Nie możemy pozostać obojętni

24 września 2017 r.-Czas czytania: 2 minuty

Pod takim tytułem Xiskya Valladares opublikowała w Palabra lipiec-sierpień artykuł o islamie. To było przed atakiem w Barcelonie.

Postęp islamu w Europie i Hiszpanii ma oczywiście związek z czystą demografią, ale jest także konsekwencją relatywizmu, powierzchowności i braku chrześcijańskiego świadectwa.

Islamizacja Europy jest deklarowanym celem wielu przywódców islamskich. Pierwszy był Houari Boumedienne w 1974 roku w ONZ, który wyjaśnił metodę: "Łona naszych kobiet dadzą nam zwycięstwo". Najnowszym był Muammar Kaddafi w 2006 roku, który powiedział to samo: "Islam podbije Europę bez wystrzału". I podał powód: "Niektórzy uważają, że Mahomet jest prorokiem Arabów lub muzułmanów. To jest błąd. Mahomet jest prorokiem wszystkich ludzi".

Statystyki dotyczące wzrostu liczby muzułmanów w Europie potwierdzają ich zaangażowanie. W Hiszpanii, która nie należy do najbardziej zislamizowanych krajów europejskich, liczba muzułmanów w 2016 roku wynosiła prawie 2 miliony, 4% całej populacji, a 42 % z nich było legalnie Hiszpanami. Ale ten trend wzrostowy ma charakter globalny. Najnowszy raport Pew Research Center mówi, że chrześcijaństwo stanowi obecnie 31,2 % ludności świata, a islam 24,1 %. I szacuje, że w 2060 roku chrześcijaństwo będzie liczyło 31,8 % w porównaniu do 31,1% dla islamu. Danych jest więcej: wzrost liczby meczetów, dzielnic rządzonych przez prawo szariatu, powstawanie uniwersytetów islamskich, dżihadyści w polityce i siłach zbrojnych itd. I mówię o muzułmanach, nie o terrorystach.

Wydaje mi się, że są to skutki relatywizmu, powierzchowności religijnej, braku świadectwa wiary i zaangażowania oraz działania ideologii ateistycznych i populistycznych, które zarażają "ludzi Krzyża". Pomijając oczywisty muzułmański prozelityzm. I nie zachęcam do katolickiego prozelityzmu, ale zachęcam do tego, abyśmy bez wstydu i bez lęku przedstawiali Ewangelię naszym współczesnym w sposób atrakcyjny i umiejący dać uzasadnienie naszej wiary. Mają prawo to wiedzieć. To są czasy misji. Nie tylko dlatego, że chodzi o europejskie korzenie chrześcijańskie wielu wieków, ale także dlatego, że jesteśmy odpowiedzialni za otrzymany dar wiary. Nie możemy pozostać obojętni.

Aktualności

Głęboka podróż papieża Franciszka

César Mauricio Velásquez-24 września 2017 r.-Czas czytania: 2 minuty

"Kontynuuj. Nie pozwólcie się pozbawić radości i nadziei". Takie było pierwsze przesłanie papieża Franciszka po przybyciu do Kolumbii. Były ambasador César Mauricio Velásquez analizował tę podróż na łamach Palabry w numerze lipcowo-sierpniowym.

Papież Franciszek wraca do Ameryki Łacińskiej. Tym razem odwiedza cztery miasta w Kolumbii, gdzie żyje się i odzwierciedla wielkość i dobroć kontynentu, ale także jego poważne problemy i wyzwania.

Kontynent kontrastów: bogaty w zasoby naturalne i duchowe, ale jednocześnie o wysokim wskaźniku ubóstwa, przestępczości i wykluczenia. Region pełen młodzieży, ale zagrożony przez narkotyki, bezrobocie i nowe tanie populizmy, które zdegradowały się do dyktatur XXI wieku, pełnych ideologii, krwi i korupcji w imię ludu.

Papież Franciszek znajdzie Kolumbię, która szuka pokoju, ale nie za wszelką cenę, nie tylko za pomocą dekretów i papierów, jak to zostało narzucone. Jego przesłanie będzie musiało poruszyć kwestie jedności, poszanowania instytucji i zaangażowania w naukę społeczną Kościoła, a tym samym odpowiedzieć na problemy nierówności, przemocy i korupcji. Będzie to podróż do sedna problemów generowanych przez narkotyki i przestępczość. Obecnie, podczas gdy wdrażane jest tzw. porozumienie pokojowe między FARC a rządem, uprawa koki wzrasta, z 40 tys. hektarów w 2010 r. do 180 tys. hektarów. Wyraźne niepowodzenie pogłębione przez inne punkty tych negocjacji, które otwierają drzwi do prania miliardów dolarów od handlarzy narkotyków i partyzantów, bez większej sprawiedliwości i prawdy. Jest to jeden z powodów, dla których m.in. głos na "nie" zwyciężył w plebiscycie z 2 października 2016 r., a następnie został przetworzony bez legitymizacji przed Kongresem i bez poparcia społecznego.

Podobnie jak jego poprzednicy - św. Jan Paweł II w 1986 roku i bł. Paweł VI w 1968 roku - papież Franciszek potępi tzw. "kulturę śmierci", tę skłonność i zapał jednych do bycia bogiem, aby zakończyć życie innych, nie tylko za pomocą pistoletów i bomb, ale także aborcji, eutanazji i korupcji, która okrada dobro wspólne. W tym sensie jego głos będzie zachęcał do osobistej przemiany według Chrystusa, jedynego modelu zdolnego odpowiedzieć na całość istnienia, ponieważ nie ma czegoś takiego jak chrześcijaństwo "tanie", jak nazwał je Franciszek, zastanawiając się nad miernością chrześcijaństwa bibelotów, niezdolnego do udziału w przemianach osobistych i społecznych. Będą to cztery dni refleksji, wizyta, która pomoże odświeżyć życie duchowe milionów Kolumbijczyków i przypomni im, że pokój wewnętrzny jest niezbędny do osiągnięcia pokoju zewnętrznego, ponieważ autentyczne pojednanie wymaga prawdy i sprawiedliwości, solidnego gruntu, aby móc zrobić pierwszy krok.

Ekologia integralna

Teologia popiera ekologiczne nawrócenie proponowane przez Kościół

Papież Franciszek opublikował encyklikę Laudato si' 18 czerwca 2015 roku. Jest to pierwsza encyklika poświęcona konkretnie kwestiom środowiskowym. Spotkała się ona z dużym uznaniem ze strony przywódców religijnych i naukowców i byłoby paradoksem, gdyby nie spotkała się z takim samym przyjęciem wśród katolików.

Emilio Chuvieco Salinero, Silvia Albareda Tiana i Jordi Puig Baguer-4 lipca 2017 r.-Czas czytania: 11 minuty

Papież Franciszek opublikował encyklikę Laudato si' 18 czerwca 2015 roku. Jest to pierwsza encyklika poświęcona konkretnie kwestiom środowiskowym. Spotkała się ona z dużym uznaniem ze strony przywódców religijnych i naukowców i byłoby paradoksem, gdyby nie spotkała się z takim samym przyjęciem wśród katolików.

Niewątpliwie encyklika ta, wzywająca do ekologicznego nawrócenia ze strony wszystkich, była w ostatnich dekadach najchętniej czytanym i cytowanym dokumentem hierarchii katolickiej, zwłaszcza wśród osób, którym Kościół nie jest zazwyczaj bliski.

Słowo nawrócenie ma głębokie korzenie w chrześcijaństwie. Odnosi się do radykalnej zmiany postaw, a w konsekwencji zachowań. Nawrócenie oznacza zmianę życia, tradycyjnie oznacza przejście od stanu dalekiego od wiary do stanu, w którym żyje się w pełni, lub nawet przejście od jednego wyznania religijnego do drugiego. Wyrażenie "nawrócenie ekologiczne" oznacza zatem głęboką przemianę naszego stosunku do ziemi, którą encyklika nazywa naszym "wspólnym domem". W tym sensie stosuje ją papież Franciszek, gdy wzywa do nowego podejścia, nowego sposobu wartościowania i kontemplacji ziemi, przychodząc do postrzegania jej jako daru, jako naszego domu, o który musimy dbać dla naszego własnego dobra, dla dobra innych istot ludzkich - obecnych i przyszłych - oraz innych stworzeń, dokonując przeglądu codziennych zachowań, które, być może nieumyślnie, powodują poważne szkody środowiskowe i społeczne. W wyniku ekologicznego nawrócenia każdego z nas, będziemy mogli oświecić nową koncepcję postępu, która czyni dobrobyt obecnych i przyszłych pokoleń kompatybilnym z jego rozszerzeniem na wszystkich i rozkwitem innych form życia.

Ciągłość Magisterium

Pojęcie nawrócenia ekologicznego nie powstało z inicjatywy papieża Franciszka. Jako pierwszy ogłosił ją św. Jan Paweł II. Już w Orędziu na Światowy Dzień Pokoju w 1990 r. wskazał, odnosząc się do kwestii ekologicznej, że "prawdziwe wychowanie do odpowiedzialności pociąga za sobą autentyczną przemianę w myśleniu i zachowaniu". Kilka lat później, podczas audiencji generalnej 17 stycznia 2001 r., wskazał, że "trzeba zachęcać i wspierać 'nawrócenie ekologiczne', które w ostatnich dziesięcioleciach uwrażliwiło ludzkość na katastrofę, ku której zmierzała", a w kilka lat później, w tekście skierowanym do pasterzy Kościoła, dodał: "Potrzebne jest zatem nawrócenie ekologiczne, do którego biskupi wniosą swój wkład, nauczając o właściwych relacjach między człowiekiem a przyrodą. Relacja ta, w świetle nauki o Bogu Ojcu, stwórcy nieba i ziemi, ma charakter ministerialny. Istotnie, człowiek został umieszczony w centrum stworzenia jako minister Stwórcy" (Pastores Gregis, 2003, n. 90).

W tym samym duchu Benedykt XVI zawarł w swoich pismach liczne odniesienia do kwestii środowiskowej, wskazując na znaczenie zajęcia się zmianą mentalności, która będzie miała skuteczny wpływ na sposób życia: "Potrzebujemy skutecznej zmiany mentalności, która doprowadzi nas do przyjęcia nowych stylów życia, w których poszukiwanie prawdy, piękna i dobra, jak również komunia z innymi dla wspólnego wzrostu, są elementami decydującymi o wyborach konsumpcji, oszczędności i inwestycji" (Caritas in veritate, 51).

Papież Franciszek, podobnie jak jego poprzednicy, uważa, że nawrócenie ekologiczne oznacza zmianę stylu życia, ale rozszerza to pojęcie na wiele innych aspektów: "Powinno to być inne spojrzenie, sposób myślenia, polityka, program edukacyjny, styl życia i duchowość, które tworzą opór wobec postępu paradygmatu technokratycznego" (Laudato si', 194). Krótko mówiąc, Ojciec Święty proponuje kompleksowy program, w którym wymiar duchowy i solidarność królują pośród materiału i jego wykorzystania. Program, który obejmuje wiele aspektów i ostatecznie uzasadnia trafność terminu nawrócenie ekologiczne i jego znaczącą rolę w encyklice (co obejmuje cały rozdział: punkty 216 do 221).

Encyklika nie dezawuuje technologii, jak niektórzy ją krytykują, ale widzi w niej narzędzie do rozwiązywania problemów, a nie ich rozwiązanie. Nie ma większego sensu polegać na technice, jeśli nadal naszym priorytetem będzie zysk osobisty, nadmierne gromadzenie zasobów: krótko mówiąc, jeśli nadal będziemy utożsamiać szczęście z posiadaniem dóbr materialnych i odmawiać uznania moralnego źródła zła, które nas dotyka, czyli "przemocy serca", na którą się usilnie wskazuje. W tym ujęciu technologia posłuży jedynie w najlepszym wypadku do załatania problemu, a w najgorszym do utrwalenia niesprawiedliwości, która kryje się za nieukierunkowanym modelem społecznym i gospodarczym. Z tego powodu encyklika zachęca wszystkich wierzących do przyjęcia nowej postawy wobec innych ludzi i innych stworzeń, do odzyskania pewnych podstawowych elementów teologii katolickiej, które być może uległy rozmyciu w ostatnich wiekach, takich jak święte znaczenie całego stworzenia, sakramentalna wartość materii czy jej wewnętrzne wezwanie do wdzięcznej kontemplacji piękna wpisanego w dzieła Boże.

Każda z wielkich religii ludzkości uważa świat za dzieło boskiej istoty, za dar, a bezmiar, piękno i doskonałość stworzenia za przejaw Boga, który stawia nas w kontakcie z Nim. Dlatego każda tradycja religijna podchodzi do przyrody z wielkim szacunkiem i czcią. W tradycji chrześcijańskiej, jak i w innych religiach monoteistycznych, Bóg nie myli się ze światem, ale też nie oddziela się od niego. Jeśli świat został stworzony przez Boga, to siłą rzeczy jest dobry, o czym wielokrotnie mówi pierwszy rozdział Księgi Rodzaju: "Bóg widział, że było to dobre".

Podstawa biblijna

Relacje człowieka z innymi stworzeniami zapisane są w dwóch rozdziałach Księgi Rodzaju. W pierwszym, odpowiadającym tradycji jahwistycznej, wskazuje się, że stworzenie człowieka jest w pewnym sensie "kulminacją", gdyż jest on jedynym stworzeniem, które można właściwie określić jako "obraz i podobieństwo" Boga. W tym sensie człowiekowi przypisuje się rolę dominującą, co prowadzi do tego, że ma on pewną dominację nad innymi istotami. Jednak, jak podkreśla wielu teologów, znany tekst: "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem powietrznym, i nad wszelką istotą żywą, która pełza po ziemi" (Rdz 1, 28) nie może być odczytywany w oderwaniu od kontekstu i interpretowany jako teologiczne usprawiedliwienie drapieżnej postawy wobec przyrody, ale raczej jako wezwanie do odpowiedzialności: "Nawrócenie ekologiczne prowadzi wierzącego do rozwijania jego kreatywności i entuzjazmu, do rozwiązywania dramatów świata [...]. Nie rozumie on swojej wyższości jako motywu osobistej chwały czy nieodpowiedzialnego panowania, ale jako inną zdolność, która z kolei nakłada na niego poważną odpowiedzialność, która wypływa z jego wiary" (Laudato si', 220).

Oddelegowana i odpowiedzialna własność

Nie jest to w końcu absolutne panowanie nad stworzeniem, ale władza delegowana, która zakłada zdawanie relacji przed Bogiem za sposób, w jaki traktowaliśmy jego stworzenia i resztę ludzkości. Ta tradycja zarządzania środowiskiem jest wspierana przez liczne fragmenty Pisma Świętego. Już w drugim rozdziale Księgi Rodzaju wskazuje się, że Bóg po stworzeniu człowieka "pozostawił go w ogrodzie Eden, aby go uprawiał i strzegł" (Rdz 2,15), co wskazuje na życzliwą relację ze środowiskiem. Nie wolno nam zapominać, że imię nadane pierwszemu człowiekowi (Adam) ma ten sam hebrajski korzeń co słowo ziemia (Adamah); dlatego należy go uważać za część tej samej Ziemi, którą zamieszkuje: "Zapominamy, że sami jesteśmy ziemią" (Laudato si, 2). Łacińskie tłumaczenie tych terminów, homo i humus, ma to samo znaczenie, co pokazuje głęboko nasz związek ze środowiskiem. Krótko mówiąc, jesteśmy stworzeniami, częścią znacznie większej całości, i mamy więzi biologicznej i teologicznej komunii z innymi istotami stworzonymi.

Jest to główna teologiczna podstawa troski, jaką jesteśmy winni naturze, której stanowimy część w zintegrowanej całości, nawet jeśli również duchowo ją przekraczamy. Dlatego, jak wskazuje papież Franciszek, kluczowe jest odzyskanie katolickiej teologii Stworzenia, aby przekierować nasze relacje z innymi stworzeniami i zmienić naszą rolę z wyzyskiwaczy, tak często nieświadomych i mimowolnych z powodu ukrywania złożoności rynków, które nas zaopatrują, na kustoszy Stworzenia, zobowiązanych do jego poszanowania: "Najlepszym sposobem, aby umieścić istoty ludzkie na ich miejscu i położyć kres ich roszczeniom do bycia absolutnymi dominatorami na ziemi, jest ponowne zaproponowanie postaci Ojca stwórcy i jedynego pana świata, ponieważ w przeciwnym razie istoty ludzkie zawsze będą miały tendencję do chęci narzucania rzeczywistości własnych praw i interesów"(Laudato si', 75). Nie możemy nadal uważać się za jedyne istoty wartościowe przed Bogiem. Jest to teologicznie, metafizycznie i biologicznie absurdalne.

Przejawia się to nieustannie w naszych ciałach, które bezwzględnie potrzebują relacji z resztą materialnego stworzenia, aby oddychać, odżywiać się i żyć. Świat ewoluował w ogromnie zróżnicowany sposób, wiele milionów lat przed istnieniem człowieka. Wszystkie te stworzenia, które istniały na powierzchni ziemi przed naszym przybyciem, były kochane przez Boga, przyniosły mu chwałę samym swoim istnieniem i odegrały kluczową rolę w różnorodności i bogactwie gatunków, które teraz znamy. Pięknie wyraża to Psalm 136, gdy mówi: "Dziękujcie Panu, bo jest dobry, bo Jego miłość trwa na wieki! [On sam uczynił cuda, bo Jego miłość trwa na wieki. Uczynił niebiosa ze zrozumieniem, bo jego miłość trwa na wieki; ugruntował ziemię na wodach, bo jego miłość trwa na wieki. Uczynił wielkie światła, bo Jego miłość trwa na wieki; słońce, aby rządziło dniem, bo Jego miłość trwa na wieki; księżyc i gwiazdy, aby rządziły nocą, bo Jego miłość trwa na wieki. Ponieważ wszystkie stworzenia są owocem miłości Boga, chwalą go i błogosławią przez samo swoje istnienie, jak proponuje Księga proroka Daniela (3,57-90) i Psalm 148: "Chwalcie Pana z niebios [...] Chwalcie go, słońce i księżyc, chwalcie go, wy wszystkie gwiazdy światła, chwalcie go, wy niebiosa niebios i wy wody ponad niebiosami! Chwalcie Pana z ziemi, wy potwory morza i wszystkich głębin, ogień i grad, śnieg i mgłę, wiatr burzliwy, wykonawcę jego słowa, góry i wszystkie pagórki, drzewa owocowe i cedry wszystkie, dzikie bestie i wszelkie bydło, pełzające rzeczy i ptaki latające!

W stopniu, w jakim kontemplacja chrześcijańska straciła z oczu tę rzeczywistość, jej relacja ze Stwórcą uległa zubożeniu. Wszystkie stworzenia mają wewnętrzną wartość, nie są jedynie instrumentami do zaspokajania naszych potrzeb: "Ale nie wystarczy myśleć o różnych gatunkach jedynie jako o możliwych "zasobach" do wykorzystania, zapominając, że mają one wartość samą w sobie. Co roku znikają tysiące gatunków roślin i zwierząt, których już nie poznamy, których nasze dzieci nie będą mogły zobaczyć, przepadły na zawsze. Zdecydowana większość wymiera z przyczyn, które mają związek z jakimś działaniem człowieka. Przez nas tysiące gatunków nie będą już oddawać chwały Bogu swoim istnieniem, ani nie będą w stanie przekazać nam swojego własnego przesłania. Nie mamy prawa" (Laudato si', 33). Nie dziwi zatem, że Franciszek zaprasza nas do "bolesnej świadomości, do odwagi, by to, co dzieje się ze światem, zamienić na osobiste cierpienie, a tym samym rozpoznać, jaki wkład może wnieść każdy z nas" (Laudato si', 19).

Trójca Święta i Wcielenie

Obok teologii stworzenia Laudato si' wskazuje także na inne bardzo nowe aspekty teologiczne, które mają wspierać nawrócenie ekologiczne. Tak jak Trójca Święta opiera się na relacjach między Trzema Osobami, tak samo osoba ludzka jest kształtowana przez swoje relacje, ale nie tylko z Bogiem i z innymi ludźmi, ale także z innymi stworzeniami, o ile jesteśmy od nich zależni w utrzymaniu symfonii życia: bez roślin nie mielibyśmy tlenu i pożywienia, bez mikroorganizmów nie byłoby żyzności gleby, bez niektórych owadów rośliny nie zapylałyby się. Jak podkreśla Papież: "Im bardziej osoba ludzka wzrasta, im bardziej dojrzewa i im bardziej jest uświęcona, tym bardziej wchodzi w relacje, tym bardziej wychodzi z siebie, aby żyć w komunii z Bogiem, z innymi i ze wszystkimi stworzeniami" (Laudato si', 240).

Ale chrześcijaństwo opiera się także na uznaniu Wcielenia, że Bóg stał się Człowiekiem, aby nas zbawić. Pogardzać tym, co naturalne, co materialne, to w pewnym sensie odrzucać odkupieńczą wartość Człowieczeństwa Jezusa Chrystusa. Wobec tych spirytystycznych dualizmów, które wywarły pewien wpływ na historię chrześcijaństwa, papież Franciszek przypomina, że: "Jezus żył w pełnej harmonii ze stworzeniem [...]. Był daleki od filozofii, które gardziły ciałem, materią i rzeczami tego świata. Jednak te niezdrowe dualizmy wywarły duży wpływ na niektórych myślicieli chrześcijańskich w ciągu historii i oszpeciły Ewangelię" (Laudato si', 98).

W tym samym duchu zarówno Kościół katolicki, jak i prawosławny uznają wartość zbawczą siedmiu sakramentów. Wszystkie one opierają się na znakach materialnych, które są obrazem łaski, którą oznaczają i poprzez którą udzielają: woda, chleb i wino, które są owocami ziemi. W pewnym sensie w Eucharystii Bóg "staje się" tą właśnie naturą, której dał już istnienie ze swojej wieczności przed działaniem sakramentalnym, pozostając w ten sposób w chlebie. Dlatego tak właściwe jest we Mszy Świętej wychwalanie Boga w imieniu Stworzenia, którego jesteśmy pierworodnymi: "Słusznie chwalą Cię wszystkie Twoje stworzenia" - mówimy w trzeciej modlitwie eucharystycznej Mszału Rzymskiego. Krótko mówiąc, jak zaznacza Ojciec Święty, "Eucharystia jednoczy niebo i ziemię, obejmuje i przenika całe stworzenie". Świat, który wyszedł z rąk Boga, powraca do niego w radosnej i pełnej adoracji" (Laudato si', 236).

Fundamenty sprawiedliwości społecznej

Oprócz racji teologii dogmatycznej czy sakramentalnej, dla katolika szacunek i troska o środowisko naturalne wynikają także z racji sprawiedliwości społecznej, dlatego tradycyjnie w Kościele refleksja nad troską o przyrodę dokonywała się w ramach teologii moralnej. Oprócz powodów wymienionych powyżej, troska o wspólny dom ma również bardzo ważny wymiar społeczny, o którym już wspomniano i który chcielibyśmy teraz podkreślić, zgodnie z centralną uwagą, jaką Franciszek przypisuje temu aspektowi w encyklice. Zasoby Ziemi powinny być wykorzystywane do zaspokajania potrzeb wszystkich istot ludzkich, obecnych i przyszłych: nie możemy ich nieodpowiedzialnie marnować, ponieważ odcięlibyśmy możliwości utrzymania się i postępu naszym najbardziej potrzebującym braciom i siostrom. W tej kwestii, a także odnosząc się do własności prywatnej, Franciszek odwołuje się do szczególnie wymagającego apelu św. Jana Pawła II: "Bóg dał ziemię całemu rodzajowi ludzkiemu, aby mogła ona utrzymać wszystkich jej mieszkańców, nikogo nie wykluczając i nikogo nie uprzywilejowując" (Centessimus annus, 31).

Jak przypomina nam papież Franciszek, degradacja środowiska naturalnego ma skutki społeczne, a najpoważniejsze konsekwencje ponoszą populacje najbardziej wrażliwe (ubodzy, wykluczeni ze społeczeństwa). Dlatego trzeba uznać, że wytyczne dotyczące rozwiązania problemów środowiskowych: "wymagają integralnego podejścia do walki z ubóstwem, przywrócenia godności wykluczonym i jednocześnie troski o przyrodę" (Laudato si', 139). Warto w związku z tym przypomnieć, że wiele podmiotów Kościoła katolickiego od lat włącza programy troski o środowisko naturalne do swoich zadań związanych z promowaniem rozwoju człowieka. Na przykład Caritas International od dekady ma specjalny program dotyczący sprawiedliwości klimatycznej, a komitety krajowe, wraz z Manos Unidas, aktywnie pracują nad złagodzeniem wpływu degradacji środowiska na najsłabsze osoby i społeczeństwa. Ponadto nie wolno nam tracić z oczu faktu istnienia ekologii ludzkiej, która prowadzi do poszanowania ostatecznej prawdy o każdej osobie, jej wewnętrznej godności, niezależnie od jej statusu, wieku czy sytuacji społecznej. Jak słusznie mówi papież Franciszek: "Kiedy wartość osoby ubogiej, ludzkiego embrionu, osoby niepełnosprawnej - by podać tylko kilka przykładów - nie jest uznawana w samej rzeczywistości, trudno usłyszeć krzyk samej natury. Wszystko jest połączone" (Laudato si', 117).

Ten społeczny wymiar problemów ekologicznych wyjaśnia, dlaczego jest to wybitne pole dialogu międzyreligijnego. Problemy te dotyczą wszystkich istot ludzkich, niezależnie od ich pozycji religijnych czy ideologicznych. Jak stwierdza się w Laudato si', powaga problemów ekologicznych "powinna sprowokować religie do podjęcia między sobą dialogu, którego celem jest troska o przyrodę, obrona ubogich oraz budowanie sieci szacunku i braterstwa" (Laudato si', 201). Zgodnie z tymi założeniami, chcielibyśmy poinformować o Deklaracji Torreciudad, będącej owocem seminarium pomiędzy naukowcami zajmującymi się ochroną środowiska i liderami różnych tradycji religijnych (www.declarationtorreciudad.org). W deklaracji podkreślono znaczenie dialogu między nauką a religią dla promowania lepszej troski o nasz wspólny dom, zgodnie z linią dialogu promowaną przez encyklikę Laudato si'. Deklaracja jest otwarta do poparcia przez ludzi wszystkich wyznań i ideologii, a ostatnio odniosło się do niej prestiżowe czasopismo Nature (2016: vol 538, 459).

AutorEmilio Chuvieco Salinero, Silvia Albareda Tiana i Jordi Puig Baguer

Doświadczenia

Katolicki ruch charyzmatyczny kończy 50 lat - czas dojrzałości

Katolicka Odnowa Charyzmatyczna obchodziła w Rzymie 50-lecie swojego istnienia, którego punktem kulminacyjnym było czuwanie modlitewne w Circus Maximus. Papież Franciszek wziął udział w części programu, włączając się w śpiewy i modlitwy zgromadzonych tam 50 tysięcy wiernych z całego świata. Czym jest ruch charyzmatyczny? Jaka jest jego rola w życiu Kościoła dzisiaj, po tych pięćdziesięciu latach?

Jesús Higueras Esteban-4 lipca 2017 r.-Czas czytania: 7 minuty

Katolicka Odnowa Charyzmatyczna wywodzi się z rekolekcji Duquesne, które odbyły się w Pittsburghu (USA) w dniach 17-19 lutego 1967 roku. Od tego czasu zaczęto mówić o katolickich "zielonoświątkowcach", katolickim ruchu zielonoświątkowym lub katolickim neopentekostalizmie; ale zarówno termin "ruch", jak i przymiotnik "zielonoświątkowy" zostały wkrótce porzucone, a nowa rzeczywistość została oznaczona nazwą Odnowa w Duchu Świętym, o Odnowa chrześcijańska w Duchu Świętym.

Jednak w większości krajów dominowała nazwa Odnowa charyzmatycznaktóra szybko się rozprzestrzeniła i obecnie jest obecna w ponad 200 krajach. Szacuje się, że 120 milionów katolików na całym świecie doświadczyło z jego pomocą łaski nowej Pięćdziesiątnicy i odnowy swojego życia.

Ruch ten rozpoczął się w 1973 roku i stopniowo rozprzestrzeniał się po całej Hiszpanii. Obecnie w naszym kraju funkcjonuje około 600 grup.

Rzeczywistość zmieniająca życie

W dniu, w którym papież Paweł VI po raz pierwszy przyjął przedstawicieli Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej w 1975 roku, w hymnie brewiarzowym Lauds znalazło się zdanie św. Ambrożego, które brzmiało: "Laeti bibamus sobriam profusionem Spiritus".innymi słowy pijmy z radością z trzeźwej obfitości Ducha".irit". Przypominając to, Papież powiedział do obecnych, że słowa te mogłyby stanowić program Odnowy Charyzmatycznej: ożywić w Kościele tę epokę entuzjazmu i duchowej żarliwości, która sprawiła, że wiara pierwszych chrześcijan była tak żywa i silna.

Chrzest w Duchu Świętym okazał się bowiem prostym, ale skutecznym środkiem realizacji tego programu.

Istnieje nieskończona ilość świadectw ludzi, którzy mieli to doświadczenie. Jest to łaska zmieniająca życie. Na międzynarodowym kongresie pneumatologicznym, który odbył się w Watykanie w 1981 roku z okazji 16. stulecia Ekumenicznego Soboru Konstantynopolitańskiego, mówiąc o Odnowie Charyzmatycznej i chrzcie w Duchu Świętym, teolog Yves Congar powiedział: "Jest to łaska zmieniająca życie: "Jedno jest pewne: to rzeczywistość, która zmienia życie ludzi".

To właśnie papież Montini mianował belgijskiego kardynała Leo Josefa Suenensa - jednego z moderatorów Soboru Watykańskiego II - swoim przedstawicielem w Katolickiej Odnowie Charyzmatycznej, z którą czuł się głęboko utożsamiany i którą w jej początkach prowadził i wspierał swoimi pismami i obecnością.

Święty Jan Paweł II powiedział 30 października 1998 r: "Katolicka Odnowa Charyzmatyczna pomogła wielu chrześcijanom odkryć na nowo obecność i moc Ducha Świętego w ich życiu, w życiu Kościoła i w świecie; a to ponowne odkrycie obudziło w nich wiarę w Chrystusa przepełnioną radością, wielką miłość do Kościoła i wielkoduszne oddanie jego ewangelizacyjnej misji".

Benedykt XVI powiedział: "Możemy stwierdzić, że jednym z elementów i pozytywnych aspektów wspólnot Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej jest wyeksponowanie, jakie przyjmują w nich charyzmaty lub dary Ducha Świętego, a ich zasługą jest przypomnienie ich znaczenia w Kościele"..

Papież Franciszek mówił tak kilka dni temu, w tym ostatnim miesiącu czerwcu: "Pięćdziesiąt lat Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej - nurt łaski Ducha Świętego. A dlaczego strumień łaski? Bo nie ma ani założyciela, ani statutu, ani organów zarządzających. Oczywiście, ten nurt zrodził wiele form wyrazu, które z pewnością są dziełami ludzkimi inspirowanymi przez Ducha Świętego, z różnymi charyzmatami, a wszystkie w służbie Kościoła. Ale prądu nie można tamować, ani Ducha Świętego zamknąć w klatce"..

Jaka duchowość?

Widzimy zatem, jak papieże rzymscy wychwalają tę duchową rzeczywistość, która właśnie obchodzi swój złoty jubileusz w Kościele. Ale na czym tak naprawdę polega duchowość charyzmatyczna, czy jest to coś specyficznego dla jakiejś grupy, czy też mogą z niej pić wszyscy członkowie Kościoła?

W Dziejach Apostolskich zjawisko chrztu w Duchu Świętym pojawia się jako coś powszechnego w życiu wspólnot chrześcijańskich (por. Dz 1, 5; 11, 15-16; itd.), tak że praktykę tę podjęli również liczni Ojcowie Kościoła w pierwszych wiekach chrześcijaństwa.

Grupy Odnowy Charyzmatycznej rozpoczynają się od seminarium wtajemniczenia w życie w Duchu Świętym, które trwa zwykle siedem tygodni i w ramach którego, podczas jednego dnia rekolekcji, ma miejsce chrzest w Duchu Świętym, podczas którego kapłan, a następnie kilku braci nakłada ręce na każdego z przyjmujących chrzest. wylanie Ducha Świętego.

Jest to najpiękniejsze doświadczenie, w którym w nowy sposób doświadczasz miłości Boga do każdego człowieka, nie tyle jako racjonalny dyskurs, ale jako doświadczenie, które definitywnie naznacza twoje życie. Rozumiesz, że cała twoja historia została utkana przez Ducha Świętego, który w żadnym momencie cię nie opuścił, ale bez twojej wiedzy doprowadził cię do spotkania z Chrystusem Zmartwychwstałym.

Ponieważ ostatecznie w centrum wszystkiego w Odnowie Charyzmatycznej znajduje się Chrystus, a Duch Święty jest przywoływany, aby prowadzić nas do Jezusa, który nadal jest postacią obecną, która interweniuje w twoje życie i je przemienia.

Filary, na których opiera się Odnowa Charyzmatyczna

Gdyby trzeba było wybrać "filary", na których opiera się Odnowa Charyzmatyczna, lub tematy, na których najbardziej się skupia, byłyby to:

  • Bezpłatnie. Trzeba pamiętać, że Bóg Ojciec umiłował nas przed stworzeniem świata; a więc zanim mogliśmy dokonać jakichkolwiek uczynków, aby Mu się podobać. Zbawienie nie jest zdobywane przez ludzkie uczynki, ale jest przyjmowane jako wolny dar, na który nie zasługujemy. Oczywiście nie niweczy to katolickiej nauki o zasłudze, ale pomaga nam uciec od wszelkiego rodzaju duchowego woluntaryzmu, który mógłby sprawić, że uwierzymy, iż "zasługujemy" na niebo lub zbawienie. Chrystus jest jedynym Zbawicielem człowieka i swobodnie oferuje tę łaskę wszystkim, którzy uznają Go za Pana. Łaska uświęcająca jest darmowa, ale nie "tania", ponieważ kosztowała wszystkich Krew Chrystusa, która prowadzi nas do ciągłej wdzięczności za nasze odkupienie i do życia w ciągłej wdzięczności, uciekając od bezużytecznego narzekania i ofiarności.
  • Pochwała. Jeśli coś charakteryzuje grupy Odnowy, to jest to radość uwielbienia, która jest silna, radosna, namaszczona Duchem Świętym, ponieważ naszymi pieśniami, naszymi gestami i całym naszym jestestwem chcemy błogosławić Boga, który powołuje nas do życia, abyśmy byli chwałą Jego chwały. Bardzo charakterystyczne dla wszystkich grup charyzmatycznych jest to, że chcą bez skrępowania manifestować radość ze zbawienia, jak to czyniła Maryja w Magnificat, uniesieni radością w Panu. Mówi się, że są to głośne grupy, w których podnosi się ręce i głośnymi głosami błogosławi się Pana, ale są też chwile cichej adoracji przed Najświętszym Sakramentem Ołtarza, w których adoracja staje się sposobem na życie.
  • Ubóstwo duchowe. Bóg powołuje wszelkiego rodzaju ludzi do uczestnictwa w grupach charyzmatycznych, ale szczególnie cieszy się z tych, którzy pozornie nie posiadają wielkich cech ludzkich, ale są pełni boskich darów; nie możemy bowiem zapominać, jak w kazaniu Pawła Apostoł przypomniał nam, że głupstwo tego świata zostało wybrane przez Boga, aby zmieszać mądrych i mocnych.
  • Dary i charyzmaty. Być może właśnie ten wymiar najbardziej "zderza się" z mentalnością naszych czasów, gdyż we wspólnotach charyzmatycznych nierzadko pojawiają się dary takie, jak te opisane przez apostoła Pawła w Liście do Koryntian: dary języków, uzdrawiania, proroctwa i wiele innych, które są udzielane dla budowania wspólnoty. Nie są one darami czy charyzmatami, które stawiają tych, którzy je otrzymują, ponad innymi. Wręcz przeciwnie. Są to usługi, które pomagają innym być bliżej Boga.
  • Poczucie wspólnoty. Jednym z przejawów Ducha Świętego jest wyraźna świadomość, że Bóg daje ci braci we wspólnocie, z którymi możesz dzielić się wiarą i uwielbieniem, tak że jednym z filarów Odnowy jest świadectwo, które każdy brat dobrowolnie daje we wspólnocie o przejściu Boga przez jego życie. Może się to wydawać dziecinne, a nawet zbyt sentymentalne, ale Pan z pewnością używa świadectwa innych, aby utwierdzić nas w naszej wierze. Co tydzień grupa gromadzi się na uwielbieniu i nauczaniu, a kończy się czasem dawania świadectwa, co jest równie ważne.
  • Ekumenizm. Odnowa od początku doświadczała jako mocnego znaku Ducha Świętego poszukiwania jedności Ciała Chrystusa, którym jest Kościół.

W rzeczywistości papież Franciszek na ostatnim spotkaniu, kilka tygodni temu, posunął się tak daleko, że stwierdził, iż w Odnowie jest szczególna łaska, aby modlić się i pracować na rzecz jedności chrześcijan, ponieważ prąd łaski przechodzi przez wszystkie Kościoły chrześcijańskie; a spotkania modlitewne między różnymi wyznaniami pod znakiem Ducha Świętego są częste. Żaden chrześcijanin nie czuje się obcy we wspólnocie charyzmatycznej, bo uwielbienie jest zawsze takie samo.

Dwa modele organizacyjne

  1. Grupy modlitewneSą niezależni od siebie, bez statutów i przełożonych, a jedynie przywódcy, zwani sługami, bez władzy prawnej, ale zawsze podlegający władzy kościelnej. Każda grupa wybiera kilku liderów, których głównymi funkcjami są spotkania w celu rozeznania w modlitwie, co jest odpowiednie dla grupy; proponowanie i, jeśli to konieczne, koordynowanie odpowiednich usług, takich jak powitanie, porządek, muzyka itp. Istnieją również serwery regionalne i krajowe, zwłaszcza do organizacji imprez, zgromadzeń itp.
  2. Wspólnoty partnerskie, które występują, gdy grupa charyzmatyków zobowiązuje się do przestrzegania regulaminów, ślubów, dziesięcin i innych struktur. Model ten pojawił się w Stanach Zjednoczonych od. Słowo Bożei została szeroko rozpowszechniona w takich krajach jak Francja, Belgia, Włochy i Niemcy. Do najbardziej rozpoznawalnych społeczności sojuszniczych ze względu na ich rozwój i ekspansję międzynarodową należą. Ludzie chwałythe Wspólnota Emmanuelthe Wspólnota Błogosławieństw i wspólnota Słudzy Żywego Chrystusa.

Odnowa Charyzmatyczna jest koordynowana na całym świecie przez ICCRS, Międzynarodowe służby katolickiej odnowy charyzmatycznejlub Międzynarodowa Służba Odnowy Charyzmatycznej), oraz. Katolickie Bractwo Wspólnot i Stowarzyszeń Charyzmatycznych Przymierze, z siedzibą w Watykanie.

Trzeba dodać, że wiele rzeczywistości kościelnych pojawiło się w świetle Odnowy charyzmatycznej w tych pięćdziesięciu latach w życiu Kościoła, ponieważ Pan zechciał posłużyć się tym nurtem łaski, aby wzbudzić ruchy świętości, które krystalizują się w instytucjach, stowarzyszeniach i innych postaciach, które nie pokrywają się dokładnie z Odnową, ale czerpią z niej liczne postawy wobec łaski Bożej.

W żadnym momencie Odnowa nie starała się stać tylko kolejną instytucją w ramach wielkiego bogactwa Kościoła. Mówiąc słowami o. Raniero Cantalamessy, jest to obłok, który wylewa na ziemię wodę Ducha, która uczyni ją owocną, ale nie ma pragnienia instytucjonalnej trwałości: obłok spełnia swoje zadanie, a następnie może zniknąć, gdy nie jest już potrzebny.

Zresztą wymiaru charyzmatycznego nigdy nie brakowało w Kościele, dając w historii tak wiele owoców świętości. Charyzmat i hierarchia są dwoma niezastąpionymi i niezbywalnymi wymiarami, które Chrystus przeznaczył dla swojego Kościoła, w taki sposób, że jeden bez drugiego dałby początek instytucji pozbawionej Ducha Świętego, który jako jedyny jest zawsze protagonistą wszelkich działań ewangelizacyjnych.

W Odnowie Charyzmatycznej Chrystus znajduje się w centrum wszystkiego, a Duch Święty jest przywoływany, aby prowadzić nas do Jezusa, który pozostaje rzeczywistą postacią, która interweniuje w twoje życie i je przemienia.

Wiele rzeczywistości kościelnych pojawiło się w świetle Odnowy Charyzmatycznej w ciągu tych pięćdziesięciu lat, ponieważ Pan zechciał wykorzystać ten prąd łaski do wzbudzenia ruchów świętości.

AutorJesús Higueras Esteban

Proboszcz parafii Santa María de Caná, Madryt

Świadomość bycia pielgrzymem prowadzi chrześcijanina do tego, by nie tracił nadziei

4 lipca 2017 r.-Czas czytania: < 1 minuta

W liście do Rzymian św. Paweł wzywa nas do życia "radosny w nadziei, cierpliwy w ucisku i stały w modlitwie", Papież Franciszek w swoich środowych katechezach zachęca nas do wzrastania w nadziei. Jakie są jednak przeszkody, które to utrudniają? Jak możemy ćwiczyć tę konieczną cnotę teologiczną i pokonać zniechęcenie, rozpacz czy podstępność domniemania?

-José Manuel Martín Quemada

Cnota nadziei dotyczy w bardzo szczególny sposób naszej kondycji jako stworzenia, a przede wszystkim pragnienia Boga, które sam Bóg złożył w sercu człowieka. Dlatego też, w bardzo szczególny sposób, nadzieja jest cnota świętości. Jest tym, który organizuje naszą drogę do Boga i tym, który podtrzymuje nas w drodze, jak to opisano w Krystyna córka Lavransa, wielki epos norweskiej literatury. W tym dziele bohaterowie opierają się w dobru mimo swoich błędów i grzechów, wyłaniają się z pragnienia Boga obecnego w ich drodze. Sama autorka Sigrid Undset wkrótce po ukończeniu powieści nawróci się na katolicyzm, pociągnięta chrześcijańskim "człowieczeństwem" opartym nie na próżnym moralizatorstwie, lecz na możliwości większego zrozumienia człowieka i jego wyższego przeznaczenia...

AutorOmnes

Ameryka Łacińska

Abp García Ibáñez: "Kubańczycy pragną bardziej poznać Boga".

Omnes-3 lipca 2017 r.-Czas czytania: 2 minuty

Arcybiskup Santiago de Cuba, monsignor García Ibáñez (Guantanamo, 1945), jest inżynierem z Uniwersytetu w Hawanie, a od 1985 roku jest księdzem. Od 2009 roku przewodniczy Konferencji Episkopatu Kuby, z którą niedawno udał się do Rzymu na wizytę w Watykanie. ad limina Papież Franciszek. Zapewnia, że Ojciec Święty "jest bardzo blisko nas". y "bardzo kompetentny"..

Rafał Górnik

O Kubie jest bardzo głośno. Zwłaszcza politycznej. Kościół jednak kontynuuje swój kurs, a kubańscy biskupi byli z papieżem Franciszkiem kilka tygodni temu podczas jego wizyty na Kubie. ad limina. Po powrocie na wyspę Palabra ulokował w Madrycie monsignora Dionisio Garcíę Ibáñeza, przewodniczącego Konferencji Kubańskich Biskupów Katolickich od 2009 r., który przyjął na Kubie jako biskup trzech papieży: św. Jana Pawła II (1998), Benedykta XVI (2012) i Franciszka (2015).

Krótka rozmowa dotyczy wizyty w Rzymie, a także aspektów, o których zwykle nie mówi się, gdy mówi się o Kubie, na przykład wiary Kubańczyków.

Monsignor, co powiedział im papież?

-wizyta ad limina można określić jako bardzo dobry. Stwierdziliśmy, że Papież był bardzo dobrze przygotowany, bardzo dobrze poinformowany o sprawach, które z nim omawialiśmy, i bardzo serdeczny. Swobodnie poruszyliśmy z nim wiele kwestii, ale przede wszystkim poinformowaliśmy go jeszcze bardziej. Wizytacja rozpoczęła się od rekolekcji duchowych, bo przecież nie chodzi tylko o to, żeby się zobaczyć i zdać relacje. To właśnie robi każda firma. Widzieliśmy go bardzo gościnnego, bliskiego, jak był z nami podczas wizyty na Kubie, w Sanktuarium Virgen de la Caridad del Cobre. Dla nas bardzo ważne jest dzielenie się doświadczeniami w naszym kościele z pastorem Kościoła powszechnego.

Wspomniałeś o Virgen de la Caridad del Cobre. Otrzymałeś również Benedykta XI, jako arcybiskupa Santiago. I w pięknych słowach mówiłeś o nabożeństwie ludu Kuby do Dziewicy.

-Tak, powiedziałem mu, że ten mały obraz, przed którym przybył w pielgrzymce, towarzyszy nam od 400 lat. Katolicy i niekatolicy, wierzący i niewierzący, przychodzą do jej sanktuarium, ponieważ w niej odkrywamy miłość Boga do nas, albo dlatego, że odkrywamy, iż jest ona obecna od początków naszego narodu.

Czy możesz nam powiedzieć o wierze Kubańczyków?

-Kubańczycy to wierzący naród. Można powiedzieć, że wszystkie lata, w których mieliśmy silne ograniczenia dla życia Kościoła, dla praktykowania wiary, nie położyły kresu ich religijności....

Aktualności

Nowe pokolenie angażuje się na rzecz najbardziej potrzebujących w Wenezueli

Omnes-3 lipca 2017 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Młodzi ludzie torują sobie drogę w Wenezueli. Burzliwa sytuacja gospodarcza i polityczna kraju skłoniła wielu studentów i absolwentów uczelni wyższych do odwrócenia trendu wyjazdu za granicę, a pozostania i wspierania narodu. W czasie poważnego kryzysu humanitarnego inicjatywy pomocy społecznej mnożą się w sieci.

-TEKST. Marcos Pantin, Maracaibo (Wenezuela)

Rektor uczelni wyłania się z chmury gazu łzawiącego, która rozchodzi się po naszej uczelni. Na rękach niesie omdlałego studenta. Nie idzie do ambulatorium. Udał się do sali radiowej Wyższej Szkoły Komunikacji Społecznej, która osłonięta od detonacji i gazu została przekształcona w ambulatorium polowe. Od tego czasu pojawienie się rektora stało się legendą w zbiorowej pamięci naszej uczelni.

Były to protesty studenckie z 2007 roku. Ówczesny prezydent Chávez forsuje referendum, które ma zatwierdzić jego reelekcję na czas nieokreślony oraz zmianę konstytucji w celu ustanowienia Państwo komunalne. Model komunalny, wzorowany na komunizmie kubańskim, odbiera obywatelowi prawo do bezpośredniego głosowania i przenosi je na komórki komunalne, uzależnione od oficjalnej zgody i wpisane do partii rządzącej....

Więcej
Kultura

Afryka Madryt. Przygoda z nauczaniem

África uczy religii od ponad 20 lat. Obecnie jest nauczycielką w szkole średniej Rayuela w Móstoles. Uczy uczniów wszystkich klas II i maturalnych. Jest również katechetką w parafii Sagrado Corazón w Alcorcón. Przed Religią uczyła historii sztuki.

