchowej, moralnej i solidarnej w opiece nad osobami nieuprzywilejowanymi, w adopcji, w opiece nad dziećmi itd.

Z woli papieża Franciszka u jego boku są dwie kobiety jako podsekretarze dykasterii. Jak ważna jest rola kobiet w Kościele i w społeczeństwie?
-Stajemy się coraz bardziej świadomi, jak wiele energii marnuje się, gdy wkład kobiecego geniuszu nie jest uznawany i promowany na równi z wkładem mężczyzn. Jezus Chrystus, nasz Pan, był w swoim historycznym istnieniu jednym z największych promotorów godności i równości kobiet; następnie, z powodów historycznych, których analiza wykracza poza ramy tej rozmowy, być może Kościołowi zabrakło "parresia", aby wyciągnąć pełne konsekwencje z chrześcijańskiego objawienia na temat kobiet. Obecnie jednak wiele się nad tym zastanawia.

Z przyjemnością przywołuję tu na przykład ciekawą refleksję, jaką przeprowadziła Papieska Komisja ds. Ameryki Łacińskiej podczas swojego ostatniego zgromadzenia plenarnego. Refleksja, która uznaje bogactwo, komplementarność i wzajemność różnicy seksualnej, wykraczając tym samym poza niektóre feminizmy i w pełni potwierdzając równość i odmienność mężczyzn i kobiet. Nasz urząd, oprócz wkładu tych dwóch nowych podsekretarzy, ma również kilku urzędników, żonatych i samotnych, konsekrowanych i świeckich, którzy każdego dnia wnoszą swoje bogactwo i kobiecy charyzmat do naszej misji, a także mamy wydział zajmujący się promocją kobiet, aby mogły wnieść swoje kobiece podejście do różnych sytuacji i wyborów, które muszą być dokonane, aby wspierać misję i budować komunię na różnych poziomach decyzyjnych.

Kobiece spojrzenie jest dziś potrzebne bardziej niż kiedykolwiek, aby rozwinąć Kościół o postawach macierzyńskich, do czego nieustannie zachęca nas Papież: rewolucja czułości, wnętrzności miłosierdzia oraz duszpasterstwo opieki i towarzyszenia, które bierze na siebie konkretne sytuacje ludzi.

Serce świętości

30 maja 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

Na stronie błogosławieństwa Są one bowiem, według słów papieża, "dowodem tożsamości chrześcijanina".

Tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst - tekst Ramiro Pellitero

Biskup z Vitorii napisał, Juan Carlos Elizaldeże sercem adhortacji papieża Franciszka (Gaudete et exsultate) o świętości jest dyskurs o błogosławieństwach i przypowieść o sądzie ostatecznym. Jest tak nie tylko dlatego, że zajmują one centralny (trzeci) rozdział dokumentu, ale także dlatego, że ukazują oblicze Chrystusa, a więc, oblicze chrześcijańskiej świętości.

W książce "Szczęście tam, gdzie się go nie oczekuje" Jacques Philippe przekonuje, że tekst błogosławieństw "zawiera całą nowość Ewangelii, całą jej mądrość i jej moc głębokiej przemiany ludzkiego serca i odnowy świata" (J. Philippe, Szczęście tam, gdzie się go nie oczekuje: medytacja nad Błogosławieństwami, Rialp, Madrid 2018.

Nowe serce

W nich - mówi Franciszek - widzimy oblicze Mistrza, do którego przejrzystości jesteśmy powołani w naszym codziennym życiu" (n. 63). Dodaje, że błogosławieństwa proponują styl życia "pod prąd".w odniesieniu do wielu trendów w dzisiejszym środowisku. Środowisko, które propaguje hedonistyczny konsumpcjonizm i polemikę, łatwy sukces i efemeryczne radości, postprawdę i jej podstępy, prymat własnego ja i relatywizm. Z drugiej strony, błogosławieństwa - zauważa Philippe - proponują "niespodziewane szczęście".połączony z "Boża niespodziankaa darmowy dar pocieszającego Ducha"...

Błogosławieństwa, ostrzega Papież, nie są propozycją łatwą ani pochlebną: "Możemy nimi żyć tylko wtedy, gdy Duch Święty wtargnie do nas z całą swoją mocą i uwolni nas od słabości egoizmu, wspólnoty i pychy" (n. 65).

Podkreśla to również J. Philippe rola Ducha Świętego abyśmy żyli błogosławieństwami, w ramach, które Trójjedyny Bóg nam oferuje i daje możliwość uczestnictwa. Przedstawiając oblicze Jezusa, błogosławieństwa ukazują nam również oblicze Jezusa. oblicze Boga OjcaJego miłosierdzie, jego czułość, jego hojność, która przemienia nas wewnętrznie i daje nam nowe serce. "Błogosławieństwa to nic innego jak opis tego NOWE SERCE które Duch Święty w nas tworzy, a które jest samym sercem Chrystusa".

Dlatego - przypomina we wstępie tenże autor - średniowieczni teologowie odnoszą błogosławieństwa do siedmiu darów Ducha. W tym sensie błogosławieństwa są odpowiedzią Jezusa na pytanie: jak przyjąć działanie Ducha Świętego, działanie Bożej łaski? Są w tym samym czasie owoce i warunki działania Ducha Świętego. W swojej spójności i głębokiej jedności Błogosławieństwa są osobista podróż dojrzałości ludzkiej i chrześcijańskiej, a jednocześnie niezbędne ramy dla życia rodzinnego, społecznego i kościelnego, sposób i przyrzeczenie Królestwa Bożego.

Program, który jest zawsze aktualny

Franciszek podkreśla jakiś aspekt każdego błogosławieństwa. Ewangelie łączą "ubóstwo ducha" jako cnotę (która prowadzi do wewnętrznej wolności) z ubóstwo Proste", które implikuje "surową i odartą z dóbr egzystencję" (n. 70) i dzielenie życia z najbardziej potrzebującymi. Jesteśmy zaproszeni do bycia oswojonyodrzucić z pokorą, jak Jezus, zarozumiałość innych, znosić ich wady i nie zgorszyć się ich słabościami" (n. 72).

Zachęcają nas, abyśmy "nie ukrywali rzeczywistości" (n. 75), odwracając się plecami do cierpienia; przeciwnie, proponują nam płacz i zrozumieć głęboką tajemnicę cierpienia, spojrzeć na Krzyż, by pocieszyć i pomóc innym. Live sprawiedliwość w ujęciu konkretnymJak już wzywano w Starym Testamencie: z uciśnionymi, sierotami i wdowami. Działając z miłosierdzieWszyscy jesteśmy "armią przebaczonych" (n. 72).

Ewangelia prosi nas o opiekę pragnienia i intencje sercaodrzucając "to, co nie jest szczere, lecz tylko powłoką i pozorem" (n. 84). Namawiają nas do poszukiwania rozwiązań konfliktów, do bycia rzemieślnicy pokojuWymaga to "pogody ducha, kreatywności, wrażliwości i umiejętności" (n. 89). Jesteśmy zachęcani do radzenia sobie z niektórymi "problemami", jakie niesie droga świętości: szyderstwa, pomówienia i prześladowania. 

"Protokół" miłosierdzia

Wszystko to pięknie wyraża "wielki protokół według którego mamy być osądzeni. Jest to szczegółowe wyjaśnienie tego jednego błogosławieństwa, które reprezentuje je wszystkie: miłosierdzieByłem bowiem głodny, a daliście mi jeść, byłem spragniony, a daliście mi pić, byłem obcy, a przyjęliście mnie, nagi, a przyodzialiście mnie, chory, a odwiedziliście mnie, w więzieniu, a przyszliście do mnie" (Mt 25,35-36). Przypowieść o Sądzie Ostatecznym, pisze św. Jan Paweł II, "nie jest po prostu zachętą do miłosierdzia: jest kartą chrystologii, oświetlającą Tajemnicę Chrystusa". Franciszek zauważa, że "odsłania ona samo serce Chrystusa, Jego najgłębsze uczucia i wybory" (n. 96). I podkreśla, że miłosierdzie jest bijącym sercem Ewangelii (n. 97).

Z tego powodu biskup Elizalde słusznie podkreśla, że. Oddzielanie działań charytatywnych od osobistej relacji z Panem jest szkodliwym błędem, ponieważ zamienia Kościół w organizację pozarządową (por. n. 100). Ale także, że jest to ideologicznym błędem jest systematyczna podejrzliwość wobec społecznego zaangażowania innych, "uważając ją za coś powierzchownego, światowego, świeckiego, immanentnego, komunistycznego, populistycznego" (n. 101).

Rzeczywiście. Jak już wskazywali jego poprzednicy, św. Jan Paweł II i Benedykt XVI, Franciszek deklaruje konieczność utrzymania przy życiu jednocześnie promocja i obrona życia wraz z wrażliwością społeczną na potrzebujących.Na przykład obrona niewinnych nienarodzonych musi być jasna, stanowcza i pełna pasji, ponieważ chodzi tu o godność życia ludzkiego, które jest zawsze święte, a miłość do każdej osoby poza jej rozwojem tego wymaga. Ale równie święte jest życie ubogich, którzy już się urodzili, którzy zmagają się w nędzy, (...) i w każdej formie odrzutu" (n. 101). Migracja jest nie mniej ważna niż bioetyka (por. n. 102).

Spójność w życiu codziennym

Trzeci rozdział Gaudete et exsultate z wezwaniem do Spójność chrześcijańska. Uwielbienie Boga i modlitwa powinny prowadzić nas do miłosierdzia wobec innych, które jest - jak przypomina św. Tomasz z Akwinu - "ofiarą, która najbardziej Mu się podoba" (S. Th, II-II, q30, a4). Z drugiej strony, jak powiedziała św. Teresa z Kalkuty, "jeśli będziemy zbyt zajęci sobą, nie pozostanie nam czas dla innych".

I tak Papież kończy tymi słowami pewności: "Siła świadectwa świętych polega na życiu błogosławieństwami i protokołem sądu ostatecznego. To niewiele słów, prostych, ale praktycznych i obowiązujących wszystkich, bo chrześcijaństwo to przede wszystkim być praktykowanya jeśli jest także przedmiotem refleksji, to tylko wtedy, gdy pomaga nam w przeżywanie Ewangelii w codziennym życiu. Gorąco polecam częste czytanie tych wspaniałych tekstów biblijnych, przypominanie ich sobie, modlenie się nimi, próbowanie zrobić z nich mięso. Zrobią nam dobrze, zrobią nam autentycznie szczęśliwy" (n. 109).

Tekst opublikowany w: iglesiaynuevaevangelizacion.blogspot.com, 21-V-2018 r.

AutorRamiro Pellitero

Dyplom z medycyny i chirurgii uzyskany na Uniwersytecie w Santiago de Compostela. Profesor eklezjologii i teologii pastoralnej w Katedrze Teologii Systematycznej na Uniwersytecie w Nawarze.

Chiquitunga: wesoły i pomocny

30 maja 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Chiquitunga mówi nam, że dzisiaj możemy zostać świętymi, jeśli będziemy żyć z pasją ideałem, w jej przypadku pragnieniem, aby wszystko było przesycone Chrystusem: Chrystus, jego Kościół, bracia byli jej ideałem. 

Poznałem Sługa Boża Maria Felicja de Jesus Sacramentado (Chiquitunga) w okresie mojego dorastania, kiedy należałem do sekcji Pequeñas Akcji Katolickiej przy parafii San Roque, a ona była delegatem archidiecezjalnym Pequeñas. Widziałem jej występy na wiecach peerelowskich i na niektórych spotkaniach Akcji Katolickiej. Do klasztoru karmelitów bosych w Asunción wstąpiłam dwa lata po jej śmierci. Tutaj zaskoczyło mnie to, że pamięć o niej pozostała tak żywa w społeczności. Uderzyła mnie częstotliwość, z jaką siostry o niej mówiły, wspominając jej wspaniałe braterskie miłosierdzie, jej radość, jej samozaparcie. Opowiadali jej niezliczone anegdoty, przesycone zdrowym poczuciem humoru. Nie mieszkałam z nią, ale słyszałam, jak siostry mówiły, że była posłuszna, bardzo dobroczynna, pokorna, uczynna i zawsze pogodna, starała się zawsze rozweselać wspólnotę, wykorzystując naturalne dary, którymi Pan ją obdarzył. Zawsze była dla wszystkich, umiała wybaczyć, usprawiedliwić, przyjąć itp.

Rozmawiałam z nią dzień przed wstąpieniem do Karmelu. Była pogodna, ze swoim zwykłym uśmiechem i między innymi pamiętam, jak powiedziała do mnie: ".... nie jestem kobietą.Robię odwrotnie niż Jezus: przeżyłem trzydzieści lat życia publicznego, a teraz zaczynam życie ukryte.".

Uczestniczyłem w niektórych spotkaniach Akcji Katolickiej, które organizowała dla Pequeñas de la Acción Católica. Była pełna radości i entuzjazmu. Z jej wieczorami we Wspólnocie wiąże się wiele wspomnień.

Chiquitunga mówi nam, że dzisiaj możemy zostać świętymi, jeśli będziemy żyć z pasją ideałem, w jej przypadku pragnieniem, aby wszystko było przesycone Chrystusem: Chrystus, jego Kościół, bracia i siostry byli jej ideałem. Mówi nam, że możemy być szczęśliwi dając siebie innym, zapominając o sobie dla dobra innych.

AutorOmnes

Jajko sadzone i świętość

28 maja 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Świętość zakotwicza się wśród garnków i kuchenek. Z Gaudete et ExsultatePapież Franciszek, wszyscy jesteśmy powołani do tego, aby wyjątkowo dobrze ugotować nasze jajko sadzone, które w ten sposób staje się prawdziwą metaforą świętości.

MAURO LEONARDI - kapłan i pisarz
@mauroleonardi3

Z Gaudete et ExsultateKościół szpitala polowego staje się kuchnią MasterChef. Wszyscy jesteśmy powołani do bycia pięciogwiazdkowymi kucharzami. Wszyscy jesteśmy powołani do tego, aby wyjątkowo dobrze ugotować nasze jajko, najtrudniejsze z łatwych dań, to, które ujawnia, czy naprawdę masz zadatki na szefa kuchni, czy jesteś tylko amatorem.

Jajko sadzone to prawdziwa metafora świętości. "Kobieta idzie na rynek zrobić zakupy, spotyka sąsiadkę i zaczyna rozmawiać, następuje krytyka. Ale ta kobieta mówi w sobieNie, nie będę mówił źle o nikim". Jest to krok w kierunku świętości. Potem, w domu, syn prosi ją, by opowiedziała o swoich fantazjach i, nawet jeśli jest zmęczona, siada obok niego i słucha z cierpliwością i czułością. To jest kolejna ofiara, która uświęcaa" (Gaudete et Exsultate, n. 16).

Wielu świętych to powiedziało, sobór to ogłosił, teraz Franciszek stawia ostateczną pieczęć: świętość opuszcza zakrystię i zakotwicza się w garnkach i kuchenkach. Świętość, jak dobre gotowanie, jest doświadczeniem prostym i głębokim, w którym małe rzeczy traktuje się z troską, nie dla pieniędzy, ale z miłości. Kiedyś uczeni byli filozofami, dziś są kucharzami: dlatego widzimy tak wiele osobowości telewizyjnych, które nie siedzą już za biurkami, ale w kuchni.

Jakiś czas temu jeden z nich, nie pamiętam kto, powiedział w telewizji, że ci, którzy dobrze gotują, oddają ludziom czas stracony, czas zmarnowany w ciągu dnia. Bardzo różni się od Marcela Prousta. Kto gotuje, sam nic nie robi: potrzebuje sklepu, tego, który uprawia, tego, który przygotowuje przepis, tego, który przygotowuje stół, a potem podaje.

Jak Jezus daje świadectwo Ojcu, czyniąc wszystko, co Ojciec zechce, tak kucharz tworzy potrawę, która świadczy o pracy wielu. Święty wie, że sam nie jest dobry, ale że jest świadkiem dobroci Boga w swoim życiu. A czyni to rękami, oczami i ustami. Z jego ust, tak, zrobione dla "ad-orar"do Boga. Co oznacza, że "by włożyć Boga do ust".

AutorMauro Leonardi

Kapłan i pisarz.

Kino

Kino: Trzy reklamy na obrzeżach

Omnes-23 de maj de 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Dramat porusza się dwuznacznie między szlachetnym pragnieniem sprawiedliwości a mściwym impulsem matki, której córka została zgwałcona i zamordowana przez kto wie kogo.

Tekst -José María Garrido

Film: Trzy reklamy na przedmieściach
Reżyseria i scenariusz: Martin McDonagh
UK-USA. USA, 2017 R.

Film został najwyżej nagrodzony na Złotych Globach 2018, ma też siedem nominacji do Oscara. Martin McDonagh (ur. 1970) od lat odnosi sukcesy w Stanach Zjednoczonych jako dramaturg z wybujałymi opowieściami o przemocy. Jego szturm na siódmą sztukę nastąpił w ostatniej dekadzie, z czerwieniami i spoofami w stylu braci Tarantino i Cohen. Ale w swojej najnowszej fabule utrwala własne umiejętności, zdobywając m.in. Złoty Glob za najlepszy film dramatyczny i najlepszy scenariusz.

Dramat porusza się dwuznacznie pomiędzy szlachetnym pragnieniem sprawiedliwości a mściwym impulsem matki (Frances McDormand), której córka została zgwałcona i zamordowana przez kto wie kogo. Miesiące po zbrodni, jedzie samotną tylną drogą prowadzącą do jej domu na obrzeżach małego miasteczka w Missouri i zauważa zwykłe trzy duże, porzucone i bezużyteczne billboardy. Nagle zatrzymuje samochód (przeczytał coś na billboardzie) i cofa, by spojrzeć na poprzedni. We wraku ostatniej reklamy znajduje "okazję... życia". Z refluksem resentymentu kalkuluje plan sprawiedliwości. I wynajmuje trzy billboardy, by wybić na nich zapalające frazy z pytaniem do lokalnego komendanta policji, dlaczego jeszcze nie złapał morderców.

Fabuła skręca, stopniowo odsłaniając głęboko tragiczny obraz z łatkami niewiarygodnych żartów i nieprawdopodobnych sytuacji, które podkreślają charakter każdej postaci i potęgują dramat. Pasjonujący ton całości pozwala cieszyć się "niewiarygodnymi" momentami (sztuczki reżysera), jakby były właśnie tym, czym nie mogły być inaczej.
Obfitość zbliżeń daje Samowi Rockwellowi (Złoty Glob) i Woody'emu Harrelsonowi alibi na zapełnienie ekranu, podczas gdy główna dama, Frances McDormand (również Złoty Glob), wylatuje na wszystkie cztery strony świata, z trzeźwością minimalnej garderoby i tyloma niemymi spojrzeniami, co bezlitosnymi słowami. Przy okazji: nie wiem, jak film wypada po hiszpańsku (poddałem się tak powszechnemu wśród latynoamerykańskich widzów V.O.), ale w oryginalnym, ostrym języku dialogów również nie brakuje podstawowych czteroliterowych wtrąceń. Stanowią one kontrapunkt do zgrabnej ścieżki dźwiękowej, autorstwa Cartera Burwella, który piętnastokrotnie komponował dla Coenów.

Kultura

Miasto Sewilla świętuje Rok Murillo

Omnes-21 maja 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

Murillo i kapucyni z Sewilli to wystawa, która oddaje hołd jednemu z wielkich artystów hiszpańskiego baroku i najważniejszemu z przedstawicieli sewilskiej szkoły malarstwa.

Tekst - Fernando Serrano

400 lat po narodzinach Bartolomé Estebana Murillo, Junta de Andalucía wraz z Museo de Bellas Artes w Sewilli oddaje hołd artyście, gromadząc grupę obrazów, które namalował dla klasztoru kapucynów w Sewilli.

Cel próby

"Wystawa ta umożliwia rekonstrukcję całej serii, która po raz pierwszy, od czasu gdy najazd napoleoński spowodował ich rozproszenie w XIX wieku, została ponownie połączona" - wyjaśniają organizatorzy wystawy. Większość wystawionych dzieł należy do kolekcji Muzeum Sztuk Pięknych w Sewilli od czasu konfiskaty majątku kościelnego w 1835 roku. Jak tłumaczą kuratorzy, "Do hojnych pożyczek z Niemiec, Austrii, Wielkiej Brytanii i katedry w Sewilli dołączyły". Spośród wszystkich wypowiedzi szczególne znaczenie ma przeniesienie najważniejszego dzieła zespołu, Jubileuszu Porcjunkuli, pt.ze względu na duży format obrazu i długi okres wypożyczenia". Osoby odpowiedzialne za wystawę tłumaczą, że "easza umowa pomiędzy Muzeum Wallraf-Richartz w Kolonii a Museo de Bellas Artes w Sewilli jest wyjątkowym przykładem współpracy pomiędzy europejskimi instytucjami kultury.". Regionalny Minister Kultury Andaluzji, Miguel Ángel Vazquez, podkreślił znaczenie wystawy podczas prezentacji: ".Po raz pierwszy od dwóch wieków będziemy mogli zobaczyć razem wszystkie obrazy, które Murillo wykonał dla klasztoru kapucynów w Sewilli.".

Wystawa Murillo i kapucyni z Sewilli zawiera część poświęconą ukazaniu procesu twórczego autora poprzez rysunki i prace związane z jego twórczością. Część ta uzupełniona jest o dodatkowe informacje dotyczące procesów konserwatorskich, a także historii wystawianych dzieł. Odnośnie historii obrazów dyrektor Muzeum Sztuk Pięknych w Sewilli, María Valme Muñoz, powiedziała: "... historia wystawionych dzieł jest bardzo ciekawa.Pomimo ich burzliwej historii. Na szczęście większość obrazów wróciła do miasta, w którym powstały. Gdzie przeszły do najsłynniejszej kolekcji Muzeum Sztuk Pięknych w Sewilli.".

"Dzięki takim wystawom jak ta, jesteśmy teraz w centrum uwagi, na całym świecie, jako miasto "...".idealne miejsce przeznaczenia". do odwiedzenia w 2018 r."wyjaśnił burmistrz Sewilli, Juan Espada, ".i to nie tylko z powodu dziedzictwa i historii, które to miasto już oferuje, ale także z powodu zaangażowania w kulturę i jakości Roku Murillo, który jest dodatkową atrakcją.".

Poza wystawą

Obchody tego Roku Murillo mają szczególne znaczenie dla Sewilli. W ciągu najbliższych 16 miesięcy miasto Sewilla będzie gospodarzem szerokiej gamy działań kulturalnych podkreślających postać Murillo: od koncertów i cykli muzycznych po trasy kulturalne i turystyczne, a także wykłady i konferencje.

Jednym z głównych działań odbywających się z okazji tej rocznicy jest trasa turystyczno-kulturalna Śladami Murillo. Obejmuje aż dwadzieścia emblematycznych miejsc, które dają dostęp z pierwszej ręki do życia i twórczości barokowego malarza. Trasa ta odbywa się poprzez 50 oryginalnych obrazów i ponad 80 reprodukcji jego najważniejszych dzieł. Enrique Valdivieso, koordynator wycieczki, pragnie, aby te inicjatywy przetrwały w czasie: "...wystawa będzie wielkim sukcesem.Celem Roku Murillo jest poszerzenie dziedzictwa miasta o te szlaki, które mają trwać dłużej niż rocznica i wzbogacą ofertę turystyczną i dziedzictwa stolicy.".

Burmistrz Sewilli, Juan Espada, również podkreśla znaczenie tych wydarzeń dla miasta: ".Wraz z rozpoczęciem tego Roku Murillo, Sewilla znajduje się w centrum hiszpańskich stolic. Od tego momentu i przez cały ten rok jest jednym z najmocniejszych miast pod względem kulturowym.".

Oprócz tego zwiedzania i wystaw, Stowarzyszenie Firm Turystycznych w Sewilli uruchomiło program Murillo w Sewilli. Ma na celu przeprowadzenie różnych działań, takich jak udramatyzowane wizyty, warsztaty, trasy gastronomiczne... Stowarzyszenie składa się z 24 firm i instytucji z miasta Sewilla.

Murillo w Sewilli

W mieście Sewilla znajduje się 21 punktów związanych z malarzem barokowym. Centralnym punktem tej artystycznej mapy jest dom Murillo, gdzie można zakupić audioprzewodnik, który pomoże zwiedzającym odkryć ślad malarza na mieście. Audioprzewodnik kosztuje 11 euro i nie trzeba go zwracać, ale zwiedzający mogą go zatrzymać i przedłużyć wizytę o dowolną liczbę dni. W ten sposób trasy wycieczkowe związane z artystą nie są tylko przelotną modą z okazji tej rocznicy, ale organizatorzy stawiają sobie za cel utrzymanie ich w czasie.

Proponowana trasa obejmuje przystanki przy katedrze, Alcázar, Generalnym Archiwum Indii i Hospital de la Caridad. Każde z tych miejsc ma szczególny związek z Murillo. Katedra stanowiła centrum nerwowe Sewilli artysty. Malarz pracował dla kapituły w latach 1655 - 1667, tworząc w tym okresie niektóre ze swoich najważniejszych dzieł, z których wiele można zobaczyć w katedrze w miejscach, w których były pierwotnie przeznaczone. Alcazar ma pośmiertny związek z artystą, gdyż Murillo nie malował dla niego. W 1810 roku w budynku mieściło się Muzeum Napoleońskie, galeria sztuki, w której znajdowało się prawie tysiąc dzieł skradzionych z miejskich instytucji religijnych, z czego 45 było autorstwa Murillo.
Z obecnym Archivo General de Indias, budynkiem, z którym Murillo miał ścisły związek, gdyż to tutaj powstała Akademia Malarstwa, założona przez artystę i Herrera Młodszego w 1660 roku. Podczas tego Roku Murillo, Archiwum wyświetla reprodukcje rysunków Murillo i malarzy, którzy szkolili się w tej akademii, takich jak Arteaga i Iriarte.

Kolejnym przystankiem na tej trasie jest Hospital de la Caridad. Murillo miał osobisty i zawodowy związek z Hermandad de la Santa Caridad. Artysta wstąpił do tej instytucji w 1665 roku, a w latach 1667-1870 wykonał kilka swoich obrazów. W budynku znajduje się obecnie siedem oryginalnych obrazów Murillo.

Krótko mówiąc, to ważne wydarzenie daje możliwość zobaczenia jednego z najbardziej znaczących cykli hiszpańskiego baroku jako całości. Efektem tych działań jest historyczne, materialne i estetyczne odzyskanie spuścizny Murillo, a także niepowtarzalna okazja i wartość emocjonalna, jaką jest możliwość podziwiania postaci i dzieła Murillo w jego mieście, Sewilli.

Świat

Czeskie "Lourdes" - symbol pojednania

Omnes-17 maj 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Sanktuarium maryjne w Filipowie w Czechach, nazywane "Lourdes" Czech, jest symbolem opieki Matki Bożej i pojednania Czechów i Niemców. Liczba pielgrzymów rośnie.

Tekst - Gustavo Monge, Praga

Czeskie sanktuarium w Filipowie obchodziło niedawno 150 lat od objawienia się Matki Bożej w miejscu, które jest świadectwem szczególnej troski Matki Bożej o osoby cierpiące z powodu choroby lub prześladowań.

Filipov to sanktuarium maryjne w Jiřikovie, wsi liczącej 3700 mieszkańców, położonej w północnej części Republiki Czeskiej, w Sudetach, zaledwie kilka metrów od granicy z Niemcami. W wyniku bezprecedensowego wydarzenia, jakim było objawienie się Matki Boskiej śmiertelnie chorej kobiecie, pod koniec XX wieku poświęcono tu kościół dla pielgrzymów. Miejsce to stało się wkrótce centrum kultu maryjnego, w którym odbywały się procesje liczące nawet 6 000 osób i zyskało miano "Lourdes północnych Czech".

W ciągu dziesięcioleci Filipov stał się również symbolem zbliżenia dwóch narodów, Czechów i Niemców, które w XX wieku były głęboko skłócone w wyniku nacjonalizmu. Podobnie jak reszta Sudetów, Filipów został zaanektowany przez Adolfa Hitlera w 1938 roku, a po II wojnie światowej został odebrany przez Czechosłowację, a wszyscy jego dawni mieszkańcy zostali wypędzeni.

Historia Marii Kade

U źródeł sanktuarium leży historia Marii Magdaleny Kade (1835-1905), tkaczki, która jak zdecydowana większość mieszkańców tego zakątka monarchii austro-węgierskiej należała do mniejszości niemieckojęzycznej. Wielu pracowało w fabryce włókienniczej po drugiej stronie granicy w sąsiednim mieście Ebersbach-Neugersdorf.

U Kade, cieszącego się złym zdrowiem od 19 roku życia, ostatecznie zdiagnozowano zapalenie płuc i opon mózgowych. Zaczęła cierpieć na spazmatyczne napady, a całe jej ciało pokryło się wrzodami. W wieku 29 lat została przykuta do łóżka, gdzie przyjęła namaszczenie chorych, a lekarze stwierdzili, że jej dni są policzone.

W nocy z 12 na 13 stycznia 1866 roku, o czwartej nad ranem, Matka Boża ukazała się bardzo oddanej Matce Bożej Kade i - jak później wspominała - powiedziała do niej po niemiecku: "Moja córko, od dzisiaj będziesz zdrowa". Kobieta, którą uważano za zmarłą, wyskoczyła z łóżka i od tego dnia zaczęła normalnie żyć, ku zdumieniu sąsiadów. Lekarze zaświadczyli, że jest to niewytłumaczalne.

Na miejscu domu Kade wybudowano małą kaplicę, która po powiększeniu została włączona do obecnej bazyliki mniejszej pw. Maryi Wspomożycielki. Miejsce to przeżyło swój rozkwit, ale jego działalność została wyciszona podczas prześladowań komunistycznych w drugiej połowie XX wieku (1948-1989). Mimo wysiłków reżimu totalitarnego, aby uniemożliwić przybycie pielgrzymów, zawsze udawało im się podtrzymać płomień. Płomień, do którego decydujący wkład wniosły wspólnoty religijne.

Prawda jest taka, że "łańcuch mszy w rocznicę objawienia nigdy nie został przerwany" - powiedziała Marketa Jindrová, która wyjaśnia, jak komuniści zablokowali drzwi kościoła i pozostawili to miejsce wewnątrz specjalnie strzeżonego pasa granicznego, co oznaczało, że trzeba było pokonać wiele przeszkód, aby dotrzeć do sanktuarium, w tym przesłuchania policyjne.

Wstawiennictwo Matki Bożej, szczególnie odczuwalne w Filipowie, zainspirowało również inicjatywy na rzecz duchowej odnowy narodu czeskiego. Dziś miejsce to przyjmuje licznych wiernych z obu stron granicy, a msze odprawiane są w języku niemieckim i czeskim. Ponadto Filipów jest ulubionym miejscem pielgrzymek katolików z Serbii-Łużyc, mniejszości pochodzenia słowiańskiego, która mieszka w niemieckiej Saksonii i nadal zachowuje swoją rzymską wiarę. W majowe dni świąt maryjnych jest duża liczba niemieckich wiernych. Procesja z okazji Candlemas jest bardzo typowa.

Biskup Litomierzyc Jan Baxant mówi Palabrze, że "wychodzenie z domu w środku nocy w zimie, aby udać się do tej zamarzniętej bazyliki w Filipowie, jest dla nas jak mini-Compostela lub mini-Everest. Często przyjmujemy niemieckich biskupów" - dodaje Jozef Kujan, salezjański proboszcz i rektor bazyliki.

Aktualności

Wskazówki dotyczące działania w przypadku, gdy ktoś doświadcza przemocy

Omnes-15 maja 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Wzorce zachowań w pracy z osobami doświadczającymi takiej przemocy można podsumować następująco:

  1.  Natychmiastowe wsparcie. Wspieraj go w pierwszej kolejności. Nie podważaj prawdziwości ich historii, ich doświadczeń czy uczuć. Nie do ciebie należy ocena, sędzia będzie oceniał. Masz możliwość wsparcia, pomocy i walidacji emocji. To już jest istotna pomoc, aby uświadomić sobie problem, nie minimalizować go i jak najszybciej interweniować.
  2. Nie przeszkadzaj. Bardzo potrzebne jest zachowanie granic w relacji z tą osobą, danie jej czasu na podjęcie decyzji i uszanowanie decyzji, które podejmuje. Słuchaj, nie naciskając na nich, aby odpowiedzieli lub ujawnili informacje. Być może powiedziała ci tylko część tego, co się dzieje. Nie musisz decydować o niczym za nią, chyba że wyraźnie cię o to poprosi lub jeśli ludzie są poważnie zagrożeni.
  3. Posłuchaj, co chcą ci powiedzieć. Nie jest konieczne, abyś znał wszystkie szczegóły historii; zainteresowani specjaliści wysłuchają ich. Posłuchaj, jak się czują, jak to przeżyli, jak się czują. Zaoferuj komfort i pomoc w złagodzeniu lub zmniejszeniu ich niepokoju.
  4. Podaj informacje. Konkretne szczegóły dotyczące usług, do których mogą się zwrócić oraz informacje o zasobach i wsparciu społecznym: 016, sąd dyżurny, lekarze specjaliści, schroniska, domy schronienia itp. Jeśli chce, możesz mu towarzyszyć, aby ułatwić procedury i pomóc mu. Nie rób tego, co powinien zrobić pracownik służby zdrowia.
  5.  Ocenić, czy oni sami lub inne osoby są narażone na ryzyko napaści z użyciem przemocy lub nadużycia. Będą przypadki, w których konieczna będzie pilna interwencja, aby uniknąć bardzo prawdopodobnej szkody, zwłaszcza jeśli są to osoby niepełnoletnie. Konieczne będzie złożenie pilnych sprawozdań, a jednocześnie znalezienie wystarczających środków, aby zapewnić ludziom bezpieczeństwo i aby próba pomocy nie sprzyjała jeszcze bardziej gwałtownym sytuacjom. Nadanie priorytetu bezpieczeństwu i niepowodowaniu dalszych szkód: ocena stosunku ryzyka do korzyści dla każdego z podejmowanych kroków.
  6. Poufność. Zapewnij ich, że będziesz dyskretny, że jeśli z kimś to omówisz, powiesz mu o tym, że będziesz rozważny w wykorzystywaniu informacji, tak aby ta osoba była chroniona i aby nie zepsuć żadnych planów, które może mieć.
  7. Wsparcie. Postaraj się, aby relacja była wspierająca, współpracująca, promująca autonomię kobiety. Nawet jeśli potrzebuje pomocy, nie unieważniaj jej ani nie powtarzaj schematu sprawiania, że czuje się niezdolna. Postaraj się, aby to ona podejmowała decyzje, aby to ona stała się bohaterką swojego powrotu do zdrowia.
  8.  Plan działania. Jeśli masz zamiar towarzyszyć mu w procesie rozwiązywania sytuacji, postaraj się zaprojektować skuteczny plan, z realistycznymi krótkoterminowymi celami i oczekiwaniami, z nadzieją na długoterminową wolność.
  9. Kontynuacja. Pytaj dalej tę osobę o to, co ci powiedziała, aby miała szansę pójść do przodu. Spraw, by czuli się naprawdę zadbani. Nie jest to przyjemne i możemy mieć tendencję do nieświadomego ignorowania lub poddawania się.
  10.  Zwróć szczególną uwagę. Zwłaszcza osobom niepełnosprawnym lub o ograniczonych środkach finansowych, które mogą zostać napadnięte. Występuje również w wyższych klasach społecznych, z odpowiednimi środkami finansowymi i wykształceniem; nie należy go z tych powodów wykluczać.
  11. Pytaj pod nieobecność sprawcy. Jeśli jesteś partnerem i podejrzewasz przemoc, daj partnerowi możliwość porozmawiania o tym w cztery oczy, być może z inną osobą towarzyszącą i pełniącą rolę świadka, aby mógł o tym porozmawiać bez ponoszenia złych konsekwencji.

Tekst - Inés Bárcenas, María Martín-Vivar i Carlos Chiclana

Gaudete et exsultate, serce i świeżość

9 maja 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

9 kwietnia ukazała się nowa adhortacja apostolska papieża Franciszka o świętości w dzisiejszym świecie, zatytułowana. Gaudete et exsultate. Przedstawia ją biskup Vitorii, podkreślając, że jest ona odniesieniem dla życia chrześcijańskiego i działań duszpasterskich.

Juan Carlos Elizalde - biskup Vitorii

Serce i świeżość sączy się z tej prostej adhortacji apostolskiej papieża Franciszka, stanowiącej powszechne wezwanie do świętości. Świętość dla całego ludu Bożego, świętość "obok", "klasa średnia świętości" (n. 7).

Ale jednocześnie świętość wymagająca, spełniająca, która może nas uwolnić od "...".mierne, rozwodnione, upłynnione istnienie" (1). Idziemy w towarzystwie, wspierani i prowadzeni przez towarzystwo wszystkich świętych (4). W każdym świętym Bóg wypowiada słowo do świata (22). "Trzeba też wyobrazić sobie całe swoje życie jako misję."(23), a wniosek nie jest długi: "Obyś potrafił rozpoznać, co jest tym słowem, tym przesłaniem Jezusa, które Bóg chce powiedzieć światu swoim życiem." (24).

Istnieją dwie falsyfikacje świętości. Jednym z nich jest pojmowanie jej jako abstrakcyjnej, teoretycznej mądrości pozbawionej konkretności: "...".Bóg bez Chrystusa, Chrystus bez Kościoła, Kościół bez ludzi(37); i drugi, świętość tylko w naszych siłach: "..." (37); i drugi, świętość tylko w naszych siłach: "..." (38).Są jeszcze chrześcijanie, którzy uparcie podążają inną drogą: drogą usprawiedliwienia z własnych sił, drogą kultu ludzkiej woli i własnych możliwości, co prowadzi do egocentrycznego i elitarnego samozadowolenia pozbawionego prawdziwej miłości." (57).

Sercem dokumentu jest dyskurs Błogosławieństw, pt.dowód tożsamości chrześcijanina". "Ukazują one oblicze Mistrza, do którego przejrzystości jesteśmy powołani w naszym codziennym życiu." (63). A "świetny protokół"według którego mamy być sądzeni, miłosierdzie: "Byłem bowiem głodny, a daliście mi jeść, byłem spragniony, a daliście mi pić, byłem przybyszem, a daliście mi nocleg, byłem nagi, a przyodzialiście mnie, byłem chory, a odwiedziliście mnie, byłem w więzieniu, a przyszliście do mnie." (Mt 25, 35-36). Oddzielenie akcji charytatywnej od osobistej relacji z Panem jest szkodliwym błędem, ponieważ zamienia Kościół w organizację pozarządową (100). Ale też błędem ideologicznym jest systematyczna podejrzliwość wobec społecznego zaangażowania innych, "(100).jako płytkie, światowe, sekularystyczne, immanentystyczne, komunistyczne, populistyczne" (101). I papież konkretyzuje to napięcie w Kościele. "Na przykład obrona niewinnych nienarodzonych musi być jasna, stanowcza i pełna pasji, ponieważ w tym przypadku chodzi o godność życia ludzkiego, zawsze świętego, i wymaga tego miłość do każdej osoby poza jej rozwojem. Ale równie święte jest życie ubogich, którzy już się urodzili, którzy zmagają się w nędzy [...] i w każdej formie odrzuconego życia." (101). Migracja jest nie mniej ważna niż bioetyka (102).

Nuty świętości w dzisiejszym świecie są szczególnie konkretne i sugestywne. Kontemplując w tym okresie wielkanocnym pierwszą wspólnotę chrześcijańską w Jerozolimie, widzimy pewne postawy towarzyszące świętości, którą proponuje Papież. Wytrzymałość, cierpliwość i łagodność to pierwsze nuty. Z nadzieją opierają się prześladowaniom. Odpłacają dobrem za zło. "Chrześcijanie mogą być również częścią sieci przemocy werbalnej poprzez internet i różne fora czy przestrzenie wymiany cyfrowej."(115), papież ostrzega. Radość i poczucie humoru to także pierwszoplanowe nuty, termometr nadziei, którą rozsiewa Kościół. "Śmiałość, entuzjazm, swobodne mówienie, apostolski zapał, wszystko to zawiera się w słowie parresia, słowie, którym Biblia wyraża także wolność istnienia, które jest otwarte, bo dostępne dla Boga i dla innych." (129). Te postawy zawsze mają miejsce we wspólnocie. Ostatnią nutą świętości jest nieustanna modlitwa: "...ostatnią nutą świętości jest nieustanna modlitwa" (129).Święty to osoba o duchu modlitewnym, która potrzebuje komunikacji z Bogiem. Jest kimś, kto nie może znieść duszenia się w zamkniętej immanencji tego świata, a pośród swoich wysiłków i daru z siebie wzdycha za Bogiem, wychodzi z siebie w uwielbieniu i rozszerza swoje granice w kontemplacji Pana. Nie wierzę w świętość bez modlitwy, nawet jeśli nie musi się ona wiązać z długimi chwilami czy intensywnymi uczuciami." (147).

Ostatni rozdział adhortacji poświęca papież walce, czujności i rozeznaniu. Nie możemy być naiwni, bo diabeł "Nie myślmy, że jest to mit, przedstawienie, symbol, postać czy idea. To oszustwo prowadzi nas do opuszczenia ramion, do zaniedbania siebie i do większego obnażenia się. On nie musi nas posiadać. Zatruwa nas nienawiścią, smutkiem, zazdrością, wadami. I tak, kiedy my opuszczamy naszą czujność, on wykorzystuje to, aby zniszczyć nasze życie, nasze rodziny i nasze społeczności, ponieważ jak lew ryczący, szukający kogoś na pożarcie" (1 P 5, 8)" (161). Z ręki Maryi możemy dać najlepszą odpowiedź w każdym momencie. Jej bliskość jest gwarancją naszej świętości: "Chcę, aby Maryja zwieńczyła te rozważania, bo jak nikt inny żyła błogosławieństwami Jezusa. Jest tą, która drżała z radości w obecności Boga, tą, która zachowała wszystko w swoim sercu i pozwoliła się przebić mieczem. Jest świętą wśród świętych, najbardziej błogosławioną, tą, która uczy nas drogi świętości i towarzyszy nam." (176).

Dziękujemy Ci, papieżu Franciszku, za zaproponowanie horyzontu życia chrześcijańskiego i punktu wyjścia dla działań duszpasterskich.

AutorOmnes

Drogi Equis

9 maja 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Autor zastanawia się nad pozycją niektórych osób w cyfrowym świecie. O tym jak ci użytkownicy są "zamknięci" w jednym sposobie myślenia i nie chcą zastanawiać się nad innymi sposobami widzenia świata.

Álvaro Sánchez León - Dziennikarz
@asanleo

Drogi przyjacielu, nie przebrniesz przez okładki książek:

Cieszę się, że od czasu do czasu się odzywasz, nawet jeśli wracasz z załadowaną strzelbą swojej głuchoty. Co u Ciebie, czy nadal tak wygodnie Ci w przeszłości między tęsknotami i pragnieniami, które wykręcają Twoje gesty w szarość? Odważ się odkrywać piękno naszych czasów, chodzić po tych samych ulicach co wszyscy, wyleczyć się z tej alergii na rzeczywistość i z tego strachu przed przyszłością, która nie jest taka, jak mówią twoje scholastyczne podręczniki.

Często pamiętam o Tobie, gdy czytam komentarze w prasie cyfrowej. Wyobrażam sobie Ciebie przebranego za pseudonimem lejącego benzynę.

Wiesz, jest taki ciekawy świat poza twoimi schematami, że szkoda, że go omijasz. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, a ja wolałbym nie mieć przyjaciół zgorzkniałych z powodu niemożności uratowania planety przed całym złem, z którym walczy Twoja apteczka. Wiesz, dokąd zmierzam, a ja wiem, skąd pochodzisz.

Czasami zastanawiam się, czy poprzedzające kamienie milowe w Twojej biografii były aż tak konsternujące, czy też nie zrozumiałeś ich właściwie. Porozmawiamy o tym przy drinkach, jeśli nie masz nic przeciwko postawieniu ginu z tonikiem pomiędzy naszymi sposobami myślenia.

Czy nadal postrzegasz wszystko co nowe jako prowokację? Czy nadal masz tę obsesję czytania tylko ludzi, którzy myślą tak jak ty? Może Twój świat jest bardziej Matrixowy niż Ci się wydaje, gdy patrzysz przez okno między żaluzjami swojego dojrzałego i demoralizującego pesymizmu.

Słyszę ironię, z jaką komunikujesz się ze światem. Czy myślałeś o napisaniu książki samopomocowej, aby wyciągnąć nas wszystkich z dołka tego młodzieńczego optymizmu, który oceniasz jako niepoważną filozofię eskapizmu?

Ilu ludzi posłałeś dziś do ściany? Czy nadal sterujesz statkiem za pomocą pilota swojej kruchej odpowiedzialności?

Nie winię cię. Rozumiem cię. Dlatego piszę do ciebie.

Do zobaczenia, kiedy tylko zechcesz. Wielkie uściski i szczęśliwa wiosna, mój przyjacielu.

AutorOmnes

Kultura

Osip Mandelsztam, poeta geniusz potępiony przez Stalina

Stulecie rewolucji rosyjskiej 1917 roku to dobra okazja, by poczytać tych, którzy - jak Osip Mandelsztam - walczyli z imperium terroru wszystkimi dostępnymi środkami: w jego przypadku - poezją.

Jaime Nubiola-9 maja 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

Pierwszy raz usłyszałem o Osipie Mandelsztamie od znanego hiszpańskiego polityka, który czytał go podczas swoich lat spędzonych w więzieniu. Wiele dzieł literackich narodziło się w niewoli: wystarczy pomyśleć o Cervantesie w Algierze, Sołżenicynie w syberyjskim gułagu czy wielu innych, jak św. Jan od Krzyża czy Nelson Mandela.

Wielki poeta Osip Mandelsztam, urodzony w Warszawie w 1891 roku w rodzinie polsko-żydowskiej, wykształcony w Petersburgu, Paryżu i Heidelbergu, został aresztowany w maju 1934 roku i skazany na zesłanie za napisanie krótkiego, bo liczącego zaledwie szesnaście linijek, epigramu przeciwko Stalinowi. Podobno po rosyjsku jest to najpiękniejszy wiersz, a w nim Mandelsztam wspomina o grubych, robaczywych tłustych palcach Stalina i jego karaluchowych wąsach. "Jego przykład porusza mnie i skłania do refleksji nad prawdą i wartością słowa w społeczeństwie, w którym rządzą szarlatani, a informacja stała się spektaklem. Ja również nie jestem wolny od tego rodzaju spektaklu.l" - pisał kilka miesięcy temu dziennikarz Pedro G. Cuartango. Jego żona Nadieżda przypomniała, co Mandelsztam powiedział o Rosji: "To jedyny kraj, który szanuje poezję: zabijają za nią. Nigdzie indziej tak się nie dzieje".

Osip Mandelstam zmarł w obozie przejściowym pod Władywostokiem w maju 1938 roku. Jego żonie Nadieżdzie zawdzięczamy zachowanie wielu jego tekstów oraz wstrząsającą książkę Against All Hope, w której opowiada o tragicznych przeżyciach, jakie towarzyszyły jej mężowi w latach terroru. Chciałbym tylko przytoczyć tutaj dwa fragmenty z tej książki.

Pierwsza z nich - odnosząca się do roku 1934 - brzmi tak: "Siedemnaście lat sumiennej [komunistycznej] edukacji nie przyniosło żadnych rezultatów. Ludzie, którzy zbierali dla nas pieniądze i ci, którzy nam je dawali, łamali cały ustalony w kraju kodeks relacji z osobami represjonowanymi przez władzę. W okresach przemocy i terroru ludzie chowają się w swoich skorupach i ukrywają swoje uczucia, ale te uczucia są niezniszczalne i żadna edukacja nie może się ich pozbyć. Nawet jeśli uda się je wykorzenić w jednym pokoleniu - a w naszym kraju w dużej mierze to się udało - to w następnym pojawiają się na nowo. Przekonaliśmy się o tym nie raz. Pojęcie dobra jest chyba wpisane w istotę ludzką i łamiący prawa humanitarne prędzej czy później będą musieli sobie to uświadomić sami lub ich dzieci." (p. 55). Minęło osiemdziesiąt lat i imperium sowieckie upadło: komunizmowi nie udało się wyeliminować ludzkiej duszy i jej naturalnej tęsknoty za dobrem i solidarnością, nawet jeśli boleśnie zmiażdżył wiele dusz.

Drugi tekst Nadieżdy - dobrze wyrażający funkcję poety - brzmi: "Na początku Drugiego zeszytu Mandelsztam napisał swój wiersz Syrenka. Dlaczego Syrenka? zapytałem. Może to ja", Jak taki prześladowany człowiek, żyjący w całkowitej izolacji, w pustce i ciemności, mógł czuć, że był prześladowany? syrena sowieckich miast"? Ze swojego całkowitego niebytu Mandelsztam dał się poznać jako głos rozchodzący się po radzieckich miastach. Zapewne czuł, że rozum jest po jego stronie; bez tego uczucia nie można być poetą. Walka o społeczną godność poety, o jego prawo do głosu i pozycję w życiu jest może podstawową tendencją, która zdeterminowała jego życie i twórczość". (p. 249). Wiele poranków, jeśli mam lekko otwarte okno, słyszę syrenę odległej fabryki ogłaszającą o godzinie pierwszej południową przerwę lub zmianę zmiany. Zawsze myślę o Osipie Mandelsztamie i roli poety - lub filozofa - w naszym konsumpcyjnym społeczeństwie: "Poezja" - pisał Mandelsztam - "to pług, który odkopuje czas, odsłaniając jego najgłębsze warstwy, jego czarną glebę".