Omnes-12 czerwca 2017 r.-Czas czytania: 3 minuty

"Bycie nauczycielem religii nie było w moich planach, choć zawsze interesowały mnie przedmioty religijne. W Ciudad Real uczyłam się w szkole dla zakonnic. Zastanawiałam się, dlaczego są tak szczęśliwi i zakochani w Bogu. Chciałem wiedzieć więcej".mówi Afryka. Zdecydowała się na studia teologiczne, zmotywowana przez przyjaciela, którego żona uczyła religii. "Nie zdając sobie z tego sprawy, zmieniałem się. Zostałem powołany do nauczania w szkole. Zacząłem uczyć religii i odkryłem, co mnie uszczęśliwia. Nie ma nic wspólnego z żadnym innym przedmiotem ze względu na bliskość, jaką masz ze studentami, tematy, którymi się zajmujesz i pytania, które ci zadają. 

Afryka uważa, że nauczanie religii uczy również historii sztuki, bo kultura jest nieodłącznym elementem religii. Stosuje do tematu wiedzę z zakresu historii sztuki, a także literatury i innych form ekspresji kulturowej. "Sięgamy do źródeł, aby dowiedzieć się od ekspertów więcej na temat omawianych zagadnień. W wierze jest wiele rzeczy, które można uzasadnić. Ja tylko daję im narzędzia, nad którymi mogą się zastanowić. Staram się przekazywać im to za pomocą obiektywnych źródeł, słuchając, nie zamykając umysłów". Dodaje: "Dajemy katolikom kulturę chrześcijańską, a nie katechezę".

Przede wszystkim podkreśla wagę tematu: "Myślę, że każdy nauczyciel religii musi mieć świadomość, że ten przedmiot jest bardzo ważny. Mówię moim studentom, żeby nie próżnowali. Życie nie działa tak, jak byśmy chcieli". Przypomina im również, że "Cokolwiek Jezus powiedział, zrobił. Uczył przebaczania.

Podczas rozmowy wyczuwa się pasję, z jaką Afryka podchodzi do swojego zaangażowania w nauczanie. Mimo że przeszła przez wiele trudnych sytuacji, chwali się swoim optymizmem, który jest niezbędny do rozwiązywania wszelkich problemów.

przyznaje, że "Kilka osób gratulowało mi tego, jak wiele wiedzieli. Bo to, co jest nauczane z miłością, łatwo się uczy. To, co naprawdę ich porusza, to fakt, że rzeczy, o których im opowiadam, to nie są historie. Jest wiele powodów, za które warto dziękować Bogu. Kiedy jesteś szczęśliwy lub smutny, On jest z tobą. Kluczem jest to, że przekazujesz coś, co cię porusza. Często jestem pytana, dlaczego jestem taka szczęśliwa. Jestem bardzo szczęśliwą osobą. Ktoś mi nawet powiedział, że nigdy nie był szczęśliwszy będąc na takim przedmiocie i że gdybym nie robił tych zajęć z tymi uczniami, to inne miejsca robiłyby je za nas". Zresztą na jednej z wycieczek kulturalnych, na które się wybrali, przewodnik był zaskoczony wiedzą uczniów o Afryce.

Wyjaśnia, że postanowiono umieścić Religię w Bachillerato dwie godziny w tygodniu: z samego rana i na siódmej godzinie (ci, którzy się jej nie uczyli, nie mieli zajęć). Mimo to, dzięki możliwości większego spania i wyjazdu godzinę wcześniej, Afryka zawsze miała ogromne grupy w Bachillerato. "Kochają, pasjonują się wszystkim, co pochodzi od Jezusa. Myślą o jego odwadze. Chcę, żeby uwierzyli, że mogą zmienić świat. Pewna siebie, daje do zrozumienia, że nigdy nie miała żadnych kompleksów. "Bo to co robię jest bardzo ważne, bo nie robi się tego dla siebie, robi się to dla Pana. Wypełnia mnie widok, że sprawiasz, że ludzie stają się lepsi".

Ponadto po godzinach lekcyjnych szkoła prowadzi wolontariat, w którym zdecydowana większość jej uczniów również współpracuje, czy to w kuchniach dla zup, czy w szpitalach itp. Jednym z miejsc, w których wykonują pracę solidarnościową jest kuchnia zupy San Simón de Rojas w Móstoles. Jednym z doświadczeń, które wywarły na niego największy wpływ, jest spotkanie z jego byłym uczniem, który żył w ubóstwie. Z tego powodu namawia swoich uczniów do korzystania z możliwości dostępnych w szkole. "Zawsze, gdy robimy jakieś zajęcia, piszą refleksję. Robi to na nich duże wrażenie.

W lutym miał szczęście spotkać się osobiście z papieżem Franciszkiem w Watykanie. "To naznaczyło moje życie, skomentowała emocjonalnie wspominając to doświadczenie. Poczuła jego bliskość, powiedziała, że go kocha i podziękowała rodzinie i uczniom za błogosławieństwo. To było bodźcem do jej entuzjazmu do życia i do zawodu. Dzięki takim nauczycielom jak Afryka, przedmiot Religia jest bardzo dobrze przyswajany.

Kultura

María Zambrano (1904-1991) dziś

Urodzona w Maladze filozofka María Zambrano - która przez większość życia żyła na wygnaniu - potępiła jeszcze poważniejsze wygnanie współczesnej kultury: ucieczkę rozumu od jego świętego pochodzenia.

Jaime Nubiola-12 czerwca 2017 r.-Czas czytania: 4 minuty

Wielu słyszało o Maríi Zambrano: poetce i pisarce, działaczce republikańskiej, kobiecie zaangażowanej w sprawy kobiet, myślicielce na wygnaniu, genialnej uczennicy Zubiriego i Ortegi. Jednak te etykietki nie są niczym więcej niż kliszami mniej lub bardziej odległymi od tego, co naprawdę stanowiło sedno doświadczenia i żywotnej myśli Maríi Zambrano.

W sercu jego myślenia

María Zambrano urodziła się w Vélez-Málaga w 1904 roku, a zmarła w Madrycie w 1991 roku. Swoje początki i koniec przeżyła w Hiszpanii, jednak od 1939 do 1984 roku długa emigracja zaprowadziła ją do siostrzanych krajów Ameryki i Europy. Rzym będzie miał fundamentalne znaczenie, stanie się węzłem wiążącym jedno i drugie, wszystkie bardzo obecne w jego twórczości. Kategoria wygnanie jest centralnym elementem jej myślenia i pomaga zrozumieć epitafium, które sama wybrała na swój nagrobek na cmentarzu wioski w Maladze, gdzie się urodziła: Surge, amica mea, et veni ("Powstań, mój ukochany, i przyjdź!"). To wezwanie Umiłowanego do Umiłowanej, z Pieśni nad Pieśniami, jest z pewnością najtrafniejszym wyrazem jego filozoficznego i życiowego przedsięwzięcia.

Dla Maríi Zambrano wygnanie, bardziej niż kwestią polityczną i społeczną, jest konsekwencją rozłamu, który niesie ze sobą upadek i wzywa do odkupienia. Jak pokazuje w Filozofia i poezja (1939), chodzi o rozdarcie m.in. Loga boski i loga Jest to obecne już w początkach osobowego doświadczenia człowieka - w boskim stworzeniu bytów - a także znajduje wyraz w historycznym rozwoju rozumu - w ludzkim stworzeniu wiedzy. Umieszczanie loga w harmonii z Loga jest sprawą założycielską filozoficznej refleksji Zambrano, jest wyrazem jego misji pośredniczącej, jego poetyckiego rozumu.

Fundamentalny racjonalizm

Pierwszą konsekwencją tego rozdarcia jest zapomnienie o pochodzeniu. Rozum stopniowo zapomni, że jest owocem woli i zagubi się wśród złudzeń o wystarczalności i autonomii. Jak zaznacza w. Myśl i poezja w życiu Hiszpanii (1939), od Parmenidesa do Hegla, rozwijał się horyzont racjonalistyczny, który zaraża wszystko i wszystkich: jest to pasja zamknięcia wszystkiego w definicji lub w idei, z pominięciem świętego tła rzeczywistości, które pozostaje nie do opanowania i które sprzeciwia się tej rzekomej samowystarczalności człowieka. Widać, że nawet próba zmiany witalizmów XX wieku, w ślad za idealizmami XIX wieku, ma ten sam mankament: "Gdzie powiedziano powódmówi się później życiei sytuacja pozostaje zasadniczo taka sama", pisze Zambrano. 

Dlaczego wszystko pozostaje takie samo? Z powodu marzenia o przekonaniu, że posiada się wszystko, podczas gdy to, co się posiada, jest zawsze wszystkie wyciąć. To nie rzeczy są pomijane, ale to, co naprawdę jest marginalizowane, wrzucane do piekła irracjonalności, to sama rzeczywistość, transcendencja i sam Transcendent. W tej krytyce nowoczesnego rozumu dyskursywnego María Zambrano zbiegnie się z Benedyktem XVI w stopniu, w jakim słowa i myśl wydają się sobie użyczać: tam, gdzie Zambrano mówi, że. "rozum dochodził do siebie, zamykając się w sobie". (Filozofia i poezja1939), Benedykt XVI będzie mówił m.in. "rodzaj arogancji rozumu [...], który uważa się za wystarczający i zamyka się na kontemplację i poszukiwanie Prawdy, która go przewyższa". (Przemówienie do Papieskiej Rady ds. Kultury, 2008). W tym samym sensie María Zambrano pokazuje nieskuteczność tego ciętego rozumu. Wystarczy, że zwrócimy się do prologu pierwszego wydania Człowiek i boskość (1955), która jest tym jego dziełem, które najlepiej odpowiada jego podstawowym zainteresowaniom filozoficznym. Tam pisze, że. "Człowiek nie uwalnia się od pewnych rzeczy, gdy one zniknęły, a tym bardziej, gdy to on sam zdołał sprawić, że zniknęły. A więc to, co kryje się w słowie, dziś prawie niewymawialnym, Bóg".. Bóg jest tajemniczą rzeczywistością, która nawet jeśli zostanie zanegowana, zawsze będzie w absolutnej i nienaruszonej relacji z człowiekiem.

Umieść loga w logach

Istnienie człowieka zależy od jego relacji z rzeczywistością świętą i absolutnie transcendentną; dlatego też pośród nostalgii za pochodzeniem człowiek przemierza drogę udręki lub drogę sensu. Misja filozoficzna Maríi Zambrano polega wyłącznie na oddaniu loga na stronie Loga. Aby tak się stało, rozum musi być prawdziwym rozumem, a nie substytutami wywodzącymi się z racjonalizmu. Rozum ludzki, zdolny do ponownego odkrycia swego pochodzenia, nie może być powierzchowny, zewnętrzny, wojowniczy, kwaśny, smutny. Wręcz przeciwnie, musi być, "coś, co jest słuszne, ale szersze".Zambrano pisał do poety Rafaela Dieste (1944). Albo jak zaproszenie Benedykta XVI w przemówieniu w Ratyzbonie (2006), "poszerzenie naszego pojęcia rozumu i jego zastosowania"..

W sercu tego powodu - który w terminologii Zambrano jest "jak kropla oleju o "jak kropla szczęścia- będzie musiała nastąpić nowa artykulacja wiedzy. Z całej wiedzy, a w sposób szczególny z tych, które uważa się za wiedzę o sensie: filozofii, poezji, religii. Wszystkie trzy są autentycznymi wyrazami aktywności i pasywności ludzkiej wiedzy. Wszystkie trzy rodzą się z tego samego łożyska, które jest święty a w uznaniu swoich wzajemnych i licznych długów znajdą - my znajdziemy - jasność i światło pierwotnej jedności. Również dlatego, dwadzieścia pięć lat po jej śmierci, myśl Maríi Zambrano jest bardziej aktualna i potrzebna niż kiedykolwiek.

Więcej
Wielebny SOS

Wysokie ciśnienie krwi: cichy zabójca

Jedna na cztery osoby ma wysokie ciśnienie krwi. Jednak w 30 % przypadków nie są oni świadomi, że mają wysokie ciśnienie krwi: nadciśnienie często nie ma żadnych objawów. Dlatego też został nazwany "cichym zabójcą".

Pilar Riobó-12 czerwca 2017 r.-Czas czytania: 3 minuty

Osoby z wysokim ciśnieniem krwi mają zwiększone ryzyko sercowo-naczyniowe. Konkretnie, są trzy razy bardziej narażone na problemy wieńcowe (takie jak zawał serca) i sześć razy bardziej narażone na rozwój niewydolności serca. Ponadto nadciśnienie jest czynnikiem ryzyka numer jeden dla chorób mózgu, a także głównym czynnikiem chorób nerek.

Ale nie wpadaj w panikę, jeśli masz wysokie ciśnienie krwi: ryzyko zmniejsza się przy prawidłowym i trwałym leczeniu.

Ciśnienie krwi to siła wywierana przez krew na ściany tętnic. Ciśnienie skurczowe ("maksymalne") wskazuje na ciśnienie wytwarzane przez skurcz serca; ciśnienie rozkurczowe ("minimalne") wskazuje na "rozciągliwość" lub ton układu naczyniowego. Krew porusza się dzięki tej różnicy ciśnień.

Nadciśnienie tętnicze definiuje się jako ciśnienie krwi (BP) powyżej 140/90 mmHg, przy czym od 120 mmHg maksymalnego i 80 mmHg minimalnego BP istnieje stały i rosnący związek ze śmiertelnością z powodu chorób naczyniowych serca lub mózgu. Za wysoki poziom uważa się również niższe poziomy u diabetyków i pacjentów, którzy cierpieli na choroby serca.

Ponieważ ciśnienie może się zmieniać w zależności od okoliczności, czasami konieczne jest kilkukrotne powtórzenie pomiaru. Jednak stały wzrost ciśnienia oznacza, że tętnice tracą część swojej elastyczności, a tym samym zmuszają serce do większego wysiłku, aby wydalić krew przy wyższym ciśnieniu. Prowadzi to do przerostu mięśnia sercowego, co skutkuje problemami z sercem, nerkami i mózgiem, a nawet demencją. 

Czasami ciśnienie krwi może być podwyższone przez reakcję stresową; nazywa się to "nadciśnieniem emocjonalnym". Jeden z jego wariantów znany jest jako "nadciśnienie białego fartucha", które pojawia się w gabinecie lekarskim w wyniku stresu podczas pomiaru ciśnienia krwi. Nawet jeśli stres nie jest dużym problemem, ma tendencję do nawracania w wielu codziennych sytuacjach i w końcu może sprawić, że nadciśnienie będzie trwałe. Dlatego osoby często narażone na stres powinny regularnie kontrolować ciśnienie krwi. 

Ponieważ nadciśnienie jest chorobą przewlekłą, wymaga monitorowania przez całe życie. Czasami wystarczające może być leczenie dietetyczne i zwiększenie ilości ruchu. Do czynników żywieniowych wpływających na nadciśnienie zalicza się otyłość (szacuje się, że ok. 25 % przypadków nadciśnienia ma związek z otyłością), brak ruchu oraz nadmiar soli lub alkoholu. Często do uzyskania odpowiedniej kontroli należy stosować również leki, a nawet kilka leków skojarzonych.

Często zdarza się, że pacjenci mierzą ciśnienie krwi w domu, za pomocą jednego z dostępnych na rynku urządzeń elektronicznych. Oprócz uniknięcia nadciśnienia "białego fartucha" sprzyja to pożądanemu udziałowi pacjenta w kontroli choroby i skuteczności leków, z wyjątkiem przypadków osobowości lękowej, która prowadzi do obsesyjnych pomiarów ciśnienia.

Najbardziej niezawodnymi urządzeniami są nadal klasyczne urządzenia rtęciowe, ale urządzenia elektroniczne pozwalają uniknąć problemów wynikających z toksyczności rtęci, są łatwe w użyciu i niedrogie. Wskazane jest wybieranie urządzeń naramiennych, gdyż urządzenia nadgarstkowe są mniej łatwe w prawidłowym użytkowaniu. Mankiety na palce nie są zbyt dokładne. Mankiet lub komora nadmuchiwana powinna mieć odpowiedni rozmiar, ani krótki, ani długi. Komora powinna obejmować 80 % obwodu ramienia, co pozwala uniknąć fałszywie wysokich odczytów. Wszystkie urządzenia powinny być sprawdzane co najmniej raz w roku. Jeśli chodzi o ilość wykonywanych samokontroli, zaleca się co najmniej trzy dni, dokonując zdublowanych odczytów o dwóch porach dnia (rano i wieczorem). 

AutorPilar Riobó

Specjalista w dziedzinie endokrynologii i żywienia.

Więcej

Ameryka Południowa: niech zwycięży jedność

Rywalizacja i napięcia polityczne w wielu krajach prowadzą do napięć. Ale Kościół zachęca do kultury spotkania i dialogu.

7 czerwca 2017 r.-Czas czytania: 2 minuty

Region ten cierpi na niepokojącą polaryzację społeczno-polityczną. Nie chodzi mi o to, że o wyborach w ostatnich latach decydowały cienkie procenty, ale o to, że rywalizacja "modele" zawiera krzyżową dyskwalifikację: każda strona uważa, że druga szkodzi krajowi, a pakty o rządzeniu - tak polubowne w teorii - rozmywają się w permanentnych konfrontacjach.

Tymczasem Kościół jest uwięziony w ramach politycznych, które wywierają presję na jego propozycję duszpasterską i społeczną: na ogół zakłada dobre intencje jednych i drugich, przypominając rządom ludowym o znaczeniu poszanowania instytucji; a rządom neoliberalnym lub centroprawicowym o priorytecie troski o ubogich w każdym działaniu ekonomicznym.

W tym kontekście papież Franciszek w niedzielę wielkanocną wezwał do. "pokojowe rozwiązania pokonywanie napięć "polityczne i społeczne w Ameryce Łacińskiej. Sytuacja w każdym z krajów jest inna, generalnie dużo bardziej niż to, co jest postrzegane z Europy. Podziały są jednak realne w Argentynie, Boliwii, Chile, Ekwadorze, Kolumbii, Brazylii, Paragwaju...; spokojniejsze w Peru ze względu na sukces gospodarczy i w Urugwaju, ze względu na bardziej pogodny styl społeczny; a bardziej skrajne w Wenezueli.

Idąc po tej linii, zaniepokojeni napięciem, biskupi argentyńscy wyszli unisono w Wielkim Tygodniu, by wezwać do braterskiej jedności. Arcybiskup Arancedo, przewodniczący konferencji biskupów, ostrzegł, że. "Podzielony kraj nie daje rozwiązań problemów ludzi, i wskazał: "Konieczne i pilne jest odtworzenie w ramach instytucjonalnych uprawnień państwa kultury, która ma swoje źródło w dialogu i szacunku, uczciwości i przykładności".

Ze swej strony bp Lozano (Komisja Duszpasterstwa Społecznego) uznał, że konieczne jest "budować ojczyznę braci"; Arcybiskup Stanovnik, z Corrientes, wezwał do ostrożności przed pokusą podziałów i konfrontacji; wreszcie kardynał Poli, z Buenos Aires, utrzymywał, że "Jeśli nie ma pojednania, nie ma ojczyzny, nie ma przyszłości.

W obliczu podziałów społeczno-politycznych Kościół opowiada się za budowaniem mostów, kulturą spotkania i dialogu oraz promuje logikę, która przezwycięża konfrontację i stawia społeczeństwo w perspektywie dobra wspólnego. Od chrześcijan zależy, czy to przepowiadanie stanie się rzeczywistością i czy - jak mówi papież w. Evangelii Gaudium-, jedność zwycięża nad konfliktem.

AutorJuan Pablo Cannata

Profesor socjologii komunikacji. Uniwersytet Austral (Buenos Aires)

Despasito

7 czerwca 2017 r.-Czas czytania: 2 minuty

W dziedzinie obrony godności kobiet tak mało jest spójności między tym, co twierdzi się w treściach informacyjnych mediów, a resztą treści.

ÁLVARO SÁNCHEZ LEÓN

-dziennikarz

@asanleo

Podkręć moje radio, to jest moja piosenka. Zwróć uwagę na litery. Despacito. Lato jest po to, abyś był szczęśliwy a muzyka szaleje, zamieniając przezroczysty dyskurs w melodię, bo ryba umiera przy ustach, za przyzwoleniem Fito.

Poza słowami wypowiadanymi publicznie, pełnymi politycznie poprawnych balansów semantycznych, naturalność latynoskiej muzyki, która zrasza dyskotekowe noce i letnie pustki, jest głośnikiem tego, co się dzieje głęboko w środku.

Jakiś latynoski pop jest nawiasem w globalnej kampanii o godność, równość, szacunek i cześć dla roli kobiet w świecie, w którym więcej jest zdrowego rozsądku niż testosteronu.

W rytmie fal, które zalewają letnie baraki, piękne kobiety jak Wenus zamieniły się w damy z Awinionu, by je wykorzystać, znęcać się i wyrzucić. To, co jest jasne, słyszy się. Przebrane za wiecznie ulotne miłości, impulsy są przebrane i wyśpiewane jako aserejé bezczelnego ekshibicjonizmu. To właśnie ta współczesna autentyczność zamienia na wersety drenaż serc, jakbyśmy wszyscy żyli w Wielki Brat.

Na parkietach wytwórni płytowych ciało tańczy, gdy poddaje się miękka argumenty stawiające kobiety na tronie społeczeństw w imię możliwych światów. Pomiędzy śmiechem, rumem i woblerami kanał zastyga w karaibskim szlamie.

Te same stacje radiowe, które w swoich programach informacyjnych bronią każdej kobiety, nucą w swoich musicalach hymny, które niszczą ich istotę. Te same gazety, które strzelają do każdego objawu machismo, w odświeżający sposób zmieniają Luisa Fonsi w króla lwa. Te same stacje telewizyjne, które podkreślają kamerą w każdym kącie przemoc ze względu na płeć, włączają się w poniżającą choreografię dale-mamasitatutaj, tuż przy plaży.

Nie mogę znaleźć w supermarkecie żadnej ochrony przeciwsłonecznej przed kobiecą skórą przebitą smakowitym dźwiękiem latino power dance.

Muzyka sprawia również, że dzikie bestie dziczeją. Wiesz. Na stronie trafienie tych lat. top skończy się na tworzeniu epickich Grill przez Georgie Dann. I to też nie było to, mój amol.

 

AutorOmnes

Hiszpania

Sektory sekularystyczne próbują pozbawić Kościół własności jego nieruchomości

Omnes-2 czerwca 2017 r.-Czas czytania: 4 minuty

Z powodów ideologicznych i nie mając prawie żadnych argumentów prawnych, niektóre grupy wykorzystują immatrykulację majątku kościelnego do generowania wymyślonych kontrowersji.

-Diego Pacheco

W połowie maja sędzia Sądu Administracyjnego nr 5 w Saragossie wstrzymał proces immatrykulacji katedry San Salvador (La Seo) i kościoła La Magdalena przez radę miasta. Tym samym unieważniła umowę z 27 marca, na mocy której rada Saragossy ustanowiła wszczęcie działań administracyjnych i sądowych w celu uzyskania własności tych świątyń, a tym samym unieważniła immatrykulację tych nieruchomości przeprowadzoną już na rzecz Kościoła.

Sędzia twierdzi w swojej decyzji, że raport przedstawiony przez radę miasta nie zawiera ani jednej argumentacji na temat opłacalności tego, co zamierza realizować. I, przede wszystkim, "Raport nie zawiera również najmniejszych wskazówek dotyczących ewentualnych praw, jakie Rada Miasta Saragossy mogłaby mieć w stosunku do wspomnianych kościołów, w celu podjęcia działań wymienionych w umowie". Ponadto raport prawny, który musi towarzyszyć tego typu porozumieniu gminnemu, wymagany przez prawo, nie jest zdaniem sędziego wystarczający. "tak, aby członkowie korporacji miejskiej mieli dokładną wiedzę o okolicznościach sprawy".Stąd przyjęcie przez sędziego takiego tymczasowego nakazu: zapewnienie, że władze lokalne w przemyślany sposób wykorzystują działania sądowe.

Bezsporna własność

Dlatego próba dezawuowania przez radę Saragossy odebrania Kościołowi La Seo - czyli katedry Saragossy, głównej świątyni diecezji - i jej projekt zajęcia tych dwóch świątyń, by stały się własnością publiczną, została na razie przerwana.

Szef komunikacji arcybiskupstwa Saragossy, José Antonio Calvo, zaznaczył, że arcybiskupstwo przyjęło umowę miejską ze spokojem, ponieważ "legalność i orzecznictwo nas wspierają". Calvo wyraża przekonanie, że wymiar sprawiedliwości "udowodni nam, że mamy rację". w przypadku, gdy konsystorz stolicy aragońskiej postanowi dochodzić swoich roszczeń przed sądem. Sugeruje to niedawna uchwała sędziego 5. sądu kontrowersyjno-administracyjnego w Saragossie. "Jeśli twierdzą, że to własność publiczna, będą musieli to udowodnić, ale to niemożliwe.", ponieważ zarówno Katedra w La Seo oraz parafia Santa María Magdalena "są instytucjami kościelnymi od momentu ich powstania w końcu XI wieku". i panowanie Kościoła nad tymi dobrami. "przebiegała ona spokojnie, bezkonfliktowo i notorycznie". w czasie. Jprawnie te nieruchomości należą do Kościoła. "od 800 lat; dlatego jest to bezsporne".. I tak jest z wieloma innymi świątyniami, które od niepamiętnych czasów należą do Kościoła.

Rejestr jest później

Calvo dodał, że te nieruchomości są starsze niż rejestr gruntów, który powstał w drugiej połowie XIX wieku. Y jako "to było takie notoryczne" które należały do patrymonium Kościoła, tak jak to miało miejsce w przypadku majątku gmin i innych organów administracji, "zostaliśmy zwolnieni z możliwości ich rejestracji".. Z tego powodu wyrok o sygn. Sąd Najwyższy stwierdza. "że nie jest niekonstytucyjne, by Kościół katolicki mógł immatrykulować mienie, ale że przez dziesiątki lat był pozbawiony tej możliwości". E Celem immatrykulacji tych nieruchomości było. "nadanie rozgłosu nieruchomości, która już istniała, a nie przejęcie w tym czasie własności".ponieważ rejestr "uwidacznia to, co już jest własnością, ale jej nie nadaje".

Calvo zapewnił również, że rejestracja była zgodna z prawem i w żadnym przypadku nie doszło do oszustwa prawnego, biorąc pod uwagę, że w momencie immatrykulacji obu nieruchomości (w 1987 i 1988 roku) przepisy ustanowiły wyjątek od immatrykulacji dla świątyń przeznaczonych do kultu katolickiego, ze względu na ich notoryczność. Celem było danie "przejrzystość w sytuacji majątku, który od niepamiętnych czasów, bez sporów i z wszelkimi należytymi dowodami, jest nasz".ponieważ Kościół "jest instytucją starszą od państwa". a zatem "czasami nie mamy aktów własności".bo nie było organu, który by je wydał.

Zagrożony użytek religijny

Dla arcybiskupstwa w Saragossie inicjatywa rady miejskiej stanowi, pod sztandarem źle pojętej świeckości, "skandal przeciwko prawom obywatelskim instytucji i przeciwko słusznej wolności". "Chcą pozbawić Kościół własności", gdy to Kościół jest tym, który "stworzył, utrzymuje i zachowuje życie oraz jego własny cel". tych budynków, które są miejscem "zgromadzenie chrześcijan". i, w tym samym czasie, "ekspresja religijna". Gdyby gmina miała przejąć na własność te dwie świątynie, "główny cel, dla którego zostały stworzone, stałby się drugorzędny"bo chociaż "Mówi się, że pozostałyby one miejscami kultu, konflikty byłyby zapewnione".

Dla Calvo, jest to kwestia "a konflikt sztucznie wywołany przez przyczyny ideologiczne i laickie, które chcą wyrugować Kościół ze społeczeństważycia publicznego i dążyć do konfrontacji". I gdyby inicjatywa gminna przeszła do realizacji - podsumowuje, "Saragossa byłaby mniej wolnym miejscem".

Problem - mówi rzecznik arcybiskupa - polega na tym, że inicjatywa rady miasta może stać się - jeśli nie zostanie powstrzymana przez sądy - "systematyczny proces przejmowania i konfiskaty mienia"..

Prawnik diecezji, Ernesto Gómez Azqueta, ma wątpliwości "że rada miasta ma niezbędną legitymację". do inicjowania takich inicjatyw; "odpowiadałby, w każdym razie, rządowi Aragonii lub rządowi narodu"..

Ze swej strony wicekretarz ds. ekonomicznych Konferencji Episkopatu Hiszpanii Fernando Giménez Barriocanal zaznaczył, że nie wie "Dlaczego chcą pozbawić katolików własności, którą słusznie posiadają? a także podkreślił, że "Niektóre z tych rad miejskich, które mówią, że Kościół przywłaszcza sobie ten majątek, nie rozumieją, w jakim celu i jaki jest jego użytek, czyli użytek religijny".

Dodał, że. "Jeśli burmistrz Saragossy chce iść pomodlić się w Seo, może iść, a jeśli chce skorzystać z jakiegokolwiek innego zasobu publicznego, może to zrobić".

Barriocanal powtórzył, że immatrykulacja własności "nie jest to procedura nieprawidłowaNie chodzi o grabież czy kradzież, ale o udostępnienie obywatelom dóbr, które naprawdę świadczą ogromną usługę".. Przypomina również, że są "mechanizmy wyzwań". "Sf gmina posiada akt własności La Seo, może udowodnić, że to właśnie ona go wybudowała. a właściciel będzie mógł podjąć takie same działania, jak w przypadku, gdy każdy inny obywatel odkryje, że nieruchomość, która jest jego, pojawia się w księdze wieczystej i jest na nazwisko innej osoby".

Przyczyniać się do rozwoju społeczeństwa

Giménez Barriocanal podkreśla również, że majątek Kościoła jest zawsze otwarty dla społeczeństwa i "Przynoszą one duże korzyści społeczne i gospodarcze. Każda katedra to średnio 140 mln euro bogactwa dla hiszpańskiej gospodarki".. Ponadto towary te generują 1 500 miejsc pracy.

Teraz okaże się, jakie działania podejmie Rada Miasta Saragossy, choć eksperci twierdzą, że będzie to spektakularna porażka. 

Świat

Papież ogłasza dzieci Hiacyntę i Franciszka świętymi, "przykładem dla nas".

Omnes-2 czerwca 2017 r.-Czas czytania: 5 minuty

Mali pastuszkowie Hiacynta i Franciszek są już pierwszymi nie-męczennikami i najmłodszymi świętymi Kościoła. Papież Franciszek ogłosił je w Fatimie przed tysiącami pielgrzymów przykładem świętości dla świata.

-Ricardo Cardoso, Vila Viçosa (Évora, Portugalia) i Enrique Calvo, Viseu (Portugalia)

W dniach 12 i 13 maja świat katolicki (i nie tylko) zwrócił swój wzrok na Fatimę. Minęło 100 lat od chwili, gdy w tym samym miejscu Najświętsza Dziewica rozpoczęła nową erę w życiu Kościoła i świata. Na tle śmierci i pochmurnego świata 1917 roku, "kobieta jaśniejsza niż słońce (jak mówiły dzieci) dał nową nadzieję sercu ludzkości. A sto lat później setki tysięcy ludzi, o sercach pełnych wiary i nadziei, przybyło do Fatimy, aby spojrzeć na "ten" kobieta, która wciąż jest jaśniejsza niż słońce i która zalewa nas wszystkich swoją matczyną czułością.

Ta miłość, która płynie z Niepokalanego Serca Maryi, nadal promieniuje na świat na wiele sposobów. Dlatego po rygorystycznym procesie i cudzie przypisanym Franciszkowi i Hiacyncie Marto, papież Franciszek wybrał w to stulecie kanonizację dwójki dzieci, czyniąc ich najmłodszymi świętymi nie-męczennikami w Kościele.

W tej kanonizacji, choć ważne jest poznanie cudu i podziękowanie Bogu za dar tej właśnie kanonizacji, jeszcze pilniejsze jest odkrycie świadectwa wiary i życia chrześcijańskiego dwóch małych pastuszków.

Wraz z kanonizacją Kościół zaprasza nas do naśladowania jego przykładu prostoty serca, umartwień i modlitw zadośćuczynienia oraz bliskości z "Ukryty Jezus w tabernakulum. W tym celu liczymy teraz na wstawiennictwo św. Franciszka i św. Hiacynty, aby pomogli nam być takimi jak oni.

Trzeba też powiedzieć, że kanonizacja dwójki dzieci jest dla nas zachętą do spojrzenia na siostrę Łucję, która jeszcze kilka lat temu przebywała z nami i której przypisuje się wiele łask.

Papież, poruszony

Wśród tysięcy pielgrzymów był też papież Franciszek. To rzeczywiście św. Piotr, jako jego następca, odwiedził Matkę, którą Pan dał swoim uczniom na krzyżu. Został przyjęty z wielką czułością przez władze portugalskie na portugalskiej ziemi, został powitany w Fatimie z wielkim entuzjazmem przez tysiące ludzi i w głębokim milczeniu następca św. Piotra spotkał się z Matką Bożą, podczas gdy wszyscy ludzie, zgromadzeni w ciszy, mieli oczy utkwione w spotkaniu z tymi dwoma filarami naszej wiary.

Wieczorem esplanada sanktuarium zamieniła się w morze świec, modlitwy odmawiano w wielu językach, a wszyscy się rozumieli, bo chodziło o miłość do Matki Bożej. W swojej prostocie papież Franciszek zadbał o to, aby cała uwaga była skierowana na Matkę Bożą, a nie na jego wizytę. Stąd jego powściągliwość w gestach, determinacja w patrzeniu na Matkę Bożą, a na zakończenie uroczystości, z białą chusteczką, śpiewając, emocjonalnie pożegnał Matkę Bożą Różańcową z Fatimy, używając tradycyjnego pozdrowienia Portugalczyków: "O Fatimo, żegnaj, Matko Dziewico, żegnaj!

Mamy matkę!

Niezależnie od warunków, w jakich się przebywa w Fatimie, prawda jest taka, że nigdy nie chce się stąd wyjeżdżać, bo jak powiedział mocnym głosem Ojciec Święty w swojej homilii: "Temos Mãe!" (Mamy matkę!). Dlatego moment odejścia od matki jest zawsze trudny i emocjonalny, pełen nostalgii i portugalskiego uczucia "saudade".

Odchodzi się z ciałem, ale serce pozostaje przy Matce Bożej, otrzymując od niej opiekę, którą tylko Ona umie nam dać. Chciałbym być tak odważny i zaprosić wszystkich do Fatimy. Ten rok nie może minąć bez odwiedzenia naszej Matki Niebieskiej w sanktuarium w Fatimie. A po powrocie, aby wypełnić emocje "saudade" z refrenem hymnu, którym żegnamy się z Najświętszą Maryją Panną: "Ostatnia modlitwa, gdy Cię opuszczam, Matko Boża: niech to nieśmiertelne wołanie zawsze żyje w mojej duszy:
O Fatima, Żegnaj! Matko Boska, Żegnaj!
. Niech to nieśmiertelne wołanie żyje na zawsze w naszych duszach, bo mamy Matkę!

Trzy elementy przekazu

Poprzednie miesiące stopniowo ujawniały głębię, aktualność i pilność poznania i uczestniczenia w tym wszystkim, co Dziewica Maryja powiedziała nam wszystkim za pośrednictwem małych pastuszków z Fatimy. Mali pasterze byli odbiorcami wielkiej proklamacji, ale przesłanie nie było skierowane tylko do nich i ich czasu. Każdy z nas, w swoim czasie, odkrywa na nowo intensywność Ewangelii Jezusa Chrystusa, który wzywa nas do nawrócenia i do uczestnictwa w swoim Królestwie.

Minęło sto lat od objawień fatimskich, które miały miejsce w samym środku pierwszej wojny światowej, w której Portugalia uczestniczyła z wieloma swoimi dziećmi, i przed rewolucją bolszewicką w Rosji. Okoliczności te nie pozostają bez związku z treścią wiadomości. Teraz, pośród setnej rocznicy tych szczególnych objawień, możemy zadać sobie pytanie: co pozostało z życzeń i próśb Maryi?

Konsekracja połączona z pobożnością

W duchu prostoty przypominamy, że istnieją trzy wyraźne elementy przekazu. Są to: codzienne odmawianie Różańca; zadośćuczynienie za nawrócenie grzeszników; szerzenie nabożeństwa do Jej Niepokalanego Serca na całym świecie. Ten ostatni punkt dobrze służy poznaniu wiary i świętego życia małych pastuszków, zwłaszcza św. Hiacynty. Należy zauważyć, że w słowach Matki Bożej występują dwie rzeczywistości - nabożeństwo i poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi - które są ze sobą powiązane i wzajemnie się implikują.

Łucja mówi w swoich Wspomnieniach, że w objawieniu z 13 lipca Matka nasza ukazała pasterzom piekło i prosiła ich, aby przestali obrażać Boga:

"Aby uratować (dusze od piekła), Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do Mojego Niepokalanego Serca. Jeśli (ludzie) uczynią to, co wam powiem, wiele dusz będzie zbawionych (...) i będą mieli pokój. Wojna (I wojna światowa) się skończy. Ale jeśli nie przestaną obrażać Boga, za panowania Piusa XI rozpocznie się gorsze (...) Jeśli posłuchają Moich próśb, Rosja nawróci się i będą mieli pokój; jeśli nie, będzie szerzyć swoje błędy na całym świecie, promując wojnę i prześladowania w Kościele. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie miał wiele do wycierpienia, kilka narodów zostanie unicestwionych. Wreszcie moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, zostanie ona nawrócona, a świat otrzyma czas pokoju.

Zeznania Hiacynty

Najmłodszy z wizjonerów miał prawdziwe zamiłowanie do Niepokalanego Serca Maryi, a także świadczył, że nasza Matka jest Pośredniczką łask i Współodkupicielką. Po objawieniu z 13 lipca, gdzie pokazano im piekło, Hiacynta powiedziała:

"Tak mi przykro, że nie mogę iść do Komunii św. (Nie byłem wystarczająco stary) w zadośćuczynieniu za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi! I często powtarzał: "Słodkie Serce Maryi, bądź moim zbawieniem!

Lucia mówi, że Jacinta " - dodał w innych momentach ze swoją naturalną prostotą:

- Tak bardzo kocham Niepokalane Serce Maryi! Jest to Serce naszej Niebieskiej Matki! Nie lubisz powtarzać wiele razy: Słodkie Serce Maryi Niepokalane Serce Maryi! Tak bardzo mi się podoba, tak bardzo!". Dał nawet rekomendacje swojej kuzynce Łucji: "(...) Kochaj Jezusa, Niepokalane Serce Maryi i składaj wiele ofiar za grzeszników!".

Albo ten: "Jestem prawie gotowy, aby pójść do Nieba. Zostajecie tutaj, aby przekazać, że Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Kiedy musisz to powiedzieć, nie chowaj się! Powiedz wszystkim, że Bóg udziela łask przez Niepokalane Serce Maryi, że powinni ją prosić. 

Ameryka Łacińska

Boże Ciało w Patzún, centrum pobożności eucharystycznej

Omnes-2 czerwca 2017 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Patzún, miasteczko na gwatemalskiej wyżynie, jest już centrum pobożności eucharystycznej, z procesją Bożego Ciała liczącą trzy wieki. Nabożeństwo do Pana w Najświętszym Sakramencie rozpowszechniło się w wielu miejscach.

-Juan Bautista Robledillo, Gwatemala

Patzún to gwatemalskie miasto liczące ok. 54 tys. mieszkańców, w zdecydowanej większości rdzennych, wyróżniające się m.in. pobożnością eucharystyczną, objawiającą się w dniu Bożego Ciała w swej maksymalnej okazałości bogatymi i kolorowymi dywanami. Chociaż tradycja ta jest przeżywana w całym kraju, Patzún (kraina słonecznika) jest emblematyczna ze względu na swój koloryt, na udział w niej wszystkich mieszkańców, także niekatolików, i coraz więcej osób z całego kraju oraz turystów zagranicznych przybywa...

Doświadczenia

Kontemplacja w czasach WhatsApp

Czasy, w których żyjemy, charakteryzują się ogromnym poszerzeniem granic komunikacji. Od kilku lat technologia stanowi trzon życia kobiet i mężczyzn.

Juan Carlos Vasconez-2 czerwca 2017 r.-Czas czytania: 9 minuty

Wszyscy jesteśmy wezwani do życia z technologią, której granice poszerzają się w naszych czasach, i do pozytywnego zarządzania jej wykorzystaniem, tak aby pomagała nam rozwijać się jako osoby i nie stała się murem, który izoluje nas od Boga lub od innych. 

Mówi się. Katechizm Kościoła Katolickiego (CEC), że serce ludzkie jest mieszkaniem, w którym jestem lub w którym przebywam, miejscem prawdy, spotkania i Przymierza. To w sercu ma miejsce komunia z Bogiem i z innymi, która jest celem człowieka i z której wynika udana integracja osoby, w ciele i duchu. 

Aby serce pozostało wolne i otwarte na Boga, musi oderwać się od ziemskich przywiązań, subtelnych wątków, światowych przywiązań, sił, które czynią je nieczułym i ospałym. I - konkluduje katechizm - choć nie można medytować przez cały czas, to jednak zawsze można wejść w kontemplację, niezależnie od stanu zdrowia, pracy czy afektu. Serce jest miejscem poszukiwania i spotkania, w ubóstwie i w wierze (CEC, n. 2710).

Jest to zdecydowane potwierdzenie: kontemplacyjne wpatrywanie się w Pana jest miłosnym zjednoczeniem z Wolą Bożą, aby serce szukało Boga, odpoczywało w Nim; dla czego musi być oderwane od wszystkich rzeczy stworzonych. Chociaż trzeba namiętnie kochać świat, nie wolno skupiać swego szczęścia na dobrach ziemskich: są to tylko środki, a serce nie może się do nich przywiązać, gdyż to przywiązanie, nieuporządkowane, oddzieliłoby je od Miłości, nie pozostawiłoby miejsca dla Boga i skończyłoby się zniewoleniem serca. 

Wolność serca jest łaską Bożą, o którą możemy prosić w naszych błaganiach, ale jest to również dobro, o które należy zabiegać przez nasze skuteczne pragnienie i przez nasze wysiłki: przez staranie się, aby afekty, władze i zmysły coraz bardziej zwracały uwagę na Pana. 

W konsekwencji dobrowolnie pragniemy - bo mamy na to ochotę - aby nasze władze i zmysły, nasze serce, były wolne od wszystkiego, co mogłoby być przeszkodą, choćby najmniejszą, dla miłości Boga. Wolność serca jest wolnością, mistrzostwem do życia. "jak ci, którzy nic nie mają, a jednak posiadają wszystko". (2 Kor 6,10); jest to wolność i chwała dzieci Bożych, którą Chrystus nabył dla nas przez swoją śmierć na Krzyżu, a której osiągnięcie wymaga oderwania.

To wewnętrzne opanowanie, które wytwarza tę wolność, nie jest czymś automatycznym, ale uzyskuje się je przez powtarzanie pozytywnych aktów. Jest to jakby gimnastyka ducha, która prowadzi nas do życia oderwanego od dóbr, z których korzystamy. W tym sensie normalne jest również, że chrześcijanie zadają sobie pytanie, jak zapewnić, by technologia nie stała się niewolą, by serce nie przywiązało się nadmiernie, by jej użycie było uporządkowane. Niekiedy może być konieczna regulacja, aby można było ją uświęcić.  

Współczesny nam św. Josemaría, święty zwyczajności, jak nazwał go św. Jan Paweł II, zachęcał nas do szukania świętości w zwyczajnej pracy. Podobno w swoim warsztacie pracy, obok krucyfiksu, umieścił płytkę z tymi słowami: "Sanctis omnia sancta, mundana mundanis". (wszystkie rzeczy są święte dla świętych; światowe dla światowych). I zauważył, że szukając Pana, bardzo łatwo jest odkryć quid divinum we wszystkim, aby nie odchodzić od prawa Bożego i zachowywać się jak dobry syn. 

Ponieważ rozwój społeczeństwa oferuje nowe środki techniczne do wykonywania wielkiej liczby czynności, wyzwalające jest to, że duch oderwania wciela się w nowe przejawy. W tym rozpoznajemy duszę roztropną, osobę, która będąc uważną na Boga, potrafi w nowych sytuacjach odkryć, co jest właściwe, a co nie. 

Skoncentruj się, aby dobrze się modlić 

Koncentracja to stan osoby, która utrwala swoje myśli na czymś, nie ulegając rozproszeniu. Niektórzy skarżą się, że kiedy zaczynają się modlić, ich umysł szybko idzie gdzie indziej. Ponieważ modlitwa wymaga pewnej dyscypliny, opanowania naszych zmysłów i zdolności; krótko mówiąc, aby się modlić musimy się skupić, a aby się skupić musimy się zdyscyplinować.  

Św. Karol Borromeo przestrzega, że aby dobrze się modlić, musimy się przygotować. W przeciwnym razie, kiedy pójdziesz wznieść swoje serce do Boga, tysiąc myśli przyjdzie ci do głowy i odciągnie cię od twojego zadania. Dlatego święty pomaga nam zadać sobie pytanie: przed pójściem do oratorium, co zrobiłeś, jak się przygotowałeś, jakich środków użyłeś, aby utrzymać swoją uwagę? 

Jeśli chcemy się skupić na modlitwie, musimy chronić te chwile i zapewnić minimum przygotowań. Wewnętrzne skupienie jest nie tylko podczas modlitwy, ale także zanim zaczniemy się modlić; niezbędne jest skupienie wyobraźni, zmysłów zewnętrznych itp. Bardzo pomaga w tym zapobieganie dzikim wędrówkom wyobraźni, na przykład poprzez niepoświęcanie uwagi urządzeniu, gdy tylko nie mamy nic do zrobienia lub gdy się trochę nudzimy.

Rzeczywiście, ludzie, którzy mają życie wewnętrzne, starają się znaleźć szczęśliwy środek między "szybkim światem" hiperłączności a "wolnym światem" kontemplacji. Dzisiejsze urządzenia cyfrowe mają tę zaletę, że pozwalają nam być stale połączonymi, ale ten stan - sam w sobie pozytywny - staje się również rozpraszający, ponieważ stale domaga się naszego zainteresowania. Tak więc to do każdego z nas należy decyzja, co zasługuje na uwagę i jak znaleźć ten szczęśliwy środek.  

Zdrowa dieta cyfrowa sprzyja nabywaniu takich cnót jak cierpliwość, stałość, prostota: temperament świętości. Może też uniknąć niepotrzebnych stanów napięcia, niepewności czy izolacji. 

Roztropność i koncentracja

Roztropność jest kardynalną cnotą, która pomaga rozeznawać i odróżniać dobro od zła oraz postępować zgodnie z nim; jest to zdolność do myślenia, w obliczu pewnych wydarzeń lub działań, o możliwym ryzyku z nimi związanym, oraz do dostosowania lub zmodyfikowania swojego zachowania tak, aby nie otrzymać lub nie wyrządzić niepotrzebnej szkody. Jest to bardzo ważna umiejętność, którą każdy z nas powinien nabyć: pomyśl, zanim zaczniesz działać.

Roztropność odnosi się do wiedzy o tym, jakie działania powinniśmy pożądać lub odrzucić. Człowiek roztropny porównuje przeszłość z teraźniejszością, aby przewidzieć i zorganizować przyszłe działanie; rozważa, co może się wydarzyć i co należy zrobić lub pominąć, aby osiągnąć swój cel. Roztropność zakłada wiedzę i dyskurs.