Wielka rosyjska poetka Anna Achmatowa (1889-1966), przyjaciółka Osipa i Nadii, w przedmowie do Zeszytów Woronehza (1935-37) pisze: "Mandelsztam nie ma nauczyciela. Warto się nad tym zastanowić. Nie znam takiego faktu w poezji światowej.". W tych zeszytach - pisanych na zesłaniu na granicy ukraińsko-rosyjskiej - Mandelsztam destyluje swoje wiersze z bolesnych doświadczeń dnia codziennego. Jest to "poezja antywojenna, obrona sztuki w obliczu władzy, godności człowieka i wartości życia w obliczu opresji i terroru. W tym sensie jest to dzieło tragiczne, ale nie nihilistyczne, gdyż pozostawia ślad wielkości i nadziei."napisał poeta Luis Ramoneda.

Poezja Mandelsztama nie jest łatwa w odbiorze, ale jako próbkę jego twórczości wybrałam wiersz z drugiego zeszytu datowanego na 15-16 stycznia 1937 roku. Jej pierwotny tytuł brzmiał Kobieta żebracza i odnosił się do jego żony, która towarzyszyła mu na wygnaniu, na którym znaleźli się w sytuacji absolutnej nędzy, ale może też odnosić się do samej poezji:

Jeszcze nie jesteś martwy. Jeszcze nie jesteś sam.
Z twoim przyjacielem żebrakiem
można podziwiać wspaniałość równin,
od mgły, zimna i opadów śniegu.
Żyj w pokoju i komforcie
w opłakanym ubóstwie, w potężnej nędzy.
Błogosławione są dni i noce
a słodkie i dźwięczne zmęczenie jest niewinne.

Nieszczęśliwy jest ten, kto jak jego cień,
boi się kory i przeklina wiatr.
I nędzny ten, który, na wpół martwy,
żebrać o jałmużnę od własnego cienia.

Na koniec setna rocznica rewolucji rosyjskiej Warto przypomnieć Osipa Mandelsztama, poetę pogranicza, który zmarł na Syberii w wieku 47 lat, ofiara choroby i niedostatku. Jego wiersze - według słów tłumacza na język hiszpański, Jesúsa Garcíi Gabaldóna - stanowią "...poemat granicy".jeden z najpotężniejszych i najbardziej złożonych tworów Ducha XX wieku".

Więcej
Zasoby

Duchowe macierzyństwo dla kapłanów

Omnes-3 de maj de 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Kiedy papież Franciszek był w Meksyku w lutym 2016 r., poprosił, by na kilka minut zostać sam na sam z Dziewicą z Guadalupe. Później wyjaśnił, że prosił ją o to, aby księża byli prawdziwymi kapłanami. Była to prośba syna, który lepiej niż ktokolwiek inny zna sytuację Kościoła i uważa za priorytet naszych czasów, abyśmy my, kapłani, dobrze wypełniali naszą misję i odpowiadali na to, czego oczekuje od nas Bóg.

P. GUSTAVO ELIZONDO ALANÍS - Kapłan.
miasto Meksyk

Kilka miesięcy po tej podróży miałam okazję napisać artykuł do Palabry (styczeń 2017, s. 68-69) o grupie kobiet modlących się o świętość kapłanów, która zawiązała się w mojej parafii, aby wesprzeć prośbę papieża do Matki Bożej. Wkrótce zaczęto mówić o "duchowym macierzyństwie dla księży". Nie znając powagi tego prawdziwego powołania, uświadomiłem sobie, że w kobietach istnieje instynkt macierzyński, który, gdy ma się wiarę, kieruje się bezpośrednio ku Chrystusom, którzy wymagają bliskiej pomocy Matki Bożej, jak Jezus na krzyżu, aby móc oddać swoje życie, podtrzymywane przez silną obecność Tej, która również oddaje swoje życie za syna, jednym sercem i jedną duszą.
Bardzo pomogło skonsolidowanie tej grupy modlitewnej matek duchowych, że wszystko zaczęło się w Roku Miłosierdzia, bo chodziło nie tylko o modlitwę o świętość kapłanów, ale także o przeżywanie z nimi, jako matkami, 14 dzieł miłosierdzia. Papież powiedział niedawno, że "kto naprawdę chce swoim życiem oddać chwałę Bogu, kto naprawdę tęskni za uświęceniem się, aby jego egzystencja mogła uwielbiać Świętego, jest wezwany do obsesji, znużenia i zmęczenia w próbach życia uczynkami miłosierdzia" (Gaudete et Exsultate, n. 107). Wielu z nich komentowało, że czuli to silne powołanie do duchowego macierzyństwa kapłanów, ale nie wiedzieli, jak nim żyć, dopóki nie natknęli się na "Kompanię Maryi", pod którą to nazwą, według miejscowego biskupa, jest ona obecnie znana i która jasno określa, że chodzi o towarzyszenie kapłanowi, uczestniczącemu w boskim macierzyństwie Maryi, w służbie Kościołowi, tak jak Kościół chce być obsługiwany.

Hiszpania

Edukacja zróżnicowana: w pełni konstytucyjny wybór wolności

Omnes-3 de maj de 2018 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Trybunał Konstytucyjny w swoim orzeczeniu wyraźnie zaznaczył, że koedukacja nie powinna być jedyną opcją oferowaną przez administrację. Oba modele, koedukacyjny i zróżnicowany, mają takie samo prawo do porozumienia edukacyjnego.

TEKST - María Calvo Charro
Wykładowca na Uniwersytecie Carlosa III. Przewodniczący w Hiszpanii EASSE (European Association Single Ssex Education).

W ostatnich latach w państwach takich jak Stany Zjednoczone, Niemcy, Wielka Brytania i Australia nastąpiło odrodzenie edukacji zróżnicowanej pod względem płci przy wsparciu polityków o bardzo różnych tendencjach, pedagogów, rodziców, niektórych sektorów feministycznych, a także stowarzyszeń broniących praw i wolności. Ten trend, który w szczególności dotyczy szkół publicznych, wywołał gorącą debatę w kręgach akademickich, prawnych i politycznych. Edukacja zróżnicowana ze względu na płeć jest prawdopodobnie jednym z najbardziej aktualnych zagadnień w walce o wyrównanie szans w dziedzinie edukacji publicznej w tych państwach, o czym świadczy obszerna literatura akademicka, naukowa i informacyjna, która stale pojawia się na ten temat.

Dzisiejsza zróżnicowana edukacja ma za cel priorytetowy równe szanse. Szkoła, która uważa, że różnice między płciami są zawsze wzbogacające i że tym, co należy wyeliminować, są dyskryminacje i stereotypy, pokonując nierówności społeczne i hierarchie kulturowe między mężczyznami i kobietami. W tym sensie szkoła zróżnicowana jest teleologicznie koedukacyjna: jej celem jest zagwarantowanie realnej możliwości osiągnięcia przez chłopców i dziewczęta tych samych celów i zadań w sferze zawodowej i osobistej, dając im wszystkie odpowiednie narzędzia do swobodnego wyboru własnej drogi.

Watykan

Gaudete et exsultate: Radość i świętość, wyzwanie dla wszystkich

Giovanni Tridente-3 de maj de 2018 r.-Czas czytania: 5 minuty

Nowy dokument wskazuje każdemu chrześcijaninowi drogę do wcielonej świętości w dzisiejszym kontekście, "z jego ryzykiem, wyzwaniami i możliwościami".

TEKST - Giovanni Tridente, Rzym

W piątym roku swojego pontyfikatu papież Franciszek przekazał Kościołowi nowa adhortacja apostolskaTrzeci, o powołaniu do świętości we współczesnym świecie. Zwinny i konkretny dokument, którego celem jest odpowiedź na wiele ograniczeń dzisiejszej kultury. Gaudete et exsultate

Trzecia adhortacja apostolska papieża Franciszka jest dokumentem nieco nietypowym, jako pierwszy - od dłuższego czasu - podejmuje temat, który nie był wcześniej poruszany w trakcie synodu biskupów. Tak się jednak stało w przypadku Evangelii gaudium (synodu o ewangelizacji, zwołanego przez Benedykta XVI w 2012 r.), Amoris laetitia (synodów o rodzinie w 2014 i 2015 r.) oraz czterech adhortacji papieża emeryta (Eucharystia, Słowo Boże, Afryka, Bliski Wschód).

To prawda, że wraz z Franciszkiem adhortacje porzuciły tytuł "posynodalny" nawet wtedy, gdy są owocem zgromadzeń biskupów, jakby dla podkreślenia przekonania, że nie chodzi o coś administracyjnego czy biurokratycznego (swoiste podsumowanie zgromadzenia), ale o syntezę prawdziwego ruchu Ducha Świętego, który wzywa cały Kościół w jego misji w służbie ludzkości.

Innym aspektem, który wyróżnia się w tej kolejnej inicjatywie Papieża, jest ciągłość pojęcia "radość" z innymi adhortacjami ("gaudium", "laetitia"), typowymi dla przepowiadania i słownictwa argentyńskiego Papieża od czasu jego wyboru. Jego zaproszenia, by nie mieć smutnej, marszczącej się twarzy są częste, bo Miłość Boga, która zbawia, nie dopuszcza "smutku".

A teraz ciekawostka: na dokumencie widnieje data 19 marca, czyli uroczystość św. Józefa, dzień, w którym Ojciec Święty rozpoczął swoją posługę biskupią w 2013 roku. Ale jest to również ten sam dzień, w którym dwa lata temu Franciszek opublikował Amoris laetitia, adhortację, która bez wątpienia miała większy oddźwięk niż pierwsza i ta.

Trzeba jednak powiedzieć, że ta zbieżność dobrze pasuje do istoty dokumentu, biorąc pod uwagę, że przy uważnej lekturze wydaje się, jakby papież chciał zaproponować bilans pierwszych pięciu lat pontyfikatu, wzywając do weryfikacji tego, co już wcześniej zaproponował Kościołowi powszechnemu w Evangelii gaudium.

Obecny kontekst

Wspólnym mianownikiem wszystkich dokumentów jest w istocie aktualny kontekst. Pozostając niezmiennie w doktrynie przekazywanej przez Kościół od wieków i wyraźnie ją potwierdzając, Franciszek proponuje konkretne drogi dla współczesnego świata, aby każdy chrześcijanin mógł konkretnie wcielić swoje powołanie do świętości. W ten sposób stawia się w ciągłości z ogólnym zadaniem ewangelizacji (pierwsze wezwanie) i z zadaniem ukazywania piękna Ewangelii rodziny (drugie wezwanie).

Uderzające jest również to, że w przeciwieństwie do innych dokumentów papieskich, ten najnowszy dokument został przedstawiony prasie nie przez kardynała czy urzędnika Kurii Rzymskiej, ale przez zwykłego biskupa - biskupa De Donatisa, niedawno mianowanego wikariuszem Jego Świątobliwości dla diecezji rzymskiej - oraz dwie osoby świeckie, dziennikarza Gianniego Valente i pedagoga Paola Bignardiego, który od dawna jest zaangażowany w działalność stowarzyszeń katolickich i jest byłym krajowym prezesem Akcji Katolickiej.

Ci bowiem, którzy podczas różnych papieskich podróży zagranicznych śledzili rozmowy, jakie Papież prowadził przy każdej okazji z lokalnymi wspólnotami swoich braci jezuitów, zauważą również pewną znajomość treści zaproponowanych w Gaudium et exsultate. Nie jest przypadkiem, że to właśnie Civiltà Cattolica, kierowana przez jezuitę Antonio Spadaro - obecnego podczas wszystkich papieskich podróży i odpowiedzialnego za przepisywanie dialogów z papieżem - w chwili, gdy adhortacja stała się znana wszystkim innym, opublikowała jej szczegółową analizę, przedstawiając jej "korzenie, strukturę i znaczenie", wykazując w ten sposób długotrwałą znajomość jej genezy.

Zasadniczo dokument nie jest też zbyt długi i z pewnością nie ma być - jak pisze we wstępie sam papież Franciszek - traktatem o świętości z definicjami czy analizami. Jest raczej jak pieszczota ze strony ojca, który chce pobudzić w każdym chęć do ćwiczenia się w świętości. Krótko mówiąc, jest to zachęta dla świata, aby zmienił swoje oblicze i doświadczył radości, która pochodzi od Pana.

Saints next door

Jego 177 punktów zorganizowano w 5 rozdziałach. Pierwszym aspektem, na który należy zwrócić uwagę, jest "święci obok", "klasa średnia świętości", obrazy, których Franciszek używa, aby wyjaśnić, że jest to uniwersalne wezwanie dla wszystkich i droga, która pomimo trudności, jakie napotyka, jest absolutnie wykonalna. Ważne jest, aby nie bać się tego doświadczyć.

W drugim rozdziale przedstawiono dwóch zamaskowanych wrogów świętości, którzy są repropozycją w naszych czasach gnostycyzmu i pelagianizmu. Czyli te postawy, które z jednej strony dążą do zredukowania nauki chrześcijańskiej "do zimnej i twardej logiki, która dąży do zdominowania wszystkiego", a z drugiej strony chcą wmówić ludziom, że człowiek może być zbawiony tylko dzięki uczynkom, bez życia łaski.

Dzisiejsze Błogosławieństwa

Środek zaradczy przedstawiony jest w trzeciej części, gdzie, odczytane w świetle współczesnej historii, rozpakowane są błogosławieństwa zawarte w piątym rozdziale Ewangelii Mateusza, które papież już przy innych okazjach określał jako "dowód tożsamości chrześcijanina". Ubogi w sercu, cichy i pokorny, umiejący się smucić z innymi, będący po stronie sprawiedliwości, patrzący i działający z miłosierdziem, zachowujący swoje serce czyste od tego, co je kala, siejący pokój w naszym otoczeniu, przyjmujący nawet najbardziej subtelne prześladowania, wszystko to "jest świętością", pisze Franciszek.
W kolejnym rozdziale papież zwraca również uwagę na pięć głównych przejawów miłości Boga i bliźniego, zwalczających zagrożenia i ograniczenia, jakie niesie ze sobą dzisiejsza kultura.

Wytrzymałość, cierpliwość i łagodność wobec nerwowego i gwałtownego niepokoju, "który nas rozprasza i osłabia"; radość i poczucie humoru wobec negatywizmu i smutku; śmiałość i żarliwość, aby przezwyciężyć "wygodną, konsumpcyjną i egoistyczną acedię"; życie wspólnotowe jako wał przeciwko indywidualizmowi i tak wielu formom fałszywej duchowości; nieustanna modlitwa.

Bohaterem ostatniego rozdziału jest diabeł, którego Ojciec Święty wielokrotnie określał jako stałe zagrożenie w życiu chrześcijanina. I pisze wyraźnie o szatanie - uciszając także fałszywe spekulacje, które pojawiły się w tym względzie w niektórych mediach - "nie myślmy więc o nim jako o micie, przedstawieniu, symbolu, figurze czy idei", bo to tylko oszustwo, które prowadzi do obniżenia naszej obrony. Przeciwnie, musimy walczyć, i to nieustannie, "potężną bronią, którą daje nam Pan": modlitwą, rozważaniem Słowa, Mszą świętą, adoracją eucharystyczną, spowiedzią, dziełami miłosierdzia, życiem wspólnotowym i zaangażowaniem misyjnym.

Aby poznać, co pochodzi od Ducha Świętego, a co od ducha zła, jedynym sposobem, mówi Papież, jest rozeznanie, o które również trzeba prosić i które karmi się tą samą "bronią", jaką jest modlitwa i sakramenty.

Zakończenie jest oczywiście zarezerwowane dla Maryi, tej, która "jak żadna inna żyła błogosławieństwami", "świętej wśród świętych, najbardziej błogosławionej", która wskazuje drogę do świętości i towarzyszy swoim dzieciom.

Pozostaje tylko czytać ten cenny dokument i przyswajać go, pomalutku, do codziennego życia.

Aktualności

Mit maja 1968 r.

Omnes-3 de maj de 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Wydarzenia roku 1968 stały się mitem, dla którego proponuje się różne interpretacje: czy była to "rewolucja", czy tylko kolejne zjawisko w ramach szerszego kryzysu?

TEKST - Onésimo Díaz
Badacz i wykładowca "Historii, kultury i chrześcijaństwa w XX wieku" na Uniwersytecie Nawarry.

68 był przedmiotem wszelkiego rodzaju interpretacji. Wydarzenia te stały się mitem, a chłodna analiza tego, co się stało i dlaczego to, co wydarzyło się w okolicach maja '68, nie wydaje się łatwa.

W latach sześćdziesiątych zachodnia młodzież czuła się nieswojo z trybem życia swoich rodziców. Pokolenie wyżu demograficznego, urodzone w czasach po II wojnie światowej, zbuntowało się przeciwko nudnemu i przestarzałemu systemowi wartości. Ci młodzi ludzie, wykształceni w dobrobycie ekonomicznym i z dostępem do uczelni, deklarowali się jako nonkonformiści i protestujący przeciwko wszelkiej władzy i autorytetom. Chłopcy porzucili marynarki i krawaty, a ubrali się w dżinsy i kurtki w stylu wojskowym, natomiast dziewczyny zamieniły wysokie obcasy i długie sukienki na spodnie i minispódniczki.

To pokolenie przyciągały idee lewicowe i antykapitalistyczne. Ich głównymi punktami odniesienia byli Marks, Freud, Mao i Marcuse. Z tej czwórki najbardziej wpływowy był żydowski filozof Herbert Marcuse, który opuścił Szkołę Frankfurcką po dojściu Hitlera do władzy. Profesor ten, wydalony z kilku amerykańskich uczelni pod zarzutem filokomunizmu, wzywał studentów, mniejszości rasowe i robotników do walki z ustanowioną władzą. W 1967 roku był oklaskiwany i chwalony podczas wykładów w Niemczech i Francji. Jego przesłanie na rzecz wyzwolenia seksualnego odbiło się echem wśród niespokojnej części studentów uniwersytetów na całym świecie. Począwszy od wiosny 1968 roku na różnych zachodnich uniwersytetach następowały jedna po drugiej demonstracje przeciwko imperialistycznemu, podżegającemu do wojny i kapitalistycznemu społeczeństwu. Idee Marcusego rozprzestrzeniły się i spopularyzowały do tego stopnia, że ukuto hasło: sex, drugs and rock and roll. W tamtych czasach ruchy kontrkulturowe (hipisi i rockersi) podżegały do buntowniczej postawy wobec tradycyjnej kultury. Młodzi ludzie utożsamiali się z nonkonformistycznym przesłaniem Marcusego i chcieli wszystko zmienić, kierowani chęcią eksperymentowania bez barier i zasad.

Hiszpania

Nowa kampania promująca przedmiot religia

Omnes-2 maja 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Konferencja Episkopatu Hiszpanii rozpoczyna nową kampanię promującą przedmiot Religia, ze szczególnym uwzględnieniem młodzieży w wieku od 12 do 17 lat.

Tekst - José Ávila Martínez; nauczyciel religii w Las Tablas-Valverde

9 kwietnia Konferencja Episkopatu Hiszpanii (CEE) przedstawiła kampanię Zapisuję się na religięCelem projektu jest zachęcenie młodzieży w wieku od 12 do 17 lat do kwestionowania wyboru religii jako przedmiotu w roku akademickim 2018/19.

Widać wyraźnie, że w szkole podstawowej to rodzice w większości decydują o tym, czy ich dzieci będą uczęszczały na przedmiot Religia, natomiast uczniowie w gimnazjum i na maturze zazwyczaj sami podejmują taką decyzję.

Wykorzystano hasło "Jeśli kwestionujesz wszystko, to dlaczego nie chodzisz na religię?"jest bardzo atrakcyjna i pociągająca. Nie ma ona żadnego narzucającego się wydźwięku, wręcz przeciwnie, pomaga młodym ludziom, którzy nie uczęszczają lub nigdy nie uczęszczali na lekcje religii, w swobodnej i osobistej refleksji.

Pomimo licznych kanałów komunikacji, jakie dziś istnieją, nie zawsze docierają do nas informacje kompletne i prawdziwe, tak że odbiorca jawi się jako rozbitek wobec tak wielu informacji, które często są niekompletne, pozbawione rygoru i zawierają opinie mniej lub bardziej wątpliwe i mało ocenne. W rzeczywistości jednym z celów edukacji jest kształcenie ludzi z oceną.

W kampanii podano kilka zdań, które mimo swej zwięzłości zawierają w swej treści wielką głębię, a które służą argumentacji, dlaczego uczeń wybiera religię: aby poznać kulturę innych i ją uszanować. Religia przekazuje wiedzę o historii, sztuce, zwyczajach ludów i cywilizacji, kulturze itp.

mieć przestrzeń do dialogu i refleksji. Nikt nie ma wątpliwości, że w naszym społeczeństwie brakuje dialogu, dialogu wzbogacającego, który pozwala nam zrozumieć innych i który jest owocem osobistej refleksji. wiedzieć, aby móc swobodnie wybierać. Tym, którzy nie wiedzą, lub wiedzą tylko częściowo, bardzo trudno jest podjąć właściwe decyzje.

Bo edukacja z religią jest kompletna. Przedmiot religii porusza wiele zagadnień, które mają bezpośrednie znaczenie dla jednostki.

Doprecyzowaniem, o którym należy pamiętać, choć wydaje się, że niektórzy są zdeterminowani, by nadal utrzymywać zamieszanie, jest różnica między lekcjami religii a katechezą. Przedmiotu religii uczą osoby z wyższym wykształceniem i oceniana jest wiedza (kulturowa, historyczna, artystyczna itp.), natomiast katecheza to przygotowanie do przyjęcia sakramentów (komunia, bierzmowanie, małżeństwo itp.). W obu przypadkach uczestnictwo w katechezie jest bezpłatne, ale wymagane jest minimum wiary, ponieważ osoba chce przyjąć sakrament, który ma umocnić jej życie w łasce. Na lekcje religii katolickiej mogą uczęszczać uczniowie innych wyznań i religii lub w ogóle bez przekonań.

Dzień po prezentacji tej kampanii Trybunał Konstytucyjny potwierdził wagę tematu religii. Między innymi w orzeczeniu w sprawie LOMCE i Religii z dnia 10 kwietnia 2018 r. stwierdza: "U podstaw religii leżą wartości ludzkie lub humanistyczne, które są tożsame z tymi, które obecnie nazywamy konstytucyjnymi. W tym sensie STC z 13 lutego 1981 r., na który powołuje się STC 77/1985, stwierdził syntetycznie, że niezbędna neutralność publicznych ośrodków edukacyjnych nie stoi na przeszkodzie organizowaniu swobodnego nauczania uzupełniającego, aby umożliwić rodzicom prawo do wyboru dla swoich dzieci wychowania religijnego i moralnego zgodnego z ich przekonaniami. A ustanowiona przez LOMCE wolność wyboru między Religią a Wartościami Społecznymi i Obywatelskimi we wszystkich cyklach kształcenia jest zgodna z tą zasadą.".

Jako nauczyciel religii uważam, że kampania ta jest wielkim sukcesem i gratuluję EWG wysiłku, jaki włożyła w dotarcie do młodych ludzi, tak aby rzeczywiście byli oni głównymi bohaterami przedmiotu religii. Jednocześnie zachęcam moich kolegów z nauczania religii, których jest około 30 tysięcy, do kontynuowania z entuzjazmem tej pasjonującej misji edukacyjnej, która wymaga takiego samego poziomu zawodowego jak w przypadku innych przedmiotów.

Świat

Francuska ustawa bioetyczna: zbliżający się test prezydencki

Omnes-1 maja 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Projekt ustawy o kwestiach bioetycznych, który prezydent Macron wniesie do Parlamentu jesienią, odsłoni jego model dialogu. 

Tekst - José Luis Domingo, Marsylia

Tak zwana "Bioetyka Państwa ogólnea" są we Francji otwarte do czerwca. Te szeroko zakrojone konsultacje organizowane przez Krajowy Komitet Konsultacyjny ds. Etyki (CCNE) mają na celu "..."zebranie szerokiego obrazu poglądów społeczeństwa na sprawy, które go dotyczą". Wymiana zostanie rozłożona na kilka miesięcy i powinna zostać uwzględniona w kolejnej ustawie bioetycznej, która ma trafić do Parlamentu jesienią.

Wśród najważniejszych kwestii, które będą omawiane i dyskutowane (schroniska dla niepełnosprawnych, koniec życia, dawstwo organów, sztuczna inteligencja, nauki neurologiczne...), poczesne miejsce w debatach zajmie otwarcie medycznie wspomaganej prokreacji (MAP) dla samotnych kobiet i par żeńskich, za którą opowiada się Emmanuel Macron. Biskupi wyrazili zastrzeżenia do niektórych projektów ustaw zawartych w kampanii Macrona.

Biskup Pontier, przewodniczący Konferencji Episkopatu, wyraził prezydentowi swoje zaniepokojenie omawianymi kwestiami. "Czy powinniśmy teraz pozwolić, aby prawo pozbawiało dzieci ojca? Takie uznanie prowadziłoby do nierówności między dziećmi, otwierałoby duże ryzyko utowarowienia ciała i podważałoby obecne kryterium terapeutyczne, które gwarantuje odrzucenie tworzenia się wielkiego rynku prokreacyjnego.". Jednocześnie potwierdził obowiązek czujności dla obrony najsłabszych, ".od embrionu do noworodka, od niepełnosprawnych do sparaliżowanych, od starszych do niesamodzielnych we wszystkim. Nie możemy nikogo zostawić samego".. Wykluczył też legitymizację beznadziei: ".Nie możemy zadowolić się samotnością czy opuszczeniem tych, którzy widzą w śmierci godne pozazdroszczenia wyjście.".

Kościół i kwestie etyczne

Choć Emmanuel Macron, w przeciwieństwie do ugrupowań laickich, uważa, że państwo nie powinno prowadzić dialogu, uznając, że zawsze ma rację i narzuca się siłą społeczeństwu obywatelskiemu, a zwłaszcza religijnemu, to nie omieszkał wziąć pod uwagę postawy Kościoła w kwestiach etycznych. To był chyba słaby punkt wystąpienia na Bernadirnos. Jego zdaniem, w tej dziedzinie słowo Kościoła powinno być "... słowo Kościoła powinno być "... słowo Kościoła powinno być "... słowo Kościoła".pytający"a nie "nakaz".

Sformułowanie to zostało zrozumiane jako sposób utrzymywania Kościoła w pewnym dystansie, broniąc jego wizji i działań jego rządu prowadzonych w imię "...Kościoła".humanizm realistycznyPodejście "społecznie odpowiedzialne", które musi być dostosowane do społeczeństwa. "Uważajcie, aby realizm nie przerodził się w fatalizm." ostrzega Martin Choutet ze Stowarzyszenia na rzecz Przyjaźni (APA), obawiając się samozadowolenia z powodu dryfu społecznego.

"Schlebił swoim słuchaczom przemową o wielkiej jakości i pięknych odniesieniach, ale podstawowe przesłanie brzmiało: "nie dawajcie mi lekcji, tak czy inaczej to ja w końcu zdecyduję".' - analizuje Nicolas Sevillia, sekretarz generalny Fundacji Jérôme-Lejeune. Ten sceptycyzm zdaje się podzielać wielu katolików, zwłaszcza w mediach społecznościowych, którzy obawiają się, że proces prezydencki to tylko operacja komunikacyjna.

Oczywiście dobrze rozumiemy, że oświadczenia nie powinny uniemożliwiać dialogu i zadawania pytań. Ale misją Kościoła i katolików jest także pamiętanie, że w etyce istnieją "czerwone linie", podstawowe etyczne punkty odniesienia, których nie można kwestionować ani negocjować. W przeciwnym razie, te "grobli ludzkości"będzie osłabiony.

Kiedy przewodniczący Krajowej Rady Konsultacyjnej ds. Etyki wyjaśnia, że ".nie wie, co jest dobre, a co złe"lub że "wszystko jest względne"Obowiązkiem jest wyraźne potwierdzenie i obrona tych wzorców, które chronią najbardziej delikatnych lub najmniejszych. Można też powiedzieć Emmanuelowi Macronowi, że Francja robi to samo, gdy broni praw człowieka na świecie. Istnieją prawa, które nie podlegają dyskusji. Słowo Francja to zatem nie "kwestionowanie", ale "ponaglanie". To jest jego siła i obowiązek. Jest to również obowiązek Kościoła.

Rynek prokreacji?

Aby ostrzec przed niebezpieczeństwami związanymi z powstaniem we Francji rynku prokreacyjnego, który poprzez akceptację WFP otworzyłby drzwi dla surogacji ciążowej, Alliance Vita otworzył 17 kwietnia "fałszywe" centrum handlowe w luksusowej dzielnicy Paryża. Na froncie sklepu można przeczytać: "Wynajmij - Łonę - Kup" lub "Poczęcie na zamówienie". Pchając otwarte drzwi, można by pomyśleć, że wchodzi się do sklepu z modą. Nic takiego. Wewnątrz, na wyświetlaczach, odkrywamy około dwudziestu lalek dziecięcych oznaczonych kodami kreskowymi. Po ich lewej stronie z kartonów z napisem "GPA" wyłaniają się modele kobiet w ciąży. Po ich prawej stronie trzy męskie manekiny mają głowy przykryte tekturą, na każdej z nich widnieje litera: "P", "M" i "A".

Tugdual Derville, delegat generalny stowarzyszenia, wyjaśnia: "Obnażamy w sklepie, podpierając się dowodami, pełen zakres szalejącego rynku prokreacji, którego chcemy uniknąć.". Zapewnia nas: "Nie jest to fantazja, ale rzeczywistość, która jest już obecna i w pełnej ekspansji.". I ostrzega prezydenta: "Jest to ostatni dzwonek przed powszechną mobilizacją.!".

Watykan

Czy spotkanie przedsynodalne było przydatne?

Omnes-1 maja 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Autor, meksykański uczestnik przedsynodalnego spotkania młodzieży w Rzymie, ocenia to spotkanie i zastanawia się nad otrzymanym impulsem.

Tekst - Roberto Vera, uczestnik przedsynodalnego zgromadzenia młodzieży

Minęło zaledwie kilka tygodni od zakończenia w Rzymie presynodu dla młodzieży, w którym miałem szczęście uczestniczyć reprezentując studentów uniwersytetów papieskich. Najbardziej widocznym owocem tych intensywnych dni, w których w dialog i pracę zaangażowanych było nieco ponad trzystu młodych ludzi z całego świata, jest tzw. "Dokument końcowy spotkania presynodalnego". Piętnaście stron tego tekstu zawiera najistotniejsze punkty rozmów prowadzonych w Rzymie od 19 do 24 marca, a ci z nas, którzy przyczynili się do jego opracowania, cieszą się, że stanie się on jedną z podstawowych podstaw pracy biskupów podczas zgromadzenia zwołanego na październik przyszłego roku.

Jestem jednak przekonany, że dokument końcowy to tylko niewielka część owoców presynodu. Wielu z nas, młodych ludzi, którzy spotkali się w Rzymie, nadal pozostaje w kontakcie, głównie poprzez WhatsApp, i dzięki temu dowiedzieliśmy się o innych pozytywnych skutkach naszej pracy na całym świecie. Kilku uczestników na przykład podzieliło się z biskupami swoich diecezji tym, o czym rozmawialiśmy i czego doświadczyliśmy na spotkaniu przedsynodalnym, co skłoniło duszpasterzy do zastanowienia się nad konkretnymi działaniami, by lepiej służyć młodzieży w swoich lokalnych Kościołach. Inni młodzi ludzie mieli możliwość wystąpienia przed komisjami duszpasterskimi, ukonstytuowanymi na różnych szczeblach, a po ich wystąpieniach podjęto decyzję o zbadaniu sposobów uczynienia młodych ludzi protagonistami działań duszpasterskich oraz sposobów zmniejszenia dystansu między hierarchią lokalną a młodzieżą. W kilku krajach organizowane są także sesje z młodzieżą informujące o presynodzie i działaniach podobnych do spotkania, w którym uczestniczyliśmy.

Nie ulega wątpliwości, że w każdym z uczestników dojrzewają inne owoce dni w Rzymie. Czas, który upłynął od Niedzieli Palmowej, kiedy to dokument końcowy został złożony na ręce papieża Franciszka, potwierdził tylko intuicję, którą miałem w trakcie trwania presynodu: przeżyłem doświadczenie, które naznaczyło mnie na zawsze. Bez wątpienia tym, co wywarło na mnie największe wrażenie, była możliwość rozmawiania z młodymi ludźmi z różnych krajów i poznawania w ten sposób rzeczywistości, które napełniają ich entuzjazmem i tych, które budzą ich niepokój, historii ich powołań, ich zaangażowania w Kościół, ich pragnienia zmieniania świata... Wiele z tych rozmów wzbogaciło mnie i zmieniło moją wizję rzeczywistości. Miałem okazję obcować z osobami, które uczestniczyły w spotkaniu reprezentując swoje Kościoły lokalne, seminarzystów swoich krajów, swoje rodziny zakonne, wspólnoty, ruchy czy stowarzyszenia; były też osoby zaangażowane w formację oraz eksperci z różnych dziedzin (duszpasterstwo młodzieży, pedagogika, psychologia, socjologia itp.) Mogłem rozmawiać z młodymi niekatolikami, niechrześcijanami i niewierzącymi: od każdego z nich się uczyłem i szczerze doceniłem ich udział w spotkaniu.

Spotkanie z papieżem Franciszkiem, które otworzyło presynod, było jednym z najbardziej szczególnych momentów. Jego bliskość i prostota zrobiły na nas ogromne wrażenie. Ojciec Święty zachęcał nas do słuchania innych i odważnego wypowiadania się, bez obawy, że sprawimy przykrość lub się pomylimy. I właśnie to staraliśmy się robić podczas pracy w grupach językowych.

Jako Meksykanin należałem do jednej z czterech grup hiszpańskojęzycznych: było nas osiemnaście osób z czternastu różnych krajów i o zróżnicowanym doświadczeniu życiowym: jedni pracowali w duszpasterstwie diecezjalnym, inni byli zaangażowani w życie swoich parafii, a jeszcze inni reprezentowali ruchy, seminarzystów lub zakonników. W dużych przestrzeniach dialogu, które mieliśmy, wszyscy uczestniczyliśmy i wymienialiśmy sposoby widzenia rzeczy, problemy, trudności, doświadczenia i propozycje. Myślę, że wszyscy byliśmy bardzo wzbogaceni. Co więcej, naturalnie rozwinęła się między nami wielka przyjaźń.

Jedną z idei, którą, jak sądzę, podzielają wszyscy uczestnicy presynodu - odzwierciedloną w dokumencie końcowym - jest znaczenie tego typu spotkań dla życia Kościoła: mamy nadzieję, że na różnych szczeblach (powszechnym, krajowym i lokalnym) może powstać wiele podobnych doświadczeń, których celem jest wsłuchiwanie się w głos odbiorców działań duszpasterskich, sprzyjając dialogowi między nimi.

Hiszpania

Millenialsi stają w obronie życia

Omnes-1 maja 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

W obchodach Międzynarodowego Dnia Życia bierze udział ponad 500 stowarzyszeń i organizacji.

Tekst - Fernando Serrano

"Młodym ludziom zależy na ważnych sprawach. To nie jest problem ideologii politycznych, to pochodzi z wewnątrz." - powiedziała Marta Páramo, rzeczniczka Marszu Tak dla Życia 2018, który odbył się w Madrycie w sobotę 15 kwietnia.

Ta obrona życia, do której wzywa Marta Páramo, dotyczy nie tylko tych, którzy jeszcze się nie urodzili, ale także "...".należy podtrzymywać godność wszystkich ludzi, niezależnie od ich możliwości fizycznych i intelektualnych, ponieważ wszyscy ludzie wnoszą wkład w życie innych i przyczyniają się do poprawy sytuacji społeczeństwa.".

Prezes Fundación Más Vida, Álvaro Ortega, podkreśla, że ".Millenialsi się budzą, nie chcemy naśladować poprzedniego pokolenia. Będziemy bronić życia od momentu poczęcia.".

Marta Páramo podkreśla fundamentalną rolę młodych ludzi w dzisiejszym społeczeństwie oraz konieczność "...odgrywania przez młodzież kluczowej roli w dzisiejszym społeczeństwie".wszyscy oddani życiu pokażą to i ukażą swoje twarze, nie tylko w dniu marszu, ale także w codziennym życiu, broniąc godności wszystkich ludzi. Chcemy uświadomić wszystkim, że życie to coś, co naprawdę ma dla nas znaczenie. My, młodzi ludzie, angażujemy się na rzecz społeczeństwa w obronie życia.".

Pierwsze z praw

Prezes Hiszpańskiej Federacji Stowarzyszeń Pro-Life, Alicia Latorre, wyjaśniła, że ustawa ta ma na celu obronę pierwszego z praw: "Marsz uczcił pierwsze z praw człowieka, jakim jest prawo do życia.".

W tym społecznym wezwaniu na rzecz życia Latorre wyjaśnił, że ".Szukamy zaangażowania nauki, polityków i całego społeczeństwa, by nie dopuścić do tego, by jakakolwiek istota ludzka, w jakimkolwiek wieku czy stanie, została zniszczona, niedoceniona lub skomercjalizowana".

W tym samym kierunku zwróciła uwagę Amaya Azcona, dyrektor generalny Fundacji REDMADRE: "Brak ochrony życia w naszym ustawodawstwie i obojętność wobec niego ze strony społeczeństwa skłaniają nas, z jednej strony, do publicznego manifestowania godności wszelkiego życia ludzkiego, niezależnie od jego możliwości i konkretnych sytuacji, a z drugiej strony, do wezwania wszystkich zaangażowanych podmiotów do pracy na rzecz obrony życia.".

Wychowanie do przyjęcia daru życia

"Wychowanie do przyjęcia daru życia" to hasło, pod którym 9 kwietnia, w Uroczystość Zwiastowania Pańskiego, obchodzony był Dzień dla Życia. Podkomisja Episkopatu ds. rodziny i obrony życia Konferencji Episkopatu przypomniała w swoim komunikacie, że "Magisterium Kościoła zaprasza nas do przyjęcia daru życia, do uświadomienia go sobie. Nie możemy traktować go jako coś oczywistego, lecz raczej zastanawiać się nad jego znaczeniem i przyjmować go w sposób odpowiedzialny. Musimy zastanowić się nad życiem jako darem, aby zrozumieć, jak kierujemy własnym życiem.".

Zaproszenie do bycia uczniami misyjnymi

25 kwietnia 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Bycie uczniami misyjnymi to nie tylko przesłanie skierowane do Latynosów, ale w istocie do wszystkich ochrzczonych. Na stronie V Spotkanie popycha nas do wyjścia na peryferie i do dzielenia się Bożą miłością.

Tekst Ernesto Vega, Los Angeles (USA) Koordynator V Encuentro w archidiecezji Los Angeles. Koordynator Duszpasterstwa Formacji Wiary Dorosłych.

V Encuentro jest inicjatywą biskupów amerykańskich zapraszającą Lud Boży do zaangażowania się w refleksję zakorzenioną w Ewangelii Łukasza 24:13-15 i potwierdzoną przez papieża Franciszka w Radości Ewangelii (EG). W tych tekstach odnajdujemy wzór Jezusa, miłość Boga, która nas pobudza, angażuje, towarzyszy nam, czyni nas owocnymi i sprawia, że świętujemy.

Te pięć kroków pokazuje metodologię towarzyszenia i ruchu w wychodzeniu, w angażowaniu się w codzienne życie z tymi, którzy są w potrzebie w naszym kontekście, tymi, którzy są na peryferiach. Na peryferiach znajdziemy ludzi popychanych przez siły społeczne, a innych przez czynniki egzystencjalne.

Poprzez gesty i postawy jesteśmy wezwani do towarzyszenia ubogim w naszych kontekstach i do niesienia im obecności Bożej miłości poprzez nasze postawy i naszą wspólną wędrówkę przez życie.

Towarzysz

Cały ten sens wychodzenia i towarzyszenia tym, którzy są na peryferiach, buduje świeżą eklezjologię, która wychodzi od naszego osobistego spotkania z Jezusem i tego, że Jego miłość przynagla nas do wychodzenia do innych. V Encuentro uświadamia nam zatem, że jesteśmy uczniami misyjnymi, uczniami, którzy naśladują Jezusa i są posłani (misja) w Jego miłości, aby dzielić się Bożą miłością, zwłaszcza z najbardziej potrzebującymi. Na mocy chrztu wszyscy jesteśmy uczniami misyjnymi (EG, 120).

V Encuentro ma swoją platformę w duszpasterstwie latynoskim w Stanach Zjednoczonych;. duszpasterstwo hiszpańsko-łacińskie jest narzędziem, pudełkiem i opakowaniem, które niesie ten refleksyjny dar V Encuentro, ale w rzeczywistości bycie uczniem misyjnym nie jest tylko dla Latynosów, ale dla wszystkich ochrzczonych.

Pięć sesji

V Encuentro ma refleksyjną strukturę pięciu sesji: Priming, Engaging, Accompanying, Fructifying i Celebrating. Podczas tych rozważań, uczestnicy grupy parafialnej lub apostolatu są zaproszeni do przeanalizowania, kto w ich kontekście znajduje się na peryferiach, zidentyfikowania jednej lub dwóch osób lub rodzin, które mogłyby pójść i odwiedzić podczas tego procesu. Wychodzi się z inicjatywą odwiedzin, a następnie wypełnia się dzienniczek z pytaniami dotyczącymi wizyty. Informacje te są zbierane, rozeznawane i opróżniane w celu stworzenia podsumowania parafii.
lub apostolatu jako dokument, który oświeca inicjatywy duszpasterskie lub potwierdza istniejące.

Ostatecznie parafie i grupy uczestniczące w V Encuentro są zaproszone do spotkania, aby dzielić się, uczyć się od siebie nawzajem i rozeznawać pojawiające się priorytety z raportów parafialnych. Zostaną również opracowane odpowiedzi na te priorytety.

Te procesy V Encuentro na poziomie ministerialnym, parafialnym i diecezjalnym będą również prowadzone na poziomie regionalnym i krajowym, tworząc odpowiednio na każdym poziomie dokumenty, które naświetlą duszpasterstwo Kościoła w Stanach Zjednoczonych.

Wychodzenie ze stref komfortu

Najpiękniejszą rzeczą V Encuentro jest pogłębienie świadomości bycia uczniem misyjnym, rozwijanie świeżej perspektywy budowania Kościoła, wychodzenie z naszych stref komfortu na peryferie naszych kontekstów, aby iść do najbardziej potrzebujących i dzielić się miłością Boga w Chrystusie Jezusie poprzez uobecnianie, gestami i postawami, towarzysząc naszym braciom i siostrom na peryferiach.

Jak wskazuje papież Franciszek w Orędziu na V Encuentro, "Naszym wielkim wyzwaniem jest stworzenie kultury spotkania, zachęcającej każdą osobę i każdą grupę do dzielenia się bogactwem swoich tradycji i doświadczeń, do obalania murów i budowania mostów. Kościół w Stanach Zjednoczonych, podobnie jak w innych częściach świata, jest wezwany do "wyjścia" ze swojej strefy komfortu i stania się zaczynem komunii. Komunia między nami, z naszymi współchrześcijanami i ze wszystkimi, którzy szukają przyszłości pełnej nadziei.".

AutorOmnes

Hiszpania

Proces ponownego spotkania, sposób przeżywania komunii kapłańskiej

Omnes-23 kwietnia 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

Archidiecezja Walencji realizuje Proces ponownego spotkania kapłanów, projekt, za pomocą którego stara się "osiągnąć dialog między księżmi".

TEKST - Fernando Serrano

Archidiecezja Walencji zaproponowała program pod nazwą Proces ponownego spotkania kapłanów. Jest to akcja, która rozpoczęła się we wrześniu, a zakończy w maju 2018 roku. Przez te miesiące odbywać się będą rekolekcje, konferencje i seminaria poświęcone tożsamości kapłańskiej, ewangelizacji i kultowi.

Ten formatywny projekt składa się z trzech etapów. Biskup pomocniczy Walencji, bp Javier Salinas, wyjaśnił w wywiadzie dla Palabra, że "w pierwszym kroku dokonuje się przeglądu wszystkich elementów składających się na życie parafii. Począwszy od aspektu osobistego księdza, poprzez działania, jak przyjąć tych, którzy przychodzą do parafii, katechezę, współpracę świeckich".

Drugi etap dotyczy organizacji parafii i diecezji, a ostatecznym celem jest zobaczenie, jak zmierzyć się z przyszłością. "Mam nadzieję, że po całej tej podróży dojdziemy przynajmniej do pewnych zasadniczych punktów, które pozwolą nam w przyszłości, jeśli będzie to konieczne, przemyśleć, w jaki sposób mamy ofiarować Ewangelię innym za pomocą środków, które posiadamy" - mówi biskup pomocniczy.

Zjednoczenie kapłańskie jako komunia

Inicjatywa ta, promowana przez arcybiskupa Walencji, kardynała Antonio Cañizaresa, ma na celu "osiągnięcie szczerego dialogu między księżmi" z myślą o zorganizowaniu jesienią 2018 r. zgromadzenia księży. Proces Zjazdu Kapłanów zrodził się z potrzeby rozmowy i dzielenia się problemami kapłanów, które zostały poruszone na Radzie Prezbiteratu. W ten sposób spotkania te mają być ponownym spotkaniem każdego kapłana z samym sobą, z Panem i ze swoją posługą, jak również ponownym spotkaniem z innymi kapłanami i z biskupami.

"Aby to osiągnąć - wyjaśniają profesorowie Wydziału Teologicznego, José Vidal i Santiago Pons - chcemy zainicjować dialog, który jasno określa problemy i różnice, jakie dostrzegamy w naszym życiu kapłańskim i duszpasterskim, który pozwala nam mówić o procesach, które mają doprowadzić do przekształcenia naszych parafii w parafie ewangelizacyjne i misyjne, i który pomaga nam odkryć, jak podzielić obowiązki w diecezjach i parafiach".

"Nazywa się to reencounter, ponieważ jest to sposób na uznanie, że czasami, po drodze, niektórzy z księży odłączyli się od relacji, stali się izolowani. I chodzi o poszukiwanie sposobów przeżywania komunii kapłańskiej": tak biskup pomocniczy Walencji, bp Javier Salinas, wyjaśnia akcję formacyjną, która jest prowadzona w archidiecezji Walencji.

Intencją tego projektu szkoleniowego jest wspieranie kapłanów w trudnościach, jakie napotykają w swojej pracy duszpasterskiej. "Ksiądz ma czasem wrażenie, że ofiarowuje coś komuś, kto nie jest tym zainteresowany, że wykonuje usługę religijną, która nie zakorzenia się w ciągłości życia" - wyjaśnia bp Salinas. To uczucie prowadzi kapłana do upadku lub może popaść w zniechęcenie, gdy widzi, że jego praca nie rozwija się tak, jak powinna. "W Episkopacie zauważyliśmy to i chcemy dać nowy impuls księżom" - podkreśla. "Widzimy pewne zmęczenie, pewną niewiedzę, co robić. My (Rada Biskupów) wychodzimy naprzeciw, proponując ten zjazd". Zaangażowani są nie tylko biskupi archidiecezji, ale także Wydział Teologiczny z szeregiem inicjatyw na rzecz stałej formacji duchownych. "Z tej perspektywy widzimy więc, że musimy znaleźć inny sposób podejścia do tego pytania. Musimy bardziej dotknąć serca w życiu księży i właśnie z tego dialogu wyrasta ta inicjatywa".

W odniesieniu do formacji prowadzonej w ramach tego projektu bp Salinas podkreśla znaczenie osobistego słuchania: "Wszystkie rozmowy, wszystkie wypowiedzi dotykają tego podstawowego punktu, który odwołuje się do osobistego słuchania kapłana. W obliczu przeżywanych trudności mamy dwie postawy: defetyzm, albo postawę szansy na zaproponowanie nowej odpowiedzi. Ale to wymaga osobistego wkładu".

Regularne szkolenia

Proces Zjazdu Kapłańskiego to kolejny sposób uczestnictwa kapłanów w formacji. Aby być księdzem trzeba się kształcić i studiować, jak w każdym zawodzie. Ale ta formacja nie kończy się na seminarium; każdego roku, okresowo i systematycznie, kapłan otrzymuje zajęcia, pogadanki lub seminaria, aby móc prowadzić swoją pracę duszpasterską w parafiach.

"Wszystkie diecezje dbają o to, by ich księża mieli zapewnioną opiekę duchową i stałą formację akademicką. Diecezja oferuje zasoby i środki, aby ta formacja mogła się odbywać" - podkreśla w rozmowie z "Palabrą" dyrektor sekretariatu Komisji Episkopatu ds. Duchowieństwa Juan Carlos Mateos. W każdym regionie są one realizowane w inny sposób. "Każda diecezja ma swój plan, może skromniejszy, na formację. Są akademickie dni formacyjne trwające kilka dni. Inne łączą formację i wspólne życie. Są diecezje, które organizują jeden dzień w miesiącu. Są też takie, które robią to przez wikariaty".

Nie wszystkie diecezje organizują je w ten sam sposób. "Niektóre mają konkretne działania dla młodszych księży, a inne dla tych, którzy są tam dłużej. W innych miejscach nie różnicują" - podkreśla Mateos. Ważne jest, aby "formacja była systematyczna, w tym sensie, że temat, który jest podejmowany, dokonuje się w wizji całościowej i w okresie kilku lat".