Na poziomie praktycznym, aby dobrze się modlić, bardzo przydatna będzie roztropność w świecie cyfrowym. Skutecznie jest zadać sobie pytanie, jakie rzeczy są pozytywne, w jakim stopniu warto, aby technologia zajmowała nasz czas. Wybierz kilka miejsc, gdzie technologia nie jest zapraszana. Zdefiniuj, kiedy lepiej zrezygnować z kontaktu wirtualnego, ponieważ kontakt fizyczny jest bardziej odpowiedni, ponieważ jest bardziej delikatny, lub kiedy konieczne jest dodanie gestów lub tonów głosu, które pomagają w bardziej odpowiednim przekazie.

Musimy też rozwijać rozwagę w działaniu jako odbiorcy. Papież Benedykt XVI zwrócił uwagę na fakt, że wiele razy "Znaczenie i skuteczność różnych form ekspresji wydają się być determinowane bardziej przez ich popularność niż przez ich wewnętrzne znaczenie i ważność. Popularność z kolei często zależy bardziej od sławy czy strategii perswazyjnych niż od logiki argumentacji. Czasami dyskretny głos rozsądku zostaje zagłuszony przez szum tak wielu informacji i nie przyciąga uwagi, która jest zarezerwowana w zamian dla tych, którzy wyrażają się bardziej przekonująco". (Orędzie na 47. Światowy Dzień Komunikacji). Wezwania "fake news", Fake newsy zalały sieć, media społecznościowe zapewniły platformę, dzięki której fakty, czy pseudofakty lub postfakty, rozprzestrzeniają się szybciej i wśród większej liczby osób. 

Ważne jest, aby zwrócić uwagę nie tylko na prawdziwość informacji, ale także na ich aktualność. Kiedy zadajemy sobie pytanie: dlaczego nie mogę teraz obejrzeć trzyminutowego filmiku, to nie jest to tylko kwestia czasu, ale także braku przyzwyczajenia do śledzenia wszystkich bodźców, które pojawiają się wokół nas i odciągają nas od czynności, którą w danym momencie wykonujemy.

Krótko mówiąc, rozwaga pomoże nam wiedzieć, kiedy interweniować, aby zmienić lub uniknąć zachowań, które stały się powszechne w sieciach społecznych; krótko mówiąc, aby korzystać z technologii cyfrowych, ale nie pozwalając, by nami rządziły.

Wiedza: studiositas vs. curiositas 

To właśnie św. Tomasz z Akwinu definiuje te dwa pojęcia. Po pierwsze, definiuje on. studiositas jako "pewne entuzjastyczne zainteresowanie zdobywaniem wiedzy o rzeczach".. Im intensywniej umysł stosuje się do czegoś poprzez poznanie tego, tym bardziej regularnie rozwija się jego pragnienie uczenia się i poznawania. Zdecydowane dążenie do wiedzy ze strony intelektu rośnie wraz z praktyką; w ten sposób pragnienie wiedzy pokonuje pragnienie wygody lub po prostu lenistwa.  

Drugi człon to. curiositas, wyjaśniony jako "wędrujący niepokój ducha".Objawia się ona w nienasyceniu ciekawości, niepokoju ciała i niestałości miejsca oraz determinacji, która często jest pierwszym przejawem acedii: smutku serca, ciężkości ludzkiego ducha, który nie chce przyjąć szlachetności i godności osoby ludzkiej, która jest intymnie związana z Bogiem. 

Nigdy wcześniej w historii tak wiele danych o charakterze osobistym lub intymnym nie było udostępnianych każdemu; takie informacje mogą łatwo wzbudzić ciekawość. Innowacje technologiczne doprowadziły do przesunięcia w kierunku coraz bardziej trywialnych produktów i usług, związanych z kulturą obrazu i selfie. Znów umiarkowanie pomoże nam w wyborze. Nie wszystko co jest publikowane mnie interesuje. To, że jest w sieci i udostępniona - choćby przez zainteresowanego - nie oznacza, że istnieje obowiązek dowiedzenia się o niej, zobaczenia jej, przeczytania itp. 

W świecie, w którym często dominuje zainteresowanie, nawet chorobliwe, wydarzeniami nieedukacyjnymi, albo gdy wielu przebija się do przodu, wykorzystując wyzwoloną ciekawość tak wielu, warto działać z hartem ducha, by nie popaść w tę obsesyjną prekaryzację wiedzy o wszystkim. Osobie nastawionej na zewnątrz, zdominowanej przez ciekawość - która przejawia się np. w chęci bycia poinformowanym o wszystkim, nie chcącej "niczego przegapić" - znacznie trudniej będzie się skupić na modlitwie. 

Praktyczne porady 

Poniżej podajemy kilka "dobrych praktyk" z osobistego doświadczenia, które mogą pomóc uwolnić serce i ułatwić koncentrację dla lepszej modlitwy.

Prawie wszystkie możliwości, jakie dają mi technologie cyfrowe są dobre, ale nie wszystkie mi odpowiadają. Odpowiedź św. Pawła do niektórych Koryntian, którzy próbowali się usprawiedliwić, jest bardzo pouczająca: "...nie jestem człowiekiem cyfrowym".Wszystko jest dla mnie zgodne z prawem. Jednak nie wszystko jest odpowiednie. Wszystko jest dla mnie zgodne z prawem. Ale nie dam się zdominować przez nic". (1 Kor 6:12). Chrześcijanin dążący do świętości nie zadaje sobie po prostu pytania, czy jest to zgodne z prawem - czy jest to możliwe - aby zrobić to czy tamto. Należy zadać sobie pytanie: czy przybliży mnie to do Boga? Zdrowe będzie podjęcie kilku małych decyzji, które pomogą nam zachować uwagę na ważniejsze rzeczy. Podjęcie decyzji, z których aplikacji korzystać i które strony internetowe śledzić, może mieć zaskakująco silny wpływ na wykorzystanie czasu.  

W miarę możliwości należy unikać niepotrzebnego rozpraszania uwagi. Można to zrobić poprzez wyłączenie zbędnych cyfrowych alertów, anulowanie powiadomień o wiadomościach, e-mailach i nowych interakcjach. Nikt nie potrzebuje błyskawicznych powiadomień z Facebooka, Instagrama, Twittera itp. one tylko rozpraszają i odwracają uwagę. Jedyne, co robią, to rozpraszają i marnują czas, niestrudzenie sprawdzając urządzenie. 

Warto ustawić priorytety, odinstalować z smartfon gry lub portale społecznościowe, które są po to, by wypełnić czas bezczynności lub "zabić czas" przed ekranem. To nie tylko oszczędza baterię, ale unikanie tych rozpraszających pokus ułatwia koncentrację. 

Wybór jednego sposobu postępowania i czerpanie z niego korzyści może mieć sens. Im większy wachlarz możliwości wykonania danego zadania, tym trudniej jest wybrać, na czym się w danej chwili skupić. Wybór właściwego aplikacje które są zainstalowane, unikając powielania i nakładania się. 

Dobrze jest pamiętać, że portale społecznościowe są zaprojektowane tak, aby zajmować dużą ilość czasu użytkowników. Wejście do nich jest za każdym razem nowym doświadczeniem, ponieważ "przyjaciele" lub "kontakty" są ciągłym źródłem wiadomości wymagających uwagi: aktualizacji czysto tekstowych lub wizualnych (jak w przypadku zdjęcia lub albumu fotograficznego), a nawet audio-wizualnych (klipów wideo). Jeśli nie zostaną ustalone limity, będą one zajmować cały dostępny czas.

Dlatego korzystne będzie zastosowanie odrobiny porządku z sieciami społecznościowymi. Czasami można się zalogować po określonym czasie lub ustawić określoną liczbę razy w ciągu dnia, aby do nich zajrzeć. Określ maksymalny czas codziennego korzystania z każdego portalu społecznościowego, tak aby nie zajmowały one całego Twojego wolnego czasu. Ważne jest, aby czytać książki, konsumować bardziej pogłębione treści, które normalnie wymagają więcej czasu na abstrakcję, szanować czas, kiedy jesteśmy twarzą w twarz z naszymi przyjaciółmi i rodziną.

Przyda się również uważać na to, w jaki sposób wchodzi się w interakcje w ramach sieci społecznościowych, ponieważ powinna je cechować rozwaga, która często radzi, aby skupić się bardziej na jakości własnych połączeń niż na ich ilości. Ważniejsze jest, aby wybrać tematy, o których warto pisać i przemyśleć je na tyle, aby wkład był wartościowy, niż powiedzieć wiele nieistotnych rzeczy w wielkim tempie.

Aby dobrze się modlić, bardzo ważne jest, aby zadbać o swój sen. smartfonBudzik przed snem może znacząco wpłynąć na jakość naszego snu i zmniejszyć ilość melatoniny, którą produkuje nasz organizm. Warto kupić budzik i ładować urządzenia elektroniczne poza sypialnią, ponieważ zmniejsza to pokusę sprawdzenia go w nocy lub z samego rana. Może warto też zainstalować aplikacja jako Jakość czasu aby mieć automatyczny harmonogram wyłączania w nocy i ponownego włączania rano. 

Niezbędne jest poszanowanie ciszy. W szczególności podczas naszych chwil modlitwy, Mszy Świętej, Różańca; dla których wygodnym rozwiązaniem będzie skorzystanie z trybu samolotowego lub po prostu pozostawienie smartfon poza miejscem, w którym się modlimy. Ponadto samopoznanie jest ważne w życiu każdego człowieka, a żeby lepiej zrozumieć siebie, potrzebujemy ciszy - przestrzega papież Franciszek: "Szybkość, z jaką płyną informacje, wyprzedza naszą zdolność do refleksji i oceny, nie pozwala na wyważone i poprawne wyrażenie siebie"..

Cisza jest niezbędna do nauki modlitwy, do zachowania życia kontemplacyjnego. Święty Jan Paweł II mówił o. "skuteczne strefy ciszy i osobistej dyscypliny, ułatwiające kontakt z Bogiem".. Ludzie, którzy starają się być kontemplacyjni pośród hałasu tłumu, umieją odnaleźć ciszę duszy w stałej rozmowie z Panem. 

Zachowaj ostrożność podczas posiłków. Unikanie pozostawiania urządzeń cyfrowych na widoku podczas posiłków pomaga podtrzymać rozmowę i pomaga zachować rodzinną atmosferę. Według kilku badań sprawdzanie informacji lub odpowiadanie na wiadomości przy stole staje się oznaką braku wykształcenia. Ponadto ułatwia posiadanie przestrzeni lub chwil, w których nie korzysta się z urządzeń elektronicznych; pomaga nam poprawić wstrzemięźliwość i umieć zrezygnować z nich, gdy nie są konieczne.

Wreszcie, zawsze możemy odwołać się do Matki Bożej, aby prosić Ją o nabycie tego życia kontemplacyjnego, abyśmy za Jej przykładem cenili rzeczy ważne, rozważając je w naszych sercach.

Świat

Niepokalane Serce Maryi. Orędzie z Fatimy jest żywe

Trzy elementy orędzia - modlitwę różańcową, zadośćuczynienie i nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi - ożywia ten ostatni, będący duszą ich wszystkich.

Enrique Calvo-1 czerwca 2017 r.-Czas czytania: 3 minuty

Nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi nie jest niczym nowym w Kościele. Wystarczy zobaczyć, jak w XIX wieku, jeszcze przed objawieniami, Duch Święty dał początek instytutom zakonnym - takim jak klaryski czy adoratorki - z tym maryjnym wezwaniem; a także jak Leon XIII w 1889 roku udzielił odpustu zupełnego dla tego nabożeństwa w pierwsze soboty wiernym, którzy przystąpili do spowiedzi, przyjęli Komunię Świętą i odmawiali Różaniec.

Nowością jest to, że Maryja chciała powiązać nabożeństwo pierwszych pięciu sobót z nabożeństwem do Niepokalanego Serca, pod warunkiem, że będzie to Reparat. 

Pamiętajmy, że w drugim objawieniu w Fatimie, tym z 13 czerwca, Matka Boska wskazała, że Jezus chce szerzyć na ziemi nabożeństwo do swego Niepokalanego Serca, a Łucja pozostanie sama na ziemi, by wypełnić tę misję. Franciszek i Hiacynta mieli wkrótce pójść do nieba.

Wtedy pasterze zobaczyli wielkie objawienie Niepokalanego Serca Maryi, otoczonego cierniami, które zdawały się być w Nim zakopane. "Rozumiemy - Łucja powiedziała. że to Niepokalane Serce Maryi oburzone grzechami ludzkości domagało się zadośćuczynienia".

Z czego się składa?

Później, w wystąpieniu w Pontevedra, 10 lutego 1925 r., wskazano Łucji wymagane warunki: 

"O córko Moja, Serce Moje otoczone jest cierniami, którymi niewdzięcznicy przebijają Mnie w każdej chwili bluźnierstwami i niewdzięcznością. Ty przynajmniej przychodzisz, aby Mnie pocieszyć i powiedzieć, że wszystkim tym, którzy przez 5 miesięcy z rzędu, w pierwszą sobotę, pójdą do spowiedzi, przyjmą Komunię Świętą, odmówią Różaniec i będą Mi towarzyszyć przez 15 minut, medytując 15 tajemnic Różańca, aby Mi zadośćuczynić, obiecuję, że w godzinie śmierci wspomogę ich wszystkimi łaskami potrzebnymi do zbawienia tych dusz".

Pięć lat później, w objawieniu 29 maja 1930 roku w Tuy, Jezus powiedział Łucji, dlaczego jest to 5 miesięcy, a nie 8 miesięcy.

"Moja córko, powód jest prosty: istnieje pięć rodzajów wykroczeń i grzechów przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi: bluźnierstwa przeciwko Niepokalanemu Sercu; bluźnierstwa przeciwko Jej wiecznemu dziewictwu; bluźnierstwa przeciwko Jej boskiemu macierzyństwu, odmawiając jednocześnie przyjęcia Jej jako Matki ludzi; bluźnierstwa tych, którzy starają się publicznie szerzyć w sercach dzieci obojętność, pogardę, a nawet nienawiść wobec tej Niepokalanej Matki; wykroczenia tych, którzy oburzają się na Nią bezpośrednio w Jej świętych wizerunkach.

(...) Oto, córko Moja, powód, dla którego Niepokalane Serce Maryi prosi Mnie o to małe zadośćuczynienie. 

   Z tych słów wynika, że tym, co obraża Maryję, są grzechy przeciwko wierze w Jej osobę. 

Konsekracja w 1984 r.

Konsekracja jest nierozerwalnie związana z pobożnością. Zauważmy, że według Wspomnień Łucji, - specyficzne - poświęcenie Rosji jest związane z nabożeństwem do Jej Niepokalanego Serca i będzie łaską przez to Serce. Po latach, w Pontevedrze, 10 grudnia 1925 roku, Matka Boża wskazała, jak należy dokonać poświęcenia, "z wyraźnym uwzględnieniem Rosji i w komunii ze wszystkimi biskupami".

   Nie będziemy mówić o różnych poświęceniach Niepokalanemu Sercu Maryi przez papieży w XX wieku jako o owocach orędzia. Stwierdzamy po prostu, że konsekracja została rzeczywiście dokonana - zgodnie z wolą Matki Bożej - 25 marca 1984 r. w Watykanie, przez św. Jana Pawła II. Łucja zapewnia nas o tym w liście z 8 listopada 1989 r: "Odbywa się to zgodnie z prośbą Matki Bożej, od 25 marca 1984 roku".

Medianera de las gracias i correndentora

Jest to prawda, którą można zauważyć w różnych momentach. W pierwszym objawieniu Anioła, wiosną 1916 roku, potwierdził:

"Serca Jezusa i Maryi są uważne na wasze modlitwy. A w trzecim, z jesieni 1916 roku, w Modlitwie AniołaPrzez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi prosimy Cię o nawrócenie biednych grzeszników".

   I wreszcie, gdy Łucja wiedziała, że pozostanie sama na ziemi, Matka Boża powiedziała: "Nie ma córki, (...) nie zniechęcaj się. Nigdy cię nie opuszczę. Moje Niepokalane Serce będzie waszą ostoją i drogą, która doprowadzi was do Boga". (13-06-1917).

   Jak już wskazano w tekstach Wspomnień Łucji, Jezus chce zbawiać ludzi przez Niepokalane Serce. Najwyraźniej wskazuje na to wizja Maryi dla Łucji w Tuy 13 czerwca 1929 roku. Widzący rozumie, że wizja przedstawia tajemnicę Trójcy Świętej, odkupieńczą Ofiarę Krzyża, Ofiarę Eucharystii i osobliwy udział Maryi, pod Krzyżem, z Jej Sercem, we wszystkich momentach Zbawienia świata.

   Nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi jest naprawdę modlitwą wstawienniczą, a zadośćuczynienie nie jest uogólnione, lecz bardzo konkretne: za wykroczenia przeciwko Jej Niepokalanemu Sercu lub, jak kto woli, przeciwko Jej miłości jako Matki i Współodkupicielki. Sto lat później możemy powiedzieć, że orędzie fatimskie jest żywe, ponieważ Maryja objawia nam to, czego Jej Niepokalane Serce pragnie dla zbawienia swoich dzieci. 

AutorEnrique Calvo

Viseu (Portugalia)

Świat

Dziennikarze i księża - dwa najbardziej niebezpieczne zawody w Meksyku

Omnes-24 de maj de 2017 r.-Czas czytania: 2 minuty

Obok dziennikarstwa kapłaństwo jest najbardziej niebezpiecznym zawodem w Meksyku - potępił meksykański tygodnik. Od wiary w artykule redakcyjnym pt. Black Monday".

-Jaime Sánchez Moreno

Wydaje się, że przemoc opanowała Meksyk, kraj, w którym każdego dnia odnotowuje się do 70 morderstw. Około 99 % przestępstw przeciwko księżom i dziennikarzom pozostaje bezkarnych dla władz kraju.

Ostatnio Javier Valdez Cárdenas, założyciel tygodnika Ríodocezostał zastrzelony w Culiacán, w meksykańskim stanie Sinaloa. Tego samego dnia zmarł Jonathan Rodríguez Córdova, a jego matka, Sonia Córdova Oceguera, została napadnięta. Obaj byli redaktorami tygodnika El Costeño de Autlán, w Jalisco.

Tymczasem ksiądz José Miguel Machorro został zasztyletowany podczas odprawiania mszy w katedrze metropolitalnej archidiecezji meksykańskiej przez "Dzień Nauczyciela". To tylko dwa przykłady zagrożeń, na jakie narażeni są dziennikarze i księża w Meksyku.

Dziennikarze "Polegli za obronę prawdy", i księży" - dodaje tygodnik, "których powołaniem jest duchowa służba wiernym, są obecnie celem przestępstw za to, że są niewygodni w proroczym zadaniu głoszenia i potępiania, za prowadzenie swoich wspólnot drogami bardziej godnego życia w obliczu korupcji tkanki społecznej".

Zgromadzenie "Uczenie się przez całe życie

W tym kontekście Konferencja Episkopatu Meksyku (CEM) organizuje w pobliżu Mexico City Krajowe Zgromadzenie Duchowieństwa, podczas którego poruszane są wyzwania stojące przed meksykańskim duchowieństwem w obliczu ogromnego poziomu przemocy pustoszącej kraj.

Zgromadzenie trwa do piątku 26 maja. Głównym tematem tego cyklu jest wpływ formacji ciągłej na życie duszpasterskie. Omówione zostaną także świeckie i pastoralne perspektywy posługi kapłańskiej w świecie. W czwartek bp Faustino Armendáriz będzie mówił nt. Perspektywa pastoralna na temat posługi kapłańskiej z punktu widzenia duszpasterza.

 

Więcej
Teologia XX wieku

Mądrość teologiczna i ludzka Gerarda Philipsa

Juan Luis Lorda-12 maj 2017 r.-Czas czytania: 7 minuty

Gerard Philips (1899-1972) był znakomitym teologiem z Louvain, ale przede wszystkim protagonistą Soboru Watykańskiego II. Jego wierze, mądrości, pracy, znajomości języków i ludzi zawdzięczamy w dużej mierze to, co umożliwiło zatwierdzenie Konstytucji dogmatycznej Soboru Watykańskiego II. Lumen Gentium jak opracowanie tego, najważniejszego dokumentu Rady.

Juan Luis Lorda

"Może wydawać się nieco dziwne pisanie, podczas rekolekcji duchowych, wspomnienia o Soborze. Ale nie wydaje mi się, żeby to było odchylenie (może się łudzę). Bo w tej historii to Bóg wskazuje drogę, drogę niezwykłą i czasem niewytłumaczalną".. Tak Gerard Philips zapisuje swoje wrażenia, doświadczenia i wspomnienia 10 kwietnia 1963 roku w osobistych notatkach, które zostaną opublikowane pośmiertnie w 2005 roku (Karnety wyborcze (Carnets conciliaires)Peeters, Leuven 2006, 94-95).

Trudne zadanie

"Kiedy się modlę, wydaje mi się jasne, że wszyscy musimy podnieść do Niego oczy, to znaczy podjąć ryzyko patrzenia na Niego bez stawiania warunków, po prostu; [...] z właściwą wolą, aby użyć naszej inteligencji i nie szczędzić wysiłków, a także, może przede wszystkim, być otwartym i cierpliwym, nie stając się napiętym".. Następnego dnia pisze, że stara się dobrze zrozumieć każde stanowisko, nikogo nie urazić i że każdy może czuć się odzwierciedlony w tekście. Nie jest to jednak dzieło kompromisowe, ale osiąga to, z jednej strony, zagłębiając się w doktrynę i podejmując wysiłek uzasadnienia i bardzo dobrego wyrażenia idei; a z drugiej strony, poświęcając wiele czasu i uczucia na wysłuchanie i wytłumaczenie się tym, którzy mogą czuć się nieswojo. To przyjazne zaangażowanie będzie również wolą Pawła VI, który dopilnuje, aby dokumenty zostały zatwierdzone przez bardzo duże większości, dziewięćdziesiąt procent biskupów.

W ten sposób Philips zdobył np. zaufanie księdza Trompa, wielkiej postaci na Uniwersytecie Gregoriańskim (autor m.in. Mystici Corporis) i główny inspirator dokumentu przygotowawczego o Kościele, który został odrzucony jako zbyt scholastyczny, przez co pozostawiono go w pozycji sponiewieranej (do łez, wspomina Philips). Pokonał też początkową silną niechęć kardynała Ottavianiego, prefekta Świętego Oficjum, a więc odpowiedzialnego za wycofane dokumenty przygotowawcze. Philips, który jest człowiekiem wiary, docenia miłość do Kościoła tych mężczyzn, nawet jeśli ich teologia została wyprzedzona przez wielką odnowę inspiracji w pierwszej połowie XX wieku.

To, oraz fakt, że jest świetnym łacinnikiem, czyni go niezastąpionym ekspertem. W Dziennik Rady Congara, odniesienia mnożą się: "Temperament Philipsa jest godny podziwu, wspomagany doskonałą znajomością łaciny. Ma niezwykły wdzięk, głęboki amen, który wypływa z wewnętrznego szacunku dla innych i dla prawdy. Gdyby tylko wszystko było na Jego podobieństwo, jak dobrze by się wszystko układało!". (7-III-1962).

Lumen Gentium

Kiedy pisze swoje notatki, wiele już się wydarzyło w Radzie. Philips pracuje od czasu Komisji Przygotowawczej. A nieprzewidziane, opatrznościowe okoliczności postawiły go na stanowisku, o które nie zabiegał. Kardynał Suenens, obecnie prymas Belgii, niezadowolony z początkowego podejścia Rady, prosi go o przygotowanie alternatywnego dokumentu dla De Ecclesiaktóre następnie rozpowszechnia.

Stawia to Philipsa w dość kompromisowej sytuacji, ponieważ z jednej strony należy on do zespołu, który wraz z Trompem opracował dokument przygotowawczy, który ma być przedstawiony zgromadzeniu (zredagował np. rozdział o świeckich), a z drugiej strony pojawia się jako autor alternatywy, o której Komisja Przygotowawcza dowiaduje się z zewnątrz. Nie byłaby to jedyna alternatywa, ponieważ biskupi niemieccy, nie dając się prześcignąć, wymyślili inną (zredagowaną przez Grillmeiera) inspirowaną przez Rahnera i Ratzingera, opartą na idei Kościoła jako pierwotnego sakramentu, ale nie odniosła ona sukcesu, ponieważ została oceniona jako zbyt skomplikowana (i w złej łacinie). Główna inspiracja zostanie jednak podjęta (w miękkiej formie podanej przez Philipsa) w pierwszym numerze Konstytucji: "Kościół jest w Chrystusie jakby sakramentem, to znaczy znakiem i narzędziem intymnego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego"..

Po początkowym paraliżu soboru, z odrzuceniem wszystkich dokumentów przygotowanych przez zbyt wielu scholastyków, wersja Philipsa pozostaje jako podstawa do ponownego rozpoczęcia prac nad dokumentem o Kościele. Ale dopiero dzięki delikatnej pracy nad uświadomieniem sobie i wybaczeniem "zdrady" udało mu się zjednoczyć wolę. A potem wykonał ogromną pracę w swoim biurze, aby szczerze przyjąć wszystkie poprawki, ulepszenia i uzupełnienia sugerowane przez biskupów. Udaje mu się znaleźć odpowiednie formuły dla trudnych kwestii, takich jak relacja między prymatem a kolegialnością biskupów czy kryteria przynależności do Kościoła (w jakim stopniu należą do niego niekatolicy, a nawet niechrześcijanie). A gdy zapadnie decyzja o włączeniu do Lumen gentium tekst na Dziewicy zamiast publikować go osobno, sam go pisze (rozdział VIII).

Inne dzieła soborowe

Oprócz tego, że wchodzi w skład podkomisji, która tworzy. Lumen Gentiumzostał wybrany na asystenta sekretarza soborowej Komisji do Spraw Wiary (2 grudnia 1963 r.), która była przewodnikiem teologicznym Soboru. Jest najbardziej wykonawczą postacią i najbardziej rozmawia ze wszystkimi teologami, ale rozmawia też z Pawłem VI, który szczerze go ceni. Jest on wzywany do sporządzania Dei VerbumAutor Konstytucji o źródłach objawienia, do której wnosi kilka istotnych uwag. I jest postrzegany jako osoba, która ma ujednolicić i zrewidować Konstytucję duszpasterską o Kościele w świecie współczesnym (Gaudium et spes).

Za dużo pracy, co przyjmuje z całego serca. Często powtarza Non recuso laborem (brak odmowy przyjęcia pracy). Następnie, na początku ostatniej sesji Rady, gdy wszystko było już gotowe, atak serca (25 października 1965 r.) zmusił go do powrotu do Louvain. Nie mógłby bezpośrednio uczestniczyć w radości z osiągnięcia końca. Potwierdził swoje przekonanie: "Wiemy już, że Bóg nikogo nie potrzebuje".. Nie czuł się niezbędny. Był człowiekiem o duchowym rodowodzie, który pośród przytłaczającej pracy i pilnych spraw nigdy nie znalazł czasu na modlitwę i odmawianie różańca, o czym świadczą ci, którzy z nim żyli.

Z Sint Truiden do Leuven

Gerard Philips urodził się w 1889 roku, w Sint Truiden (St. Trond), flamandzkim belgijskim miasteczku oddalonym o około 70 kilometrów od Brukseli (z drużyną piłkarską), w bardzo praktykującej rodzinie katolickiej, jak większość Belgów (a tym bardziej na obszarze flamandzkim) w tamtych czasach. Miał jeszcze jednego brata, który był księdzem, siostrę, która była zakonnicą, drugą siostrę, która była zamężna, a trzecia, Roza, poświęciła swoje życie, aby mu pomóc, zarówno jako osobista sekretarka, jak i pomoc domowa.

W 1917 r. wstąpił do seminarium w Sint Truiden, a po dwóch latach filozofii został wysłany do Gregoriana na teologię (1919-1925). Wśród jego towarzyszy był przyszły kardynał Suenens, z którym łączyły go długie i złożone relacje. Wyświęcony w 1922 r., przedstawił rozprawę na nowo utworzony stopień "magistra teologii", nt. Racja bytu zła według św. Augustyna (1925). Po powrocie do swojej diecezji powierzono mu nauczanie filozofii (1925-1927), ale bardzo szybko został wysłany do Liège, aby wykładać dogmatykę (1927-1944): objął praktycznie całą diecezję i wyróżnił się tym, że przywiązywał dużą wagę do teologii pozytywnej: to znaczy do wstępnego studium tematów z Pisma Świętego, patrystyki i historii teologii. W ten sposób nabył godną podziwu kulturę teologiczną, która w późniejszym czasie będzie miała dla niego wielką wartość.

W pełnej dojrzałości został powołany do Louvain, aby wnieść swoją wiedzę historyczną i patrystyczną do dogmatyki (1942-1969). Jako nowicjusz (i z nieoficjalną misją) musiał przezwyciężyć początkową niechęć, a w ciągu kilku lat udało mu się zgromadzić wielu profesorów na ożywionych spotkaniach teologicznych, które trwały przez wiele lat. Louvain było naprawdę w spektakularnym momencie: Charles Moeller, Thills, Onclin, Ceuppens. 

Inne pionki

Philips nigdy nie był tylko biurowym teologiem. Teologię postrzegał jako ćwiczenie posługi kapłańskiej i czynił ją zgodną, od początku do końca życia, z intensywnym zaangażowaniem duszpasterskim.

Żywo zainteresował się Akcją Katolicką propagowaną przez Piusa XI (1928) i przez całe swoje kapłańskie życie (1928-1972) był jej kapelanem i liderem. Stanowiło to podstawę jego teologicznych zainteresowań świeckimi (stał się uznanym ekspertem), ale też zobowiązywało go do rozwijania umiejętności komunikatora, by przekładać teologię spekulatywną na język zrozumiały dla zwykłych ludzi. To pomoże mu w jego soborowej misji.

Zastąpił też innego kościelnego na stanowisku senatora z ramienia Chrześcijańskiej Partii Społecznej (1953-1968) i odgrywał aktywną rolę w promowaniu inicjatyw chrześcijańskich, uważając jednak, by nie mieszać spraw Bożych z cezarowymi. W grę wchodziło wiele ważnych kwestii: sekularyzacja szkolnictwa, ewangelizacja i szkolnictwo w Kongo (późniejsza niepodległość). Ponadto wykonywał pracę kapłańską polegającą na osobistej opiece nad wieloma senatorami oraz organizował rekolekcje. Nauczył się wiele o tym, jak zdobywać poparcie i godzić się z wolą; a także jak odróżnić przeciwnika od wroga.

Jeśli dodamy do tego jego niezwykłą łatwość posługiwania się językami, musimy uznać, że był bardzo dobrze przygotowany, gdy został wezwany do udziału w pracach Rady.

Wracaj do domu i komentuj Lumen gentium

Powrót do kraju pozwolił mu odnowić zwykłe nauczanie w Louvain aż do przejścia na emeryturę w 1969 roku. Próbował odpowiedzieć na niektóre z wielu zaproszeń do wyjaśnienia aspektów teologii soborowej i napisał swój wielki komentarz do Lumen Gentiumw dwóch tomach: Kościół i jego tajemnica na Soborze Watykańskim II.

Jest to z pewnością ważne dzieło dwudziestowiecznej eklezjologii, ponieważ stanowi najbardziej świadomy komentarz do eklezjologii soborowej. Nikt nie wie lepiej niż Philips, co kryje się za każdym wyrazem, bo musiał mierzyć jeden po drugim. Praca nie obfituje w odniesienia historyczne czy anegdotyczne, które dodałyby jej zainteresowania, ale można je znaleźć w opublikowanych zeszytach.

Ostatnie kilka lat

Oprócz problemów zdrowotnych (wielokrotne zawały serca) był ból spowodowany podziałem lingwistycznym Uniwersytetu w Louvain, który zakończył się totalnym podziałem, jak w przypadku dziecka Salomona (ale tu go przeprowadzono). I o wiele bardziej boli go sytuacja Kościoła, którą widzi bardzo szybko pogarszającą się w Holandii, ale także w Belgii. Narzeka na tych, którzy chcą promować Sobór Watykański III bez przeczytania Vaticanum II. I stara się prowadzić apostolat teologiczny i dialog z dysydentami (Schoonenberg), nie zawsze z powodzeniem. Ponadto wykonuje wiele prac na zewnątrz.

Trynitarne zamieszkiwanie i łaska

Poruszony impulsem duchowości, napisał następnie ważny cykl artykułów na temat łaski w czasopiśmie Ephemerides Theologicae Lovaniensesktóre później zostały zebrane we wspaniałej monografii: Trynitarne zamieszkiwanie i łaska. Jest to jedna z najlepszych książek, jakie można przeczytać na temat historii doktryny łaski. Ma na swoim koncie trzy wielkie sukcesy. Po pierwsze, zamiast mówić o łasce w sposób abstrakcyjny i często zreifikowany, zawsze odnosi ją do żywego działania Ducha Świętego i duchowości trynitarnej. Po drugie, posiada głęboką inspirację skrypturystyczną i patrystyczną, która doskonale łączy się z wkładem scholastyki. Po trzecie, ten ukierunkowany dostęp pozwala mu znacznie lepiej zrozumieć tradycję prawosławną, która w dużym stopniu zależy od Grzegorza Palamasa (XIV w.). I w ten sposób przezwyciężyć bolesne nieporozumienia.

W Wstęp na tę niezwykłą książkę otwiera jej duch: "W tych czasach, kiedy podstawy wiary wydają się być oderwane od rzeczywistości, a teologowie piszą o śmierci i pochówku Boga, przygotowanie książki o osobistym zjednoczeniu z żywym Bogiem może wydawać się aroganckie. Jednak, aby wyjść ze złego samopoczucia, które panuje wokół nas, nie ma nic bardziej skutecznego niż zgłębienie nauczania Kościoła i prawdziwej teologii na temat naszego osobowego zjednoczenia z Ojcem, Synem i Duchem Świętym"..

Wniosek

Ostatnie wysiłki poświęca jeszcze na przygotowanie pięknego artykułu o Maryja w planie zbawienia. Tak więc jego dzieło, niezbyt obszerne, ale bardzo wartościowe, dobrze odzwierciedla wielkie zainteresowania jego kariery teologicznej: Kościół, łaska, Maryja. Jego serce nie mogło już wytrzymać i zmarł 14 lipca 1972 roku w Louvain, gdzie mieszkał ze swoją wierną siostrą Rozą. Zostanie pochowany w miejscu swojego pochodzenia, Sint Truiden.

Świat

Orędzie Matki Bożej, sto lat później

Ricardo Cardoso-11 maj 2017 r.-Czas czytania: 2 minuty

Jesteśmy przyzwyczajeni do społeczeństwa pełnego komunikatów, niezdolnego do bylejakości i pochłoniętego tysiącami zajęć. Konfrontacja tego naszego społeczeństwa z przesłaniem sprzed 100 lat, z intensywnością i głębią, która nas przekracza, jest, a priorizadanie non grata oraz z treścią przeznaczoną do archiwów historycznych. Zazwyczaj pozostają nam nasze uprzedzenia i nasze ludzkie widzimisię.

Orędzie fatimskie wymaga nie tylko postawy wierzącej, ale także zdolności odczytywania wydarzeń obecnej historii i świata ludzkości. 

W XXI w.

To prawda, że pierwsze dekady XX wieku zapraszały do potrzeby boskiej interwencji w imieniu ludzkości. Patrząc jednak na te pierwsze dwie dekady XXI wieku, nie możemy zakładać, że nastąpiła radykalna zmiana regeneracyjna w zabezpieczeniu ludzkości. Prawda jest taka, że z większą świadomością i ze znacznie większą przemocą dokonywane są największe ataki na godność człowieka i jej etyczną ochronę. 

Dziś największe błędy geostrategiczne rzutowane są na świat polityki narodowej i międzynarodowej; obrona militarna ma dziś siłę niszczącą jak nigdy dotąd; prześladowanie chrześcijan i Kościoła jest radykalnie agresywne; życie chrześcijańskie staje się coraz bardziej miejscem świadectwa i męczeństwa; w świecie szerzy się pragnienie osiągnięcia "śmierć Boga". ze swoim teoretycznym i praktycznym ateizmem.

Wieczne zaproszenie

Gdy docieramy do roku 2017, wydaje mi się, że nie obchodzimy historycznego stulecia, ale radykalną ciągłość orędzia fatimskiego. Matka Boża patrzy na nas nie tylko sto lat temu, ale i dzisiaj, i zaprasza nas, abyśmy byli z Nią, abyśmy błagali o Pokój dla całego świata i w całkowitej miłości składali ofiary za nawrócenie wszystkich tych, którzy oddaleni od Boga doświadczają świata śmierci i grzechu. 

Dziś pytanie Matki Bożej skierowane do małych pastuszków porusza nasze serca: "Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On chciałby wam zesłać, jako akt przebłagania za grzechy, którymi jest obrażany i jako prośba o nawrócenie grzeszników? 

To prawda, że w tym zmiennym świecie nie jest łatwo nadal ofiarować swoje życie w modlitwie i ofierze. Ale prawda jest taka, że żadna z tych rzeczy nie jest nowa. U progu tego pierwszego stulecia objawień Najświętszej Dziewicy w Fatimie, Serce Jezusa prosi nas o całkowitą ofiarność w życiu modlitwy i ofiary, o stałą intymność eucharystyczną, która przybliża nas do Trójcy Świętej, oraz o głęboką ufność, która przeszywa nasze serca pewnością, że Jego Niepokalane Serce będzie naszą ostoją i drogą, która doprowadzi nas do Boga... I "nareszcie moje Niepokalane Serce zatriumfuje!".

AutorRicardo Cardoso

Vila Viçosa (Evora, Portugalia)

Powołania

Ludzie świeccy i życie. Przeciwdziałanie powstawaniu pęcherzyków powietrza i odświeżanie

Omnes-11 maj 2017 r.-Czas czytania: 4 minuty

Peter Morgan jest moją prawą ręką. Mój Perry Mason. Tutaj dzisiaj. Jutro tam. Skuteczny i odpowiedzialny zasób literacki. Specjalny wysłannik. Moja kamera internetowa. 

Wysłałem go do Instytutu Zarathustry, prężnie działającej referencji akademickiej, gdzie za pośrednictwem podatnika kształci się liderów społecznych, którzy będą płacić nasze emerytury. 

"Witaj, Piotrze. Potrzebuję cię. I mój fantastyczny przyjaciel podbiega do mnie, jak Kitt. Chciałbym zlecić przeprowadzenie prostej ankiety. Szkoła średnia. 1 rok Bachillerato. Anonimowy. Nie odejmuje punktów za ocenę. Może być napisane na czerwono. Zapraszam do odpowiedzi na to pytanie: Czym jest dla Ciebie osoba świecka?

Przyjeżdża Peter. Wita się z entuzjastycznym nauczycielem, który uczy przedmiotów humanistycznych. Oaza. Jest zachwycona eksperymentem. 

20 minut później Piotr wraca do domu czytając odpowiedzi. Jest wiosna. Także w El Corte Inglés.

"Osoba świecka to ta, która pomaga księdzu podawać koszyczek z pieniędzmi podczas mszy".

"Osoba świecka to facet z innego pokolenia, który jest bardzo religijny. Mój dziadek myślę, że jest laikiem.

"Laica to dziewczyna z super długą spódnicą. Rodzaj zakonnicy, ale nie zamkniętej w klasztorze".

"Laywoman to kobieta, która nie może być ksiądz. Na razie".

"Świeccy to ci, którzy są w chórze w parafii, w której przystępowaliśmy do Komunii. Sonia, Iza i te. Pobierają się. Bardzo ładnie, zresztą".

I tak dalej, 36.

Ułożyliśmy odpowiedzi w kolejności. Podkreślamy je. Cenimy je. Niektóre z nich wywołują u nas śmiech. To nie jest śmiech typu the-world-is-so-good. Nie. Doskonale rozumiemy, co oznaczają uczniowie Zarathustry. Nic nie jest bardziej pozytywne niż rzeczywistość, a postrzeganie jest również rzeczywistością. 

Laico-ca jest terminem mylącym, również w Słownik Real Academia Española de la Lengua (Królewskiej Akademii Języka Hiszpańskiego). Głos filologicznej mądrości mówi: "Kto nie ma święceń duchownych". W negatywnym. Defensywa. Jego pochodzenie również wynika z kontrakcji. Oznacza ona "z ludu" i była przeciwstawiana głosowi "kleryków".

Robimy notatki, myślimy i sporządzamy konspekt. Monika, nauczycielka, poprosiła Piotra o powrót z bilansem i ten ląduje z powrotem w szkole. Młodzi ludzie są na egzaminach, ale są ciekawi, o co chodzi w tej imprezie.

Przygotowaliśmy Prezi bardzo fajny zatytułowany: "Chrześcijanie w dżinsach i humanizacja przyszłości". 

Czytam tak, prosto z ekranu.

Laik nie jest półkapłanem. Jest zwykłym chrześcijaninem, który przyjmuje podziemia, używa whatsappczyta prasę, studiuje lub pracuje, ma przyjaciół, słucha Spotify, udać się do NetflixJest modna, ma osobowość, poczucie humoru, chodzi na mszę i chce być szczęśliwa.

Osoba świecka to osoba taka jak Ty, która dodatkowo ma chrześcijańskie sumienie, czuje się członkiem Kościoła, kocha, czyta i popiera to, co mówi papież, a swoją wiarę stara się przekuć na konkretne, codzienne działania, bo przed nią stoi wyzwanie spójności.

Laika była psem rakietowym z Meccanoi jest napisany z k. Osoby świeckie z c nie mieszkają w pozaziemski. Dążą do wielu rzeczy, ale nie zawsze je otrzymują. Życie jest długie i nikt nie powiedział, że celem jest bycie idealnym za pierwszym razem. Walczą o to, by być dobrymi obywatelami, przedmiot, którego program nauczania rozciąga się od ulepszania społeczeństwa do wyrzucania papierów do kosza. Walczą o to, by być dobrymi przyjaciółmi. I walczą o to, by być dobrymi fachowcami. Jak wszyscy chrześcijanie, muszą być profesjonalnym punktem odniesienia w swojej dziedzinie i w pełni wykorzystać swój talent dla społeczeństwa, w którym wibrują.

Laik to nie jest jeden wers. Jest synalepą: mostem zjednoczenia, agentem jedności między ludźmi, z którymi lubi żyć.

Laik nie jest talibem swoich zasad. Jako chrześcijanin broni przede wszystkim wolności sumienia. 

Laik jest źródłem radości. Nie tylko z hahahahaha. Tak, z aspiracji substancjalnych w dobrym i świętym pokoju. 

Laik to osoba odważna, która się porusza, która współpracuje, która pomaga, która ma złudzenia, która szuka, która znajduje, która zachęca, która mobilizuje. Laik to człowiek, który interesuje się rzeczami, bo nic co ludzkie nie jest mu obce. Laik jest antybańkowy i odświeżający.

Laik nie apostolstwo z kazaniami, nie narzuca doktryn, ani dogmatów, ani nie udziela lekcji. To nie to, co musisz zrobić, to co ci powiem. Daje przykład.

Kobieta świecka to ta wspaniała matka, która dba o swoje dzieci jak o złoto, która łączy różne pokolenia w rodzinie, która łączy dom i pracę, która kocha, która cieszy się dobrymi rzeczami w życiu. Która otwiera oczy. Kto się śmieje. Kto płacze. Kto modli się na Anioł Pański. Kto idzie do supermarketu. Kto chodzi do kina. Która dba o siebie. Kogo to obchodzi. 

Laik jest dżentelmenem. Która łączy dom z pracą, jak dawniej świecka kobieta. Kto uprawia. Kto uprawia sport. Kto przygotowuje jedzenie. Kto rozmawia ze swoimi dziećmi. Kto ogląda Madryt na dużym ekranie. Kto kupuje kwiaty dla swojej żony. Kto idzie do spowiedzi. Kto wymiata. W środku. I na zewnątrz.

Kobieta świecka nie ma wieku średniego. Możesz być sobą. Z twoimi fajnymi butami. Z twoimi artystycznie wyłożonymi teczkami. Z twoimi kolorowymi notatkami. Ze swoimi przyjściami i wyjściami, kaskami, parafią, przyjaciółmi, znajomymi, ludźmi, kinem, światem i światem wszystkich.

Mam laików w wieku 14, 32, 46, 58, 60, 74..., zdrowych, chorych, żonatych, samotnych, niebieskich, zielonych, ale nigdy Marsjan. Jak ten: ten z dżinsami.

Peter Morgan mówi mi, że Astrid, dziewczyna, która z pogardą gryzie pióro w pierwszym rzędzie, zainteresowała się tematem.

To wszystko.

Idziesz do Zarathustry z Lumen Gentium. Idź, i opowiedz nam o tym.

Najbardziej rozśmieszyła ich część "antybańkowa i odświeżająca". Nie zastanawialiśmy się nad tym, ale tak. Napoje izotoniczne są dobrą metaforą do wyjaśnienia tego rozdziału.

Powołania

Vicente Bosch. "Świeccy pokazują, że duch chrześcijański jest w stanie umocnić i ożywić wszystko, co ludzkie".

Henry Carlier-11 maj 2017 r.-Czas czytania: 4 minuty

Absolwent prawa, doktor teologii i redaktor pisma Annales TheologiciProfesor Vicente Bosch z Wydziału Teologicznego Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża prowadzi w Rzymie kursy z zakresu duchowości świeckiej i kapłańskiej, jest autorem kilku publikacji. 

Był uprzejmy porozmawiać z nami o tej ważnej kwestii teologicznej - duchowości świeckich - którą Sobór Watykański, zamiast zdefiniować, "opisał". Przy okazji rozmawialiśmy też o jego niedawno wydanej książce, która jest naprawdę nowym kursem na zagadnienie duchowości świeckich. 

Zatytułowałeś swoją książkę Uświęcanie świata od wewnątrzJaka jest jego podstawowa propozycja?

-Całą treść książki można by streścić w tej centralnej myśli: bycie osobą świecką jest sposobem bycia chrześcijaninem, z całym bogactwem, jakie niesie ze sobą powołanie chrześcijańskie; bycie dzieckiem Bożym, bycie powołanym do świętości, bycie członkiem Ciała Chrystusa, a zatem bycie odpowiedzialnym za misję Kościoła. A laikat wyróżnia się swoim świeckim charakterem, to znaczy wprowadzeniem do świata, aby go uświęcić od wewnątrz i uświęcić się w tym dążeniu. 

Sobór Watykański II zdawał się opisywać świeckich bardziej za to, czym nie są - ani księdzem, ani zakonnikiem - niż za to, czym są. Czy nie jest to sposób na niedocenianie ich? 

Oczywiście, osoba świecka nie jest chrześcijaninem drugiej kategorii: tym, który nie mając "powołania" ani kapłańskiego, ani zakonnego, pozostaje w świecie i żeni się. nie! 

Powołanie świeckie niesie ze sobą także chrześcijańską postawę przezwyciężania egoizmu, walki ze złymi skłonnościami, ćwiczenia dystansu, ale przeżywania go w sercu świata, a nie przez oddalanie się od niego.

Stosunkowo często mówi się, że tym, co charakteryzuje człowieka świeckiego, jest świeckość. Ale czym dokładnie jest według Ciebie świeckość?

-Sekularność jest nieuniknionym wymiarem Kościoła, nie tylko dlatego, że jest on także w świecie (niektórzy autorzy tak twierdzą), ale głównie dlatego, że ma on obowiązek przyprowadzić świat do Boga. 