Uwaga poświęcona księżom często obraca się wokół wydarzeń z życia diecezji. "Wiele diecezji korzysta z zatwierdzonego planu duszpasterskiego jako środka ewangelizacji i umieszcza w tym kluczu formację ciągłą - wyjaśnia Mateos - artykułują ją wokół świąt liturgicznych, beatyfikacji czy kanonizacji... Dzieje się tak, aby dobrze przeżyć wydarzenie, które ma miejsce. Zazwyczaj jest ona przynoszona po to, aby w trakcie roku akademickiego móc zapoznać się z konkretnym tematem".

Projekty ewangelizacyjne

Dyrektor Sekretariatu Komisji Episkopatu ds. Duchowieństwa zwraca uwagę, że w tym roku wiele diecezji skupia się na duszpasterstwie młodzieży ze względu na zbliżający się Synod o młodzieży. "Korzystając z tego, że to wydarzenie będzie miało miejsce, będą szkolić swoich księży, aby mieli lepsze doświadczenia i korzystali z tego wydarzenia". "Kościołowi bardzo zależy na tym, by Ewangelia mogła dotrzeć do serc młodych ludzi" - wyjaśnia Mora i podkreśla, że parafie dbają o młodych ludzi, zarówno tych, którzy uczestniczą w zajęciach, jak i tych, którzy ich nie mają.
Podkreślił też, że parafie muszą mieć charakter ewangelizacyjny, aby docierać do wszystkich. "Duszpasterstwo utrzymania, kultu, na nic się nie przyda. Potrzebna jest ewangelizacja i formacja dojrzałych chrześcijan, którzy mogą osiągnąć pełnię życia".

Więcej
Kultura

Fabrizio Caciano "Każdego tygodnia wracamy z czymś więcej niż wyjechaliśmy".

Omnes-18 kwietnia 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Fabrizio Caciano jest założycielem Drzwi awaryjne, że towarzyszy w nocy rodzinom, pacjentom, lekarzom, pielęgniarkom i pracownikom szpitali w Limie.

TEKST - Fernando Serrano

"Ważnym powodem kontynuowania pracy w ramach wsparcia społecznego jest moje zaangażowanie jako ojca dla mojego 7-letniego syna Valentino".mówi Fabrizio Caciano. Jest jednym z założycieli Drzwi awaryjneCelem tej organizacji non-profit jest wspieranie i towarzyszenie rodzinom chorych w szpitalach w Limie, w Peru. "Ale dzielimy się też z pracownikami sprzątającymi i ochroniarzami, pielęgniarkami, pracownikami socjalnymi"..

Opowieść o nawróceniu

Fabrizio Caciano urodził się w Limie. W dzieciństwie i młodości wychowywał się w praktykującej rodzinie katolickiej i uczył się w szkole marianistów. Jednak w wieku 20 lat jego życie nabrało rumieńców: "Po śmierci mojej matki i najlepszego przyjaciela w krótkim czasie, wszedłem w kryzys wiary, który trwał ponad 20 lat"..

Studiowała marketing i zarządzanie przedsiębiorstwem. Od najmłodszych lat jego życie związane było z solidarnością i pracą na rzecz świadomości społecznej. "Byłem pedagogiem ulicy i administratorem organizacji pozarządowej, która opracowała program rehabilitacji dzieci, które używały narkotyków, wyjaśnia nasz bohater; "w ten sposób Poznałem część rzeczywistości zupełnie inną od tej, do której byłem przyzwyczajony. Przez 14 lat chodził po ulicach Limy, ale to zajęcie pozwoliło mu również poznać inne kraje. "Te doświadczenia pozwoliły mi kilkakrotnie wyjechać do Europy jako prelegent i uczestniczyłem w kilku międzynarodowych kongresach poświęconych tematyce życia ulicznego"..

Bardziej osobiste spotkanie z Bogiem miało miejsce w 2013 roku. "W listopadzie 2013 roku uczestniczyłam w rekolekcjach Emaus w parafii Maryi Królowej. Tutaj zrozumiałem dwie rzeczy: że Bóg istnieje i że zawsze był przy mnie, wyjaśniając w ten sposób, na czym polegało jego nawrócenie. "Od tamtej pory moja wizja życia sprowadza się do bycia dobrym ojcem, bratem i obywatelem.i aktywnie uczestniczy we wspólnocie Emaus. "Od tego czasu pomagam promować te rekolekcje i wspólnoty w 5 innych parafiach w Limie. Moje życie obraca się wokół służenia innym ludziom poprzez nauki mojej religii"..

Drzwi awaryjne

¿Y Drzwi awaryjne? wyjaśnia: "Pochodzenie Drzwi awaryjne pochodzi z osobistej anegdoty. Jedną noc spędziłam w poczekalni oddziału intensywnej terapii szpitala pod Limą. Byłem z ojcem, który został przejechany. W ciągu dnia było bardzo gorąco, ale w nocy temperatura bardzo spadła, a ja o tym nie wiedziałem. Na noc miałam na sobie bardzo lekkie ubranie. Pani, która była obok mnie, ze swoją 3 dzieci, pożyczyła mi koc, a inny mężczyzna pożyczył mi koc.  kawałek kartonu, żebym położył się na podłodze".. To doświadczenie solidarności pośród bólu wywarło na nim bardzo głębokie wrażenie i pozostawiło wrażliwość na rzeczywistość, która dla innych jest prawie niewidoczna.

Na tej podstawie, gdy nadszedł rok 2016, rok miłosierdzia, Fabrizio chciał zrobić coś z dwoma towarzyszami z Emaus, więc nie zastanawiając się długo, pewnego dnia, po spotkaniach, postanowili zrobić 60 kanapek, kupili poczęstunek i pojechali do szpitala María Auxiliadora na południu Limy.  "To był pierwszy raz i od tego czasu wychodzimy w każdą środę wieczorem. Czasem wracamy o północy, ale nigdy nie przestaliśmy wychodzić.". Obecnie, "to katolicka platforma akcji, która służy rodzinom pacjentów leczonych w szpitalach w Limie"..

Dzielenie się chlebem

"Założenie zespołu jest proste: dzielenie się. Z punktu widzenia naszej wiary dzielenie się chlebem jest najbardziej znaczącą rzeczą, jaka może istnieć", Fabrizio podkreśla, że zapytany o cel Drzwi awaryjne. Chcą ewangelizować, ale "nie idziemy bezpośrednio rozmawiać z ludźmi o Bogu, pokazujemy go im".

Czas, który upłynął, choć jeszcze krótki, pozwala mu na ocenę tego doświadczenia. "Nauczyłem się wielu rzeczy w tych dwóch lat. Przede wszystkim wartość przynależności do wspólnoty złożonej z ludzi powołanych do życia przez miłość Jezusa. Poznałam wartość i moc modlitwy. Widziałem ludzi z nieuleczalnie chorymi członkami rodziny, którzy trwali w wierze do końca. Zgłaszali się do mnie ludzie prosząc o modlitwę za córkę, matkę, ciotkę itp.... co tydzień wracamy witani przez więcej niż wychodziliśmy.  

Moment Pięćdziesiątnicy dla całego Kościoła, nie tylko Latynosów

17 kwietnia 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

Kościół w Stanach Zjednoczonych rozpoczął ambitny, wieloletni proces mający na celu uwypuklenie priorytetów, potrzeb i darów katolików latynoskich. Nazywa się Encuentro i ma być skutecznym spotkaniem pomiędzy różnymi wspólnotami latynoskimi w tym kraju, jak również pomiędzy ich współwyznawcami, katolikami niehiszpańskimi.

Latynosi (zwani również Latynosami) są obecni w Ameryce Północnej od czasu, gdy pierwsi misjonarze przybyli na Florydę i tereny dzisiejszego Meksyku i Kalifornii. Nie zawsze była to obecność ciepło przyjęta. Starsi latynoscy katolicy wciąż pamiętają upokorzenia, jakich doznawali z rąk swoich współwyznawców, a także całego społeczeństwa.

Dziś historia jest inna: około 40 % katolików w tym kraju to Latynosi, a wśród katolików poniżej 18 roku życia sięgają oni 60 %. W niektórych archidiecezjach, takich jak Los Angeles, liczba ta sięga nawet 70 %. Diecezje oferują dwujęzyczne zasoby, a biskupi Stanów Zjednoczonych są otwarci na kwestie dotyczące tej społeczności.

Nie tylko dla Latynosów

Mimo to wśród wielu nie-Hiszpanów utrzymuje się brak świadomości błogosławieństwa, jakim jest ta wspólnota dla życia Kościoła, a także podobny brak świadomości znaczenia V Encuentro.

Jednak jakakolwiek dyskusja na temat przyszłości Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych jest niemożliwa bez uwzględnienia priorytetów i obaw tej ogromnej populacji katolików. To stąd Kościół będzie czerpał swoich przyszłych księży i biskupów, swoich katechetów i parafian. To tutaj będzie się zmagać z wyzwaniami, jakimi są zaniedbania i brak tożsamości religijnej wśród młodych.

"V Encuentro", jak nazywane jest piąte Encuentro, odzwierciedla proces wywodzący się z Kościoła w Ameryce Łacińskiej, który jest znany papieżowi Franciszkowi i gdzie formuła "widzieć, osądzać, działać" została zintegrowana w zgromadzeniach takich jak Medellin i Aparecida.

Rozwój

Proces przygotowania do V Encuentro rozpoczął się od spotkań w małych grupach i wspólnotach chrześcijańskich, a następnie w parafiach.

Pod koniec ubiegłego i na początku bieżącego roku odbyła się seria spotkań diecezjalnych, podczas których refleksje i obawy dostrzegane na poziomie lokalnym były dzielone przez delegatów.

Obecnie diecezje spotykają się w każdym z 14 regionów Episkopatu, gdzie porównują swoje obawy i priorytety, znajdują wspólną płaszczyznę porozumienia i formułują zalecenia dotyczące kwestii, które zostaną poruszone na krajowym spotkaniu we wrześniu przyszłego roku w Teksasie. Tematem spotkania krajowego w Grapevine jest Missionary Disciples: Witnessing to God's Love.

Jest jeszcze zbyt wcześnie, aby przewidywać wnioski, ale jest jasne, że latynoscy katolicy w Stanach Zjednoczonych znajdują w tym procesie potężny wyraz solidarności. Stanie się on jeszcze większym sukcesem, jeśli wszyscy katolicy odkryją i docenią ten moment Pięćdziesiątnicy dla swojego Kościoła.

AutorGreg Erlandson

Dziennikarz, autor i redaktor. Dyrektor Catholic News Service (CNS)

Doświadczenia

Katecheza dla osób po bierzmowaniu

Omnes-16 kwietnia 2018 r.-Czas czytania: 4 minuty

A Częstym powodem do refleksji jest sposób prowadzenia młodzieży po przyjęciu sakramentu bierzmowania. Często w tym okresie dojrzałości człowieka przestają odpowiadać na wezwania formacyjne lub oddalają się od praktyk religijnych. Niektóre parafie związane z Drogą Neokatechumenalną realizują inicjatywę po bierzmowaniu, z dobrym skutkiem.

TEKST - Gabriel Benedicto, Proboszcz parafii Virgen de la Paloma (Madryt)

Duszpasterstwo młodzieży w wieku od 12 do 18 lat jest wyzwaniem dla współczesnego Kościoła. Co z nimi zrobić? Jak dać im możliwość dotknięcia Chrystusa jako egzystencjalnej odpowiedzi na ich pragnienia i problemy? Jak sprawić, by Słowo Boże oświetliło ten ważny czas wzrostu w ich życiu?

W wieku 11-12 lat przestają być dziećmi i zmierzają ku dorosłości, stając przed nowymi wyzwaniami: Co chcę studiować? Jakich przyjaciół wybrać? Jak dojrzewać i wyrażać swoją seksualność? Jak właściwie odnosić się do autorytetu rodziców? Jak się bawić, nie robiąc sobie krzywdy? Jak przezwyciężyć swoje kompleksy? Jak pokonać tajemnicę egoizmu? Jak umieć kochać?

Jedna z możliwych odpowiedzi

Jeśli młodemu człowiekowi nie zaproponuje się duszpasterstwa młodzieżowego, które odpowie na te pytania, to jest bardzo prawdopodobne, że prędzej czy później odejdzie z Kościoła... można powiedzieć z czystej koherencji, bo nie dostrzegł, że wiara w Chrystusa może dać pełnię jego życiu.

Postkonfirmacja jest odpowiedzią Drogi Neokatechumenalnej na wyzwanie przekazywania wiary nastolatkom. Duszpasterstwo to jest posługą otwartą dla wszystkich młodych ludzi z parafii, którzy po otrzymaniu bierzmowania w I ESO (szkoła średnia), rozpoczynają w małych grupach drogę wzrastania w osobistym doświadczeniu wiary.

Każdej grupie zostaje przydzielona para, którą nazywamy "rodzicami chrzestnymi", którzy będą odpowiedzialni za pomoc we wzrastaniu i życiu w wierze Kościoła.Dlaczego para? Bo nastolatki są przesycone słowami; jeśli coś je naprawdę pociąga, to bezinteresowna miłość mężczyzny i kobiety, którzy są świadkami Bożej prawdy.

Rodzice chrzestni otwierają przed nimi swój dom, dzielą się z dziećmi obiadem, zabierają je do domu i to stopniowo sprawia, że czują się kochane. Jak powiedział Dostojewski, "piękno zbawi świat".W tym przypadku piękno chrześcijańskiej rodziny jest w stanie uratować nastolatków. Kiedy młodzi ludzie są dotknięci doświadczeniem miłości, która stała się ciałem i jest oddana w ich służbę, tworzy się relacja zaufania, która pozwala na intymność mówienia i słuchania. Do rodziny dołącza postać księdza, który towarzyszy grupie, uczestnicząc i przewodnicząc spotkaniom, gdy tylko może.

Rediscovery

W parafii Virgen de la Paloma mamy obecnie 13 grup po bierzmowaniu i mogę powiedzieć, że okazuje się to fantastycznym doświadczeniem. Młodzi ludzie w ciągu całego 6-letniego programu odkrywają bogactwo 10 przykazań jako drogi życia, uczą się, że istnieje siedmiu przeciwników, którzy chcą zniszczyć w nich obraz Boga: pycha, zazdrość, gniew, chciwość, pożądliwość, lenistwo i łakomstwo. Trwa duchowa walka, którą wygrał dla nich Chrystus, a oni uczą się, jak walczyć, odkrywając moc cnót kardynalnych i teologalnych w życiu chrześcijanina oraz jak mogą rozszerzać Królestwo Boże poprzez 14 dzieł miłosierdzia.

Imponujące jest widzieć w ich życiu moc Słowa Bożego, która sprawia, że odkrywają, iż być chrześcijanami to żyć w łasce Boga, który przejmuje inicjatywę i który w Chrystusie zawiera z nami przymierze. Podczas skrutyniów, a zwłaszcza na obozie letnim, gdzie otrzymują słowo na cały rok, widzimy jak zachodzi w nich zmiana przez łaskę, a nie przez zwykłe moralizatorstwo. Słowo pomaga im umieć prosić rodziców o przebaczenie, umieć powiedzieć "nie" przyjaciołom, gdy tego potrzebują, podnieść się, gdy się potkną i wyjść z trudnych sytuacji.

Na obozie letnim robimy nocny różaniec o 4 rano, który kończy się Eucharystią o świcie na szczycie góry. Wielu mówi o tym, jak w ciszy i ciemności nocy doznaje głębokiego doświadczenia tego Boga ukrytego i objawiającego się w tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Jest to czas, kiedy dzieci mogą się pomodlić i znaleźć spokój, którego nie miały podczas całego kursu. Ten obóz bardzo im pomaga, aby mogli rozpocząć lato stawiając Boga w centrum swoich wakacji.

Jedną z wielkich rzeczy jest to, że nie tylko pomaga wszystkim młodym ludziom w parafii, ale wielu innych, dalekich od wiary, dołącza do grup z przyjaźni i odkrywa skarb, jakim jest zobaczenie Bożej miłości w swoim życiu. Niektórzy nie zostali bierzmowani, inni nie przystąpili do pierwszej komunii, a nawet nie zostali ochrzczeni.

Podejście

To duszpasterstwo odbywa się w niektórych parafiach, w których Droga Neokatechumenalna jest obecna w piątek po południu i jest zorganizowane w 4 celebracje.

Pierwsze spotkanie odbywa się w domu sponsorów, gdzie przedstawiany jest temat, który będzie poruszany na kolejnych spotkaniach, a młodzież może swobodnie porozmawiać o tym, co ona i jej otoczenie myślą na ten temat.

W drugim spotkaniu celem jest naświetlenie danego tematu w świetle Słowa Bożego poprzez analizę tekstu biblijnego, która kończy się dzieleniem się tym, co to Słowo mówi w konkretnym życiu każdego młodego człowieka. Spotkanie to kończy się małą agape, która ma na celu pielęgnowanie komunii wśród młodzieży i ze sponsorami.

Na trzecim spotkaniu, które odbywa się w parafii, kapłan omawia temat z Magisterium i Tradycją Kościoła, po czym następuje akt pokutny i kończy się ponownie agapą.

Na czwartym i ostatnim spotkaniu przypieczętowuje się temat, który został dogłębnie przeanalizowany, dzieląc się doświadczeniem otrzymanym w ciągu całego miesiąca, a także odbywa się specjalna kolacja, zwana Przymierzem, podczas której każdy chłopiec przyjmuje, że Łaska Boża wypełnia w nim słowo, które było przedmiotem obrad.

Wreszcie po upływie sześciu lat po bierzmowaniu odbywa się pielgrzymka z proboszczem, jako akt dziękczynienia i błogosławieństwa Bogu za tak liczne otrzymane dary. Przedstawione są trzy powołania: życie zakonne - z doświadczeniem kobiety konsekrowanej; kapłaństwo - ze świadectwem kleryka; oraz małżeństwo - z doświadczeniem rodziców chrzestnych.

Ameryka Łacińska

Jedność w różnorodności: nowy impuls dla Kościoła w USA

Omnes-11 kwietnia 2018 r.-Czas czytania: 8 minuty

Mar Muñoz-Visoso zwraca uwagę, że wzrost społeczności latynoskiej w Stanach Zjednoczonych sprawia, że parafie stają się zróżnicowane kulturowo. Różnorodność etniczna i kulturowa, zawsze stanowiąca wyzwanie, jest bogactwem dla Kościoła w tym kraju. 

TEKST - Mar Muñoz-Visoso
Dyrektor wykonawczy Sekretariatu ds. różnorodności kulturowej w Kościele. Konferencja Biskupów Katolickich Stanów Zjednoczonych.

Kościół katolicki w Stanach Zjednoczonych zawsze był bardzo zróżnicowany. Od czasu, gdy Don Pedro Menéndez de Avilés wylądował na Florydzie w 1565 roku w enklawie znanej jako St. Augustine i założył pierwszą katolicką parafię działającą nieprzerwanie na terenie dzisiejszych Stanów Zjednoczonych, kolejne fale katolików z różnych środowisk i kultur, niektórych imigrantów i innych urodzonych tutaj, utrzymywały płomień wiary przy życiu i przekazywały go nowym pokoleniom.

Historycznie rzecz biorąc, zmiany geopolityczne i społeczne wpływały, a niekiedy decydowały o tym, kto powinien przejąć inicjatywę w zakładaniu Kościołów lokalnych, misji i diecezji, czy też w tworzeniu struktur niezbędnych do prowadzenia działalności Kościoła w danym okresie. Podczas gdy to pozostaje prawdą dzisiaj, Kościół katolicki w Stanach Zjednoczonych znajduje się na skrzyżowaniu, w momencie przejściowym lub, jak to się mówi, w "kryzysie wzrostu".

Transformacje

Pod względem liczbowym katolicy stali się w ostatnich latach największą grupą religijną w kraju, w przeciwieństwie do dawnej większości protestanckiej. Paradoksalnie, drugą co do wielkości grupą nie jest inny Kościół czy denominacja chrześcijańska, ale "niezrzeszeni". Niekoniecznie we wszystkich przypadkach są to ateiści, ale osoby, które nie identyfikują się z konkretną grupą religijną lub "denominacją", choć niektórzy z nich twierdzą, że wierzą w Boga lub są osobami duchowymi. Znaczna część z nich to katolicy, którzy odeszli od Kościoła - wynika z ostatnich badań. A wśród nich jest coraz większa liczba Latynosów.

Z drugiej strony, kierownictwo Kościoła w tym kraju zdało sobie również sprawę, że jego baza demograficzna - ci, którzy są zrzeszeni, praktykujący lub nie - uległa znacznej zmianie, zarówno pod względem składu etnicznego i kulturowego, jak i położenia geograficznego. Z jednej strony Kościół rozwija się na południu i zachodzie kraju, gdzie w ostatnich latach nastąpił znaczny wzrost liczby ludności w związku z imigracją i możliwościami zatrudnienia. W tych miejscach Kościół ma młode, dynamiczne i bardzo zróżnicowane oblicze, z coraz większym posmakiem latynoskim. Jednocześnie niektóre diecezje i wspólnoty religijne zamykają lub łączą parafie i szkoły w miejscach, gdzie liczba ludności maleje lub zniknęła społeczność, której pierwotnie służyła parafia. Ważną przyczyną jest również brak powołań i ministrów do duszpasterstwa w takich parafiach.

Nowe modele

W niektórych przypadkach zmienił się także model parafii. Na przykład, wraz z zanikiem masowej imigracji z Europy, model "parafii narodowych" prowadzonych przez duchownych pochodzących z tych samych krajów pochodzenia wspólnot (Irlandczycy, Włosi, Niemcy, Polacy itd.) upadł w połowie ubiegłego wieku i choć niektóre z nich jeszcze się zachowały, są rzadkie. Integracja kolejnych pokoleń i ich migracja na przedmieścia zdegradowała je do nostalgicznych struktur, do których wraca się przy specjalnych okazjach, z okazji świąt patronów i innych szczególnych okazji. W wielu przypadkach, te świątynie były w odległości spaceru od siebie i to nie ma sensu administracyjnie lub finansowo dzisiaj, aby utrzymać je wszystkie otwarte, ponieważ nie jest to zrównoważony model. Podstawa ich istnienia po prostu zniknęła, a potrzeby duszpasterskie i duchowe katolików przebywających dziś na tym terenie można zaspokoić z jednego z nich.

W niektórych przypadkach jednak, przy braku ducha misyjnego, który kiedyś charakteryzował większość amerykańskich parafii, po prostu nie podjęto żadnych wysiłków, aby spotkać, zaprosić i ewangelizować nowych mieszkańców okolicy. Innymi słowy, parafia, która nie ewoluowała wraz z dzielnicą, widziała jak powoli zanika jej baza społeczna i ekonomiczna. Jednakże parafie, szkoły i misje zostały również zamknięte, w niektórych przypadkach w sposób niewytłumaczalny i z wielkim oburzeniem opinii publicznej, w obszarach o wysokiej imigracji katolickiej i latynoskiej, jak również w biednych dzielnicach.

Dziś, oprócz normalnych parafii terytorialnych, nadal powstają niektóre parafie "etniczne", aby gromadzić, umacniać i służyć niektórym wspólnotom - głównie nowym imigrantom katolickim, takim jak Wietnamczycy, Koreańczycy i Chińczycy - gdy potrzebują one posługi w języku, którego nie mogą zaoferować miejscowi duchowni, i gdy baza jest na tyle duża, by zapewnić im trwałość. Jednak zdecydowana większość jest zintegrowana poprzez wielokulturowe parafie, które otworzyły przestrzenie dla duszpasterstwa różnorodnych wspólnot kulturowych i językowych. Model ten najlepiej odpowiada wzrostowi i potrzebom duszpasterskim już zróżnicowanej społeczności latynoskiej, która jest coraz bardziej obecna zarówno w dużych miastach, jak i na obszarach wiejskich kraju. Ale także dla mniejszych grup etnicznych, które potrzebują specjalistycznej uwagi i które same nie byłyby w stanie utrzymać parafii. Jest to również, ostatecznie i pomimo złożoności, która je charakteryzuje, model parafii, który najlepiej odzwierciedla powszechność Kościoła, gdzie ta katolickość jest ucieleśniona i przeżywana w codziennych interakcjach parafian, którzy odzwierciedlają wiele twarzy ludu Bożego.

Różnorodność kulturowa

Ogromny wzrost społeczności latynoskiej, ale także napływ imigrantów z wielu innych części świata, przekształca niegdyś monolityczne i jednojęzyczne parafie północnoamerykańskie w zróżnicowane kulturowo wspólnoty, które spotykają się pod jednym dachem i dzielą się księdzem parafialnym, przestrzenią, strukturami i zasobami. I gdzie uczą się również współodpowiedzialności za obiekty, zasoby i zrównoważony rozwój parafii. Z pewnością różnorodność doświadczeń wymaga procesów edukacji wszystkich wspólnot, a w szczególności pracowników i kierownictwa parafii.