Sobór Watykański II potwierdził, że "Misją Kościoła jest nie tylko ofiarowanie ludziom orędzia i łaski Chrystusa, ale także przepojenie i udoskonalenie całego porządku doczesnego duchem Ewangelii". (dekret Apostolicam actuositatem, 5). Dlatego twierdzenie, że świeckość jest jedynie notą socjologiczną, prostym faktem, jest nierozumieniem głębokiego teologicznego znaczenia świeckości: uświęcenie świata jest misją Kościoła. 

Wszyscy chrześcijanie - także kapłani i zakonnicy - mają udział w tej odpowiedzialności, ale sposób, w jaki świeccy uczestniczą w tym zadaniu, jest dla nich czymś właściwym i szczególnym, właśnie ze względu na ich włączenie we wszystkie dziedziny życia społecznego. Świeccy swoim życiem ukazują zdolność ducha chrześcijańskiego do wzmacniania i ożywiania wszystkiego, co ludzkie.

Czasem jednak wzorcowym świeckim jest ten, który więcej czasu poświęca parafii czy działalności kościelnej.  

-Z Christifideles laici (30.XII.1988 R.) Św. Jan Paweł II chciał potwierdzić i pogłębić soborową naukę o świeckich i m.in. przestrzegał przed ryzykiem - potwierdzonym przez fakty z okresu posoborowego - "klerykalizacji" świeckich, czyli przypuszczenia, że dojrzałość osoby świeckiej ocenia się według czasu i energii, jakie poświęca ona parafii lub innym strukturom kościelnym: świeckich wypełnia się zadaniami i posługami, zapominając, że świeccy budują Kościół głównie poprzez swoje wolne i odpowiedzialne działanie ewangelizacji rzeczywistości doczesnej.

Większość osób świeckich prowadzi zabiegane życie ze względu na obowiązki zawodowe, rodzinne i społeczne. Jak mogą żyć w świecie i w Kościele, czując się jednocześnie coraz bardziej współodpowiedzialnymi za swoją misję? 

-Zaskakujące jest to, że z pewnymi wyjątkami literatura teologiczna i pastoralna ma tendencję do przedstawiania "powołanie i misja świeckich w Kościele i w świecie". (podtytuł Christifideles laici) ukierunkowane w dwóch równoległych sferach lub pasach: z jednej strony Kościoła, z jego udziałem w życiu liturgicznym, we wspólnocie parafialnej i w strukturach kościelnych; z drugiej strony świata, ramami jego działalności zawodowej i społecznej. 

Wyrażenie "w Kościele i w świecie jest ważne, by oznaczać przynależność świeckiego do Ludu Bożego i do społeczeństwa obywatelskiego, ale mylące byłoby przedstawianie Kościoła i świata jako dwóch różnych rzeczywistości, w których świecki działa na przemian. 

Upieranie się przy tym dualizmie prowadzi do podwójnego błędu teoretycznego i praktycznego: złamania koniecznej jedności życia wiernych świeckich; a przede wszystkim nieuznania "eklezjalnego" charakteru działania świeckich w świecie. Kościół i świat są ze sobą niepodzielnie splecione: życie kościelne zmierza do wzrostu miłości, a ta urzeczywistnia się w relacjach międzyludzkich i w wysiłku na rzecz poprawy świata, a - jednocześnie - wewnątrzświatowe działanie świeckich (rodzina, praca, społeczeństwo) buduje Królestwo, tu na ziemi, którym jest Kościół.   

Ostatnio opublikowaliście opracowanie dotyczące świeckich. 

-Książka, opublikowana w zbiorze Subsidia Theologica wydana przez wydawnictwo BAC, zrodziła się jako podręcznik do przedmiotu "Duchowość świeckich" w cyklu licencjackim na specjalności Teologia Duchowości, z doświadczeniem czternastu lat nauczania tego przedmiotu. 

Choć jej pochodzenie jest akademickie, stanowi ona odpowiednie narzędzie dla wszystkich czytelników zainteresowanych historią, teologią i duchowością świeckich. To właśnie duchowość jest przedmiotem badań tego tomu - jak wskazuje podtytuł - ale jej właściwe zrozumienie wymaga uprzedniego kontekstu historycznego i teologicznego, który jest rozwijany w sześciu z piętnastu rozdziałów.

Jakie inne charakterystyczne cechy duchowości świeckich wskazałbyś?

-rozumiem, że oprócz tego, co zostało dotychczas powiedziane, pewne inne charakterystyczne cechy należą do własnego doświadczenia duchowego laika. 

Na przykład szczególne chrześcijańskie doświadczenie człowieka i szczególna wrażliwość na człowieka. Dodałbym jeszcze teologiczną miłość świata, czyli uznanie i szacunek dla ziemskich rzeczywistości, ich wartości i celu.

Ponadto świecki musi posiadać pozytywną ocenę zwykłego życia i umieć odkryć wartość nadprzyrodzoną obecną w najzwyklejszych zadaniach. 

Kolejnym charakterystycznym punktem są kompetencje zawodowe i poczucie odpowiedzialności, ponieważ świecki chrześcijanin ma świadomość, że świat jest miejscem, w którym się uświęca.  

Dodałbym jeszcze dwie uwagi: uświadomienie sobie przez świeckich, że wszystkie rzeczywistości ziemskie są wyświęcone na Boga - w rzeczywistości na tym polega znaczna część ich wkładu w misję Kościoła - oraz zaakcentowanie ich poczucia wolności osobistej, ponieważ właściwe jest świeckim dokonywanie wyborów z osobistą odpowiedzialnością w odniesieniu do tych opcji, które są pozostawione wolnej dyskusji mężczyzn i kobiet.

AutorHenry Carlier

Towarzyszenie młodym katolikom europejskim; patrzenie na nich z sympatią i zaufaniem

9 maja 2017 r.-Czas czytania: 3 minuty

Wobec kultury nicości, która nie ma prawie nic do powiedzenia młodzieży, wychowawca chrześcijański musi z sympatią i ufnością patrzeć na młodych ludzi i pokazywać im Chrystusa.

- Mons. Juan José Omella

arcybiskup Barcelony

W marcu w Barcelonie odbyło się sympozjum na temat towarzyszenia młodzieży zorganizowane przez Radę Konferencji Biskupów Europy (CCEE). W spotkaniu tym wzięło udział 275 ekspertów z całej Europy w dziedzinach związanych z towarzyszeniem młodym ludziom w poszczególnych konferencjach episkopatów: młodzież, powołania, uniwersytety, nauczanie i katecheza. Oprócz prezentacji ekspertów w dziedzinie towarzyszenia, nastąpiła wymiana doświadczeń dobrych praktyk różnych obecnych europejskich ruchów i inicjatyw duszpasterskich, a także świadectw młodych ludzi.

Miałem zaszczyt uczestniczyć w sesji inauguracyjnej w Aula Magna Seminarium Koncyliarnego w Barcelonie, wraz z arcybiskupem Walencji, kardynałem Antonio Cañizaresem, i arcybiskupem Westminsteru, kardynałem Vincentem Nicholsem. W swoim wystąpieniu powitałem wszystkich uczestników w naszym mieście, przypominając niektóre słowa papieża Franciszka, które stanowiły ramy działalności tego sympozjum: "Oznacza to także poważne traktowanie ich w ich trudnościach z rozszyfrowaniem rzeczywistości, w której żyją, i z przekształceniem komunikatu otrzymanego w gestach i słowach, w codziennym wysiłku budowania własnej historii i w mniej lub bardziej świadomym poszukiwaniu sensu życia"..

W odniesieniu do tego towarzyszenia młodzieży kardynał Rino Fisichella, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji, wygłosił piękną refleksję pt. Ewangelizacja i dobre praktyki towarzyszenia. W swoim wystąpieniu wskazał m.in. "Towarzyszyć oznacza prowadzić osobę w głąb jej egzystencji, aby odkryć obecność wezwania do prawdy, klucza do urzeczywistnienia wolności, która pozwala nam wyjść poza siebie, aby w pełni zaufać tajemniczemu planowi Boga, który nadaje sens i znaczenie życiu. Powołania nie opierają się na cechach, które się posiada, można raczej powiedzieć, że jest odwrotnie: odpowiadanie powołaniu polega na nadawaniu wartości i wspieraniu tego wszystkiego, czym się już jest. Pomoc w odkryciu prymatu Boga w naszym życiu i mocy Jego łaski są środkami, dzięki którym możemy świadomie przyczynić się do kierowania własną egzystencją"..

Tym dniom pracy towarzyszyły chwile intensywnej modlitwy, które osiągnęły swój punkt kulminacyjny w Eucharystii sprawowanej w Sagrada Familia w czwartek 30 marca, której przewodniczył kardynał Angelo Bagnasco, przewodniczący CCEE. Wcześniej znawcy twórczości Antoniego Gaudiego, rzeźbiarz Etsuro Sotoo i teolog Armand Puig, wprowadzili obecnych na drogę piękna dla ewangelizacji młodzieży i oprowadzili po Sagrada Família.

Kolejnym pamiętnym momentem, który chciałbym podkreślić, były targi dobrych praktyk w zakresie ewangelizacji i towarzyszenia młodzieży. Była to wspaniała okazja, która pozwoliła na bogatą wymianę propozycji i sugestii poprzez wystawę różnych inicjatyw realizowanych w Europie przez różne ruchy młodzieżowe, zgromadzenia zakonne i diecezje. Inicjatywy te zostały wybrane z myślą o ich zastosowaniu w europejskim kontekście społeczno-kulturowym.

Na koniec chciałbym podzielić się z wami i uczynić własnymi słowa kardynała Angelo Bagnasco wypowiedziane na sesji zamykającej sympozjum, które, jak sądzę, podsumowują wykonaną pracę. Kardynał nawiązał do postaci wychowawcy w dzisiejszym kontekście, charakteryzującym się m.in. "kultura nicości". Wychowawca chrześcijański musi przede wszystkim patrzeć na Chrystusa, prawdziwego i jedynego nauczyciela. Podczas gdy współczesna kultura wydaje się "nie mają nic do powiedzenia młodym ludziom, nic znaczącego, co ożywi ich serca i wypełni ich istnienie".Jednak w osobie Jezusa "wszystkie cnoty ludzkie jaśnieją w sposób wybitny, jaśnieje pełne człowieczeństwo człowieka, to człowieczeństwo, którego nasza epoka ryzykuje nie rozpoznać i sprowadzić osobę do stanu płynnego".

Z wielką sympatią i zaufaniem patrzmy na młode pokolenie: "To do nich będzie należało bycie nowymi ewangelizatorami, przekonanymi, że ewangelizowanie dzisiaj oznacza uczenie ludzi sztuki życia! Nasz czas jest szczególnie uciążliwy, jest to godzina, którą dała nam Opatrzność, a którą przyjmujemy z ufnością i miłością.

Na koniec chciałbym skorzystać z okazji, jaką daje magazyn Palabra, aby podziękować organizatorom i uczestnikom za ich pracę. Ufam, że wspólnie przyczyniliśmy się do znalezienia sposobów, które pomogą ożywić duszpasterstwo młodzieży i powołań w naszym Kościele z myślą o zbliżającym się Synodzie Biskupów na temat młodzieży, wiary i rozeznania powołania, zwołanym przez papieża Franciszka na październik 2018 r.

AutorOmnes

Hiszpania

Grupy feministyczne i pro-life są zgodne w krytyce "macierzyństwa zastępczego".

Omnes-5 maj 2017 r.-Czas czytania: 4 minuty

Dzień informacyjny na temat macierzyństwa zastępczego wywołał protesty grup feministycznych i kolektywów LGTBI, które postrzegają tę praktykę jako wykorzystywanie kobiet.

-Henry Carlier

To ciekawe, ale w sprawie "macierzyństwa zastępczego" dwie tak odległe ideologicznie grupy jak organizacje feministyczne i grupy LGTBI (lesbijki, geje, transseksualiści, biseksualiści i interseksualiści) z jednej strony, a stowarzyszenia pro-life z drugiej, zgadzają się co do tego samego: że jest to "wyzysk kobiet", bez względu na to, jak bardzo reprodukcyjne lub altruistyczne może być.

W dniu 6 maja zaplanowano mobilizację z okazji. Państwowa sieć przeciwko macierzyństwu zastępczemu (skupiającej około 50 grup feministycznych), aby zaprotestować przeciwko tzw. Targi Surrofair w MadrycieWydarzenie zostało zorganizowane przez firmę konsultingową zajmującą się macierzyństwem zastępczym na Ukrainie.

Kilka tygodni wcześniej przedstawiciele tej sieci domagali się od Rady Miasta Madrytu i Wspólnoty Autonomicznej Madrytu obowiązku "zakazać odbywania się tych targów z prawem w ręku". "To byłoby jak dopuszczenie do targów dotyczących handlu narkotykami", powiedziała Sonia Lamas, rzeczniczka platformy. Ostrzegali, że macierzyństwo zastępcze zagraża prawom kobiet i że "nie są bydłem dla zaspokojenia hodowlanych pragnień nielicznych".. Ponadto, "koliduje z obowiązującym prawem i prawami dziecka".

Alicia Miyares, prezes Nie jesteśmy naczyniamiUmowa o macierzyństwo zastępcze - podkreślił - oznacza rezygnację z prawa matki zastępczej do "prawo podstawowe Komisja dodała również, że zgoda matki na przysposobienie dziecka nie jest wymagana: "Czy można sobie wyobrazić umowę, w której jedna ze stron nieodwołalnie rezygnuje z prawa do głosowania? Nie chodzi o to, że "jeszcze jedna technika wspomaganego rozrodu". y "nie jest porównywalna z dawstwem jaj", ponieważ tutaj oddaje się istotę ludzką i "Stworzenie nie jest darowane.

Równie krytycznie odnosiła się do "altruistycznego" macierzyństwa zastępczego: byłoby to "cover".. "To, czego chcą, to prawo, jakkolwiek restrykcyjne, do rejestracji dzieci urodzonych za granicą", bo w Hiszpanii nie ma zbyt wielu kobiet chętnych do ciążenia za innych.

Ramón Martínez, wiceprezes ds. Jesteśmy inni i w imieniu kolektywów LGTBI, bronił adopcji dzieci i podkreślał fakt, że "Rozwiązaniem problemu rodzicielstwa nie jest jazda po prawach kobiet.

Dla Eleny Rábady, przewodniczącej Partii Feministycznej, macierzyństwo zastępcze "jest bardzo blisko sieci handlu ludźmi". Z drugiej strony był on kwestionowany: "Dlaczego handel organami jest nieetyczny, a macierzyństwo zastępcze nieetyczne?

Oryginalne jest również to, że te grupy feministyczne i kolektywy LGTBI używają teraz, w celu przeciwstawienia się macierzyństwu zastępczemu, argumentu stowarzyszeń pro-life, aby potępić wprowadzenie aborcji.

Na stronie Państwowa sieć przeciwko macierzyństwu zastępczemu Mówi, że jest zaniepokojony, że liczba przypadków w Hiszpanii jest w tysiącach: liczba ta zostanie zawyżona, aby ludzie uwierzyli, że jest to konieczność społeczna.

Niektóre istotne aspekty

W rozmowie z Eleną Postigo Solaną, doktorem bioetyki i koordynatorem Katedry Bioetyki na Uniwersytecie w Barcelonie. Fundacja Jerôme Lejeunewyjaśnił niektóre aspekty "macierzyństwa zastępczego". Po pierwsze, że lepiej byłoby mówić o "surogacji", bo tym, co jest surogowane, jest to, że kobieta rodzi. A "macierzyństwo zastępcze" nie do końca opisuje to, co się dzieje, bo to nie tylko łono, które jest wynajmowane, ale cała osoba nosicielki ciążowej.

Zwraca uwagę, że macierzyństwo zastępcze staje się bardzo lukratywnym biznesem, co doprowadziło do tzw. turystyki reprodukcyjnej w krajach rozwijających się.

Oczywiście nie istnieje prawo do dziecka, które uzasadniałoby hipotetyczne prawo do macierzyństwa zastępczego, i choć początkowo może być ono motywowane altruistycznie, to często macierzyństwo zastępcze poprzedzone jest umową o wypłatę odszkodowania lub pokrycie kosztów leczenia.

Obecne ramy prawne

Z prawnego punktu widzenia umowa o macierzyństwo zastępcze w naszym kraju jest uznana za nieważną przez artykuł 10 ustawy 14/2006, z dnia 26 maja, o technikach wspomaganego rozrodu ludzkiego. Matka to ta, która rodzi. Nieważność tej umowy wynika z godności kobiety w ciąży i dziecka, których nie można zamienić w przedmiot działalności gospodarczej, podobnie jak ich ciała.

W prawie karnym macierzyństwo zastępcze zostało zakwalifikowane jako przestępstwo w art. 221 ustawy organicznej 10/1995, z dnia 23 listopada, Kodeksu Karnego. Ustawa ta karze tych, którzy za wynagrodzeniem finansowym przekazują dziecko, zstępnego lub jakiegokolwiek małoletniego innej osobie, nawet jeśli nie istnieje stosunek pokrewieństwa lub powinowactwa, unikając prawnych procedur opieki, opieki zastępczej lub adopcji, w celu ustanowienia stosunku podobnego do pokrewieństwa. Grozi za to kara pozbawienia wolności od roku do pięciu lat oraz pozbawienie od czterech do dziesięciu lat prawa do wykonywania władzy rodzicielskiej, opieki, powiernictwa lub kurateli.

Pomimo tych regulacji Hiszpania uznała macierzyństwo zastępcze po orzeczeniu Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 26 czerwca 2014 r. A wpis do Rejestru Cywilnego dziecka urodzonego poza Hiszpanią poprzez macierzyństwo zastępcze jest dozwolony ze względu na interes dziecka. Nie zmieniono jednak zakazu macierzyństwa zastępczego.

W innych krajach

Choć w niektórych krajach, takich jak Albania, Gruzja, Chorwacja, Holandia, Rosja, Wielka Brytania, Grecja i Ukraina, macierzyństwo zastępcze jest legalne, to w zdecydowanej większości państw europejskich jest ono zabronione. Oprócz Hiszpanii, jest to wyraźnie zabronione w Austrii, Estonii, Finlandii, Niemczech, Islandii, Mołdawii, Czarnogórze, Serbii, Słowenii, Szwecji, Szwajcarii, Turcji i Francji. Jednak, podobnie jak w Hiszpanii, wspomniane orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka doprowadziło również do uznania prawa do macierzyństwa zastępczego w całej Unii Europejskiej.

Jest częściowo tolerowany w Belgii, Luksemburgu, Polsce czy Czechach. Na Węgrzech, w Irlandii, na Łotwie, Litwie, Malcie, w Monako, Rumunii, San Marino oraz Bośni i Hercegowinie nie ma przepisów wyraźnie zakazujących tej praktyki.

Poza Europą jest on uznawany w siedmiu stanach USA, a także w Meksyku, Australii, Indiach i Tajlandii. W dwóch ostatnich krajach, aby ograniczyć turystykę reprodukcyjną, rządy zakazują surogacji dla obcokrajowców.

Według Eleny Postigo, koszt macierzyństwa zastępczego jest różny. W Stanach Zjednoczonych, gdzie w ciągu ostatnich sześciu lat roczna liczba urodzeń z zastępczego macierzyństwa podwoiła się do około 2 tysięcy, wynajęcie usług surogatki kosztuje 225 tysięcy dolarów; w Indiach czy Tajlandii - około 72 tysięcy dolarów. W przypadku Indii, największego na świecie rynku zastępczego macierzyństwa, biznes ten generuje 2,3 mld dolarów rocznie.

Elena Postigo ostrzega, że macierzyństwu zastępczemu zawsze towarzyszy zapłodnienie in vitroKonsekwencje medyczne, etyczne i prawne są bardzo poważne (np. narusza się prawo dziecka do poznania ojcostwa rodzica dawcy). Konsekwencje medyczne, etyczne i prawne są bardzo poważne (np. narusza się prawo dziecka do poznania ojcostwa rodzica dawcy). Dlatego przed wprowadzeniem przepisów w tej sprawie należy je szczegółowo przeanalizować, choć jego zdaniem praktyka ta powinna być zakazana, tak jak zrobiły to inne kraje regionu. n

Doświadczenia

Jak osiągnąć dojrzałość potrzebną do zawarcia małżeństwa

Wiele zaręczonych par zadaje sobie pytanie: czy będę w stanie żyć razem i oddać się drugiej osobie jako mąż i żona oraz założyć rodzinę? Wiersze te oferują pewne wskazówki, które towarzyszą zaręczonej parze i pomagają jej osiągnąć dojrzałość, która pozwoli jej zbudować przyszłe małżeństwo na solidnych fundamentach.

Wenceslao Vial-5 maj 2017 r.-Czas czytania: 9 minuty

Pewna starsza pani uczestnicząca we Mszy św. ze swoimi rówieśnikami powiedziała kiedyś do swojego proboszcza: "Nie mów z nami tyle o rozwodzie, nie jesteśmy na to gotowi. Jeśli mamy męża, to nie zostawimy go teraz. Gdyby tylko nowożeńcy, młode kobiety i mężczyźni, mogli powtórzyć podobne stwierdzenie: "Jeśli obiecałem ci miłość na zawsze, nie opuszczę cię teraz". Jest to głębokie pragnienie tego, kto się zakochuje. Nie spotkałam się z parami, które obiecywały sobie chwilowe "kocham cię", "kocham cię" z warunkami: tylko dopóki jesteś młody, albo dopóki jesteś zdrowy, albo dopóki nie stracisz atrakcyjności.

Do "Forever" dochodzi się poprzez zaloty, które są tak samo naturalnym i starożytnym procesem jak dojrzewanie. Ale jeśli proces dojrzewania ma za cel harmonię osobowości i dlatego się nie kończy, to zaloty muszą mieć koniec z dwoma możliwymi rezultatami: albo pożegnanie jako dobrzy przyjaciele, albo "na zawsze"... Będzie to okres wzajemnego poznania i uważnego zrozumienia, etap decydowania o kolejnym kroku, dar jednego dla drugiego. Jak w każdym ludzkim wydarzeniu, tak i w tej drodze biorą udział czynniki psychologiczne i duchowe, które mogą zadecydować o jej sukcesie lub porażce.

Narzeczeni będą musieli rozeznać, czy są w stanie dzielić projekt życia z drugą osobą, czy są w stanie zbudować razem rodzinę.

Celem tych wierszy jest towarzyszenie tym, którzy znajdują się na ścieżce zalotów w ich decydujących pytaniach: czy jestem wystarczająco dojrzały, aby zrobić kolejny krok? Czy jestem w stanie oddać się Tobie? Zaczniemy od przypomnienia pewnych ogólnych aspektów dojrzałości, aby, że tak powiem, poznać wynik, na którym rysuje się wzrost w miłości, i zauważyć możliwe trudności.

Dojrzałość w ogóle

Dojrzałość to nie stan, ale proces trwający całe życie. Odnosi się zarówno do pełni bytu, jak i do jego właściwego rozwoju i wzrostu. Osoba dojrzała jest w stanie uczynić projekt swoim własnym. W przeciwieństwie do owocu, człowiek zawsze dojrzewa, a nawet może ulec regresowi: może znów stać się zielony. Z tego powodu potrzebuje nie tylko słońca i czasu, ale także kogoś, kto będzie go wspierał i edukacji w domu, który służy za wzór.

Cechami dojrzałości są porządek, spójność oraz prymat inteligencji i woli nad światem afektywnym, ową skomplikowaną siecią emocji, uczuć, namiętności i nastrojów. Rozum oświetla wnętrze i pozwala nam na przykład intuicyjnie stwierdzić, że w relacji interpersonalnej pary istnieją pory roku: nie wszystko jest wiosną czy zalotami, ale są jesienie i zimy?

Zwierzęta zazwyczaj całkiem dobrze radzą sobie bez rodziców, dzięki naturalnym instynktom. Młodzi ludzie tak nie działają: potrzebujemy doświadczenia starszych, aby uniknąć tych samych błędów. Dojrzałość to coś więcej niż starzenie się: oznacza zachowanie śmiałości, uśmiechu, entuzjazmu i witalności, mimo spadku energii fizycznej. Być może Platon, który twierdził, że potrzeba 50 lat, aby stworzyć człowieka, nie był daleki od prawdy.

Nie trzeba jednak czekać na starość, by osiągnąć odpowiedni poziom dojrzałości w różnych dziedzinach życia, w tym także tej związanej z wychowaniem rodziny. Kobiety i mężczyźni dojrzewają stopniowo, każdy na swój sposób i z własną psychologią. W okresie dojrzewania nabywa się większą tożsamość, a kolejne lata charakteryzują się stopniowym wzrostem intymności. Tożsamość i intymność to bardzo ważne cechy dla przyszłych relacji interpersonalnych. Od młodych ludzi oczekuje się nabycia własnej wizji świata i siebie. Kluczowy będzie wpływ grupy, wzorców, które sobie wybiorą i kontrola rozbudzonych sił instynktownych. Adolescent tworzy osobisty plan życia.

Jako dzieci dojrzewamy również poza sobą. To właśnie ta cecha, czyli autotranscendencja, będzie miała największy wpływ na nasze kontakty z innymi ludźmi. Jak ważne jest jej pielęgnowanie od najwcześniejszych lat, kiedy chłopcy i dziewczynki stopniowo porzucają charakterystyczne dla dzieciństwa "moje, moje, moje". W ten sposób nabywają zdolności do wierności i miłości, niezbędnej w małżeństwie, która otworzy drogę do uczciwości, troski i mądrości. Psychologia potwierdza, że "dojrzałość wzrasta w miarę jak życie oddziela się od bezpośredniości ciała i egocentryzmu". (G. Allport).

Oznaki dojrzałości pary młodej

Wraz z tymi ogólnymi uwagami, para młoda, która musiała przezwyciężyć kryzys tożsamości w okresie dojrzewania, pragnie dowiedzieć się, czy możliwe jest wspólny projekt. Dla tego dobrze jest, aby humusPodstawa lub grunt, na którym chcesz budować, jest podobny: kultura, język i religia obu partnerów sprzyjają dobrej relacji. Ważne jest, aby oboje partnerzy znali swoją przeszłość, w szczególności rodziny pochodzenia. Randki przychodzą z historią, w której mogą być również rany, które są rzutowane. Musisz zadać sobie pytanie, czy twoje wartości i ideały są takie same. Jak pisał Saint-Exupéry, "Kochanie nie polega na patrzeniu na siebie, ale na patrzeniu w tym samym kierunku".

To będzie komunikacja w różnicy co sprawia, że możliwa jest głęboka wiedza, a wraz z nią odpowiedź na tak wiele pytań. Dojrzałość polega na zrozumieniu rozbieżności, na tym, że nie próbujemy ich zmieniać za wszelką cenę, ani nie liczymy na to, że "to się zmieni, gdy się pobierzemy". Powierzchowny lub olśniewający związek nie pozwala nam dostrzec wad drugiej osoby. Tę drogę wzajemnego poznania utrudniają dziś także ci, którzy trywializują seksualność lub negują wszelkiego rodzaju różnice między kobietami i mężczyznami: genetyczne, fizjologiczne, psychologiczne, językowe itp.

Aby czerpać dobre rezultaty z zalotów, należy. przestrzeganie etapów. Miłość umie czekać, szuka szczęścia i dobra drugiego człowieka, odrzuca wykorzystanie jakiejkolwiek osoby. Nikt nie może być traktowany jako przedmiot jednorazowego użytku. Dojrzałe pary wiedzą, że miłość to nie tylko przyjemność fizyczna, sięgają do siebie po psychikę i duchowość. Zatem. eros ustępuje miejsca miłości pełnej, charakteryzującej się zdolnością do ofiary i daru z siebie. Odkryty zostaje paradoks: że kochanie zakłada cierpienie. Egocentryczna afektywność "kocham cię, bo sprawiasz, że czuję się dobrze" zostaje przezwyciężona.. Przy jedynie fizycznej i oczekiwanej intymności, nic z tego nie widać. "Spalanie etapów kończy się spalaniem miłości". (Benedykt XVI, Mowa, 11-IX-2011).

Dojrzała osoba żyje swoim seksualność w ludzki sposób. Przekształca instynkt w tendencję: rozpoznaje w zdolności rozrodczej wielki i wzniosły cel, zmienia czyny w gesty pełne znaczenia. Nie poprzestaje na komunikacji fizycznej, ale otwiera się na ducha. Osiągnięcie tych wyżyn miłości wymaga czystości, która jest jak szczepionka przeciwko egocentryzmowi. Kto jest kochany czysto, ten wie, że znajduje się w obecności bezwarunkowej miłości i że ta go nie skrzywdzi. Tylko jeśli ktoś dobrze przeżywa ten aspekt, to naprawdę poznaje drugą osobę. Cnota ta chroni wolność i prawdę i staje się klejnotem zdobiącym osobowość. W ten sposób można zdecydować o przejściu od zauroczenia do całkowitego oddania siebie w małżeństwie.

Może się też zdarzyć, że po okresie wystarczającego poznania się, w którym nie brakuje spokojnych rozmów, okazuje się, że niewiele nas łączy, niewiele jest punktów stycznych, na których można oprzeć stabilny związek. Wówczas oznaką dojrzałości będzie zerwanie procesu, nawet jeśli pewna atrakcyjność będzie się utrzymywać, gdyż "nic nie jest bardziej zmienne, niepewne i nieprzewidywalne niż pożądanie". (Francisco, Amoris laetitia, 209).

Dostrzeganie nieostrych nut

Idealizacja drugiej osoby jest zagrożeniem, które rozbija harmonię związku i może być odebrana spoza pary, jak przestrojona nuta. Może być wynikiem wielu czynników, np. współudziału w przywarach, które zaślepiają i nie pozwalają dostrzec wad. Patrząc na rzeczywistość z punktu widzenia przyjemności, braki osobowości pozostają na nieosiągalnej płaszczyźnie. Realizm natomiast prowadzi do pokochania drugiej osoby z jej wadami, a nie tylko pomimo nich... Nie chodzi o to, żeby szukać idealnego ciebie i wiedzieć, czy mnie pociąga, ale o to, żeby zrozumieć, że ten ideał nie istnieje i spokojnie zadać sobie pytanie: czy zawsze będę mógł z tą osobą rozmawiać?

Na każdą nutę dojrzałości można brak zdrowego napięcia. Znaki tego napięcia to prawdziwa miłość, która jest zdolna do poświęceń. Ci, którzy są zakotwiczeni tylko w przyjemności, w niekontrolowanej seksualności, mogą znaleźć równowagę, niestabilny i samoistny pozór bezpieczeństwa. "Nie możemy traktować lekko więzów ciała, nie otwierając jakiejś trwałej rany w duchu". (Francisco, publiczność 27-V-2015). Psychologia pokazuje, że relacja seksualna zawsze pozostawia niezatarte ślady. Przedwczesne rozpoczęcie aktywności seksualnej może doprowadzić do wyjałowienia miłości, a nawet wygaszenia poszukiwanej przyjemności.

To tak jak z wyeksploatowaną ziemią, która potrzebuje coraz więcej chemii, by znów stać się żyzną. Brakuje zdrowego napięcia, spojrzenia stają się mętne. I, paradoksalnie, powstają nowe niezdrowe napięcia, takie jak fałszywe poczucie wierności, odzwierciedlające raczej emocjonalną zależność, wobec osoby, która była wspólnikiem w relacjach. To przesadne napięcie uszkadza struny duszy i płaci rozczarowaniem. Otwiera drogę do serii powierzchownych związków, w których wszystko jest takie samo, w kulturze wykorzystać i wyrzucić.

Priorytet przyjemności przesłania głębszy cel seksualności i seksu. Prowadzi do zadowolenia z "dobrego samopoczucia i nic więcej", do życia oderwanego od etyki niezbędnej do budowania swojej osobowości. Egzaltacja przyjemności szuka uzasadnień poza dobrem i złem, jak choćby przypominające dzieciństwo hasło "ciało jest moje". To łatwo prowadzi do odrzucenia macierzyństwa i ojcostwa. Duch nie jest w stanie latać, bo stracił skrzydła, brakuje mu napięcia prawdziwej miłości. Relacji i dojrzałości każdej osoby nie można analizować tylko doświadczalnie. Nie można jej też mierzyć poprzez "degustację", jak to się robi z jabłkiem: jeśli po pierwszym kęsie zauważę, że nie jest dojrzałe, zostawiam je; jeśli mi nie smakuje, wyrzucam je i szukam innego. Trzeba powtórzyć: ludzie nie są wykorzystywani.

Osiągnięcie harmonii

Forever" jest możliwe i nie może być improwizowane. Słowa te powinny wybrzmieć w tle. Musimy pamiętać, że kobiety i mężczyźni są zdolni do podejmowania ostatecznych decyzji. Tak mówił papież do pary młodej: "Proszę, nie możemy dać się pokonać 'kulturze prowizorki'. Ta kultura, która dzisiaj wdziera się w nas wszystkich, ta kultura prowizorki - nie działa!". (Francisco, przemówienie 14-II-2014).

Aby móc podejmować ostateczne decyzje, trzeba zaakceptować możliwość bycia w błędzie. Nietzsche ostrzegał, że w przeciwieństwie do zwierząt, istoty ludzkie posiadają zdolność do składania obietnic. Należy dodać, że jest on również w stanie je utrzymać. A bez wiary w wieczne przeznaczenie jest to trudniejsze.

W zalotach harmonię można osiągnąć tylko poprzez. interpretację, że dwie osoby próbują aby zrobić dobrze. Będzie lepiej, jeśli każda struna zostanie nastrojona, zarówno ta dotycząca ogólnej dojrzałości, jak i ta dotycząca chrześcijańskiego przesłania błogosławieństw. To program skupiony na miłości, z praktycznymi sugestiami, jak odróżnić prawdziwe dobra od złudzeń, jak w każdym momencie brzmieć na właściwą nutę.

Przez cały koncert nie zabraknie zmęczenia. Są trudniejsze momenty i nuty, do których trudno dotrzeć. Jak napisał Thibon, "Przeszkody są stworzone po to, by je pokonywać. Miłość, zabarwiona na początku złudną doskonałością, dzięki pragnieniu i wyobraźni, nie będzie mogła trwać bez woli"..

Mówiąc o zalotach, św. Josemaría powiedział, że, "Jak każda szkoła miłości, musi być inspirowana nie przez chęć posiadania, ale przez ducha oddania, zrozumienia, szacunku i łagodności". Jest to proces, który wymaga czasu i dialogu. Czasami jest wiele wyzwań wewnętrznych i zewnętrznych, które to utrudniają. Nie jest możliwe osiągnięcie harmonii pośród tak wielkiego hałasu. Konieczne jest również "odłączenie się" od anonimowych sieci i pielęgnowanie zabawy, zainteresowań i przyjaźni. off line, by móc usłyszeć.

Podsumowując, główne nuty harmonii w zalotach to: traktowanie miłości jako ofiary, szanowanie i kochanie drugiej osoby, przejście od instynktu do tendencji, kontrolowanie emocji za pomocą inteligencji, umiejętność czekania i otwartość na owocny dialog. Proces ten nie powinien być tak krótki, że uniemożliwia zdobycie wiedzy, ani tak długi, że prowadzi do rutyny. Miłość, podobnie jak muzyka, ma coś niematerialnego, co dąży do dobra osoby, którą kochamy i trwa w czasie.

Dyrygent

"Przymierze miłości między mężczyzną a kobietą jest wyuczone i wyrafinowane. Pozwolę sobie powiedzieć, że jest to przymierze rzemieślników. Zrobić z dwóch żyć jedno życie to prawie cud, cud wolności i serca, powierzony wierze". (Francisco, publiczność 27-V-2015). Aby to osiągnąć, chrześcijanin ma miłującą pomoc Ducha Świętego, który może być postrzegany jako dyrygent orkiestry. Gdy działa w duszy, osiąga się harmonię.

Dojrzewanie pary młodej to długi proces, który zaczyna się już w dzieciństwie. Nie wystarczą kursy przygotowujące do małżeństwa, konieczna jest szeroka katecheza, zwłaszcza w rodzinie pochodzenia. To tam człowiek uczy się, że warto mieć dobry plan na życie i nabywa odpowiedzialności. Tu rozumie się język ciała, psychiki i ducha. Jeśli chcemy, by wielu młodych ludzi powiedziało I "Będę cię kochał na zawsze i nie opuszczę cię", musimy wzmocnić wartość spójności i tożsamości, wspierać dialog i wzajemne poznanie, prawdziwą mądrość umysłu i serca. W ten sposób będą mogli tworzyć nowe prądy, zamiast iść pod prąd, będą radośnie wpływać na wielu innych.

W tej przygodzie liczą na pomoc łaski Bożej i łaski innych, także na odnawianie miłości każdego dnia. Nie jesteśmy bezwładnymi kawałkami hebanu czy kości słoniowej na klawiaturze fortepianu. Harmonia, którą próbuje się osiągnąć, będzie niedoskonała, właściwa istotom wolnym i niedoskonałym. W okresie próbnym zalotów warto zapytać siebie, a także Pana, czy jest się w stanie kontynuować ku wspólnemu projektowi z drugą osobą. Piosenka napisana przez Paula McCartneya dobrze oddaje chęć wyjaśnienia swoich wątpliwości:

Ebony i Ivory żyją razem
w doskonałej harmonii
Obok siebie
na mojej klawiaturze fortepianu,
o Panie, dlaczego nie?

AutorWenceslao Vial

Lekarz i ksiądz.

Więcej
Świat

Objawienia fatimskie i wiara małych pastuszków, nadzieja dla świata

Ricardo Cardoso-3 de maj de 2017 r.-Czas czytania: 5 minuty

Mówiąc o czasach, które mają nadejść, Jezus wspomina, że "Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą". (por. Mt 24, 35). Z tych słów Jezusa możemy wnioskować, że Jego Matka nadal będzie sprawiać, że potrzeba ponownego spojrzenia na swego Pana będzie rozbrzmiewać w sercu zranionej ludzkości, szukającej Tego, który troszczy się o nią w Miłości. Dlatego posługa Bożej Miłości wciąż rozbrzmiewa w kolejnych pokoleniach, które od 1917 roku wsłuchują się w to, co Matka Boża przekazała małym pastuszkom w Fatimie: w swoje Orędzie.

Pierwsza manifestacja nadprzyrodzona miała miejsce w 1915 roku, na górze Cabeço. Narracje siostry Łucji (Wspomnienia siostry Łucji) wskazują, że podczas gdy była z trzema przyjaciółkami (Teresa Matias, Maria Rosa i Maria Justino), "Kiedy nadeszło południe, zjedliśmy nasz poczęstunek, a potem zaprosiłem moich towarzyszy, aby odmawiali ze mną Różaniec, a oni chętnie się przyłączyli. Ledwie zaczęliśmy, gdy przed naszymi oczami ujrzeliśmy, jakby zawieszoną w powietrzu nad drzewami, postać jakby posąg ze śniegu, który promienie słońca uczyniły przezroczystym". Dla tych dziewcząt, pogrążonych w modlitwie, pozostała wątpliwość, kim jest ta postać.

Pierwsze pojawienie się Anioła

Wiosną 1916 roku miała miejsce kolejna nadprzyrodzona manifestacja. Tym razem wszystko jest wyraźniejsze, bo sam anioł daje o sobie znać "Nie bój się! Jestem Aniołem Pokoju. Anioł przejmuje inicjatywę i zaprasza ich do modlitwy: "Módl się ze mną! Siostra Łucja mówi, że w tym momencie Anioł, "Klęcząc na ziemi, schylił czoło do ziemi".

Postawę posłanego przez Boga naśladują dzieci: "Przeniesieni przez nadprzyrodzony ruch, naśladujemy go i powtarzamy słowa, które słyszymy, jak wymawia". Z inicjatywy Anioła pochodzi akt adoracji eucharystycznej i trynitarnej.Boże mój, wierzę, czczę, mam nadzieję i kocham Cię. Proszę Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą, nie czczą, nie mają nadziei i nie kochają Cię"..

Naprawa i komunia

Latem tego samego roku, 1916, miała miejsce druga nadprzyrodzona manifestacja Anioła, ale tym razem, gdy odpoczywali przy studni Arneiro. Anioł powiedział do nich: "Co robisz? Módl się, módl się dużo! Serca Jezusa i Maryi mają nad tobą projekty miłosierdzia. Ofiaruj nieustannie modlitwy i ofiary Najwyższemu".

Dzieci pytały go, jak mają to zrobić, a Anioł konkretyzował: "Ze wszystkiego, co możesz, złóż ofiarę jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi On jest obrażany, i błagania o nawrócenie grzeszników [...]. Przede wszystkim przyjmujcie i znoście z uległością cierpienia, które Pan wam zsyła". Dodaje: "W ten sposób przynieście pokój na waszą ojczyznę. Jestem twoim Aniołem Stróżem, Aniołem Portugalii".

Jesienią 1916 roku miała miejsce trzecia nadprzyrodzona manifestacja Anioła. Dzieci właśnie skończyły różaniec, gdy ukazał im się On. "trzymając w ręku Kielich, a na nim Hostię, z której do Kielicha spadały jakieś krople krwi. Pozostawiając zawieszony w powietrzu Kielich i Hostię, złożył pokłon na ziemi i trzykrotnie powtórzył modlitwę: -Trójca Święta, Ojciec, Syn, Duch Święty, uwielbiam Cię głęboko...".

Następnie udzielił dzieciom Komunii Świętej, mówiąc im:"Bierzcie i pijcie Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, okrutnie skalane przez niewdzięcznych ludzi. Dokonaj zadośćuczynienia za ich zbrodnie i pociesz swojego Boga".

Objawienia Matki Bożej: 13 maja

Badanie i poznanie nadprzyrodzonego fenomenu objawień Matki Bożej w Fatimie wymaga wyważonej lektury wiary, dalekiej od emocjonalnego sensacjonalizmu czy intelektualizmu wiary. W ten sposób punktem wyjścia będzie zawsze to, czego uczy nas Katechizm Kościoła Katolickiego. W żadnym konkretnym objawieniu jego funkcja nie jest funkcją "...".poprawa". o "kompletny" Celem jest nie tyle objawienie ostatecznego Objawienia Chrystusa, ile pomoc w pełniejszym jego przeżywaniu w określonym okresie historii.

W objawieniach Matki Bożej, udokumentowanych w Wspomnienia siostry ŁucjiImponujące są potoczne opowieści, w których Najświętsza Panienka przemawia z bliskością, czułością i sercem matki.

W pierwszym objawieniu, 13 maja 1917 roku, Najświętsza Panna zaskoczyła ich podczas ucieczki przed burzą. Właśnie tam, gdzie Capelinhawidzieli "Na dębie ostrolistnym stoi Dama, ubrana cała w biel, jaśniejsza od słońca, promieniująca światłem czystszym i intensywniejszym niż kryształowe szkło, wypełnione krystalicznie czystą wodą, przebite promieniami najbardziej żarliwego słońca. Zatrzymaliśmy się w zdumieniu nad zjawą. Byliśmy tak blisko, że staliśmy w świetle, które Ją otaczało, albo którym Ona promieniowała".

Matka Boska pyta ich o gotowość przyjęcia misji Boga wobec nich.Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które chciałby wam zesłać, jako akt przebłagania za grzechy, którymi jest obrażany i błagania o nawrócenie grzeszników? A w jego odpowiedzi -Tak, mamy.-Te małe dzieci dojrzale podejmują współpracę z projektami zbawczej Miłości Boga. W tym samym objawieniu Matka Boża prosi ich, aby spotykali się z Nią tam co miesiąc i codziennie odmawiali różaniec.

Modlitwa różańcowa o nawrócenie

13 czerwca Matka Boża objawia im, że wkrótce zabierze Franciszka i Hiacyntę do nieba. Łucja pyta: "¿Zostaję tu sama?. Odpowiedź Matki Bożej nie dotyczy tylko Łucji, bo nadal odbija się echem w każdym wierzącym sercu: "Nie, moje dziecko, a czy ty bardzo cierpisz? Nie zniechęcaj się. Nigdy cię nie opuszczę. Moje Niepokalane Serce będzie waszą ostoją i drogą, która doprowadzi was do Boga. To Serce Matki jest miejscem czułości i bezpieczeństwa, pewną drogą, która prowadzi do Boga.

W trzecim objawieniu, 13 lipca, Matka Boża nadal nalega na odmawianie różańca jako środka do uzyskania wielu łask w różnych intencjach, zwłaszcza pokoju i nawrócenia grzeszników.

Podobnie jak w przypadku objawień Anioła, również Matka Boża nalega na nieustanną modlitwę i ofiary dla nawrócenia grzeszników i pozwala im zobaczyć cierpienia piekielne.

Z drugiej strony Matka Boża mówi im o planach Bożych i zagrożeniach, jakie stoją przed ludzkością: "Widzieliście piekło, gdzie idą dusze biednych grzeszników; aby je zbawić, Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do mojego Niepokalanego Serca. Jeśli zrobicie to, co wam powiem, wiele dusz zostanie uratowanych i będziecie mieli pokój. Wojna się skończy. Ale jeśli nie przestaną obrażać Boga, to za panowania Piusa XI zacznie się gorszy. Kiedy zobaczysz noc rozświetloną nieznanym światłem, wiedz, że jest to wielki znak, który daje ci Bóg, że ukarze świat za jego zbrodnie za pomocą wojny, głodu i prześladowań Kościoła i Ojca Świętego.

Konsekracja i jakiś czas spokoju

"Aby temu zapobiec". -Matka Boska kontynuowała, ".Przyjdę prosić o poświęcenie Rosji mojemu Niepokalanemu Sercu oraz o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeśli wysłuchają moich próśb, Rosja zostanie nawrócona i zapanuje pokój; jeśli nie, będzie szerzyć swoje błędy na całym świecie, promując wojny i prześladowania Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć, różne narody zostaną unicestwione. Wreszcie moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci Mi Rosję, która się nawróci i zostanie udzielona światu.tylko w czasie pokoju".

Matka Boska radzi im także, by odmawiali różaniec, "po każdej tajemnicy będziesz mówił: O Jezu Boże mój, przebacz nam, wybaw nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba, a szczególnie te najbardziej potrzebujące!

W objawieniu październikowym Matka Boża poleca im zbudować kaplicę ku Jej czci oraz prosić grzeszników o zadośćuczynienie i przebaczenie grzechów. "Nie obrażajcie więcej Pana Boga naszego, który już jest bardzo obrażony". Kiedy skończył, wzniósł się w niebo i właśnie wtedy siedemdziesiąt tysięcy osób, które tam były, było świadkami cudu słońca, które wykonało obroty na swoim obwodzie, wydając iskry światła i nabrało różnych kolorów, które rozprzestrzeniło po całej Ziemi, trwając według bohaterów i naukowców od 8 do 10 minut.

"Pierwszym warunkiem beatyfikacji jest praktykowanie cnót w stopniu heroicznym, a mówiono, że dzieci nie mają tej zdolności", przypomina portugalski kardynał Saraiva Martins. "Ale w przypadku małych pastuszków Hiacynty i Franciszka tak nie jest, bo wykazali się heroizmem, który chciałbym widzieć u wielu dorosłych", zapewnia. Papież nie ogłasza ich świętymi z powodu objawień Matki Bożej, ale z powodu tego, jak żyli swoją wiarą - dodaje.