Wspólne życie jest czasem wyzwaniem, gdyż wzajemna akceptacja i integracja społeczności nie następuje z dnia na dzień. Wizja, eklezjologia i oczekiwania różnych grup kulturowych, w odniesieniu do funkcjonowania parafii i roli proboszcza oraz jego zespołu, mogą się znacznie różnić i powodować poważne różnice, a czasem konflikty. Jednak tam, gdzie istnieje integracyjny i inkluzywny - a nie "asymilacyjny" - proces oparty na przyjęciu i pojednaniu, różne sposoby działania i wyrażania wiary oraz "bycia Kościołem" są postrzegane jako wyraz uniwersalności Kościoła, odzwierciedlając głęboko eklezjalną i trynitarną koncepcję "jedności w różnorodności", gdzie dominuje duch komunii, solidarności i misji.

Szkolenie

W obliczu rosnącej rzeczywistości parafii wielokulturowych, biskupi amerykańscy podjęli trudne zadanie promowania szkoleń międzykulturowych dla duchownych, zakonników i wielu świeckich, którzy w tej rzeczywistości kościelnej zajmują stanowiska kierownicze (dyrektorzy ds. ewangelizacji i katechezy, duszpasterstwa młodzieży, muzyki liturgicznej, służb socjalnych, administracji parafialnej i innych).

Międzykulturowość" odnosi się do zdolności do komunikowania się, nawiązywania relacji i pracy z ludźmi z innej kultury niż własna. Takie umiejętności międzykulturowe wymagają rozwoju nowej wiedzy i umiejętności oraz nowych postaw otwartości, słuchania, cierpliwości i ciekawości wobec tego, co ma do zaoferowania drugi człowiek. Zdolności te nie są przypadkowe, ani zewnętrzne wobec misji Kościoła, ale wewnętrzne i konieczne w procesie ewangelizacji i katechezy. Rozumie się, że nie można właściwie głosić, nauczać i formować innych w wierze bez zwracania uwagi na sposoby, w jakie wiara i tożsamość ucieleśniają się w danej kulturze.

Różnorodność etniczna i kulturowa zawsze była bogactwem dla Kościoła w tym kraju. Obecność Latynosów nie jest bynajmniej zjawiskiem nowym. Latynosi byli obecni i byli protagonistami w ewangelizacji wielu ludów na takich terytoriach jak Kalifornia, Arizona, Nowy Meksyk, Teksas, przybrzeżna Luizjana i Floryda, jeszcze zanim były to terytoria Unii Amerykańskiej. Chociaż wpływy hiszpańskie i meksykańskie słabły z biegiem lat i zmian geopolitycznych, nowe fale migracji w drugiej połowie XX wieku - w dużej mierze z Meksyku i Ameryki Łacińskiej - ponownie skierowały uwagę na potrzeby, ale także wkład Latynosów w amerykański Kościół i społeczeństwo.

Dziś niezaprzeczalny ciężar liczb sprawia, że obecność Latynosów jest mocno odczuwalna w całych Stanach Zjednoczonych. W odniesieniu do Kościoła, latynoscy katolicy byli odpowiedzialni za 70 procent wzrostu Kościoła katolickiego w tym kraju w ciągu ostatnich trzech dekad. Początkowo duża część tego nowoczesnego wzrostu była spowodowana napływem imigrantów, ale w ostatnich latach ten trend się zmienił. Dziś wzrost społeczności latynoskich wynika bardziej z dzietności niż z imigracji. Tym samym 60 proc. amerykańskich katolików w wieku 18 lat i młodszych jest pochodzenia latynoskiego. Około 90 procent tych młodych ludzi to osoby urodzone w danym kraju. Wielu odziedziczyło praktyki religijne i kulturowe po swoich rodzicach, ale ich pierwszym językiem może nie być już hiszpański, a dorastali pod wpływem kultury amerykańskiej.

Następne pokolenia

Kościół wydaje się łatwiej docierać do pokolenia imigrantów, ale ma trudności z przyciągnięciem kolejnego pokolenia. Poza społecznością latynoską, zjawisko to obserwuje się również w przypadku innych grup etnicznych. Wśród nieimigrantów osobliwym przypadkiem są Afroamerykanie i rdzenni Amerykanie, gdyż historyczno-społeczna i rasowa izolacja tych grup w społeczeństwie amerykańskim częściowo podyktowała także model ewangelizacyjny Kościoła katolickiego wobec tych grup. Naprawdę imponujące jest, i z pewnością jest to dzieło Ducha Świętego, wytrwanie tych wspólnot w wierze pomimo marginalizacji, zaniedbań duszpasterskich i, szczerze mówiąc, rasizmu, który niekiedy zainfekował również duchownych i instytucje religijne. A także pomimo braku akceptacji dla niektórych ich tradycji i tożsamości kulturowej jako prawomocnych przejawów wiary i duchowości tych ludów. Biorąc pod uwagę tę rzeczywistość, nie dziwi nas brak powołań i kierownictwa duszpasterskiego pochodzącego z tych wspólnot, z godnymi uwagi wyjątkami.

W tym historycznym momencie Kościół katolicki w Stanach Zjednoczonych również obserwuje, jak jego anglosaska i europocentryczna baza starzeje się i proporcjonalnie kurczy, a jednocześnie ma trudności z nawiązaniem kontaktu z bardzo zróżnicowanym młodym pokoleniem, do którego anglosaski model duszpasterstwa młodzieżowego nie był lub nie jest w stanie dotrzeć.

Silny proces sekularyzacji i relegowanie religii do sfery prywatnej sprawiają, że nowa ewangelizacja społeczeństwa północnoamerykańskiego jest pilniejsza i bardziej nagląca niż kiedykolwiek, taka, która formuje uczniów poważnie traktujących mandat misyjny: "Idźcie i czyńcie uczniami wszystkie narody".

Zmiana mentalności

Mając świadomość tej złożonej rzeczywistości, hierarchia Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych stara się towarzyszyć duchownym i wiernym, aby pomóc im zrozumieć konieczne zmiany w mentalności, strategiach i dostosowaniach strukturalnych, które pozwolą Kościołowi realizować misję ewangelizacyjną w dzisiejszej rzeczywistości i z odnowionym duchem misyjnym. W tym miejscu wezwanie papieża Franciszka do bycia "Kościołem w drodze", ubogim i dla ubogich, krzyżuje się z historycznym momentem Kościoła w Stanach Zjednoczonych, powołanego obecnie do swojej V Krajowy Zjazd (V Encuentro).

Tradycyjnie, jako procesy konsultacji i rozeznania duszpasterskiego o silnych korzeniach latynoamerykańskich - czerpiąc ze źródeł Puebli, Medellín, Santo Domingo i Aparecidy - kolejne krajowe Encuentros nacionales de pastoral hispana były momentami łaski, które ukierunkowały i dały impuls "duszpasterstwu latynoskiemu" w tym kraju w ciągu ostatnich 50 lat. Proces tego V Encuentro znajduje swoją inspirację w numerze 24 adhortacji apostolskiej Radość Ewangelii (Evangelii Gaudium), w którym papież Franciszek opisuje cechy wspólnoty uczniów-misjonarzy. V Encuentro stara się promować tę kulturę spotkania w amerykańskim Kościele i społeczeństwie, jednocześnie kierując bezpośrednie i konkretne wezwanie do katolików latynoskich, aby "wzięli się w garść", podjęli pochodnię, wzięli osobistą i wspólnotową odpowiedzialność za nową ewangelizację w Stanach Zjednoczonych.

Chwila łaski i błogosławieństwa

Sądząc po reakcji setek tysięcy katolików, latynosów lub nie, którzy uczestniczą w lokalnych procesach refleksji i konsultacji, i którzy przeżyli doświadczenia misyjne wychodząc na peryferie, zachęceni przez Encuentro, a także biorąc pod uwagę wysoki udział ogromnej większości diecezji w kraju - z bardzo nielicznymi wyjątkami - V Encuentro zapowiada się jako kolejny moment łaski i błogosławieństwa nie tylko dla wspólnoty latynoskiej, ale dla całego Kościoła w Stanach Zjednoczonych i poza nimi. Jest to Kościół, który stara się kroczyć zjednoczony w wierze i w jednym Panu, ale także przyjmujący i ceniący różnorodność darów, charyzmatów i form wyrazu, które go charakteryzują.

Temat V Encuentro brzmi: "Uczniowie misjonarze: świadkowie miłości Boga". Liczymy na wytrwałą i wspierającą modlitwę was wszystkich oraz wielu braci i sióstr, aby owoce V Encuentro Nacional de Pastoral Hispana/Latina były trwałe i obfite dla dobra Kościoła. Niech tak będzie.

Ameryka Łacińska

Kiełki nowej wiosny wśród młodzieży na V Encuentro

Omnes-11 kwietnia 2018 r.-Czas czytania: 7 minuty

Ten artykuł biskupa Gustavo Garcíi-Sillera ma podwójną wartość, z jednej strony jego diecezja San Antonio jest jedną z najbardziej naznaczonych latynoską inercją, a z drugiej strony rola arcybiskupa jako przewodniczącego Komitetu ds. Różnorodności Kulturowej w Kościele Konferencji Biskupów Katolickich Stanów Zjednoczonych.

TEKST - Gustavo García-Siller, MSpS
Arcybiskup San Antonio (Teksas)

Głosząc 52 lata temu końcowe orędzie Soboru Watykańskiego II, bł. Paweł VI zapowiedział ówczesnej młodzieży, że będzie ona "żyła w świecie w czasie najbardziej gigantycznych przemian w jego historii" (8 grudnia 1965 r.). Dziś nietrudno zauważyć, że w ostatnich dekadach zaszły ważne zmiany, które można porównać z tymi, które w nauce historii służyły do jej podziału na epoki.

Rzeczywiście, nasz Ojciec Święty Franciszek zwrócił uwagę, że "tę epokową zmianę przyniosły ogromne skoki jakościowe, ilościowe, przyspieszone i skumulowane w rozwoju nauki, w innowacjach technologicznych i w ich szybkich zastosowaniach w różnych dziedzinach przyrody i życia" (Evangelii Gaudium, n. 52). Pomimo tych pozytywnych aspektów, Papież zwraca również uwagę, że "nasilają się pewne patologie", takie jak "ekonomia wykluczenia", "nowe bałwochwalstwo pieniądza", "nierówności, które rodzą przemoc", "ataki na wolność religijną", "nowe sytuacje prześladowania chrześcijan", a także "rozproszona obojętność relatywistyczna, związana z rozczarowaniem i kryzysem ideologii, który został sprowokowany jako reakcja przeciwko wszystkiemu, co wydaje się totalitarne" (tamże, nn. 53-60).

Zmiany w Stanach Zjednoczonych

Jest oczywiste, że w Stanach Zjednoczonych, podobnie jak w innych częściach świata, konsensus co do tradycyjnie akceptowanych wartości, które rządziły społecznym współżyciem, w mniejszym lub większym stopniu uległ rozpadowi. Kulturowe źródła pewności kruszą się; powstają nowe, a inne są odnawiane. Spowodowało to między innymi niemożność wypracowania rozwiązań wielu problemów społecznych na wszystkich płaszczyznach, co z kolei zrodziło nieufność, obojętność lub oburzenie wobec wszelkich autorytetów, a także instytucji, w tym Kościoła. Ponadto skandaliczne skandale pełniły rolę katalizatorów w tym procesie rozkładu tkanki społecznej.

Tylko w ciągu ostatnich 26 lat, religijny brak przynależności w Stanach Zjednoczonych wzrósł z 3 % do 25 %, podkreślając wyraźny wzrost liczby osób, które twierdzą, że wierzą w Boga, ale odrzucają jakąkolwiek instytucjonalną religię. Istnieje powszechna tendencja do przewartościowywania i wywyższania doświadczeń zmysłowych i emocjonalności nad rozumem, wiedzy naukowej nad poszukiwaniem sensu istnienia, autoekspresji nad treścią oraz indywidualności nad zbiorowością. "Strach i rozpacz ogarniają serca wielu ludzi... Często gaśnie radość życia, wzrasta brak szacunku i przemoc, coraz bardziej widoczne są nierówności" (tamże, n. 52). W obliczu tej rzeczywistości Papież zachęca nas do uznania, "że kultura, w której każdy chce być nosicielem swojej własnej subiektywnej prawdy, utrudnia obywatelom pragnienie bycia częścią wspólnego projektu wykraczającego poza ich osobiste korzyści i pragnienia" (tamże, n. 61).

Sytuacja młodych ludzi

Jednocześnie obserwujemy pojawienie się pokolenia młodych ludzi, którym brakuje wiary w siebie i swoje możliwości. Wielu z nich cierpiało z powodu nieobecności rodziców, w dużej mierze dlatego, że oboje byli zmuszeni do pracy, aby utrzymać godny poziom życia. Inni byli nadmiernie chronieni przed trudami świata pełnego zagrożeń i niepewności.
Oba zjawiska skutkują kruchością charakteru. Jest to pokolenie hiper-połączone i hiper-informowane, ale z niewielkim ukształtowaniem kryteriów etycznych i którego długotrwałe korzystanie z nowych technologii informacyjnych utrudniło rozwój ich zdolności relacyjnych. Istnieje powszechny pesymizm i tendencja do hiperopinii jako próby samoafirmacji, a także powszechna postawa protestu, ale bez wystarczających kompetencji do składania propozycji, co sprawia, że jednostki są łatwo manipulowane przez interesy napędzające ideologiczne kolonizacje. Szczególnie dziś młodzi ludzie są głodni wiarygodnych, kongruentnych i uczciwych figur odniesienia.

Transformacja demograficzna

Ten już złożony scenariusz globalny połączył się w Stanach Zjednoczonych z głęboką transformacją demograficzną, zwłaszcza w Kościele, co stanowi poważne wyzwanie. Na szczęście liczba katolików w kraju rośnie, a Latynosi odpowiadają za 71 % wzrostu populacji katolickiej od 1960 roku, mimo że około 14 milionów Latynosów w Stanach Zjednoczonych nie identyfikuje się już jako katolicy. Jeszcze pół wieku temu, na 20 katolików w USA, około 17 było białymi, anglojęzycznymi Europejczykami, podczas gdy dzisiaj ponad 40% jest pochodzenia latynoskiego, głównie z Ameryki Łacińskiej; około 5 % to Azjaci, 4 % to Afroamerykanie, a jedna czwarta wszystkich katolików w Stanach Zjednoczonych to imigranci. Większość Latynosów to osoby dorosłe, ale tylko jedna trzecia to migranci. Oznacza to, że duża część populacji latynoskiej urodziła się w Stanach Zjednoczonych i jest bardzo młoda.

Około 58 % Latynosów jest poniżej 33 roku życia, 60 % katolików poniżej 18 roku życia w kraju jest Latynosami, a ponad 90 % Latynosów poniżej 18 roku życia urodziło się w Stanach Zjednoczonych. Wszystko to wskazuje z jednej strony na to, że Kościół w Stanach Zjednoczonych jest w procesie dywersyfikacji, a z drugiej strony, że jego nowe oblicze jest w przeważającej mierze latynoskie. Ta nowa różnorodność kulturowa przejawia się między innymi w tym, że 40 % parafii w kraju odprawia Mszę św. w językach innych niż angielski. Przechodzimy też od posiadania obfitych zasobów materialnych do bycia Kościołem stosunkowo ubogim.

Znaki nadziei

Jakuba i Juana Diego, być potulnymi posłańcami, pewnymi, że posłani przez naszą niebieską Matkę, będziemy cieszyć się Jej opieką w fałdach Jej płaszcza. Nasza wiara w Zmartwychwstałego Pana pozwala nam dostrzegać przede wszystkim pozytywne aspekty w naszych obecnych okolicznościach i widzieć w nich znaki nadziei. Tak jest na przykład w przypadku przewartościowania afektywności i ludzkiej miłości, wzrostu wrażliwości na "innego" i nowej duchowej otwartości.

Wielu młodych ludzi ma wielkie i przejrzyste pragnienie Boga, ale jednocześnie wielki lęk przed rozczarowaniem. Pragną propozycji wyrażonych w sposób nowy i atrakcyjny, głębokich intelektualnie i spójnych, które implikują radykalne zaangażowanie, zdolne nadać sens ich życiu, a przede wszystkim, które są ukazane przez świadectwo, ofiarę z siebie i szczerą przyjaźń tych, którzy je proponują. W tym sensie dzisiejsi młodzi ludzie nie różnią się zbytnio od tych z przeszłości, ale żyją w kontekście, który utrudnia im poczucie przynależności i dlatego, choć nie jest łatwo ich przekonać, są w stanie zaskoczyć nas swoją zdolnością do poświęcenia.

Trzydzieści pięć lat temu święty Jan Paweł II wezwał Kościół, począwszy od Ameryki Łacińskiej, do ewangelizacji "nowej w swym zapale, w swych metodach, w swym wyrazie", ukuwając termin "nowa ewangelizacja".Nowa ewangelizacja" (Przemówienie do Zgromadzenia CELAM, 9 marca 1983, Port-au-Prince, Haiti). Papież Franciszek, uformowany w tym latynoamerykańskim Kościele, z odnowioną żarliwością wznowił to wezwanie do misyjnego zaangażowania, które ma swoje źródło w spotkaniu z Jezusem Chrystusem i jest przez nie karmione. To nie jest reewangelizacja, ale misyjne uczniostwo, które zaczyna się od osobistego i duszpasterskiego nawrócenia, wciąż na nowo podtrzymywanego przez miłosierdzie wiecznego Ojca, którego obliczem jest Jezus, nasz Zbawiciel.

Historyczna szansa

Taka jest skala wyzwania, które postanowiliśmy podjąć w V Encuentro Nacional de Pastoral Hispana/Latinaco jest największym zadaniem duszpasterskim, jakie kiedykolwiek podjęli biskupi całych Stanów Zjednoczonych. Uznajemy, że stoimy przed historyczną szansą odmłodzenia Kościoła w Stanach Zjednoczonych, tak aby jaśniejsze było w nim promienne oblicze jego wiecznie młodego założyciela. Staraliśmy się to robić w odpowiedzi na wezwanie papieża Franciszka i zgodnie z jego porywającą gorliwością duszpasterską, stylem i podejściem do dzisiejszych wyzwań.

Uświadomiliśmy sobie, że w nowych czasach nie wystarczy już głosić kazania z ambony, oczekując, że wierni podporządkują się autorytetowi proboszcza czy biskupa. Nie wystarczy już podać do wiadomości szeregu obowiązków i zasad, oczekując, że zostaną one wypełnione. Trzeba wyjść i szukać owiec, "pasać się" z nimi, aż poczujemy się komfortowo pachnąc jak owce. Robimy wszystko, co w naszej mocy, jako Kościół, aby spotkać Zmartwychwstałego na peryferiach, jak uczniowie z Emaus, aby wzruszyć się czułym miłosierdziem, którym Pan nas obdarzył, a następnie wyjść z płonącymi sercami na spotkanie każdego, gdzie jest.

W ten sposób V Encuentro zgromadziło tysiące uczniów misjonarzy na spotkaniach parafialnych i diecezjalnych. Ostatni otrzymany raport z obchodów V Encuentro na poziomie diecezjalnym obejmuje 135 diecezji. Głosy wszystkich uczestników są obecnie słyszane na poziomie regionalnym i będą słyszane na Spotkaniu Narodowym.

Wśród programów skierowanych specjalnie do młodzieży odbyło się Ogólnopolskie Kolokwium Duszpasterstwa Młodzieży, w którym wzięli udział przełożeni diecezjalni, biskupi, pracownicy naukowi, zakonnicy, naukowcy, liderzy parafii, filantropi i szefowie organizacji krajowych. Przeżywaliśmy również Niedzielę Katechetyczną, która zachęcała do zaangażowania rodziców i całej wspólnoty do wspólnego wspierania katechezy naszych dzieci i młodzieży oraz do radosnego i znaczącego towarzyszenia im w ich drodze. Mieliśmy też konkurs na viral video, a także inne inicjatywy.

Odnowienie

W czasie mojej pracy jako przewodniczącego Komisji ds. Różnorodności Kulturowej Konferencji Episkopatu byłem świadkiem obecności Ducha Świętego w tym procesie. Przekonałem się, że to doświadczenie podnosiło na duchu i było dobre dla wielu naszych braci i sióstr w wierze. Z Bożą przychylnością pokonujemy utarte nawyki, aby zrobić miejsce dla współczucia Jezusa. Pan zdaje się inspirować nowe przejawy duchowości, jak również odnowione teologiczne i duszpasterskie zrozumienie niektórych rzeczywistości, które być może zaniedbaliśmy. Pojawiło się wielu nowych liderów, zwłaszcza świeckich, którzy z nową pasją podejmują odpowiedzialność misyjną w Kościele i w świecie. Pojawiają się nowe sposoby pięknego wyrażania prawdy o Chrystusie, mobilizujące serca nowych pokoleń do autentycznej miłości.

Po raz kolejny my, Latynosi, jesteśmy historycznymi narzędziami szerzenia przesłania Ewangelii. Odkrywamy na nowo piękno i bogactwo naszej wiary i tradycji, a nasze ciepło, radość i żywotność sprzyjają jedność w różnorodności społeczeństwa która ma ogromną potrzebę leczenia ran. W połowie tego wielkiego przedsięwzięcia i ramię w ramię z Matką Bożą z Guadalupe, Gwiazdą Nowej Ewangelizacji, mogę dziś powtórzyć słowa, które nasz Ojciec Święty skierował do młodzieży w Rio de Janeiro: "Będę nadal karmił ogromną nadzieję w ludziach młodych... przez nich Chrystus przygotowuje nową wiosnę na całym świecie". Ja widziałem pierwsze rezultaty tego siewu, inni będą się radować z obfitych zbiorów" (Przemówienie podczas uroczystości pożegnania, 28 lipca 2013 r.).

Kino

Kino: Paweł, apostoł Chrystusa

Życie św. Pawła to filmowa żyła, którą zawsze można wykorzystać. Z tej okazji Andrew Hyatt tworzy film dla kontemplacyjnego podniebienia, nowoczesny w stylu, ale powolny w tempie. Nie ma tu obfitości napięcia, które tylko od czasu do czasu napędza akcję zewnętrzną.

José María Garrido-11 kwietnia 2018 r.-Czas czytania: 2 minuty

DyrektorAndrew Hyatt
SkryptAndrew Hyatt
Rok: 2018
Tłumaczenia ustneJames Faulkner, Jim Caviezel, Olivier Martinez

W Rzymie w 64 roku n.e., Neron obwinia chrześcijan o wielki pożar miasta. Wyłapuje wyznawców Chrystusa, składa ich w ofierze w cyrku lub pali na ulicach, by rozświetlić noc. W samym środku prześladowań Łukasz, grecki lekarz i autor trzeciej Ewangelii, udaje się do niespokojnej stolicy, aby odwiedzić Pawła, który jest uwięziony w więzieniu mamertyńskim.

Ewangelista chce skomponować relację o początkach nowej Drogi, Dziejów Apostolskich, i w tym celu zwraca się do Pawła jako uprzywilejowanego źródła. Łukasz zatrzymuje się w domu Akwili i Pryscylli, którzy wspaniałomyślnie przekształcili dziedziniec i jego pomieszczenia w chrześcijański obóz dla uchodźców na skraju upadku.

Film kontemplacyjny

Życie św. Pawła to filmowa żyła, którą zawsze można wykorzystać. Z tej okazji, Andrew Hyatt to film dla kontemplacyjnego podniebienia, nowoczesny w stylu, ale powolny w tempie. Nie ma tu obfitości napięcia, które tylko od czasu do czasu napędza akcję zewnętrzną.

Młodsi, przyzwyczajeni do szybkości, mogą się rozczarować historią, która wyraża przede wszystkim moralne rozterki i cierpienia bohaterów: Akwila i Pryscylla w kłótni o losy ich domu; Łukasz, który bezradnie patrzył, jak jego chrześcijańscy bracia płoną jak pochodnie na ulicy; rodzinna tragedia Maurycego, rzymskiego prefekta więzienia; i oczywiście ból samego Pawła, którego żądło - pamięć o jego młodzieńczej antychrześcijańskiej pysze - wbija się w niego najgłębiej podczas uwięzienia.

Wąskie ogrodzenia wizualne

Paweł jest podróżnikiem, przygody w tym filmie skazują nas (wraz z nim) na ciasne wizualne zamknięcia: dziedziniec rzymskiego domu, więzienie mamertyńskie, ogród willi, w której apostoł swobodnie głosił kazania aż do męczeństwa, czy hipogeum cyrku, w którym grupa chrześcijan staje się mięsem dzikich zwierząt. Nawet męczeństwo św. Szczepana czy wojowniczość i późniejsze nawrócenie Saula w drodze do Damaszku nie dostarczają scen, którymi mogą cieszyć się oczy.

Budżet narzuca post dla pielgrzymującego i morskiego życia Pawła. Sceniczną wąskość rekompensują jednak wątki fabularne, z kilkoma udanymi subplotami, starannymi zdjęciami i nocnym oświetleniem.

Lykłady ekspertów na temat Jim Caviezel, James Faulkner y Olivier Martinezmuzyka Jan KaczmarekGłębia dialogów między Pawłem a Łukaszem, a także zakończenie, które poprzez gloryfikację tego apostoła kończy się nadaniem sensu obecnym cierpieniom.

AutorJosé María Garrido

Ameryka Łacińska

Bp Gómez: "Latynosi mają wielki potencjał ewangelizacyjny".

Omnes-11 kwietnia 2018 r.-Czas czytania: 9 minuty

W Meksyku (Monterrey) urodził się abp José Horacio Gómez, arcybiskup Los Angeles od 2011 r. i wiceprzewodniczący Konferencji Biskupów Katolickich Stanów Zjednoczonych od 2016 r. W obszarze metropolitalnym Los Angeles ponad 70% populacji katolików jest pochodzenia latynoskiego.

TEKST - Alfonso Riobó

Latynoska obecność jest zauważalna w każdym zakątku Los Angeles, a w miejscach takich jak "La Placita", gdzie znajduje się miejsce narodzin miasta założonego pod patronatem Matki Boskiej z Los Angeles w 1781 roku, ciepło latynoskiego charakteru wylewa się w uroczystych zgromadzeniach. Duży odsetek Latynosów można też spotkać na każdej uroczystości w nowoczesnej katedrze, dziele hiszpańskiego architekta Rafaela Moneo.

Biskup Gomez wita nas tam w bardzo pogodny dzień. Wielu ludzi przychodzi, aby go pozdrowić lub poprosić o błogosławieństwo lub jego modlitwę. Lubi przebywać z ludźmi. Wtedy daje nam tyle czasu, ile potrzebujemy.

Tematem V Encuentro, które odbywa się we wrześniu w Teksasie, jest: Uczniowie misjonarze, świadkowie Bożej miłości. Wydaje się, że jest to echo dokumentu z Aparecidy, a także priorytetów papieża Franciszka....
Spotkanie krajowe V Encuentro odbędzie się w Grapevine, koło Dallas w Teksasie, w dniach 21-23 września 2018 r. Rzeczywiście, temat V Encuentro zbiega się z duchowym przepływem, który pochodzi z Aparecidy i encykliki Ojca Świętego Franciszka Evangelii Gaudium. Staramy się rozszerzyć potężną wizję Jezusa na wszystkich ochrzczonych w Stanach Zjednoczonych, która z pewnością rozbrzmi poza granicami naszego kontynentu. Papież Franciszek wzywa nas do wyjścia z naszej strefy komfortu i dzielenia się Bożą miłością z naszymi braćmi i siostrami, zwłaszcza tymi najbardziej potrzebującymi.

Jakie znaczenie miały poprzednie edycje tego Spotkania?
-Poprzednie Encuentros starały się uświadomić znaczenie duszpasterstwa latynoskiego w Kościele katolickim w Stanach Zjednoczonych. Ich metoda zachęcała do oddolnego duszpasterstwa, które konsultowało, słuchało, obserwowało, a następnie rozeznawało i proponowało priorytety i strategie duszpasterskie, które odpowiadały na te troski, szukając dobra Kościoła. Takie propozycje zostały przedstawione biskupom, którzy podjęli dialog z ludem Bożym, aby wspólnie tworzyć Kościół na poziomie lokalnym i krajowym.

Kultura latynoska i religia katolicka należą do korzeni Stanów Zjednoczonych. Ogłosiłeś na otwarciu V Encuentro w Los Angeles, że Latynosi "nie są nowicjuszami, nie są przybyszami w ostatniej chwili, nie są nowicjuszami, pierwszymi katolikami w tym kraju byli Latynosi z Hiszpanii i Meksyku". Jaka jest dziś rola tych korzeni?
-Katolicy pochodzenia latynoamerykańskiego są w tym kraju od czasów przed politycznym uformowaniem się tego, co obecnie jest Stanami Zjednoczonymi. Ich korzenie są bardzo silne, szczególnie w całej południowo-zachodniej części kraju. Nazwy miast, takie jak San Diego, Matka Boża Anielska, San Francisco, Santa Fe, Santa Monica, Corpus Christi czy San Antonio to tylko próbka całego łańcucha misji, które malują geografię katolickiego zapału. Ich żywa historia może być podziwiana w ich architekturze, rozkoszowana w ich jedzeniu, radowana w ich muzyce.
Kultura katolicka tego żywego narodu jest stara i nowa; jest z przeszłości i teraźniejszości, ale także z przyszłości. Latynosi są najszybciej rozwijającą się i prężnie działającą mniejszością w tym kraju. Wpływ Latynosów w Stanach Zjednoczonych jest niezwykle istotny, ponieważ ich wielkie bogactwo społeczno-kulturowe i religijne nadal wpływa i kształtuje wszystkie wymiary społeczne i egzystencjalne tych Stanów.

Waga społeczności latynoskiej lub Hispanic rośnie wśród katolików w USA. Jakie problemy i szanse stwarza ten rozwój?
-Ten żywy przepływ, starych i nowych, ludzi, którzy przyszli na wezwanie zranionego wyludnieniem społeczeństwa w zamian za lepsze warunki życia, doprowadził do sytuacji politycznej, która nie chciała się rozwiązać. Jedni widzą w nich szanse na głosowanie, inni na niewolnictwo. Cierpią jednak rodziny, które obawiają się podziału i deportacji, a zwłaszcza młodzi ludzie, którzy dorastali tu z marzeniem o pełnej integracji po tym, jak zostali tu przywiezieni jako dzieci.
Problemy te przesłaniają ogromne możliwości, jakie ludność latynoska oferuje dla przyszłości tego kraju: jej kultura ciężkiej pracy, konstruktywnego wysiłku, jej silna tradycja rodziny i solidarności, jej duchowość zakorzeniona w optymistycznej ufności w Boga opatrznościowego... mogą być zagrożone przez brak szkoleń i równych warunków pracy, które zmuszają ten lud bogaty w odwieczne wartości do kontynuowania życia w niepełnej kulturze, która uniemożliwia mu rozkwit. Dzieci katolickich imigrantów dorastają w dwujęzycznym i dwukulturowym świecie, który ma potencjał ewangelizacyjny, jeśli wybiorą Chrystusa i pokonają miraż hedonistycznej i agnostycznej kultury.

Jak pastorzy radzą sobie z wyzwaniem, jakim jest konsumpcyjny styl życia, a nawet atrakcyjność innych religii? W szczególności, czy obawiają się, że młodzi ludzie ze społeczności latynoskiej mogą oddalić się od Kościoła?
-Konsumpcjonizm i materializm to wielkie pokusy i zagrożenia dla całego społeczeństwa w Stanach Zjednoczonych. Wszystkie dzieci i młodzież w tym kraju, z ich rosnącymi i rozwijającymi się umysłami, są narażone na to, co jest pokazywane w mediach społecznościowych, co wpływa nie tylko na umysł młodych, ale także dorosłych. Wiemy, że technologia dobrze wykorzystana buduje nas, ale źle zarządzana niszczy nas.
Duszpasterze oferują ludowi Bożemu, poprzez parafie lub działania diecezjalne i międzydiecezjalne, takie jak V Encuentro, możliwość uczestniczenia w różnych posługach, w których służba, modlitwa, dialog i formacja wspierają rodziny w obliczu tych wpływów.

Jednym z twoich przekonań jest to, że Latynosi są powołani "do bycia liderami naszego Kościoła". Takie przywództwo wymaga formacji, niezależnie od tego, czy myślimy o świeckich, czy o kapłanach i zakonnikach. Jak formować takich liderów - czy to jest celem V Encuentro?
-Jednym z darów V Encuentro jest duchowość i metodologia towarzyszenia. Tak jak Jezus towarzyszył uczniom w drodze do Emaus, tak my jesteśmy wezwani do towarzyszenia najbardziej potrzebującym. Dzisiejsi liderzy są powołani do towarzyszenia wschodzącym liderom, do przekazywania pochodni wiary jako moderatorzy, aby inni uczyli się dzielić swoją wiarą, planować swoją posługę, przewidywać misję, dzielić się swoimi zasobami. Krótko mówiąc, podjąć inicjatywę lub "primerear", jak mówi papież Franciszek, i iść naprzód, aby towarzyszyć bratu. Kluczem jest towarzyszenie i jako duszpasterze musimy wzmacniać naszych braci, aby stawali się apostołami Chrystusa. Jest to jeden z priorytetów w tej archidiecezji.

Powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego są istotnym punktem oparcia. Czy wśród Latynosów wzrasta liczba powołań do kapłaństwa i życia zakonnego?
-Musimy złożyć wiele podziękowań Bogu, naszemu Panu, który nadal powołuje i zachwyca wielu młodych ludzi, którzy nie gaszą swojego pragnienia szczęścia w naszym społeczeństwie konsumpcjonizmu i przyjemności. Szukają wody żywej ofiarowanej przez Pana Jezusa, entuzjazmu uczniów z Emaus, których serca płonęły od słów tajemniczego "towarzysza" drogi. Tak, wspólnota latynoska dała nowy impuls do hojności wymaganej do ścisłego naśladowania Pana i do troski o Jego potrzebujący lud, który błąka się jak "owce bez pasterza". Wyzwaniem jest wychowanie tych wspaniałych młodych ludzi, aby byli dobrze uformowanymi kapłanami i zakonnikami. Tutaj decydującą rolę odgrywają seminaria, profesorowie, czasopisma formacyjne, które mogą czytać, jak oczywiście "Palabra".

Czy działania i przesłania V Encuentro są przeznaczone tylko dla Latynosów, a co z niekatolikami?
-Piąte Encuentro rozpoczęło się w duszpasterstwie łacińskim, ale nie jest ono przeznaczone tylko dla Latynosów. Bycie uczniem misyjnym jest dla wszystkich ochrzczonych, a papież Franciszek mówi nam wyraźnie w Evangelii Gaudium nr 120: "Na mocy chrztu wszyscy jesteśmy uczniami misyjnymi". Dlatego działania i przesłania V Encuentro mają na celu wykuwanie uczniów misyjnych dla wszystkich ochrzczonych w służbie całemu Kościołowi i ludzkości.

Archidiecezja Los Angeles przypomina i żywo przypomina, że Stany Zjednoczone są narodem imigrantów. W jakim stopniu imigracja jest dziś problemem dla kraju?
-Jak już mówiliśmy, ten kraj jest krajem imigrantów, którzy uczynili go wielkim i potężnym. Imigracja to wielka szansa na pozytywny rozwój, badania socjologiczne pokazują, że kraje rozwijają się i wzbogacają dzięki wymianie idei, sposobów i zwyczajów, a dzieje się to w wymianie społecznej między narodami.

Niektóre decyzje rządu w sprawie imigracji okazują się bardzo kontrowersyjne, jak np. likwidacja programu DACA dla młodych imigrantów ("marzycieli") czy programu TPS dla Salwadorczyków. Biskupi katoliccy, z Panem na czele, energicznie ich bronią. Czy jest jakaś nadzieja na osiągnięcie "sprawiedliwego i humanitarnego rozwiązania", o co apelują?
-Z moimi braćmi biskupami walczymy o sprawiedliwą i kompleksową reformę imigracyjną. Modlę się do Boga i Dziewicy z Guadalupe, aby stało się to jak najszybciej rzeczywistością. Bronimy godności każdego człowieka i dążymy do szybkiego rozwiązania. Nasz głos jest wyraźny i stały w tej istotnej dla naszego społeczeństwa kwestii. Jedną z rzeczy, które my, biskupi, robimy, jest zachęcanie do udziału w konferencjach, zbieranie listów z petycjami o reformę imigracyjną, które można wysłać do przedstawicieli politycznych w Kongresie, oraz edukowanie ludzi w kwestiach, które dotyczą ich bezpośrednio i pośrednio. Musimy zwracać uwagę na to, co się dzieje i opowiadać się za sprawiedliwym i humanitarnym rozwiązaniem.

Choć daje Pan jasno do zrozumienia, że nie chodzi o przyjęcie stanowiska politycznego, to jednak sprowadza się Pan do ważnego problemu społecznego i osobistego... Co ma Pan na myśli, gdy wzywa do trwałego rozwiązania problemów imigracyjnych?
-Dążymy do tego, aby rodziny nie odczuwały zmian w prawie z każdą kadencją prezydenta, ale aby mogły liczyć na jasne prawo, które pozwala na wzrost legalności, na podstawowe bezpieczeństwo, które jest podstawą do planowania przyszłości z ufnością i optymizmem, pozostawiając za sobą strach przed niepewnością i politycznymi rozgrywkami. Z cierpiącymi rodzinami nie wolno igrać.

Uderzająca jest wielka różnorodność kulturowa Los Angeles, a liczba języków i obrządków, w których można uczestniczyć we Mszy św. w tej archidiecezji, jest imponująca. Jednym z Twoich priorytetów jest wspieranie tego przy jednoczesnym wzmacnianiu tożsamości katolickiej. Czy możesz nam opowiedzieć o tym doświadczeniu?
-Katolicy z całego świata, ze swoimi szczególnymi sposobami wyrażania wiary, wyemigrowali do archidiecezji Los Angeles. Jest to błogosławieństwo, że przynoszą swoje bogactwa i dzielą się nimi tutaj z nami. Tu w archidiecezji doświadczacie mikrokosmosu tego, czym jest Kościół powszechny. Staramy się umacniać każdą grupę etniczną w jej szczególnym wyrazie, a jednocześnie wzmacniać jej uniwersalną tożsamość katolicką, abyśmy nie popadli w samozachwyt. To wielkie błogosławieństwo być w tej Archidiecezji, gdzie możemy uczyć się od siebie nawzajem i żyć razem w Miłości Chrystusa Jezusa, z której rodzi się Kościół, który możemy nazwać niebiańskim, "bo przyszli do niego ze wszystkich narodów".

Urodziliście się dla większych rzeczy: to tytuł listu pasterskiego, który niedawno napisał i który realizuje. Już sam zakres listu pokazuje, że nie jest to tylko tekst tymczasowy.Co proponuje list?
-Świat, w którym żyjemy, oferuje nam różne drogi, które nie zawsze są projektami dla syna lub córki Boga. Jesteśmy synami i córkami Boga. Jego plan boskiej miłości zaprasza nas do czynienia większych rzeczy niż proponuje nam świat. Bóg, który dał nam życie, wzywa nas i przynagla do dzielenia się miłością wynikającą z bycia Jego dziećmi z całą ludzkością, z tymi, którzy są nam najbliżsi i z tymi najbardziej potrzebującymi. Nasze gesty, nasze postawy, muszą być odbiciem tego, że jesteśmy Jego synami i córkami, i że nasze serca nie zadowolą się tym, co ulotne i doraźne, bo urodziliśmy się dla większych rzeczy.

Tekst przypomina nam, że chrześcijanie są odpowiedzialni za postęp świata i za przyszłe pokolenia. Kończy się zaproszeniem do bycia misjonarzami, skierowanym do wszystkich. W jakim stopniu katolicy latynoscy, szczególnie w Los Angeles, mogą wypełnić to zaproszenie?
-To prawda, my chrześcijanie jesteśmy odpowiedzialni za postęp świata, jesteśmy też odpowiedzialni za przyszłe pokolenia i dlatego nasza kondycja jako dzieci zrodzonych dla większych rzeczy pobudza nas wszystkich do "wyjścia" z siebie. Jesteśmy "posłani", co oznacza bycie misjonarzami: posłani przez Jezusa do naszych braci i sióstr. Latynoscy katolicy w Los Angeles mogą być misjonarzami, jeśli pozwolą się odnaleźć Jezusowi i pokonają pokusę myślenia o sobie jako o katolikach tylko dlatego, że urodzili się w katolickiej rodzinie.

Jaki jest obecny stan rodziny w Stanach Zjednoczonych i jak podchodzisz do duszpasterstwa rodzin w tym kraju?
-Używane środki duszpasterskie, takie jak seminaria, warsztaty formacyjne czy rekolekcje, muszą uzupełniać uwagę, jaką rodziny muszą znaleźć w swoich parafiach, aby "towarzyszyć" w solidnej formacji ludzkiej, duchowej, intelektualnej i duszpasterskiej, która pozwala im pozostać zjednoczonymi pomimo trudności kontrkulturowych i kontrrodzinnych tego kraju. Młodych ludzi trzeba wzmacniać i towarzyszyć im, aby po osiągnięciu szkoły średniej lub uniwersytetu potrafili oprzeć się pokusie myślenia, że katolicyzm to "rzecz ich rodziców" i że są powołani do "sekularyzacji" według modnego modelu. Kościół musi im towarzyszyć, aby Chrystus dotknął ich życia, a oni nie chcieli oddzielić się od Niego i Jego przyjaźni. Konieczne jest, aby proponowane środki dotykały najbardziej codziennych aspektów ich życia rodzinnego, którego wzorem jest papież Franciszek: papież codzienności.

W wielu częściach tego narodu widoczne jest nabożeństwo do Dziewicy z Guadalupe, "Królowej Ameryki". Jak towarzyszy im w obecnej sytuacji narodu? 
-Najświętsza Dziewica z Guadalupe jest matką rodziny w tej archidiecezji, gdzie jest kochana bardzo mocno, gdzie ludzie czują Jej bliskość w codziennym życiu. Rozwiązuje i pociesza problemy osobiste, rodzinne i społeczne swoich cierpiących. Jest Cesarzową Ameryki i Filipin, "Matką Prawdziwego Boga, dla którego się żyje". Odwiedzała ten kontynent, kiedy jego granice nie były jeszcze zbudowane, i z tego małego wzgórza promowała i promuje jedność wszystkich jego narodów i ewangelizację wszystkich jego dzieci. Rozpoczęliśmy coroczną pielgrzymkę do Jej błogosławionego sanktuarium, aby u Jej stóp złożyć projekty, które inspiruje w nas Jej Syn. Niech zechce pobłogosławić V Spotkanie, abyśmy mogli towarzyszyć coraz większej liczbie braci i sióstr w poznaniu, miłości i naśladowaniu Jej Boskiego Syna w tym kraju, który narodził się dla większych rzeczy.

Gaudete et exsultate: Świętość dla wszystkich

11 kwietnia 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

W adhortacji apostolskiej Gaudete et exsultate ("Radujcie się i weselcie"), o powołaniu do świętości w dzisiejszym świecie (19-III-2018), papież Franciszek wyjaśnia chrześcijańską drogę do świętości. Droga, która jest proponowana dla wszystkich, a której my chrześcijanie musimy być szczególnie świadomi.

TEKST - Ramiro Pellitero

Po wyjaśnieniu znaczenia świętości, przestrzega przed pewnymi błędnymi interpretacjami. Następnie przedstawia nauki Jezusa zawarte w Ewangeliach. Następnie przedstawia niektóre przejawy lub cechy świętości. Na zakończenie zwraca uwagę na niektóre sposoby współpracy chrześcijan w ich własnej świętości. W pierwszej i szybkiej lekturze warto zwrócić uwagę na kilka akcentów.

Świętość: droga chrześcijańska

Pierwszy rozdział (."Wezwanie do świętości) przedstawia ochronę i bliskość świętych. Święci to ludzie z ludu, święty i wierny lud Boży, w wyrażeniu miłym dla Franciszka. Wielu z nich mieszkało i nadal mieszka blisko nas (to świętość "z sąsiedztwa".). Wezwanie do świętości skierowane jest do każdego wierzącego. "Wszystko -pisał papież, powtarzając postanowienia Soboru Watykańskiego II. jesteśmy powołani, by być świętymi, żyjąc z miłością i dając własne świadectwo w naszych codziennych zajęciach, gdziekolwiek się znajdziemy". "Każdy święty jest misją". którą przeżywa się przez odtwarzanie we własnym życiu tajemnic życia Chrystusa. I ta misja czyni życie pełniejszym, radośniejszym, świętszym.

Najważniejsze wydarzenia w Francisco "dwóch subtelnych wrogów świętości". (rozdział drugi), opierając się na deklaracjach Kongregacji Nauki Wiary (List Placuit Deo, 22-II-2018): obecny gnostycyzm i pelagianizm. Są to - stwierdza - dwie formy antropocentryzmu, przebrane za prawdę katolicką. Zbawienia nie można szukać jedynie przez rozum lub wolę, bo tylko Bóg zbawia człowieka. Zamiast tego drogi te prowadzą do kompleksu wyższości, w którym zapomina się o prymacie łaski Bożej i znaczeniu miłosierdzia wobec bliźniego, uznania własnych grzechów oraz zwrócenia uwagi na materialne i duchowe potrzeby innych.

Świętość dla wszystkich, dzisiaj

"W świetle Mistrza (rozdział trzeci) widzimy, że chrześcijanie są powołani do bycia szczęśliwymi w poszukiwaniu Bożej miłości i służbie dla tych, którzy nas otaczają. Jest to jasne w Błogosławieństwach i w przypowieści o Sądzie Ostatecznym (por. Mt 25, 31-46). Św. Teresa z Kalkuty powiedziała: "Jeśli zbytnio zajmiemy się sobą, nie zostanie nam czasu dla innych"..

Jak "notatki o świętości w dzisiejszym świecie". (rozdział czwarty) Franciszek wskazuje na: wytrwałość, cierpliwość i łagodność; radość i poczucie humoru; śmiałość i żarliwość; wspólnotowy wymiar świętości; potrzebę nieustannej modlitwy (wraz z lekturą Pisma Świętego i spotkaniem z Jezusem w Eucharystii).

Wyjdź z siebie

Wreszcie (rozdział piąty), aby dążyć do świętości, proponuje trzy środki: walkę duchową (m.in. dlatego, że istnieje diabeł); rachunek sumienia (aby uniknąć zepsucia i letniości); rozeznanie (aby wiedzieć, jak iść tam, dokąd prowadzi nas Bóg, z wolnością ducha, wielkodusznością i miłością, mając na uwadze "logika krzyża".).

"Rozeznanie -pisze Francisco. nie jest pochłoniętą sobą autoanalizą, egoistyczną introspekcją, ale prawdziwym wyjściem z siebie w tajemnicę Boga, co pomaga nam żyć misją, do której nas powołał dla dobra naszych braci i sióstr"..

Jasny i bezpośredni język sprawia, że adhortacja ta jest wyrazistą propozycją, która może przynieść wiele owoców życia chrześcijańskiego i ewangelizacji. Drogą do świętości jest dążenie do zjednoczenia z Jezusem Chrystusem. Świętość bowiem nie wymaga specjalnych zdolności, nie jest też zarezerwowana dla najbardziej inteligentnych czy wykształconych. Wymaga jedynie pozwolenia na to, by uczynił nas Duch Święty: "Niech on -radzi papież-. aby wykuć w was tę osobistą tajemnicę, która odzwierciedla Jezusa Chrystusa w dzisiejszym świecie"..

AutorRamiro Pellitero

Dyplom z medycyny i chirurgii uzyskany na Uniwersytecie w Santiago de Compostela. Profesor eklezjologii i teologii pastoralnej w Katedrze Teologii Systematycznej na Uniwersytecie w Nawarze.

Wielebny SOS

Czy chrześcijanin może praktykować mindfulness?

Idea i praktyka mindfulness, czyli techniki uważności i relaksacji, stała się powszechna. Czy można ją zaakceptować, czy jest zgodna z wiarą chrześcijańską?  Jak to się ma do modlitwy?

Carlos Chiclana-9 kwietnia 2018 r.-Czas czytania: 3 minuty

Estera napisała do mnie skonsternowana: "W niedzielę podczas homilii proboszcz był bardzo zły na mindfulness, wystarczyło, że powiedział coś złego o psychologach... Zamierzam mu wytłumaczyć, że nie pochodzi od diabła, że jest bardzo skuteczna i że nie jest niezgodna z wiarą chrześcijańską". Na stronie List do biskupów Kościoła katolickiego o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej (Kongregacja Nauki Wiary, 15 października 1989) przyznaje, że. "autentyczne praktyki medytacyjne chrześcijańskiego Wschodu i wielkich religii niechrześcijańskich, które przemawiają do dzisiejszego wyalienowanego i niespokojnego człowieka, mogą być odpowiednim środkiem, aby pomóc modlącemu się w wewnętrznym spokoju przed Bogiem, nawet jeśli jest on przynaglany przez zewnętrzne wymagania"..

Jest zamieszanie. Pacjenci pytają: "Polecono mi mindfulness, ale czytałem, że korzenie są buddyjskie, a środek to medytacja wschodnia. Jako chrześcijanin nie wiem, czy jest to właściwe". Inny: "Czy moja relacja z Bogiem będzie negatywnie uwarunkowana przez technikę mindfulness?  synkretyczny? Polemika jest fałszywa: mindfulness i modlitwa to dwie różne czynności. Pierwszy z nich to ćwiczenie techniczne, które szuka mindfulness bez osądzania i z akceptacją. A modlitwa jest intymnym i głębokim dialogiem, o charakterze osobistym i wspólnotowym, w którym człowiek otwiera się w sposób wolny na transcendentnego Boga i w którym spotykają się dwie wolności.