AutorRicardo Cardoso

Vila Viçosa (Evora, Portugalia)

Świat

Papież umacnia chrześcijański Egipt. Niektóre wyzwania dla katolików afrykańskich

Omnes-3 de maj de 2017 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Papież Franciszek potępił w Egipcie "wszelkie próby usprawiedliwienia jakiejkolwiek formy nienawiści w imię religii", oraz promował dialog ekumeniczny i międzyreligijny z muzułmanami i prawosławnymi. W następstwie tej podróży Palabra opublikowała obszerny raport na temat niektórych wyzwań stojących przed katolikami w Afryce.

-Edward Diez-Caballero, Nairobi (Kenia)

Józef Pich, Johannesburg (RPA)

"Mina miała zaledwie 25 lat. Poszła, jak w każdą inną niedzielę, pomodlić się w kościele i spotkała ją śmierć". To świadectwo Szahiba, kuzyna Miny, po zamachu terrorystycznym, który zakrwawił dwa kościoły w Egipcie.

Jeden ze świadków ataków, Hoda Mikhail, powiedział, że nie rozumie, jak mogło do tego dojść. Tutaj w Egipcie, "Muzułmanie i chrześcijanie są braćmi. Terroryzm nie osiągnie swoich celów", zebrane El Mundo.

Niedziela Palmowa była obchodzona na całym świecie, ale w Egipcie stała się Wielkim Piątkiem. Chrześcijanie z kościoła św. Marka w Aleksandrii i kościoła św. Jerzego w Tancie - 90 kilometrów na północ od Kairu - zostali zamęczeni w środku Wielkiego Tygodnia.

Mieszkańcy tych dwóch miast długo będą musieli zapomnieć o tym ataku, który podważa przyjemną koegzystencję w tym afrykańskim kraju.

Zatrzymać oszustwa papieża

18 kwietnia 2017 r.-Czas czytania: 2 minuty

Poważny i dojrzały katolik musi być krytyczny wobec krążących coraz częściej w sieci zaczepek, które przypisuje się papieżowi.

- Xiskya Valladares

Zakonnicy ze Zgromadzenia Czystości Maryi.

@xiskya

Ostatnio papież Franciszek wydaje się wylewać swoje wnętrzności w słodkich, przyziemnych komunikatach, zaskakująco nie przystających do pontyfikatu. "Wiemy, że Bóg nie używa Facebooka"., "Boże Narodzenie to ty, kiedy postanawiasz każdego dnia narodzić się na nowo i wpuścić Boga do swojej duszy"., "Potrzebujemy świętych bez welonów, bez sutann".... i mnóstwo "serowości", która zaskoczyłaby każdego, kto ma dwa palce na pulsie.

Chodzi o. zaczepki (hoaxes) krążących w sieci, np. whatsapp lub mailowo. Wiadomości łańcuchowe, które zawierają zdanie, które wypowiedział papież i do którego ktoś dodał resztę swojego. Sprawa stała się na tyle poważna, że wypowiedziała się Stolica Apostolska: "Tego typu teksty krążące w internecie przypisywane papieżowi Franciszkowi na ogół nie mówią, w jakim dniu i przy jakiej okazji wypowiedział te słowa. Bo w takim przypadku łatwo byłoby każdemu wejść na oficjalną stronę Stolicy Apostolskiej i sprawdzić, czy to rzeczywiście słowa papieża". (News.va, 3 grudnia 2015).

Wielu ludzi chciałoby, aby papież rzeczywiście wypowiedział te słowa, prawie zawsze dlatego, że może je zastosować do kogoś innego. I tak powstały: od kogoś, kto chce narzucić swoją myśl i przypisuje ją papieżowi, aby nadać jej większy autorytet. Ale to jest oszustwo. Podobnie jak liczne wezwania do modlitwy, które docierają do nas jakby były od papieża.

Są ludzie, którzy mówią, że nie robią nic złego, dzieląc się modlitwami, wzywając do czuwania i wszelkiego rodzaju innych rodzajów zaczepki papieża. Fałszywe. Modlitwa nie jest magią, nie może też przyczyniać się do oszukiwania ludzi. To jest grzech.

Ten rodzaj wiadomości łańcuchowych pojawił się w czasach starożytnych w związku z tematyką religijną. Nic dziwnego, że ateiści śmieją się z nas i uważają nas za prymitywów, my sami kładziemy to na talerzu za każdym razem, gdy jesteśmy strachliwi, skrupulatni lub zabobonni przed tymi łańcuchami. Trudno zrozumieć, że poważny i dojrzały katolik dałby się nabrać na tak wiele emocjonalnych manipulacji.

Globalizacja pułapki

Z korupcją można walczyć również za pomocą prewencji, sankcji i kar. Coś jest nie tak, gdy w rodzinie, w szkole czy wśród przyjaciół nikt nie koryguje i nie daje wskazówek, albo gdy zasady życia nie są przekazywane przez dobry przykład.

18 kwietnia 2017 r.-Czas czytania: 2 minuty

Korupcja nie ma granic ani warunków, ani ideologii. Dowodem na to są miliony łapówek, prowizji i podwójnych płatności, które brazylijska firma ponadnarodowa Odebrecht przekazała w zamian za zdobycie dużych kontraktów na roboty publiczne w kilkunastu krajach Ameryki Łacińskiej.

Bezprecedensowy przypadek, który uwypukla globalizację oszustwa, w które zamieszani są zarówno politycy i rządy różnych opcji, jak i biznesmeni, bankierzy i reklamodawcy. Podczas gdy śledztwa postępują, rośnie też oburzenie społeczne, domagające się drastycznych ustaw, które powstrzymają i ukarzą skorumpowanych: nic ich nie powstrzymuje, bo dla nich "prawo jest tworzone prawo jest tworzone pułapka".

Potępienie i skarga na korupcję w rządzie powinny być rozszerzone na sektor prywatny, który, jak w przypadku Odebrechtu, pokazuje związek między potrzebami publicznymi a ofertą sektora prywatnego. Relacja, w której odkrywane są sieci na wielką skalę, a która w końcu musi skupić się na degradacji jednostki, na braku wartości i szacunku dla ludzi, którzy przewodzą i podejmują decyzje.

Podobnie jak w przypadku narkotyków, korupcję zwalcza się również poprzez zapobieganie, karanie i penalizację. Dwa podobne zła, które zasadniczo kompromitują formację ludzką, charakter i sumienie społeczne każdego człowieka. Tak jak flirt z narkotykami może zacząć się od marihuany, tak flirt z korupcją zaczyna się od oszukiwania w szkole, kłamania w domu, dwulicowości w kontaktach z przyjaciółmi i cynizmu w hazardzie.

Zrozumiałe jest, że coś jest nie tak, gdy w środowisku rodzinnym, szkolnym czy koleżeńskim nikt nie koryguje, nikt nie naprowadza czy po prostu nie obserwuje kłamcy i korzystnie jako mądrego czy wręcz bystrego dziecka czy młodzieńca na wyzwania tego zmieniającego się świata. Coś musi być nie tak, skoro zasady życia nie są przekazywane przez dobry przykład rodziców, nauczycieli i dorosłych.

Być może z tych wszystkich powodów papież Franciszek definiuje korupcję jako "zło większe niż grzech" i jako "proces śmierci", coś niegodnego, co nagina wolę do "boski pieniądz, boski dobrobyt i boski wyzysk". Świat ciemności, z którego, według Franciszka, jedynym wyjściem jest szczera i przejrzysta służba innym.

Więcej
Świat

Ja, dawniej luteranin, a teraz katolik

Autor wyjaśnia drogę swojej konwersji z luteranina na katolika i sens, jaki odkrył w tej podróży. Pomogły mu rozmowy z luterańskim pastorem; przykład innych konwertytów; wsparcie luterańskiej rodziny i przyjaciół....

Ville Savolainen-18 kwietnia 2017 r.-Czas czytania: 7 minuty

Był rok 1987, kiedy zobaczyłem światło w wiosce w głębi Finlandii. Kilka dni później zostałem ochrzczony w Kościele Luterańskim, ponieważ moja rodzina należy do Kościoła Luterańskiego. Jestem pierworodnym z dziewięciorga rodzeństwa. Moi rodzice od samego początku chcieli dać nam solidne chrześcijańskie wychowanie. Chodziliśmy na mszę luterańską, a także na różne zajęcia, które parafia oferowała dzieciom.

W krajach skandynawskich obecność Kościoła luterańskiego jest bardzo silna. W Finlandii sięga po nią prawie 75 % populacji. Ma status kościoła narodowego, z pewnymi korzyściami podatkowymi, które pomagają zorganizować zadanie szkolenia i służby wielu ludziom. Do 2000 roku biskupi luterańscy w kraju byli mianowani przez prezydenta Republiki. Z kolei Kościół katolicki to m.in. mniejszość w społeczeństwie fińskimtylko 0,2 % populacji. Wielu luteran widziało w nim "boga", coś, co ma bardzo negatywne konotacje i co budzi nieufność: tak było również w moim przypadku.

Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale nawet jako dziecko cierpiałem z powodu podziału i separacji chrześcijan. Interesowało mnie zrozumienie przyczyn tych podziałów. Jednocześnie miałem coraz większe poczucie, że czegoś brakuje. Miałam około 15 lat, kiedy wyraziłam ten niepokój w domu.

Zawsze uderzała mnie pobożność liturgiczna, cisza wewnątrz kościoła, radość i pokój Kościołów katolickiego i prawosławnego. Ponadto swoim pięknem, sztuką, wystrojem, a przede wszystkim odprawianiem Mszy Świętej, ich kościoły miały dla mnie pewną atrakcję. Jako młody człowiek bardzo interesowałem się filozofią i pochłaniałem klasyczną literaturę, a także boks, mój ulubiony wówczas sport.

W Finlandii wśród młodych luteran w wieku 15-16 lat istnieje od dawna utrwalony zwyczaj. Jest to obóz z okazji bierzmowania. Jest to zazwyczaj dwutygodniowy obóz letni, na którym odbywa się kurs formacji chrześcijańskiej dla młodzieży pragnącej przyjąć sakrament bierzmowania. Umożliwia to przyjęcie Komunii Świętej bez konieczności obecności osoby dorosłej. Dziś w tych obozach uczestniczy ponad 80 % fińskiej młodzieży. Jest modlitwa, śpiew, rozmowy, pływanie, grillowanie... Kilka dni intensywnego kontaktu z Bogiem i ze sobą nawzajem, ciesząc się lasami i jeziorami fińskiej wsi. Na tym spotkaniu zawsze jest duszpasterz i kilku młodych wolontariuszy, którzy zostali specjalnie przeszkoleni na tę okazję. Ja też byłem jednym z tych młodych wolontariuszy. Pomogłem dziesiątkom młodych ludzi zbliżyć się do Boga i Kościoła.

Tam poznałem luterańskiego pastora, który kończył pracę doktorską na Uniwersytecie w Helsinkach i był bardzo zainteresowany katolicką praktyką pobożną. Prowadziłem z nim długie i ciekawe rozmowy o filozofii, zwłaszcza o Etyce Kościoła.Etyka nikomachejska, Arystotelesa. Jednocześnie ten duszpasterz nauczył mnie życia kontemplacyjnego z pomocą intensywnej modlitwy.

Wówczas często na myśl przychodził Kościół katolicki. Wykorzystałem moje zaufanie i przyjaźń z tym pastorem, aby omówić niektóre aspekty doktryny katolickiej. Wyjaśnił mi znaczenie papieża i jego posługi w Kościele katolickim oraz różnice w pojęciu sakramentu w obu Kościołach. Wyjaśnił mi też szczególną rolę księdza katolickiego w Kościele. Chętnie skorygował pewne niedokładne wyobrażenia, jakie miałem na temat kultu Matki Boskiej i świętych, czyśćca i nieomylności papieża. Te rozmowy, pełne cierpliwości ze strony księdza proboszcza, miały decydujące znaczenie dla mojej późniejszej decyzji o wstąpieniu do Kościoła katolickiego. W zasadzie zadałem sobie pytanie, dlaczego nie jesteśmy wszyscy katolikami. To, właśnie dzięki uczciwości luterańskiego pastora.

Zacząłem aktywnie uczestniczyć w programach organizowanych dla młodzieży w różnych luterańskich obozach i klubach młodzieżowych. Uczestniczyłem też z kolegami w zajęciach oferowanych przez naszą parafię. Ale stopniowo czułem wewnątrz siebie, że moje luterańskie życie nie jest wystarczające. Brakowało czegoś innego. Nie wypełniło mnie to całkowicie. W tym momencie miałem intuicję, że Kościół katolicki całkowicie wypełni tę pustkę: tam znajdę pełnię środków zbawienia i środki do mojego spełnienia jako chrześcijanina.

Nie było żadnych ludzkich powodów do podjęcia decyzji; zresztą te powody były raczej sprzeczne. Nie było też żadnego palącego pragnienia ani wielkich dowodów na podjęcie decyzji. Tylko mała inkludacja, która toczyła się w moim umyśle i sercu.

Moja matka chrzestna, z biegiem czasu, przeszła od aktywnego luteranina do przekonanego agnostyka. Pewnego świątecznego dnia, słuchając w radiu homilii Jana Pawła II, postanowiła zostać katoliczką. Mając to na uwadze, postanowiłem się do niej udać. Opowiedziała mi o swoim życiu wiary jako katoliczki w Finlandii, gdzie byli mniejszością, a parafie można było policzyć na palcach jednej ręki. Bardzo zaimponowała mi jej konsekwencja życiowa. Tak często samotny i oddalony od innych katolików, a przecież tak bliski wszystkim katolikom na świecie. Postanowiłem pójść z nią na Mszę św. podczas podróży do Helsinek. Tam przedstawiła mnie księdzu.

Wtedy postanowiłem, że w każdą niedzielę będę chodził na Mszę św. sam. Dla luteranina uczestnictwo w niedzielnej mszy nie jest obowiązkowe i tak naprawdę chodzi się zwykle tylko dwa lub trzy razy w roku. Jest jednak zwyczaj, że idziemy do parafii, aby się pomodlić, pośpiewać, wypić kawę lub coś zjeść i porozmawiać o sprawach wiary. Dla mnie był to duży skok jakościowy i ilościowy. Ale próbowałem.

Zacząłem chodzić na niedzielne msze w Kouvoli, gdzie poznałem proboszcza, księdza polskiego pochodzenia. W tym czasie w Kościele katolickim w Finlandii było zaledwie 20 księży, z których wszyscy, z wyjątkiem jednego, byli obcokrajowcami. Od pierwszej chwili poczułam się jak w domu. Byłem pewien, że kiedy po raz pierwszy przekroczyłem drzwi tej parafii, w moim życiu nie może być już żadnych wymówek ani hipokryzji. Przejście przez te drzwi oznaczało, że już nigdy nie zawrócimy. Musiałem żyć konsekwentnie jako katolicki chrześcijanin. Tam rozpocząłem tygodniowy kurs doktryny katolickiej, a niedzielna Msza Święta stała się moim ciałem i krwią. Po odpowiednim czasie, gdy byłem gotowy, wstąpiłem do Kościoła katolickiego, wyznając Credo i przyjmując sakrament bierzmowania. Wielu luterańskich przyjaciół również uczestniczyło w tej bardzo szczególnej dla mnie uroczystości.

Kiedy ludzie pytają mnie, dlaczego wstąpiłem do Kościoła katolickiego, nie potrafię tego wyjaśnić słowami. Było jasne, że decydujący wpływ miała moja rodzina, moi krewni, przyjaciele. Co więcej, zawsze liczyłam na ich wsparcie. I, co dziwne, wszyscy oni są luteranami. Jest dla mnie jasne, że Bóg powołuje przez innych ludzi. Z drugiej strony byłam wierna uczuciu, które miałam w sercu, co przyniosło ogromną zmianę w moim życiu: z małego nasionka wyrosło drzewo.

Dla mnie wstąpienie do Kościoła katolickiego nie jest celem samym w sobie, ale początkiem. Jako luteranin czułem się trochę indywidualistą. Owszem, otaczali mnie ludzie, ale byłem sam, z własnym życiem i własnym zbawieniem. Ponadto widziałem, jak znaczenie luterańskiego kapłaństwa służebnego słabło i stawało się coraz bardziej światowe, zgodnie z okolicznościami dyktowanymi przez społeczeństwo. Wywołało to we mnie bardzo silną reakcję odrzucenia.

W Kościele katolickim zobaczyłem, że kapłani są szafarzami tajemnic Bożych. Z radością je przyjmowałem: spowiedź od czasu do czasu, Msza Święta i moje życie modlitewne. Udział w niedzielnej Mszy Świętej okazał się dla mnie skutecznym lekarstwem na własne rany, braki i zmartwienia. Regularność w modlitwie i sakramenty chronią mnie przed wieloma złami. Dobra i zdrowa dieta nigdy nie zaszkodzi, nawet jeśli czasem nie mam jej dość.

Jestem teraz żonaty. Moja żona jest luteranką i mamy dwie małe córeczki ochrzczone w Kościele katolickim. Razem chodzimy na Mszę Świętą, razem się modlimy i staramy się formować dziewczynki w wierze katolickiej. Pomoc mojej żony w tym zadaniu jest nieodzowna. Wiele mówi o jej hojności i poświęceniu to, że choć jest luteranką, w pełni akceptuje decyzję, którą podejmujemy w sprawie katolickiej edukacji naszych dzieci. Dla tego najlepszym sposobem formowania moich dzieci jest mój własny przykład jako dobrego katolika. Kiedy moja żona zaszła w ciążę z naszym pierwszym dzieckiem, zacząłem lepiej rozumieć, że jestem powołany do bycia lepszym człowiekiem, lepszym chrześcijaninem, lepszym katolikiem, a przede wszystkim lepszym ojcem.

Dwa lata temu natknąłem się na isä Raimo, kapłan Opus Dei i wikariuszem generalnym diecezji, na lotnisku w Oulu w centrum kraju, gdy odprowadzałem mojego nowo poślubionego brata. A isä Raimo znał go od dawna, ale dzieliło nas ponad 400 kilometrów. Kilka dni przed naszym spotkaniem na lotnisku przeprowadziłem się z żoną i dwiema córkami do Helsinek. To właśnie tam rozpocząłem studia doktoranckie z ekonomii. Zapytał mnie, czy moglibyśmy się spotkać któregoś dnia w Helsinkach. Zacząłem mieć z nim regularne kierownictwo duchowe i w ten sposób poznałem też Opus Dei. Dzięki otrzymywanej pomocy zauważam, jak krok po kroku wzrastam w swoim życiu wewnętrznym, lepiej rozumiejąc, co to znaczy kochać Boga i innych oraz zapomnieć o sobie. Być może skupienie, które miałem jako luteranin na własnym zbawieniu, teraz otwiera się na ten wymiar służby innym. Zostałem wybrany do apostolstwa zaczynając od własnej rodziny i przyjaciół gdziekolwiek jestem.

Kiedy moi przyjaciele pytają mnie, co to znaczy być chrześcijaninem, odpowiadam, że to znaczy naśladować Chrystusa, starać się każdego dnia w domu, w pracy, z przyjaciółmi stawiać ludzi przed sobą, starać się kochać ich wszystkich.

Dla mnie bycie katolikiem oznacza, że z radością przyjmuję i rozumiem, że potrzebuję pomocy oferowanej mi przez Kościół, zwłaszcza poprzez sakramenty, właśnie po to, by naśladować Chrystusa i służyć innym z miłością.

We Mszy Świętej sam Bóg w swojej pokorze daje się za nas na nowo pod postacią chleba i wina, aby mógł w nas żyć i przemieniać nas od wewnątrz, czyniąc nas podobnymi do siebie. Kiedy nie jesteśmy w stanie kochać bliźniego, On oferuje nam przebaczenie poprzez sakrament pokuty. W ten sam sposób my również uczymy się uniżać i przebaczać innym.

Kiedy jestem pytany o to, dlaczego wstąpiłem do Kościoła katolickiego. Nie wiem jak to dobrze wytłumaczyć słowami. Byłem wierny uczuciu, które miałem w moje wewnętrzne ja. Dla mnie wstąpienie do Kościoła katolickiego nie jest celem samym w sobie, ale początkiem".. "Moja żona jest luteranką i mamy dwie młode córki ochrzczone w Kościoła katolickiego. Chodzimy razem na mszę, modlimy się razem i staramy się Muszę nauczyć dziewczynki wiary katolickiej. Pomoc mojej żony jest niezastąpiona.

AutorVille Savolainen

Ewangelizacja

Tapani Ruotsalainen: "Wspólne świadectwo tej samej wiary byłoby wielką siłą".

Omnes-18 kwietnia 2017 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Tapani Ruotsalainen jest pastorem w kościele luterańskim i odpowiada za wspólnotę w pobliżu Laponii. W tym wywiadzie oferuje dla Palabry osobiste świadectwo o znaczeniu reformacji protestanckiej i wysiłku ekumenicznym, które imponuje swoją szczerością.

-Raimo Goyarrola, Helsinki

¿Co dla Ciebie oznaczała reformacja luterańska?

-Pochodzę z małej wioski w północnej Finlandii. Kiedy byłem dzieckiem, jeśli było się chrześcijaninem, jedyną możliwością przynależności do Kościoła była przynależność do Kościoła luterańskiego. Jeśli chodzi o kościół, to dla mnie był to tylko Kościół luterański. Na północy kraju nie było ani katolików, ani prawosławnych. Było kilku członków Wolnych Kościołów Reformowanych, ale bardzo niewielu.

Kiedy byłem w szkole, słyszałem o Kościele katolickim na lekcjach religii i historii. Muszę przyznać, że był to pogląd bardzo cząstkowy, całkowicie stronniczy z luterańskiego punktu widzenia. W latach 60-1970 fińskie media prawie nie informowały o Kościele katolickim. Dziś sytuacja zmieniła się radykalnie....

Zasoby

Co się stało, co upamiętniamy

Omnes-17 kwietnia 2017 r.-Czas czytania: < 1 minuta

500 lat temu Marcin Luter napisał dokument zawierający 95 tez sprzeciwiających się praktyce odpustów i wywiesił go na drzwiach kościoła pałacowego w Wittenberdze 31 października 1517 r. Jakie znaczenie miał ten krok? Co upamiętniamy w tę rocznicę?

-Pablo Blanco Sarto

Uniwersytet Nawarry

[email protected]

Przygotowując się do 500. rocznicy śmierci Lutra, katoliccy i protestanccy biskupi niemieckich regionów Turyngii i Górnej Saksonii - miejsc związanych z niemieckim reformatorem - opublikowali w lutym 1996 r. wspólny pastorał, podkreślając pewne pozytywne aspekty Lutra, a jednocześnie ubolewając nad kryzysem, jakiego doświadczył Kościół w XVI wieku. Wśród pozytywnych aspektów propagowanych przez niemieckiego reformatora, germańscy prałaci podkreślali umiłowanie Pisma Świętego i pogłębienie nauki o usprawiedliwieniu. Dla Lutra doktryna ta oznaczała ponowne odkrycie Bożego miłosierdzia: sam opisuje, jak studiując Pismo Święte doszedł do przekonania, że Boża sprawiedliwość nie jest sprawiedliwością okrutnego Boga, który karze grzesznika, ale miłosierną miłością, przez którą Bóg usprawiedliwia grzesznika.

Co się stało

W tekście z 1996 roku podpisanym przez oba wyznania czytamy dalej: "Studia nad historią reformacji, prowadzone w ostatnich dziesięcioleciach w duchu ekumenicznym, ukazują nam dziś bardziej zniuansowany obraz tego, co się wówczas wydarzyło".Twórczość artystów, uwolniona od silnego namiętnego i polemicznego ładunku ówczesnych okoliczności. "Po wiekach sporu". -dodają, "doszliśmy do wniosku, że zgadzamy się w niektórych zasadniczych kwestiach"....

Watykan

Karta. Baldisseri: "Kościół chce pomóc młodym ludziom w zrozumieniu wartości".

Giovanni Tridente-12 kwietnia 2017 r.-Czas czytania: 9 minuty

Przed zbliżającym się zgromadzeniem Synodu Biskupów, zaplanowanym na październik 2018 r., PALABRA przeprowadziła wywiad z sekretarzem generalnym Synodu, kardynałem Lorenzo Baldisseri, aby dowiedzieć się z pierwszej ręki, jak działa machina organizacyjna. Temat będzie brzmiał. "Młodzi ludzie, wiara i rozeznanie powołania".. W ten sposób Kościół "Wsłuchuje się w głos, wrażliwość i wiarę młodych ludzi".

-Giovanni Tridente, Roma

Miłośnik muzyki klasycznej i znakomity pianista, kardynał Lorenzo Baldisseri wita nas na pierwszym piętrze Pałacu Bramante, przy Via della Conciliazione 34, gdzie mieści się Sekretariat Generalny Synodu Biskupów. Podczas rozmowy towarzyszy nam fortepian, na którym kardynał przed odejściem zagra przyjemną kompozycję na cześć Madonny.

Urodził się w San Pietro in Campo w Toskanii, od 1963 roku jest księdzem, a od 1992 roku biskupem. Zanim przeniósł się do Rzymu, przez 39 lat pracował w różnych nuncjaturach na czterech kontynentach: od Haiti po Indie i od Japonii po Paragwaj, przez Paryż.

Jako sekretarz Kolegium Kardynalskiego uważnie śledził prace kongregacji generalnych ostatniego prekonklawe. W dniu wyboru papieża Franciszka na tron papieski położył on swoje berło kardynalskie na głowie Lorenzo Baldisseri, jakby opowiadając się za jego natychmiastową kreacją na kardynała, co zostało potwierdzone w 2014 r., gdy objął już kierownictwo Sekretariatu Generalnego Synodu Biskupów.

W wywiadzie dla Palabry zdradza on niektóre szczegóły dotyczące nadchodzącego filmu. Synod o młodzieży.

Wasza Eminencjo, powiedz nam trochę o sobie. Wiemy na przykład o Pana pasji do fortepianu i muzyki klasycznej...

-Muzyka zawsze towarzyszyła mi przez całe życie. Jest to pasja, którą kultywowałem od najmłodszych lat, a następnie podczas lat seminaryjnych w Pizie. Przez pięć lat, kiedy byłem proboszczem, zapisałem się do konserwatorium, aby doskonalić naukę gry na fortepianie. Następnie przeniosłem się do Rzymu, gdzie ukończyłem studia z zakresu prawa, teologii i muzyki.

Wreszcie studiowałem na Papieskiej Akademii Kościelnej. Od tego czasu podróżowałem do różnych miejsc z okazji mojej służby dyplomatycznej. Pierwszym etapem była nuncjatura w Gwatemali. Następnie wykonywałem tę pracę przez 39 lat, po czym wróciłem do Rzymu.

Co ksiądz pamięta z tych lat jako nuncjusz apostolski w różnych krajach: na Haiti, w Indiach, Japonii, Paragwaju, a także w Paryżu?

-To były bardzo ciekawe lata, zarówno z punktu widzenia eklezjalnego, jak i politycznego, ze względu na rzeczy, które się wydarzyły. Te lata pozwoliły mi na szerokie widzenie rzeczywistości, a przede wszystkim na doświadczenie Kościoła, który w swej najgłębszej naturze jest misyjny. Opuszczając Europę i podróżując na inne kontynenty, mogłem odkryć Kościół, który jest naprawdę na granicy.

Było to więc niezwykłe doświadczenie, które otworzyło moje horyzonty i wzbogaciło mnie, zwłaszcza jeśli pomyślę o kontraście z innymi religiami i kulturami. W tym bardzo pomogła mi również muzyka, która jest uniwersalnym językiem i instrumentem formowania relacji.

W 2007 roku uczestniczyłeś w V Konferencji Episkopatu Ameryki Łacińskiej w Aparecidzie... Czy znałeś już arcybiskupa Bergoglio?

-Prawdę mówiąc, spotkałem kardynała Bergoglio, jak wielu innych arcybiskupów i biskupów, przy tej okazji, bez szczególnego kontaktu poza formalnymi pozdrowieniami. Byłem nuncjuszem apostolskim w Brazylii i nie miałem wielu wymian z Argentyną.

Uważam raczej, że nasze relacje zaczęły się umacniać w fazie przedkonklawe. Jako sekretarz Kolegium Kardynalskiego byłem odpowiedzialny za pomoc dziekanowi w kierowaniu pracami dwunastu kongregacji generalnych i przyszły papież zapewne uznał, że dobrze wywiązuję się z tego zadania. Kiedy powołał mnie do kierowania Sekretariatem Synodu Biskupów, powołał się na to doświadczenie i te aspekty organizacyjne jako powody powierzenia mi tej nowej misji.

Przejdźmy do spraw bieżących. Po rodzinach, młodzieży, jak doszło do wyboru tematu Synodu Biskupów w październiku przyszłego roku?

-Dochodząc do wyboru tematu kierowaliśmy się tym, co zostało wskazane w Ordo Synodi. Po pewnych wstępnych wskazaniach ze strony Ojców, którzy uczestniczyli w ostatnim Zgromadzeniu Ogólnym, wysłaliśmy list do Rad Hierarchów Katolickich Kościołów Wschodnich, do Konferencji Episkopatów, do dykasterii Kurii Rzymskiej i do Związków Przełożonych Generalnych, aby zebrać ich opinię. Konsultowano się również z XIV Radą Zwyczajną Synodu.

Na czele listy spraw, które się pojawiały, była sprawa młodzieży. Papież ze swej strony chciał zasięgnąć opinii kardynałów zgromadzonych w Konsystorzu i tu również panowała pewna jednomyślność. Jeśli chodzi o sam temat, to trzeba powiedzieć, że obejmuje on wszystkich młodych ludzi wszystkich wyznań i kultur, w wieku od 16 do 29 lat. Chcemy zastanowić się nad wiarą; to jest to, co proponujemy, a w konsekwencji także nad rozeznaniem powołania.

Od ostatniego Zgromadzenia zmodyfikowano procedurę synodalną i sposób, w jaki każdy Ojciec wnosi swój wkład. Dlaczego te zmiany?

-Doświadczenie synodalne, obecnie w pięćdziesiątym roku, skłoniło nas do zastanowienia się, jak poprawić sposób prowadzenia zgromadzeń, zwłaszcza w zakresie metodologii. Przyjęliśmy zatem dynamikę bardziej dostosowaną do uczestnictwa i słuchania. Wierzymy również, że faza przygotowawcza ma fundamentalne znaczenie i z tego powodu prosimy Konferencje Episkopatów, aby pracowały nad przekazaniem tematu w terenie, w sposób natychmiastowy i uczestniczący, a nie jako coś raczej opcjonalnego.

Krótko mówiąc, chcieliśmy, aby dyskusja dotyczyła bezpośrednio jak największej liczby osób w parafiach i w różnych grupach wiernych. Należało, krótko mówiąc, przezwyciężyć niebezpieczeństwo utraty znaczenia konsultacji wśród niezliczonych innych działań mających miejsce w diecezji.

Tym razem papież Franciszek napisał list do młodych ludzi własnym pismem. Nowość...

-Tak, powiedziałbym, że to była bardzo miła decyzja papieża. Franciszek chciał napisać list własnym pismem, aby młodzi ludzie czuli się zachęceni i towarzyszący im wspólny ojciec. W ten sposób papież zdobywa szacunek młodych ludzi i pokazuje, że jest obecny od samego początku synodalnej podróży, w którą właśnie wyruszyliśmy. I napomina młodych do aktywnego uczestnictwa, bo Synod jest dla nich i dla całego Kościoła, a on wsłuchuje się w głos, wrażliwość, wiarę, a także wątpliwości i krytykę młodych ludzi.

Wcześniej w fazie przygotowawczej wprowadzono tzw. kwestionariusz. Jak bardzo przydatny jest ten instrument?

-Po pierwsze, kwestionariusz pozwala nam streścić treść Dokumentu w pytaniach i stąd mieć natychmiastową reakcję na to, o co pyta sam tekst. Ja bym się upierał, że jest to integralna część, a nie tylko załącznik do Dokumentu.

Elementy, które wyłonią się z odpowiedzi, zostaną wykorzystane do opracowania projektu Instrumentum LaborisNastępnie tekst jest przekazywany Ojcom Synodalnym przed Zgromadzeniem. Ponieważ czasy tego wymagają, założyliśmy również stronę w Internecie, aby bezpośrednio konsultować się z młodymi ludźmi na temat ich oczekiwań w życiu. Sami będą mogli śledzić poszczególne etapy przygotowania do Synodu i dzielić się swoimi refleksjami i doświadczeniami.

Wywołało to taki efekt, że oprócz kilku pytań ogólnych, dla każdego z obszarów geograficznych naszej planety jest część szczegółowa...

-W rzeczywistości, oprócz piętnastu pytań proponowanych wszystkim, niepodzielnie, dodaje się trzy pytania szczegółowe dla każdego obszaru geograficznego; a odpowiedzi żąda się tylko od osób należących do danego kontynentu. Jest to również sposób odpowiedzi na zarzut, że często proponujemy teksty zbyt "zachodnie". Jest to więc sposób na poszerzenie horyzontu dyskusji.

Kiedy patrzysz na świat młodych ludzi, co przychodzi Ci na myśl?

-Myślę, że młodzi ludzie w dzisiejszych czasach muszą pokonać strach przed przyszłością. Można odnieść wrażenie, że w ogóle nie kierują się tą typową spontanicznością, która prowadzi ich do rozpoczęcia przygody życia. Prawdopodobnie dlatego, że nie mają zbyt wyraźnych pomysłów. Wartości, które w przeszłości stanowiły dla nas punkt odniesienia, są obecnie wystawiane na próbę.

Potem dochodzi jeszcze różnorodność ofert, przez co nie wiedzą, która droga jest właściwa. Dlatego jako Kościół chcemy im pomóc w rozeznaniu, zrozumieniu, jakie są prawdziwe wartości i gdzie można je znaleźć.

W jakim sensie Kościół chce "słuchać" młodych ludzi?

-Kwestia słuchania jest fundamentalna. Dlatego papież Franciszek tak bardzo nalega, by uczyć się słuchać, a nie tylko dyktować czy mówić.

Takie jest też, w pewnym sensie, znaczenie towarzyszenia. Bycie z ludźmi, fizycznie, a także poprzez media, oznacza nawiązanie dialogu. Jeśli będzie postawa dialogu, to na pewno odniesiemy większy sukces, bo młodzi ludzie nie chcą być prowadzeni na ślepo, ale akceptują prowadzenie tylko wtedy, gdy jest ta przestrzeń wolności.

Trzeba im pomóc, bo jak już mówiłem, proces dojrzewania stał się wolniejszy, opóźniły się lata decyzji o wyborze własnej drogi i własnego projektu życiowego.

Jest to szczególnie prawdziwe w Europie, ale także na innych kontynentach, ponieważ globalizacja oznacza, że te same obawy są doświadczane na całym świecie. Jako Kościół musimy być bardzo obecni w tych zmianach.

Druga część dokumentu wchodzi bardziej w specyfikę tematu: wiara, rozeznanie i powołanie.

-Wiara" to propozycja, którą przedstawiamy i musimy wyjaśnić, że chodzi o osobę, Jezusa w osobie. Młodzi ludzie nie patrzą zbytnio na abstrakcję, na pojęcia, ale patrzą na ludzi; w ten sposób dyskurs może stać się dla nich atrakcyjny. Doświadczenie Jezusa jako osoby staje się wtedy świadectwem dla wszystkich.

Jeśli chodzi o powołanie, to jest to pytanie o to, jak mogę służyć ludzkości. Sam Jezus przyszedł i pokazał nam drogę. W tym momencie nasza propozycja, skonfrontowana ze światem młodzieży, staje się rozeznaniem.

Mówiąc o młodzieży, co należy rozumieć przez "rozeznanie"?

-Rozpoznanie to zadanie sobie pytania, jaką drogę mogę obrać w życiu. Ta droga wymaga kogoś, kto towarzyszy młodemu człowiekowi i pomaga mu w refleksji nad wielością propozycji, a następnie prowadzi go do pokochania osoby Jezusa jako takiej, wybierając drogę najbardziej zgodną z jego dążeniami. Nie należy zapominać, że młody człowiek otrzymał wiarę przez chrzest, ale stanie się ona jałowa, jeśli nie będzie potem odżywiana.

Temat powołania często kojarzony jest dziś ze światem "konsekrowanym"...

-Z drugiej strony chcemy nadać mu szeroką wartość. Uznaliśmy, że ważne jest poszerzenie horyzontu także w kontekście poprzedniego doświadczenia synodalnego, które dało nam jeszcze głębszy wymiar rodziny. Rodzina jest powołaniem, wyborem życiowym. W ten sam sposób chcemy zastanowić się nad życiem młodzieży.

Rozumiem, że znaczna część Synodu będzie poświęcona duszpasterstwu młodzieży.

-To ważny aspekt, ze względu na swoją specyfikę. Świat młodzieży wzywa nas do szczególnego wyzwania. Istnieje potrzeba zainteresowania się młodzieżą poprzez odnowione, bardziej dynamiczne duszpasterstwo, z twórczymi propozycjami. W trzeciej części kwestionariusza, o której mówiliśmy wcześniej, przewidzieliśmy tryb "dzielenia się praktykami lub inicjatywami". W ten sposób chcemy rozpowszechniać wiedzę o doświadczeniach, często bardzo interesujących, które powstają w różnych regionach świata, aby mogły być pomocne dla wszystkich.

Jak ta podróż wpisuje się w nadchodzące Światowe Dni Młodzieży w Panamie 2019?

-W tym względzie ściśle współpracujemy z Dykasterią ds. Świeckich, aby połączyć razem oba procesy przygotowawcze. Od 5 do 8 kwietnia Sekretariat Generalny weźmie również udział w zwyczajowym spotkaniu międzynarodowym, które jest organizowane w okresie między ŚDM. Z tej okazji zaprezentujemy m.in. Dokument przygotowawczy oraz dynamikę konsultacji w Kościołach partykularnych z osobami odpowiedzialnymi za duszpasterstwo młodzieży w Konferencjach Episkopatów.

Jakie są kolejne kroki dla Sekretariatu Synodu?

Wśród bardziej bezpośrednich działań, we wrześniu będziemy promować refleksję nad rzeczywistością młodzieży we współczesnym świecie, przy okazji trzydniowego Seminarium Studyjnego, na które zostaną zaproszeni specjaliści z różnych krajów, ale które ostatniego dnia będzie otwarte dla wszystkich chętnych. W ślad za tym, co powiedział Papież w homilii 31 grudnia 2016 r., chcemy postawić sobie pytanie o "dług", jaki mamy wobec młodych ludzi, zastanowić się, jak przyjąć "odpowiedzialność", planując ścieżki edukacyjne, miejsca, przestrzenie, aby mogli oni zostać prawdziwie włączeni w życie społeczne, a tym samym przyczynić się do realizacji swoich marzeń o bardziej sprawiedliwej i ludzkiej przyszłości.

Z waszego uprzywilejowanego obserwatorium w Rzymie, mając także możliwość nagłośnienia tak wielu Kościołów lokalnych, jaki jest stan Kościoła w dzisiejszym świecie?

-Wierzę, że dzisiaj Kościół w świecie jest w stanie ewangelizacji misyjnej i to nie tylko dlatego, że papież chce "Kościoła idącego naprzód", ale także dlatego, że ten dynamizm pochodzi od podstaw. Kościół misyjny w najszerszym znaczeniu tego słowa, które obejmuje nie tylko regiony znane jako takie, ale wszystkie w swojej istocie.

Jeśli następnie weźmiemy pod uwagę intuicję papieża Benedykta XVI, aby ustanowić specjalną dykasterię ds. promocji nowej ewangelizacji, która w sposób szczególny zajmuje się Europą, zrozumiemy, że proces ten trwa już od dłuższego czasu. Z pewnością papież Franciszek, który nie ukrywa, że jako młody człowiek chciał być misjonarzem, daje temu silny impuls każdego dnia.

Czego może nas dziś nauczyć żywotność młodych kościołów?

-Uczą nas, że wiara jest wielkim darem. Młode Kościoły, skonfrontowane z innymi rzeczywistościami kulturowymi i religijnymi, dają świadectwo świadomości otrzymania wielkiego daru, jakim jest chrzest, który podnosi je duchowo i stawia w komunii z całym Kościołem.

Ta powszechność i ta więź, którą odczuwają z papieżem i biskupami, sprawia, że ich wiara jest silna i jest jednocześnie świadectwem dla nas wszystkich.

Ewangelizacja

Światowe odniesienie. Ekumenizm w Finlandii

Autor jest członkiem oficjalnej grupy Dialogu Luterańsko-Katolickiego w Finlandii. Grupa kończy prace nad wspólnym dokumentem na temat Kościoła, Eucharystii i posługi święceń, który ma nadzieję przedstawić papieżowi w październiku, w klimacie zaufania, który on sam określa jako wyjątkowy.

Raimo Goyarrola-12 kwietnia 2017 r.-Czas czytania: 9 minuty

"Ale ten mówca, to luteranin czy katolik? O to zapytał niemiecki biskup luterański osobę siedzącą obok niego. Tak było w przypadku ostatniego Międzynarodowego Sympozjum nt. Luter i sakramenty , która odbyła się na rzymskim Uniwersytecie Gregoriańskim w lutym br. Głos zabrał Jari Jolkkonen, luterański biskup fińskiego miasta Kuopio. Tematem jego wykładu był sakrament Eucharystii według Lutra. Sympozjum to było sponsorowane m.in. przez Papieską Radę ds. Jedności Chrześcijan. W spotkaniu wzięło udział około 300 osób, głównie z Niemiec. W sumie wzięło w nim udział 15 teologów z Finlandii z obu wyznań, w odpowiedzi na wyraźne zaproszenie samej Papieskiej Rady.

"Ale ten mówca, to luteranin czy katolik? Chociaż powód tego wykrzyknika pochodzi z perypetii co najmniej odległej, wydaje mi się, że bardzo dobrze pokazuje on różnicę między obecną niemiecką teologią luterańską a fińską teologią luterańską. To pytanie jest w centrum pracy, którą wykonujemy w oficjalnej grupie dialogu luterańsko-katolickiego w Finlandii. Od trzech lat sześciu luterańskich i sześciu katolickich teologów spotyka się, aby studiować i pogłębiać nasze rozumienie Kościoła, Eucharystii i posługi święceń. Trwają prace nad wspólnym dokumentem. Naszym celem jest przedstawienie go Ojcu Świętemu w październiku przyszłego roku.

Ten czas rozmowy i osobistego kontaktu pomógł nam uświadomić sobie, jak blisko jesteśmy w wyznawaniu tej samej wiary, z pewnymi różnicami wyjaśniającymi, które nie oznaczają przeciwstawnych czy niezgodnych treści. W świadomości naszych luterańskich współpracowników uważają się oni za bliższych katolikom niż samym niemieckim luteranom. I tak są. Sytuacja w naszym kraju jest wyjątkowa. Mówi się, że porównania zwykle nie są dobre, a w sferze ekumenicznej może tym bardziej, ale rzeczywistość pokazuje, że dialog ekumeniczny z luteranami w krajach nordyckich jest o lata świetlne od tego w centrum Europy. W ramach krajów nordyckich Finlandia jest również szczególna, powiedziałbym, że wyjątkowa.

Osobliwa reformacja luterańska w Finlandii

Ten wyjątek w Finlandii wynika w dużej mierze z przyczyn historycznych. Wiara chrześcijańska pochodzi od św. Henryka, pierwszego biskupa wyznaczonego na właściwy urząd w Finlandii na początku XII wieku. Reformacja luterańska wkroczyła do naszego kraju od króla Szwecji, do którego korony należały ziemie fińskie. Wszyscy historycy luterańscy uznali, że główną przyczyną tego stanu rzeczy były względy ekonomiczne i społeczne. Kościół katolicki w Finlandii był Kościołem żywym, zakorzenionym w sercach i sumieniach Finów.

Reformacja luterańska jako koncepcja teologiczna, liturgiczna i dyscyplinarna stopniowo przenikała do modus credendi et vivendi fińskiego narodu i hierarchii. W rzeczywistości udokumentowano, że jeszcze do roku 1600 tabernakula i kult eucharystyczny zachowały się w kilku kościołach rozrzuconych wzdłuż południowo-zachodniego wybrzeża, gdzie mieszkała większość ludności. Finowie nie musieli ostentacyjnie podkreślać swojej odrębności od Rzymu, jak to miało miejsce w Niemczech. Ludność fińska była prosta i pobożna. Do dziś pozostało ponad 80 kamiennych kościołów. Biorąc pod uwagę, że większość budowanych kościołów była wykonana z drewna i spłonęła, liczba ta mówi nam o powszechnej i głębokiej wierze: gdziekolwiek w małej wiosce mieszkało kilka rodzin, miały one swój własny kościół.

Mikael Agrikola jest uważany za pierwszego biskupa luterańskiego. Studiował w Niemczech, gdzie zapoznał się z Lutrem i jego dążeniem do reformy. Po powrocie do Finlandii poświęcił wiele wysiłku na tłumaczenie Pisma Świętego, tekstów liturgicznych i modlitw na język fiński. Został wybrany na biskupa przez króla Szwecji, już w separacji od Stolicy Piotrowej. Ale Agrykola nie był łaskawy dla Kościoła podporządkowanego władzy doczesnej. To niezadowolenie chciał zainscenizować poprzez powrót do szat liturgicznych używanych w czasach katolickich i sporządził mszał oparty na starokatolickim mszale zatwierdzonym dla Finlandii.

W Finlandii zachowano bowiem linię sukcesji biskupiej i liturgię, która rozwijała się równolegle do rzymskiej. W obecnym dialogu ekumenicznym badamy, czy zachowały one również sukcesję apostolską. Luteranie twierdzą, że to. Jest to delikatna kwestia, ponieważ sukcesja apostolska nie jest rozumiana bez tradycji i bez powszechnej komunii w episcopatus unus et indivisus. Pewne zasadnicze różnice w dziedzinie moralności, a także wprowadzenie w 1986 r. święceń kobiet, mówią nam o możliwym głębokim rozdźwięku nie tylko o charakterze duszpasterskim, ale i doktrynalnym. Są to sprawy, z którymi mierzymy się i będziemy się mierzyć ze szczerością, szacunkiem dla prawdy i ufnością w łaskę Bożą.

Rada Kościołów w Finlandii

Nieco ponad 100 lat temu w Finlandii powstała Ekumeniczna Rada Kościołów. Od kilku lat Kościół katolicki w Finlandii jest również pełnoprawnym członkiem tej Rady. W jego komisji stałej zawsze jest przedstawiciel Kościoła katolickiego. Zrobiono wiele i poczyniono ogromne postępy. Na przykład bez przesady można powiedzieć, że Finlandia jest miejscem narodzin najbardziej afektywnego i skutecznego zbliżenia ze wspólnotą zielonoświątkową na świecie. Tutaj odbyło się oficjalne spotkanie z przedstawicielami obu wyznań, w którym uczestniczyli również delegaci wysłani przez Stolicę Apostolską. Na tym spotkaniu stało się coś wyjątkowego. Duch Święty dotykał umysłów i serc wszystkich. Coś jak zasłona, która utrudniała zobaczenie twarzy drugiego partnera jako brata w Chrystusie, nagle zniknęła. I to się stało w Finlandii.

Prawosławny Kościół Finlandii, podlegający Patriarchatowi Konstantynopola, liczy około 60 000 członków (prawie 2 % ludności). Mamy z nimi braterskie relacje, pełne czułości i zaufania. Pozwalają nam korzystać ze swoich kościołów, aby odprawiać Msze Święte w niedziele, ze względu na brak parafii katolickich. Pewnego razu, po Boskiej Liturgii, w której uczestniczyłem w ich katedrze w Helsinkach, zostałem otoczony przez księży i diakonów, którzy z żalem, ale i z nadzieją wołali: "Kiedy będziemy jednym Kościołem! Zgodziliśmy się, że potrzebujemy więcej modlitwy, oczyszczenia i dialogu. Rzeczywiście, miesiące później zorganizowaliśmy konferencję teologiczną, na której dyskutowaliśmy o sakramentach i posłudze Piotrowej. Wyjątkowym doświadczeniem było uświadomienie sobie, że jesteśmy praktycznie jednym i tym samym Kościołem. Ustalono, że posługą Piotrową zajmiemy się bardziej szczegółowo w późniejszym terminie. Nikt nie ma wątpliwości, że jest to główne potknięcie.

Ekumenizm jest konieczny. Wielkim wyzwaniem, moim bardzo osobistym zdaniem, jest nie ograniczać się do mówienia i zajmowania się tylko tym, co nas łączy. Ważne jest, aby wchodzić w kwestie i aspekty, w których występują różnice w ocenie. Prawdziwym ryzykiem, które widzimy w Radzie Ekumenicznej, jest skupienie się tylko na kwestiach społecznych, niesprawiedliwości, imigracji, przemocy, wojnach. Musimy być odważni w konfrontacji z kwestiami teologicznymi, które nas dzielą, jak wielokrotnie podkreślali Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek. Bez obaw i uprzedzeń, ale mamy do czynienia z antropologią, sakramentologią, moralnością małżeńską, bioetyką itd.

Wspólnie z Ewangelicko-Luterańskim Kościołem Finlandii i Kościołem Prawosławnym zamierzamy opracować program teologiczny na najbliższe lata, w którym będziemy mogli lepiej się poznać i spróbować zniwelować ewentualne różnice. Na pewno liczymy w tym na światło Ducha Świętego.

Delegacja ekumeniczna w Rzymie

Od prawie 30 lat w uroczystość św. Henryka, patrona Finlandii, organizowana jest pielgrzymka do Rzymu. videre Petrum. Ta ekumeniczna delegacja spotyka się z papieżem każdego stycznia bez przerwy. Jest to mała delegacja, zaledwie 10 osób. Ze strony katolickiej obecny jest biskup Helsinek, którego diecezja obejmuje cały kraj, w towarzystwie księdza, który co roku występuje na zmianę z innymi. Po stronie luterańskiej obecny jest biskup, również na zmianę z kilkoma pastorami. To oficjalne przyjęcie papieża jest wyjątkowe. Zaczęło się to po podróży Jana Pawła II do Finlandii w 1989 roku. Wrócił pod wielkim wrażeniem tego, co tu zobaczył. Po powrocie do Rzymu wykazał zainteresowanie wzmocnieniem dialogu z Ewangelickim Kościołem Luterańskim Finlandii.

Atmosfera na tych spotkaniach jest bardzo przyjazna i rodzinna. Są oczywiście oficjalne wystąpienia. Ale atmosfera wcale nie jest "oficjalna". Po tym spotkaniu z papieżem lub przed nim następuje wizyta z przewodnikiem przy grobie św. Piotra, gdzie modlimy się o jedność. Ponadto co roku odprawiana jest na przemian msza katolicka i luterańskie nabożeństwo liturgiczne, zwane też "mszą". Za specjalnym pozwoleniem Stolicy Apostolskiej, na Mszy katolickiej homilię głosi biskup luterański, a na Mszy luterańskiej biskup katolicki. Dodatkowo w te dni modlimy się wspólnie Liturgią Godzin.

To prywatne spotkanie z papieżem, wraz z wizytą w Papieskiej Radzie ds. Jedności Chrześcijan, gdzie odbyliśmy rozmowę z jej przewodniczącym, są kolejnym dowodem na wyjątkową sytuację, z jaką mamy do czynienia w Finlandii.

Dialog: Kościół, Eucharystia i posługa

Wróćmy jednak do dwustronnego dialogu teologicznego z Kościołem Ewangelicko-Luterańskim. Ostatnią sesję mieliśmy w Rzymie tuż przed wspomnianym sympozjum. Poprzednio kardynał Kurt Koch odwiedził nas w Helsinkach w 2015 r. Zaproponował nam pewne wytyczne, którymi mogliśmy się kierować przy opracowywaniu dokumentu. I tam z wielkim entuzjazmem wyruszyliśmy. Wychodząc od tajemnicy Kościoła i jego sakramentalności, moglibyśmy skupić się na sakramencie Eucharystii. Chodzi o to, by z teologiczną uczciwością i dogłębnie zbadać, co oznacza Eucharystia, jej liturgiczna celebracja jako pamiątka odkupieńczej ofiary Chrystusa na krzyżu, jako Komunia oraz jako rzeczywista i istotna obecność Chrystusa. Wobec tak ogromnej tajemnicy należałoby zapytać, czy istnieje inna tajemnicakolejny sacramento która sprawia, że Eucharystia jest możliwa. W tym celu studiowalibyśmy posługę święceń i jej apostolskość, episkopat i jego sakramentalność, posługę jedności i jej konieczność.

Nie przewiduję wyników. Proszę tylko o modlitwę. Kardynał Koch w swoim przemówieniu otwierającym wspomniane sympozjum określił nasz fiński dialog jako światowy dokument odniesienia. Wśród nas, Finów, narodził się rodzaj zdrowej dumy, a także poczucie ogromnej odpowiedzialności. Jak dotąd zrobiliśmy kilka gigantycznych kroków w doktrynalnym zbliżeniu między naszymi dwoma Kościołami, ale co będzie, jeśli z Bożą łaską odważymy się na kolejny skok do przodu? Będzie to widoczne jeszcze przed przyszłymi świętami.

"Cum Petro", bez wahania. "Sub Petro", otwarta możliwość

Kościół Ewangelicko-Luterański Finlandii ma swoją siedzibę w Turku, dawnej stolicy Finlandii, będącej wówczas pod panowaniem Królestwa Szwecji. Było to pierwsze biskupstwo, z którego św. Henryk promował ewangelizację kraju. Dziś więcej niż kilku luterańskich arcybiskupów w tym mieście przedstawia się jako następcy św. Henryka. Może to brzmi jak tytuł honorowy lub zwykła anegdota, ale faktem jest, że w hierarchii luterańskiej panuje powszechne przekonanie, że obecny Kościół Ewangelicko-Luterański jest kontynuacją Kościoła Katolickiego w Finlandii. Z jednej strony jest to wyraźnie nie na miejscu. I to powoduje pewne nieporozumienia. Ale z drugiej strony mówi to wiele o podstawowej idei: czują, że są w ciągłości z Kościołem katolickim XVI wieku i w pewien sposób w komunii z Piotrem.

Dzisiaj każdy chrześcijanin w sferze ekumenicznej zaakceptowałby celowość posługi jedności dla całego Kościoła Chrystusowego. Wielu nawet z radością przyjęłoby temat takiej posługi u papieża. Finlandia, jak zawsze, wyprzedza schematy. Taka posługa jedności jest nie tylko pożądana, ale i konieczna. Kościół Ewangelicko-Luterański przyjmuje posługę jedności, a byłaby to posługa Piotrowa. Komunia zum Petro jest konieczne, aby być w komunii z Kościołem powszechnym. Pojawia się pytanie, co to znaczy być w komunii z Kościołem powszechnym. sub Petro. W dialogu wspólnie próbujemy odpowiedzieć na to kluczowe pytanie. Jak Bóg da, odpowiedź zostanie udzielona w dokumencie z warunkami fińskiego luteranizmu dotyczącymi przyjęcia sub Petro.

Kościół w drodze

Lubię rozważać, i powiedziałem to osobiście papieżowi Franciszkowi w zeszłym miesiącu, że ostatnim słowem, jakie Jezus wypowiedział przed wstąpieniem do nieba, było "Finlandia". "Będę z tobą aż do skończenia świata".. Na dwuwymiarowej mapie ziemi, przynajmniej w Europie, Finlandia znajduje się na samej górze. Śnieg i lód separacyjny topnieje. Poprzez modlitwę, dialog i wspólną pracę ta boska woda będzie nawadniać także inne kraje i dialogi ekumeniczne.

Nadszedł czas, aby wspólnie głosić Ewangelię. Nie ma już czasu do stracenia. Świat, zaduszony tyloma osobistymi i społecznymi chorobami, woła o nawodnienie, dotlenienie i duchowe odżywienie. Wspólne świadectwo Słowa Bożego, podtrzymywane wspólną modlitwą, doprowadzi nas do jedności.

Przy okazji długiej podróży do północnej Finlandii spędziłem noc w domu mojego dobrego znajomego, luterańskiego pastora. Następnego dnia rano, oczywiście za jego zgodą, odprawiłem Mszę św. w salonie. Bardzo pobożnie uczestniczył w odpowiadaniu na różne modlitwy. Na zakończenie Mszy św. podziękowałem mu za możliwość odprawienia Mszy św. Z oczami mokrymi od łez odpowiedział, że to on dziękuje mi za odprawienie Mszy, bo "Po raz pierwszy Jezus był fizycznie w moim domu"..

Krótko mówiąc, ekumenizm to wpuszczenie Jezusa do naszego domu, do każdego serca, każdej wspólnoty, każdego Kościoła. Tylko On z mocą Ducha Świętego może zrealizować własną prośbę do Ojca: "ut unum sint. A w Finlandii Duch mocno wieje. n

Niektóre odniesienia

  • St Henry (Henryk). Apostoł i pierwszy biskup z siedzibą w Finlandii, żył w XII wieku. W dniu jego święta (19 stycznia) do Rzymu udaje się delegacja ekumeniczna.
  • Gustaw I Szwedzki (Gustaw Waza). Panował w Szwecji od 1523 r. Ustanowił w kraju protestantyzm.
  • Mikael Agrikola. Pierwszy biskup luterański, zm. 1557 r. Uważany jest za pierwszego pisarza w języku fińskim.
  • Procenty. 73,7 % Finów to luteranie, 2 % to prawosławni, a 0,2 % to katolicy.
AutorRaimo Goyarrola

Korespondent Omnes w Finlandii.

Więcej
Kultura

Rilke i młody poeta

Ponad 100 lat temu Rainer Maria Rilke napisał dziesięć listów do młodego poety, który chciał się nauczyć pisać wiersze. Te listy, zebrane w pamiętnej książce, są aktualne do dziś, ponieważ stanowią istotne wyzwanie dla dzisiejszych czytelników, którzy tęsknią za byciem poetami.

Jaime Nubiola-11 kwietnia 2017 r.-Czas czytania: 4 minuty

Od lat książką, którą najczęściej podaję uczniom przychodzącym do mnie z pytaniem, jak nauczyć się pisać, jest twórczość Rainera Marii Rilkego (1875-1926). Listy do młodego poetypierwotnie wydany w 1929 roku. W niniejszym tomie zebrano dziesięć listów, które Rilke napisał między 17 lutego 1903 a 26 grudnia 1908 roku do młodego Franza Xavera Kappusa, wówczas studenta wiedeńskiej Akademii Wojskowej. Kilka lat temu dałem tę książkę w prezencie młodej poetce Anie Gil de Pareja i cieszę się, że mogę dziś przynieść na te strony coś z tego, co napisała do mnie po swojej emocjonalnej lekturze: 

"Zacząłem czytać Listy do młodego poety Zatraciłam się w myślach, podkreślając strona po stronie to, co poruszyło moje serce. To książka do ponownego przeczytania, gdy życie ciągnie za więcej niż jedną część nas, gdy jesteśmy zrozpaczeni, gdy czujemy udręczoną samotność lub gdy potrzebujemy dobrej rady, która zagłębia się w głębię duszy. To właśnie najbardziej podziwiam w tej książce Rilkego: że to, co mogło pomóc młodemu poecie z tamtych listów, dociera do głębi dzisiejszego czytelnika.

Rilke swoimi listami udaje się obudzić niepokój przyszłego pisarza nie przez perswazję, ale przez naukę. Jest mistrzem w rozbudzaniu pasji literackiego powołania Kappusa, pokazując mu przyjemność widzenia poza tym, co widzi wielu, czyli odkrywania piękna w tym, co zwyczajne. "Jeśli stwierdzisz, że twoja codzienność jest uboga, nie oskarżaj jej; obwiniaj siebie, powiedz sobie, że nie jesteś dość poetą, by wydobyć jej bogactwa. Dla prawdziwego twórcy nie ma biedy i nie ma pospolitości". (p. 24). Rilke swoimi listami kieruje uwagę młodego człowieka na to, co jest naprawdę ważne. I w pewnym sensie kierował też moim odkrywaniem tego, co jest naprawdę wartościowe. 

Wielki wiersz może nie spodobać się każdemu, ale nasze dusze nie różnią się zbytnio od siebie. Wszyscy cierpieliśmy podobne bóle, bo wszyscy, w taki czy inny sposób, nosimy tę samą skórę. To poeta umie opisać doznania, które odbiera, opisuje swój wygląd, swój zapach, swoje reakcje na otoczenie, swoje rany i blizny... To on ze zwykłego w szorstkim czyni prawdziwy klejnot; poeta jest jak polerka rzeczywistości.

Zadaniem polerki jest wymazanie wszystkich śladów, które zostały pozostawione na biżuterii podczas jej produkcji. Musi być uważny, aby skupić się na traktowaniu powierzonej mu biżuterii z największą delikatnością. Cierpliwość jest również cechą niezbędną w tej pracy, ponieważ wykańczanie biżuterii może być bardzo czasochłonne. Dlatego oprócz umiejętności i precyzji potrzebnych do jej wykonania, to czego potrzebuje przede wszystkim to ogromna chęć przekształcenia swojej pracy w dzieło sztuki.

Simone Weil pisała, że inteligencję może poruszyć tylko pragnienie, a ja uważam, że tak właśnie Rilke rozumie pracę poety. Prawdziwy poeta pisze nie dlatego, że rodzi się z piórem w ręku, ale dlatego, że tym, co naprawdę się w nim rodzi, jest wielkie pragnienie pisania i głęboka potrzeba. Dzieło artysty powstaje dlatego, że on naprawdę chce tworzyć swoje dzieło, że rodzi się ono z głębi jego istoty, aby je ożywić, aby dać życie tym, którzy je kontemplują. 

Czytając te strony, czułem, że moją wielką iluzją jest - jak Kappus - bycie wielkim poetą. Skąd jednak mogłem wiedzieć, czy poezja jest moja sprawa? Zapytaj siebie w najcichszej godzinie swojej nocy: "Czy mam potrzebują pisania? Zanurz się głęboko w swoim wnętrzu w poszukiwaniu odpowiedzi. A jeśli jest twierdząca, jeśli jesteś w stanie odpowiedzieć na to poważne pytanie prostym i dźwięcznym "Tak, muszę", to buduj całe swoje życie wokół tej potrzeby". (p. 23). Nawet słynna piosenkarka Lady Gaga ma to zdanie wytatuowane na lewym ramieniu w oryginalnym niemieckim brzmieniu. Pochodzi on z pierwszego z listów i pokazuje, w sposób szczególnie szczegółowy, punkt, który staram się przedstawić. Moje pisma może nie są lepsze od pism wielkich pisarzy, ale są wycinkiem i głosem mojego własnego życia. Dlatego musiałem zadać sobie pytanie, czy moim obowiązkiem jest podnoszenie głosu, aby był słyszalny, bo nikt inny nie będzie w stanie powiedzieć co miałem do powiedzenia światu. Moje słowa były i pozostaną wyjątkowe i niepowtarzalne.

Wobec tego odkrycia dusza niespokojnego pisarza nie pozostaje obojętna. Ta książka podsyciła moje złudzenia, by pokazać bogactwo tego, co zwyczajne, by opowiedzieć światu wielkie historie, które nie zostały jeszcze opowiedziane, bo nikt ich jeszcze nie odkrył. Te historie, które od dawna należą do nas, a które dzięki powołaniu ich do życia mogą stać się udziałem innych. Krótko mówiąc, odkryłem, że moim powołaniem jest pisanie, ponieważ piękno tkwi nie tylko w moich pismach, ale przede wszystkim w ich celu, czyli w tym, co prowokują u tych, którzy je czytają. Zrozumiałem, że ten efekt rodzi się w każdej indywidualnej duszy: sukces pisarza polega na autentyczności jego duszy i na tym, jak udaje mu się pokazać ją światu w sposób przejrzysty, bez cieni i kontrastów. Wielki poeta nie odnosi sukcesu dlatego, że pisze rzeczy doskonałe, ale dlatego, że przekazuje swoje własne przekonanie tym, którzy mają zdolność wierzyć w to, w co on wierzy. Wierzenia i poglądy głębokie, jedyne i niepowtarzalne, które upiększają świat: oto, nad czym pracuje młody poeta".

Tyle o tym, co napisała do mnie młoda poetka Ana Gil de Pareja. Ze względu na to piękne świadectwo - i ze względu na tak wiele innych, które zgromadziłem przez lata - wydaje mi się, że warto dziś nadal polecać lekturę tej książki.

Więcej
Wielebny SOS

Witaminy i minerały (i II)

Panuje powszechne przekonanie, że suplementy witaminowo-mineralne należy przyjmować w każdym przypadku.Czy to prawda? W szczególności, jakie są funkcje dietetyczne minerałów i gdzie można je znaleźć?

Pilar Riobó-11 kwietnia 2017 r.-Czas czytania: 3 minuty

Na stronie minerały są, podobnie jak witaminy, mikroelementami, które uczestniczą jako koenzymy w metabolizmie składników odżywczych, pełnią funkcje strukturalne (jak wapń i fosfor, składniki szkieletu), uczestniczą w transporcie tlenu do tkanek (jak żelazo, niezbędne do tworzenia czerwonych krwinek) lub interweniują jako składniki białek mięśniowych (jak w przypadku żelaza) lub hormonów tarczycy (jod). Wapń jest również zaangażowany w funkcje przekazywania sygnałów nerwowych w mózgu i mięśniach. Inne minerały, takie jak sód (składnik soli kuchennej), kontrolują gospodarkę wodną i poziom ciśnienia krwi.

Potas jest głównym jonem występującym w komórkach. Wraz z sodem i chlorem bierze udział w nawodnieniu organizmu oraz w transmisji nerwowo-mięśniowej. Ze względu na ich znaczenie fizjologiczne, wszystkie podlegają precyzyjnej regulacji w organizmie, głównie przez działanie nerek, więc zwykle nie ma większych wahań ich poziomu w organizmie, chyba że istnieje podstawowa patologia.

W organizmie 65 % żelaza występuje jako składnik hemoglobiny. Białko to, zawarte w czerwonych krwinkach, odpowiada za transport tlenu z płuc do tkanek. Reszta żelaza wchodzi w skład mioglobiny, białka znajdującego się w mięśniach, które oddaje tlen w razie potrzeby, a także jest przechowywana w wątrobie lub śledzionie. Z tych zapasów żelazo jest mobilizowane do tworzenia większej ilości hemoglobiny, gdy jest to potrzebne.

Niedobór żelaza uniemożliwia syntezę hemoglobiny. Jest to tzw. anemia z niedoboru żelaza. Niedobór żelaza występuje szczególnie często u młodzieży i kobiet w wieku rozrodczym oraz u kobiet w ciąży, u których zapotrzebowanie jest wyższe. U osób starszych najczęstszą przyczyną niedokrwistości z niedoboru żelaza są przewlekłe ubytki, zwłaszcza w przewodzie pokarmowym, nawet jeśli są niewielkie, i zawsze należy szukać ich przyczyny.

Niektóre mikroelementy (witaminy A i E, selen i cynk) mają zdolności antyoksydacyjne, zapobiegając powstawaniu wolnych rodników (które zostały powiązane ze starzeniem się, powstawaniem nowotworów, tworzeniem się zaćmy, miażdżycą i zawałem serca). 

Wapń i fosfor odgrywają główną rolę w tworzeniu kości. Ze względu na stosowaną przez nas zachodnią, wysokobiałkową dietę, nie występują zwykle niedobory fosforu, choć często zdarza się, że spożycie wapnia nie pokrywa zapotrzebowania. Konkretnie są one wysokie u dzieci i młodzieży, czyli w czasie, gdy kształtuje się kość i osiąga się tzw. szczytową masę kostną. Od tego czasu, gdy kość jest silniejsza, kości będą tracone bardzo powoli. Utrata masy kostnej jest przyspieszona w okresie menopauzy, kiedy nie ma żeńskich hormonów płciowych, więc w tym czasie wymagania są również wysokie. Wykazano, że wysokie spożycie wapnia w tym okresie życia łagodzi utratę; jeśli jest ona przyspieszona lub jeśli szczytowa masa kostna osiągnięta w okresie dojrzewania nie jest odpowiednia, osteopenia, a następnie osteoporoza ("kość porowata", która łatwo pęka przy niewielkich urazach) pojawiają się łatwiej, z jej strasznymi konsekwencjami (złamania biodra, złamania kręgów, złamania kości promieniowej...).

Czy zatem konieczne jest przyjmowanie suplementów witaminowych i mineralnych? Jeśli spożywasz obfitą i zróżnicowaną dietę i nie cierpisz na żadne choroby, to z reguły nie jest to konieczne: witaminy są zawarte w żywności. Istnieją szczególne przypadki, takie jak wymienione powyżej (anemia z niedoboru żelaza, niedobór słońca, przyjmowanie wapnia w okresie menopauzy, witamina B12 u osób starszych, zaburzenia wchłaniania itp.), w których może warto przyjmować suplementy witaminowe, zawsze po konsultacji z lekarzem.  

Poniżej przedstawiono główne składniki mineralne i ich źródła w diecie:

  • Żelazo: mięso, kaszanka, jaja, nasiona roślin strączkowych;
  • Wapń: produkty mleczne, skrawki ryb;
  • Fosfor: mięso, ryby, produkty mleczne, jaja;
  • Magnez: warzywa, nasiona roślin strączkowych, orzechy, mięso, czekolada, owoce morza;
  • Sód: sól kuchenna;
  • Potas: owoce, warzywa;
  • Jod: sól jodowana, ryby;
  • Selen: owoce morza, nerki, wątroba i mięso;
  • Cynk: ostrygi, mięso, wątroba, jaja, mleko.
AutorPilar Riobó

Specjalista w dziedzinie endokrynologii i żywienia.

Inicjatywy

Duszpasterstwo młodzieży na miarę XXI wieku

Każde pokolenie uobecnia orędzie Jezusa Chrystusa w swoim czasie, swoim języku i swojej kulturze. Duszpasterstwo młodzieży nie jest niepomne na te zmiany i musi w odpowiedni sposób przedstawiać piękno chrześcijaństwa. Doświadczenie takie jak np. Life Teen może dać wskazówki co do sposobów katechezy:  partycypacyjne i we współczesnym języku, bez skracania drogi w doktrynie i z głęboką praktyką sakramentalną.

Pablo Alfonso Fernández-11 kwietnia 2017 r.-Czas czytania: 4 minuty

Kolejny Synod Biskupów, zaplanowany na 2018 rok, będzie poświęcony młodzieży i rozeznaniu powołania. Ma już dokument przygotowawczy, który został upubliczniony na początku tego roku. Tekst ten pomaga nadać odpowiednie podejście do dzisiejszego duszpasterstwa młodzieży i, podobnie jak przy innych okazjach, zawiera na końcu kwestionariusz, którego odpowiedzi posłużą jako podstawa do opracowania dokumentu roboczego dla Synodu. Ton jest optymistyczny i pełen nadziei, a jego lektura zachęca Kościół do odbierania głosu Pana poprzez młodych ludzi, którzy także dzisiaj umieją rozróżniać znaki naszych czasów. Jak stwierdzono we wstępie do niniejszego dokumentu, wsłuchując się w aspiracje młodych ludzi, można dostrzec świat jutra i drogi, którymi Kościół jest wezwany podążać.

Wielu duszpasterzy pracuje z młodzieżą, a czasem ich poświęcenie nie przynosi oczekiwanych owoców. Taka sytuacja prowadzi do pewnego zniechęcenia, można odnieść wrażenie, że przesłanie Chrystusa jest nieco przestarzałe, że nie łączy się z zainteresowaniami i dążeniami dzisiejszej młodzieży. Pojawia się wówczas pokusa, by ograniczyć wymagania Ewangelii lub pokazać nieco bardziej rozproszoną postać chrześcijaństwa, która nie wymaga żywotnego zaangażowania, tak często postrzeganego jako kosztowne. Wiemy, że to nie jest rozwiązanie. W rzeczywistości chrześcijaństwo à la carteTracąc swoją autentyczność, zaciera również atrakcyjność ideału, czegoś, o co warto walczyć. A dzisiejsza młodzież, podobnie jak ta z innych epok, to osoby, które dążą do poprawy świata. Cenią sobie autentyczność. Nie zadowalają się substytutami. Są zdolni do kompromisu, jeśli przesłanie Chrystusa jest ukazane w całej swojej sile i atrakcyjności.

Grupa młodzieżowa, która działa

Istnieje wiele inicjatyw mających na celu większe włączenie młodych ludzi w projekty życia chrześcijańskiego. Jednym z nich jest metoda Life Teenktóra rozpoczęła się w 1985 r. w parafii w Arizonie, w Stanach Zjednoczonych, a dziś jest obecna w blisko 2 tys. parafii w ponad 30 krajach. Zapoczątkował ją Randy Raus, mając na celu przybliżenie młodych ludzi do Chrystusa po procesie osobistego nawrócenia. 

Ten ojciec rodziny jest teraz prezesem i jednym z założycieli projektu ewangelizacyjnego Life TeenJest profesjonalnym i entuzjastycznym prezenterem na całym świecie. Kiedy zaczął odczuwać ten apostolski niepokój, spotkał Matkę Teresę i zapytał ją: "Matko Tereso, co mam robić? Life Teen? -Zabierz je na Eucharystię. - Czy to wszystko - zapytał; ale musi być coś więcej. Matka Teresa odpowiedziała: "Nie przejmuj się liczbami, pomagaj tylko jednej osobie na raz i zacznij od tej, która jest ci najbliższa w danym momencie.

Parafie, w których realizowana jest metoda katechezy to. Life Teen Grupy tworzą młodzi ludzie, którzy w sposób lekki i radosny dzielą się swoją wiarą, a jednocześnie głęboko przeżywają propozycję spotkania z Chrystusem w Eucharystii oraz cotygodniową formację w zakresie doktryny Kościoła katolickiego. Filary ich formacji znajdują się więc we Mszy Świętej, w dynamicznych sesjach katechetycznych i we wspólnocie, w której żyją z innymi młodymi ludźmi.

Noc życia: nowe doświadczenie dla nastolatków

W katechezie Life Teen protagonistami są sami młodzi ludzie. Zamiast przekazywania doktryny, sesje są organizowane z myślą o dzieleniu przestrzeni i uczeniu się poprzez spotkanie. Istnieją dwa rodzaje sesji w zależności od wieku uczestników: najmłodsi dołączają do grupy, najmłodsi dołączają do grupy, a najstarsi dołączają do grupy. Krawędźa od 15 lub 16 roku życia są grupowane w tzw. Life Teen

Jego dynamika obejmuje cztery kolejne momenty, które w języku angielskim nazwane są jako Zbierz, Proklamuj, Przerwa, y Wyślij. W pierwszym momencie (spotkanie) uczestnicy przyjmowani są w kontekście świątecznym, np. przy poczęstunku lub zabawie, co pozwala im na poznanie się i wzajemne poznanie. Po niej następuje katecheza, która wyjaśnia jakiś aspekt doktrynalny lub aktualne zagadnienia, które bezpośrednio dotyczą młodych ludzi. Następnie, wyjaśniony temat jest dzielony w małych grupach, gdzie każdy jest zachęcany do udziału. Wreszcie spotykają się ponownie, tym razem na chwilę modlitwy.

Parafie korzystające z tej metody otrzymują trzy razy w roku konkretne materiały do sesji katechetycznych. Są to środki przeznaczone do dotarcia do kultury młodych ludzi, którzy są przyzwyczajeni do odbioru wielu apeli za pośrednictwem mediów audiowizualnych. Dodatkowo zamieszczono przewodniki liturgiczne z propozycjami kazań i muzyki na spotkania adoracji eucharystycznej. Jest to ważny element spotkań, zwłaszcza muzyka uwielbienia, która poprzez swój żywy rytm i wpadające w ucho melodie sprzyja poczuciu Bożej obecności i porusza serce do osobistego dialogu z Bogiem.

Think big

Ostatnie europejskie spotkanie Life Teen odbyła się w marcu w Barcelonie. Uczestniczyło w nim blisko 200 osób, które dzieliły się doświadczeniami i szukały sposobów na skuteczniejszą i głębszą ewangelizację wśród młodzieży. Jordi Massegú, osoba odpowiedzialna za tę metodę w Hiszpanii, wyjaśnia, że ważne jest, aby towarzyszyć nastolatkom tam, gdzie się znajdują, a w szczególności w sieciach społecznych, z których korzystają i w których są obecni, takich jak Instagram y Snapchat

Jednocześnie sugeruje, że osoby pracujące z młodzieżą powinny wiedzieć, jak pokazać swoje działania w bardziej atrakcyjny sposób, na przykład dbając o profesjonalizm w ich organizacji i upowszechnianiu, produkując plakaty o bardziej wizualnym i bezpośrednim wyglądzie. Istnieją konkretne narzędzia do opracowania tych materiałów, np. Worswag o Canva. Oczywiście korzystanie z sieci lub zewnętrzny wygląd materiałów nie zastąpi kontaktu twarzą w twarz, przyjaźni i szczerego towarzyszenia, które młodzi ludzie cenią i pomagają generować swoim entuzjazmem i inicjatywą.

Podczas audiencji dla Komisji ds. Ameryki Łacińskiej w 2014 r. papież Franciszek myślał o młodych ludziach, podkreślając trzy aspekty spotkania Jezusa z bogatym młodzieńcem: przyjęcie, dialog i zaproszenie. Ten fragment może pomóc nam jako ikonie towarzyszenia młodym ludziom i jak wyjaśnia papież, pomóc im zrozumieć, że "Chrystus nie jest postacią w powieści, ale żywą osobą, która chce dzielić się swoim niezbywalnym pragnieniem życia, zaangażowania, daru z siebie. Jeśli zadowalamy się dawaniem im zwykłego ludzkiego komfortu, rozczarowujemy ich. Ważne jest, aby zaoferować im to, co mamy najlepszego: Jezusa Chrystusa, Jego Ewangelię, a wraz z nią nowy horyzont, który sprawia, że stają wobec życia ze spójnością, uczciwością i wysokim poziomem widzenia"..

AutorPablo Alfonso Fernández

Focus

Towarzyszenie młodzieży. Trzeba je traktować poważnie

Fulgencio Espa Feced-11 kwietnia 2017 r.-Czas czytania: 10 minuty

Przyjęcie, że towarzyszenie duchowe ma swoje korzenie nie na ziemi, ale w niebie, i że wydaje swoje owoce w historii, to gra z przewagą. W zasadzie każda rzeczywistość, która zajmuje się zjawiskami nadprzyrodzonymi, jest podatna na taką interpretację. W istocie, obraz odwróconego drzewa, które zakorzenia się w niebie i wydaje owoce na ołtarzach, był w epoce patrystycznej obficie uszczegóławiany w odniesieniu do Eucharystii. Soki spływają po pniu krzyża i są wylewane w darach eucharystycznych, czyniąc się ciałem i krwią Chrystusa. 

Litery są więc oznaczone pieczęcią nadprzyrodzoną. Mówię o towarzyszeniu duchowym z perspektywy łaski, nadprzyrodzonego daru. Zamierzamy opisać istotne cechy spotkania między braćmi lub, jak kto woli, między synem a ojcem. U źródeł tej duchowej praktyki leży duchowe ojcostwo i chrześcijańskie braterstwo. W akompaniamencie nie ma klientów, jak np. coachingNie ma tu pacjentów, jak w psychiatrii; są po prostu bracia i siostry. W kolokwium duchowym nie ma terapii, jak w słusznym i zyskownym świecie psychologii; jest otwartość serca, braterski dialog, synowska rozmowa. 

Kiedy chce się przeprowadzić jakiekolwiek badania, pierwsze pytanie każdego eseisty czy badacza dotyczy źródeł. Gdzie będzie można znaleźć wiedzę? Do jakiej bibliografii należy sięgnąć? Jakie artykuły zostały ostatnio opublikowane?

Piszę o duchowym towarzyszeniu młodzieży i wyznaję, że podstawowym źródłem dla tych listów byli sami młodzi ludzie. Innymi słowy: aby opisać to drzewo łaski, jakim jest towarzyszenie duchowe, zaczynam - dlaczego nie? - od wyszczególnienia jego cudownych owoców w młodych sercach. Przez te lata duszpasterskiego życia widziałem, jak wielu z nich wzrasta w cieple duchowego dialogu. W tej refleksji trzeba zdjąć buty, stąpamy po świętej ziemi (por. Wj 3, 5): zadanie łaski w duszach jest tak delikatne, że zasługuje na naszą pierwszą uwagę.

Owoce

Nieproduktywna roślina nie jest definiowana przez swoje owoce. Jeśli ktoś zada sobie trud, by poszukać ewangelicznego terminu "kąkol" w słowniku Królewskiej Akademii Języka Hiszpańskiego, nie znajdzie w nim słowa "owoc". Podobno jest to roślina toksyczna, trudna do usunięcia bez wyrwania również dobrych nasion, które same w sobie mogą zniszczyć całe zbiory.

Z drugiej strony, jeśli wyszukać "pszenicę", odniesienie do jej pięknego "rzędu zbóż i owoców" jest niemal natychmiastowe. Owoce mówią wiele o roślinie, do tego stopnia, że można zakwalifikować ich istnienie jako korzystne lub szkodliwe.

A teraz, jaki owoc wydaje towarzyszenie duchowe w młodych duszach? Przede wszystkim miłość. Wiem, że dla sceptycznego ucha brzmi to ogólnikowo, a ponieważ w moim duchu jest, by uczynić to wierzącym, zejdziemy znacznie niżej, by wyszczególnić, co w tym kontekście oznacza miłość.

Zaczyna się, nawet jeśli się nie szuka (może dlatego, że się nie szuka), od właściwej miłości do samego siebie. Wiele dziewcząt i chłopców dzięki duchowemu towarzyszeniu nauczyło się szanować siebie. Kiedy dialog jest niezwykle delikatny, prowadzi do tego szacunku, który zaczyna się od siebie. Chłopcy zaczynają myśleć, że są do czegoś zdolni. Zbyt wiele razy słyszeli słowa wyrzutu, nierozsądne - i być może fałszywe - osądy o dobroci minionych czasów, pełne wyrzutów osądy o ich kapryśnej woli. Wreszcie ktoś w nich wierzy i nie mam tu na myśli towarzysza duchowego, ale samego Boga. Mało tego, dochodzi się do imponującego przekonania, że czeka na mnie Ten, który istniał, zanim góry się narodziły lub ziemia została spłodzona, i który zawsze i na zawsze jest Bogiem (por. Ps 89, 2).

Miłość to zawsze dzielenie się czymś. Amans amato bonum velitpowiedział klasyk. Innymi słowy, kochać to znaczy dzielić się dobrem. Odkrycie przed młodą duszą, że ma ona coś do przekazania Bogu, to otwarcie jej na pasjonujący świat modlitwy. Serce staje się wielkie w dialogu modlitwy, bo młodość - dopóki jest młoda - nie dostrzega trudności, gdy dostrzega wielkość miłości, piękno miłującego ideału. Wszystko to ujawnia się, gdy wytrwa się na modlitwie, a towarzyszenie duchowe jest w tym przypadku synonimem słów zachęty. 

W kolokwium duchowym uczymy się modlitwy, wzrastamy w naszej relacji z Bogiem, staramy się doprowadzić osobę "twarzą w twarz" z Bogiem (por. Wj 33, 11). Podobnie jak Abraham, chcemy usłyszeć Jego głos (por. Rdz 12,1). Na początku możemy nie zdawać sobie sprawy, że to słuchanie może oznaczać również opuszczenie własnej ziemi. To nie ma znaczenia. Bóg nie prosi o nic, czego nie daje najpierw. Regularny dialog z towarzyszem jest zasadniczo nastawiony na spełnienie Jego woli; woli Bożej. Głównym i pierwszym tematem rozmowy duchowej jest modlitwa, skarga i dziękczynienie Bogu: intymny dialog z Nim.

Światło łaski otrzymane w modlitwie ujawnia podziały duszy.Co to znaczy? Jak wyszczególnia dokument przygotowawczy do Synodu Biskupów o młodzieży z 2018 r, "Serce ludzkie, z powodu swojej słabości i grzechu, jest zwykle podzielone z powodu przyciągania różnych, a nawet przeciwstawnych roszczeń". Młody człowiek uświadamia sobie tę opozycję i odróżnia po raz kolejny owoce tych gałęzi, które zapuszczają korzenie w niebie, od tych, które rodzą się z doczesności i dla doczesności. Towarzyszenie duchowe budzi w młodym człowieku tęsknotę za tym, co najlepsze, otwiera jego serce i inteligencję na życie ze znaczeniem. 

Młody człowiek, który pozwala sobie na duchowe towarzystwo autentyczności, ucieka od konformizmu i nie działa już tylko wtedy, gdy "płaci" lub "nie płaci". W jego sercu leży coś więcej niż zmysłowość i wygoda, co nie ma nic wspólnego z ciężką ideologią, ale raczej z gorącą miłością. 

Młody człowiek, który modli się szczerze i zagłębia się w nią nieustannie, sprawia, że jego dusza lśni najpiękniejszymi iskrami. Nie pozwala się oszukać. Odkrywa ukrytą perłę i jest w stanie sprzedać wszystko, co posiada, aby ją zdobyć (por. Mt 13, 45-46). Jest czymś więcej niż młodym człowiekiem z wartościami; jest młodym człowiekiem z życiem nadprzyrodzonym. Znalazł ukryty skarb Bożej miłości i widzi inny świat: nie widzi obcych, ale braci; nie doświadcza trudności, ale próby w miłości; nie zna skargi, ale wyzwanie daru z siebie.

Na drodze życia, stwierdza dokument, jest to kwestia wyboru, "bo nie można pozostać w nieskończoność nieokreślonym. Musimy jednak wyposażyć się w narzędzia, aby rozpoznać wezwanie Pana do radości miłości i wybrać odpowiedź na nie". Najbardziej nadprzyrodzonym owocem, jaki towarzyszenie duchowe może wydać u młodzieży, jest rozeznanie własnego powołania, ponieważ zakłada ono pogodne przekonanie o nadzwyczajnej miłości Boga, który w swojej nieskończoności i wszechmocy zadośćuczynił za moje ubóstwo. 

"Posłuchaj, córko, spójrz, nachyl ucho; król jest zafascynowany twoją urodą. on jest twoim Panem". (Ps 44:11). Taki, a nie inny, jest kontekst każdego powołania: dialog miłości, w którym ma się coś do dania. To jest właśnie piękne: że Bóg chce coś wybłagać od młodej duszy. I to jest właśnie ekscytujące: że ten chłopak, ta dziewczyna, może mu to dać. Czy owoc o tak niezwykłym pięknie może być zakorzeniony w innym miejscu niż samo niebo?

Gałęzie i pędy

Te cudowne owoce "pasują" do bardzo specyficznej osobowości: człowieczeństwa, które chce się rozwijać. Młodość to czas ideałów i każdy, kto uważa, że to koniec ubiegłego wieku, tak naprawdę nie traktuje lub nie wie, jak traktować młodych ludzi. Stracić nadzieję, że młodość może być wiekiem marzeń, to stracić nadzieję w całą ludzkość. 

"Młodość nie jest stworzona dla przyjemności", słusznie powiedział poeta Paul Claudel, "ale za bohaterstwo".. Dziś, jak zawsze, młodzi ludzie potrzebują ktoś która przypomina mu o jego wielkości. Te owoce, które są szlachetnymi sercami młodych ludzi, wiszą na gałęziach, które trzeba przyciąć, na łodydze godnej najbardziej wykwintnej uwagi. Krótko mówiąc, młodzi ludzie muszą być poważnie potraktowanyMłodość ma być postrzegana jako oznaka młodego człowieka, a nie jako moralnie ułomna lub, co gorsza, psychicznie niezdolna. Młodość musi być synonimem większej hojności, a nie zahamowanego życia.

Potrzebni są mężczyźni, którzy rozumieją, co naprawdę interesuje młodych ludzi i którzy potrafią ich poruszyć do najwspanialszej miłości. Mówią to - pytają!!! - sami. Przewodnicy duchowi muszą być przekonani o heroizmie młodzieży. 

"Byliśmy w stanie odpowiedzieć.powiedział starszy ksiądz do grupy skulonych wokół niego kapłanów, "bo ktoś pokładał w nas nadzieję". Chłopcy i dziewczęta potrzebują że ktoś A uczą się tego często nie tyle w wyniku długich wykładów, co w konsekwencji prawdziwego pasjonowania się nimi na tysiąc sposobów: ich ideałami, gustami, piosenkami, wartościami, troskami. Chcesz je

Bo ktoś pokładał w nas nadzieję. Osoby towarzyszące duchowo powinny wyryć te słowa w swoich sercach, jeśli szczerze chcą pomagać młodym ludziom. Zachwycić się młodzieżą, zachwycić się tym, że młody człowiek jest powołany przez Boga do bezgranicznego oddania, zachwycić się tym, że wszyscy mogą osiągnąć najwyższe wyżyny Bożej miłości. Posiadanie pasji przez młodzież czyni z młodych ludzi szlachetnych pasjonatów. Szybko zauważają, kto ma chęć do życia, zaangażowanie w bycie radosnym i pewność siebie u młodzieży. Kiedy ksiądz lub kierownik duchowy ma entuzjazm dla młodych ludzi, udaje mu się przekazać ich dążenia w sposób naturalny, bez pretensji i dziwactw. Wreszcie znajdują dorosłego, który ich rozumie i przemawia do ich serca, który nie chce wynosić się nic o nich, a jedynie chce, aby znaleźli prawdziwe szczęście: swoją własną (i wyższą) drogę. Nie ma w tym żadnej podejrzliwości, wręcz przeciwnie: wiedzą, że mogą z nim rozmawiać o swoich najbardziej intymnych sprawach, bo nigdy nie wyda mu się to za dużo. Ten mężczyzna, ta kobieta, nieustannie uczy słowem i czynem, że bycie Bożym jest darem, a ten, kto został wybrany przez Boga, jest uprzywilejowany. 

Mogliśmy odpowiedzieć, bo ktoś zrobił sobie z nami nadzieję. Wracając do rolniczego porównania, o roślinę młodości trzeba dbać kosztem największych wysiłków, ale największym z nich jest szczera i pełna miłości miłość. Swoją miłością i słowami towarzysz duchowy pozbędzie się z młodego człowieka wielu plag, na które jest narażony: ludzkiego szacunku, ostrej krytyki, zwlekania, zmysłowości i braku korzeni. 

Strach przed Bogiem

Towarzyszenie duchowe wymaga mistrzostwa opiekuna bonsai. Wyjątkowa delikatność w postępowaniu z duszą chrześcijańską. W trakcie rozmowy duchowej poruszane będą różne kwestie: modlitwy, wiary w Boga, wątpliwości i trosk, wyrzeczeń dnia i okoliczności życia codziennego. Każdy człowiek ma swój własny sposób zaangażowania się w tę rozmowę, ale w każdym przypadku należy szukać najbardziej szczerego i prawdziwego spotkania z Bogiem. Zadaniem przewodnika duchowego jest słuchanie i stawianie młodego człowieka przed Bogiem, aby nie robił tego, co chce, ale to, co prowadzi do większej miłości Boga. Zadaniem wychowawcy jest otwieranie horyzontów prawości i miłości, które są siłą napędową najtrudniejszych decyzji; poruszanie dusz do komunii z Bogiem, aby wprowadzić niebo na ziemi. 

Ta niezwykła delikatność idzie w parze z najwyższą szczerością. Szczery jest człowiek, który mówi wszystko, co wie, a to reprezentuje co najmniej trzy aspekty o najwyższym stopniu zainteresowania. W pierwszej kolejności oznacza to, że nic nie jest ukrywane ze wstydu czy obawy, że źle wygląda. W kierownictwie duchowym nigdy nie wygląda się źle, jeśli mówi się prawdę.. W tym celu towarzysz nie może nigdy okazywać rozczarowania, bo taka postawa nie byłaby wcale ewangeliczna. Czy ojciec syna marnotrawnego okazał kiedykolwiek cień rozczarowania?

Po drugie, być szczerym oznacza pogłębiać i wzrastać dzień po dniu we własnej wiedzy. Powiedz wszystkie to, co się wie, nie oznacza, że się wie wszystkie. Aby pozwolić sobie na towarzystwo, należy mieć głębokiego ducha badania, który pomaga w stopniowym poznawaniu siebie.

Wreszcie być szczerym to znaczy być potulnym wobec wskazań. Jeśli ktoś zawsze mówi wszystko i nigdy nie słucha rad, trudno mu będzie uznać akompaniament za skuteczne narzędzie w życiu duchowym.

Root

Korzeń jest w niebie, a raczej w niebie, które stało się ziemią: Jezusie Chrystusie. Jest On pierwszym wzorem i absolutnym paradygmatem wszelkiego towarzyszenia duchowego, które wyraża się w całości Jego człowieczeństwa: miłujące spojrzenie (powołanie pierwszych uczniów, por. J 1, 35-51); autorytatywne słowo (nauczanie w synagodze w Kafarnaum, por. Łk 4, 32); umiejętność stawania się bliźnim (przypowieść o dobrym Samarytaninie, por. Łk 10, 25-37); wybór kroczenia obok (uczniowie z Emaus, por. Łk 24, 13-35); świadectwo autentyczności, bez lęku przed przeciwstawieniem się najbardziej rozpowszechnionym uprzedzeniom (obmycie nóg podczas Ostatniej Wieczerzy, por. J 13, 1-20). 

Przez człowieczeństwo Jezusa łaska spłynęła na pierwszych uczniów, na mieszkańców Nazaretu, na tych, którzy słuchali Jego nauczania, na uczniów z Emaus i na Apostołów. Dzięki duchowemu towarzyszeniu strumienie łaski płyną nadal do młodych ludzi, podnosząc ich z najnudniejszej anonimowości i wynosząc na najwyższe wyżyny Bożej miłości: jak do Piotra i Jakuba, jak do Jana i Andrzeja, jak do Marii Magdaleny.

Celem w tym przypadku jest pochodzenie. Towarzyszenie duchowe, które jest zakorzenione w łasce Bożej, ma za cel samego Boga. Wiele osób dąży do tego, aby być zdrowym. Podobnie jest z młodzieżą. To ma sens; nikt nie lubi czuć się źle. Towarzyszenie duchowe z pewnością przyczynia się do wewnętrznego spokoju, ale jego cel jest bardziej transcendentny. Ostatecznie towarzyszenie duchowe chce prowadzić młodego człowieka do świętości i z tego powodu jest dla każdej chrześcijańskiej duszy. Na ostatnim Soborze przypomniano nam o tym powszechnym powołaniu do świętości, a w związku z nim można zasadnie podkreślić, że istnieje również powszechne powołanie do towarzyszenia duchowego.

Prawda, że towarzyszenie duchowe nie jest jedynym środkiem do świętości. Środki uświęcenia są nieskończone, tak jak nieskończona jest miłość Boga do każdego stworzenia. Ale - jak podkreślała pewna młoda dusza - towarzyszenie duchowe to drobny deszcz, delikatna sugestia, łagodne wskazanie, które mocno porusza serca i czyni dusze owocnymi. Rzeczywiście, towarzyszenie duchowe nie jest jedynym środkiem uświęcenia, ale jest jednym z najbardziej uprzywilejowanych.