Są tacy, którzy robią mindfulness w jednym czasie, a modlitwę w innym, tacy, którzy nakładają na siebie te dwie czynności, bo to ich skupia, aby otworzyć się na Boga, albo tacy, którzy robią tylko jedną z nich. Modlitwa może "czerpać z różnych technik medytacyjnych to, co użyteczne, pod warunkiem zachowania chrześcijańskiej koncepcji modlitwy, jej logiki i wymagań".

Mindfulness nie jest substytutem modlitwy

Dla chrześcijanina, mówi wspomniany List, ".Sposób zbliżania się do Boga nie opiera się na technice [...]. Autentyczna mistyka chrześcijańska nie ma nic wspólnego z techniką: jest zawsze darem Boga, którego odbiorca czuje się niegodny.". Mindfulness nie zastępuje modlitwy, a może ją uzupełniać. Może być nadużywany, jak ktoś kto nadużywa Aplikacja do modlitwy lub zastępuje modlitwę relaksującymi doświadczeniami.

Ale w doświadczeniach klinicznych i badaniach akademickich wykazano, że jest skuteczna w poprawie zdrowia fizycznego i psychicznego poprzez zmniejszenie stresu i lęku. Czy jest to sprzeczne z wiarą? Są tacy, którzy tak myślą i mówią: "Jak można ufać technice, która próbuje stłumić ludzki ból? Jest ona sprzeczna z drogą krzyżową! Przypuszczam, że są też przeciwni ibuprofenowi.

Modlitwa z Bogiem jest dobrą praktyką mindfulness

Znajoma ochrzczona, bez chrześcijańskiego wykształcenia i praktyki, uprawiająca mindfulness, usłyszała bez głosu w środku: "Masz w sobie świątynię". Zdziwiona, zapytała dwóch przyjaciół z wiarą. Obaj odpowiedzieli to samo: "Oczywiście, to Trójca Święta cię szuka". Wydaje się logiczne, że zajmowanie się teraźniejszością może ułatwić ci, jeśli chcesz, połączenie się z Tym, który zawsze jest w teraźniejszości.

Mindfulness może być wstępnym krokiem przed wejściem w postawę otwarcia się na Boga, oczekiwania na niego, przyjęcia go. Promuje akceptację, coś co dla chrześcijanina może być sposobem naśladowania Boga. fiat Maryi Panny lub przyjęcia przez Jezusa Chrystusa Męki Pańskiej. Zachęca do nieosądzania, co rezonuje z różnymi fragmentami Nowego Testamentu. Zapytaj jednak swojego towarzysza duchowego, czy dla ciebie może to być korzystne działanie przed modlitwą.

Postawa osoby, intencjonalność, otwarcie na Boga osobowego i na obecność Trójcy Świętej itd. to elementy, które mogą nas prowadzić do włączenia mindfulness w praktykę życia chrześcijańskiego i obserwowania, jakie owoce przynosi, czy pomaga bardziej kochać innych, czy też czyni nas bardziej pochłoniętymi sobą. "Cała chrześcijańska modlitwa kontemplacyjna nieustannie odwołuje się do miłości bliźniego, działania i pasji, i w ten właśnie sposób przybliża nam Boga."List o medytacji chrześcijańskiej" mówi również.

Na obraz i podobieństwo Boga

Bycie na obraz i podobieństwo Boga może przerażać niektórych, którzy obawiają się, że władza dana człowiekowi przez Boga myli go i chce on być Bogiem, ale historia pokazała nam już, że tłumienie prawdy - w tym przypadku duchowej mocy człowieka - nie przynosi zwykle korzyści. Św. Ignacy z Loyoli, który uczył modlić się oddechem, czy św. Jan od Krzyża, który wiedział, jak pozbyć się tego, co doczesne i nie ciążyć temu, co duchowe, otworzyli już drogę do integracji ciała i ducha bez lęku.

Zachęcam do rozważenia korzyści, jakie może przynieść: refleksja, akceptacja, mniej osądzania, spokój, osobista wiedza itp. Każda osoba zdecyduje, co zrobić z tym, co osiągnęła, czy zachować to dla siebie, czy podzielić się tym z innymi osobami ludzkimi, anielskimi lub boskimi.

Więcej
Hiszpania

Bp Jesús Vidal: "Dla kapłaństwa konieczne jest uchwycenie łaski".

Omnes-4 kwietnia 2018 r.-Czas czytania: 10 minuty

Liczba seminarzystów wyższych wzrosła w Hiszpanii o 9 % w tym roku akademickim 2017-2018 - wynika z danych opublikowanych z okazji Dnia Seminaryjnego. W Madrycie jest 1 263 aspirantów do kapłaństwa, a 189 z nich. Rozmawialiśmy z rektorem madryckiego seminarium, a od 17 lutego biskupem pomocniczym Madrytu.

TEKST -. Alfonso Riobó

Jesús Vidal, pochodzący z dzielnicy Ciudad Lineal w Madrycie, ukończył studia ekonomiczne i biznesowe, lubi czytać i chodzić po górach. Jego święcenia biskupie odbyły się w lutym, ale nadal jest rektorem madryckiego seminarium. Rozmowa ta skupia się przede wszystkim na kwestii powołań kapłańskich oraz ich promocji i formacji.

Przede wszystkim gratuluję święceń biskupich, co oznacza dla Księdza ta odpowiedzialność?

-Dla mnie oznacza to powołanie w powołaniu, jak powiedziałem seminarzystom, gdy oznajmiłem im, że papież mianował mnie biskupem pomocniczym dla Madrytu. A także pogłębienie historii miłości, jaką jest historia powołania, którą Bóg tworzy ze mną. Tak bym to określił merytorycznie: wezwanie w wezwaniu, by dalej dawać siebie i rozwijać dzieło, które Bóg ze mną wykonuje.

Czy w tej "historii powołania" był jakiś szczególny moment, w którym uświadomiłeś sobie swoje chrześcijańskie powołanie? A kiedy odkrył ksiądz powołanie do kapłaństwa?

-Świadomość powołania chrześcijańskiego przyszła przede wszystkim w procesie formacji do bierzmowania, gdy zaczynałem wchodzić w życie chrześcijańskie. Samo bierzmowanie było bardzo pięknym momentem, który bardzo mi pomógł; byłem bierzmowany przez tego, który jest teraz biskupem Granady. Potem kontynuowałem współpracę w parafii jako katecheta, uczestnicząc w grupach Caritas... Ponieważ była to mała parafia, z niewielką ilością młodzieży, pozwalało mi to na współpracę w różnych miejscach i w różnych dziedzinach. To właśnie tam, w komunii codziennego życia Kościoła, żywsza stawała się relacja z Jezusem Chrystusem. I właśnie w tym momencie w moim sercu zaczęły pojawiać się pierwsze znaki powołania. Rozpoznanie tego zajęło mi trochę czasu i dopiero w wieku 21 lat poddałem się temu powołaniu, na które Pan nalegał.

¿Czy miałeś pomoc księdza, który Ci towarzyszył?

-Dla mnie, właśnie z powodu własnych oporów, bałam się mówić o tych znakach i podpowiedziach Boga, które słyszałam. Dlatego muszę mówić bardziej o obecności księdza niż o akompaniamencie; a przynajmniej o akompaniamencie, który bardzo szanował moją wolność, o odległym śledzeniu. Jestem pewien, że ksiądz dostrzegł we mnie cechy powołania i towarzyszył mi z daleka: zaprosił mnie, bym mu gdzieś towarzyszył, stałem się mu bliski. Ale oprócz tego dla mnie bardzo ważne było towarzyszenie ludziom świeckim w odkrywaniu powołania kapłańskiego. Były to osoby świeckie, które żyły bardzo głęboką wiarą i które zachęcały mnie do przeżywania mojej relacji z Jezusem Chrystusem z tą głębią, a potem odkryłem, że Pan powołuje mnie do czegoś innego.

Tuż przed święceniami biskupimi papież przyjął Ciebie i dwóch innych nowych biskupów pomocniczych Madrytu. Czy dał im jakieś wskazówki?

-To, co zrobił, to podziękował nam za przyjęcie tej misji, którą nam powierza, i dodał wskazówkę, że powinniśmy pomagać arcybiskupowi, Don Carlosowi Osoro: że powinniśmy być z nim zjednoczeni i czynić z nim żywą komunię; dlatego nas mianował, abyśmy pomagali kardynałowi w ewangelizacji Madrytu.

Papież skupia się na peryferiach, nie tylko materialnych, na wezwaniu do ewangelizacji. W Madrycie, gdzie jest ta priorytetowa potrzeba?

-W dzisiejszym Madrycie potrzeba, aby Kościół był obecny wszędzie. Madryt jest tak dużym i anonimowym miastem, że może się zdarzyć, że dana osoba nie ma prawdziwego kontaktu z Kościołem, czy z księdzem. Mogą mieć kontakt z chrześcijanami, którzy są wokół nich, na uczelni lub w pracy, ale którzy często przeżywają swoją wiarę w sposób nieco ukryty: chodzą na niedzielną Eucharystię lub mają jakiś związek z parafią, ale nie jest on widoczny.

Z drugiej strony, obecność biskupa jest widzialną obecnością Kościoła. Don Carlos słusznie powiedział w homilii podczas naszych święceń, że ma nadzieję, iż posługa biskupia będzie rozprzestrzeniać się w całej diecezji jako widzialność, wraz z całym ciałem Kościoła: kapłanami, osobami konsekrowanymi i świeckimi. W ten sposób może stać się kapilarną widocznością Kościoła w Madrycie.

Jego dwa lata jako rektora seminarium to bez wątpienia pożyteczne doświadczenie?

-Myślę, że jest to doświadczenie nas wszystkich: czytając swoją historię powołania, każdy widzi, jak Bóg ją splatał. Naprawdę wierzę, że tak, to była łaska spędzić te dwa lata w seminarium. Służyła mi ona przede wszystkim do pogłębienia tajemnicy powołania chrześcijańskiego, a w szczególności powołania kapłańskiego, a także do powrotu do korzeni mojego powołania jako służby. Formując seminarzystów w tej służbie ludowi Bożemu, ożywiłem to powołanie.

¿Jaki jest obecny status seminarium w Madrycie?

-Dzięki Bogu, madryckie seminarium przeżyło w ciągu ostatnich 30 lat wielką żywotność. Nie było gwałtownych zmian, a raczej piękna ewolucja, ze znakami czasu.

Jest w bardzo dobrym momencie. Jest dobra atmosfera; jest zaufanie i pragnienie świętości, oddania życia, by być świętymi kapłanami dla dzisiejszego świata, a jednocześnie kapłanami bliskimi i prostymi, zgodnie z tym, czego żądają od nas ostatni papieże.

Jest to miejsce, gdzie odbywa się dobra formacja, gdzie relacje między seminarzystami i formatorami są serdeczne i pozytywne, gdzie wielu młodych mężczyzn przychodzi w towarzystwie kapłanów, aby rozeznać, czy to, co dostrzegają, jest powołaniem do kapłaństwa.

Jak kształtuje się liczba seminarzystów?

-Należy pamiętać, że dane dotyczące jednego roku mogą być mylące. To normalne, że w seminarium są wzloty i upadki. W latach, w których wyświęca się wielu księży, liczby w Seminarium maleją, a w latach, w których wyświęca się niewielu księży, liczby rosną; ponadto kursy są bardzo różne od siebie i mało jednorodne.

W Madrycie jest obecnie 125 seminarzystów, licząc wszystkie etapy, co jest taką samą średnią jak w ostatnich latach. Dzięki Bogu, w ostatnich latach mieliśmy wielu wyświęconych kapłanów. W ubiegłym roku było ich 13, a w tym roku 15.

Tło społeczne jest bardzo zróżnicowane, a jeśli chodzi o wiek, to można wyróżnić trzy wyraźne grupy, z których każda stanowi około jednej trzeciej całości: duża grupa seminarzystów przychodzących prosto ze szkoły średniej; druga grupa, która studiowała na uniwersytecie i wstąpiła do seminarium na ostatnich latach studiów lub po kilku latach doświadczenia zawodowego; wreszcie nieco mniejsza, ale również znacząca grupa osób, które mają większe doświadczenie zawodowe.

W świetle tych doświadczeń na jaki rys formacji seminarzystów należy zwrócić szczególną uwagę?

-Współcześnie edukacja człowieka ma ogromne znaczenie, a o tym mówi najnowsza Ratio Institutionis Stolicy Apostolskiej. Dzisiaj trzeba, aby kapłan był człowiekiem zdolnym, wolnym, który potrafi uchwycić łaskę i z nią współpracować, aby Bóg go formował.

Obok tego wymiaru ludzkiego ważna jest "integralność", to znaczy, że wszystkie wymiary formacji - intelektualny, duchowy, duszpasterski - są zintegrowane w osobie, w taki sposób, że jest ona osobą zrównoważoną, zdolną do wchodzenia w żywe relacje, relacje komunii, poprzez które Bóg dociera do ludzi.

W procesie wdrażania Współczynnik W Hiszpanii, co należy podkreślić?

-Pierwsze spostrzeżenie jest takie, że jesteśmy na dobrej drodze. Podczas czytania Współczynnik podobieństwa można znaleźć z tym, czego już doświadczamy w seminariach; rzeczywiście, uważam, że większość elementów jest już bardzo zintegrowana w naszych seminariach.

Jeden element, który być może powinien być podkreślony z Stosunek, i na którym musimy się nadal pogłębiać, jest przygotowanie przed seminarium. Dokument zachęca nas do prawdziwego przygotowania i niespiesznego wyświęcania kapłanów. Sam wiek dojrzałości jest starszy, co potwierdza fakt, że młodzi ludzie z reguły kilka lat później rozpoczynają życie małżeńskie i zawodowe.

Nie należy się spieszyć, ale też nie należy niepotrzebnie opóźniać święceń. To, co musimy zrobić, to położyć fundamenty na długo przed wstąpieniem do seminarium, aby formacja dana w seminarium mogła być dobrze zintegrowana we wszystkich wymiarach osoby.

Kolejną cechą, która moim zdaniem wymaga dalszego rozwoju, jest wspólnotowy wymiar formacji. Seminaria muszą być miejscami dostatecznie przygotowanymi do intensywnego życia wspólnotowego wśród seminarzystów i dostatecznie dużymi, aby to doświadczenie wspólnotowe było dobrym doświadczeniem. Księża będą wtedy musieli być ludźmi z komunii w parafiach. Dlatego uważam, że te dwie cechy, integralność i komunia, są ważne.

Obowiązki kapłana są bardzo zróżnicowane, a jego formacja musi obejmować wiele aspektów. Czy ksiądz musi umieć i wiedzieć wszystko?

-Nie. Nie jest konieczne, aby ksiądz był "Supermanem". Jest człowiekiem powołanym przez Jezusa Chrystusa do bycia ojcem rodziny, rodziny kościelnej.

Nie musisz wiedzieć wszystkiego. W Seminarium nie można się wszystkiego nauczyć i nie wychodzi się z niego.  z seminarium wiedząc wszystko, tak jak nie wychodzi się z uczelni wiedząc wszystko, co jest potrzebne do pracy, i bardzo ważne jest, aby po jej zakończeniu kontynuować formację ciągłą. Następnie, w różnych misjach, w których Kościół im powierza, kapłani mogą odkrywać niezbędne umiejętności, pielęgnując je, sprzyjając ich rozwojowi.

Ponadto niezwykle ważna jest współodpowiedzialność świeckich. W parafii, w Kościele, w życiu diecezjalnym jest wiele miejsc, w których świeccy pełnią zasadniczą rolę, bo są do tego powołani. A misją kapłana będzie bycie obecnością Chrystusa i miejscem komunii, aby mogło powstać ciało Kościoła, w którym świeccy mogą rozwijać wszystkie swoje zdolności.

Jeszcze przed wyraźnym pytaniem o powołanie, są rodziny...

-Praca wykonywana w rodzinie i w szkole jest bardzo ważna. Konieczne jest, aby młodzi ludzie, wstępując do seminarium, mieli doświadczenie życia chrześcijańskiego, doświadczenie naśladowania Jezusa Chrystusa, aby można było to zintegrować z całą konfiguracją dla posługi kapłańskiej. Bardzo ważne jest, aby to wszystko mogło odbywać się w rodzinie i w szkole.

Jaką radę dałby ksiądz komuś, kto odkrył w synu lub wnuku znak powołania kapłańskiego?

-Powiedziałbym trzy rzeczy. Po pierwsze, aby powołania powstawały w rodzinach, to rodziny przyprowadzają swoje dzieci do Jezusa Chrystusa. Aby naprawdę postawili je przed Jezusem Chrystusem, w zaufaniu, że to, czego On dla nich chce, będzie najlepsze. Po drugie, że starają się być blisko księży: że zapraszają księży do swoich domów na posiłki, że mają z nimi normalne relacje i że ich dzieci postrzegają postać księdza jako bliską i dostępną.

I po trzecie, aby mogli podejść do miejsc w diecezji, które są przygotowane do towarzyszenia tym powołaniom: do niższego seminarium, do szkoły ministrantów... Są różne momenty, w których młodzi ludzie mogą podejść i odkryć, że to, co dostrzegają, nie jest czymś dziwnym, ale że inni młodzi ludzie też to dostrzegają.

A Twoja rada dla księdza, który widział oznaki powołania kapłańskiego?

-powiedziałbym, że potrzeba dużo cierpliwości, choć księża już to wiedzą. Cierpliwość jest konieczna, aby młody człowiek mógł iść do przodu, aby towarzyszyć mu w dialogu z własnym powołaniem. Należy pamiętać, że jest to powołanie nieco kontrkulturowe i dlatego młody człowiek, który żyje w kontekście szkolnym lub uniwersyteckim, musi zaakceptować to, co ta zmiana będzie dla niego oznaczać.

Może przypomnę, że takie wydarzenia jak Światowe Dni Młodzieży są bardzo ważne, bo raczej katalizują wszystkie doświadczenia, które młody człowiek zgromadził. Jednocześnie jednak nie są one wystarczające, bo to, co zostało przeżyte w takim wydarzeniu, musi zakorzenić się w życiu chrześcijańskim, wejść głęboko i wypełnić całe życie. W przeciwnym razie może to być dom zbudowany na piasku, na jednorazowym doświadczeniu, ale potem zawalony w trudnych czasach.

Z cierpliwością polecam zaufanie do Kościoła, aby ziarno powołania, które zasiał od wewnątrz Jezus Chrystus, przyjęło się i objęło całe życie młodego człowieka. W ten sposób powołanie nie będzie jak strój, który zakłada się z zewnątrz, ale w którym nie czuje się dobrze, ale jak ziarno, które zasadza się wewnątrz i które rośnie od wewnątrz, jak drzewo z ewangelicznej przypowieści, aby w przyszłości wielu mogło się w nim zagnieździć.

Dlatego ludzie świeccy i kapłani ponoszą wspólną odpowiedzialność.

-Świeccy nie są jedynie wsparciem dla kapłana, ale mają swoje własne miejsce w życiu Kościoła. Kiedy św. Jan Paweł II pisał Christifideles laici, nawiązuje do przypowieści o winnicy i robotnikach. Wszyscy jesteśmy powołani do pracy w tej samej winnicy, na różne sposoby właściwe dla kapłana, osoby konsekrowanej i świeckiej. Ale wszystkie one mają swoją wartość, którą jest wartość chrztu.

Dlatego świeccy muszą uczestniczyć, w pierwszej kolejności, w rzeczywistości tego świata. To oni, jak sól ziemi, muszą uobecniać smak Ewangelii w firmach, w edukacji, w szkołach publicznych, w polityce, w gospodarce... Często mówię świeckim, którzy np. pracują w firmie i nie wiedzą, co mogą tam zrobić, że są światłem, które Pan tam umieścił i muszą oświecać wszystkich wokół. Jednocześnie muszą one współpracować w misji ewangelizacyjnej widzialnego ciała Kościoła.

Połączenie i koordynacja tych dwóch elementów ma fundamentalne znaczenie, aby w życiu świeckich, poprzez powołanie do pracy i powołanie do rodziny, rozwijało się prawdziwe powołanie świeckie, które posiadają.

W Madrycie obecność życia konsekrowanego jest istotna. Jaka jest jego przestrzeń dzisiaj?

-Przestrzeń dla życia konsekrowanego jest fundamentalna. Po Soborze Watykańskim II życie zakonne znajduje się na drodze refleksji i odnowy. Jego miejscem jest uobecnianie życia Chrystusa ludziom poprzez profesję rad ewangelicznych, a także spojrzeniem eschatologicznym, skierowanym na koniec czasów, ukazującym nam, czym naprawdę jest człowiek.

Dlatego zamiast mówić o działaniach, powinniśmy mówić o istocie: czym jest życie konsekrowane? I uważam, że jego rola jest fundamentalna. Potrzebujemy, aby ta forma życia Chrystusa była widoczna pośród ludzi. Wszystkie osoby konsekrowane, czy to w klasztorze i w życiu kontemplacyjnym, czy też pośród świata opiekując się ubogimi, uobecniają tę formę życia Chrystusa w różnych sferach rzeczywistości.

Już niedługo odbędzie się Synod o młodzieży, czego się spodziewasz i jak się do niego przygotowujesz?

-przygotowuję się, modląc się, aby przyniosło to owoce, ponieważ uważam, że ważne jest, abyśmy słuchali młodych ludzi, nie tylko po to, aby zobaczyć, czego chcą, ale aby słuchać ich najgłębszych tęsknot. Papież podkreśla, jak ważne jest słuchanie młodych ludzi, nie z zamiarem znalezienia praktycznych rozwiązań, ale by wsłuchać się w tęsknotę za Prawdą, za Pięknem, za pełnią, która jest w sercach młodych ludzi. W ten sposób będziemy mogli odpowiedzieć razem z nimi, a oni znajdą obietnicę pełni, która jest w naśladowaniu Chrystusa.

Nowi biskupi pomocniczy Madrytu będą starali się być blisko kapłanów, jak zapowiedzieli. Co konkretnie oznacza to pragnienie?

-Kardynał Arcybiskup wyznaczył nam zasadniczą linię działania: wizyty duszpasterskie. Opracowujemy projekt, który ma się rozpocząć jak najszybciej, co pozwoli nam zbliżyć się do wspólnoty chrześcijańskiej za ich pośrednictwem, zwłaszcza do księdza, naszego współpracownika w tej posłudze, który jest na miejscu, służy wspólnocie chrześcijańskiej na granicy. Chcemy ich zachęcić do rozpalenia na nowo ducha oddania, naśladowania i konfiguracji dla Jezusa Chrystusa.

A także przybiera formę absolutnej dostępności naszego rozkładu jazdy. Musimy mieć jasność, że jeśli ksiądz nas wzywa, to odpowiadanie musi być na pierwszym miejscu. n

Świat

Kraje afrykańskie szukają stabilności

Omnes-4 kwietnia 2018 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Niektóre kraje afrykańskie, takie jak Kenia, Etiopia i RPA, podjęły w ostatnich tygodniach odpowiedzialne decyzje polityczne, które - jak twierdzą obserwatorzy - zapewnią stabilność potrzebną do zapobiegania starciom i rozwiązania problemu wzrostu rolnictwa.

TEKST -. Rafał Górnik

"Nasze modlitwy zostały wysłuchane!". Kenijscy wierni cieszą się z niespodziewanego spotkania prezydenta z liderem opozycji. Tak brzmiał nagłówek reportażu z Nairobi sprzed kilku dni. Fides, Papieskich Stowarzyszeń Misyjnych.

"Spotkanie prezydenta Uhuru z liderem NASA Railą Odingą jest owocem modlitwy o pokój, o którą katolicy i inni chrześcijanie modlili się w czasie Wielkiego Postu. Wierzę, że prezydent Uhuru i Raila mogą być symbolicznymi postaciami początku uzdrawiania narodu", powiedziała Misericordia Lanya, katolicka wierna z parafii Umoja w Nairobi.

Inna osoba, Eveline Shitabule z parafii Holy Angels w Lutonyi, diecezja Kakamega, zachodnia Kenia, powiedziała: "To najnowszy cud, który ma miejsce w Kenii; modliliśmy się o pokój w naszym kraju i Bóg odpowiedział na nasze modlitwy".

Wspólna praca

Na początku marca kenijski prezydent Uhuru Kenyatta odbył w Nairobi zaskakujące spotkanie ze swoim politycznym rywalem, liderem National Super Alliance (NASA) Railą Odingą. Obaj przywódcy wystąpili przed narodem razem i zadeklarowali determinację do wspólnej pracy nad uleczeniem ran i pojednaniem Kenijczyków.