Wspólnota młodzieżowa, w której towarzyszenie duchowe jest przeżywane we właściwy sposób, mówi wyraźnie o całości i o dobrze ukierunkowanej jednostce. Regularna rozmowa z duchowym mężczyzną lub kobietą stawia każdą duszę i całą wspólnotę na właściwej drodze. 

To, co widzieliśmy naszymi oczami (1 J 1,1)

"Żydzi potrafili widzieć cuda", powiedział św. Jan Chryzostom w jednej ze swoich katechez; "Zobaczycie je również, a nawet większe i bardziej olśniewające niż wtedy, gdy Żydzi wyszli z Egiptu". 

Cudem jest piękny plon; to właśnie widziały nasze oczy i czuły nasze ręce. Boskie żniwo, które mówi o oddanych młodych ludziach, całkowicie nowoczesnych i w pełni chrześcijańskich. Ten sam owoc (droga do świętości) wyrażony w bardzo różny sposób: dusze konsekrowane w życiu zakonnym, młodzi ludzie przeznaczeni do kapłaństwa, chłopcy i dziewczęta, którzy przyjmują celibat apostolski oraz dziesiątki i dziesiątki młodych ludzi, którzy tworzą rodziny według miłości Boga. Rzeczywiście, cuda bardziej olśniewające niż wtedy, gdy Żydzi wyszli z Egiptu: triumf miłości Nowego Przymierza (łaski) w młodej duszy.

"Bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy mężczyzn i kobiet, którzy z doświadczenia towarzyszenia znają procesy, w których zwycięża roztropność, zdolność rozumienia, sztuka czekania i uległość wobec Ducha".Papież Franciszek w Adhortacji Apostolskiej stwierdził. Evangelii Gaudium, "pilnować owiec powierzonych naszej opiece przed wilkami, które próbują rozbić stado". (n. 171). 

Chroń stado, dbaj o roślinę.... i spraw, by rosła. "W zobowiązaniu do towarzyszenia nowym pokoleniom Kościół".dokument przygotowawczy do Synodu w 2018 r, "z zadowoleniem przyjmuje jego wezwanie do współpracy w radości młodych ludzi, zamiast próbować przejąć ich wiarę". (por. 2 Kor 1,24). Taka służba jest ostatecznie zakorzeniona w modlitwie i w proszeniu o dar Ducha Świętego, który prowadzi i oświeca każdego z nich".

AutorFulgencio Espa Feced

Proboszcz parafii Santa María de Nazaret (Vallecas, Madryt)

PodpisyAndrea Tornielli

Misjonarze, którzy pozwalają się ewangelizować

Chrześcijanie wiedzą, że mają być misjonarzami, ale też, że ich najważniejszą misją nie jest dawanie innym czegoś, co sami posiadamy i co powinniśmy dawać, ale szukanie u innych, a szczególnie u potrzebujących, tego, czego potrzebują.

11 kwietnia 2017 r.-Czas czytania: 2 minuty

Dlaczego papież Franciszek już kilkakrotnie powtórzył te słowa swojego poprzednika Benedykta na temat ewangelizacji, kiedy tłumaczył, że Kościół wzrasta przez przyciąganie, a nie przez prozelityzm? Czy "zdobywanie" prozelitów nie leży w naturze i misji Kościoła? W rzeczywistości słowa Benedykta podjęte przez jego następcę Franciszka mówią nam o metodzie, którą Bóg zawsze miał: nie o metodzie wymuszania wolności. Nie o wielkich wydarzeniach historycznych, nie o nadzwyczajnych interwencjach, ale o komunikacji w szepcie bryzy, w blasku piękna, w atrakcyjności życia, które daje świadectwo o sobie.

Możemy odkryć to przekonanie w historii Kościoła i w sposobie przekazywania wiary chrześcijańskiej. W perspektywie Franciszka warto zrozumieć pewne konsekwencje, a przede wszystkim to: wierzący wie, że musi być misjonarzem, ale jego główną misją nie jest przyniesienie czegoś komuś, ale bycie protagonistą i możliwość dania czegoś innym, którzy tego potrzebują. Na przykład, jeśli chodzi o peryferie geograficzne i egzystencjalne, misja nie polega przede wszystkim na tym, aby nasze przepowiadanie skierować do ubogich lub zdesperowanych, jak gdyby było to coś, co sami posiadamy i co, ponieważ jesteśmy chrześcijanami, dajemy, aby ci, którzy to otrzymują, mogli się nawrócić.

Perspektywa jest inna i wymaga ciągłego nawracania się. To jest ten misjonarz, który idzie na peryferie, aby szukać czegoś, co jest mu potrzebne. Idzie, by szukać oblicza Boga w ubogich i potrzebujących, by ich ewangelizować, dotykając w nich ciała Jezusa Chrystusa. Bardzo dobrze wyjaśnił to papież 6 stycznia. Chrześcijanie nie są tymi, którzy dużo mówią, lamentują, studiują strategie marketingowe, aby pozyskać ludzi dla swojego eklezjalnego "przedsięwzięcia". Są jak żebracy, którzy każdego dnia szukają spotkania z Bogiem w spotkaniu z potrzebującymi. I jak powiedział niedawno kardynał Parolin, mówiąc o chrześcijańskich korzeniach Europy: "Od chrześcijan nie oczekuje się, że powiedzą, co mają robić, ale że swoim życiem wskażą drogę rozwoju"..

AutorAndrea Tornielli

Papież i bezdomni

W pierwszych tygodniach roku na Rzym spadł lód, pogarszając warunki życia bezdomnych. Dlatego papież Franciszek upoważnił biskupa Krajewskiego do pozostawienia akademików otwartych 24 godziny na dobę. O dziwo jednak, niektórzy bezdomni woleli nie opuszczać zakątka ulic, w którym byli "bezdomni".host"Nie uważają tego za swoje ".dom"ale dlatego, że jest to najlepsze miejsce do żebrania w ciągu dnia.

22 marca 2017 r.-Czas czytania: < 1 minuta

I Papież wyszedł im na spotkanie, na ulicy, w pobliżu ulubionych miejsc bezdomnych, z samochodami Domu Jałmużnika: jeśli wy nie przyjedziecie, ja pojadę. Bo bohaterem mojego dobra jest ten, kto jest w potrzebie. W Rzymie mówi się: "przywiązać osła tam, gdzie pan chce.". A jeśli panem jest bezdomny, który nie chce mieć dachu nad głową, a jedynie sposób na ochronę przed zimnem, papież pożycza mu samochód. Jest to pomoc przez służbę, czyli pomoc przez miłość.

Kiedy podejmujemy postanowienie, że będziemy lepsi, nie musimy najpierw myśleć o przedmiocie, który mamy dać, ale o tym, komu chcemy czynić dobro. Jeśli chcę dać dach bezdomnemu, to może się zdarzyć, że ten bezdomny nie będzie go chciał. Wtedy nie tłumaczę mu, dlaczego się myli, tylko wyciągam samochód z garażu i pożyczam mu go na noc. Gdybyśmy tak żyli w służbie innym, mielibyśmy prawdziwy autorytet, bylibyśmy prawdziwi".regios"Prawdziwie żylibyśmy zwyczajną posługą kapłańską wynikającą z chrztu: służyć.

Nie powinniśmy dążyć do ulepszania siebie, ale do kochania drugiego: to jest - paradoksalnie, powiedziałby Viktor Frankl - jedyna prawdziwa droga do ulepszania siebie. Jeśli moja uwaga jest skierowana na ostatecznego odbiorcę mojego działania, to ostatecznie prawdziwym beneficjentem celu jestem ja, moja dusza, moje serce, moje życie. Wejście w porządek idei pomagania teraz, w małym, w konkretnym, innym, z tym co mam, jest też jedynym sposobem, by nie zamieniać dobrych postanowień w wietrzne fryzury. Dobre postanowienie szybko się spełnia. Dobrą uchwałę podejmuje się z tym, co mamy, z tym, czym jesteśmy.

AutorMauro Leonardi

Kapłan i pisarz.

Szpitale w Syrii

22 marca 2017 r.-Czas czytania: 2 minuty

Wojna w Syrii doprowadziła nie tylko do masowego exodusu i głodu. W Aleppo bez opieki zdrowotnej jest 2,2 mln osób. Więcej osób umiera dziś w Syrii z powodu braku opieki niż na polu walki. Inicjatywa Szpitale otwarte ma na celu zapewnienie bezpłatnej opieki stacjonarnej i ambulatoryjnej.

- Maria Laura Conte

Nie wydaje się, aby wystarczyło, że wojna w Syrii była wielokrotnie określana, we wszystkich kręgach międzynarodowych, jako "...wojna, w której ofiarami był naród syryjski".największy kryzys humanitarny naszych czasów". To nie wystarczy, bo obojętność i przyzwyczajenie popychają nas do odwracania głowy, a często nawet do opuszczania jej, by patrzeć tylko na pępek.

Niemniej jednak 13,5 miliona przesiedleńców, z których 6 milionów to dzieci, nie może nie wzbudzić czegoś w każdym, kto choć trochę myśli o świecie jako swoim domu.

Duża część z tych Syryjczyków, prawie 9 milionów, żyje w warunkach braku bezpieczeństwa żywnościowego. A po sześciu latach wojny syryjski system opieki zdrowotnej się załamał. ONZ mówi o 11,5 mln osób, które nie mają dostępu do opieki zdrowotnej. Natomiast 40 % to dzieci. W samym Aleppo bez dostępu do opieki medycznej jest ponad 2,2 mln osób. Szacuje się, że 58 % szpitali publicznych i 49 % ośrodków zdrowia jest zamkniętych lub funkcjonuje tylko częściowo, a od początku kryzysu zmarło ponad 658 osób pracujących w tych strukturach.

Według niektórych szacunków, tylko 45 % personelu medycznego pracującego w Syrii przed rozpoczęciem kryzysu jest nadal aktywnych w tym kraju. Średnia długość życia spadła o 15 lat dla mężczyzn i 10 lat dla kobiet.

"Więcej ludzi umiera dziś w Syrii z powodu braku opieki niż na polu walki.". Te słowa nuncjusza w Syrii, kardynała Mario Zenari, wywołały nowy projekt, "Szpitale otwarte", aby pomóc ludziom znaleźć opiekę i ulgę w ranach ciała, a także duszy. Są to Szpital Włoski i Szpital św. Ludwika w Damaszku, Szpital Al Rajaa i Szpital św. Ludwika w Aleppo. Została przebadana przez Fundację AVSI wraz z Cor Unum i przy współpracy zdrowotnej Fundacji Poliklinika Uniwersytecka Gemelli.

Projekt AVSI ma na celu rozszerzenie działalności w pełnym zakresie możliwości i zapewnienie najbardziej potrzebującym pacjentom bezpłatnej opieki stacjonarnej i ambulatoryjnej. Wspieranie tych szpitali (m.in. poprzez. avsi.org), wspieranie pracy tych, którzy w Syrii stoją po stronie ludności, to prosty sposób na to, by nie odwracać wzroku i zrozumieć, że Syria jest tutaj.

 

AutorMaria Laura Conte

Doktorat z literatury klasycznej i doktorat z socjologii komunikacji. Dyrektor ds. komunikacji Fundacji AVSI z siedzibą w Mediolanie, zajmującej się współpracą rozwojową i pomocą humanitarną na całym świecie. Za swoją działalność dziennikarską otrzymała kilka nagród.

PodpisyAndrea Tornielli

Kolumbia i dyplomacja gestów

Stolica Apostolska potwierdziła 10 marca, że papież Franciszek uda się do Kolumbii w dniach od 6 do 11 września br. Andrea Tornielli wyjaśnia tło sprawy.

22 marca 2017 r.-Czas czytania: < 1 minuta

Papież Franciszek prowadzi własną "dyplomację" gestami, które są być może zaskakujące i całkowicie jego własne. Żadnemu dyplomacie nie przyszłoby do głowy zaprosić tego samego dnia, kiedy zaplanowana była już oficjalna audiencja z głową państwa, także swojego głównego przeciwnika politycznego.

Tak właśnie stało się 16 grudnia 2016 r., kiedy to tego samego ranka papież przyjął kolumbijskiego prezydenta Juana Manuela Santosa i Álvaro Uribe, lidera opozycji, który wygrał powszechne referendum odrzucające porozumienie między kolumbijskim rządem a partyzantami FARC.

Franciszek powiedział, że w przypadku zwycięstwa porozumienia kończącego ponad pół wieku wojny domowej, jest gotów udać się do Kolumbii i być obecnym w dniu zawarcia pokoju. Zaskakujący wynik referendum z 2 października, które niskim procentem powiedziało "nie" dla umowy, spowodował przesunięcie (niektórzy mówią, że odwołanie) wyjazdu.

Ale dialog, który rozpoczął się między Santosem a Uribe, był okazją do tego, by prezydent poprosił papieża, by nie odwoływał wizyty. Dlatego Franciszek, w bezprecedensowej i zaskakującej decyzji "dyplomacji pastoralnej", wezwał Uribe do Watykanu tego samego dnia co Santosa i po dwóch osobnych audiencjach cała trójka - papież, prezydent i jego przeciwnik - spotkała się na dialogu.

W tym trudnym, ale nowym klimacie na długiej drodze do pojednania i przebaczenia, wyjazd do Kolumbii znów stał się możliwy. I wydaje się, że obecnie rozpoczynają się prace w tym kierunku. Na oficjalne komunikaty jest jeszcze za wcześnie, ale kraj Ameryki Łacińskiej wznowił swoją obecność wśród prawdopodobnych wyjazdów w 2017 roku.

AutorAndrea Tornielli

Kultura

Maria Franco. Wycena tego, co naprawdę ważne

Omnes-10 marca 2017 r.-Czas czytania: 3 minuty

W listopadzie tego roku przypada dziesiąta rocznica pierwszego kongresu fundacji. Co naprawdę się liczystworzony i prowadzony przez Maríę Franco. Wyjaśnia, co skłoniło ją do stworzenia fundacji i w jaki sposób promuje ona w różnych dziedzinach projekty wspierające uniwersalne wartości w społeczeństwie.

- Jaime Sánchez Moreno

Założyciel i prezes Co naprawdę się liczyMaría Franco studiowała Międzynarodowe Studia Sekretarskie, ale przyznaje, że miała zamiar studiować Dziennikarstwo i że zawsze miała powołanie do dziennikarstwa. W rzeczywistości jej pierwsze doświadczenie zawodowe miało miejsce w ABC, w dziale External Relations. "Nie studiowałem na kierunku, bo świat dziennikarstwa był mi bardzo bliski".wyjaśnia. To również w tej gazecie odkrył swoje drugie powołanie: organizowanie imprez, które mają na celu pomoc innym.

Maria jest matką trzech córek. W swojej karierze zawodowej pracowała w firmie, która zajmowała się organizacją wydarzeń na rzecz fundacji i organizacji pozarządowych. Pewnego dnia jej przyjaciółka opowiedziała jej o przypadku znajomego, Nicholasa Fortsmanna, amerykańskiego miliardera, który również chorował na raka, chorobę, która odebrała mu życie. Człowiek ten napisał dla swoich dzieci książkę pt. Co naprawdę ma znaczenieCelem książki było sprawienie, aby oni i on sam docenili "to, co naprawdę się liczy" (tytuł książki), aby naprawdę cieszyć się życiem. Pani Maria otrzymała książkę dzięki swojej przyjaciółce. Dla Marii książka była lekcją życia: "To poruszyło moje serce, bo kiedy życie uderza w ciebie, myślisz o tym samym i zastanawiasz się nad tym, co naprawdę się liczy. [...] To dzięki opowieściom ludzie odkrywają, co naprawdę się liczy"..

Z pomocą innej przyjaciółki, Pilar Cánovas, dyrektor instytucjonalnej Co naprawdę się liczyPierwszy kongres tej fundacji odbył się na cześć Fortsmanna, aby przekazać wartości młodym studentom uniwersytetów i prewentoriów, była to pierwsza edycja bezpłatnego wydarzenia. Impreza odbyła się w Palacio de Congresos del Paseo de la Castellana w Madrycie, który był wypełniony po brzegi ponad 2.000 uczestników. Wydarzenie odbiło się silnym echem w mediach, a osiem hiszpańskich miast było zainteresowanych rozpowszechnianiem projektu. Fundacja działa obecnie w sześciu innych krajach: w Portugalii, Francji, Wielkiej Brytanii, Austrii, Ekwadorze i Peru.

Kongresy NGO mają na celu skłonienie ludzi do refleksji nad wartościami, które sprawiają, że widzą, co tak naprawdę liczy się w danej sytuacji. Oprócz zwracania się do młodych ludzi poprzez kongresy, fundacja realizuje inicjatywy dla dzieci m.in. KliqueryDrugi, przeprowadzony w szkołach, i trzeci, w którym wolontariusze czytają opowiadania. Dla dorosłych rozmowy o prawdziwych historiach, które stymulują ich w życiu rodzinnym i zawodowym. Jako nowość, zespół włączył kolejną inicjatywę, Moja historia naprawdę ma znaczenieW centrum uwagi znajdują się osoby starsze. "Wolontariusz i (zazwyczaj starsza) osoba, którą ma się opiekować, podpisują umowę zobowiązującą do pracy obok siebie przez sześć miesięcy. Wolontariusza nazywamy narratorem, a osobę starszą bohaterem. W cotygodniowych wizytach narrator stara się opisać życie bohatera poprzez rozmowę z nim. Celem jest, aby po pół roku ukazała się książka jego życia, której dziesięć egzemplarzy narrator przekaże bohaterowi. To bardzo dobra spuścizna dla jego dzieci. Dla bohatera jest to "zastrzyk" radości, a dla młodego człowieka poznanie historii osoby, która choć z innego pokolenia, jest taka sama jak on i przeżyła te same rzeczy".

W siedzibie Co naprawdę się liczy wszyscy jej członkowie to kobiety i to one są u "steru" fundacji. Maria mówi, że to przypadek, bo zespół, który prowadzi fundację jest tym zespołem, którym jest dzięki zaangażowaniu i pasji, a kobiety, które go tworzą pracują w atmosferze wzajemnej współpracy. "Jesteśmy siedmioma osobami zakochanymi w sprawie i wszyscy razem bardzo ciężko pracujemy. Jest to fundacja zespołowa, a przede wszystkim rodzinna, ponieważ za każdym razem, gdy prelegenci dołączają, stają się częścią fundacji. Właśnie świętowaliśmy galę z okazji dziesiątej rocznicy. To było bardzo miłe"..

17 lutego w kinach pojawił się film w reżyserii Paco Arango, który w języku hiszpańskim nosi nazwę fundacji. Dyrektor uczestniczył w kongresach organizacji pozarządowych, aby opowiedzieć o swoim świadectwie. W 2005 roku stworzył m.in. Fundacja Aladinaktóry połączył się z Co naprawdę się liczy za wpływy z filmu przeznaczone na Sieć dziecięca SeriousFunsieć obozów dla chorych dzieci założona przez aktora Paula Newmana.

Kultura

Zwiastowanie w sztuce do średniowiecza

Zwiastowanie Pańskie (Łk 1, 26-38) jest w tradycji chrześcijańskiej momentem Wcielenia. W historii zbawienia Zwiastowanie Maryi jest momentem Wcielenia. "pełnia czasu". (Gal 4:4). Przez swoją zgodę na boskie przesłanie, Dziewica Maryja staje się Matką Jezusa. Ta biblijna scena była często przedstawiana w sztuce.

Omnes-10 marca 2017 r.-Czas czytania: 4 minuty

Dziewięć miesięcy przed uroczystością Narodzenia Pańskiego Kościół obchodzi święto Zwiastowania Maryi. Artyści wszystkich czasów przedstawiali ją. Jego głównym źródłem ikonograficznym jest Ewangelia Łukasza (1, 26-38). Najstarsze przedstawienia znajdują się w katakumbach Rzymu, np. w malowidle na sklepieniu cubiculum z III-wiecznych katakumb Priscilli. Od V wieku motyw ten spotykany jest również wewnątrz kościołów.

W rzymskiej bazylice św. Marii Większej (432-440) Zwiastowanie jest pierwszą sceną po lewej stronie w łuku triumfalnym. Maryja jest przedstawiona jako Królowa. Ubrana w złotą cesarską suknię, siedzi na tronie. U jej boków uroczyście towarzyszą jej trzej aniołowie w białych szatach. Jej włosy są ozdobione drogocennymi perłami, a stopy spoczywają na suppedaneum. Te ceremonialno-kościelne szczegóły wyjaśnia decyzja Soboru Efeskiego (431) o określeniu jej jako Matki Bożej (Theotokos).  

Dialog między Maryją a Gabrielem

Scena narodzin Chrystusa nie pojawia się w łuku triumfalnym bazyliki. Należy zatem przyjąć, że Zwiastowanie obejmuje tu Wcielenie. Ponad chmurami na niebie czwarty anioł ogłasza Maryi poczęcie. Dodatkowo można zauważyć białą gołębicę, która jest symbolem Ducha Świętego.

Maryja przygotowuje purpurową tkaninę na zasłonę świątyni, która jest przedstawiona syntetycznie po lewej stronie. Motyw tkania purpurowego welonu można prześledzić w legendarnych dodatkach dot. Protoewangelia Jakuba (PsJac 11, 1-3), z II w. Kolejnym źródłem są. Ewangelia pseudo-Mateusza (PsMt 9), z IX w. W pobożności ludowej i ikonografii motyw ten był rozpowszechniony, także do późnego średniowiecza, bo Legenda aurea (około 1264 r.) autorstwa Jacobusa de Voragine, który był szeroko czytany, otrzymał te dwa apokryficzne teksty.

Zwłaszcza w sztuce bizantyjskiej motyw purpurowej tkaniny był szeroko rozpowszechniony. W płaskorzeźbie z kości słoniowej przedstawiającej Zwiastowanie na krześle arcybiskupa Maksymiana (546-556 w Rawennie, Muzeum Arcybiskupie) Maryja siedzi na tronie o wysokim oparciu. Jej lewa ręka chwyta fioletowe wrzeciono. Jej prawa ręka wskazuje na Archanioła Gabriela, który ogłasza dobrą nowinę. Jak aniołyGabriel zwykle nosi laskę posłańca. W Rawennie sztab dowodzenia wyróżnia go jako "księcia milicji niebiańskiej" (Archistrategos). Głowa Maryi jest okryta welonem dziewicy (Maphorion).  

W średniowieczu artyści przedstawiali dialog między Maryją a Gabrielem w większości przypadków z obiema postaciami stojącymi, podkreślając gesty rąk i spojrzenia. Również w iluminacji książek i rękopisów kompozycje preferowały postacie stojące. Na stronie Ewangelie Ottona III (ok. 1000, Akwizgran, Komora Skarbca Katedry) przedstawia Zwiastowanie w uroczystym i monumentalnym stylu (fol. 125r). Ręka Boga Ojca na szczycie okrągłego obrazu wskazuje na nadprzyrodzone działanie podczas Wcielenia Syna. Ten typ, z postaciami stojącymi, kontynuowany był w rzeźbie portali katedr gotyckich, jak w Chartres, Rheims, Amiens, Strasburgu, Bambergu, Fryburgu i Kolonii.

Duch Święty, sprawcza zasada Wcielenia, był dawniej przedstawiany symbolicznie jako gołębica wzdłuż promienia światła, jak na obrazie Carlo Crivelli (1486, Londyn), Galeria Narodowa) lub tuż nad twarzą Maryi, jak w latach 1480-1489 na obrazie Hansa Memlinga (Nowy Jork, Metropolitan Museum of Art).

Realizm narracyjny

W XV wieku pojawił się typ Zwiastowania, w którym Dzieciątko Chrystusowe ukazuje się w pełni ukształtowane. Na stronie Antependium ołtarza głównego katedry w Teramo (1433-1448, Nicola da Guardiagrele) przedstawia Jezusa jako bambino w rękach anioła, który ofiarowuje go Maryi. Z kolei w płaskorzeźbie tympanonu w kaplicy Dziewicy w Würzburgu (1430-1440) Jezus zstępuje do góry przez błyskawicę. Przypominając wąż, ten promień światła idzie od ust Boga Ojca do ucha Maryi, gdzie Duch Święty tchnie w Jej ucho dobrą nowinę (conceptio per aurem). W centralnej tabeli Tryptyk Mérode (1425-1435), autorstwa Roberta Campina (New York, Metropolitan Museum of Art), Dzieciątko Jezus pojawia się z małym krzyżem na ramionach.

Jakie znaczenie może mieć ta mała postać Chrystusa "lecącego" do Maryi? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że mamy tu do czynienia z konfliktem z tradycją dogmatyczną. W Credo Kościół modli się także dzisiaj: "...mocą Ducha Świętego wcielił się w Maryję, Dziewicę". (et incarnatus est de Spiritu Sancto ex Maria Virgine). Przegląd bizantyjskiej i średniowiecznej ikonografii zachodniej pokazuje, że wspomnianych obrazów wcale nie należy uważać za "heretyckie". Z pomocą przychodzi przykład "zasypiania Maryi" (koimesis, dormitio) pokazuje, że dusza ludzka była przedstawiana w ówczesnej tradycji artystycznej jako mała postać. W przedstawieniach Zwiastowania "Dziecko" symbolizuje więc duszę stworzoną przez Boga, natomiast ciało Jezusa pochodzi wyłącznie od Maryi.

Miejsce Zwiastowania było przedstawiane jako konkretna przestrzeń od XV wieku. We Włoszech w latach 1452-1466 Piero della Francesca ustawił scenę w pałacu (Arezzo, San Francesco), a Fra Angelico w latach 1430-1432 w portyku (Madryt, Prado). Obie podkreślają też majestat i pokorę Maryi. Wcześni Flamandowie preferowali wnętrze kościoła, co uczynił Jan van Eyck w latach 1434-1436 (Washington, National Gallery of Art) lub współczesne wnętrze mieszczańskie, jak np. Rogier van der Weyden ok. 1455 r. w Tryptyku ołtarza św. Kolumby w Kolonii (Monachium, Alte Pinakothek). Narracyjny realizm tych obrazów miał na celu przyciągnięcie uwagi obserwatorów.

Wielebny SOS

Witaminy i minerały (I)

Witaminy to mikroelementy, które pełnią rolę regulacyjną: na przykład witamina C pełni rolę przeciwutleniacza, witamina D wzmacnia kości itp. Zróżnicowana dieta jest zazwyczaj wystarczająca, aby zapewnić ich podaż.

Pilar Riobó-10 marca 2017 r.-Czas czytania: 2 minuty

Mikroelementy są substancjami niezbędnymi dla organizmu, ale są potrzebne tylko w bardzo małych ilościach. Należą do nich witaminy i minerały, przy czym oba te składniki pełnią zasadniczo funkcję regulacyjną, gdyż pomagają w metabolizmie innych składników odżywczych (np. są niezbędne do spalania glukozy i wytwarzania energii). 

W tym momencie skupimy się na witaminach, pozostawiając minerały na późniejszy artykuł.

Na stronie witaminy dzielą się na rozpuszczalne w tłuszczach (witaminy A, D, E, K) i rozpuszczalne w wodzie, czyli pozostałe: witaminy B1 czyli tiamina, B2 czyli ryboflawina, B3 czyli niacyna, B5 czyli kwas pantotenowy, B6 czyli pirydoksyna, B12 czyli cyjanokobalamina, kwas foliowy i witamina C.

Witamina C bierze udział w komórkowych procesach oksydacyjno-redukcyjnych, w których pełni rolę antyoksydacyjną. 

Witamina A pełni zarówno funkcję antyoksydacyjną, jak i konserwującą nabłonek i błony śluzowe. 

Witaminy z grupy B działają głównie jako regulatory pośredniej przemiany węglowodanów i białek. 

Witamina B12 jest związana z syntezą czerwonych krwinek i funkcjonowaniem mózgu. Występuje w pokarmach pochodzenia zwierzęcego, dlatego niedobór może wystąpić u ścisłych wegetarian. Pewne ryzyko niedoboru witaminy B12 istnieje również u osób starszych oraz u osób przyjmujących stale (przez lata) niektóre leki, takie jak metformina (na cukrzycę) czy omeprazol (na żołądek); obraz kliniczny to niedokrwistość megaloblastyczna (nazywana tak, ponieważ czerwone krwinki są większe niż normalnie) i upośledzona czynność mózgu (otępienie), a nawet paraliż kończyn.

Witamina D powstaje w skórze pod wpływem działania promieni ultrafioletowych słońca. Bierze udział w metabolizmie fosforowo-wapniowym: sprzyja wchłanianiu wapnia, pomaga w tworzeniu i utrzymaniu mocnych kości. 

Posiada również inne funkcje. Na przykład, jest ważny dla prawidłowego funkcjonowania mięśni, a tym samym pomaga ograniczyć upadki u osób starszych; a niektóre badania sugerują, że może pomóc w zapobieganiu cukrzycy, nadciśnieniu i wielu nowotworom. 

Bierze również udział w funkcjach immunologicznych, jest zdolny do niszczenia prątka gruźlicy. Być może dlatego chorzy na gruźlicę, przed erą antybiotyków, byli wystawiani na działanie słońca. Mimo to około 35 % młodych dorosłych i do 60 % starszych dorosłych ma niedobór tej witaminy. Brak ekspozycji na światło słoneczne w miesiącach zimowych (nawet w tak słonecznym kraju jak nasz!), stosowanie filtrów przeciwsłonecznych o bardzo wysokim współczynniku ochrony przeciwsłonecznej oraz diety ubogie w witaminę D przyczyniają się do tego. 

Wreszcie, witamina E jest ważnym antyoksydantem, a witamina K bierze udział w procesach krzepnięcia.

Poniżej przedstawiono źródła pokarmowe głównych witamin:

  • Witamina A: znajduje się w maśle, żółtku jajka, pełnym mleku i owocach;
  • Witamina D: spożywana w olejach rybnych, łososiu, śledziu, jajach, wzbogaconym mleku i oleju z wątroby dorsza; może być również tworzona w skórze przez promienie ultrafioletowe;
  • Witamina E: dostarczana przez oleje roślinne, orzechy i warzywa;
  • Witamina K: zawarta w warzywach, zbożach, mięsie i mleku;
  • Witamina C: dostarczana przez owoce (głównie cytrusy) i warzywa;
  • Witaminy z grupy B: znajdują się w roślinach strączkowych, jajach, zbożach, drożdżach piwnych;
  • Kwas foliowy: warzywa, mięso, jaja;
  • Witamina B12: mięso, jaja, ryby, mleko.
AutorPilar Riobó

Specjalista w dziedzinie endokrynologii i żywienia.

Hiszpania

V Stulecie. Prawdziwa legenda o Caballero de Gracia

Henry Carlier-10 marca 2017 r.-Czas czytania: 5 minuty

Caballero de Gracia był ważną postacią hiszpańskiego Złotego Wieku i Madrytu. Przez całe swoje długie życie (102 lata, z czego ponad 30 jako ksiądz) prowadził wspaniałą działalność dyplomatyczną, kulturalną i duszpasterską w Madrycie. Jego święte życie zostało jednak przyćmione przez bezpodstawną i wymyśloną legendę.

Legenda ta oparta jest na dwóch dziełach napisanych przez Antonio Capmany y Montpalau w 1863 roku, czyli dwa i pół wieku po śmierci Rycerza. Stąd wzięła się legenda, która przedstawia Rycerza Łaski jako swoistego "Don Juana Tenorio", który po zakochaniu się w kilku paniach doznaje boskiej iluminacji - akurat w momencie, gdy próbuje uwieść inną kobietę - która każe mu zmienić swoje życie. Capmany nie wskazuje skąd czerpie tę historię, ani nie przytacza żadnego źródła dokumentalnego. Ponadto wydaje się, że nie zna biografii Alonso Remóna, współczesnego Rycerzowi.

Na tym się nie skończyło. Kilka lat później Luis Mariano de Larra, syn Mariano José de Larra i kompozytor librett do zarzuel i dramatów, zaproponuje tę samą zniekształconą wersję Capmany w swoim dziele Rycerz Łaskiwykonywanych w 1871 roku. Również zarzuela La Gran Vía, mający premierę w 1886 roku, będzie rzutował na pejoratywny obraz Caballero, personifikując madrycką ulicę Caballero poprzez zarozumiałego, kobiecego i zarozumiałego bohatera.

Angel Fernández de los Ríos, autor m.in. Przewodnik po Madrycie. Podręcznik dla madryckiego i obcego (1876), narysował też groteskowy wizerunek szwoleżera, podobny do tego, który przedstawił Capmany. Jest on również wynalazcą odniesienia do Jacobo Gratija jako "bliźniak w rozwiązłości Don Juana Tenorio"..

Carlos Cambroneo i Hilario Peñasco, autorzy książki Ulice Madrytu, w 1889 roku zebrał te same fantasmagoryczne opowieści o tej postaci. Wreszcie Pedro de Répide (+1948) powtórzy to, co powiedział Capmany w innej książce, również zatytułowanej Ulice Madrytu.

W przeciwieństwie do tej wymyślonej legendy, niedawno opublikowana biografia Rycerz Łaski. Życie i legendaJosé María Sanabria i José Ramón Pérez Aranguena (Editorial Palabra), pomaga obalić oszukańczą legendę o Jacobo Gratij, która niestety skończyła się osunięciem w trzy głosy Wikipedia. Autorzy biografii słusznie zauważają, że. "Nie ma żadnych danych, zeznań ani dokumentów, które potwierdzałyby najmniejszy szczegół tego, co wyobrażał sobie Capmany".potem głosili inni recenzowani autorzy. "Nazwanie go ambitnym spekulantem majątkowym, libertynem, tenorem, Casanovą, uwodzicielem, czy postrachem ojców i mężów, to świat odległy". czym naprawdę był Rycerz Łaski. Rygorystyczne badania historyczne nad jego postacią nie wykryły żadnych libidalnych poślizgów w jego karierze, co zostało udokumentowane u wielu postaci jego czasów: cesarzy, papieży, królów, kardynałów, książąt, biskupów... Żadne źródło dokumentalne nie mówi o Caballero de Gracia jak o Miguelu de Mañara, ani nawet o zakochanym mężczyźnie, jak jego przyjaciel Félix Lope de Vega. Nie ma też żadnej wzmianki o tym, że Caballero musiał "pokutować" za jakieś przewinienia lub prowadzić liche życie, na co zwracają uwagę wspomniani autorzy. I z jedynego procesu, któremu został poddany za pieniądze, dowiedziono jego niewinności.

Świadectwa historyczne są zbieżne w tym zakresie. Na przykład Jerónimo de la Quintana (1570-1664), współczesny Caballero, zauważa w. Historia starożytności, szlachetności i wielkości Madrytu że "Człowiek szlachetnie urodzony Jakub de Gratiis, założyciel Vble. Zgromadzenie Niegodnych Niewolników Najświętszego Sakramentu, był człowiekiem wybitnym w cnocie i nauce i zmarł w wieku 102 lat w odorze świętości". Mesonero Romanos (1803-1882) podaje również, że. "Ulica Caballero de Gracia nosi tytuł Rycerza Zakonu Chrystusa Jacome lub Jacobo de Gratiis, cnotliwego kapłana, rodem z Modeny, który przybył do Hiszpanii z nuncjuszem Jego Świątobliwości.".

Semblanza

Jacobo Gratij - Caballero de Gracia po kasztelanizacji nazwiska - urodził się w Modenie (Włochy) 24 lutego 1517 roku, a zmarł w Madrycie 13 maja 1619 roku.

Jego biografia jest bogata i różnorodna w wydarzenia i inicjatywy. W Bolonii, najlepszym uniwersytecie swoich czasów, poznał Jana Baptystę Castagnę, który miał zostać papieżem Urbanem VII. Od tej pory stał się jego przyjacielem i powiernikiem.

W 1550 roku rozpoczął pracę na rzecz Stolicy Apostolskiej. W 1551 r. brał udział w zawarciu traktatu pokojowego, który położył kres wojnie między Francją, Wenecją i Stolicą Apostolską z jednej strony a Hiszpanią z drugiej. W 1563 r. wziął udział jako współpracownik Castagny w trzeciej sesji Soboru Trydenckiego, gdzie dyskutowano o realnej obecności Chrystusa w Eucharystii, co być może wpłynęło na inicjatywę Rycerza w sprawie założenia Kongregacji Najświętszego Sakramentu.

Nuncjatura w Hiszpanii

W latach 1566-1572 pracował w nuncjaturze w Hiszpanii u boku kardynała Hugo Boncompagniego, przyszłego papieża Grzegorza XIII; Felice Perettiego, przyszłego papieża Sykstusa V oraz Juana Bautisty Castagny, nuncjusza i, jak wspomniano wyżej, przyszłego Urbana VII. W ciągu tych 7 lat Jacobo był członkiem delegacji papieskiej, która interweniowała w transcendentalnych kontaktach z dworem Filipa II w celu utworzenia Świętej Ligi, która udała się na bitwę pod Lepanto, w związku z wojną 80-letnią we Flandrii, wojnami religijnymi we Francji i w celu rozwiązania procesu inkwizycyjnego przeciwko kardynałowi z Toledo Bartolomé Carranza.

James czuł się w Madrycie jak w domu. Jego dobre stosunki z księżniczką Juaną, siostrą Filipa II i matką króla Portugalii Sebastiana, sprawiły, że uzyskała ona od syna najwyższe portugalskie odznaczenie dla Jacobo: bycie kawalerem Orderu Habitu Chrystusa. Stąd nazwa Rycerz, z którą przeszedł do historii.

Definitywny powrót do Hiszpanii

Po okresie pobytu w Wenecji, a następnie w Bolonii, Jacopo powrócił do Hiszpanii pod koniec 1575 roku z delikatną tajną misją. Został mianowany protonotariuszem apostolskim. W 1583 roku został oskarżony o wykorzystanie swojej pozycji w nuncjaturze i przywłaszczenie trzydziestu tysięcy escudos. Umieszczono go w areszcie domowym i postawiono przed sądem, ale wkrótce okazało się, że oskarżenia były fałszywe i został uniewinniony od wszelkiej winy. Przebaczył swoim oskarżycielom i ofiarował swoje cierpienia moralne Bogu. Grzegorz XIII na wieść o tym pochwalił roztropność i cierpliwość swojego dyplomaty. Filip II złożył mu gratulacje, a także wynagrodził go finansowo.

Po wypełnieniu kolejnej misji w Kolonii, Jacopo powrócił, by do 1592 roku służyć w nuncjaturze w Madrycie. Po śmierci papieża Sykstusa V, Giovanni Battista Castagna, jego mentor, został wyniesiony na tron papieski 15 września 1590 roku, ale zmarł 27 tego samego miesiąca. Szwoleżer niewiele skorzystał na papieskim wyborze swojego przyjaciela.

Święcenia kapłańskie i fundacje

Jacobo otrzymał święcenia kapłańskie w 1587 lub 1588 roku, w wieku 70 lat. Przed święceniami założył w 1571 roku klasztor Carmen calzado, w miejscu, gdzie obecnie znajduje się kościół Carmen w Madrycie. W 1581 roku, pełniąc funkcję nuncjusza, założył szpital dla Włochów. Z tego samego okresu pochodzi szpital dla rekonwalescentów, promowany we współpracy z bł. Bernardino de Obregón. Również w tym roku założył szkołę Nuestra Señora de Loreto dla osieroconych dziewcząt.

W 1594 roku założył we własnym domu klasztor kleryków mniejszych regularnych San Francisco Caracciolo. Następnie utworzył Zgromadzenie Niewolników Najświętszego Sakramentu, które zostało zatwierdzone w 1609 roku przez kardynała z Toledo, Bernardo de Rojas y Sandoval. Jego celem było i nadal jest szerzenie kultu Eucharystii. Za życia założyciela należało do niej około dwóch tysięcy osób.

Caballero de Gracia był również wielkim promotorem kultury, szczególnie w dziedzinie muzycznej i literackiej. W jego spotkaniach literackich brali udział: błogosławiony Obregón, święty Szymon de Rojas, Lope de Vega, Alonso Remón, Tirso de Molina i młody poeta Gabriel Bocángel. Cervantes wstąpił do Zgromadzenia Niewolników Gaju Oliwnego w tym samym czasie co Caballero i musieli uczestniczyć w tych samych spotkaniach. W zgromadzeniu uczestniczyli również Andrés de Spínola i benedyktyński historyk Prudencio de Sandoval, a także kapitan Calderón, Juan del Espada i Alonso Cedillo.

Z Lope de Vega łączyły go intensywniejsze relacje, gdyż należał do Zgromadzenia Niewolników Najświętszego Sakramentu. W Boże Narodzenie 1615 roku Lope kazał zespołowi teatralnemu Riquelme'a, najlepszemu w tamtych czasach, wykonać auto sakramentalne Caballero de Gracia.

Śmierć i opinia o świętości

Rycerz zmarł we wczesnych godzinach 13 maja 1619 roku ciesząc się opinią świętości. W ciągu następnych 12 dni, mimo że w swoim testamencie postanowił, że jego pogrzeb będzie prosty, wiele wspólnot religijnych i liczni wierni odprawili pogrzeby za jego duszę z najlepszymi kaznodziejami i z wielką powagą. Jego szczątki, po kilku przeniesieniach, są czczone w Oratorium Caballero de Gracia, na madryckiej Gran Vía.

AutorHenry Carlier

Więcej
PodpisyÁlvaro Sánchez León

Dzieci relatywizmu

"Z takiego pyłu powstaje takie błoto" - głosi znane powiedzenie. Tak, relatywizm jest dziś źródłem fałszywego dialogu społecznego i pozerstwa, patologicznej uczuciowości, ekshibicjonizmu intymności i postprawdy.

10 marca 2017 r.-Czas czytania: 2 minuty

Poszukiwanie sensu życia postępuje w biografii każdego człowieka. Jednocześnie, na zewnątrz, po drodze, relatywizm obrasta niemiłosiernie tłuszczem. Nie ma czegoś takiego jak prawda. To, co dobre, jest subiektywne. Piękno jest dyskretne. Pełna stopa. Bomba w fundamencie. Cygaro. I tysiące niezadowoleń skrystalizowanych w wewnętrznych napięciach, pustych dialektykach, depresjach, chichotach, samotności, kłamstwach, złu, brzydocie.

Relatywizm jest listkiem figowym dla pragnienia szczęścia, które rozbija się o statek z powodu słabości człowieka do zdobywania prawd jak pięści. Jest to wątpliwość dojrzała, która unika wszelkich kompromisów usprawiedliwiających pustkę.

Relatywizm to choroba rozumu dotkniętego uczuciowością, która uniemożliwia woli wybór właściwej - i trudnej - drogi sumienia.

Relatywizm to potwór, który przychodzi do mnie w gniewie, odkładając romantyzm życia na egzystencjalny pesymizm pełen pytań bez odpowiedzi z własnej woli i pod naciskiem innych.

Z absolutystycznego relatywizmu rodzi się motto społeczeństw zjednoczonych jedynie wirtualnością sieci: robię co chcę, myślę co chcę, wysyłam cię gdzie chcę. Zgubić się. Nie zależy mi na tobie. 

Relatywizm był bronią przeciwko dogmatom, a stał się miną przeciwko zasadom. A teraz dusigroszem jest wybór między byciem relatywistą, a byciem średniowiecznym, fundamentalistycznym, apostolskim i rzymskim... 

Postprawda, która wypełnia nasze usta, jest dzieckiem relatywizmu. Teraz jest starsza, figlarna i zblazowana, opuściła spódnicę, by pokazać nam swoje ciało. I to ciało wyraża jego istotę: kłamstwa.

Fałszywy dialog społeczny to kolejne uprawnione dziecko, miłośnik pozerstwa, nieokiełznany i loquacious, który mówi bez słuchania. Tylko bezwstydny relatywizm jest w stanie sprzedać żelazną konfrontację jako tolerancyjny dialog. 

Prosta autentyczność jest dzieckiem krwi. Pava. Głupi. To ja. Nie zmieniaj się. Do siebie. Precz ze światem.

Ekshibicjonizm intymności. Inny. Niegrzeczna córka, która portretuje nieznośną lekkość bycia tylko ciałem.

Księga rodzinna relatywizmu jest encyklopedią współczesnych problemów, które przegrają walkę. To jest ta pełna nadziei prognoza. Inni wolą myśleć, że ta rodzina Potwór jest królową mambo. OK. Nigdy nie jest za późno, by uciec od Neverland.

AutorÁlvaro Sánchez León

Dziennikarz

Świat

Bp Jorge Carlos Patrón Wong: "Formacja kapłańska, przede wszystkim, jest formacją serca ucznia Jezusa".

Kongregacja ds. Duchowieństwa opublikowała nowy Ratio Fundamentalis Institutionis Sacerdotalisktóra służy jako podstawa do formacji kapłanów świata. Patrón Wong, odpowiedzialny za seminaria w tym zgromadzeniu i arcybiskup emeritus Papantli, wyjaśnia. "Najważniejsze jest to, że kapłan jest zawsze w formacji i że ta formacja jest integralna" - mówi.

Alfonso Riobó-10 marca 2017 r.-Czas czytania: 8 minuty

Rozmowa z sekretarzem ds. seminariów, Kongregacja ds. Duchowieństwa

Stolica Apostolska zaktualizowała właśnie wytyczne dotyczące formacji księży. Bp Patrón Wong tłumaczy nowy dokument. 

Jak oceniasz liczbowy rozwój powołań kapłańskich?

-Kapłaństwo nigdy nie było kwestią liczb. To, co naprawdę się liczy, to świętość księży. Kapłan oddający się wiernie posłudze kapłańskiej pomaga tak wielu ludziom, jego serce jest pełne imion; pomaga nawet nie zdając sobie z tego sprawy, bo samo jego kapłańskie życie jest wielkim dobrem dla tak wielu. 

Z drugiej strony, potrzeb duszpasterskich nie rozwiązują sami księża. Temu właśnie służy apostolstwo świeckich oraz zakonników i zakonnic. Liczba ta jest jednak konieczna, bo powołania dojrzewają we wspólnocie, a do tego potrzebna jest odpowiednia liczba seminarzystów, którzy tworzą atmosferę i tworzą klimat formacyjny. 

Jaki jest obecnie profil kandydatów do kapłaństwa?

-Dzisiejsze społeczeństwo potrzebuje ewangelizatorów, którzy dostrzegają w tak wielu ludziach to, co dobre i dostrajają się do nich, ponieważ głosimy Królestwo Boże, które jest Królestwem Bożym. "on już jest wśród was". (Łk 17:21). Potrzebni są kapłani, którzy mówią zrozumiałym językiem, którzy "dotykają" miłosierdziem rzeczywistości wszystkich ludzi, którzy oddają się na służbę tam, gdzie są potrzebni i bez dwuznaczności, którzy są wolni przed wszelkimi innymi interesami, którzy żyją w głębokim oderwaniu od rzeczy materialnych, którzy dają przykład dojrzałości ludzkiej i chrześcijańskiej, którzy umieją kochać wszystkich, a zwłaszcza tych, którzy nie są kochani. Te cechy, które są cechami życia i posługi kapłańskiej, jakie były zawsze, są aktualne także dzisiaj, bo dzisiejszy świat potrzebuje kapłanów.

Zwracając się do księży, papież jest też wymagający - czego od nich żąda? 

-logiczne jest, że Ojciec Święty troszczy się o kapłanów i wykonuje gesty bliskości, a jednocześnie wymaga od nich. Zauważyłem jednak, że dzieli się on własnym doświadczeniem posługi kapłańskiej. 

A że dowód jest dowodem na to, że jest to pudding, chciałbym pozwolić mu wypowiedzieć się w kwestii, która ma wiele wspólnego z uczeniem się przez całe życie: "Ale przede wszystkim chciałbym mówić o jednym: o spotkaniu między księżmi, między wami. Kapłańska przyjaźń: to jest skarb, skarb, który należy pielęgnować wśród was. Kapłańska przyjaźń. Nie każdy może być bliskim przyjacielem. Ale jakże piękna jest przyjaźń kapłańska. Kiedy księża, jak dwaj bracia, trzej bracia, czterej bracia znają się, rozmawiają o swoich problemach, radościach, oczekiwaniach, o tylu sprawach... Kapłańska przyjaźń. Szukajcie tego, to ważne. Bądźcie przyjaciółmi. Wierzę, że to bardzo pomaga w życiu kapłańskim, w życiu duchowym, w życiu apostolskim, w życiu wspólnotowym, a także w życiu intelektualnym: przyjaźni kapłańskiej. Gdybym spotkał księdza, który powiedział mi: "Nigdy nie miałem przyjaciela", pomyślałbym, że ten ksiądz nie zaznał jednej z najpiękniejszych radości kapłańskiego życia, kapłańskiej przyjaźni. Tego ci życzę. Życzę ci, abyś przyjaźnił się z tymi, których Pan stawia przed tobą do przyjaźni. Pragnę tego w życiu. Kapłańska przyjaźń to siła wytrwałości, apostolskiej radości, odwagi, a także poczucia humoru. To jest piękne, bardzo piękne". (Spotkanie z księżmi i seminarzystami, 12 maja 2014 r.).

Czym dokładnie jest Ratio Fundamentalis Institutionis Sacerdotalis?

-The Ratio Fundamentalis to dokument, który określa ogólne wytyczne dotyczące formacji kapłanów. Obejmuje ona cały proces, który rozpoczyna się od towarzyszenia powołaniowego, intensyfikuje się w latach seminaryjnych i trwa przez całe życie kapłańskie. Najważniejsze jest to, że ksiądz jest zawsze w formacji i że ta formacja jest integralna. 

Są to jedynie ogólne wytyczne, które każdy naród i każde seminarium muszą następnie dostosować do własnej rzeczywistości, zawsze w dialogu z kulturą i z uwzględnieniem cech charakterystycznych Kościoła w każdym miejscu. Regulacja podstawowa. Publikacja Ratio Fundamentalis jest tylko punktem wyjścia procesu odnowy formacji kapłańskiej, który będzie kontynuowany w każdej Konferencji Episkopatu i w każdym seminarium, zawsze z pomocą Kongregacji ds. Duchowieństwa.

Co jest w nowym Stosunek, i co ją odróżnia od poprzedniej?

-Nowy Współczynnik wyznacza "mapę drogową" formacji kapłanów w perspektywie interdyscyplinarnej. Tekst ten jest obszerniejszy od poprzedniego, ponieważ uwzględnił treść wielu dokumentów, które Kościół publikował na temat formacji kapłańskiej w ciągu ostatnich czterdziestu lat, i jest z nimi w pełnej ciągłości. 

Jednocześnie propozycja formacyjna zostaje odnowiona poprzez włączenie pozytywnych i zachęcających doświadczeń, które zostały zdobyte w wielu seminariach w ostatnich dziesięcioleciach, oferując odpowiednią mediację pedagogiczną, aby ułatwić jej praktyczne zastosowanie. Gdybyśmy chcieli wskazać na pewne naleciałości, byłyby one cztery: formacja dotyczy człowieka wewnętrznego, jest zawsze integralna, dokonuje się stopniowo i wymaga uważnego towarzyszenia i rozeznania.

Dlatego formacja kapłanów ma na celu nie tylko kształcenie ich pod względem intelektualnym czy umiejętności praktycznych...

-Bóg przez święcenia kapłańskie konsekruje całego człowieka, aby stał się on znakiem pośród ludu Bożego. Fakt ten wymaga formowania całej osoby w jej wielu aspektach. 

Przede wszystkim jest to formacja serca ucznia Jezusa, który konfiguruje się do Chrystusa Sługi, Pasterza, Oblubieńca i Głowy w konkretnej formie miłości pasterskiej. Poruszony tą miłością do ludu Bożego kandydat do seminarium, a następnie kleryk i kapłan pozostają uważni na różne aspekty swojego życia, które pomagają im lepiej pełnić posługę ewangelizacyjną: aspekt ludzki, aspekt duchowy, aspekt intelektualny i aspekt duszpasterski. Każdy z tych wymiarów ma swoje miejsce w formacji. Integracja ich wszystkich jest tym, co mamy na myśli, gdy używamy wyrażenia "formacja integralna".

Czy ważne jest osobiste towarzyszenie, przed i po święceniach?

-Droga wiary jest drogą osobistą, ale nie jest drogą samotną. Wszyscy potrzebujemy pomocy braci, którzy nas słuchają, którzy nas czasem poprawiają i pomagają nam rozeznawać wolę Bożą. Towarzyszenie osobiste ma różne cechy w duszpasterstwie powołań, w formacji początkowej i w formacji ciągłej, ale zawsze jest konieczne. 

Regularność i głębokość akompaniamentu decydują w dużym stopniu o jakości formacji. Jest to posługa świadczona przez formatorów, kierowników duchowych i spowiedników. Pomagają też specjaliści, tacy jak lekarze czy psychologowie, ale tak naprawdę ważne jest to, że kandydat do kapłaństwa uczy się w swoim procesie dojrzewania polegać na pomocy innych w pełnej wolności i kierując się miłością do prawdy. Towarzyszenie to także towarzyszenie grupowe, pomaga ono w tym, by relacje między seminarzystami czy księżmi stanowiły klimat formacyjny.

Czy każdy, kto czuje się powołany przez Boga do bycia księdzem, może nim zostać? Jak odróżnić prawdziwe powołanie?

-W kilku akapitach Ratio Fundamentalis podkreśla się znaczenie rozeznania powołania, które musi się dokonywać na każdym z etapów Seminarium, a potem zawsze w życiu kapłańskim. Jest taki czas, kiedy przedmiotem rozeznania jest to, jakie powołanie, czyli do czego Bóg mnie wzywa. Jest inny czas, kiedy nacisk kładzie się na to, jak, czyli jak Pan chce, abym sprawował posługę kapłańską. 

Zawsze ważne jest rozeznanie postaw formacyjnych, aby osoba była rzeczywiście zaangażowana w swój proces wzrostu. To normalne, że wcześniej czy później niektórzy klerycy opuszczają seminarium. Tak naprawdę liczy się to, że wzrastają jako mężczyźni i jako chrześcijanie i znajdują sposób życia, w którym mogą wypełniać wolę Bożą. Towarzyszenie tym, którzy odeszli, jest jednym z najdelikatniejszych zadań, jakie zwykle wykonują formatorzy. To normalne, że młody człowiek, który opuścił seminarium, jest wdzięczny za całe dobro, które otrzymał i podjął decyzje ku większej dojrzałości w swoim życiu wiary. Jego pobyt w Seminarium nie był więc czasem straconym, ale prawdziwym darem od Boga.

Jakiej pomocy potrzebuje kapłan w swojej formacji, w swoim życiu duchowym, w swojej działalności apostolskiej?

-Kapłani mają do dyspozycji wiele środków służących ich stałej formacji. Pierwszym środkiem jest każdy z nich, który jest powołany do wiernego przeżywania swojego powołania i do bycia przede wszystkim odpowiedzialnym za własną formację. Do tego dochodzi braterstwo kapłańskie, bo kapłani są współodpowiedzialni za formację swoich braci. Jak bardzo pomaga zdrowy klimat pozytywnych relacji naznaczonych wartościami chrześcijańskimi i kapłańskimi! Rachunek sumienia i spowiedź sakramentalna to wspaniałe środki dostępne dla każdego. W każdej diecezji są księża z pewnym doświadczeniem, którzy poprzez kierownictwo duchowe pomagają swoim współbraciom. 

Wielką pomoc oferuje społeczność. Można powiedzieć, że wspólnota powierzona jest opiece kapłana, a kapłan z kolei powierzony jest opiece wspólnoty. Wspaniale jest mieć ludzi świeckich, zakonników i zakonnice, którzy modlą się za kapłanów, pomagają im w różnych aspektach ich życia i posługi, a nawet korygują ich po bratersku, kiedy trzeba. W każdej diecezji istnieje komisja do spraw opieki nad kapłanami, która podejmuje wiele działań na ich rzecz. Biskup ma w tym względzie delikatną misję, która wymaga od niego bliskości wszystkich kapłanów i dużej zdolności rozeznawania.

Dokument stwierdza, że czystość "nie jest daniną, którą należy złożyć Panu", ale darem Boga. Czy mógłbyś to wyjaśnić?

-to cytat z dokumentu dotyczącego celibatu kapłańskiego. Tuż przed tym pojawia się główna myśl: jest to kwestia "droga do pełni miłości". (RFIS, 110). W życiu małżeńskim zdolność do kochania koncentruje się na jednej osobie, która jest wybrana na zawsze, natomiast w wyborze celibatu zdolność do kochania rozszerza się i otwiera na wielu odbiorców, zwłaszcza tych, którzy nie są kochani. Zatem bycie celibatem nie oznacza kochania mniej, ale kochania bardziej. Wyrzeka się miłości ekskluzywnej, aby żyć miłością inkluzywną, zdolną objąć wszystkich. To głębokie doświadczenie afektywne wyraża się w słowach konsekracji, które kapłan powtarza każdego dnia: To jest moje ciało, które oddaje się za wszystkich

Życie tą pełnią miłości może być tylko darem Boga, bo to On patrzy na wszystkich miłosiernie. Tę gotowość do kochania wszystkich miłością pochodzącą od Boga nazywamy "miłością pasterską" i jest ona duszą i siłą napędową życia i działalności kapłanów.

Kapłan służy konkretnej grupie ludzi, ale musi mieć ducha misyjnego Jak te dwie cechy się łączą?

-Ksiądz nie jest tylko kapelanem małej grupy ludzi. To prawda, że powierzono mu część ludu Bożego, ale jego misja wykracza poza mury kościoła i grupę wiernych katolików, bo jest to misja uniwersalna. 

Jacques Hamel, zamordowany we Francji 26 lipca 2016 r. Z pewnością powierzono mu parafię, ale nawiązał nurt sympatii z całym społeczeństwem, gdzie większość ludzi była niekatolicka lub niechrześcijańska. Jego śmierć opłakiwali wszyscy, do tego stopnia, że niedawno postawili pomnik na jego cześć. Podobnie jak ks. Hamel, jest wielu, wielu księży, którzy czynią dobro dla wszystkich, uczestniczą twórczo w sieciach społecznych i są pełnoprawnymi obywatelami w globalnej wiosce. Głęboki powód jest taki, że w Kościele i w każdym wierzącym, a zwłaszcza w kapłanach, istnieją dwie równoważące się siły: komunia i misja.

Czy wytyczne te zostaną dostosowane do bardzo zróżnicowanych warunków lokalnych?

-To jest zadanie Konferencji Episkopatów, które z pomocą formatorów z seminariów duchownych w poszczególnych krajach będą w najbliższych latach opracowywać własne krajowe programy formacyjne. Współczynnik krajowych. Czyli normy dotyczące formacji kapłańskiej dla tego terytorium. Wiele aspektów zostanie tam skonkretyzowanych i zniuansowanych. Z drugiej strony. Ratio Fundamentalis ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim w tym, co w doświadczeniu Kościoła i w ogólnej wizji jest uważane za odpowiednie dla formacji. 

W opracowaniu norm krajowych Kongregacja ds. Duchowieństwa będzie współpracować z każdą Konferencją Episkopatu, aby każde seminarium i każdy seminarzysta mógł otrzymać pomoc w osobistej i wspólnotowej odpowiedzi powołaniowej. W tym celu Kongregacja ds. Duchowieństwa organizuje w październiku 2017 r. kongres, w którym wezmą udział biskupi i formatorzy, którzy następnie opracują Współczynnik krajowych.

Coś jeszcze chciałbyś dodać?

-Odbiorcami Palabry są ludzie wierzący, a nie tylko księża. Chciałbym podkreślić, że wszyscy chrześcijanie są na drodze formacji ciągłej, że wszyscy muszą rozeznać swoje powołanie i realizować je w praktyce zgodnie z wolą Bożą, a do tego potrzebują odpowiedniego towarzyszenia. Tym samym pragnę podkreślić, że to, co mówi się o formacji kapłanów, odnosi się w pewien sposób do wszystkich i zaprasza całą wspólnotę chrześcijańską do wyruszenia na drogę formacji stałej.

Więcej
Zasoby

Era postprawdy, postprawdy i szarlatanerii

Obiektywne fakty nie są w modzie. Liczy się "postprawda", czyli emocje lub osobiste odczucia w percepcji odbiorców. Bezpośrednią konsekwencją jest nieufna postprawda, a czasem szarlataneria.

Omnes-8 marca 2017 r.-Czas czytania: 8 minuty

Martín Montoya Camacho

Zakończony kilka tygodni temu rok został przez wielu dziennikarzy i analityków politycznych nazwany rokiem postprawda. Termin ten jest tłumaczeniem postprawda wybrane w listopadzie jako słowo roku 2016 przez Oksford Słowniki. Jego znaczenie odnosi się do czegoś, co oznacza okoliczności, w których obiektywne fakty mają mniejszy wpływ na kształtowanie opinii publicznej niż odwołania do osobistych emocji i przekonań. W tych warunkach ten, kto chce wpłynąć na opinię publiczną, musi skoncentrować swoje wysiłki na opracowaniu łatwo akceptowanych dyskursów, kładąc nacisk na to, co może zaspokoić uczucia i przekonania jego odbiorców, a nie na rzeczywiste fakty.

Wprowadzenie tego słowa do słownika oksfordzkiego wynika z jego powszechnego publicznego użycia podczas procesów demokratycznych, które doprowadziły do Brexiti wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Jego włączenie do słownika spowodowało tysiące artykułów w różnych językach w mediach, zwłaszcza w Internecie, powodując dalszy wzrost jego statystyk. Wkrótce potem Towarzystwo Języka Niemieckiego stwierdził, że postfaktisch zostałby wybrany słowem roku 2016. A po hiszpańsku Fundéu BBVA nominował słowo postprawda za podobną nagrodę.

W ostatnich miesiącach identyfikacja postprawda z kłamstwami. W wielu kręgach stwierdzono, że. postprawda Nie jest to nic nowego, kłamstwa istniały zawsze i dlatego mamy do czynienia z neologizmem zrodzonym z kaprysu. Czy zatem powinniśmy traktować to słowo poważnie? Wydaje mi się, że ta ocena może być pochopna, a normalizacja terminu "kłamstwo" nie jest niczym nowym. postprawda zasługuje na dokładniejszą analizę, choćby ze względu na prosty fakt jego wielkiego wpływu. Właściwe studium tego zagadnienia z pewnością wykracza poza zakres tych wierszy, mogę więc poczynić jedynie kilka uwag.

Jak doszło do powstania tej epoki?

Słowo postprawda po raz pierwszy został użyty w amerykańskiej prasie w 1992 roku, w artykule Steve'a Tesicha w magazynie The Nation. Tesich, pisząc o skandalach Watergate i wojnie w Iraku, zwrócił uwagę, że w tym czasie zaakceptowaliśmy już, że żyjemy w epoce postprawdaKsiążka została napisana w sposób niedyskretnie kłamliwy i ukrywający fakty. Jednak to w książce Era postprawdy (2004) przez Ralpha Keyesa, że termin ten znalazł pewien rozwój koncepcyjny.

Keyes zwrócił wówczas uwagę, że żyjemy w epoce postprawda ponieważ jego credo zadomowiło się wśród nas: kreatywna manipulacja może przenieść nas poza sferę zwykłej dokładności w sferę narracji prawdy. Upiększone informacje są przedstawiane jako prawdziwe w duchu i prawdziwsze niż sama prawda. Definicja Keyesa oferuje pewien klucz do zrozumienia wydarzeń ostatnich miesięcy. Wrócimy do tego wkrótce. Ale najpierw musimy zadać sobie pytanie, jak to się stało, że ta epoka postprawda?

Aby zrozumieć, jak to możliwe, że znaleźliśmy się w takiej epoce, musimy wziąć pod uwagę niektóre czynniki medialne, poprzez które została ona rozpropagowana. Na wstępie należy zaznaczyć, że epoka postprawda odnosi się do rozprzestrzeniania się w Internecie fake newsów, obraźliwych komentarzy graniczących ze zniesławieniem, które są zamieszczane każdego dnia na platformach komunikacyjnych. onlineoraz do dyskredytowania instytucji poprzez komentarze - często anonimowe - w tych samych mediach.

Dyrektor ds. The GuardianKatharine Viner w artykule "Jak technologia zakłóciła prawdę" zwróciła uwagę, że za tym wszystkim stoi celowe przeinaczanie faktów przez niektóre media cyfrowe, które opowiadają się za określonym stanowiskiem społecznym i politycznym. Ale wraz z tym, istnieją również wysiłki takich mediów, aby przyciągnąć odwiedzających do swoich platform, bez innej intencji niż utrzymanie biznesu, który sprzedaje to, co społeczeństwo chce znaleźć. Viner wyjaśnia, że jest to możliwe dzięki algorytmom zasilającym kanały informacyjne wyszukiwarek takich jak Facebook czy Google, które są zaprojektowane tak, aby dać społeczeństwu to, czego chce. Dla dyrektora The Guardian Oznacza to, że wersja świata, z którą stykamy się na co dzień, gdy logujemy się do naszych osobistych profili, czy wyszukujemy w Google, została w niewidoczny sposób przefiltrowana tak, by wzmocnić nasze własne przekonania.

Wzrost konsumpcji informacji

Jest to więc próba dopasowania mediów i treści do gustów użytkowników. Idąc za definicją Keyesa, możemy powiedzieć, że pokazuje się nam prawdę upiększoną i skonfigurowaną według naszego gustu, coś, co przyjmujemy jako prawdziwsze niż prawda samych faktów.

Kilka lat temu byliśmy zaskoczeni, gdy na dowolnej stronie internetowej znaleźliśmy reklamy zakupu produktów, które widzieliśmy na Amazonie, zaledwie kilka godzin wcześniej. Dziś jest to powszechne.

Wydaje się, że obecnie strategia stosowana przy sprzedaży produktów w Internecie jest wykorzystywana również w przypadku wiadomości, które chcemy skonsumować. Nie powinno to dziwić.

Sprawozdanie z Pew Research Center ujawnił kilka miesięcy temu, że połowa Amerykanów w wieku od osiemnastu do trzydziestu lat konsumuje wiadomości za pośrednictwem platform internetowych i że trend ten rośnie. Dlatego rynek konsumpcji wiadomości będzie się rozwijał, a strategia dawania klientowi tego, czego chce, jest sposobem na osiągnięcie lojalności klientów. To prawda, że zakup wiadomości w tego typu mediach nie jest obfity, ale to właśnie tam są największe możliwości oddziaływania na przyszłą publiczność konsumencką.

Oznacza to, że ze strony platform elektronicznych mamy coraz mniejsze szanse na znalezienie informacji, które stawiają przed nami wyzwania, które poszerzają nasz światopogląd, lub na znalezienie faktów obalających fałszywe informacje, którymi dzielili się ludzie wokół nas.

Nawet w przypadku tak elastycznej sieci społecznościowej jak Twitter może tak być, ze względu na ciągłe umieszczanie tweetów, które są najbardziej lubiane przez osoby, które śledzisz.

Absurdem byłoby jednak obarczanie całą winą za popadnięcie w epokę m.in. postprawda do mediów i ich strategii przekazywania informacji. Jest oczywiste, że należy to przypisać ludziom, którzy kłamią, przeinaczając prawdę o faktach.

Wydaje się jednak, że należy również przeanalizować, choć pobieżnie, postawę, która może występować u użytkowników czy konsumentów, a która bezpośrednio nas dotyczy.

Postprawda i nieufność

Ralph Keyes stwierdził, w Era postprawdyże bezpośrednią konsekwencją postprawda to po zakończeniu wojny. Czyli nieufność do dyskursu publicznego, ale nie do jego treści, które mogą być prawdziwe, a nawet naukowo udowodnione. Nieufność generowana przez postprawda Czy ta idea odzwierciedla coś prawdziwego o naszym społeczeństwie i sposobie, w jaki się w nim zachowujemy? Wydaje się, że po zakończeniu wojny może pojawić się tylko w takich czasach jak obecne, kiedy istnieje postawa dyskredytacji wobec dyskursu publicznego, ponieważ spodziewamy się, po tym wszystkim, co zostało ujawnione w ostatnich miesiącach, że takie informacje nie przekazują całej prawdy. Moglibyśmy pomyśleć, że powinniśmy unikać dramatów, ponieważ wciąż konsumujemy wiadomości, a wiadomości wciąż przekazują wiele prawdy. Jednak duża część społeczeństwa uważa, że prawda straciła swoją wartość, że została powalona i leży śmiertelnie ranna na ziemi.

Kwestia postprawda

Myśl, że prawdę można zabić, może nas wprawić w konsternację, ale tak się działo w przypadku jej wartości w społeczeństwie. Dlatego też pytanie o postprawda nie jest zbędny. Dla Keyesa radykalny problem polega na tym, że możemy żyć rządzeni przez nią i aktywnie uczestniczyć w jej dynamice, nie zdając sobie z tego sprawy. Stałoby się to możliwe dzięki postawie wywodzącej się z usprawiedliwiania własnych kłamstw oraz dzięki przyzwyczajeniu się do życia w środowisku, w którym prawda jest dyskryminowana ze względu na własny interes.

Może się to zdarzyć, gdy nie zastanawiamy się nad źródłami wiadomości, które konsumujemy, albo - w szerszym ujęciu - gdy odwracamy wzrok od poglądów, których nie lubimy.

Czasami uciekamy od tego wszystkiego, nie zatrzymując się, by zastanowić się, jak można spojrzeć na sprawy z innej perspektywy, po prostu dlatego, że nie chcemy być oszukani, tak jakby wszystko, co nie pokrywa się z naszymi wyobrażeniami, można było oznaczyć jako zwodniczą propagandę.

Jason Stanley w książce "How Propaganda Works" (2015) wyjaśnia, że pewne rodzaje autorytarnej propagandy mogą zniszczyć zasady zaufania w społeczeństwie, podkopując tym samym demokrację. Ale prawdą jest też, że nie każde użycie języka, które zmienia rzeczywistość, jest kłamstwem. Zawsze jest jakaś prawda.

Ale, aby do niej podejść, trzeba mieć zdolność krytyczną i nastawienie, aby podejść do niej nie z nieufnością, ale z wolnym duchem, który jest wzmocniony przez staranne badanie rzeczywistości. Nawet jeśli wiek postprawda dotarła do naszych czasów z pewną siłą, ostatnie słowo pozostawiamy użytkownikom lub konsumentom, wolnym ludziom, którzy mogą zdecydować o przywróceniu wartości prawdzie. Oznacza to unikanie kłamstw, własnych i cudzych, unikanie przyzwyczajania się do życia w okolicznościach, w których fałsz jest powszechny. Oznacza to odłożenie na bok wszelkich sposobów, choćby najsubtelniejszych, na bycie nieprawdziwym.

Powierzchowny szarlatanizm

W wywiadzie, którego udzielił belgijskiemu tygodnikowi katolickiemu TertioDo kilku z tych kwestii odniósł się papież Franciszek. W szczególności potępił zło, jakie mogą wyrządzić media, które dopuszczają się zniesławienia, publikując fałszywe wiadomości. W bezpośredni sposób Ojciec Święty wyjaśnił, że dezinformacja medialna jest strasznym złem, nawet jeśli to, co się mówi, jest prawdą, ponieważ ogół społeczeństwa ma tendencję do bezkrytycznego konsumowania tej dezinformacji. W ten sposób, tłumaczył, można wyrządzić wiele szkód, a skłonność do konsumowania fałszu i półprawd przyrównał do koprofagii.

Słowa Papieża nie są anegdotyczne i mają głębsze znaczenie niż się wydaje. Najlepiej to docenić, jeśli porównamy koprofagię z terminem używanym w języku angielskim dla jednego z najbardziej subtelnych sposobów przeinaczania prawdy, tj. bzdura. Termin ten został niedawno przetłumaczony na język hiszpański jako szarlataneria w pracach amerykańskiego filozofa Harry'ego Frankfurta. W swojej książce O znachorstwie (2013), że jest ona mniej intencjonalna niż mogłoby się nam wydawać. Kiedy kłamiemy, koncentrujemy się, by to zrobić, ale szarlataneria nie wymaga wysiłku, ponieważ jest mimowolnie spontaniczna: prezentacja faktów jest po prostu pomijana. Szarlatan utrzymuje jasne rozróżnienie między prawdą a fałszem, ale ponieważ nie dba o wartość prawdy, może wykorzystać fakt do obrony jednego stanowiska i jego przeciwieństwa.

Szarlatan nie ma zamiaru przeinaczać rzeczywistości, ale nie ma też żadnych intencji w stosunku do niej. Jego intencja skupia się wyłącznie na sobie, na powierzchowności jego projektów lub, jak niektóre media czy użytkownicy, na własnej propagandzie. Kłamstwa zawsze były w centrum naszej uwagi. Jest to zrozumiałe. Akt kłamstwa ma w sobie złośliwość, która nas odpycha. Aby powiedzieć kłamstwo, trzeba mieć zamiar je wypowiedzieć. To nie jest zwykła beztroska, nad tym trzeba pracować. Dla kłamcy prawda ma wartość z punktu widzenia jego własnych celów, stąd jego zainteresowanie manipulowaniem nią. Ale szarlatan nie dba o to, a z takim nastawieniem może wyrządzić wiele szkód, jak to się dzieje w tym wieku postprawda.

Frankfurt wskazuje, że. szarlataneria jest zaraźliwy. Część z tego mogła rozprzestrzenić się na nas jako konsumentów informacji, gdy nie zwracamy uwagi na wiadomości, które możemy rozpowszechniać za pośrednictwem mediów społecznościowych.

Biorąc to pod uwagę, nie jesteśmy zwolnieni z odpowiedzialności za udział w jakikolwiek sposób w zniesławieniu, nawet jeśli uważamy, że to, co robimy, nie jest istotne, lub jesteśmy przekonani, że to, co przekazujemy, jest prawdą.

Kiedy tak się dzieje, to dlatego, że przestaliśmy uważać, że język jest nie tylko nośnikiem faktów, liczb, strategii, demonstracji i obaleń, ale także nośnikiem wartości.

Należy pamiętać, że wiedza o prawdzie i fałszu, choć bardzo ważna, nie określa wystarczająco tego, co jest potrzebne, by czynić sprawiedliwość wobec innych i działać z prawdziwą miłością.

Postać szarlatana, czy to w postaci mediów, które przekazują wiadomości, czy też w postaci użytkownika, który je konsumuje i redystrybuuje, jest ostatecznym czynnikiem przyczyniającym się do po zakończeniu wojnyInformacje, które otrzymujemy: sprzyjają nieufności i napięciu w społeczeństwie. Dlatego tak ważne jest rozpoznanie istotności rzeczy, do których odnoszą się obsługiwane przez nas informacje. Nie wszystko może być nam dane w ten sam sposób. Refleksja nad tym, czy szanujemy prawdę, unikając manipulowania nią według własnego uznania, pozwoli nam zacząć przywracać jej prawdziwą wartość.

Zasoby

Miłosierdzie i nowa wrażliwość. O rewolucji czułości

W czasach historii, kiedy uczucia często wydają się mieć większą wagę niż rozum, kiedy być może trudno jest rozumować i skłonić ludzi do rozumowania, wezwanie Ojca Świętego do "rewolucji czułości" może wydawać się zaskakujące. Chciałoby się raczej powiedzieć, że potrzebna jest odrobina zdrowego rozsądku, siły woli i zdolność do poświęceń. Rzeczy, które nie wydają się współgrać z czułością.

José Ángel Lombo-8 marca 2017 r.-Czas czytania: 10 minuty

W każdym razie racjonalność nie wydaje się być jedynym zasobem człowieka, przynajmniej jeśli rozpatrujemy ją jako kalkulację czy refleksję, zarówno na poziomie teoretycznym, jak i praktycznym. Zdolności takie jak intuicja, empatia, wyczucie okazji, dobry gust czy poczucie humoru nie wydają się być utożsamiane z racjonalnością w wyżej wymienionym sensie.

Dlatego wydaje nam się, że wezwanie do "rewolucji czułości" nie jest zaproszeniem do sentymentalizmu czy irracjonalności, ale do budowania własnego człowieczeństwa z "miłości Boga rozlanej w naszych sercach" (Rz 5,5).

Niewątpliwie taki sposób rozumienia i proponowania miłości nie jest nowością w przepowiadaniu papieża. Już jako arcybiskup Buenos Aires w swoim przepowiadaniu obficie odwoływał się do czułości. Odniesienia są niezliczone i mają pewne wspólne nuty, nie będąc jednak identyczne. Mówiąc o czułości, kardynał Bergoglio nawiązał przede wszystkim do miłości Boga do nas, która jest szczególnie widoczna w okresie Bożego Narodzenia, "Bóg uczynił czułym". W tym samym duchu odniósł się do "Boga, który zawsze przebacza" jako syntezy czułości i wierności. Obok tego wskazał również na "czułość jako postawę człowieka", w odpowiedzi na czułość Boga.

Rewolucja czułości

Jednak, choć czułość odgrywała już ważną rolę w jego wcześniejszym przepowiadaniu, być może najbardziej nowatorskim rysem jego pontyfikalnego magisterium jest programowa propozycja czułości jako "rewolucji". Następujące słowa Evangelii gaudium są wymowne: "Syn Boży, w swoim wcieleniu, zaprosił nas do rewolucji czułości" (EG 88). W prostocie tego zdania zawarty jest klucz do zrozumienia "rewolucji", którą proponuje nam papież Franciszek. Nie jest to oczywiście odosobniona czy anegdotyczna wskazówka, ale idea, która będzie się pojawiać w różnych jej momentach i kontekstach Evangelii Gaudium, jak również w innych interwencjach.

W tej propozycji splatają się dwie uzupełniające się perspektywy. Z jednej strony podkreśla związek między czułością miłości Boga a czułością ludzkiego serca ponad wszelkimi okolicznościami, gdyż ta pierwsza jest w każdej epoce wzorem i przyczyną tej drugiej. Ale jest też szczególne zaproszenie skierowane do dzisiejszego człowieka, bodziec i pilna propozycja w naszej konkretnej sytuacji. Dlatego formuła - że tak powiem - użyta przez Ojca Świętego podkreśla splatanie się tego, co boskie i tego, co ludzkie, tego, co wieczne i tego, co doczesne. W centrum tych dwóch linii znajduje się niewątpliwie Jezus Chrystus, Bóg wcielony, "oblicze miłosierdzia Ojca" (Misericordiae vultus, 1), "ten sam dziś, wczoraj i na wieki" (Hbr 13,8).

Artykulacja tych dwóch podejść jest może najlepiej zrozumiała, jeśli uznamy ich zbieżność w cnocie i w odczuciu miłosierdzie. W rzeczywistości istnieją dwa poziomy lub obszary połączone ze sobą: wolny dar Boga dla ludzkości i komunia uczuć między ludźmi, "współczucie" (Imię Boga to miłosierdzie, VIII). Z kolei oba aspekty należą zasadniczo do miłości (miłosierdzie jest jej owocem lub "wewnętrznym skutkiem": por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1829; Św. Tomasz z Akwinu, Summa Theologica, II-II, q. 28, prolog), a konkretnie rzucają wyzwanie wrażliwości dzisiejszego człowieka, szczególnie potrzebującego głębokich i trwałych więzi "w tych czasach frenetycznych i powierzchownych relacji" (Amoris laetitia, 28; por. Evangelii gaudium, 91).

Czułość Boga

W tym względzie istnieje zdanie z Księgi Syracha, które Papież Rzymski cytuje przy wielu okazjach (Evangelii gaudium, 4 y Amoris laetitia, 149) i która ewidentnie należy do jego osobistej modlitwy: "Synu, traktuj siebie dobrze [...] nie pozbawiaj się szczęśliwego dnia" (Syr 14, 11.14). W tych słowach Papież odkrywa czułość Boga Ojca, który zwraca się do swoich stworzeń językiem dostępnym dla ludzkiego serca, "jak dziecko pocieszane przez matkę" (por. Iz 6, 13). Jest "Bogiem wszelkiej pociechy" (II Kor 1,3), a Jego czułość rozgrzewa serca swoich stworzeń (Homilia 7.VII.2013). "Miłosierdzie ma też oblicze pociechy" (Misericordia et misera, 13).

Wybitnym wyrazem Bożej czułości jest przebaczenie grzechów (Homilia 20.XI.2013), "najbardziej widoczny znak miłości Ojca, który Jezus chciał objawić przez całe swoje życie" (Misericordia et misera, 2). Ten przejaw boskiej czułości znajduje paradygmatyczne ucieleśnienie w spotkaniu Miłosierdzia z nędzą, między Jezusem a grzesznikami (cudzołożnicą, grzesznikiem, który namaszcza Jego stopy...): Misericordia et misera, 1-2).

Namacalna miłość Ojca jest więc doskonale przekazana nam w Jezusie Chrystusie, Bogu i człowieku, którego przejawy czułości wypełniają karty Ewangelii. Papież Franciszek zwraca uwagę, że miłosierdzie Pana nie jest tylko sentymentem (Anioł Pański 9.VI.2013), ale wyraża się w konkretnej "wrażliwości" na ludzkie potrzeby (Misericordiae vultus, 7). W ciągłości z czułością Zbawiciela, Kościół jako Matka przekazuje ludzkości miłość Boga, dlatego "wszystko w jego działaniu duszpasterskim powinno być przyobleczone czułością, z jaką zwraca się do wiernych" (Misericordiae vultus, 10).

Ludzka czułość

Istotnym elementem tej wizji jest połączenie czułości Boga z czułością człowieka. Jeśli czułość Boga "sięga w dół i uczy mnie chodzić" (Homilia 12.VI.2015), to czułość człowieka jest synowską korespondencją z tym darem, właściwą odpowiedzią na Jego miłosierną miłość. Pierwszą modalnością tej odpowiedzi jest akceptacja, "nie bać się Jego czułości" (por. Ibid); ale wyraża się także jako dar dla innych. Dlatego ludzka czułość, o ile kieruje się Bożą miłością, "nie jest cnotą słabych, lecz raczej przeciwnie: oznacza siłę ducha i zdolność do uwagi, współczucia, prawdziwego otwarcia na innych, miłości" (Homilia 19.III.2013).

Miłość Boga oczyszcza ludzką miłość i upodabnia ją do swojej, abyśmy stali się "miłosierni jak Ojciec" (Homilia 13.III.2015; por. Łk 6, 36), zdolni "dać pociechę każdemu mężczyźnie i każdej kobiecie naszych czasów" (ibidem). W ten sposób ludzka czułość staje się "pełna szacunku" (Amoris laetitia, 283) i "jest uwolniony od pragnienia samolubnego posiadania" (ibid, 127). W tym względzie papież Franciszek szeroko odwołuje się do katechez św. Jana Pawła II o miłości ludzkiej (ibid, 150 i n.).

Charytatywność stała się ciałem

Czułość jest więc wymiarem miłości: konkretnym i niezawodnym wyrazem Bożego miłosierdzia i ludzką odpowiedzią na ten dar integralną miłością, w ciele i duchu. Z tego powodu Ojciec Święty stwierdza, że chrześcijanie naszych czasów są powołani do tego, aby "miłosierdzie Boga, Jego czułość wobec każdego stworzenia, były widoczne dla dzisiejszych mężczyzn i kobiet" (Discourse 14.X.2013).

Ta widoczność oznacza rzeczywisty, namacalny i wszechogarniający charakter miłości i znajduje swój pełny wyraz w Jezusie Chrystusie, "Miłosierdziu, które stało się ciałem" (Audiencja generalna 9.XII.2015). Jako uczeń Chrystusa, chrześcijanin jest powołany do wcielania miłości Bożej w swoim życiu i w życiu tych, którzy go otaczają, gdyż są oni dla niego "ciałem Chrystusa" (Słowa 18.V.2013). Papież często odwołuje się do tej idei "ciała brata", aby podkreślić rzeczywisty i bliski charakter miłości. Właśnie poprzez ciało naszych braci i sióstr, ubogich i potrzebujących, wchodzimy "w kontakt z ciałem Pana" (Homilia 30.VII.2016).

Z tematu "ciała brata" możemy zrozumieć niektóre wskazania, które Papież Rzymski formułuje w słowach głęboko nam bliskich. Mówi o "czułości uścisku" (Amoris laetitia, 27-30), emocji i przyjemności fizycznej w relacjach małżeńskich (ibid, 150-152), o wyrażeniach miłości małżeńskiej w "hymnie do miłości" (ibid, 89-141), rany afektywne (ibid, 239-240), o grzeczności języka w rodzinie (Audiencja generalna 13.V.2015) itp.

"Nowa wrażliwość

Na ile to zaproszenie Ojca Świętego jest właściwe dla współczesnego człowieka? Rzeczywiście, warto zapytać, czy ta propozycja odpowiada wrażliwości obecnego momentu historycznego. W tym sensie jest otwartą tajemnicą, że żyjemy w coraz bardziej złożonym i zmiennym społeczeństwie, społeczeństwie zglobalizowanym i - w pewnym sensie - wykorzenionym. Papież wskazuje na ten kontekst przy niezliczonych okazjach.

Z tej sytuacji wytworzyło się to, co niektórzy myśliciele nazwali "nową wrażliwością" (zob. A. Llano, Nowa wrażliwość, Espasa Calpe, Madrid 1988). Jest to oczywiście kategoria wyraźnie względna - jak wszystko, co "nowe" lub "nowoczesne" - ale odzwierciedla, w swej bardzo prowizorycznej naturze, konkretne umiejscowienie w ciągle zmieniającym się świecie (co Zygmunt Bauman nazywa "płynnym społeczeństwem").

Myślę, że zaproszenie Papieża Rzymu do "rewolucji czułości" wpisuje się w ten sposób patrzenia na rzeczywistość. Aby to pokazać, trzeba scharakteryzować "nową wrażliwość" w jej zasadniczych zarysach. Filozof Alejandro Llano wyróżnił pięć inspirujących zasad tej mentalności: zasadę gradualizmu, zasadę pluralizmu, zasadę komplementarności, zasadę integralności i zasadę solidarności. Przedstawmy krótki opis każdego z nich.

  1. Zasada gradualizmu zakłada uznanie, że rzeczywistość nie wyczerpuje się w alternatywie "czerni i bieli", ale jest pełna niuansów i zawsze znajduje się w procesie zmian. Należy zatem uznać, że osiągnięcia kulturalne, naukowe itp. są zawsze osadzone w kontekście historycznym - nie są zrozumiałe w oderwaniu od swojej historii - stąd znaczenie kultywowania tradycji, pracy w grupach i sieciach oraz docenienia tzw. "miękkich umiejętności", zwłaszcza komunikacyjnych.
  2. Zasada pluralizmu pozostaje w ciągłości z poprzednią, gdyż zrozumienie ciągle zmieniającej się rzeczywistości wymaga uelastycznienia i modulacji wiedzy: zbieżności różnych punktów widzenia, ale przede wszystkim zróżnicowanych lub analogicznych form racjonalności (Daniel Goleman mówi o "inteligencji emocjonalnej", a Howard Gardner o "inteligencji wielorakiej"). Ta elastyczność przeciwstawia się jednemu, jednorodnemu punktowi widzenia, na rzecz uwzględnienia różnych wizji i predyspozycji.
  3. Dalszą konsekwencją powyższego jest zasada komplementarności. Jeśli rzeczywistość jest zmienna i wymaga szerokości perspektyw, odkrywa się, że między rzeczami istnieją nie tylko różnice, ale także komplementarność. To znaczy, że między pojedynczymi zdarzeniami istnieją harmonijne relacje, a nie prosta nieredukowalność. Wynika z tego, że nie należy mylić tego, co inne, z tym, co przeciwne, ale szukać "kom-pozycji różnic". Wynikają z tego ważne konsekwencje w różnych dziedzinach: na przykład w ekonomii (przekształcenie ograniczeń w możliwości), w polityce (przekształcenie dialektyki w dialog) itd.
  4. Zasada integralności wyraża, że człowiek jest jednością w swojej strukturze duchowo-cielesnej i w swojej aktywności. Dlatego propozycja ta prowadzi do przezwyciężenia fragmentaryzacji w różnych sferach życia. Konkretnie, w obliczu kompartmentalizacji wiedzy i nadmiernej specjalizacji, proponuje się antidotum w postaci interdyscyplinarności. Ogólnie rzecz biorąc, zasada ta proponuje "humanizm integralny", przeciwstawiając się wszelkim jednowymiarowym redukcjom życia ludzkiego (takim jak na przykład traktowanie człowieka jako zwykłego producenta lub zwykłego konsumenta).
  5. Zasada solidarności jest pewnym zastosowaniem poprzedniej zasady do wymiany dóbr między jednostkami, dzięki czemu podchodzi się do nich jak do relacji międzyludzkich, a nie jak do biegów produkcji i konsumpcji. Niektóre pożądane konsekwencje tego podejścia to humanizacja rynku i gospodarki w ogóle, różne formy współpracy na rzecz rozwoju, utrwalenie pokojowego współżycia i kształtowanie świadomości ekologicznej.

Czułość i współczesny człowiek

Jak zauważyliśmy, Ojciec Święty rozumie czułość jako miłość "uczynioną ciałem", miłosierdzie uczynione widzialnym. Według mnie jednak jego wizja nie kończy się na tym, ale dodaje element nowości lub, jak kto woli, "współczesności". Oznacza to, że jego propozycja "rewolucji czułości" jest przesłaniem szczególnie dopasowanym do dzisiejszego człowieka i znajduje w nim głęboki rezonans.

Ta współczesność jest widoczna w wielu elementach magisterium papieża Franciszka. Przede wszystkim nalega, by "zacząć od naszej nędzy" i pamiętać "skąd pochodzimy, czym jesteśmy, naszą nicością". Z tego wyciąga wniosek: "ważne jest, aby nie uważać się za samowystarczalnych" (Imię Boga to miłosierdzie, VI). Istotnie, "nie żyjemy, ani indywidualnie, ani jako grupy narodowe, kulturowe czy religijne, jako jednostki autonomiczne i samowystarczalne, ale jesteśmy od siebie zależni, powierzeni wzajemnej opiece" (Orędzie 21.IX.2014).

Z tego wynika potrzeba towarzyszenia każdej osobie na jej drodze odpowiedzi na Boga, "bez potrzeby narzucania się, wymuszania na innych", ponieważ "prawda ma swoją własną moc opromieniania" (Przemówienie, 21.IX.2014). Stwierdzi zatem, że "mimo różnych wyznań i przekonań wszyscy jesteśmy wezwani do poszukiwania prawdy, do pracy na rzecz sprawiedliwości i pojednania oraz do wzajemnego szacunku, ochrony i pomocy jako członkowie jednej rodziny ludzkiej" (Przemówienie 27.XI.2015).

W ciągłości tego podejścia Ojciec Święty utrzymuje, że "różnorodność punktów widzenia musi wzbogacać katolickość, nie szkodząc jedności" (Dyskurs 5.XII.2014). Istotnie, komunia członków Kościoła zależy od jedności wiary, a ta nie sprzeciwia się wolności myśli, ale "właśnie w miłości możliwa jest wspólna wizja" (Lumen fidei, 47). Dialog między różnymi stanowiskami musi więc mieć co najmniej trzy cechy: musi być oparty na tożsamości, musi być otwarty na wzajemne zrozumienie i musi być zorientowany na wspólne dobro. Na tej podstawie sama różnorodność perspektyw - nie tylko dobra, ale konieczna - jest przez niego postrzegana jako wzbogacenie (Przemówienie 11.VII.2015).

Ale dialog nie jest tylko metodą, staje się kulturą i stanowi samą podstawę "współżycia wewnątrz narodów i między narodami", "jedynej drogi do pokoju". Jest to to, co Ojciec Święty nazywa "kulturą spotkania" (Angelus 1.IX.2013). Kultura ta nie opiera się na jednolitości, ale na harmonii różnic, co jest dziełem Parakleta (Audiencja dla wszystkich kardynałów 15.III.2013 r.). założenie

Z drugiej strony, jeśli straci się z oczu jedność, różnice w perspektywach mogą prowadzić do sektorowości wiedzy. Rzeczywiście, choć "fragmentacja wiedzy ma swoją funkcję w zakresie osiągania konkretnych zastosowań", w rzeczywistości "często prowadzi do utraty poczucia całości" (Laudato si', 110). Papież opowiada się więc za "humanizmem chrześcijańskim", "humanizmem, który wypływa z Ewangelii", który "wzywa różne dziedziny wiedzy, w tym ekonomię, do wizji bardziej integralnej i integrującej" (ibid, 141). Takie podejście ma szczególne zastosowanie w edukacji i pracy, czyli obszarach, w których trzeba "nie tylko nauczyć jakiejś techniki czy poznać pojęcia, ale uczynić siebie i otaczającą nas rzeczywistość bardziej ludzką" (Przemówienie, 16.I.2016).

Integralny rozwój człowieka" jest przeciwstawiany "rozrzutnemu i konsumpcyjnemu nadmiernemu rozwojowi, który w niedopuszczalny sposób kontrastuje z utrzymującymi się sytuacjami dehumanizującej nędzy" (Laudato si', 109; cyt. Caritas in veritate, 22). Konsekwencją tej sytuacji jest to, że "wielkie masy ludności są wykluczone i zmarginalizowane", a jednocześnie "człowiek sam w sobie jest postrzegany jako dobro konsumpcyjne, które należy wykorzystać, a następnie wyrzucić". Prowadzi to do tego, co Ojciec Święty nazwał "kulturą wyrzucania pieniędzy".

Przeciwnie, niesienie czułości Boga do wszystkich ludzi oznacza osiągnięcie integralnego rozwoju dla wszystkich, zwłaszcza "najbardziej oddalonych, zapomnianych, potrzebujących zrozumienia, pocieszenia i pomocy" (Homilia 27.III.2013). Chodzi o dotarcie do "peryferii świata i istnienia" (Homilia 24.III.2013), czyli do tych ludzi, którzy znajdują się w "uporczywych sytuacjach dehumanizującej nędzy".

Propozycja "rewolucji czułości" staje się w ten sposób "współczesna", dotyka wrażliwości dzisiejszego człowieka. Staje się wrażliwy, ale przezwycięża ciasnotę sentymentalizmu i otwiera się na całego człowieka i na wszystkich ludzi.

Ta rewolucja oznacza zmianę paradygmatu. Nie pociąga to za sobą negacji ogólnych zasad postępowania, zgodnych z dobrem człowieka; odrzuca jednak utożsamianie tego dobra z uniwersalnymi sformułowaniami. Stąd zachęta do rozumienia dobra jako dobra konkretnej osoby, która zawsze znajduje się w sytuacjach, które "wymagają uważnego rozeznania i towarzyszenia z wielkim szacunkiem" (Amoris laetitia, 243). Dlatego robienie miejsca na czułość we własnym życiu i w relacjach międzyludzkich nie oznacza negowania sprawiedliwości czy wymagań Ewangelii, ale przyjęcie "zaproszenia do przejścia przez via caritatis" (Amoris laetitia, 306), która jest właśnie pełnią sprawiedliwości i tym, co usposabia nas do przyjęcia Bożego miłosierdzia.

AutorJosé Ángel Lombo

Profesor nadzwyczajny w dziedzinie etyki. Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża.