Watykan

Papież zwraca się ku najsłabszym podczas Anioł Pański w Boże Narodzenie

"Powróćmy do Betlejem" - podkreślił papież w przemówieniu na Anioł Pański w szczególną niedzielę, w której Kościół obchodzi uroczystość Narodzin naszego Pana Jezusa Chrystusa. Powrót do Betlejem oznacza zwrócenie wzroku na tych, którzy dziś cierpią najbardziej.

Maria José Atienza-25 Grudzień 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Słoneczny poranek towarzyszył papieskiemu Aniołowi Pańskiemu w dzisiejszą niedzielę Bożego Narodzenia. Z balkonu Bazyliki św. Piotra papież Franciszek zwrócił się do wiernych, zachęcając ich do przezwyciężenia "letargu duchowego snu i fałszywych obrazów święta, które sprawiają, że zapominamy, kto jest czczony". W jego przemówieniu znalazło się przypomnienie o braku pokoju na świecie i narodach dotkniętych wojną.

"Wróćmy do Betlejem, gdzie rozbrzmiewa pierwszy dźwięk Księcia Pokoju. Tak, ponieważ On sam, Jezus, jest naszym pokojem; tym pokojem, którego świat nie może dać, a który Bóg Ojciec dał ludzkości posyłając swojego Syna" - kontynuował Ojciec Święty.

Franciszek chciał przypomnieć, że podążanie drogą pokoju wyznaczoną przez Jezusa zakłada porzucenie ciężarów "przywiązania do władzy i pieniędzy, pychy, hipokryzji i kłamstwa". Te ciężary uniemożliwiają pójście do Betlejem, wykluczają nas z łaski Bożego Narodzenia i zamykają dostęp do drogi pokoju. I rzeczywiście, musimy ze smutkiem zauważyć, że w tym samym czasie, gdy dany jest nam Książę Pokoju, nad ludzkością nadal wieją ostre wiatry wojny".

Narody w stanie wojny

Papież wskazał na nowe twarze Dzieciątka z Betlejem: "Niech nasze spojrzenie wypełnią twarze naszych ukraińskich braci i sióstr, którzy przeżywają to Boże Narodzenie w ciemności (...) Pomyślmy o Syrii, wciąż męczonej przez konflikt, który przeszedł do lamusa, ale się nie zakończył; pomyślmy też o Ziemi Świętej, gdzie w ostatnich miesiącach nasiliła się przemoc i konflikt, w którym są ofiary śmiertelne i ranni. Błagajmy Pana, aby tam, w kraju jego narodzin, mógł zostać wznowiony dialog i poszukiwanie wzajemnego zaufania między Izraelczykami i Palestyńczykami".

Jednym z regionów, które niedawno odwiedził papież i które stanowiły część jego pamięci w tym dniu, był Bliski Wschód. Franciszek modlił się dalej, aby "Dzieciątko Jezus podtrzymywało wspólnoty chrześcijańskie żyjące na całym Bliskim Wschodzie, aby w każdym z tych krajów można było doświadczyć piękna braterskiego współżycia między ludźmi różnych wyznań". Niech pomoże zwłaszcza Libanowi, aby mógł się wreszcie odbudować, przy wsparciu społeczności międzynarodowej oraz dzięki sile braterstwa i solidarności. Niech światło Chrystusa oświetla region Sahelu, gdzie pokojowe współżycie narodów i tradycji jest zakłócane przez starcia i przemoc. Niech prowadzi do trwałego rozejmu w Jemenie oraz do pojednania w Myanmarze i Iranie, aby ustał wszelki rozlew krwi".

Papież nie chciał też zapomnieć o kontynencie, z którego pochodzi - Ameryce, gdzie niektóre kraje przeżywają chwile niepewności i destabilizacji społecznej, jak Nikaragua czy Peru. Papież wzniósł modlitwy prosząc Boga, "aby natchnął władze polityczne i wszystkich ludzi dobrej woli na kontynencie amerykańskim do podjęcia wysiłku na rzecz spacyfikowania napięć politycznych i społecznych dotykających kilka krajów; myślę w szczególności o narodzie haitańskim, który od dawna cierpi".

Gapiący się i głodny

Dokonał też porównania znaczenia Betlejem, "Domu Chleba", wskazując na "ludzi, którzy cierpią z powodu głodu, zwłaszcza dzieci, podczas gdy każdego dnia marnuje się duże ilości żywności, a towary są trwonione na broń". W tym miejscu skupił się na konsekwencjach wojny na Ukrainie, która "jeszcze bardziej pogorszyła sytuację, pozostawiając całe populacje zagrożone głodem, zwłaszcza w Afganistanie i w krajach Rogu Afryki". Każda wojna - jak wiemy - powoduje głód i wykorzystuje samą żywność jako broń, uniemożliwiając jej dystrybucję wśród ludzi, którzy już cierpią". W dniu, w którym wiele rodzin gromadzi się przy specjalnym stole, papież zaapelował, by "jedzenie nie było niczym innym jak narzędziem pokoju".

Na koniec papież wskazał na "tak wielu migrantów i uchodźców, którzy pukają do naszych drzwi w poszukiwaniu komfortu, ciepła i pożywienia". Nie zapominajmy o osobach zepchniętych na margines, samotnych, sierotach i osobach starszych, którym grozi odrzucenie; o więźniach, na których patrzymy tylko pod kątem ich błędów, a nie jako na istoty ludzkie.

Ojciec Święty na zakończenie poprosił nas, abyśmy pozwolili się "poruszyć miłości Boga i naśladować Jezusa, który ogołocił się ze swojej chwały, aby uczynić nas uczestnikami swojej pełni".

Po słowach papież udzielił błogosławieństwa Urbi et orbi wszystkim obecnym na placu św. Piotra i tym, którzy śledzili to błogosławieństwo za pośrednictwem mediów.

Watykan

Papież na mszy bożonarodzeniowej: "Pomóż nam dać ciało i życie naszej wierze".

Gdzie szukać sensu świąt? To było pytanie, wokół którego obracała się homilia papieża Franciszka podczas dziesiątej celebracji Mszy o Narodzeniu Pańskim.

Maria José Atienza-25 Grudzień 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

Bazylika św. Piotra po raz kolejny przyjęła setki osób, w tym wiele dzieci, oraz dziesiątki kapłanów, którzy towarzyszyli Ojcu Świętemu w sprawowaniu Eucharystii.

Papież chciał skierować wzrok na szopkę, wskazując na nią jako miejsce, w którym odnajdujemy prawdziwy sens Bożego Narodzenia, które czasem tonie w prezentach i dekoracjach. "Aby znaleźć sens Bożego Narodzenia, trzeba tam (przy żłóbku) zajrzeć. Ale dlaczego łóżeczko jest tak ważne? Bo jest to znak, nieprzypadkowy, przez który Chrystus wchodzi na scenę świata. A z szopki papież wskazał na trzy znaczenia, nad którymi warto się zastanowić: bliskość, ubóstwo i konkretność.

W odniesieniu do bliskośćPapież zwrócił uwagę, że "szopka służy przybliżeniu pokarmu do ust i szybszemu jego spożyciu". Pomysł, który przypomina o żarłoczności świata, chciwego na wygodę i pieniądze. Przeciwnie, "w żłobie odrzucenia i niewygody", kontynuował Papież.

"Bóg się mieści: przybywa tam, bo tam jest problem ludzkości, obojętność wytworzona przez nienasycony pęd do posiadania i konsumowania. Tam rodzi się Chrystus i w tym żłobie odkrywamy Go blisko".

Na ubóstwo żłóbka, zauważył Papież, "żłóbek przypomina nam, że nie miał wokół siebie nikogo innego, jak tylko tych, którzy go kochali". Rzeczywistość, która "w ten sposób uwydatnia prawdziwe bogactwo życia: nie pieniądze i władzę, ale relacje i ludzi. A pierwszą osobą, pierwszym bogactwem, jest sam Jezus".

I wreszcie papież zatrzymał się przy konkrecja która oznacza wejście Chrystusa w historię ludzkości. W konkretnym dziecku, w konkretnej ziemi i konkretnym roku: "Od żłóbka do krzyża Jego miłość do nas była namacalna, konkretna: od narodzin do śmierci syn cieśli przyjął szorstkość drewna, szorstkość naszego istnienia".

"Jezu, patrzymy na Ciebie, leżącego w żłobie. Widzimy Cię tak blisko, zawsze blisko nas: dziękujemy Ci, Panie. Widzimy Cię ubogiego, uczącego nas, że prawdziwe bogactwo nie jest w rzeczach, ale w ludziach, zwłaszcza w ubogich: przebacz nam, jeśli nie rozpoznaliśmy i nie służyliśmy Ci w nich. Widzimy Cię konkretnego, bo konkretna jest Twoja miłość do nas: Jezu, pomóż nam dać ciało i życie naszej wierze" - zakończył papież.

Podczas uroczystości Ojciec Święty odnowił zwyczaj adoracji obrazu Dzieciątka Jezus i zatrzymał się w szczególny sposób przed żłóbkiem ustawionym wewnątrz Bazyliki Piotrowej.

Zasoby

Boże Narodzenie w zamknięciu

Kilka zakonnic klauzurowych opowiada o swoim przygotowaniu w czasie Adwentu i o tym, jak przeżywają Boże Narodzenie w swoim kontemplacyjnym oddaniu.

Paloma López Campos-25 Grudzień 2022 r.-Czas czytania: 4 minuty

Boże Narodzenie to czas, który wszyscy przeżywamy w sposób szczególny, ale jak jest on przeżywany we wspólnotach klauzurowych? Czy świętowanie w murach bardzo różni się od świętowania na ulicach? Jak osoby konsekrowane przygotowują się na przyjście Chrystusa?

Klaryski jako naprawiacze

Siostry Klaryski z klasztoru w San José (Ourense) opowiadają nam, jak przeżywają te szczególne święta.

Jak klasztorni przygotowują się do narodzin Chrystusa?

- Przygotowujemy się przede wszystkim Słowem Bożym zawartym w czytaniach Boskiego Oficjum, Piśmie Świętym, Sakramentach... Z roku na rok skupiamy się na pogłębianiu zrozumienia tych bardzo bogatych tekstów, aby zbliżyć się do niezgłębionego zrozumienia tajemnicy Narodzenia Chrystusa".

Na ulicach wszystko wypełnione jest światłami, muzyką, krzykliwymi witrynami sklepów... Jak w tym okresie liturgicznym spojrzeć na to, co ważne?

- Te wszystkie manifestacje świateł, dźwięków, kolęd, prezentów, słodyczy... to znaki, które mówią nam o jakimś wydarzeniu. Z punktu widzenia wiary najważniejsze. Bóg zbliża się do człowieka przyjmując naszą naturę, aby nas zbawić. Sposób, w jaki to czyni, ogromnie nas pobudza: rodzi się w pasterskiej grocie, umiera (a raczej my go zabijamy) na krzyżu. Dlaczego: "Oto on, a rozpromienicie się".

Czy zajęcia i plan lekcji w klasztorze zmieniają się, gdy nadchodzi Adwent i Boże Narodzenie?

- O tej porze roku trzeba zmienić nasz zwykły harmonogram, aby nasza praca była zgodna z obowiązkami życia kontemplacyjnego. To właśnie wyroby cukiernicze, a zwłaszcza bardzo popularny obecnie słodki "panettone", wymagają tego dostosowania".

Jaki jest, z Twojej perspektywy, najważniejszy aspekt Świąt Bożego Narodzenia?

- Z naszej perspektywy i perspektywy każdego chrześcijanina, wiara, jedyny sposób widzenia Boga, jest niewątpliwie najważniejszym aspektem. Z wiary wszystko ma sens. Oczywiście świętujemy jak w każdym domu, który żyje nadzieją, bo Bóg do tego stopnia umiłował człowieka, a Bóg nie zawodzi.

Czy masz jakieś zalecenia, które możesz przekazać, aby przygotować nas na przyjęcie Chrystusa?

- Powrócić do "Słowa Bożego", medytować nad nim, modlić się nim - to nasza propozycja. Na przykład:

a) Przeczytaj nr 3-4 Konstytucji dogmatycznej Dei Verbum na objawieniu Bożym Soboru Watykańskiego II.

b) nr 48 Konstytucji dogmatycznej Lumen Gentium o Kościele Soboru Watykańskiego II

c) Przeczytaj księgę Mądrości w Biblii.

d) Rozdział 12 Listu Pawła do Rzymian.

e) Wreszcie "MODLITWA", modlitwa bez przerwy. Ale jak? Gdy nie da się inaczej, z "chęcią". "Wszystkie moje pragnienia są w Twojej obecności. Jeśli nie chcesz przerwać modlitwy, nie przerywaj pragnienia".

Drugi klasztor wizytek

Z drugiej strony zakonnice wizytki mówią, że ich "praca polega na modlitwie o powołania w ogóle, a także za ateistyczny świat, którego niestety dziś doświadczamy". Adwent dla nas to czas większego skupienia przed przyjściem naszego Zbawiciela i Odkupiciela. Radość, która przenika nasze klasztory, w żaden sposób nie może być porównywana ze świętami, w których panuje gwar i niewiele lub nic nie przypomina tych dni.

Siostry Mercedariuszki z Kantabrii

Z klasztoru Santa María de la Merced w Kantabrii również chcieli podzielić się swoim doświadczeniem:

"W klasztorze życia kontemplacyjnego czas Adwentu i Bożego Narodzenia, nie zmieniając zasadniczo niczego, jest przeżywany jak świt, z nową radością i nadzieją. Przygotowuje się kołyskę i koszyk przychodzącego Dziecka, poprzez osobiste akty cnoty, modlitwy, nabożeństwa braterskie itp. Liturgia jest przeżywana z większą intensywnością, jednocząc nas z wielkim oczekiwaniem ludu Izraela, z naglącym niepokojem naszego świata, który, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, tęskni za "Zbawicielem lub Wyzwolicielem".

Cała ta uniwersalna tęsknota ożywa w naszej modlitwie osobistej, wspólnotowej i liturgicznej. Gregoriański śpiew antyfon "O" w bezpośrednim oczekiwaniu na Boże Narodzenie tworzy atmosferę radosnego oczekiwania i oczekiwanej ciszy, która przenika nasze codzienne życie braterskie. Materialnie również dekorujemy nasz mały klasztor adwentowymi freskami, z modlitewnymi westchnieniami "Marana tha"Przyjdź Panie Jezu", z muzyką świąteczną, aby obudzić Cię rano itp.

Dla nas najważniejsze w Bożym Narodzeniu jest to, że przeżywamy narodziny Jezusa, Syna Bożego, który przyjmuje naszą ludzką naturę, aby nas zbawić i dać nam przykład życia. To niesamowite wydarzenie nieskończonej miłości, która z czystej miłości do upadłego człowieka, do każdego z nas, osiąga taki poziom wyniszczenia siebie, że napełnia nas miłosnym zdumieniem i prowadzi do przepełniającej nas radości i wdzięczności, która przekłada się na chóralną, braterską atmosferę, a także na "dokładki" jedzenia. Bowiem, jak mawiali starożytni mnisi, uczty "na Mszy i przy stole".

Wszystko to skłania nas do dzielenia się duchowo, liturgicznie i materialnie z naszymi braćmi i siostrami, z naszą pomocą dla potrzebujących, z uczestniczeniem w wizytach i telefonach, starając się dzielić naszą wiarą, naszą radością, naszą wdzięcznością wobec Boga Miłości uczynionego Dzieciątkiem w Betlejem.

Wielka szkoda, że w wielu rodzinach zanika wiara i radość chrześcijańskiego okresu Bożego Narodzenia, a zastępują je pogańskie święta, w których nie pamięta się już o ich przyczynie. Naszym życzeniem i zaleceniem dla rodzin chrześcijańskich jest, aby nie dały się porwać prądom, które nie mają nic dobrego i głębokiego do wniesienia, a jedność rodziny umacnia się bardziej przy stole w domu z kolędami, Narodzeniem Pańskim i ciepłem rodzinnym, niż przy tak wielu substytutach oferowanych przez dzisiejszy świat, które nie prowadzą do poprawy naszego społeczeństwa.

 Wszystkim Wam życzymy, aby Dziecię Boże rodziło się i wzrastało w Waszych sercach, w Waszych rodzinach, w Waszych parafiach i w Waszym środowisku społecznym. MERRY CHRISTMAS TOGETHER WITH THE CHILD JESUS; MARY AND JOSEPH".

Boże Narodzenie dla wszystkich

Siostry klauzurowe przypominają nam o tym, jak ważne jest, by w te dni świąteczne skupić się na tym, co najważniejsze, pamiętając zawsze, że tym, co świętujemy, są narodziny Jezusa Chrystusa. Życie klasztorne może nas zaprosić do postawienia sobie pytania za św. Janem Pawłem II: "Jak narodził się Chrystus? Jak przyszedł na świat? Dlaczego przyszedł na świat?" (Audiencja generalna, 27 grudnia 1978 r.). Sam Papież daje nam odpowiedź: "Przyszedł na świat, aby mógł być znaleziony przez tych, którzy go szukają. Tak jak znaleźli go pasterze w grocie betlejemskiej. Powiem nawet więcej. Jezus przyszedł na świat, aby objawić całą godność i szlachetność poszukiwania Boga, które jest najgłębszą potrzebą duszy ludzkiej, i aby wyjść temu poszukiwaniu naprzeciw".

Kultura

Tradycje świąteczne na Litwie i w Polsce

Na Litwie Boże Narodzenie to wciąż szczególny czas przeżywania tradycji. Wpływ sąsiedniej Polski i chrystianizacja dawnych zwyczajów są kluczowe dla wielu zwyczajów, które litewskie rodziny ożywiają co roku w okolicach Narodzenia Pańskiego.

Marija Meilutyte-24 Grudzień 2022-Czas czytania: 9 minuty

Polska i Litwa mają jedne z najbardziej rozpowszechnionych tradycji świątecznych. Czuwanie 24 grudnia i 25 grudnia naznaczone są różnymi przejawami uczucia, wiary i pobożności, tak głęboko zakorzenionymi w obu narodach, że po wiekach i po wielu perypetiach historycznych są one nadal obecne w polskich i litewskich rodzinach.

Litwa: Od kalėdaičiai do 12 potraw wigilijnych

Aby zrozumieć litewskie zwyczaje wokół Wigilii i Bożego Narodzenia należy zrozumieć dwie rzeczy. Z jednej strony, że chrześcijaństwo przyszło na Litwę z dwóch kierunków: ze Wschodu, czyli z Bizancjum przez Słowian wschodnich, i z Zachodu, czyli z Rzymu przez Słowian germańskich i zachodnich, zwłaszcza Polaków. Z drugiej strony, Litwa była jednym z ostatnich narodów w Europie, który został schrystianizowany, w XIV wieku, więc w wielu z tych tradycji pogaństwo i chrześcijaństwo przenikają się.

Słowo na Boże Narodzenie, Kalėdoswywodzi się z języka wschodniosłowiańskiego коляда, pochodzącego z języka cerkiewnosłowiańskiego kolędaktóre z kolei pochodzi od łacińskiego kalendae za pośrednictwem bizantyjskich Greków. Kalendae odnosi się do pierwszego dnia każdego miesiąca w starożytnej rzymskiej i kościelnej rachubie. Jeszcze dziś tekst "martyrologium rzymskiego", streszczający dzieje ludzkości i nadzieje zbawienia, które znajdują swoje wypełnienie w Chrystusie, nazywany jest "calendą" lub proklamacją Bożego Narodzenia.

Słowo na Wigilię, Kūčiospochodzi od wschodniosłowiańskiego kuтя (ukraińskie: кутя, staroruskie: кутья). Jego miejscem narodzin jest Bizancjum, a nie Rzym, a kojarzony jest z Kūčiapotrawa ze zbóż (pszenicy, jęczmienia, żyta itp.) wymieszanych z wodą osłodzoną miodem. Danie to jest również tradycyjne na Białorusi i Ukrainie.

W czasach przedchrześcijańskich w okolicach przesilenia zimowego upamiętniano zmarłych, a także odprawiano niektóre obrzędy żniwne. Na przykład danie Kūčia służyło do odżywiania duchów przodków. Z tego kultu przodków pozostała jeszcze tradycja pozostawiania w nocy nietkniętego stołu wigilijnego, aby dusze zmarłych mogły ucztować lub modlić się za zmarłych w modlitwie błogosławienia stołu, zwłaszcza za tych, którzy zmarli w ciągu roku.

Innym pogańskim zwyczajem, który został później schrystianizowany, jest umieszczanie pod obrusem siana lub słomy: pierwotnie służyło ono zmarłym do odpoczynku, dziś umieszcza się je na pamiątkę żłóbka, w którym po narodzinach złożono Dzieciątko Chrystus.

Kolacja wigilijna

Wiele właściwych tradycji chrześcijańskich przyszło przez Polskę, dlatego dziś Litwini i Polacy dzielą wiele z tych zwyczajów.

Kolacja wigilijna rozpoczyna się od modlitwy, którą zazwyczaj prowadzi głowa gospodarstwa domowego. Po modlitwie kalėdaičiaiKalėdaitis: podłużne opłatki ozdobione obrazkami przedstawiającymi Narodzenie Jezusa. Każda osoba ofiarowuje swoje kalėdaitis innej obecnej osobie, błogosławiąc ją i życząc jej czegoś w nadchodzącym roku; gdy wszyscy goście wymienią się kawałkiem opłatka, rozpoczyna się posiłek. Zazwyczaj opłatki te sprzedawane są w kościołach od początku adwentu, po pobłogosławieniu ich przez księży. Jeśli ktoś nie będzie obchodził Wigilii na Litwie, jego krewni wysyłają mu kalėdaičiai, aby nie zabrakło go przy ich stole.

Opłatki symbolizują Ciało Jezusa Chrystusa, gdyż uroczystość wigilijna zbliża do siebie stół Ostatniej Wieczerzy Chrystusa i żłóbek w Betlejem.

Przypominają o tym kalėdaičiai, mówią nam o Chlebie Żywym, który stał się ciałem; łamanie i wymiana kawałka opłatka symbolizuje komunię chrześcijan z Jezusem Chrystusem i w Jezusie Chrystusie.

Na stole wigilijnym ma się znaleźć dwanaście talerzy (talerze rozumiane są jako dwanaście różnych potraw), według interpretacji chrześcijańskiej, na cześć dwunastu apostołów, którzy zasiedli przy stole Ostatniej Wieczerzy.

Zarówno w Polsce, jak i na Litwie adwent jest czasem abstynencji, a w najściślejszej tradycji 24 grudnia jest dniem "suchej abstynencji", czyli nie tylko bez mięsa, ale także bez nabiału i jaj. Z tego powodu większość potraw opiera się na rybach, zwłaszcza śledziach, grzybach i warzywach.

Do typowych napojów należą. aguonpienas (mleko makowe), sporządzone z wody, cukru i pokruszonych ziaren maku, oraz kisielius (kisiel) napój jagodowy lub owocowy, do którego dodaje się skrobię ziemniaczaną lub kukurydzianą, nadającą napojowi bardzo gęstą konsystencję.

Na wigilijnym stole nie może zabraknąć m.in. kūčiukaiTe małe kulki z mąki, drożdży i maku stały się szczególnie popularne po odzyskaniu Niepodległości, kiedy to znów zaczęto je swobodnie obchodzić podczas świąt Bożego Narodzenia.

Ciekawą spuścizną po czasach sowieckich jest popularyzacja sałatki rosyjskiej, która na Litwie znana jest jako biała sałatka lub ensaladilla casera, jako danie na Boże Narodzenie. Powodem było to, że zrobiono go z groszku konserwowego i majonezu, które były trudno dostępne i dlatego uważano je za artykuły luksusowe.

Do dziś tradycje te są przestrzegane w większości rodzin, a Boże Narodzenie jest w tym kraju czasem silnych przeżyć chrześcijańskich.

Polska. Msza Święta pasterska i łamanie chleba

Tekst: Ignacy Soler

Kiedyś, i do dziś, funkcjonowało wyrażenie, że wszystkie święta poznaje się po nieszporach. W Polsce Wigilia znana jest jako czuwanie i ma głęboko zakorzenione zwyczaje w każdej rodzinie, wierzącej czy nie.

Boże Narodzenie to święto narodzin Dziecka, w którym my chrześcijanie rozpoznajemy Syna Bożego, Boga uczynionego człowiekiem dla naszego zbawienia. Dla wielu Boże Narodzenie nie jest już świętem chrześcijańskim, ale nadal jest czasem afirmacji dobra ludzkiego życia, zwłaszcza nowo narodzonego dziecka: daru dla rodziny, kraju i całego świata. Każde dziecko jest wyjątkowe, niepowtarzalne, jest nowością, która sprawia, że wszystko inne jest inne. Święta Bożego Narodzenia to także czas składania sobie nawzajem życzeń pokoju, radości, szczęścia, lepszego świata, bez wojen, bez smutku i zła: utopii świata nieosiągalnego dla ludzi wszystkich czasów. Ale co człowiek nie może, Bóg może.

Wigilijne czuwanie, jak sama nazwa wskazuje, zaprasza nas do czuwania i przygotowania się do uroczystości. Wigilia rozpoczyna się w polskich domach, często w tamtych czasach pokrytych białym, zimnym śniegiem, od wieczerzy czuwania przy pojawieniu się pierwszej gwiazdy około godziny piątej wieczorem. Wszyscy po ciężkim dniu pracy siadają przy wspólnym stole. Już od wczesnych godzin 24. wszyscy angażują się w przygotowania do Czuwania. Kilka dni wcześniej choinka była już postawiona i ubrana we wszystkie światełka, ozdoby, prezenty i gwiazdę na czubku. Jeśli nie zrobiono tego wcześniej, rano 24. należy postawić choinkę. Tradycyjna szopka, zwłaszcza postacie Tajemnicy - Jezusa, Maryi i Józefa, też mają tradycję i korzenie, ale mniejsze niż choinka i nie tak rozpowszechnione jak we Włoszech czy w krajach hiszpańskojęzycznych.

Po kilku godzinach przygotowań, nie tylko do posiłku, ale i do domu, zwłaszcza do mycia okien (nie do końca rozumiem, dlaczego w Polsce okna są dokładnie myte w Wigilię i Wielką Niedzielę), zbierają się przy świątecznym stole z najlepszymi potrawami i sztućcami. Gromadzą się, ale nie siadają, bo Wieczerza Wigilijna rozpoczyna się - wszyscy razem i na stojąco - od czytania Narodzin Jezusa z Ewangelii św. Mateusza (1, 18-25) lub św. Łukasza (2, 1-20). Zazwyczaj czyta ją ojciec rodziny lub najmłodsze dziecko.

Przerwa na chleb: Opłatek

Następnie przychodzi tzw. Opłatek, po angielsku oblea, który pochodzi od łacińskiego oblatum - ofiarowanie daru. Opłatek, zwany też chlebem anielskim lub błogosławionym, a w naszym przypadku opłatkiem wigilijnym, to płat białego chleba, upieczonego z białej mąki i niekwaszonej wody, którym dzieli się przy stole wigilijnym. Wszyscy pozostają w pozycji stojącej i każdy uczestnik czuwania bierze opłatek z przygotowanej przy nim tacy. Każdy z jadących trzyma w lewej ręce swój opłatek, a prawą ręką odłamuje kawałek opłatka innego uczestnika, składając jednocześnie tej osobie najlepsze życzenia, improwizowanymi słowami, krótkimi lub długimi, emocjonalnymi lub oficjalnymi, zgodnie z życzeniem każdej osoby. I zjada ten mały kawałek opłatka drugiej osoby. Działanie to jest odwzajemnione przez drugą osobę. A na koniec podają sobie ręce, logicznie prawą, czyli tę, która jest wolna.

Świąteczna hostia jest znakiem pojednania i przebaczenia, przyjaźni i miłości. Dzielenie się nim na początku wieczerzy Wigilii wyraża pragnienie bycia razem, ma znaczenie nie tylko duchowe, ale i materialne: biały chleb podkreśla ziemski charakter pragnień, posiadania i dzielenia się. Każdy ma być jak dobry, podzielny chleb, coś, co można rozdać. Jest ona logicznie związana z prośbą w Modlitwie Pańskiej i z Eucharystią.

Tradycja dzielenia się (parting - z), czyli wzajemnego łamania części opłatka lub hostii świątecznej, ma swoje korzenie w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Początkowo niezwiązany z Bożym Narodzeniem, był symbolem duchowej komunii członków wspólnoty. Zwyczaj błogosławienia chleba nazywany był eulogią (błogosławiony chleb). Ostatecznie chleb został przyniesiony na mszę wigilijną, pobłogosławiony i podzielony. Zanoszono ją także do domów chorych, czy tych, którzy z różnych powodów nie byli w kościele, albo wysyłano do rodziny i znajomych. Praktyka odprawiania eulogii, popularna w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, zaczęła zanikać w IX wieku na mocy dekretów synodów karolińskich, które chciały uniknąć pomieszania chleba konsekrowanego (Eucharystia) z chlebem błogosławionym (eulogia).

Kolacja wigilijna

Wieczerza Wigilijna jest wieczerzą radosną, rodzinną i pokutną, tak na pewno brzmi to ciekawie, ale jest to wieczerza wstrzemięźliwości od mięsa. Zgodnie ze zwyczajem, w ramach przygotowania do wielkiej uroczystości Narodzenia Pańskiego, ofiaruje się w tym dniu umartwienie polegające na niejedzeniu mięsa. Niejedzenie mięsa to coś, co w Polsce wciąż jest ważne, bo obchodzone jest w każdy piątek roku, a Polakom nie jest to obojętne. Kolacja w czasie czuwania składa się z dwunastu różnych potraw, w tym wielu rybnych, wszystkie są bardzo dobrze przygotowane i smaczne. Zaczyna się od zupy, która jest zwykle barszczzupa z czerwonych buraków. Potem przychodzą pierogiktórego nazwa pochodzi od starożytnego słowiańskiego korzenia pir-festiwal, który składa się z rodzaju makaronu, krokieta nadziewanego różnymi rodzajami i odmianami warzyw, ma pewne podobieństwo do włoskich ravioli. Wśród ryb wyróżnia się smażony karp. Jako napój, koniecznie trzeba też spróbować kompottradycyjny sok otrzymywany przez gotowanie niektórych owoców, takich jak truskawki, jabłka, porzeczki lub śliwki w dużej ilości wody, do której dodaje się cukier lub sułtanki. Jako deser nie można pominąć m.in. kutia, to rodzaj słodkiego budyniu z ziaren zbóż, lub makówkiciasto z makiem.

Przy stole na wieczerzę wigilijną pod obrusem umieszcza się małą słomkę, przypominającą żłóbek w Betlejem. Tradycją jest również pozostawienie miejsca dla niespodziewanego gościa. To bardzo słowiańskie: przyjazne przyjęcie gościa, który zawsze jest zapraszany do siedzenia przy wspólnym stole. Po kolacji cała rodzina gromadzi się wokół choinki, gdzie pod jej gałęziami rozrzucane są różne prezenty. Ktoś z rodziny, zwykle przebrany za św. Mikołaja, zajmuje się ich rozdawaniem, recytując wiersze lub dowcipy nawiązujące do honorowanej osoby. Na zakończenie śpiewane są kolędy, kolendaSą to stare pieśni bożonarodzeniowe, bogate w treści teologiczne, które śpiewa się również w kościołach. W niektórych kolenda opowiada o tym, jak w tę szczególną noc Bożego Narodzenia zwierzęta mówią ludzkim głosem i rozumieją nasze słownictwo. Być może jest to interpretacja słów proroka Izajasza (1:3): Wół zna swego pana, a osioł szopkę swego właściciela; Izrael mnie nie zna, mój lud mnie nie rozumie..

Masa koguta, która w Polsce nazywana jest. PasterskaMsza pasterska odprawiana jest zawsze o północy. Do kościołów ściągają liczne rodziny, świątynie są fizycznie przepełnione, a ulice miast i wsi wypełnione są samochodami i światłami przyjeżdżającymi i wyjeżdżającymi.

Eucharystia jest najwyższym punktem celebracji czuwania. Wcześniej pojawiły się tzw. rekolecjeTrzydniowe ćwiczenia duchowe, we wszystkich parafiach, ze spowiedzią na końcu. Kilka miesięcy temu podsłuchałem na ulicy swobodną rozmowę: gdzie idziesz, Marek? - Idę do kościoła, do spowiedzi. - Ale jak to możliwe, skoro nie jest to Boże Narodzenie ani Wielkanoc? Faktem jest, że przystępowanie do sakramentu pokuty w tych dwóch ważnych sezonach liturgicznych jest również głęboko zakorzenionym zwyczajem. Częsta spowiedź jest na pewno ważna, ale jeszcze ważniejsza jest przynajmniej ta nieczęsta spowiedź kilka razy w roku. Fakty mówią same za siebie: w tym kraju wciąż widać niekończące się kolejki do spowiedzi w okresie Adwentu i Wielkiego Postu. Sam miałem doświadczenie w tych dniach: proboszcz parafii, w której mieszkam, zadzwonił do mnie i zapytał, czy mógłbym mu pomóc w wysłuchaniu spowiedzi w te dni. Byliśmy czterema kapłanami przeznaczonymi do spowiedzi przez sporo godzin w ciągu tych trzech dni. Jeśli jest pokuta, jest poczucie grzechu, jest potrzeba Zbawiciela, przyjścia Jezusa.

AutorMarija Meilutyte

Zasoby

Skarb odkryty na nowo w czasie Bożego Narodzenia

Santiago Populín Such pisze dla Omnes tę krótką historię o Bożym Narodzeniu, bardzo odpowiednią do czytania najmłodszym członkom rodziny.

Santiago Populín Taki-24 Grudzień 2022-Czas czytania: 5 minuty

Było mroźne grudniowe popołudnie, śnieg zasypał plac zabaw, a spokojne huśtawki zapraszały do zabawy. Minęło pięć minut, zanim zadzwonił dzwonek, do świąt Bożego Narodzenia pozostało już tylko kilka minut. Wszyscy uczniowie czwartej klasy szkoły podstawowej patrzyli na stary, głośny zegar nad tablicą. Nagle nauczyciel przerwał ich wpatrywanie się i powiedział donośnym głosem: 

- Zadaniem na te święta jest napisanie przez nich o tym, o czym marzą, by być, gdy dorosną. Najpopularniejsza praca pisemna - będziemy głosować wśród kilku nauczycieli - wygra dwa bilety na lodowisko.

To powiedziawszy, zegar zszedł na dalszy plan; umysły uczniów były teraz na lodowisku. Zadzwonił dzwonek i Thomas pospiesznie ruszył do samochodu, gdzie czekała na niego matka. Wsiadł do samochodu z czwórką rodzeństwa i z wielkim niepokojem powiedział do matki: 

- Cześć mamo! Czy nie znasz nagrody, którą profesor Luis przyzna temu, kto wygra najlepsze opowiadanie o tym, kim marzymy być, gdy dorośniemy? 

Matka i rodzeństwo spojrzeli na niego z zaintrygowaniem i odpowiedzieli: 

- Jaka jest nagroda?

- Kto wygra ten esej, otrzyma dwa bilety na lodowisko!

- Imponujące - powiedziała jego matka zdziwionym tonem. - Czy wiesz więc, o czym będziesz pisać? W zeszłym roku marzyłeś o byciu archeologiem, jak Indiana Jones. 

Jego starsze rodzeństwo, Lucía i Paco, zaczęło się śmiać. Rumieniąc się, Tomás odpowiedział:

- No, już nie, mamo, w zeszłym roku byłem dzieckiem, teraz jestem starszy, lubię inne rzeczy. Na przykład chciałbym być inżynierem, jak tata; albo lekarzem, żeby jeździć karetką; albo nauczycielem, żebym nie musiał zadawać dzieciom prac domowych; a może chciałbym być prawnikiem i mieć biuro z wielkim krzesłem, jak wujek Manuel.

Maria, jego pięcioletnia siostra, przerwała mu głosem starej cesarzowej: 

- Mógłbyś zostać strażakiem, naprawdę lubisz ogień... prawda, mamo? 

Marta, matka, zaczęła się śmiać.

- Nie wiem... jak już mówiłam, jest wiele zawodów, które mnie pociągają. Jestem pewien, że chcę zrobić coś ważnego", kontynuował Tomás.

Kilka sekund przed dotarciem do domu Tomás zapytał Martę:

- Mamo, jakie było Twoje marzenie, gdy byłaś dzieckiem i czy je osiągnęłaś?

Marta zaniemówiła na to pytanie i po kilku sekundach, które dla chłopaka wydawały się wiecznością, odpowiedziała:

- Pozwól mi się zastanowić. O, tu jesteśmy, wejdźmy do środka, bo jest bardzo zimno i zjedzmy coś miłego, przygotowałam churros wypełnione dulce de leche! 

- Dobra! -wszyscy krzyknęli, celebrując pyszną przekąskę.

Marta była nieco zniesmaczona tym pytaniem. Zanim wszyscy usiedli do przekąski, rozległ się dźwięk drzwi, a ona dodała:

- Tata tu jest! 

Gdy już wszyscy razem zjedli, Marta powiedziała do Jana, swego męża: 

- Kochanie, pójdę na chwilę do ojca, żeby wziąć mu jakieś lekarstwa, jest przeziębiony. Wrócę około 20:00. 

Juan zauważył ją trochę dziwnie podczas podwieczorku, ale pomyślał, że zapyta ją, co się stało po obiedzie, kiedy będą bardziej zrelaksowani, żeby porozmawiać. 

Gdy tylko Marta weszła w drzwi, ojciec zauważył, że wygląda nieco dziwnie.

- Cześć tato, jestem tu, przyniosłam twoje lekarstwa, jak tam twoje przeziębienie?

- Moja córko, już mi lepiej, ale chciałbym cię raczej zapytać: jak się czujesz? Widzę, że jesteś strapiona.

- Nic, tato, dlaczego tak mówisz?

- Masz twarz... Daj spokój, znam cię, co się stało?

- Och, tato, zdajesz sobie sprawę ze wszystkiego, jak mnie znasz, nie mogę cię oszukać.

- Usiądźmy na chwilę - powiedział ojciec.

Marta, biorąc głęboki oddech, powiedziała: 

- Pojechałam odebrać dzieci ze szkoły i Tomás opowiedział nam o pracy domowej, którą dostały na święta: napisać, o czym marzą, kiedy dorosną. 

- Cóż, nie o to się martwisz, prawda? 

- Nie, tato. Stało się tak, że Tomi opowiedział nam, jakie ma marzenia: zostać świetnym inżynierem, albo lekarzem, albo nauczycielem, albo prestiżowym prawnikiem. Następnie zapytał mnie, o czym marzyłam, gdy byłam mała i czy udało mi się to osiągnąć. To właśnie mnie zabolało i zaniepokoiło. Wiesz, że zawsze marzyłam o tym, żeby pójść na studia, ale życie się skomplikowało i nie mogłam tego osiągnąć. Nie zrealizowałam swojego marzenia i teraz jestem prostą gospodynią domową bez żadnego zawodu.

Zanim Marta zdążyła się jeszcze odezwać, ojciec wziął ją za rękę i powiedział:

- Marta, moja córko, jak to jest, że nie osiągnęłaś swojego marzenia? Czy twoja rodzina, twój dom, twoje marzenie nie zostało osiągnięte? A dlaczego jesteś prostą gospodynią domową bez zawodu? Masz wszystkie zawody, o których marzy Tomasito. Jesteś inżynierem, bo zbudowałeś wspaniałą katedrę, swoją piękną rodzinę; jesteś lekarzem, w zeszłym tygodniu dzięki swojej opiece wyleczyłeś Juana z tej złej grypy, a teraz leczysz mnie; jesteś też nauczycielem, czyż przyjaciele twoich dzieci nie przychodzą do ciebie, aby odrabiać lekcje, bo tak dobrze im je tłumaczysz; i jesteś prawnikiem, bo bronisz ich przed niesprawiedliwością życia. A przede wszystkim sprawiasz, że Bóg jest w Twoim domu, w Twojej kuchni, przy Twoim stole, w życiu Twoich bliskich. 

I zanim zobaczył, że Marta wybuchła łzami, dodał:

-A teraz napijmy się gorącej herbaty.

Była godzina 20.00 i Marta była zaskoczona:

  • Och, jest tak późno! Tato, muszę już iść, muszę przygotować obiad. Dzięki jak zawsze, tak dobrze, że jesteście! Tato, co ja bym zrobiła bez twoich mądrych rad? 

Marta pożegnała się z ojcem wielkim uściskiem i wielkim uśmiechem. I tak szła do domu, otulona ciepłem nowo odnalezionej radości, które unicestwiało polarny chłód, i w ten sposób jej ponowne odkrycie w jednej chwili przyniosło jej dom. 

Kiedy otworzyła drzwi swojego domu, zastała ujmującą scenę: Juan, jej mąż, czytający bajkę małemu Pedrowi; María, bawiąca się z wołem i osłem w szopce; Tomás, piszący pracę domową, żeby wygrać bilety na łyżwy, a zapach sosu pomidorowego zaprowadził ją do kuchni, gdzie zastała Paco i Lucíę przygotowujących kilka pizz. W tym momencie, a także po uważnym obserwowaniu wszystkiego, co widziała od momentu wejścia, Marta stała się emocjonalna, jej oczy były jak szkło w deszczu, ponieważ przypomniała sobie słowa, które ojciec powiedział do niej zaledwie kilka minut wcześniej.

- Mamo, co się stało - zapytała Lucía.

Uśmiechając się, Marta powiedziała:

-Wszystko jest w porządku, nic mi nie dolega, córko, idę przygotować stół, już wystarczająco oszczędzili mi pracy przy robieniu obiadu.

Gdy cała siódemka usiadła przy stole, głos zabrała Lucía i patrząc z uśmiechem na Martę, powiedziała młodzieńczym tonem:

- Tato, z mamą jest coś nie tak i nie chce nam powiedzieć. Od powrotu z domu dziadka była bardzo dziwna.

Jan spojrzał na Martę i powiedział: 

-Co się stało, kochanie?

Marta, uśmiechając się, powiedziała łagodnym głosem: 

- Nie martw się, wszystko jest w porządku. Prawda jest taka, że jestem bardzo szczęśliwa, ponieważ otrzymałam już swój świąteczny prezent.

W tym momencie mały Pedrito popędził do salonu, aby sprawdzić, czy na kominku jest prezent dla niego. 

- Mamo, jaki prezent otrzymałaś - zapytał zaintrygowany Tomás.

- Nie ma jeszcze nawet szóstego stycznia - kontynuowała Maria ze zdziwionym wyrazem twarzy.

Podczas gdy Paco zjadł całą pizzę, Pedrito wrócił do jadalni krzycząc zawiedzionym tonem:

- Mamusiu, mamusiu, w kominku nie ma dla mnie prezentu! 

Marta, z chytrym śmiechem, wzięła Pedrito za rękę i patrząc na wszystkich, powiedziała:

- Zobaczmy, że prezentem świątecznym, który otrzymałem jesteście Wy, moja rodzina, moje spełnione marzenie. 

Na to Pedrito, nie rozumiejąc, co się dzieje przy stole, zapytał raz jeszcze: 

-Mamo, tato, gdzie jest mój prezent" i wszyscy wybuchnęli śmiechem.

AutorSantiago Populín Taki

Licencjat z teologii na Uniwersytecie Nawarry. Dyplom z teologii duchowości na Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie.

Zasoby

Historia "Cichej nocy" ("Stille Nacht")

"Cicha noc, święta noc": tak zaczyna się jedna z najbardziej znanych na świecie kolęd w języku oryginalnym i jest śpiewana we wszystkich możliwych językach na wszystkich pięciu kontynentach. Śpiewana jest we wszystkich możliwych językach, na wszystkich pięciu kontynentach. Kiedy i jak powstała i kto jest kompozytorem tej słynnej kolędy - być może sam Wolfgang Amadeusz Mozart? Zajrzyjmy w przeszłość Europy: oto historia "Cichej nocy".

Fritz Brunthaler-24 Grudzień 2022-Czas czytania: 7 minuty

Okoliczności historyczne

Był to rok 1818. Wojny z Napoleonem przyniosły narodowi wielkie trudy. Region Salzburga, kościelne księstwo Świętego Cesarstwa Rzymskiego, rządzone od wieków przez arcybiskupa, w 1805 roku utracił niepodległość i całkowicie zubożał. Kroniki opowiadają, że tłumy żebraków przemierzały ulice miasta Salzburg, prosząc mieszkańców o datki na cele charytatywne, aby przeżyć. Nie tylko w mieście i na wsi odczuwano skutki wojny: zniszczenia, grabieże i śmierć. 

Postanowienia Kongresu Wiedeńskiego z lat 1814-1815 wytyczyły nową granicę między Bawarią a Austrią 20 kilometrów na północ od Salzburga, przez środek miasta Laufen, wzdłuż rzeki Salzach, tak że małe przedmieście Oberndorf zostało odcięte od centrum miasta. Rodziny zostają rozerwane, a miasto zubożone, ponieważ żeglarze i stoczniowcy tracą to, co od wieków było podstawą ich dobrobytu, a mianowicie przywileje na transport soli w dół Salzach do Dunaju i przez niego na Węgry. Następują katastrofy powodziowe i klęski nieurodzaju, takie jak ta z 1816 roku, która przechodzi do historii jako "rok bez lata", ponieważ erupcja wulkanu Tambora w Indonezji ma negatywny wpływ na klimat świata. Niepewne czasy, bieda, trud - co może dać nadzieję?

Wigilia, 24 grudnia 1818 r.

Nie ma jednoznacznego dowodu na to, że myszy przegryzły miech organów w kościele św. Mikołaja w Oberndorfie do tego stopnia, że nie są one już sprawne. Faktem jest, że organy, które od pewnego czasu wymagają renowacji, już nie działają - a jest Wigilia! 26-letni pastor pomocniczy Joseph Mohr szuka rozwiązania dla świątecznej aranżacji muzycznej. Sześciostrofowy wiersz bożonarodzeniowy zanosi do organisty Franza Xavera Grubera, który oprawia go w muzykę. Napisał ją w 1816 roku w Mariapfarr, miejscowości położonej głęboko w Alpach, gdy był tam pomocnikiem proboszcza. Być może przedstawienie Dzieciątka Jezus na ołtarzu, z rzucającą się w oczy kręconą głową, zainspirowało go do napisania wersu pierwszej strofy: "Słodki chłopiec o kręconych włosach". 

Tego samego dnia Gruber skomponował prostą melodię na dwa głosy i chór. "Cicha noc, święta noc" zaśpiewali po mszy o północy Joseph Mohr (tenor) i Franz Xaver Gruber (bas) w dwóch głosach przy świecach obok szopki w kościele - obecnie w górnoaustriackim mieście Ried - z towarzyszeniem Mohra na gitarze. Choinka była jeszcze wtedy nieznana i upowszechniła się dopiero w pierwszej połowie XIX wieku w Europie Środkowej.

Mieszkańcy Oberndorfu - rolnicy, rzemieślnicy, żeglarze - obchodzili Boże Narodzenie, dekorując swoje domy iglastym drewnem i świerkowymi gałązkami. Następnie dokładnie wysprzątali wszystkie pomieszczenia i przeszli przez wszystkie pokoje i stajnię z miską płonącego kadzidła. Wieczorem udawali się do kościoła na Mszę Świętą o północy. Tam ci prości ludzie z Oberndorfu po raz pierwszy usłyszeli pieśń "Cicha noc" i natychmiast poruszyła ich serca: w tamtych czasach wojny, potrzeby i niepewności było to przesłanie pokoju, skupienia i zbawienia z powodu nowo narodzonego Dziecka: "Jezus, Zbawiciel, jest tutaj!

Ludzie

Joseph Mohr urodził się w mieście Salzburg w 1792 roku. Był nieślubnym dzieckiem, ale jego matka nie była bynajmniej kobietą lekkiego życia, bo w tamtych czasach prości ludzie mogli się żenić tylko wtedy, gdy pozwolił na to właściciel ziemski lub władze polityczne. Józef był osobą uzdolnioną, zwłaszcza muzycznie, a pomagali mu w tym panowie duchowi. Wydaje się, że nie miał innego wyjścia, jak zostać księdzem. Nigdy nie przebywał długo w jednym miejscu jako duszpasterz, być może także ze względu na swoje kruche zdrowie, zwłaszcza płuca. W Oberndorfie przebywał tylko przez dwa lata, od 1817 do 1819 roku.

Ze względu na własne doświadczenie, jako kapłan zawsze zwracał uwagę na ubogich. Gdy oskarżono go o kupno sarny od kłusownika, usprawiedliwiał się mówiąc, że to dla najbiedniejszych z biednych. W Wagrainie sprzedał swoją krowę, aby dzieci mogły kupić podręczniki szkolne. Jako proboszcz lubił być z ludźmi, siedział z nimi w karczmie, grał na gitarze, którą często nosił przy sobie. Nie doczekał się sławy swojej pieśni: zmarł w 1848 roku na paraliż płuc, pochowany jest w Wagrainie. Nie wiadomo dokładnie jak wyglądał, gdyż nie zachowało się żadne jego zdjęcie.

Franz Xaver Gruber miał pod pewnymi względami nieco łatwiejsze życie niż Mohr. Urodził się w 1787 roku w Hochburgu w Salzburgu. Dzięki swojemu talentowi muzycznemu - według tradycji już w wieku 12 lat grał na organach w kościele - udało mu się przekonać rodziców i jeśli nie był zawodowym muzykiem, to został nauczycielem i wykonawcą muzyki, zwłaszcza organowej. W 1816 roku był nauczycielem szkoły podstawowej i organistą w Arnsdorfie, małej wiosce położonej trzy kilometry na północ od Oberndorfu, a później także pomocnikiem organisty w Oberndorfie.

Z trzech małżeństw - wszystkie żony zmarły - miał dwanaście dzieci, z których przeżyło tylko czworo. Być może w przezwyciężeniu tych strat pomogła mu także miłość do muzyki, bo dla niego "Cicha noc" nie była początkowo jego wielkim dziełem: skomponował kilka mszy, które teraz zostały opublikowane. W 1854 roku przyczynił się do wyjaśnienia autorstwa "Cichej nocy", kiedy to zakładano, że muzyka mogła pochodzić od Michała Haydna, który był nadwornym kompozytorem w Salzburgu i młodszym bratem bardziej znanego Józefa Haydna. W odpowiedzi na zapytanie Królewsko-Pruskiej Kaplicy Dworskiej o autorów pieśni wymienił Józefa Mohra i siebie oraz wskazał na skomponowanie pieśni 24 grudnia 1818 r. Franz Xaver Gruber zmarł w 1863 roku i został pochowany w Hallein.

Utwór

Kiedy w nocy 24 grudnia 1818 roku po raz pierwszy zabrzmiała "Cicha noc, święta noc!", nikt, nawet jej dwaj twórcy Gruber i Mohr, nie mógł przypuszczać, że stanie się ona tak znana i popularna. Prosta melodia, zgodna z ówczesnymi instrukcjami władz kościelnych dotyczącymi kultywowania pieśni religijnych, w czasie 6/8, na dwa głosy i chór, nie jest hymnem liturgicznym. Nie jest to hymn liturgiczny w ścisłym tego słowa znaczeniu, dlatego szybko trafił do domów klasy średniej na uroczyste obchody Bożego Narodzenia, w czym pomogło również użycie języka kulturalnego zamiast gwary. Melodia ma cechy zarówno pieśni pasterskiej, jak i kołysanki, a obie znajdują się w "sycylijskim" typie melodycznym, dla którego charakterystyczna jest słodka melodia i oscylujący rytm.

Początkowo uważano ją za "pieśń tyrolską", ponieważ budowniczy organów Mauracher z Zillertal w Tyrolu, który w 1824 roku zaoferował się odrestaurować organy w Oberndorfie, przywiózł ją do swojej ojczyzny. Kilka rodzin śpiewających z Zillertal rozpowszechniło tę pieśń: rodzina Rainerów śpiewała ją tam podobno już w Boże Narodzenie 1819 roku, a trzy lata później także dla cesarza Austrii Franciszka I i jego gościa z Rosji, cara Aleksandra. Rodzina Strasser, również z Zillertal, wykonała rękawice i połączyła występy na targach z występami muzycznymi. Udowodnione jest, że czwórka dzieci Strasserów śpiewała "Cichą noc" w Lipsku podczas Bożego Narodzenia w 1831 roku.

Śpiewacze podróże rodziny Rainerów zaprowadziły ich do Nowego Jorku, gdzie w 1839 roku po raz pierwszy usłyszano "Cichą noc". Pieśń rozpowszechniła się jeszcze bardziej dzięki umieszczeniu jej w różnych zbiorach i wśród protestanckich hymnów liturgicznych, co tłumaczy się tym, że tekst pieśni w mniejszym stopniu podkreślał silne katolickie nabożeństwo do Maryi, powszechne w tym czasie w okresie Bożego Narodzenia. W XIX wieku pojawiły się nawet głosy krytyczne ze strony duchownych katolickich: co do tekstu, bo mówili, że jest sentymentalny i bez smaku, a więc nie może uchwycić tajemnicy Bożego Narodzenia; co do melodii, bo jest płaska i monotonna, i że lepsze są inne hymny religijne. Nie mogło to jednak powstrzymać jej przed rozprzestrzenieniem się na cały świat.

Dzisiaj

Kościół św. Mikołaja, w którym po raz pierwszy usłyszano "Cichą noc", został rozebrany na początku XX wieku ze względu na ciągłe zalewanie i niebezpieczeństwo osiadania. Od 1937 roku w bezpiecznym miejscu w Oberndorfie stoi ośmiokątna Kaplica Pamięci Gruber-Mohr.

Tłumaczenia i wersje piosenki istnieją w ponad 320 językach i dialektach. Najczęściej śpiewa się pierwszą, drugą i szóstą zwrotkę.

W miejscach, gdzie Gruber i Mohr urodzili się i pracowali, w Salzburgu i Górnej Austrii, znajdują się muzea i miejsca pamięci o Cichej Nocy. Ale także gdzie indziej, w tym w Stanach Zjednoczonych, we Frankenmuth w stanie Michigan znajduje się obszerne archiwum związane z tą pieśnią, przekazane przez rodzinę Bronnerów, a na przyległej posesji znajdują się tablice z tekstem "Cichej nocy" w 311 językach.

W 2004 roku asteroida otrzymała nazwę "Gruber-Mohr". W 2011 roku "Cicha noc, święta noc" została uznana przez UNESCO za niematerialne światowe dziedzictwo kulturowe.

Tekst oryginalny w języku niemieckim, a tekst w tłumaczeniu angielskim

Poniżej zamieszczono oryginalny tekst "Cichej nocy", a także bezpośrednie prywatne tłumaczenie, bez rymów i adaptacji.

Tekst oryginału Joseph Mohr w języku niemieckim

1. Stille Nacht! Heilige Nacht! Alles schläft; einsam wacht Nur das traute heilige Paar. Holder Knab im lockigten Haar, Schlafe in himmlischer Ruh! Schlafe in himmlischer Ruh!

2. Stille Nacht! Heilige Nacht! Gottes Sohn! O wie lacht Lieb' aus deinem göttlichen Mund, Da uns schlägt die rettende Stund`. Jesus in deiner Geburt! Jesus in deiner Geburt!

3. Stille Nacht! Heilige Nacht! Die der Welt Heil gebracht, Aus des Himmels goldenen Höhn Uns der Gnaden Fülle läßt seh'n Jesum in Menschengestalt, Jesum in Menschengestalt

4. Stille Nacht! Heilige Nacht! Wo sich heut alle Macht Väterlicher Liebe ergoß Und als Bruder huldvoll umschloß Jesus die Völker der Welt, Jesus die Völker der Welt.

5. Stille Nacht! Heilige Nacht! Lange schon uns bedacht, Als der Herr vom Grimme befreit, In der Väter urgrauer Zeit Aller Welt Schonung verhieß, Aller Welt Schonung verhieß.

6. Stille Nacht! Heilige Nacht! Hirten erst kundgemacht Durch der Engel Alleluja, Tönt es laut bei Ferne und Nah: Jesus der Retter ist da! Jesus der Retter ist da!

Prywatne tłumaczenie na język hiszpański

1. cicha noc! święta noc! Wszystko śpi; tylko święta para czuwa w samotności. Słodkie kędzierzawe dziecko, śpij w niebiańskim spoczynku! Śpij w niebiańskim spoczynku!

2. Cicha noc, święta noc, Synu Boży! O, jak miłość śmieje się w Twych boskich ustach, gdy zbawcza godzina brzmi dla nas, Jezu, w Twym narodzeniu! Jezu w Twym narodzeniu!

3. cicha noc, święta noc! Ona, która przyniosła światu zbawienie, ze złotych wyżyn nieba pozwala nam zobaczyć pełnię łaski, Jezusa w ludzkiej postaci, Jezusa w ludzkiej postaci!

4. cicha noc, święta noc! Gdzie dziś wylała się cała moc ojcowskiej miłości i jak brat Jezus objął życzliwością ludy świata, Jezus ludy świata.

5. cicha noc, święta noc! Pomyślawszy już dawno o nas, gdy Pan wybawia od gniewu, w odległych czasach ojców obiecał odpust dla całego świata, obiecał odpust dla wszystkich.

6. cicha noc, święta noc! Po raz pierwszy dana do zrozumienia pasterzom przez Alleluja aniołów, rozbrzmiewa głośno daleko i szeroko: Jezus, Zbawiciel, jest tutaj! Jezus, Zbawiciel, jest tutaj!

AutorFritz Brunthaler

Austria

Początek opowieści

Krótka historia, która przypomina, co mogło otaczać to wydarzenie, które wyznaczyło bieg historii.

23 grudnia 2022-Czas czytania: 3 minuty

Drogą idzie młody, ledwie dwudziestoletni mężczyzna, niosący przy siodle osiołka z jego pakułami i kilkoma seronami, w których niesie niezbędne do podróży rzeczy. Na szczycie zwierzęcia, dumna ze swojego ładunku, kobieta, prawie dziewczynka, prawie dorosła, jeśli jeszcze nie jest. Józef, zaniepokojony, wciąż spogląda na swoją dziewiczą żonę: "Czy wszystko w porządku, czy chcesz, abyśmy odpoczęli? "Nie martw się Józefie - uśmiecha się Maryja - Dziecko i Ja mamy się dobrze. Chyba zmęczony chód osła uśpił go. Już prawie się nie rusza"; ale Józef nie uspokaja się.

We wsi jest zbyt duże zamieszanie. Szukają spokojniejszego miejsca, by cieszyć się swoją prywatnością. Docierają do jaskini wyposażonej w stajnie i narzędzia, gdzie się zatrzymują.

Prawie wszystko jest zaaranżowane przez Opatrzność Bożą. Prawie wszystko, ponieważ są rzeczy, które Pan pozostawia Swojej Matce do zorganizowania, a teraz, gdy narodziny wydają się bliskie, to Ona przejmuje inicjatywę.

Podczas gdy Józef zdejmuje z osiołka siodło i wkłada rzeczy do środka, Maryja czyści i porządkuje stajnię. Usuwa brudną słomę i przygotowuje podłogę z czystej słomy, na której rozkłada rozmaryn jako dywan. W tle znajduje się żłóbek, który wypełnia swoim miękkim płaszczem jako materacem, na którym rozkłada tkaninę z nici, którą przygotowała dla niej matka. To właśnie kapral będzie witał Dziecko.

Po zakończeniu przygotowań wreszcie siadają do odpoczynku. W tle stoi uparcie potulny muł oraz odważny i łagodny wół, który oferuje im ochronę i towarzystwo. Siedząc na ziemi, trzymając się za ręce, Józef i Maryja rozmawiają niskim głosem.

Ci dwoje rozmawiali, czy też modlili się, gdy Maryja ścisnęła ręce Józefa:

-Wydaje mi się, że on już tu jest.

Powietrze stało się rzadsze, księżyc na chwilę stanął w miejscu i dokonał się cud! Niemal bez zauważenia przez Maryję, Dzieciątko przeszło z Jej łona na krzew rozmarynu, by z krzewu rozmarynu powrócić na Jej bok.

W ten sposób, tak po prostu, ziemia otrzymała napływ Boga w czasie, olśniewającą obecność boskości w zwykłym życiu.

Z doświadczeniem, które płynie z miłości matki, Maryja bierze Syna w ramiona, trzyma Go delikatnie przy piersi, gest, który powtórzy po latach u stóp Krzyża, i całuje Go, swój pierwszy pocałunek Boga uczynionego człowiekiem!

- Mój Syn i mój Bóg!

Pierwsze łzy miłości spadają na główkę Dziecka, jak chrzest.

Jezus, odwieczne Słowo Ojca, nowonarodzone dziecko milczy. Dziewica, niepomna na wszystko, patrzy na Syna, który uśmiecha się i przywołuje wspomnienia, które zachowała w swoim sercu. Wspomnienia sprzed dziewięciu miesięcy, gdy Archanioł Gabriel złożył jej najbardziej zaskakującą propozycję, jaką kiedykolwiek otrzymała istota ludzka: "Czy chcesz być Matką Boga, czy chcesz być współodkupicielką ludzkości?

Teraz we trójkę są sami w katedrze w Betlejem w pogodnej eksplozji miłości. Stworzenie zostało stworzone do miłości i doskonali się w darze z siebie, dlatego miłość jest darmowym darem miłości otrzymanym od Boga, przyjętym z pokorą. Aniołowie z podziwem kontemplują strumień miłości, w którym afirmuje się ta Święta Rodzina.

Ludzie przychodzą do stajni. Kobiety owinięte w płaszcze niosą kosze z jedzeniem; inne, młodsze, z haftowanymi prześcieradłami, aby owinąć Dziecko; szorstcy mężczyźni, ze wsi, aby użyczyć ręki w czymkolwiek, co jest potrzebne, i dzieci, wiele dzieci, o których nikt nie wie, skąd się wzięły. To ci, którzy poszli do nieba zanim się urodzili. Jedni dlatego, że chciała tego Matka Boska, inni dlatego, że ich matki nie otworzyły dla nich ramion i musieli schronić się w ramionach Matki Rodzaju. Czekali na Niego od dawna, a teraz, nareszcie, mogą się Nim cieszyć.

Przez obrzeża wsi przemieszcza się kolorowa karawana. Są to królowie, albo magowie, czy coś w tym stylu. Z powagą właściwą ich randze wchodzą do stajenki, pozdrawiają Matkę, całują stopy Dzieciątka w adoracji - poznanie Boga jest nierozerwalnie związane z adoracją - i zgodnie ze wschodnim zwyczajem podchodzą do ojca, aby go objąć i złożyć mu dary: złoto, aby ukoronować Króla, kadzidło, aby oddać cześć Bogu, mirrę, aby zabalsamować Odkupiciela.

Jak dalej potoczyła się ta historia, myślę, że po wielu perypetiach rodzina osiadła w Nazarecie i mieszkała tam przez wiele lat; ale to inny rozdział, teraz cieszymy się tym jednym.

AutorIgnacio Valduérteles

PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme. Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli. Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.

Więcej
Zasoby

Najlepsze kolędy na okres świąteczny

Omnes przynosi ci listę kolęd, aby cieszyć się tym świątecznym sezonem.

Paloma López Campos-23 grudnia 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Odliczanie do Wigilii i Świąt Bożego Narodzenia trwa. Pomiędzy przygotowaniami, posiłkami i sprawami załatwianymi w ostatniej chwili, zostawiamy Wam listę z kilkoma kolędami do spędzenia tych świątecznych dni.

Mary, wiedziałaś? - Pentatonix

Będę w domu na święta - Michael Bublé

In the bleak mid-winter - The Choirboys

O Święta Noc - Chór Tabernakulum

Let it snow - Frank Sinatra

Tu scendi dalle stelle - The Three Tenors

Veni, veni Emmanuel - Hymn katolicki

El burrito de Belén - Juanes

Piosenka na Boże Narodzenie - José Luis Perales

Sizalelwe Indonana - Kimbolton Prep Music

O Tannenbaum - Andrea Bocelli

Adeste, fideles - Ars Cantus

Il est né le divin enfant

Świat

kardynał FiloniMusimy kochać Ziemię Świętą" : "We must love the Holy Land".

Kardynał Filoni, Wielki Mistrz Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego, opowiada w Omnes o Ziemi Świętej i jej związkach z chrześcijanami na całym świecie.

Federico Piana-23 grudnia 2022-Czas czytania: 3 minuty

W Kościele katolickim jest jedna instytucja, której misja nie zmienia się od wieków: opieka i wspieranie chrześcijan świata. Ziemia Święta. Jest to Zakon Równouprawnienia Grobu Bożego w Jerozolimie, którego historyczne początki sięgają 1336 roku i do którego Święty Jan Paweł II przyznał Watykanowi osobowość prawną.

Dziś Zakon liczy 30 tys. świeckich rycerzy i dam na całym świecie, jest zorganizowany w 60 Luogotenencji i kilkanaście Delegatur Magistralnych, a około dwa lata temu odnowił swój statut za zgodą papieża Franciszka. "Wierzymy, że Ziemia Święta nie może być traktowana jako archeologiczne stanowisko wiary, ale musi być żywą rzeczywistością złożoną z rodzin chrześcijańskich, które tam mieszkają, i z licznych pielgrzymów, którzy ją co roku odwiedzają" - wyjaśnia kard. Fernando Filoni, Wielki Mistrz Zakonu, według którego siła kierowanej przez niego instytucji "jest zakorzeniona w wielkim entuzjazmie, jaki jej członkowie wkładają we wszystkie działania, które prowadzimy".

W dzisiejszym skomplikowanym kontekście międzynarodowym, jak Zakonowi udaje się wypełniać swoją podstawową misję? 

- Przede wszystkim musimy powiedzieć, że musimy kochać Ziemię Świętą: nie tylko za to, co reprezentuje kulturowo, ale przede wszystkim za to, że Jezus się tam urodził, żył, głosił i realizował swoją misję zbawienia. Teraz wspieranie chrześcijan oznacza kontynuację obecności żywej rzeczywistości w Ziemi Świętej. Pierwsza wspólnota chrześcijańska składała się z uczniów Pana i nigdy nie wymarła. Oznacza to jednak, że należy wspierać ten "Kościół-matkę", który następnie zrodził, poprzez ewangelizację, wiele innych Kościołów na świecie. Dlatego Kościoły świata czują się w obowiązku wspierać Kościół w Ziemi Świętej w tym historycznym momencie, ponieważ obecność chrześcijan na tych terenach bardzo się zmniejszyła i jeśli nie będzie wkładu finansowego, jak również emocjonalnego, Ziemia Święta ryzykuje, że stanie się miejscem turystycznym, archeologicznym miejscem wiary. A my nie chcemy, żeby tak się stało. Wsparcie Zakonu dla Ziemi Świętej służy pomocy wszystkim tym, którzy mają powód do życia w Ziemi Świętej: nie tylko chrześcijanom, ale także Żydom i muzułmanom.

Ostatnio Zakon rozwija się również na Słowacji i rozpoczął projekty ekspansji w Afryce: na czym polega ten wielki wysiłek i jaka jest jego motywacja?

- Naszym zamiarem jest nieco większe otwarcie Zakonu, który jest już bardzo obecny w krajach europejskich i Ameryce Północnej. Chodzi o to, aby zwiększyć naszą obecność w Ameryce Południowej i Środkowej, ale także rozpocząć kilka projektów w Afryce i Azji. Czynimy to wszystko, ponieważ Zakon jest otwarty dla wszystkich: a troska o Ziemię Świętą musi prowadzić także wszystkie inne Kościoły świata - czy to większościowe, czy mniejszościowe - do tego, by mieć w sercu Ziemię Świętą. Jeśli Kościół jest katolicki, to katolickość musi sięgać także do tych rzeczywistości kontynentalnych, które są w danym momencie mniej obecne, ale których nie wolno wykluczyć. Nasi rycerze i damy nie są tymi, którzy od czasu do czasu zajmują się Ziemią Świętą, ale czynią to ze stałym zaangażowaniem i miło jest myśleć, że można ich formować także w krajach, gdzie Zakon jest dziś mniej obecny.

Jakiego zaangażowania wymagają dziś członkowie Zakonu na całym świecie i czy zmieniło się ono w odniesieniu do nowych globalnych wyzwań geopolitycznych?

- Zawsze powtarzam, że zaangażowanie członków Zakonu opiera się na trzech filarach: formacji duchowej, zrodzonej z tajemnicy Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Pańskiego, miłości do Ziemi Świętej i oddaniu swojemu Kościołowi lokalnemu. Ogólnie rzecz biorąc, nasi rycerze i damy to ludzie świeccy, wysoko wykwalifikowani specjaliści, którzy mogą wnieść prawdziwie kwalifikowany wkład w każdy Kościół lokalny. Ich miłość do Kościoła lokalnego rozciąga się na całą Ziemię Świętą.

Jak Zakon przeżywa podróż synodalną?

- Zakon nie jest diecezją, a choć żartuję, że jestem proboszczem z 30 tys. wiernych rozsianych po całym świecie, to nie jest nawet parafią. Jej członkowie są częścią Kościołów lokalnych i jako tacy wnoszą i będą wnosić swój wkład w całą drogę synodalną.

AutorFederico Piana

 Dziennikarz. Pracuje dla Radia Watykańskiego i współpracuje z L'Osservatore Romano.

Watykan

Wdzięczność, nawrócenie i pokój: życzenia Papieża dla Kurii Rzymskiej

Papież Franciszek odbył swoje tradycyjne świąteczne spotkanie z osobami pełniącymi służbę w Kurii Watykańskiej. Nawrócenie, wdzięczność i przebaczenie były przedmiotem słów Ojca Świętego w jego tegorocznym przemówieniu.

Giovanni Tridente-22 grudnia 2022-Czas czytania: 4 minuty

Na swoje dziesiąte przemówienie do Kurii Rzymskiej z okazji wymiany życzeń świątecznych Papież Franciszek wybrał praktykę przedłużonego "rachunku sumienia", opartego na głębokiej postawie wdzięczności, aby sprzyjać prawdziwemu nawróceniu serc i generować uczucia pokoju w środowisku.

Przyjmując na audiencji kardynałów i przełożonych Kurii Rzymskiej, Papież powtórzył praktykę parresia, czyli swobodnego mówienia rzeczy, które są złe, ale proponowania realistycznego "rozwiązania" każdego upadku, który może pojawić się w Kościele, a w szczególności w Kurii Rzymskiej.

Franciszek mówił przede wszystkim o potrzebie "powrotu do tego, co istotne w życiu", uwolnienia się od wszystkiego, co zbędne, co przeszkadza na prawdziwej drodze świętości. Do tego jednak ważna jest "pamięć o dobru" otrzymanym od Boga na każdym etapie naszego życia, aby osiągnąć tę wewnętrzną postawę, która prowadzi do wdzięczności.

Wysiłek polega na tym, aby w każdych okolicznościach świadomie ćwiczyć "wszelkie dobro, jakie możemy", przezwyciężając "duchową pychę", która każe nam wierzyć, że już wszystkiego się nauczyliśmy lub że jesteśmy bezpieczni i po właściwej stronie.

Ten proces nazywa się "nawróceniem" i przekłada się na "prawdziwą walkę ze złem", udaje się zdemaskować nawet te najbardziej podstępne pokusy, często zakamuflowane, które sprawiają, że "zbytnio ufamy sobie, swoim strategiom, swoim programom". W tej kwestii Papież wymienił w szczególności ryzyko "fiksatyzmu" (jak gdyby nie było potrzeby lepszego zrozumienia Ewangelii) i "ducha pelagiańskiego", a także herezji polegającej na braku tłumaczenia Ewangelii "na dzisiejsze języki i sposoby".

Papież Franciszek widzi największy przykład tego typu nawrócenia w Kościele w Soborze Watykańskim II, który był największą i najnowszą okazją do "lepszego zrozumienia Ewangelii, uczynienia jej aktualną, żywą i działającą w tym momencie historycznym". I w to przebudzenie wpisuje się obecnie trwająca podróż synodalna, ponieważ "rozumienie orędzia Chrystusa nie ma końca i nieustannie nas prowokuje".

Wśród kluczowych słów użytych przez Ojca Świętego, aby powstrzymać ciągłe nawracanie się, jest "czujność" właśnie w odniesieniu do tych wszystkich "wykształconych demonów", które wkradają się w nasze dni, nie zdając sobie z tego sprawy, powodując między innymi oszustwo "poczucia sprawiedliwości i gardzenia innymi". Tu właśnie wchodzi w grę "codzienna praktyka rachunku sumienia", zasugerował Franciszek, która pozwala także porzucić "pokusę myślenia, że jesteśmy bezpieczni, że jesteśmy lepsi, że nie musimy się już nawracać".

A jednak, ostrzegł Papież, ci, którzy są wewnątrz ogrodzenia, "w samym sercu ciała kościelnego", tacy jak ci, którzy pracują w Kurii Rzymskiej, są "bardziej w niebezpieczeństwie niż wszyscy inni, podkopywani właśnie "przez wykształconego diabła"".

Ostatnią myśl Papież skierował do pokoju, odnosząc się bez wątpienia do Ukrainy i wszystkich innych części świata, gdzie w porażce tej tragedii i z szacunkiem dla tych, którzy tam cierpią, "możemy rozpoznać tylko Jezusa ukrzyżowanego". Ale nawet tutaj nie możemy być naiwni, bo jeśli zależy nam na kulturze pokoju, musimy mieć świadomość, że "zaczyna się ona w sercu każdego z nas".

Oznacza to, że nawet wśród "ludzi Kościoła", a może przede wszystkim, musimy wykorzenić "każdy korzeń nienawiści, niechęci wobec naszych braci i sióstr, którzy żyją obok nas".

"Niech każdy zacznie od siebie" - dodał papież Franciszek, wymieniając wiele rodzajów przemocy, które dotyczą nie tylko broni czy wojny, ale - właśnie z myślą o kręgach kurialnych - przemocy słownej, przemocy psychologicznej, nadużywania władzy czy ukrytej przemocy plotek: "Złóżmy każdą broń jakiegokolwiek rodzaju".

Wreszcie zaproszenie do praktykowania miłosierdzia, uznając, że każdy może mieć ograniczenia i że "nie ma czystego Kościoła dla czystych", oraz do praktykowania przebaczenia, dając zawsze kolejną szansę, gdyż "świętym zostaje się metodą prób i błędów".

Rok Kurii: reforma i więcej świeckich

Kardynał Giovanni Battista Re, dziekan Kolegium Kardynalskiego, pozdrowił Ojca Świętego w imieniu Kurii Rzymskiej. Giovanni Battista Re, dziekan Kolegium Kardynalskiego, pozdrowił Ojca Świętego w imieniu członków Kurii Rzymskiej. W swoim pozdrowieniu kard. Re przypomniał "dramatyczną sytuację, jaką przeżywa ludzkość, nie tylko z powodu pandemii Covid, która jeszcze nie zakończyła się na świecie, ale przede wszystkim z powodu tragicznych wojen, które wciąż powodują wylewanie rzek łez i krwi" i odniósł się w szczególności do wojny z Ukrainą, która zbliża się do pierwszej rocznicy i w obliczu której "Jego Świątobliwość nieustannie podnosił głos, aby dać do zrozumienia, że 'z wojną wszyscy jesteśmy pokonani' i podkreślić, że wojna jest szaleństwem, bezużyteczną rzezią, potwornością, wzywając z mocą do zaprzestania zbrojeń i poważnych negocjacji pokojowych".

W odniesieniu do Kurii dziekan Kolegium Kardynalskiego zwrócił uwagę, że "kończący się rok nadal naznaczony jest reformą ogłoszoną z Konstytucja Apostolska Praedicate EvangeliumPodkreślił też "zadowolenie w Kurii ze wzrostu liczby świeckich mężczyzn i kobiet na różnych ważnych stanowiskach, które nie zakładają sakramentu święceń". "Ta reforma - podkreślił - zobowiązuje nas wszystkich do głębszej duchowości, do większego poświęcenia i intensywniejszego ducha służby, z intymnym poczuciem odpowiedzialności wobec Kościoła i świata oraz z intensywniejszym braterstwem między nami".

Kardynał Re przypomniał też podróże Ojca Świętego do Kanady, Bahrajnu i na Maltę, które pokazują jego zaangażowanie w rozwiązywanie "burzliwych problemów społeczeństwa".

Inicjatywy

Jezus rodzi się dla wszystkich

Po dwóch latach powraca "Siewcy Gwiazd", jedna z inicjatyw Infancia Misionera mająca na celu uczczenie Bożego Narodzenia w Hiszpanii.

Paloma López Campos-22 grudnia 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Celem tej inicjatywy jest, aby najmłodsi członkowie rodziny stali się młodymi misjonarzami, przywracając Bożemu Narodzeniu jego prawdziwe znaczenie. Dzieci wychodzą na ulice i rozdają naklejki z hasłem "Jezus rodzi się dla Ciebie", śpiewają kolędy i przechodzą ulicami.

Siewcy Gwiazd narodzili się w 1977 roku dzięki księdzu jezuicie. Dzięki niemu w ostatnich tygodniach Adwentu setki dzieci wychodzą do swoich wiosek i miasteczek, by w imieniu misjonarzy złożyć wszystkim życzenia świąteczne.

Papieskie Stowarzyszenia Misyjne proponuje dzieciom wykonanie własnych gwiazdek w kolorach misyjnych. Udostępnia również skrypt dla "wysłanie siewców gwiazd", na które składa się krótkie pozdrowienie, odczytanie fragmentu Ewangelii i wreszcie rozesłanie.

Tegoroczne czytanie to Mt 2,9-12: "[Magowie] wyruszyli w drogę i nagle gwiazda, którą widzieli wschodzącą, zaczęła ich prowadzić, aż spoczęła nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy zobaczyli gwiazdę, napełnili się wielką radością. Weszli do domu, zobaczyli Dzieciątko z Maryją, Jego Matką, i upadłszy na kolana oddali Mu pokłon; następnie otwierając swoje kasetony złożyli Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie wyrocznię, że nie powinni wracać do Heroda, odeszli do swego kraju inną drogą.

Inicjatywa ta służy przygotowaniu do Misyjnego Dnia Dziecka, który będziemy obchodzić 15 stycznia. Dzięki wsparciu dzieci, każdego roku misjonarze są w stanie pomóc ponad 4 milionom dzieci w 2500 różnych projektach Papieskich Towarzystw Misyjnych.

Stwórz swoją gwiazdę misyjną

Ewangelizacja

Paula VegaCzytaj więcej : "Najważniejsze jest, aby udało nam się odpowiedzieć na istotne pytania".

Paula Vega (Llamameyumi) to cyfrowy misjonarz i student teologii, który wykorzystuje media społecznościowe do ewangelizacji.

Paloma López Campos-22 grudnia 2022-Czas czytania: 4 minuty

Paula Vega, na mediach społecznościowych "llamameyumi"Jest nauczycielką religii i studentką nauk teologicznych. Poświęca się również ewangelizacji na portalach społecznościowych, jest tym, co znamy jako cyfrowy misjonarz. Nie tylko dzieli się swoim codziennym życiem, ale jej treści zawierają zaraźliwą żywą wiarę. W tym artykule przedstawiamy Wam wywiad, którego udzieliła dla Omnes.

Dlaczego zacząłeś ewangelizować w mediach społecznościowych?

- Nie była to decyzja podjęta z dnia na dzień, ale raczej stopniowa. Jak każda młoda osoba, bez żadnych pretensji dzieliłam się swoją codziennością na mediach społecznościowych. Gdy wiara stawała się ważniejsza, tym bardziej znajdowało to odzwierciedlenie w moich postach. Zacząłem dzielić się swoim codziennym życiem w parafii, refleksjami na temat wiary, a potem niektórymi rzeczami, których uczyłem się na teologii. Odzew ze strony ludzi był bardzo pozytywny, a zwolenników zaczęło przybywać. Dzięki modlitwie i refleksji poczułam, że mogę wnieść coś z mojej perspektywy jako młoda kobieta i studentka teologii, i postanowiłam zająć się tym bardziej poważnie. 

Internet jest masowym medium, w którym, jak się wydaje, treści są prawie zawsze negatywne i dalekie od wartości chrześcijańskich. Jak uniknąć utonięcia w tym bombardowaniu treściami?

- W warsztatach, które prowadzę na ewangelizacja W młodzieżowym networkingu wyjaśniam, że chrześcijańska postawa w internecie to także świadomość ludzi, których śledzimy. Jeśli śledzę powierzchowne konta, które nawołują do przemocy lub wyśmiewają się z innych, to właśnie to będę odbierał przez czas korzystania z sieci, czyli zazwyczaj przez długi czas. Stworzenie przestrzeni na własnym telefonie komórkowym dla pozytywnych i wnoszących coś treści jest moją własną odpowiedzialnością. Jako rodzice i katecheci uważam, że dobrze jest rozmawiać z dziećmi na ten temat i proponować im konta z jakościową zawartością. Dzięki Bogu mamy dziś wielu cyfrowych misjonarzy na wszystkich platformach, którzy tworzą bardzo angażujące treści.

Sieci społeczne Paula

Czy jako student teologii jest to powołanie, które wynika z potrzeby zajęcia się swoją pracą jako misjonarz cyfrowy, czy też jest to coś głębszego?

- Moje powołanie do teologii przyszło dużo wcześniej, po procesie nawrócenia, w którym zobaczyłem, że jestem powołany do czegoś innego. Teraz, gdy widzę to w perspektywie, w moim życiu jednego nie da się zrozumieć bez drugiego. Teologia pozwala mi mówić w sieci na pewne tematy, których ludzie się domagają, bo szukają odpowiedzi. Jednocześnie obcowanie z młodymi i odległymi ludźmi zmusza mnie do szukania sposobów aktualizacji języka teologicznego w celu zbliżenia ludzi. 

Jesteś odpowiedzialny za formację w grupie, zajmujesz się młodzieżą w wieku od 14 do 18 lat, jesteś członkiem Duszpasterstwa Powołań... Jakie braki dostrzegasz w formacji religijnej młodych ludzi? Co według Ciebie jest im potrzebne?

- Przede wszystkim zacząć od formacji samych katechetów i nauczycieli. Teraz, kiedy studiuję teologię, uświadamiam sobie błędy, które kiedyś popełniałem lub rzeczy, które kiedyś myślałem i przekazywałem, ponieważ nie miałem wystarczającego wykształcenia. Po drugie, musimy zacząć od zainteresowań, jakie mają na każdym etapie swojego życia. Istotne jest, abyśmy zdołali odpowiedzieć na ich istotne pytania, ponieważ tylko w ten sposób wiara nabiera głębokiego znaczenia. Po trzecie, musimy uczynić formację atrakcyjną. Inaczej rozmawia się z nimi o częściach Mszy Świętej za pomocą statycznej pogadanki, jak za pomocą np. kahoota. Albo mówić o ekumenizmie za pomocą prezentacji, zamiast uczestniczyć w spotkaniu z młodzieżą innych wyznań. Musimy być kreatywni i szukać najbardziej odpowiednich sposobów.

Kilka razy mówiłeś o zdrowiu psychicznym, czy uważasz, że ten obszar jest wystarczająco przepracowany przez Kościół? Co twoim zdaniem trzeba jeszcze osiągnąć?

- Prawdą jest, że nastąpiła wyraźna poprawa dialogu na temat zdrowia psychicznego w społeczeństwie i zostało to przeniesione na Kościół. Uważam jednak, że w niektórych kręgach problemy ze zdrowiem psychicznym nadal kojarzone są z brakiem wiary czy zaufania do Boga. Uważa się, że terapia psychologiczna niweluje towarzyszenie duchowe lub odwrotnie, ale oba te elementy są konieczne i wzajemnie się uzupełniają. Bez zdrowia psychicznego nie ma zdrowia. Bóg towarzyszy w tym procesie, jako ten wierny przyjaciel, który idzie z tobą. Podobnie Kościół, jako matka, musi towarzyszyć i być objęciem dla wszystkich osób, które cierpią z powodu zdrowia psychicznego. Bardziej otwarte mówienie o tym może pomóc w przełamaniu uprzedzeń. 

Co jest najtrudniejsze w nauczaniu dzieci o Bogu?

- Wcześniej każdy otrzymywał minimum edukacji religijnej. Teraz mam w domu dzieci, które nigdy nie słyszały o Bogu i trzeba zaczynać od podstaw. Ciągłość staje się skomplikowana i wtedy, nieświadomie, oddzielają wiarę od innych dziedzin, zamiast pozwolić jej być istotą. W szkole Bóg istnieje, bo nauczyciel mówi mi o nim. W pozostałej części mojego życia nie jest ona obecna, ponieważ środowisko do niej nie zachęca. Trudno im też zrozumieć konsekwencje przynależności do Kościoła, bo nie żyją nim na co dzień. My nauczyciele i katecheci siejemy i modlimy się, aby ziarno w pewnym momencie przyniosło owoce, ale podlewanie, jakie otrzymują w domu, ma fundamentalne znaczenie.

Czy jest coś, czego twoi młodsi uczniowie nauczyli cię o Bogu, a czym chciałbyś się z nami podzielić?

- Dzieci szybko przyswajają sobie, że Bóg jest dobrym ojcem, który nas szalenie kocha. Z tego powodu udaje im się wejść z Nim w dynamikę zaufania, w której nie boją się zadawać pytań czy robić wyrzutów. Papież Franciszek mówi, że gniewanie się na Boga jest również formą modlitwy, bo oznacza rozmowę z Nim i uznanie Jego istnienia. Dzieci nauczyły mnie, by nie bać się zwrócić do Boga i powiedzieć Mu, co czuję w każdej chwili. Akceptuje wszystko i nadal mnie kocha.

Czytania niedzielne

Lekcje pokoju. Uroczystość Narodzenia Pańskiego (A)

Joseph Evans komentuje czytania na Uroczystość Narodzenia Pańskiego, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo.

Joseph Evans-22 grudnia 2022-Czas czytania: 2 minuty

W noc, kiedy narodził się nasz Pan Jezus, pasterzom ukazała się wielka rzesza aniołów, "którzy chwalili Boga, mówiąc: 'Chwała Bogu w niebie, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli'" (1).lub, w innym tłumaczeniu, "w którym się zachwyca".. Słowo przetłumaczone jako "przychylność" lub "zadowolony" to "eudokias". Bogu spodobało się ukryć te rzeczy przed mądrymi i inteligentnymi, a objawić je prostym dzieciom (Mt 11,26; Łk 10,21), tak jak dobrzy rodzice cieszą się z radości swoich dzieci z powodu otrzymania prezentów świątecznych. Ta sama idea pojawia się w Chrzcie i Przemienieniu Chrystusa: "To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie".. Bóg cieszy się ze swojego Syna, a także z dzieci w ogóle, lub tych, którzy stają się dziećmi. Daje pokój tym, w których się zachwyca, bo stali się dziećmi. Cieszy się z tych, którzy nauczyli się być mali, ufać mu i nie polegają na sobie. Im daje pokój. Musimy uczyć się od narodzin naszego Pana, spokojnego dziecka w żłobie, aby być bardziej pokojowo nastawieni. "Ale ja wciąż i umiarkowanie pożądam, jak dziecko w ramionach matki; jak dziecko nasycone tak dusza moja we mnie". (Ps 131, 2). Prosimy o pokój małych dzieci. 

"Będąc dziećmi - nauczał św. Josemaría "Nie będziecie mieli smutków: dzieci szybko zapominają o swoich kłopotach, by wrócić do zwykłych zabaw. -Toteż dzięki opuszczeniu nie będziesz musiał się martwić, bo spoczniesz w Ojcu". (The Way, 864).

Chrystus jest "książę pokoju. W ten sposób Izajasz opisał Mesjasza (Iz 9, 6). Czytamy ten tekst na mszy o północy. Aniołowie, jak widzimy, świętowali jego narodziny jako tego, który przynosi pokój. Zechariah zakończył swój hymn Benedictus zapowiadając, że Pan, gdy przyjdzie, czyli Jezus, dokona tego "by kierować nasze kroki na ścieżce pokoju". (Łk 1:79). 

A jednak w ciągu kilku dni od narodzin Chrystusa diabeł zaatakował Go, zaatakował pokój, który przyniósł poprzez próby zabicia Go przez Heroda. Herod uczynił to, ponieważ nie miał pokoju w duszy, ponieważ jego serce było ogarnięte strachem.

Ale Jezus w żłobie uczy lekcji pokoju. On nie przyciąga na siłę, ale przez miłość. Jezus w żłobie to. "krzesło".jak mawiał święty Josemaría. Mamy wiele lekcji, które możemy od niego wyciągnąć. Uczymy się wygrywać przez przyciąganie, a nie przez narzucanie. Uczymy się pokory bycia słabym, tak jak był nim nasz Pan, gdy był dzieckiem i potrzebował ratunku ze strony innych, ze strony Maryi i Józefa. Od początku do końca był Zbawicielem, który sam siebie nie mógł zbawić. "Uratował innych, a sam nie może się uratować".kapłani i uczeni w piśmie szydzili. 

"Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni będą nazwani dziećmi Bożymi". (Mt 5, 9). Możemy w tych dniach często spoglądać na Dzieciątko Jezus, aby odkryć i pogłębić nasz pokój, aby w Nim stać się dziećmi Bożymi.

Homilia na temat czytań z Uroczystości Narodzenia Pańskiego

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Hiszpania

ACdP gratuluje Bożego Narodzenia tym, którzy również "narodzili się na nowo".

Nowa kampania świąteczna promowana przez Katolickie Stowarzyszenie Propagandystów (ACdP) gratuluje okresu świątecznego czterema świadectwami niektórych odrzuconych z naszego społeczeństwa: od matki, która akceptuje poważną chorobę swojej córki, do chłopca, którego życie zostało uratowane, zanim się urodził.

Maria José Atienza-21 Grudzień 21 Grudzień 2022-Czas czytania: < 1 minuta

"Bieda. Znienawidzony. Zmarginalizowane. Born again". To bezpośrednie hasło kampanii, z którą Katolickie Stowarzyszenie Propagandystów chce złożyć życzenia świąteczne, a którą można zobaczyć na wiatach przystankowych w ponad 80 miastach. Prowokacyjne" zaproszenie do przyjęcia Jezusa Chrystusa w te Święta, zgodnie z Jego słowami z Ewangelii: "Jak uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, tak uczyniliście Mnie".

W rzeczywistości kampania zawiera cztery świadectwa osób, które otworzyły swoje życie na innych, przyjmując go jako drugiego Chrystusa i wprowadzając w życie mandat ewangeliczny, mimo że znajdują się w naprawdę zmarginalizowanych sytuacjach w naszym dzisiejszym społeczeństwie. Poprzez Qr'y na namiotach kampanii poznajemy inne "stajnie", w których mimo wszystko rodziło się życie, jak np. przypadek Lilianktórego córka w bardzo młodym wieku przeszła bardzo poważną infekcję, która pozbawiła ją zdolności chodzenia, mówienia i jedzenia, lub sam poród José Carlos Martínezktórego matka zamierzała go przerwać, a po rozmowie z doktorem Jesúsem Povedą zaszła w ciążę i od tego czasu jest przy niej.

Historie, w których ACdP przypomina nam, że przyjęcie Syna Bożego oznacza również przyjęcie najbardziej bezbronnych - czy to dziecka, które chcą zabić przed narodzeniem, czy bezdomnego, który puka do drzwi - i rzuca nam wyzwanie: "Czy nadal ci nie zależy?

Watykan

Papież Franciszek: "Głos Boga rozbrzmiewa w spokoju".

Papież przebywał dziś rano w Auli Pawła VI na środowej audiencji ogólnej.

Paloma López Campos-21 Grudzień 21 Grudzień 2022-Czas czytania: 2 minuty

Ojciec Święty rozpoczął audiencję w sposób wylewny, mówiąc, że ci, którzy śledzili katechezy na temat rozeznania, mogą myśleć, że rozeznanie jest bardzo skomplikowane, ale "w rzeczywistości to życie jest skomplikowane i jeśli nie nauczymy się je odczytywać, ryzykujemy, że je zmarnujemy, przenosząc je do przodu sztuczkami, które w końcu nas zniechęcają".

Papież wyjaśnia, że zawsze dokonujemy wyborów, zawsze rozeznajemy, nawet w drobnych sprawach dnia, ponieważ "życie zawsze stawia nas przed wyborem, a jeśli nie dokonujemy go świadomie, w końcu to życie wybiera za nas, zabierając nas tam, gdzie nie chcielibyśmy iść".

Pomoc w rozeznaniu

Biorąc pod uwagę trudności, jakie mogą pojawić się w trakcie tego procesu, Franciszek wskazał dziś na audiencji "pewne pomoce, które mogą ułatwić to nieodzowne ćwiczenie życia duchowego".

Pierwszym istotnym elementem jest "konfrontacja ze Słowem Bożym i doktryną Kościoła". Pomagają nam one odczytać to, co porusza się w sercu, ucząc się rozpoznawać głos Boga i odróżniać go od innych głosów, które zdają się narzucać naszej uwadze, ale które w końcu pozostawiają nas zdezorientowanymi. Biblia ostrzega nas, że głos Boga rozbrzmiewa w bezruchu, w uwadze, w ciszy". Należy pamiętać, że "głos Boga nie narzuca się, jest dyskretny, pełen szacunku i właśnie dlatego jest pacyfistyczny".

Jeśli chodzi o Słowo Boże, Papież mówi, że "nie jest ono po prostu tekstem do czytania, jest żywą obecnością, dziełem Ducha Świętego, który pociesza, poucza, daje światło, siłę, odpoczynek i radość życia". Jest to autentyczny przedsmak raju".

"Ta afektywna relacja z Pismem Świętym prowadzi do afektywnej relacji z Panem Jezusem, a to jest kolejna niezbędna i nie ulgowa pomoc". Dzięki Pismu Świętemu Chrystus "objawia nam Boga pełnego współczucia i czułości, gotowego poświęcić się, aby nas spotkać, tak jak ojciec w przypowieści o synu marnotrawnym".

Ta relacja z Jezusem Chrystusem jest istotną pomocą w rozeznawaniu. "Bardzo pięknie jest myśleć o życiu z Panem jako o relacji przyjaźni, która rośnie z dnia na dzień. Przyjaźń z Bogiem ma zdolność przemiany serca; jest to jeden z wielkich darów Ducha Świętego, pobożność, która pozwala nam rozpoznać ojcostwo Boga. Mamy czułego, czułego Ojca, który nas kocha, który zawsze nas kochał: kiedy się tego doświadcza, serce topnieje i odpadają wątpliwości, lęki, poczucie niegodności. Nic nie może stanąć na drodze tej miłości.

Duch Święty i rozeznanie

Ojcostwo Boga prowadzi nas także do "daru Ducha Świętego, obecnego w nas, który nas poucza, ożywia Słowo Boże, które czytamy, podsuwa nowe znaczenia, otwiera drzwi, które wydawały się zamknięte, wskazuje drogi życia tam, gdzie wydawało się, że jest tylko ciemność i zamęt. Duch Święty to rozeznanie w działaniu, obecność Boga w nas. Jest to największy dar, jaki Ojciec zapewnia tym, którzy o niego proszą".

Papież na zakończenie przypomniał naturę rozeznania: "Rozeznanie ma na celu rozpoznanie zbawienia, które Pan zdziałał w moim życiu. Przypomina mi, że nigdy nie jestem sama i że jeśli się zmagam, to dlatego, że to, o co chodzi, jest ważne. Z tymi pomocami, które daje nam Pan, nie musimy się obawiać".

Kultura

Daniel Martín SalvadorMuzyka musi wzmacniać Słowo".

Daniel Martín Salvador, organista i muzykolog, opowiada w Omnes o liturgii, muzyce, sztuce i Kościele.

Paloma López Campos-21 Grudzień 21 Grudzień 2022-Czas czytania: 4 minuty

Daniel Martín Salvador, muzykolog i organista, to jedno z pierwszych nazwisk, które przychodzi nam do głowy, gdy myślimy o muzyce sakralnej. Koncertował w największych międzynarodowych salach. Obecnie dzieli swój czas między Madryt i Moskwę, a z Omnesem rozmawiał o muzyce, liturgii i sztuce.

Jaki jest Twój stosunek do muzyki sakralnej?

- To nie jest zbyt wielka tajemnica. Wszyscy organiści są związani z muzyką sakralną. Organy to instrument, który sam w sobie, ze względu na swoją tożsamość, jest w pełni związany z muzyką sakralną i liturgią. Gdybym poświęcił się innemu instrumentowi, może nie miałbym tej relacji, ale jako organista jest to nie do pomyślenia.

Organy są zasadniczo instrumentem Kościoła i dlatego organista musi znać całą liturgię. Oznacza to, że masz bardzo bliski związek z całą tą muzyką, co nie ma miejsca w przypadku innych instrumentów.

Jak powstaje związek między Kościołem, muzyką i liturgią?

- Związek muzyki z liturgią istnieje od niepamiętnych czasów. Na długo przed chrześcijaństwem muzyka była związana najpierw z instynktami, a potem z zaświatami, z rzeczami niematerialnymi.

Najwcześniejsze cywilizacje uważały, że muzyka odgrywa nieodzowną rolę w ich politeistycznych religiach. Grecy odziedziczyli to po Egipcjanach; a Rzymianie po Grekach. Żydzi również mieli taką relację. Następnie narodziło się chrześcijaństwo, które rozprzestrzeniając się po Europie, zjednoczyło wszystkie te żydowskie i mistyczne tradycje rozpowszechnione w całym Imperium Rzymskim.

Muzyka w Kościele powstała głównie ze śpiewu żydowskich psalmów. Stąd powstał cały system muzyki liturgicznej. Najciekawsze jest to, że liturgia, która powstaje jest w całości śpiewana. Sobór Watykański II zmienia panoramę, w tym sensie, że Msze są teraz mówione, z momentami muzyki, ale w pierwotnej koncepcji liturgia nie była taka. Początkowo śpiewano absolutnie wszystko. W rzeczywistości prawosławni, którzy niewiele różnią się od katolików, kontynuują stary sposób odprawiania Mszy św. Śpiewają wszystko oprócz homilii, która jest jedyną częścią mówioną. Wszystko to dlatego, że w rzeczywistości muzyka i liturgia rodzą się jako jedność.

Czego katolicy mogą się nauczyć od prawosławnego obrządku liturgicznego?

- To, co musimy zrobić, to oduczyć się tego, czego nauczyliśmy się na Soborze Watykańskim II. Prawosławni wciąż robią to, co my, katolicy, robiliśmy kiedyś. Właściwie cała muzyka, którą mamy dzisiaj, pochodzi z katolickiej muzyki liturgicznej. Śpiewem Kościoła katolickiego był chorał gregoriański, ale w Paryżu w XII wieku zaczęto "upiększać" chorał gregoriański. W ten sposób pojawiły się pierwsze formy polifonii. Te różne głosy ewoluowały, aż w połowie średniowiecza dochodzimy do renesansu.

W renesansie, na Soborze Trydenckim, Kościół dokonał bardzo obszernego rozdziału na temat muzyki w liturgii. Od tego momentu w tym samym czasie powstała muzyka, która była bardzo podobna, ale profanacyjna. Od tej religijnej muzyki wszystko zaczęło się rozwijać. Powstały madrygały, potem opera, romantyzm, klasycyzm... I ewolucja trwa.

Z tego prawosławnego obrządku nie możemy się niczego nauczyć, bo tak bardzo ewoluowaliśmy, że skończyło się na inwolucji. Na szczęście w ostatnich czasach pojawiła się tendencja do powrotu do korzeni, w ramach norm Rady. 

Daniel na koncercie w Moskwie

Problem polega na tym, że wielu ludzi myśli, że Sobór Watykański II wyeliminował chorał gregoriański i organy, ale tak nie jest. Sobór Watykański II mówi, że językiem urzędowym Kościoła katolickiego jest łacina, a jeśli chodzi o muzykę, to językiem urzędowym jest chorał gregoriański. Ale w latach 70. modne stały się gitary i bardzo powszechne było wprowadzanie do liturgii pieśni z gitarami, co jest sposobem "protestantyzacji" liturgii katolickiej.

Walczyliśmy, mówiąc, że muzyka pochodzi od Ducha Świętego, ale teraz śpiewamy covery Beatlesów. To nie pasuje do liturgii.

Benedykt XVI, który ma studia muzyczne i jest wielkim znawcą liturgii, otoczył się ludźmi, którzy byli również wielkimi kompozytorami i liturgistami, co pomaga przybliżyć ludziom muzykę sakralną przy zachowaniu korzeni. Stopniowo otwierają się drzwi do reformy liturgii.

Dlaczego muzyka sakralna przybliża nas do Boga?

- Bo to muzyka do tego stworzona. Przede wszystkim jest w służbie Słowa, a to jest najważniejsze. Muzyka, w niematematycznej definicji, jest wyrazem uczuć. Kiedy jesteś w Kościele, funkcją muzyki jest pomoc w podniesieniu duszy do nieba, więc możemy powiedzieć, że relacja jest odwrócona. To nie jest kwestia uczuć, Słowo Boże jest Słowem Bożym, nie zmienia się jak uczucia.

Po drugie, w sztuce, aż do XIX wieku, wszystko robiono na większą chwałę Boga. Człowiek jest zdolny do podejmowania monumentalnych wysiłków na większą chwałę Boga. To pomaga nam zbliżyć się do Boga. Prowadzi nas ku Niemu.

Czy bycie w służbie Słowa jest najważniejsze przy komponowaniu muzyki sakralnej?

- Tak, jest to coś, czego wymaga sama muzyka sakralna. W Dyrektorium Ogólnym Mszału Rzymskiego jest napisane, że muzyka musi zawsze wzmacniać Słowo i nigdy nie może rozpraszać. Dlatego pierwszą rzeczą, jaką musi zrobić kompozytor, pisząc muzykę do liturgii, jest dążenie do tego, by tekst był zrozumiały. Słowo musi być najważniejsze, nie może być zniekształcone przez muzykę. Następnie, gdy przychodzi do tworzenia muzyki, tekst musi być przeciągnięty przez kompozycję. Bardzo wyraźnym tego przykładem jest Magnificat Bacha. Bach to poeta-muzyk, największy przedstawiciel muzyki liturgicznej, niezależnie od tego, że był protestantem. Wyobrażenia o liturgii były takie same i on jest przykładem, jak ta muzyka powinna być komponowana.

Kultura

Święta - historia czy tradycja?

Daty świąt Bożego Narodzenia nie są tylko tradycją, znaleziska w Qumran wskazują, że mogą być w rzeczywistości historyczne.

Gerardo Ferrara-21 Grudzień 21 Grudzień 2022-Czas czytania: 6 minuty

Dlaczego chrześcijanie świętują narodziny Jezusa Chrystusa 25 grudnia? Od czasów renesansu powszechnie uważa się, że data ta została wybrana tylko po to, by zastąpić starożytny kult "Sol Invictus", którego uroczystość przypadała właśnie na tę datę ("dies Solis Invicti"), która w kalendarzu juliańskim odpowiadała przesileniu zimowemu, czyli zaślubinom najdłuższej nocy i najkrótszego dnia w roku.

Czym, a raczej kim, był ów "Sol Invictus"? Był właśnie uosobieniem słońca, utożsamianym z Heliosem, Gebalem i ostatecznie z Mitrą, w swoistej monoteistycznej asymilacji między bóstwem a słońcem. Kult "Sol Invictus" wywodzi się ze Wschodu (szczególnie z Egiptu i Syrii), gdzie obchody obrzędu narodzin Słońca polegały na tym, że wierni wychodzili o północy z sanktuariów, w których się gromadzili, aby ogłosić, że Dziewica urodziła Słońce, przedstawione jako dziecko. Ze Wschodu kult rozprzestrzenił się na Rzym i Zachód.

Czy to naprawdę jedyny powód, dla którego obchodzimy święta o tej porze roku? Może nie. W rzeczywistości odkrycia w Qumran pozwoliły ustalić, że mamy powód, by obchodzić Boże Narodzenie 25 grudnia.

Rok i dzień narodzin Jezusa

Pamiętajmy przede wszystkim, że Dionizy Mniejszy, mnich, który w roku 533 obliczył rok początku ery chrześcijańskiej, cofnął narodziny Chrystusa o około sześć lat, który zatem przyszedłby na świat około 6 roku p.n.e. Czy mamy jakieś inne wskazówki na ten temat? Tak, śmierć Heroda Wielkiego w 4 r. p.n.e., ponieważ zmarł on w tym czasie, a wiemy, że między narodzinami Jezusa a śmiercią króla musiały upłynąć około dwa lata, co zbiegłoby się z rokiem 6 p.n.e.

Wiemy więc, znów od ewangelisty Łukasza (najbardziej szczegółowa relacja o narodzinach Jezusa), że Maryja zaszła w ciążę, gdy jej kuzynka Elżbieta była już w szóstym miesiącu ciąży. Chrześcijanie zachodni zawsze obchodzili Zwiastowanie Maryi 25 marca, czyli dziewięć miesięcy przed Bożym Narodzeniem. Natomiast chrześcijanie wschodni obchodzą również Zwiastowanie Zachariaszowi (ojcu Jan Chrzciciel i mąż Elżbiety) w dniu 23 września. Łukasz wchodzi w szczegóły, mówiąc nam, że w chwili, gdy Zachariasz dowiedział się, że jego żona, teraz tak stara jak on, stanie się brzemienna, służyła w świątyni, będąc z kasty kapłańskiej, według klasy Abia. Jednak sam Łukasz, pisząc w czasie, gdy Świątynia jeszcze funkcjonowała, a klasy kapłańskie kontynuowały swoje wieloletnie rotacje, nie precyzuje, uznając to za oczywiste, czasu, w którym służyła klasa Abia. Otóż liczne fragmenty Księgi Jubileuszów, znalezione właśnie w Qumran, pozwoliły uczonym takim jak Annie Jaubert czy izraelski Żyd Shemarjahu Talmon precyzyjnie zrekonstruować, że rota w Abii odbywała się dwa razy w roku: pierwszy od 8 do 14 dnia trzeciego miesiąca kalendarza hebrajskiego, drugi od 24 do 30 dnia ósmego miesiąca tego samego kalendarza, a więc odpowiadający ostatnim dziesięciu dniom września, w doskonałej harmonii ze wschodnim świętem 23 września i sześciu miesięcy od 25 marca, co sugerowałoby, że narodziny Jezusa rzeczywiście miały miejsce w ostatnich dziesięciu dniach grudnia i że w związku z tym sensowne jest obchodzenie Bożego Narodzenia o tej porze roku, jeśli nie w tym dniu!

Spis ludności Cezara Augusta

Z Ewangelii Łukasza (rozdz. 2) wiemy, że narodziny Jezusa zbiegły się ze spisem ludności przeprowadzonym w całej ziemi przez Cezara Augusta:

"W owych dniach dekret Cezara Augusta nakazał przeprowadzenie spisu ludności całej ziemi. Ten pierwszy spis został sporządzony, gdy Kwiryniusz był namiestnikiem Syrii. Wszyscy poszli się zarejestrować, każdy w swoim mieście".

Co wiemy na ten temat? Z tego, co czytamy w wierszach VII, VIII i X transkrypcji "Res gestae" Augusta znalezionej w "Ara Pacis" w Rzymie, dowiadujemy się, że Cezar Oktawian August trzykrotnie, w latach 28 p.n.e., 8 p.n.e. i 14 n.e., przeprowadził spis całej ludności rzymskiej. To właśnie w tym kontekście należy umieścić słynny spis ludności relacjonowany w Ewangelii Łukasza (Łk 2,1).

W czasach starożytnych spisanie całej ziemi oczywiście musiało zająć trochę czasu, zanim spis został zakończony. I tu kolejne wyjaśnienie ewangelisty Łukasza daje nam wskazówkę: Kwiryniusz był namiestnikiem Syrii, gdy dokonywano tego "pierwszego" spisu. Sulpicjusz Kwiryniusz był namiestnikiem Syrii prawdopodobnie w latach 6-7 n.e. W tej kwestii istnieją rozbieżne opinie historyków: niektórzy przypuszczają, że faktycznie, zgodnie z tzw. nagrobkiem z Tivoli (po łacinie "Lapis" lub "Titulus Tiburtinus"), sam Kwiryniusz miał wcześniejszy mandat w latach 8-6 p.n.e. (co byłoby zgodne zarówno z datą spisu Augusta, jak i narodzin Jezusa); inni jednak tłumaczą termin "pierwszy" (który w języku łacińskim i greckim, będąc rodzaju nijakiego, może mieć również wartość przysłówkową) jako "zanim Kwiryniusz był namiestnikiem Syrii". Obie hipotezy są dopuszczalne, więc to, co jest opowiedziane w Ewangeliach o przeprowadzeniu spisu ludności w czasie narodzin Jezusa, jest wiarygodne.

W Betlejem Judei

Betlejem jest dziś miastem na Zachodnim Brzegu i nie ma w sobie nic bukolicznego ani żłóbkowego. Dwa tysiące lat temu było to jednak małe miasteczko, znane mimo wszystko jako siedziba króla Dawida. Stąd, jak mówiło Pismo, miał przyjść oczekiwany przez lud izraelski mesjasz (Micheasz, rozdz. 5).

Oprócz czasu wiadomo było zatem także, gdzie ów mesjasz, oczekiwany, jak widzieliśmy, przez naród żydowski i jego sąsiadów na Wschodzie, miał się narodzić. 

Ciekawe, że nazwa tego miejsca, złożona z dwóch różnych hebrajskich terminów, oznacza po hebrajsku: "dom chleba" (בֵּֽית = bayt lub beṯ: dom; לֶ֣חֶם = leḥem: chleb); 'dom mięsa' w języku arabskim (ﺑﻴﺖ = bayt lub beyt, dom; لَحْمٍ = laḥm, mięso); 'dom ryb' w starych językach południowoarabskich. Wszystkie wymienione języki są pochodzenia semickiego, a w tych językach z tego samego trzyliterowego korzenia można wyprowadzić dużą liczbę słów związanych z pierwotnym znaczeniem korzenia pochodzenia. W naszym przypadku - rzeczownika złożonego Belénmamy dwa korzenie: b-y-t, który daje początek Bayt lub Beth; l-ḥ-m, który daje początek Leḥem lub Laḥm.

We wszystkich przypadkach Bayt/Beth oznacza dom, ale Laḥm/Leḥem zmienia swoje znaczenie w zależności od języka. 

Odpowiedź leży w pochodzeniu populacji, do których należą te języki. Hebrajczycy, podobnie jak Aramejczycy i inne ludy semickie północnego zachodu, zamieszkiwali tzw. Żyzny Półksiężyc, czyli rozległy obszar między Palestyną a Mezopotamią, gdzie można było uprawiać rolnictwo, co czyniło ich ludem osiadłym. Ich głównym źródłem utrzymania był więc chleb. Arabowie, koczowniczy lub półkoczowniczy lud z północy i centrum przeważnie pustynnego Półwyspu Arabskiego, czerpali swoje główne źródło utrzymania z polowań i rolnictwa, czyniąc mięso swoim pożywieniem par excellence. Wreszcie Arabowie Południowi, którzy zamieszkiwali południowe wybrzeża Półwyspu Arabskiego, za główny pokarm mieli ryby. Stąd możemy zrozumieć, dlaczego to samo słowo, w trzech różnych językach semickich, oznacza trzy różne pokarmy.

W związku z tym możemy zobaczyć, jak Belén ma dla różnych ludów pozornie różne, ale w rzeczywistości jednoznaczne znaczenie, ponieważ wskazywałoby nie tyle na dom chleba, mięsa czy ryb, ale na dom prawdziwego pożywienia, tego, bez którego nie można się obejść, od którego zależy własne utrzymanie, bez którego nie można żyć. 

Co ciekawe, Jezus mówiąc o sobie powiedział: "Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja prawdziwym napojem" (J 6,51-58). 

Historia mówi nam, że już w połowie II wieku św. Justyn, a później Origen, autor z III wieku, potwierdzili, że w Betlejem zarówno chrześcijanie, jak i niechrześcijanie znali dokładną lokalizację groty i żłóbka, ponieważ cesarz Hadrian w 135 roku n.e., z zamiarem wymazania z pamięci miejsc żydowskich i judeochrześcijańskich w nowej prowincji Palestyny, chciał, aby pogańskie świątynie powstały dokładnie w miejscu tych, które należały do starożytnej wiary w tym regionie. Potwierdzają to święty Jerome i święty Cyryl Jerozolimski.

Tak jak w Jerozolimie, na miejscu sanktuariów ku czci śmierci i zmartwychwstania Jezusa, Hadrian kazał wybudować posągi Jowisza i Wenus (Jerozolima została w międzyczasie odbudowana jako "Aelia Capitolina"), tak w Betlejem zasadzono las poświęcony Tammuzowi, czyli Adonisowi. Jednak dzięki znajomości warkocza Hadriana, pierwszego cesarza chrześcijańskiego, Konstantyn i jego matka Helena byli w stanie znaleźć dokładne miejsca pierwotnych "domus ecclesiæ", które później stały się małymi kościołami, gdzie czczono i przechowywano wspomnienia i relikwie z życia Jezusa z Nazaretu.

AutorGerardo Ferrara

Pisarz, historyk i ekspert w dziedzinie historii, polityki i kultury Bliskiego Wschodu.

Watykan

Bp Nappa jest nowym przewodniczącym Papieskich Stowarzyszeń Misyjnych.

Papieskie Towarzystwa Misyjne mają nowego przewodniczącego, którym został mianowany 3 grudnia monsignor Emilio Nappa.

Paloma López Campos-20 Grudzień 2022-Czas czytania: < 1 minuta

Monsignor Nappa urodził się w Neapolu w 1972 roku. Święcenia przyjął w 1997 roku, a od września 2022 roku pracuje w Sekretariacie Gospodarki. Jego przeszłość 3 grudnia papież mianował go przewodniczącym Papieskich Towarzystw Misyjnych i nadał mu tytuł arcybiskupa. Święcenia biskupie odbędą się 28 stycznia w Bazylice św. Piotra. Emilio Nappa zastępuje monsignora Giampietro Dal Toso, który zakończył swoją kadencję 30 listopada. Dal Toso ustępuje ze stanowiska po tym, jak był u steru PMS od 2016 roku.

W dobrym nastroju nowy przewodniczący potwierdza, że "pomimo możliwych trudności i problemów, z którymi trzeba się zmierzyć, nasze Papieskie Stowarzyszenia Misyjne są piękną i bardzo żywą rzeczywistością, o szczególnym powołaniu w Kościele, co podkreślił sam papież Franciszek w niedawnej Konstytucji Apostolskiej". Praedicate Evangelium o Kurii Rzymskiej i jej służbie Kościołowi w świecie".

Nappa prosił o współpracę i zrozumienie w nowym zadaniu, abyśmy "szli razem w duchu synodalnym oraz w komunii modlitwy i działania, pogłębiając coraz bardziej charyzmat PMS i jego działalność".

Na stronie pełne pozdrowienie nowego przewodniczącego można znaleźć na stronie Papieskich Towarzystw Misyjnych.

Watykan

Oto działania papieża w te święta

Ten tydzień obfituje w uroczystości, a na kilku z nich wystąpi papież. Proponujemy małe kalendarium działań Franciszka w czasie trwania uroczystości.

Paloma López Campos-20 Grudzień 2022-Czas czytania: < 1 minuta

W środę 21 grudnia, o godzinie dziewiątej rano, Papież odbędzie zwyczajową audiencję generalną w Auli Pawła VI. W ubiegłym tygodniu Ojciec Święty zauważył, że zbliża się do końca swojego katecheza o rozeznaniu.

Dzień później, w czwartek 22, Kuria Rzymska otrzyma życzenia świąteczne. W dalszej części dnia to samo uczynią pracownicy Watykanu.

W sobotę 24, o godz. 19.20 papież odprawi w Bazylice św. Piotra Mszę św. z nieszporami bożonarodzeniowymi. Następnego dnia, w niedzielę 25, odbędzie się błogosławieństwo. Urbi et Orbi o godzinie 12:00, a papież ogłosi swoje świąteczne orędzie.

Anioł Pański z balkonu Pałacu Apostolskiego został przeniesiony na poniedziałek 26, odbywając się tego dnia o godz. 12.00.

W sobotę 31, o godz. 17.00 papież odprawi nieszpory i modlitwę. Te Deum by podziękować za rok, który przeżyliśmy.

Następnego dnia, Światowy Dzień PokojuO godz. 10.00 zostanie odprawiona Msza św. w uroczystość Najświętszej Maryi Panny.

6. w święto Objawienia Pańskiego papież odprawi o godz. 10.00 Mszę św. w Bazylice św. Piotra.

Wreszcie w święto Chrztu Pańskiego, 8 stycznia, będzie Msza św. o godz. 9.30 w Kaplicy Sykstyńskiej.

Ewangelizacja

Rodzina Ulmów: siedmiu męczenników wiary chrześcijańskiej

17 grudnia papież Franciszek zatwierdził dekret o męczeństwie, w obronie wiary, siedmiu członków polskiej rodziny Ulmów w miejscowości Markowa. Rodzice, Józef i Wiktoria, udzielili kryjówki prześladowanej rodzinie żydowskiej i z tego powodu zostali zamordowani wraz z dziećmi: sześcioma nieletnimi i tym, które Wiktoria, będąc w ciąży, nosiła w swoim łonie.

Ignacy Soler-20 Grudzień 2022-Czas czytania: 4 minuty

24 marca 1944 r. ok. godz. 5.00 w Markowej na Ukrainie niemieccy żandarmi zamordowali ośmiu Żydów oraz ukrywającego ich Józefa Ulmę wraz z będącą w ostatnim miesiącu ciąży żoną Wiktorią i szóstką ich dzieci.

Po podjęciu przez Hitlera decyzji o przeprowadzeniu nieludzkiego "ostatecznego rozwiązania" polegającego na eksterminacji wszystkich Żydów, Ulmowie, świadomi ryzyka i mimo trudnej sytuacji finansowej, ale poruszeni przykazaniem miłości i przykładem Dobrego Samarytanina, pomagali Żydom.

Już w drugiej połowie 1942 roku ukrywali Saula Goldmana i jego czworo dorosłych dzieci, a także Leę Didler i Gołdę Grünfeld wraz z ich niemowlęcą córką. Goldmanowie byli sąsiadami domu rodzinnego Józefa Ulmy, który znany był z życzliwości wobec Żydów. Wcześniej pomagał innej żydowskiej rodzinie w budowie kryjówki.

Rodzina Ulmów była też świadkiem, jak w 1942 r. na sąsiedniej działce, gdzie zakopano zwierzęta, hitlerowcy rozstrzelali 34 Żydów z Markowej i okolic. Wśród ponad 4 tysięcy mieszkańców Markowej, Ulmowie nie byli jedyną rodziną, która ukrywała Żydów. Co najmniej 20 innych Żydów przeżyło okupację w pięciu chłopskich domach.

Przed II wojną światową w Markowej mieszkało około 120 Żydów. W 1995 roku Wiktoria i Józef Ulmowie zostali pośmiertnie uhonorowani tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Józef Ulma urodził się 2 marca 1900 roku w Markowej, jako siódme dziecko Marcina Ulmy i Franciszki Kluz. Najpierw ukończył cztery klasy szkół podstawowych, a następnie, po odbyciu służby wojskowej, ukończył z wyróżnieniem szkołę rolniczą w Pilźnie. W 1935 roku Józef ożenił się z Wiktorią Niemczak, również z Markowej.

Wiktoria urodziła się 10 grudnia 1912 roku. W wieku 6 lat straciła matkę. Uczęszczała do szkoły powszechnej w Markowej. Uczęszczała też na kursy Uniwersytetu Ludowego w pobliskiej Gać. Po ślubie poświęciła się pracy w domu i opiece nad dziećmi.

W ciągu dziewięciu lat małżeństwa rodzinie Ulmów urodziło się sześcioro dzieci: Stanisława (ur. 18 lipca 1936), Barbara (ur. 6 października 1937), Władysław (ur. 5 grudnia 1938), Franciszek (ur. 3 kwietnia 1940), Antoni (ur. 6 czerwca 1938, 1941) i Maria (ur. 16 września 1942). Wychowywali je w duchu wiary i miłości chrześcijańskiej, ucząc je miłości do pracy i szacunku dla innych. Wiosną 1944 roku Wiktoria spodziewała się kolejnego dziecka.

Józef i Wiktoria byli rolnikami na niewielkim kilkuhektarowym gospodarstwie, którego byli właścicielami, jak to jest w zwyczaju w Polsce. Józef był człowiekiem niezwykle pracowitym i pomysłowym. Oprócz uprawy warzyw zajmował się również sadownictwem, którego był aktywnym propagatorem we wsi. Założył pierwsze sady i szkółkę drzew owocowych, gdzie co tydzień demonstrował techniki ogrodnicze.

Chętnie służył radą i pomocą, przekazując innym nowo nabytą wiedzę. Znał się na pszczelarstwie i trzymał kilka uli. Jego innowacyjność ujawniła się także w tym, że jako pierwszy we wsi wprowadził w swoim domu elektryczność, podłączając żarówkę do małego, ręcznie zbudowanego wiatraka.

Józef miał dużo inicjatywy społecznej i aktywnie uczestniczył w sprawach lokalnej społeczności. Był bibliotekarzem w Katolickim Klubie Młodzieży, aktywnym członkiem Związku Młodzieży Wiejskiej RP "Wici". Kierował również markowską spółdzielnią mleczarską i był członkiem spółdzielni zdrowia w Markowej. Jego największą pasją była fotografia, zajęcie niezwykle rzadkie w ówczesnych polskich wsiach. O fotografii dowiedział się z książek. Wiktoria natomiast była aktorką w amatorskim zespole teatralnym Związku Młodzieży Wiejskiej RP "Wici".

Józef i Wiktoria byli aktywnymi członkami parafii św. Doroty w Markowej. Ich życie wiary oparte było na dwóch przykazaniach: miłości Boga i miłości bliźniego. Już jako nastolatek Józef uczestniczył w działalności Stowarzyszenia Mszy Świętych Diecezji Przemyskiej. Był też członkiem Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Jako małżonkowie pogłębiali swoją wiarę poprzez modlitwę rodzinną i udział w życiu sakramentalnym Kościoła. Obaj należeli też do Bractwa Żywego Różańca. Dla Józefa i Wiktorii najważniejsze było chrześcijańskie życie ich dzieci. Przekazali im żywą wiarę w Chrystusa i miłość do wszystkich bez wyjątku.

W ciągu kilku minut wczesnym rankiem 14 marca 1944 roku zamordowano 17 niewinnych osób. Józef i Wiktoria zginęli z rąk żandarmów, zagorzałych i bezwzględnych strażników niemieckiego systemu nazistowskiego.

Wraz z nimi rozstrzelano także ich dzieci i ukrywanych przez nich Żydów. Zginęło również nienarodzone dziecko Ulmów.

Cała rodzina Ulmów to męczennicy, do śmierci dawali świadectwo chrześcijańskiego życia. Nie jest łatwo oddać życie za wierność wierze chrześcijańskiej i ewangelicznemu przykazaniu miłości bliźniego, ale jeszcze trudniej jest zaryzykować i oddać życie własnej rodziny z miłości do Boga i bliźniego. Udało im się, dzięki Bożej łasce.

Edukacja

Święta, słodkie (i trzeźwe) Święta

Dla wielu rodzin napięta sytuacja ekonomiczna może być okazją do przeżycia bardziej autentycznych świąt.

Miguel Ángel Carrasco-20 Grudzień 2022-Czas czytania: 6 minuty

C. S. Lewis powiedział: "Pewnego razu w naszym świecie stajenka miała w sobie coś, co było większe niż cały nasz świat". Prawda jest jednak taka, że choć w dzisiejszych czasach sklepy, reklamy, dekoracje uliczne i platformy audiowizualne nieustannie mówią nam o Bożym Narodzeniu, to stosunkowo niewiele osób przeżywa to święto z transcendentnym poczuciem sensu. 

Eskalacja konsumpcjonizmu o tej porze roku osiągnęła poziom tradycji. I choć nikt nie zdaje sobie sprawy, że tym razem okoliczności ekonomiczne skłonią wielu do umiarkowanych wydatków, to jednak od tygodni znów daje się odczuć typowy dla tej pory roku pociąg do konsumpcji. Uderzające jest to, że aż 70% społeczeństwa twierdzi, że wyda na święta tyle samo, co w zeszłym roku (dane pochodzą ze Stowarzyszenia Producentów i Dystrybutorów).

Nie chodzi o zniechęcanie do konsumpcji w tak delikatnym czasie jak ten, ale prawda jest taka, że te z nas, rodzin, które będą musiały zacisnąć pasa w tym świątecznym okresie, mają doskonałą okazję do edukowania naszych dzieci, ucząc je, jak radzić sobie bez wszystkiego, czego nie potrzebują i jak autentycznie przeżywać Boże Narodzenie; jednocześnie sprawiając, że gospodarka rodzinna staje się nieco bardziej realna: dwie pieczenie na jednym ogniu.

Jeśli chodzi o prezenty... mniej znaczy więcej

Jedną z najgorszych rzeczy, jakie możemy zrobić dzieciom, jest dawanie im wszystkiego, o co poproszą. Czasami, jako rodzice, chcemy zawsze dawać im "to, co najlepsze" i unikać wszelkiego cierpienia, nieważne jak małego, nawet jeśli jest ono częścią ich naturalnej nauki. Bo żyjemy w społeczeństwie, w którym celem jest przede wszystkim wygoda.

W nadchodzącym sezonie świątecznym, według badań znanej sieci supermarketów, dwie trzecie hiszpańskich gospodarstw domowych wyda na zabawki nawet 200 euro (średnia liczba dzieci w Hiszpanii to 1,19). 

Co roku w okresie Bożego Narodzenia i Święta Trzech Króli dochodzi do tego, co specjaliści nazywają "syndromem nadmiernie uzdolnionego dziecka". Dziecko, które otrzymuje zbyt wiele zabawek, w końcu nie docenia żadnej z nich, odczuwa niezadowolenie, nudę i frustrację. Często zdarza się tak, że wszyscy w otoczeniu dziecka (dziadkowie, ciocie, wujkowie...) chcą je obdarować prezentami i nie ma nikogo - najlepiej powinni to być rodzice - kto by uporządkował tyle bzdur.

W innych przypadkach, co jest jeszcze bardziej problematyczne, nadmierne dawanie prezentów wynika z poczucia winy niektórych rodziców, którzy próbują w ten sposób zrekompensować brak uwagi, jaką poświęcają swoim dzieciom.

Alternatywą jest znana - i wskazana - "zasada czterech prezentów". Zasada ta ma kilka wariantów, ale w skrócie chodzi o to, by ograniczyć liczbę prezentów i nadać im kierunek daleki od kaprysu. Proponuje się więc, aby prezentami były: ubranie lub przedmiot praktyczny, którego dziecko potrzebuje (buty, plecak...); zabawka edukacyjna lub książka; prezent, którego dziecko bardzo pragnie; i wreszcie gra, która pozwala dziecku na interakcję z innymi dziećmi.

Niezależnie od tego, czy korzystamy z tej formuły, czy nie, musimy pamiętać, że w edukacji prawie nic nie osiąga się przez przypadek. Jeśli chcemy wychowywać nasze dzieci z umiarem, będziemy musieli wcześniej modulować ich oczekiwania, na przykład siadając z nimi do pisania listu do Trzech Króli i sprowadzając ich życzenia w sferę rozsądku.

Jasne stwierdzenie dzieciom, że "w tym roku Trzej Mędrcy przyniosą kilka prezentów mniej" lub że "w te święta będziemy więcej planować w domu, bo nie możemy tyle wydać" nie jest czymś, czego należy się wstydzić, a wręcz przeciwnie - świetną lekcją, która pomoże im docenić wartość rzeczy i odróżnić, co jest naprawdę ważne w tym świątecznym okresie.

Wdzięczność i docenianie prostych rzeczy

Ciągłe spełnianie każdej zachcianki otępia umysł i uwiąd wrażliwości, jak więc docenić dobra codziennego użytku - przyrodę, rodzinę, posiadanie domu...? Chesterton, wielki mistrz paradoksu i miłośnik tradycji świątecznych, powiedział "kiedy byliśmy dziećmi, byliśmy wdzięczni tym, którzy napełniali nasze pończochy na Boże Narodzenie. Dlaczego nie podziękować Bogu za napełnienie naszych pończoch naszymi stopami? Albo mówiąc współcześnie: czy dzisiejsze dzieci, które tęsknią za smartfonem czy konsolą do gier, nie powinny najpierw uczyć się wdzięczności za to, że mają rodzinę, dach nad głową, jedzenie i ubranie?

Mówmy jednak pozytywnie, bo korzyści z wychowania dzieci w umiarze, wdzięczności i oszczędności jest wiele: człowiek wdzięczny jest niewątpliwie szczęśliwszy. A dziecko, które nauczy się rezygnować (dobrowolnie, a nie z obowiązku) z rzeczy, które być może są niezbędne dla jego rówieśników, bardziej panuje nad swoim losem i będzie w stanie stawić czoła trudnościom z większą szansą na sukces. Pracujmy z naszymi dziećmi według tych zasad, a uczynimy z nich prawdziwych liderów ich życia i społeczeństwa. 

Młodzież: sztuka rozumowania bez narzucania się

Kiedy dzieci wchodzą w okres dojrzewania, zaczynają kwestionować wszystko, w tym oczywiście swoich rodziców, od których nieustannie żądają wyjaśnień. Jeśli chodzi o uczenie poczucia umiaru, będziemy musieli użyć bardziej rozbudowanych argumentów niż w przypadku młodszych dzieci. Musimy mieć świadomość, że dzieci w tym wieku są pod silną presją otoczenia na konsumpcję (ubrania, urządzenia technologiczne, gry wideo itp.). Nie mniej jednak prawdą jest, że mają już wystarczającą dojrzałość intelektualną, aby poradzić sobie z bardziej złożonym rozumowaniem. Pamiętajmy - wszyscy przeszliśmy przez ten etap - że to, czego nastolatki nienawidzą najbardziej, to bycie traktowanym jak dzieci.

Czasami rodzice mają wrażenie, że toczą z dziećmi "wojnę na śmierć i życie", w której wygrywają tylko ci, którzy nie ustępują z pola widzenia: każda wskazówka staje się przedmiotem kontrowersji. Jest to po części naturalne, ale nie wolno nam zapominać, że niezależnie od tego, jak bardzo nastolatek wielokrotnie sprzeciwia się decyzjom swoich rodziców, kiedy podejmujemy wysiłek, aby przedstawić nasz punkt widzenia poprzez dialog, a nie narzucanie, te racje nie pozostają głuche i stopniowo stają się częścią wychowania dziecka.

Dobrą strategią jest szukanie sposobów na połączenie z dominującymi wartościami dzieci w tej grupie wiekowej - bo mainstream Są też dobre strony tego rozwiązania. Faktem jest, że nowe pokolenia są znacznie bardziej świadome konieczności dbania o planetę, a ta troska ma pozytywny wpływ na środowisko. bardzo znaczący ciężar w swoich nawykach konsumpcyjnych. Ponowne wykorzystanie, naprawa przedmiotów, które się psują, kupowanie w sklepach z drugiej ręki, korzystanie z aplikacji circular economy... to w dużej mierze zachowania bardziej naturalne dla wielu dzisiejszych młodych ludzi niż dla ich rodziców. Krótko mówiąc, zrównoważony rozwój na wszystkich poziomach - osobistym, społecznym, środowiskowym... - jest jedynie konsekwencją cnoty umiarkowania (lub, w bardziej nowoczesnym języku, samokontroli i umiarkowania).

Świadomość, że w naszym środowisku czy gdzie indziej jest wielu ludzi, którym brakuje nawet najbardziej podstawowych środków materialnych, jest niewątpliwie ożywcza, która zwykle poruszy sumienia naszych dzieci w tym wieku. Bo nawet jeśli kryzys gospodarczy nas nie dotknie, to czyż nie jest nieprzyzwoitością konsumowanie bez umiaru, gdy tak wielu nie ma tego, co potrzebne do życia? W tym sensie, Ostatnia propozycja papieża Franciszka Pomysł, by w czasie świąt ograniczyć część wydatków i przeznaczyć je na pomoc rodzinom na Ukrainie, może być świetnym sposobem na wydobycie szlachetnych ideałów, które nosi w sobie każdy nastolatek. 

Tajna broń rodziców

Nie trzeba dodawać, że w podejściu edukacyjnym, które próbowaliśmy określić w tych liniach, rodzice mają wielkie wyzwanie, aby stawić czoła przytłaczającej machinie reklamowej rynku, z jej algorytmami, strategią omnichannel i setkami myślących głów. Porażka byłaby pewna, gdyby nie fakt, że dysponujemy nieomylną bronią, której dobre skutki poświadczyli wychowawcy wszystkich czasów: przykładem.

Nie ma skuteczniejszego mechanizmu wychowawczego dla dzieci niż zachowanie samych rodziców. Jest to w rzeczywistości podstawowy warunek, aby każda z porad, które podaliśmy w całym tym artykule, zadziałała. Jeśli w te święta nasze dzieci zobaczą, jak rezygnujemy z naszego komfortu, by umilić życie innym; jeśli zobaczą, że my również zachowujemy umiar w wyborze prezentów; jeśli, krótko mówiąc, zdadzą sobie sprawę, że mama i tata są konsekwentni w tym, co głoszą i nie ulegają własnym, dorosłym zachciankom... to mamy połowę bitwy wygraną.

Zbliża się piękna uroczystość: wspomnienie wydarzenia, które na zawsze zmieniło losy ludzkości. Nie pozbawiajmy naszych dzieci doświadczenia autentycznej radości z oglądania narodzin Dziecka w każdej z naszych rodzin. Obyśmy pamiętali, że to On jest prawdziwym darem, który nadaje sens temu ukochanemu świętu.

AutorMiguel Ángel Carrasco

Watykan

Prezenty, o które prosiło dziecko o imieniu Joseph Ratzinger

Raporty rzymskie-19 Grudzień 19 Grudzień 2022-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Mały mszał (Volks-Schott), zielony ornat i serce Jezusa: to były prezenty, o które mały 7-letni Joseph Ratzinger poprosił Dzieciątko Jezus w Boże Narodzenie 1934 roku. 

List kończył się słowami "Zawsze chcę być dobry. Pozdrowienia od Josepha Ratzingera", list jest wystawiony w domu rodzinnym Ratzingera, obecnie muzeum. 


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Inicjatywy

Tylko miłość rozświetla wszystko

Caritas rozpoczyna tegoroczną kampanię świąteczną pod hasłem "....Tylko miłość rozświetla wszystko". Inicjatywie towarzyszy tradycyjna kolęda Ryby w rzece w wykonaniu grupy "Siempre Así".

Paloma López Campos-19 Grudzień 19 Grudzień 2022-Czas czytania: 2 minuty

Według danych, którymi się dzieli Caritas Hiszpania W komunikacie prasowym czytamy, że 19,3% gospodarstw domowych o niskich dochodach zwraca się do parafii, służb socjalnych i organizacji pozarządowych, aby pokryć podstawowe potrzeby, takie jak żywność i odzież. Ponad dwa miliony rodzin znajduje się w niepewnej sytuacji, a jedna na trzy młode osoby cierpi z powodu wykluczenia społecznego.

Te trudności nie przeszkadzają w dotarciu na święta. Jak zaznacza Caritas w nocie kampanii, "Boże Narodzenie przychodzi jako sprzyjający czas, w którym Bóg uobecnia się pośród naszej historii. Dzisiaj, pomimo słabości naszej wiary, również uznajemy za niewiarygodne, że Bóg staje się "jednym" z naszym kruchym, czasem małostkowym i niespójnym człowieczeństwem, i że wybiera, aby uczynić swój dom pośród ubogich. Bóg nadal rodzi się, aby nas uczłowieczyć i zasiać w nas pragnienie dobra, które pozwala mieć nadzieję na coś nowego, zdolnego zakłócić i zmienić nasze cienie w cienie, które robią miejsce dla światła".

Wyzwanie na to Boże Narodzenie

Oprócz apelu o datki na pomoc rodzinom i osobom potrzebującym, Caritas zaprasza nas do świadomości, że Miłość czyni nas wszystkich równymi. Powinno to nas skłonić do postrzegania społeczeństwa jako jednej wielkiej rodziny, w której dążymy do wspólnego dobra i obrony praw człowieka.

Jako konkretne akty miłości wobec innych, kampania wymienia pięć innych gestów, które można wykorzystać, aby "być Bożym Narodzeniem i światłem dla innych":

"Patrz na innych ludzi z uśmiechem i czułością, bez oceniania i staraj się zrozumieć.

-Słuchać cierpliwie, by przyjąć i otrzymać, by wypełnić lukę.

-Opiekuj się i ofiaruj coś z siebie innym.

-Podziel się swoją radością, swoją rozmową, swoim towarzystwem, swoją hojnością.

-Pisz w te święta zobowiązanie wobec siebie, abyś mógł rozpocząć nowy rok z chęcią uczynienia świata lepszym.

Poniżej filmik z kolędą w wykonaniu Siempre Así.

Doświadczenia

Carlota Valenzuela: "W naszym normalnym życiu nie zostawiamy miejsca dla Opatrzności".

Z Finistère do JerozolimyTo była pielgrzymka Carloty, a teraz, niedawno przybyła do Hiszpanii, opowiada nam o swoim doświadczeniu w Omnes.

María José Atienza / Paloma López-19 Grudzień 19 Grudzień 2022-Czas czytania: 4 minuty

"Od Finisterre do Jerozolimy", być może tak jest teraz znany. Carlota Valenzuela rozpoczęła rok temu wędrówkę do Jerozolimy, pielgrzymkę, która - jak mówi - była bardziej podróżą duchową.

Urodzona w Granadzie, zaledwie 30-letnia, z podwójnym dyplomem z prawa i nauk politycznych, zostawiła wszystko, by odpowiedzieć na wezwanie. Udzieliła wywiadu dla Omnes opowiadając o swoich doświadczeniach.

Jak powstał pomysł na podróż i jak zmieniał się w trakcie pielgrzymki?

-Pomysł wyjazdu zrodził się jako apel. Czuję w bardzo wyraźny i mocny sposób, że Bóg proponuje mi pielgrzymkę. Nie tyle, że bierze mnie za rękę, ale że stawia ją przede mną. Sama myśl o tym, że chcę pełnić wolę Bożą, dawała mi tyle radości i tyle pokoju, że nie wahałam się.

Kiedy narodził się pomysł, nie miałem pojęcia, jak to będzie wyglądało. Teraz, z perspektywy czasu, rozumiem, że powiedziałem tak i skoczyłem w pustkę. Nie starałem się mieć wszystkiego pod kontrolą. Zrobiłem wstępny zarys trasy i, ogólnie rzecz biorącjak długo to będzie trwało. Potem, krok po kroku, pielgrzymowałem.

Jaka była reakcja Twojej rodziny i przyjaciół?

-To był dramatyczny moment, szczególnie w przypadku moich rodziców. Miałem różne reakcje. Na jednym końcu byli ludzie, którzy byli bardzo zaniepokojeni i uważali to za szaleństwo. Potem byli ludzie, którzy uważali ten pomysł za absurdalny. Byli tacy, którzy uważali to za ciekawostkę, a potem byli tacy, którzy uważali to za najlepszy pomysł we wszechświecie.

Co najbardziej zaskoczyło Cię na drodze?

-To, co mnie najbardziej zaskoczyło, to Opatrzność. W naszym normalnym życiu nie zostawiamy miejsca na Opatrzność, mamy wszystko dość poukładane. Kiedy zaczynasz chodzić rano, nie wiedząc, co się stanie, nie mogąc autonomicznie zapewnić sobie potrzeb, zaczynasz widzieć Boga w bardzo wyraźny sposób. Trzeba zostawić miejsce dla Opatrzności.

Na przykład jednego z pierwszych dni dotarłem do bardzo małej wioski, w której nie było nic. Zacząłem się martwić o to, gdzie spać i gdzie jeść. Zatrzymałem się, aby napić się wody, aby spróbować trochę odpocząć. Akurat wtedy pojawiła się starsza para idąca wzdłuż. Zapytali mnie, co robię z plecakiem, a ja odpowiedziałem, że jestem w drodze do Jerozolimy. Od razu chcieli wiedzieć, czy mam gdzie spać, a kiedy powiedziałem, że nie, przyjęli mnie do swojego domu.

Takie rzeczy podczas pielgrzymki działy się codziennie. To nie jest opowieść, doświadczyłem tego w swoim życiu.

Jak wyglądało duchowe pielgrzymowanie?

-Ścieżka fizyczna towarzyszy duchowej. Była to przede wszystkim droga zaufania. Sam Jezus mówi w Ewangelii "proście, a będzie wam dane", "pukajcie, a będzie wam otworzone". Odpuściłem wszystko, pozwalając Mu na to.

Po przybyciu do Jerozolimy, co myślisz?

-Miałam plan, żeby pojechać do Jerozolimy, ale ostatecznie nie mogłam tego zrobić, bo zachorowała moja babcia i musiałam wszystko przenieść na później. O Jerozolimie myślałem od roku. Nie miałem jakichś wielkich złudzeń, ale miałem swój plan przyjazdu, z tygodniem ciszy w Ogrodzie Oliwnym.

Pewnego dnia, będąc w Ain Karem, uświadomiłem sobie, że jestem obok Jerozolimy i że moja babcia umiera. Zastanawiałam się, czy powinnam wcześniej wyruszyć do miasta, ale nie czułam się gotowa. Czułem się jak student przystępujący do egzaminu bez wcześniejszej nauki.

Aby zrobić sobie trochę wolnego czasu, pojechałem do Betlejem i tam stało się dla mnie bardzo jasne, że muszę wrócić do domu i wejść do Jerozolimy.

Poszedłem przywitać się z mnichem, który miał mnie przyjąć do kościoła w Ogrodzie Oliwnym. Powiedziałem mu o moich obawach, że nie jestem przygotowany, a on powiedział: "Zmień punkt ciężkości, punkt ciężkości nie jest na tobie. Ty oczywiście nie jesteś gotowy, ale tu nie chodzi o ciebie, tylko o Niego, o Chrystusa". Odpowiedziałem, że od roku chodziłem, czekając na moment wejścia do Jerozolimy, ale mnich odpowiedział: "On czeka na ciebie całą wieczność". Tam nastąpiła u mnie całkowita zmiana perspektywy. To nie ja osiągam rzeczy o własnych siłach, to Chrystus to czyni.

W końcu wjechałem do Jerozolimy. Szczerze mówiąc, miałam w głowie babcię. Wewnątrz miasta spędziłem trzy godziny. Moje prawdziwe Jeruzalem było wtedy, gdy wróciłam do Granady i spędziłam jej pasję z moją babcią.

Jak się modlić po tym wszystkim?

-z wielką radością. Zauważyłam, że modlitwa stała się silna jak mięsień. Przyłapuję się na tym, że chwalę Boga lub powtarzam modlitwy z wytrychem. W jakiś sposób stało się to naturalne.

Co dalej?

-Nie mam pojęcia. Wola Boża. Rozumiem kontekst, że moje życie osobiste i zawodowe jest ukierunkowane na Boga, chcę tylko dla Niego pracować. Ale nie znam jeszcze formy, to nie jest zmaterializowany pomysł.

Moje prawdziwe Jeruzalem było wtedy, gdy wróciłam do Granady i spędziłam pasję mojej babci.

Carlota Valenzuela

Czy normalność czuje się dziwnie teraz, gdy jesteś z powrotem w Hiszpanii?

-Dziwnie się czuję, będąc tutaj. Potrzebuję spacerów, potrzebuję natury, muszę unikać hałasu i świateł. Teraz zaczynam się zadomawiać, ale powrót był bardzo ciężki.

Nie jest mi trudno zobaczyć Boga, ale trudno mi zobaczyć siebie. Muszę się przyzwyczaić do myśli, że nie jestem już pielgrzymem. Próbuję znaleźć nową rutynę, dokonuję przemiany. To bardzo dziwna faza.

Czy polecacie to doświadczenie?

-Wierzę, że jeśli ja byłem w stanie odbyć tę pielgrzymkę, to każdy może to zrobić. Nie jestem sportowcem, ani nie mam zdolności do wysiłku. To co najbardziej zaskoczyło mnie w moim bliskim gronie to fakt, że wytrwałam.

To, co zrobiłem, można zrobić w sześć miesięcy lub dwa lata. To nie jest maraton, kwestia kilometrów. To spokojny projekt, który można robić jak się chce, ale trzeba mieć odpowiednią motywację.

Jestem pewien, że pytano cię o to tysiąc razy. Czy planujesz zostać zakonnicą?

-Nie wierzę, że Bóg powołuje mnie do życia klauzurowego. Jeśli mnie powołuje, to jestem, ale myślę, że powołuje mnie do życia rodzinnego.

AutorMaría José Atienza / Paloma López

Watykan

Papież FranciszekBóg jest ekspertem w przekształcaniu kryzysów w marzenia".

Ojciec Święty wyjrzał przez okno Pałacu Apostolskiego, by odmówić modlitwę Anioł Pański z wiernymi zgromadzonymi na Placu Świętego Piotra.

Paloma López Campos-18 Grudzień 18 Grudzień 2022-Czas czytania: 2 minuty

W dzisiejszym czytaniu ewangelicznym spotykamy się z. Święty Józef pełen marzeń na przyszłość, "pięknej rodziny, z kochającą żoną. Wiele dobrych dzieci i porządna praca. Proste, dobre marzenia prostych, dobrych ludzi. Nagle jednak te marzenia zostają zburzone przez niepokojące odkrycie: Maria, jego narzeczona, spodziewa się dziecka, a dziecko nie jest jego.

Papież zaprasza nas do spojrzenia w serce tego ubogiego rzemieślnika: "Co mógł czuć Józef? Zdumienie, ból, dezorientacja, być może także złość i rozczarowanie. Świat się na niego zwalił".

Wobec tej sytuacji "prawo dawało mu dwie możliwości. Pierwszym z nich było zadenuncjowanie Maryi i skłonienie jej do zapłacenia ceny za rzekomą niewierność. Drugi, aby unieważnić ich zaręczyny, w tajemnicy, nie narażając Maryi na skandal i poważne konsekwencje, biorąc na siebie ciężar wstydu. Józef wybiera tę drugą drogę, drogę miłosierdzia.

"Pośród tego kryzysu - kontynuuje Papież - Bóg rozpala nowe światło w sercu Józefa. We śnie oznajmia mu, że macierzyństwo Maryi nie pochodzi ze zdrady, ale jest dziełem Ducha Świętego, a dziecko, które ma się narodzić, to Zbawiciel. Maryja będzie matką Mesjasza, a On będzie jej opiekunem".

Odpowiedź św. Józefa

Wszystko to spowodowało, że Józef obudził się i uświadomił sobie, że "marzenie każdego Izraelity, by być ojcem Mesjasza, spełnia się dla niego w zupełnie nieoczekiwany sposób". Aby to osiągnąć, nie wystarczy, że będzie należał do linii Dawida i wiernie przestrzegał prawa, ale będzie musiał ponad wszystko zaufać Bogu. Przyjęcie Maryi i Jej Syna w sposób zupełnie inny niż się spodziewano".

W rzeczywistości, mówi nam Papież, oznacza to, że "Józef będzie musiał zrezygnować ze swoich pocieszających pewników, ze swoich doskonałych planów, ze swoich uzasadnionych oczekiwań, aby otworzyć się na przyszłość, którą trzeba będzie dopiero odkryć". Bóg psuje jego plany i prosi go o zaufanie. Józef odpowiada i mówi tak". Franciszek zwraca uwagę, że "jego odwaga jest heroiczna i realizuje się w milczeniu". Józef ufa, przyjmuje, oddaje się do dyspozycji i nie żąda żadnych dodatkowych gwarancji".

Medytując nad tym czytaniem, Józef zaprasza nas do refleksji. "My też mamy swoje marzenia i być może w okresie Bożego Narodzenia bardziej o nich myślimy. Możemy nawet tęsknić za jakimiś przerwanymi marzeniami, wspomina Papież, i widzimy, że "najlepsze nadzieje często muszą stawić czoła sytuacjom nieoczekiwanym, niepokojącym". Gdy tak się dzieje, Józef wskazuje nam drogę. Nie wolno nam poddawać się negatywnym uczuciom, takim jak złość czy zamknięcie w sobie.

Józef uczy nas - mówi Ojciec Święty - "przyjmować niespodzianki życia, w tym kryzysy". Pamiętając o tym, że w sytuacji kryzysowej nie należy podejmować decyzji pochopnie, kierując się instynktem, ale - jak Józef - rozważyć wszystkie sprawy i oprzeć się na głównym kryterium: Bożym miłosierdziu.

Papież potwierdza, że "Bóg jest ekspertem w przekształcaniu kryzysów w marzenia". Bóg otwiera kryzysy na nowe perspektywy. Może nie tak, jak się spodziewamy, ale jak umie". Horyzonty Boga, podsumowuje Franciszek, "są zaskakujące, ale nieskończenie szersze i piękniejsze od naszych". I tak wraz z Maryją Dziewicą i św. Józefem uczymy się otwierać na "niespodzianki Życia".

Zasoby

Kardynał Grech: wyzwanie komunikacji w podróży synodalnej

Proces synodalny stawia przed Kościołem wiele wyzwań, jednym z głównych jest komunikacja. Kardynał Grech mówił w Rzymie o tej przygodzie, która polega na "wspólnym chodzeniu".

Giovanni Tridente-18 Grudzień 18 Grudzień 2022-Czas czytania: 3 minuty

Trwający obecnie w Kościele proces synodalny ma przed sobą wiele wyzwań, a kilka z nich dotyczy także komunikacji i sposobu upowszechniania w mediach postępów tej "wspólnej drogi". Potwierdził to kardynał Mario Grech, sekretarz generalny Synodu Biskupów, w przemówieniu wygłoszonym na Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie z okazji prezentacji książki Kościół w dialoguwydany przez Wydział Komunikacji z okazji 25-lecia istnienia. Te wyzwania stanowią jednocześnie okazję do nauczenia się, jak "skutecznie komunikować Synod", wiedząc, że w centrum tej komunikacji musi być dialog.

Wśród elementów trudności, które przewiduje Kardynał i których wszyscy mogli doświadczyć w tych pierwszych miesiącach nowego roku, są m.in. podróż synodalnaWiele z nich wskazał sam papież Franciszek podczas otwarcia Synodu w październiku 2021 r.: "ryzyko formalizmu, czyli skupienia się na procesie; ryzyko intelektualizmu", czyli postrzegania Synodu jako "rodzaju grupy studyjnej", w której "zwykli ludzie mówią te same stare rzeczy". Skończyć na podążaniu za zwykłymi i bezowocnymi podziałami ideologicznymi i partyzanckimi"; oraz ryzyko samozadowolenia lub obojętności, "niepoważnego traktowania czasów, w których żyjemy".

Odczyty ujemne

Istnieją również "czytania negatywne", które przedstawiają proces jako coś "zaprojektowanego w celu narzucenia zmian w doktrynie", sugerując, że wszystko jest już postanowione od początku; lub idea - rozpowszechniona wśród innych grup - że w końcu konsultacje nie doprowadzą do żadnej realnej zmiany, bez propozycji działań, a jedynie jałowa dyskusja: 

"To rodzi też ważne pytania z punktu widzenia komunikacji o zarządzanie oczekiwaniami co do wyników synodu" - skomentował Grech.

Inne obawy dotyczą ryzyka, że Kościół stanie się jeszcze bardziej zwrócony do wewnątrz, w swoistej autoreferencyjności na sprawy wewnętrzne, podczas gdy zamiast tego powinniśmy "patrzeć na świat, głosząc Ewangelię na peryferiach i angażując się w służbę potrzebującym".

"Uznanie tych błędnych interpretacji jest pierwszym krokiem do skutecznego reagowania" - wyjaśnił przewodniczący Synodu Biskupów.

Jak skutecznie się komunikować?

Jak zatem skutecznie komunikować Kościół synodalny? Jednym z kluczy może być "odnowienie naszej misji ewangelizacyjnej, aby dać świadectwo o Kościele 'polowym', którym jesteśmy powołani być" - zastanawiał się kardynał. Konieczna jest zatem umiejętność - także komunikacyjna - ukazywania Kościoła zdolnego do towarzyszenia ludziom naszych czasów, służącego na przykład ludziom "poranionym na naszych poboczach, a także na cyfrowych ulicach", i to bez popadania w partykularyzmy.

Sercem tego procesu musi być dialog, który nieuchronnie "zaczyna się od słuchania". Rzeczywiście, "tylko zwracając uwagę na to, kogo słuchamy, czego słuchamy i jak słuchamy, możemy wzrastać w sztuce komunikacji", której sednem nie jest teoria czy technika, ale "otwartość serca, która umożliwia bliskość" - dodał kardynał, cytując papieża Franciszka w Orędziu na ostatni Światowy Dzień Komunikacji.

To znów Papież na otwarciu Synodu przypomniał, że "prawdziwe spotkanie rodzi się tylko ze słuchania" i to słuchania sercem, dzięki któremu "ludzie czują się słuchani, a nie oceniani; czują się wolni, by opowiedzieć o własnych doświadczeniach i własnej drodze duchowej".

Dla autentycznego spotkania

Innym aspektem, na który zwraca uwagę Grech, jest empatia, umiejętność "wczuwania się w innych", niezbędna do rozwoju dialogu, spotykania się z ludźmi tam, gdzie żyją, "i zakładania, że ich opinie są owocem pozytywnych intencji". W ten sposób spotkanie i słuchanie są naprawdę autentyczne; odpowiedzialność, nawiasem mówiąc, należy do wszystkich ochrzczonych, którzy rozumieją, że dialog "oznacza także opieranie się z góry ustalonym ideologiom, nie pozwalając, by słowo drugiego człowieka było dla nas prawdziwym wyzwaniem, jeśli nie wręcz przeszkodą".

W końcu trzeba być cierpliwym i spokojnym w napięciach, z którymi nieuchronnie trzeba się zmierzyć, "nie polegając wyłącznie na własnych zdolnościach, ale zawsze wzywając pomocy Ducha Świętego" - zakończył kardynał.

AutorGiovanni Tridente

Świat

Biskupi Peru wzywają do dialogu i zaprzestania przemocy

W związku z ostatnimi aktami przemocy w Peru, w których zginęło 18 osób, a ponad 400 zostało rannych, Konferencja Episkopatu Peru wezwała do "budowania mostów dialogu" i "spokoju dla wszystkich naszych rodaków, którzy protestują w różnych częściach kraju".

Francisco Otamendi-17 grudnia 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Niedziela 18 grudnia była dniem wybranym przez Konferencję Episkopatu Peru, aby "wyrazić pokój, nadzieję i braterstwo w Peru, poprzez Dzień Modlitwy o Pokój". Inicjatywa ta, którą każdy biskup będzie realizował w swojej jurysdykcji kościelnej, została promowana przez biskupów peruwiańskich "w obliczu poważnej sytuacji bólu i przemocy, której doświadcza nasz peruwiański naród z powodu obecnego kryzysu politycznego".

Aby uczestniczyć w tym dniu, zachęca się rodziny, aby od tego momentu umieściły w swoich domach i instytucjach symbol pokoju (biała flaga lub biała chusteczka).

Wezwanie do spokoju

Na stronie wiadomość Oświadczenie peruwiańskich biskupów, po kilkudniowych starciach policjantów z demonstrantami protestującymi przeciwko Kongresowi Republiki i opowiadającymi się za przedterminowymi wyborami, odczytał przewodniczący Konferencji Episkopatu Peru (CEP), Monsignor Miguel Cabrejos Vidarte OFM, arcybiskup Trujillo, który jest również przewodniczącym Rady Episkopatu Ameryki Łacińskiej (CELAM).

Najpierw notatka "z głębokim żalem przyjmuje śmierć dwóch osób w Andahuaylas, Apurímac". Dalej zamieszczono "pilny apel o budowanie mostów dialogu, wzywając do spokoju wszystkich naszych rodaków, którzy protestują w różnych częściach kraju, których żądania, gdy są słuszne, muszą być wysłuchane, ale którzy korzystają ze swoich praw bez przemocy".

Nota skierowana jest również "do Sił Prawa i Porządku, zwłaszcza peruwiańskiej Policji Narodowej, aby działały w ramach prawa, zapewniając integralność narodu".

Biskupi apelują "do klasy politycznej, zwłaszcza do władzy wykonawczej i członków Kongresu, o troskę o instytucjonalność, porządek demokratyczny, należyty proces i dobro wspólne wszystkich Peruwiańczyków, zwłaszcza tych najbardziej bezbronnych", a także "do wszystkich instytucji Peru, by zapewniły stabilność kraju, bo nie możemy sobie pozwolić na luksus złego rządzenia w naszym kraju".

"Nasz ukochany kraj - kontynuują - nie może trwać w niepokoju, strachu i niepewności. Potrzebujemy szczerego dialogu, spokojnych temperamentów, aby chronić naszą słabą demokrację, zachować ramy instytucjonalne i utrzymać braterstwo naszych obywateli. Przemoc nie jest rozwiązaniem kryzysu ani różnic. Nigdy więcej przemocy, nigdy więcej śmierci, Peru musi być naszym priorytetem" - podkreślają.

Wreszcie peruwiańska hierarchia katolicka powołuje się na Najświętszą Dziewicę z Guadalupe, aby "prowadziła nas drogami sprawiedliwości i pokoju".

Stan wyjątkowy

Jak wiadomo, nowy rząd Peru, na czele którego stoi prawniczka Dina Boluarte, został zaprzysiężony w zeszłym tygodniu przed pełnym Kongresem jako pierwsza kobieta-prezydent w historii Peru, po odwołaniu poprzedniego prezydenta Pedro Castillo, który kilka godzin wcześniej zdecydował się na rozwiązanie parlamentu, aby uniknąć oskarżenia o domniemaną korupcję.

Podczas ceremonii inauguracji Dina Boluarte wezwała do dialogu w celu zainstalowania rządu jedności narodowej, który już objął urząd, oraz zwróciła się do prokuratury o zbadanie domniemanych aktów korupcji, które w ostatnich latach nękają peruwiańską politykę.

Następnie nowy rząd Peru ogłosił 30-dniowy stan wyjątkowy w związku z gwałtownymi protestami po obaleniu Pedro Castillo, zawieszając prawa i wolności publiczne w tym andyjskim kraju.

Dokładnie pierwszego dnia stanu wyjątkowego zarządzonego przez rząd Dina Boluarte odnotowano największą liczbę zgonów.

Marsze, zgony i kontuzje

Marsze rozpoczęły się w środę 7 grudnia. Według Biura Rzecznika Praw Obywatelskich w demonstracjach zginęło 12 osób, a sześć to ofiary wypadków drogowych i zdarzeń związanych z blokadami dróg. Jak dotąd, Ayacucho jest regionem o największej liczbie ofiar śmiertelnych - siedmiu. Za nim plasują się Apurimac (6), La Libertad (3), Arequipa (1) i Huancavelica (1).

Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich poinformowało, że do tej pory rannych zostało 210 cywilów i 216 członków peruwiańskiej policji narodowej. Blokady, marsze i strajki miały miejsce w departamentach Ancash, Ayacucho, Cajamarca, Cusco, Moquegua, Puno i San Martin.

Ta sama instytucja rzecznika praw obywatelskich zwróciła się w komunikat Rząd wezwał w Limie do "natychmiastowego zaprzestania aktów przemocy w protestach społecznych i zwrócił się do sił zbrojnych i policji o działanie zgodne z konstytucją i prawem".

"Obrona demokracji

Nieco ponad tydzień temu Rada Stała Konferencji Episkopatu Peru wydała komunikat komunikat w którym określił jako "niekonstytucyjną i nielegalną decyzję pana Pedro Castillo Terronesa o rozwiązaniu Kongresu Republiki i ustanowieniu nadzwyczajnego rządu nadzwyczajnego".

Stwierdził też, że "zdecydowanie i bezwzględnie odrzuca rozerwanie porządku konstytucyjnego". Prawem i moralnym obowiązkiem narodów i obywateli jest obrona demokracji.

W tym samym komunikacie biskupi wezwali do "jedności narodowej, zachowania spokoju i położenia kresu wszelkim formom przemocy i naruszaniu podstawowych praw obywateli".

AutorFrancisco Otamendi

Kultura

Saul AlijaSztuka sakralna ma do odegrania fundamentalną rolę w naszym świecie".

Saúl Alija jest młodym malarzem z Zamory, który udzielił wywiadu dla Omnes, aby porozmawiać z nami o sztuce sakralnej i jego osobistej relacji ze sztuką.

Paloma López Campos-17 grudnia 2022 r.-Czas czytania: 7 minuty

Saúl Alija to jedna z nowych twarzy hiszpańskiej sztuki sakralnej. Pomiędzy wystawami w Salamance, muralami dla Zamory, zamówieniami dla Barcelony i ołtarzami do kaplic chrzcielnych, rozmawia z nami w Omnes o sztuce sakralnej.

Saul, czy możesz zacząć od opowiedzenia nam o swojej historii z malarstwem i sztuką sakralną?

- Prawda jest taka, że trenowałem samodzielnie, choć swoje początki zawdzięczam rodzinie. Mama chciała mnie zabrać do akademii malarstwa i zapisała mnie do najbliższej. Nie wiedziała jednak, że nauczyciel jest księdzem. 

Profesor często opowiadał nam o tym, jak malował murale w różnych kościołach, gdy mieszkał w Rzymie, a także wiele ciekawostek o jego obrazach, co mnie bardzo zaskoczyło. I podobała mi się też wdzięczność, jaką okazał, gdy nam o tym opowiadał. 

Potem już nie malowałem, bo poszedłem na około 8 lat do seminarium Redemptoris Mater w Castellón, gdzie otrzymałem wiele we wszystkich znaczeniach tego słowa. Potem, latem, postanowiłem malować w kilku opuszczonych domach przy wjeździe do Zamory. Po tym wszystkim stwierdziłem, że wciąż pamiętam pojęcia dotyczące malarstwa, których nauczył mnie ksiądz. 

Fakt, że nie przeszedłem żadnych uregulowanych studiów, bardzo mi pomógł w swobodzie, jaką mam w operowaniu kolorami, różnymi pociągnięciami pędzla, przygotowaniu scen, stosowaniu metod używanych przez klasyków do wykonania obrazu itp. 

Rok temu założyłem konto na Instagramie, na którym znajduje się kilka moich dzieł sztuki religijnej, a także inne obrazy bez większej pretensji. Dostałem kilka wiadomości z prośbą o wykonanie kilku prac na zlecenie Barcelony i Salamanki, a nawet napisał do mnie radny z mojego miasta, abym namalował kilka murali na ulicach Zamory. To było takie spontaniczne.

Detal obrazu zamówionego na Rok Świętego Józefa 2020 dla kościoła Świętego Ducha, Zamora.

Mój związek ze sztuką sakralną był równie spontaniczny. Pewien ksiądz z mojej diecezji poprosił mnie o wykonanie specjalnego ołtarza dla wspólnoty odprawiającej w obrządku mozarabskim w małej wiosce w Zamorze. Następnie zacząłem studiować sztukę chrześcijańską XI wieku na półwyspie, aby móc pomóc im w świętowaniu zgodnie z ich tradycją. Zlecono mi również namalowanie obrazu św. Józefa dla innego małego kościoła, z okazji roku zainicjowanego przez papieża Franciszka.

Obecnie pracuję nad ołtarzem do kaplicy chrzcielnej w kościele w Salamance, dla proboszcza, który chce pomóc młodym małżeństwom dostrzec znaczenie sakramentu chrztu i wyjaśnić im za pomocą ołtarza, co dzieje się w momencie tej uroczystości. 

Taka jest dla mnie funkcja ołtarza: kerygmat uczyniony sztuką, który w momencie celebracji chrztu przekracza historię zbawienia i ponownie łączy zgromadzenie z momentem chrztu Jezusa w Jordanie, uświęcając wody, jak pokazuje nam ikonografia. 

Sposób, w jaki od dłuższego czasu kontaktuję się z parafiami i księżmi, to Instagram lub mail, który też tam jest. Jeśli ktoś chciałby się ze mną skontaktować w sprawie wykonania ołtarzyka, wystarczy napisać do mnie na adres Instagram (@saulalija) i stamtąd, we wspólnej modlitwie, patrzymy na potrzeby projektu".

A z tego doświadczenia z proboszczami wynika, jaka relacja istnieje według Ciebie między Kościołem a sztuką?

-Myślę, że jest to bardzo głęboka relacja. Także dzisiaj istnieją pojęcia teologiczne, których nie rozumiemy samym prostym rozumowaniem, ale musimy zwrócić się do obrazów lub katechez, które Kościół od wieków przedstawia na swoich ołtarzach, na swoich ścianach, w swoich świątyniach. W gruncie rzeczy ciekawe jest, w jakim stopniu estetyczne wzruszenie wiąże się z nową ewangelizacją w naszym szczególnym, sentymentalistycznym społeczeństwie.

Kilka miesięcy temu zrobiłem wystawę w krużgankach Papieskiego Uniwersytetu w Salamance, w której zastanawiałem się nad antropologią sakramentalną, albo próbowałem skłonić ludzi do refleksji, nad związkiem między sztuką jako widzialnym symbolem a Kościołem jako niewidzialnym sakramentem. 

Myślałem o tak wielu młodych ludziach z mojego pokolenia, którzy ponoszą konsekwencje ideologii i braku wolności, i chciałem stworzyć formę estetyczną, która nie uwzględniałaby grup odniesienia, ale wspólną duchowość Kościoła, która rozciągałaby się na wszystkich. I chyba zadziałało, przynajmniej tak mi powiedzieli moi niewierzący przyjaciele.

Ale ta wystawa w Salamance była projektem sztuki religijnej, nie bezpośrednio dla Kościoła. Co jest najważniejsze w malowaniu sztuki dla Kościoła?

- Modlitwa, która dla mnie jest często najtrudniejszą częścią. A ja uważam, że jest to ważniejsze niż technika i wykonanie. Bo jest tyle obrazów sztuki religijnej, które są doskonale wykonane, ale nie udaje im się niczego sprowokować. Choć jest wiele innych obrazów, które może nie są zbyt dobre, ale udaje im się przekazać intencję kościoła. 

A oprócz modlitwy jest jeszcze szczerość w komponowaniu sceny. Malowanie momentów Boga, które poczuły się prawdziwe w twoim życiu jest bardzo zauważalne. Myślę, że to duża odpowiedzialność, zwłaszcza gdy odniesienia w dzisiejszym świecie sztuki są tak różnorodne.

Istnieje kilka niebezpieczeństw, jak np. niebezpieczeństwo spirytualizmu estetycznego, czyli szukania takiej sztuki, w której jest się wygodnym i szukania chwały dla siebie, albo udawania teologii i wypaczania pojęć. Jest to bardzo smutne, bo dotyczy nas wszystkich: w świecie, ale także w Kościele i w teologii. Nikt nie powinien dążyć do bycia referentem jakiegokolwiek postępu, jeśli postępuje zgodnie z cnotami biblijnymi, których postępowym referentem jest zawsze Bóg. Bez Niego nie ma oryginalności, nie ma postępu, nie ma intuicji, przynajmniej mi się to zdarza, a są dni, kiedy Bóg pozwala mi być bardzo mało natchnionym".

A dlaczego sama sztuka jest dobrym sposobem na przekazywanie Boga?

- Ponieważ sztuka jest milcząca, nie drażni jej obojętność i nie żąda niczego od drugiego, tak jak Bóg nie żąda niczego od nas. Sztuka nie ma postawy odrzucenia, którą my chrześcijanie czy księża tak często wykazujemy wobec niewierzących.

My chrześcijanie możemy być społecznie wymagani lub niedoceniani, możemy być uciszani, ale dzieła sztuki nie da się uciszyć, co najwyżej można je wyrwać z kontekstu. 

Gdy święty obraz krzyczy spójność, to drży; nie ocenia cię, nie patrzy na ciebie z góry. A jeśli zaniedbasz to może nawet mówić do ciebie o niebie. W komórkach oczu każdego człowieka znajduje się pamięć ontologiczna, która przechowuje informacje o naszym pradawnym stanie, jakim jest raj, sfera niebiańska. 

Moje pokolenie coraz bardziej mnoży miejsca, w których czujemy się kochani: coraz więcej aplikacji randkowych, coraz więcej związków, coraz więcej lorazepamu, ale coraz więcej samotności. Dzięki sztuce wytwarza się w człowieku estetyczna emocja, która głęboko go zaszczepia i sprawia, że pamięta, że na początku żył w niebie; że jego istota jest stworzona, by nigdy nie umrzeć. I ta osoba, chora na wieczność, zacznie potrzebować coraz większych dawek piękna, aż Bóg ją dotknie.

W świecie zdominowanym przez Instagramowe selfie, jak zrobić miejsce dla sztuki sakralnej?

-Wierzę, że sztuka sakralna ma do odegrania fundamentalną rolę w naszym świecie. Widzę, jak moi niewierzący przyjaciele odpoczywają, gdy wchodzą ze mną do kościoła i widzimy sztukę sakralną. Ileż to razy mówili mi: "nic dziwnego, że starożytni wierzyli, gdy widzieli to piękno"! Instagram byłby wypełniony sztuką sakralną, gdybyśmy wiedzieli, jak przekazać artystyczne i moralne piękno Kościoła nowym pokoleniom.

Obraz Aliji przedstawiający św. Jana Pawła II

Turystyka religijna w Hiszpanii jest wielką szansą w naszych diecezjach, aby wysłać chrześcijan na szkolenie z historii sztuki i katechetyki, aby uczyć głębokiej mądrości świątyń. Dla mnie to jedno z wyzwań nowej ewangelizacji, zanim pozwolimy ekspertom zabić duchowość, jak to się stanie z jedynym kursem chorału gregoriańskiego, który odbywał się kiedyś w Hiszpanii w Dolinie Upadłych.

Świat jest zmęczony sztuką puste. Dn facto widzę, że następuje kulturowe odrodzenie dawnej awangardy. Wciąż stawiają na wciągające wystawy mistrzów ostatniego wieku. Ludzie nie chcą oglądać serigrafii Warhola w 4K bo obrazy nam wystarczą, chcą zobaczyć Sorollę, Van Gogha itp, im bliżej tym lepiej.

Bałwochwalstwo artysty w naszych czasach jest obecnie coraz bardziej wspierane przez jakość i innowacyjność. Minął czas, kiedy wszystko było uznawane za sztukę, nawet w obrębie sztuki abstrakcyjnej. Włączenie wydajności do NFT, które obecnie są technicznie walidowane za pomocą certyfikatów.

W sztuce sakralnej, w ciągu ostatnich kilku lat, mogłem również doświadczyć większej jakości i innowacyjności, być może ze względu na stan ciągłego zagrożenia, w którym znajdujemy się jako artyści. W naszych diecezjach wysiłki, w większości, zmierzają do zachowania tego, co mamy. 

Większość nowo wybudowanych parafii jest ozdobiona masowo produkowanymi, nudnymi obrazami, które działają, ponieważ są rodzajem obrazu, którego się oczekuje, ale rzeczywistość jest taka, że nie wytwarzają one żadnego rodzaju dialogu z dzisiejszymi ludźmi.

Obecny problem nadużywania mediów społecznościowych ma wiele wspólnego z brakiem tożsamości, a brak tożsamości to także brak ekspresji i dialogu. Jeśli nie ma wspólnego języka wizualnego, wspólnej estetyki, nie ma wspólnego wyrazu, a to jest coś bardzo ważnego w komunii Kościoła. Bez dialogu nie da się przekazać piękna. 

Dzisiaj my, młodzi chrześcijanie, chcemy prowadzić dialog i wyrażać się językiem prawdziwym i ludzkim, ponieważ jesteśmy świadomi cierpienia z powodu grzechu w naszym życiu i w życiu naszych przyjaciół, którzy nie wierzą. Nie chcemy mówić tylko do siebie. Czujemy się powołani do bycia Bożą misją, dlatego wyzwaniem naszego stulecia jest antropologiczny i jest to również tożsamość. Bez świeżego i osobistego języka, wolnego od ".archeologia"Nie będziemy mogli wyrażać naszej wiary, ani ewangelizować, ani wzywać osób z zewnątrz do spójności, ale też nie będziemy mogli wzywać do spójności własnego życia chrześcijańskiego tych z nas, którzy myślą, że są w środku".

Zasoby

Rok liturgiczny - spirala prowadząca do Chrystusa

Konferencja Episkopatu Hiszpanii opublikowała na swojej stronie internetowej kalendarz liturgiczny na lata 2022-2023. W tym artykule mówimy o znaczeniu roku liturgicznego i uroczystych świętach, które będziemy obchodzić w nadchodzącym roku.

Paloma López Campos-17 grudnia 2022 r.-Czas czytania: 3 minuty

Ramón Navarro, dyrektor sekretariatu Komisji Episkopatu ds. Liturgii, napisał dla Omnes krótką refleksję na temat roku liturgicznego i jego znaczenia w życiu chrześcijanina. Jego tekst przepisujemy poniżej.

Czym jest liturgia?

Komisja Episkopatu ds. Liturgia wyjaśniają, że jest to "celebracja tajemnicy wiary, która aktualizuje i uobecnia w 'dziś' Kościoła historię zbawienia, czyli Boży plan miłości wobec nas, który ma swoje centrum i punkt kulminacyjny w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, czyli w Jego tajemnicy paschalnej". W liturgii zatem zawsze celebrujemy paschalne misterium Chrystusa. Tak było od samego początku dziejów Kościoła, kiedy istniało tylko świętowanie niedzieli, tygodniowej Wielkanocy i pamiątki Chrystusa Zmartwychwstałego.

"Konstrukcja" roku liturgicznego

Narodziny Roku Liturgicznego, jaki znamy dzisiaj, następowały stopniowo. Począwszy od celebracji niedzielnej, "rozwijały się różne pory roku, które tworzyły Rok Liturgiczny. Bardzo szybko - mamy wiadomości już z II wieku - jedną niedzielę w roku obchodzono z wielką powagą i powstała doroczna Wielkanoc, która później miała się przedłużyć z przestrzenią ogromnej radości na pięćdziesiąt dni (okres wielkanocny), a później, w związku z katechumenatem dla tych, którzy mieli przyjąć chrzest w Wielkanoc, powstał Wielki Post jako czas przygotowania. Następnie wprowadzono Boże Narodzenie jako święto narodzin Pana, do którego ostatecznie przygotowywał nas Adwent". Ten Rok Liturgiczny miałby też "być uzupełniony przez uroczystości Dziewicy i Świętych". 

Liturgia jest bardzo ubogacającym zasobem, jaki posiadamy my, chrześcijanie, ponieważ "pozwala nam celebrować całą tajemnicę Chrystusa, czyli misterium Chrystusa w całym jego bogactwie: nie tracąc nigdy z oczu centralności Wielkanocy, ale przyglądając się różnym wydarzeniom zbawienia, czyli różnym "tajemnicom" Pana, pogłębiamy niezgłębione bogactwo Tajemnicy Chrystusa i uczestniczymy w niej". Wyobraźmy sobie duży kamień szlachetny o wielu fasetach. Odwracając ją i przyglądając się każdemu z oblicz - "tajemnicom" Pana, nie tracimy z oczu centrum - paschalnego misterium Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał.

"W ten sposób i poprzez swoje elementy - sprawowanie Eucharystii i sakramentów, bogactwo głoszonego Słowa Bożego, akcenty każdej z pór liturgicznych, związek Dziewicy i świętych z tajemnicą Chrystusa - kierowany przez Ducha Świętego Rok Liturgiczny staje się wspaniałą pedagogią, poprzez którą Kościół prowadzi nas do głębszego poznania i uczestnictwa w tajemnicy Chrystusa. Cykl roczny nie oznacza, że w każdym okresie Adwentu, wraz z początkiem nowego roku, wracamy do początku i zaczynamy od nowa. Nie myślmy o Roku Liturgicznym jak o kole, które sprowadza nas w to samo miejsce, ale jak o spirali, która prowadzi nas coraz głębiej w spotkanie z Chrystusem, czyniąc nasze życie ofiarą miłą Bogu, jednocząc nas z Panem.

Obchody ruchome 2022-2023

Poniżej znajduje się lista ruchomych uroczystości i świętych dni obowiązkowych w Hiszpanii na rok akademicki 2022-2023:

-Sagrada Familia: 30 grudnia 2022 r.

-Chrzest Pański: 8 stycznia 2023 r.

-Ash Środa: 22 lutego 2023 r.

-Niedziela Wielkanocna: 9 kwietnia 2023 r.

-Wniebowstąpienie Pańskie: 21 maja 2023 r.

-Pentecost: 28 maja 2023 r.

-Jezus Chrystus, Wieczny Najwyższy Kapłan: 1 czerwca 2023 r.

-Uroczystość Trójcy Świętej: 4 czerwca 2023 r.

-Święte Ciało i Krew Chrystusa: 11 czerwca 2023 r.

-Święte Serce Jezusa: 16 czerwca 2023 r.

-Jezus Chrystus Król Wszechświata: 26 listopada 2023 r.

-Pierwsza Niedziela Adwentu: 3 grudnia 2023 r.

Święte dni obowiązkowe w Hiszpanii

-Święta Maryja, Matka Boża: 1 stycznia

-Epifania Pańska: 6 stycznia

-San José: 19 marca

-św. Jakub, apostoł: 25 lipca

-Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny: 15 sierpnia

-Dzień Wszystkich Świętych: 1 listopada

-Immaculate Conception: 8 grudnia

-Niedziela Pańska: 25 grudnia

Kultura

Nowenna do Bożego Narodzenia. Przygotowanie się na przyjście Jezusa w rodzinie

Zwyczaj nowenny bożonarodzeniowej pomaga rodzinom intensywniej przygotować się do świąt Bożego Narodzenia. Corina Dávalos, hiszpańsko-ekwadorska pisarka, opublikowała piękną nowennę bożonarodzeniową dla dzieci w celu rozpowszechnienia tego nabożeństwa w świecie hiszpańskojęzycznym i dostosowania go do kontekstu kulturowego naszych czasów, inspirując się tekstami papieża emeryta Benedykta XVI.

Maria José Atienza-16 grudnia 2022-Czas czytania: 3 minuty

16 grudnia rozpoczyna się nowenna bożonarodzeniowa lub novena de Aguinaldos, w zależności od kraju. Zwyczaj ten jest szczególnie popularny w Ekwadorze, Kolumbii i Wenezueli. Chociaż w okresie Adwentu cały Kościół przygotowuje się do Wigilii, to jednak to nabożeństwo pomaga rodzinom intensywniej przygotować się do Świąt Bożego Narodzenia. Codziennie, od 16 grudnia, rodziny i bliscy przyjaciele gromadzą się w domach różnych gospodarzy, aby modlić się nowenną wokół szopki.

Modlitwa nowenny jest bardzo prosta. Składa się z chwili skupienia, która rozpoczyna się modlitwą wstępną na każdy dzień, refleksją, po której następuje chwila ciszy na osobistą medytację. Następnie, na wzór modlitwy wiernych podczas Mszy Świętej, każdy z obecnych ma prawo wypowiedzieć prośbę lub wyrazić głośno swoje dziękczynienie. Na koniec odmawiana jest modlitwa kończąca każdy dzień. A po tym oczywiście następuje śpiewanie tradycyjnych dla każdego miejsca kolęd.

Najlepszą rzeczą w nowennach jest oczywiście obecność i udział dzieci.

Zazwyczaj stają jak najbliżej szopki, a ich prośby i podziękowania są dla dorosłych lekcją prostoty i wiary. Od petycji o zdrowie rodzin, o to, by ktoś nie był bity w szkole, o dzieci, które chodzą głodne, po sprytnego chłopca, który prosi o światła dla swojej matki, by sprawdzić, czy kupi mu wreszcie telefon komórkowy. W małych nasionach Pana jest wszystko.

To atmosfera modlitwy i świętowania przy gorącej czekoladzie, sezonowych słodyczach i śmiechu młodych i starszych. Dla wielu jest to ponowne spotkanie z kuzynami, ciotkami, wujkami, rodzeństwem i przyjaciółmi po nieobecności w pracy lub na studiach. Więc te spotkania mają ujmujący element, gdziekolwiek nie spojrzysz.

Pierwsza znana nowenna bożonarodzeniowa pochodzi z 1743 roku, napisana przez ekwadorskiego księdza i zakonnika Fernando de Jesús Larrea. Pierwotnie struktura nowenny składała się z modlitwy za wszystkie dni, rozważania dnia, modlitwy do Najświętszej Panny, modlitwy do św. Józefa, radości lub Aspiracji na przyjście Dzieciątka Jezus, modlitwy do Dzieciątka Jezus i modlitwy końcowej. Pierwsza wydrukowana nowenna liczyła 52 strony. Z czasem zarówno długość, jak i struktura zostały zredukowane ze względów praktycznych.

W Kolumbii na przykład codziennie czytany jest tekst z Ewangelii lub psalm związany z przyjściem Pana. W Ekwadorze dużą popularnością cieszyły się inne nowenny, np. pisarki Teresy Crespo de Salvador czy księdza Juana Martíneza de Velasco.

Na stronie Nowenna bożonarodzeniowa przez Corinę Dávalos

W tym roku hiszpańsko-ekwadorska pisarka Corina Dávalos opublikowała również nowennę bożonarodzeniową dla dzieci. Według autorki jej zamiarem było rozpowszechnienie tego nabożeństwa w świecie hiszpańskojęzycznym i dostosowanie go do kontekstu kulturowego naszych czasów, czerpiąc inspirację z tekstów papieża emeryta Benedykta XVI. Posługując się jasnym i przystępnym dla dzieci językiem, nie rezygnuje z głębi chrześcijańskiego przesłania, ani ze wzruszenia, jakie budzi narodzenie Jezusa.

Jak pisze na swojej stronie internetowej (www.novenanavidad.com) to "nowenna w przygotowaniu do Świąt Bożego Narodzenia, stworzona dla dzieci, a także dla nie-dzieci, które chcą przyjąć Dzieciątko Jezus z iluzją małych dzieci".

Tak bardzo dostosował się do czasów, że oprócz własnej strony internetowej, ma też wydanie na Kindle, dostępne na Amazonie. Dodatkowo miał dwie bardzo wymagające redaktorki, swoje siostrzenice Marinę w wieku 5 lat i Luizę w wieku 4 lat, które krok po kroku nadzorowały montaż. "Wybrałam z nimi obrazy, teksty przeszły przez ich akceptację, co bardzo mi pomogło w doborze słów, które lepiej rozumieją lub w wyjaśnieniu pojęć, które w początkowych tekstach nie były tak jasne" - mówi Corina.

Teksty mogą być starożytne lub współczesne, mogą nawiązywać do fragmentu Ewangelii, mówić o cnotach chrześcijańskich lub pogłębiać tajemnicę Wcielenia Syna Bożego. Ważne jest to, by przygotować się wewnętrznie, rodzinnie i przybyć z Maryją i Józefem do szopki, z duszą dobrze przygotowaną na przyjęcie Jezusa w czasie Bożego Narodzenia.

Watykan

Papież FranciszekNo one can save himself": "Nikt nie może się uratować".

Papież Franciszek opublikował orędzie na Światowy Dzień Pokoju, w którym mówi o COVID-19 i zachęca nas do spojrzenia wstecz i docenienia tego, czego się nauczyliśmy.

Paloma López Campos-16 grudnia 2022-Czas czytania: 3 minuty

"COVID-19 - mówi papież - przetoczył się nad nami w środku nocy, destabilizując nasze zwykłe życie, rewolucjonizując nasze plany i zwyczaje, zakłócając pozorny spokój nawet najbardziej uprzywilejowanych społeczeństw, generując dezorientację i cierpienie oraz powodując śmierć tak wielu naszych braci i sióstr".

Pandemia miała niewyobrażalne skutki, które wstrząsnęły całym światem. Uświadamia nam to, że "rzadko kiedy jednostki i społeczeństwo posuwają się naprzód w sytuacjach, które wywołują takie poczucie klęski i rozgoryczenia; podkopuje ono wysiłki na rzecz pokoju i prowokuje konflikty społeczne, frustrację i przemoc wszelkiego rodzaju". W tym sensie wydaje się, że pandemia wstrząsnęła nawet najbardziej pokojowymi częściami naszego świata, wydobywając na powierzchnię niezliczone niedociągnięcia".

Teraz, gdy minęło już trochę czasu, papież zachęca nas do spojrzenia wstecz, "aby postawić sobie pytania, uczyć się, wzrastać i pozwolić się przemienić - osobiście i jako wspólnota". Ważne jest, aby zbadać i zadać sobie pytanie: "Czego nauczyliśmy się z tej pandemicznej sytuacji? Jakie nowe ścieżki musimy obrać, aby uwolnić się z łańcuchów naszych starych nawyków, aby być lepiej przygotowanym, aby odważyć się na to, co nowe? Jakie oznaki życia i nadziei możemy przyjąć, aby iść naprzód i próbować uczynić nasz świat lepszym miejscem?

Franciszek, dokonując również własnej analizy, mówi, że "największą lekcją, jaką pozostawia nam COVID-19 jako dziedzictwo, jest świadomość, że wszyscy potrzebujemy siebie nawzajem; że naszym największym skarbem, choć również najbardziej kruchym, jest ludzkie braterstwo, oparte na naszym wspólnym, boskim potomstwie, i że nikt nie może być zbawiony w pojedynkę". Dlatego pilne jest, abyśmy wspólnie poszukiwali i promowali uniwersalne wartości, które wyznaczają drogę tego ludzkiego braterstwa. Dowiedzieliśmy się również, że wiara pokładana w postępie, technice i skutkach globalizacji nie tylko była nadmierna, ale stała się indywidualistycznym i bałwochwalczym upojeniem, godzącym w pożądane gwarancje sprawiedliwości, harmonii i pokoju. W naszym szybko zmieniającym się świecie zbyt często powszechne problemy braku równowagi, niesprawiedliwości, ubóstwa i marginalizacji podsycają niepokoje i konflikty, są źródłem przemocy, a nawet wojny".

Nie wszystko jest jednak negatywne, Papież stwierdza, że "dokonaliśmy pozytywnych odkryć: korzystny powrót do pokory; ograniczenie niektórych pretensji konsumpcyjnych; odnowione poczucie solidarności, które zachęca nas do wyjścia z naszego egoizmu, aby otworzyć się na cierpienie innych i ich potrzeby; jak również zaangażowanie, w niektórych przypadkach prawdziwie heroiczne, tak wielu osób, które oddały się, aby wszyscy mogli lepiej przezwyciężyć dramat sytuacji kryzysowej".

Pandemia zmusiła nas do poszukiwania jedności. "To właśnie razem, w braterstwie i solidarności, możemy budować pokój, zapewnić sprawiedliwość i przezwyciężyć najbardziej bolesne wydarzenia. W istocie najskuteczniejszymi reakcjami na pandemię były te, w których grupy społeczne, instytucje publiczne i prywatne oraz organizacje międzynarodowe zjednoczyły się, by stawić czoła wyzwaniu, odkładając na bok partykularne interesy. Tylko pokój zrodzony z braterskiej i bezinteresownej miłości może pomóc nam przezwyciężyć kryzysy osobiste, społeczne i globalne.

Po pandemii nie możemy stać w miejscu - mówi papież. Przede wszystkim musimy "pozwolić Bogu, aby poprzez ten moment historyczny przemienił nasze nawykowe kryteria interpretacji świata i rzeczywistości". Oznacza to również, że "nie możemy dążyć jedynie do ochrony siebie; nadszedł czas, abyśmy wszyscy zaangażowali się w uzdrowienie naszego społeczeństwa i naszej planety, tworząc podstawy bardziej sprawiedliwego i pokojowego świata, takiego, który poważnie angażuje się w poszukiwanie dobra, które jest naprawdę wspólne". Krótko mówiąc, "jesteśmy wezwani do stawiania czoła wyzwaniom naszego świata z odpowiedzialnością i współczuciem".

Orędzie papieża kończy się pełną nadziei perspektywą na rok 2023. Ojciec Święty mówi więc, że ma nadzieję, "że w nowym roku będziemy mogli iść razem, ceniąc to, czego może nas nauczyć historia". Franciszek kończy gratulacjami i powierza cały świat Maryi Dziewicy: "Wszystkim mężczyznom i kobietom dobrej woli życzę szczęśliwego roku, w którym będziecie mogli budować pokój dzień po dniu, jak rzemieślnicy. Niech Maryja Niepokalana, Matka Jezusa i Królowa Pokoju, wstawia się za nami i za całym światem".

Doświadczenia

Bezprecedensowa żywa szopka w sercu Rzymu

Jutro w Rzymie odbędzie się przedstawienie Żywej Szopki, która przedstawi jedne z najbardziej cenionych scen Bożego Narodzenia.

Antonino Piccione-16 grudnia 2022-Czas czytania: 2 minuty

Żywa szopka w sercu Rzymu, pomiędzy bazylikami San Giovanni in Laterano i Santa Maria Maggiore, zgodnie z trasą procesji. Corpus Domini. Inicjatywa ta odbędzie się w sobotę 17 grudnia 2022 r., od godz. 14.30, z udziałem osobistości i delegacji z różnych części Włoch. Szopka zostanie wystawiona na esplanadzie bazyliki Santa Maria Maggiore, w której znajdują się relikwie kołyski Dzieciątka Jezus i która nosiła tytuł Santa Maria del Manger.

Na zakończenie przedstawienia, o godz. 17.00, zostanie odprawiona Nowenna przygotowująca do Świąt Bożego Narodzenia. Następnie kardynał Angelo De Donatis, wikariusz generalny Jego Świątobliwości dla diecezji rzymskiej, będzie przewodniczył celebracji eucharystycznej z błogosławieństwem dzieci.

"Szopka" - jak pisze w liście apostolskim Ojciec Święty Franciszek Admirabile SignumOrędzie Ojca Świętego, "budzi wiele zdumienia i porusza nas, ponieważ ukazuje czułość Boga". Monsignor Rolandas Makrickas, komisarz nadzwyczajny Bazyliki Najświętszej Maryi Panny Większej, wyjaśnia: "On, Stwórca wszechświata, jest uważny na naszą małość. Dar życia, już dla nas tajemniczy, fascynuje nas jeszcze bardziej, gdy widzimy, że Ten, który narodził się z Maryi, jest źródłem i podporą wszelkiego życia.

Do realizacji Żywej Szopki, według komunikatu prasowego papieskiej bazyliki Santa Maria Maggiore, zachęcał papież Franciszek, który osobiście widział projekt. Bazylika Santa Maria Maggiore jest bardzo droga Papieżowi, który do tej pory jako papież odwiedził ją ponad 100 razy, oprócz wielu wcześniejszych wizyt.

"Rozwój Żywej Szopki rozpocznie się od realizacji sceny zatwierdzenia reguły franciszkańskiej przez papieża Innocentego III na Piazza San Giovanni Paolo II" - podkreśla Fabrizio Mandorlini, koordynator ds. Città dei CunaNastępnie figury przeniosą się na Via Merulana dla sceny spisu ludności i przedstawienia momentów życia w mieście Betlejem. "Figury przeniosą się następnie na Via Merulana dla sceny spisu ludności i dla przedstawienia momentów życia w mieście Betlejem, które zobaczą na Piazza Santa Maria Maggiore dla instalacji rynku handlu. Maryja i Józef w czasie podróży będą przeżywać chwile zapowiedzi i snu, a potem szukać miejsca na nocleg, ale nie znajdą miejsca w gospodzie. Szopka odbędzie się pod portykiem bazyliki Santa Maria Maggiore". 

"Sceny zostaną przeprowadzone przez osoby, które wykonują toskańskie żywe szopki w takich miastach jak Pescia, Equi Terme, Casole d'Elsa, Ruota i Legoli przy wsparciu postaci z Badia San Savino, Ghivizzano, San Regolo a Gaiole in Chianti, Santa Colomba, Iolo, Castelfiorentino, Cerreto Guidi, Pontedera, Roffia, La Serra i San Romano. Dołączą do nich inne podmioty i stowarzyszenia wiernych, które zechcą podzielić się doświadczeniem diecezji rzymskiej". W inicjatywie współpracują Coldiretti Nazionale, Włoski Związek Hodowców Bydła, Fundacja Symbola, Acli Nazionale oraz liczne stowarzyszenia, parafie i ruchy w mieście Rzym. Żywa Szopka zostanie odprawiona również dzięki współpracy Diecezji Rzymskiej i patronatowi Urzędu Miasta.

AutorAntonino Piccione

Więcej
Wielebny SOS

Wyzwania, zagrożenia i szanse życia afektywnego księdza

Kapłani, jak wszyscy inni, muszą zintegrować wszystkie wymiary swojego życia, ze szczególnym uwzględnieniem afektywności, i ukierunkować je na dobro własne.

Carlos Chiclana-16 grudnia 2022-Czas czytania: 3 minuty

W celu lepszego zrozumienia afektywnych aspektów życie kapłańskie i jego integracji z innymi wymiarami osoby, przeprowadziliśmy badania jakościowe z ankietą na temat wyzwań, zagrożeń, możliwości, tego co pomogło, a czego zabrakło w rozwoju ich życia afektywnego. Wzięło w nim udział 128 księży, diakonów i seminarzystów, którzy udzielili 605 odpowiedzi otwartych i 1039 różnych pomysłów, które zostały skategoryzowane w tematy.

Głównymi wyzwaniami były: życie duchowe, samotność, misja, trudności psychologiczne oraz dawanie/otrzymywanie uczuć. Zagrożenia: samotność, ograniczenia psychiczne, uzależnienia emocjonalne, wady moralne i życie duchowe. Możliwości: postępowanie z ludźmi, życie duchowe i przyjaźń kapłańska. Co pomogło: życie duchowe, przyjaźnie kapłańskie, świadectwo innych księży i zdrowa rodzina pochodzenia. Znacznemu odsetkowi niczego nie brakowało, a inni chcieliby przejść lepsze szkolenie, zwrócić większą uwagę na duchowość i psychologię.

Różnorodność odpowiedzi z różnymi niuansami, wraz z obecnością wspólnych kategorii, wskazuje na osobistą różnorodność wśród kapłanów, wraz z dzieleniem tej samej posługi Chrystusa, i pokazuje, jak ważne jest, aby formacja początkowa i ciągła odnosiła się zarówno do zasadniczych i centralnych elementów kapłaństwa, jak i do szczególnych potrzeb w zależności od formacji, wykształcenia, pochodzenia społecznego, systemu rodzinnego i doświadczeń życiowych.

Pozwoli to na: wzbogacające podejście do ich prawdziwego życia; opracowanie indywidualnego programu; dostosowanie do osobistego cyklu ewolucyjnego w zależności od wieku, wcześniejszych doświadczeń, motywacji lub osobowości; uważność na potrzeby, które pojawiają się w zależności od zadań, zmian społecznych, wieku, kryzysów normatywnych i zwykłego rozwoju życia duchowego, z jego pustyniami i oazami.

Stwierdziliśmy, że obszarami największego zainteresowania były: życie duchowe, samotność, relacje interpersonalne i formacja. Posiadanie formacji kierowanej przez siebie, z dobrym towarzyszeniem duchowym i we wspólnocie, może być jednym z wniosków z tego badania, które pokazuje, że chcieliby oni więcej formacji, lepszego towarzyszenia i bardziej kochającego, a mniej normatywnego rozwoju życia duchowego.

Jednym z powtarzających się pytań jest samotność, choć nie mówią, że brakowało im szkoleń na ten temat. Czy chodzi o pierwotną samotność każdego człowieka, samotność fizyczną, której może doświadczyć ksiądz na wsi, samotność emocjonalną tych, którzy poświęcają się opiece nad ludźmi? Czy może samotność jest właśnie miejscem, w którym Bóg czeka na spotkanie z tą duszą? Czy może chodzi o samotność, o której mówią ludzie, którzy na skutek złych doświadczeń wykształcili w sobie niepewne przywiązanie?

Na stronie samotność społeczna to brak bliskich przyjaźni, przez co osoba czuje się pusta, nieakceptowana, znudzona i wyizolowana. Samotność emocjonalna to brak znaczących i bezpiecznych relacji. Ta ostatnia wynika z nieadekwatnego rozwoju naszych przywiązań w dzieciństwie i tego, jak skonfigurowane są wczesne relacje w pierwszych latach życia, z główną figurą przywiązania, i warunkuje doświadczenia w życiu dorosłym w konfiguracji relacji interpersonalnych; wiąże się z uczuciami pustki i może być złagodzona jedynie poprzez odbudowę z główną figurą przywiązania lub "substytutem".

Samotność jest związana z niepewnymi stylami przywiązania. Jeśli te przejawy uczuć nie są dostrzegane, osoba jest niezaspokojona w swoich potrzebach emocjonalnych, jest niepewna siebie, społecznie lub emocjonalnie samotna. Osoby bezpieczne mają niski poziom samotności, pozytywne spojrzenie na siebie, niski lęk przed porzuceniem, komfort z intymnością interpersonalną i satysfakcjonującymi związkami osobistymi oraz pozytywny schemat innych.

Jeśli ksiądz czuje się samotny, oceni, czy ma to związek z brakami z dzieciństwa, które ukształtowały niepewne przywiązanie. Jeśli tak, to przyda mu się konkretne towarzyszenie duchowe w celu uzdrowienia przywiązania lub profesjonalna pomoc psychoterapeutyczna. Jeśli nie, będzie musiał rozeznać, czy cierpi na samotność społeczną - której można zaradzić poprzez rozwój sieci przyjaźni ogólnych, kapłańskich i rodzinnych - czy też właśnie ta samotność jest miejscem, w którym może intensywniej rozwijać doświadczenie celibatu i swojej więzi z Bogiem.

Z badań wynika, że istnieje osiem wymiarów wzbogacenia życia afektywnego kapłana: relacja z Bogiem, przyjaźń, towarzyszenie, braterstwo kapłańskie, formacja, opieka osobista, wiedza psychologiczna i misja.

Niektóre aspekty, nad którymi można pracować, to: pozytywne i stabilne poczucie męskiej tożsamości; dojrzałość w relacjach z innymi; silne poczucie przynależności; wolność do entuzjazmu wobec wysokich ideałów oraz konsekwencja i siła do ich realizacji; podejmowanie decyzji i wierność decyzjom; samoświadomość; zdolność do korygowania siebie; smak piękna; pewność siebie; zdolność do zintegrowania swojej seksualności z perspektywą chrześcijańską.

Watykan

Papież Franciszek kończy 86 lat

Raporty rzymskie-15 grudnia 2022-Czas czytania: < 1 minuta
rzym raporty88

Papież Franciszek kończy 17 grudnia 86 lat. Wiek ten następuje po trudnym roku dla zdrowia Ojca Świętego z powodu problemów z kolanem.

Choć sam przyznaje, że musi "zwolnić" swoje podróże, pod koniec stycznia odbędzie tygodniową podróż do Demokratycznej Republiki Konga i Sudanu Południowego, a w sierpniu ma być w Lizbonie na Światowych Dniach Młodzieży.


AhTeraz możesz skorzystać z rabatu 20% na prenumeratę Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.

Myrrh, najlepszy prezent

W czasie Bożego Narodzenia świętujemy tajemnicę Wcielenia, która rozwiewa wszystkie nasze wcześniejsze wyobrażenia o Bogu. I dzięki mirrze każdy z nas znalazł się w tym portalu.

15 grudnia 2022-Czas czytania: 3 minuty

Złoto i kadzidło są jasne, ale co z mirrą? Kino i portale społecznościowe żartują w tych dniach z "bezużyteczności" tego prezentu od królów, ale czy rzeczywiście jest on bezużyteczny? Wręcz przeciwnie! Jest to chyba najważniejsze. I zaraz wyjaśnię dlaczego.

Pierwszą rzeczą, którą należy powiedzieć jest to, że nie mówimy o złocie, kadzidle i mirrze przypadkowo lub przez tradycję. Wszystkie trzy dary znajdują się w Piśmie Świętym, a konkretnie w drugim rozdziale Ewangelii według Mateusza. Są to tradycje, np. muła i wołu, które nie pojawiają się w żadnej z Ewangelii; a nawet samych Magów: Melchiora, Gaspara i Baltazara, gdyż Biblia nie mówi, że byli to królowie, ani że było ich trzech, ani nawet nie wymienia ich imion. Z pewnością od pierwszych wieków chrześcijaństwa tak interpretowano ich postać i tak nadal o nich mówimy, ale fakt ten powinien zwrócić naszą uwagę na to, co naprawdę ważne: że to nie tyle trzech, pięciu czy piętnastu magów przybyło do portalu, ale trzy dary, o których wiemy, że przynieśli ze sobą.

Ojcowie Kościoła widzieli w darach składanych przez te tajemnicze postacie intencję proroczą, która mówiła nam o przeznaczeniu dziecka: złoto, jak przystało na króla, bo Jezus był przeznaczony na króla w Królestwie Niebieskim; kadzidło, jak przystało na Boga, bo tak jak ten perfumowany dym wznosi się ku niebu służąc w ten sposób Żydom jako ofiara dla Boga w jego świątyni, tak i to dziecko zasłużyło na taki zaszczyt jako sam Syn Boży; i mirra (wielka niewiadoma), jako człowiek w swej śmiertelnej naturze, ponieważ ta roślinna żywica służy do leczenia ran, balsamowania zwłok i jako środek przeciwbólowy dla umierających, zapowiadając w ten sposób Jego mękę i śmierć na krzyżu.

Dlatego jest najbardziej niepopularnym z prezentów, dlatego jest wielką niewiadomą, bo oprócz tego, że jest najmniej powszechnym z trzech produktów w naszym codziennym życiu, to kto chce słyszeć o śmierci w tym wymyślonym przez nas Bożym Narodzeniu brillibrilli?

Jednak, i to jest moja propozycja, po zastanowieniu się, może to być najważniejszy dla nas prezent, ten, który mówi nam o prawdziwym znaczeniu Bożego Narodzenia, ten, który otrząsa się z przywar, które lata nagromadziły na tym święcie i które uniemożliwiają nam kontemplację i świętowanie go w całej jego okazałości.

W czasie świąt Bożego Narodzenia świętujemy bowiem tajemnicę Wcielenia, która rozwiewa wszystkie nasze wcześniejsze wyobrażenia o Bogu. W czasie Bożego Narodzenia nie jest Bogiem odległym, tam w niebie, ale ze stopami na ziemi; nie jest Bogiem samotnym, ale trynitarnym, potrzebującym rodziny; nie jest Bogiem obojętnym, ale zaangażowanym w swój lud; nie jest Bogiem sprawiedliwym, ale miłosiernym; Nie jest Bogiem przesadnym, ale prostym, małym i ubogim; nie jest Bogiem niepomnym na ból, ale Bogiem biernym, który cierpi ze swoimi; nie jest Bogiem, który stwarza, aby podziwiać swoje dzieło, ale z czystej miłości do swoich stworzeń.

Na Soborze Watykańskim II Kościół przypomniał, że "tajemnica człowieka wyjaśnia się dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego" i dalej stwierdza, że "Syn Boży przez swoje wcielenie zjednoczył się w pewnym sensie z każdym człowiekiem".

Od tej pory nie zwracaj więc uwagi, gdy żartują z niepewnego losu miru domowego. Skorzystaj z okazji i wyjaśnij, że dzięki niemu każdy z nas był tej nocy w portalu, bo tamto Dziecko było zjednoczone "w pewien sposób" z każdym z nas. To właśnie świętujemy w Boże Narodzenie, powiedzmy sobie jasno: Szczęśliwego Wcielenia! Szczęśliwego Bożego Narodzenia!

AutorAntonio Moreno

Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.

Książki

Msgr. CamisascaGiussani był geniuszem wiary i człowieczeństwa".

"Oprócz tego, że Giussani był geniuszem wiary i tego, co ludzkie, był także geniuszem Kościoła" - powiedział monsignor Massimo Camisasca, biskup emeritus Reggio Emilia, przedstawiając w Madrycie swoją biografię księdza Luigiego Giussaniego, założyciela Komunii i Wyzwolenia. Biskup Camisasca podkreślił w Omnes, że ksiądz Giussani pomógł nam "dostrzec ślad, znak boskości, wewnątrz geniuszu człowieka".

Francisco Otamendi-15 grudnia 2022-Czas czytania: 5 minuty

Giussani, założyciel Komunii i Wyzwolenia (CL) w latach 60. we Włoszech, zmarł 22 lutego 2005 r. w Mediolanie, po tym jak żył "esencjonalnym" chrześcijaństwem - jak podkreślą dziesiątki lat później papieże Benedykt XVI i Franciszek, wskazał jego biograf - i rozpowszechnił ruch w około 90 krajach na pięciu kontynentach.

15 października, w setną rocznicę jego urodzin w 1922 roku, tysiące członków CL wypełniło Plac Świętego Piotra na spotkanie z papieżem Franciszkiem. Ojciec Święty wyraził m.in. swoje "osobiste wdzięczność za dobro, które mi wyświadczył, Książki Giussaniego, kiedy byłem młodym księdzem; i robię to również jako uniwersalny Pastor za wszystko, co on umiał wszędzie siać i promieniować dla dobra Kościoła...".

W miniony weekend monsignor Massimo Camisasca zagłębił się w charyzmat założyciela, prezentując hiszpańskie wydanie swojej książki, zatytułowanej "Ojciec Giussani. Jego doświadczenie człowieka i Boga".podczas wydarzenia prowadzonego przez Manuela Oriola, dyrektora Editions EncounterWziął w nim udział także historyk Ignacio Uría.

Okładka książki napisanej przez Massimo Camisasca

Jak wyjaśnia w wywiadzie dla Omnes, biskup Camisasca poznał Sługę Bożego Luigiego Giussaniego w 1960 roku, gdy miał 14 lat, i był u jego boku przez następne 45 lat życia. Jest więc szczególnie autorytatywnym biografem, by wypowiadać się o życiu i myśli założyciela Komunia i wyzwolenieo którym mówił w Omnes kilka miesięcy temu. Davide ProsperiPrzewodniczący ad interim Komunii i Wyzwolenia.

Zanim zaproponujemy jego odpowiedzi, podejmujemy myśl, którą Monsignor Camisasca zainicjował podczas prezentacji: "Oprócz tego, że Giussani był geniuszem wiary i tego, co ludzkie, był także geniuszem Kościoła. Doprowadził tych, którzy poszli za nim, do utożsamienia się z metodą objawiania się Boga w świecie: Bóg zwraca się do niektórych, aby przemówić do wszystkich, zaczyna od małego ziarna, małej trzódki, ale chce, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy. Dla Giussaniego doświadczenie wyboru, które stanowiło serce jego metody wychowawczej, nie było nigdy afirmacją zamknięcia, ale afektywnym centrum ekumenicznego otwarcia.

W którym momencie pomyślałeś o napisaniu tej biografii o. Guissaniego? Czy udało Ci się go spotkać i poznać? Jakie były Twoje pierwsze wrażenia, gdy go poznałeś? Czy byłeś już księdzem i biskupem, czy jeszcze świeckim?

- Poznałem księdza Giussaniego, gdy miałem czternaście lat, w 1960 roku. Giussani, który piętnaście lat wcześniej otrzymał święcenia kapłańskie i porzucił nauczanie teologii w seminarium, zaczął uczyć religii, aby mieć kontakt z młodymi ludźmi i zachęcać do odrodzenia wiary chrześcijańskiej w ich sercach.

Byłem u boku ks. Giussaniego przez następne czterdzieści pięć lat jego życia. Naturalnie, w różny sposób: najpierw jako student, potem odpowiedzialny za śledzenie narodzin Ruchu, który stawiał pierwsze kroki; później jako kapłan, odpowiedzialny za śledzenie relacji ze Stolicą Apostolską, a zwłaszcza z Janem Pawłem II w Rzymie; wreszcie, na jego prośbę, jako założyciel Bractwa Kapłańskiego Misjonarzy św. Karola.

Kiedy ksiądz Giussani zmarł, od razu pomyślałem o skompilowaniu syntezy jego myśli w małej książce. Tak narodził się ten tekst, w którym w porządku chronologicznym staram się wyrazić w sposób prosty, ale kompletny, najważniejsze refleksje, które wyraził w ciągu swojego życia.

 "Kościół uznaje jego geniusz pedagogiczny i teologiczny, rozmieszczony na podstawie charyzmatu danego mu przez Ducha Świętego dla dobra wspólnego" - powiedział papież Franciszek o księdzu Giussanim u św. Piotra. Czy zajmujecie się tymi aspektami i jego charyzmatem?

- Deede wtedy. Charyzmat Giussaniego można zrozumieć jedynie śledząc jego życie i jego pisma oraz poznając ludzi, którzy za nim podążali. W tej książce można więc uchwycić centralność tajemnicy Wcielenia, wydarzenia, w którym Słowo Boże stało się człowiekiem, co poruszyło księdza Giussaniego, gdy miał czternaście lat, by w osobie Chrystusa widzieć centrum kosmosu i historii, jak powie później Jan Paweł II. Serce każdego ludzkiego oczekiwania, każdego pragnienia szczęścia, piękna, sprawiedliwości i prawdy.

Kiedy był jeszcze seminarzystą, to postrzeganie Wcielenia jako centralnego wydarzenia w historii świata wywarło na księdzu Giussanim tak wielkie wrażenie, że stało się palącym sercem całego jego życia, całej jego refleksji i całej pracy wychowawczej.

W głębi duszy nie chciał być niczym innym, jak tylko wielkim świadkiem ludzkiej pełni, która dzieje się w tych, którzy idą za Chrystusem, w tych, którzy porzucają wszystko, aby pójść za Nim i znaleźć w Nim stokrotność tego, co wydawało im się, że zostawili na zawsze, oczyszczone i uczynione wiecznym przez miłość.

Na tym samym spotkaniu w Rzymie papież nawiązał do "pasji wychowawczej i misyjnej" założyciela ruchu. Jego biografia jest przedstawiana jako "intelektualna", a także "duchowa". Poprawnie?

- Redaktor chciał uchwycić dwa główne aspekty mojego pisania. Jest to biografia intelektualna, ponieważ nie skupia się na zewnętrznych wydarzeniach z życia księdza Giussaniego, ale na itinerarium i dojrzewaniu jego myśli. Jest to biografia duchowa, ponieważ chce pokazać drogę, którą Chrystus uczynił w księdzu Giussanim i drogę, którą ksiądz Giussani uczynił w świecie, aby umożliwić spotkanie z Chrystusem młodym pokoleniom, a potem dorosłym.

Podkreślono wielkie pragnienie Giussaniego, by "ewangelizować kulturę". Jak rozwiązać tę obawę założyciela? Ówczesny kardynał Joseph Ratzinger odnotował w lutym 2005 roku, że "ksiądz Giussani dorastał w domu, jak sam mówił, ubogim w chleb, ale bogatym w muzykę. Tak więc od początku dotykało go, wręcz raniło, pragnienie piękna (...) Szukał samego piękna, nieskończonego Piękna".

- Ksiądz Giussani kochał człowieka. Nie tylko człowiek, ale i wszystko, co było dziełem człowieka. Kochał literaturę, poezję, muzykę. Kochał, krótko mówiąc, przejawy życia. Były to również drogi, poprzez które docierał do ludzi. Mówił o Chrystusie grającym Brahmsa, Beethovena czy Chopina. Ślady Chrystusa, a przynajmniej Jego oczekiwania, odnajdywał w poezji, na przykład Leopardiego. Cytował niezliczoną ilość wielkich autorów literackich wszystkich czasów, aby pomóc nam dostrzec odcisk, znak boskości, w geniuszu człowieka.

W ten sposób otworzył życie tych, którzy poszli za nim, na ciekawość, na zdrową ciekawość wszystkiego, co żyje we Wszechświecie i mówi do nas o Tajemnicy. Kultura dla Giussaniego nie oznaczała wcale gromadzenia wiedzy, lecz przeciwnie, zdolność do odnoszenia się do wszystkiego, co żywe i ludzkie, a co niesie w sobie pytanie o nieskończoność.

AutorFrancisco Otamendi

Gospel

Jezus, znak ostateczny. Czwarta Niedziela Adwentu (A)

Joseph Evans komentuje czytania na IV niedzielę Adwentu, a Luis Herrera wygłasza krótką homilię wideo.

Joseph Evans-15 grudnia 2022-Czas czytania: 2 minuty

Kiedy w dzisiejszym pierwszym czytaniu z Księgi Izajasza król Achaz otrzymuje polecenie, by poprosić o znak, zdaje się okazywać pokorę i opiera się, by to zrobić. Daleko mu jednak było do pobożności, a prorok wiedząc, że ta pokora jest tylko pozorna, traci cierpliwość. I tak daje mu znak od Boga. "Panna", "almah" po hebrajsku, kobieta w wieku małżeńskim i rozrodczym, urodzi i nazwie swojego syna "Immanuel", imię oznaczające "Bóg jest z nami". Niektórzy uczeni uważają, że miało to prawdopodobnie bezpośrednie zastosowanie: księżniczka, córka króla, miała urodzić dziecko, którego narodziny zapewniłyby ciągłość dynastii i tym samym pokazałyby, że Bóg wciąż jest "z" swoim ludem. O ile jest to z pewnością możliwe, o tyle ciekawe jest to, że sama tradycja żydowska nadała mu znaczenie bardziej znaczące. W greckim tłumaczeniu świętych ksiąg Izraela, dziele zwanym Septuagintą przygotowanym kilka wieków przed chrześcijaństwem, hebrajskie "almah" jest tłumaczone jako "parthenos", co jednoznacznie oznacza "dziewica". Znak ten jest coraz bardziej niezwykły.

Acazowi zaproponowano znak "w głębi głębin lub na wysokościach nieba".To znaczy tak wyjątkowy, że może sięgnąć poza śmierć i wejść do nieba. W dzisiejszej Ewangelii widzimy, jak Bóg wypełnia ten znak i nadaje mu prawdziwe znaczenie. Dziewica rzeczywiście poczęłaby i urodziła w cudowny sposób. "Znak" wykraczał daleko poza zwykłą kontynuację dynastii. Nie tylko sięgał do nieba, ale z niego wypływał. W końcu sięgnęłaby poza śmierć. A Bóg miał "być" ze swoim ludem w sposób, którego nikt wcześniej sobie nie wyobrażał. Tym samym czytamy: "Pokolenie Jezusa Chrystusa było takie".

Jezus Chrystus jest ostatecznym znakiem. Jako że Bóg uczynił człowieka, jest naprawdę Bogiem z nami, w najbardziej dosłowny sposób. Maryja jest dziewicą, która poczęła. Znak życia Chrystusa miałby ostatecznie sięgać poza śmierć poprzez zmartwychwstanie. I tak, w Nim miałaby też trwać dynastia Dawidowa.

Tak bezprecedensowy był ten znak, tak niespotykany, że Józef nie był na niego przygotowany. Przeczuwał, że Maryja poczęła "z Ducha Świętego", czyli z Boga, ale czuł potrzebę wycofania się i przygotowywał się do dyskretnego rozstania z Maryją, stosując z największą delikatnością ówczesne prawa. Wtedy anioł Boży objawił mu, co się stało, i że został wezwany do ochrony Maryi i dziecka, które się z niej narodzi i które "zbawi lud od jego grzechów". Nadzwyczajny znak Boga nie zmiażdżył ludzkiej wolności i pośrednictwa. Wręcz przeciwnie, wydobyło to z tego człowieka to, co najlepsze. Wielką troską Józefa jest to, aby nie zniesławić kobiety. To też jest część znaku Bożego: szacunek i łagodność wobec kobiet. Jest to znak, którego tak bardzo brakuje w naszym społeczeństwie, a do którego życia jesteśmy dziś powołani.

Homilia na czytania na IV niedzielę Adwentu

Ksiądz Luis Herrera Campo oferuje swój nanomiliakrótkie jednominutowe refleksje do tych lektur.

Hiszpania

Mieszana ocena biskupów na temat traktowania edukacji religijnej

Na stronie Komisja Episkopatu ds. Edukacji i Kultury Konferencji Episkopatu Hiszpanii z zadowoleniem przyjęło fakt, że niektóre wspólnoty autonomiczne zwiększyły plan zajęć z obszaru/przedmiotu religii katolickiej i doceniają poprawę w postrzeganiu wkładu edukacji religijnej w szkołach, ale ubolewa, że "w wielu przypadkach" nie jest ona objęta dłuższym planem zajęć.

Francisco Otamendi-14 grudnia 2022-Czas czytania: 4 minuty

Nota biskupów o święceniach akademickich Zajęcia z religii katolickiej został upubliczniony po opublikowaniu przez większość wspólnot autonomicznych swoich dekretów, określających uwzględnienie obszaru/przedmiotu religii katolickiej i jego harmonogram w opracowaniu LOMLOE (Ley Orgánica de Modificación de la LOE).

W odniesieniu do tego, co w ustawie reguluje Ministerstwo Edukacji i Kształcenia Zawodowego, Komisja Episkopatu już wcześniej stwierdziła, że "chcielibyśmy, aby propozycja przedstawiona przez Konferencję Episkopatu Ministerstwu Edukacji w lipcu 2020 r. została przyjęta w propozycjach legislacyjnych i aby udało się osiągnąć lepsze przystosowanie klasy wyznaniowej do systemu edukacji", ponieważ "tekst ostatecznie zatwierdzony (...) nie jest dla nas w pełni satysfakcjonujący" (4 listopada 2021 r.).

W odniesieniu do planu lekcji dla obszaru/przedmiotu Religia katolicka, określonego w dekretach królewskich ustalających organizację i minimum nauczania każdego z etapów edukacyjnych, we wspomnianej notatce wyrażono ubolewanie, że "stracono możliwość utrzymania przynajmniej minimalnego planu lekcji LOE, prawa, któremu LOMLOE nadaje ciągłość".  

Ponadto biskupi wyrazili "zdziwienie", że "obciążenie dydaktyczne w tak decydującej dla wychowania osoby dziedzinie, jaką jest ERE (szkolne nauczanie religii), jest ograniczone do minimum".

W tym sensie Komisja Episkopatu wyraziła wówczas "odpowiednim administracjom oświatowym rozsądne rozszerzenie planu zajęć z obszaru/przedmiotu Religia, nie redukując go do ustalonego przez Ministerstwo w zakresie jego kompetencji".

Różne działania

Teraz biskupi uzupełniają swoją ocenę o analizę rozkładu jazdy Religii w nauczaniu obowiązkowym w "realiach regionalnych". "Niektóre wspólnoty autonomiczne utrzymały minimalny rozkład jazdy ustalony przez ministerstwo na poziomie jednej godziny tygodniowo" - podkreślają. "W niektórych przypadkach oznacza to utrzymanie dotychczasowego rozkładu jazdy, a nawet jego zwiększenie w stosunku do poprzedniego rozporządzenia, które obecnie byłoby uzupełnione o kilka minut zajęć więcej (Aragonia, Asturia, Baleary, Kraj Basków, Walencja); w Galicji rozkład został zmniejszony w jedynym roku, w którym przekroczył jedną godzinę tygodniowo".

"W innych Wspólnotach Autonomicznych", dodają, "ustanowienie minimum określonego przez Ministerstwo w wysokości jednej godziny tygodniowo oznaczało znaczne obniżenie planu zajęć z obszaru/przedmiotu Religia (Wyspy Kanaryjskie, Kantabria, Katalonia, La Rioja, Nawarra)".

Zwiększa

"Inne wspólnoty autonomiczne zwiększyły minimalny rozkład zajęć ustalony przez ministerstwo, regulując półtorej lub nawet dwie godziny tygodniowo religii w niektórych podstawowych kursach edukacyjnych" - informuje nota episkopatu.

"Tym samym utrzymują one rozkłady jazdy, które obszar/przedmiot Religia już posiadał (Andaluzja, Kastylia y León, Madryt, Murcja); pozytywnie cenimy regulację nauczania religii w artykułach dekretów, a nie w dodatkowych przepisach" - czytamy dalej w notatce. "W innych przypadkach, pomimo zmniejszenia rozkładu jazdy w niektórych latach, utrzymano wzrost tygodniowej godziny, który istniał już w innych latach (Castilla-La Mancha, Extremadura)".

"Bardzo zróżnicowany krajobraz".

Komisja Episkopatu zwraca uwagę, że. "panorama tego, jak kształtował się plan lekcji przedmiotu religia w administracji oświatowej jako całości, jest bardzo zróżnicowana i wymaga szczególnego rozpatrzenia dla każdego terytorium".

Biskupi doceniają "uznanie przez niektóre administracje oświatowe konieczności zapewnienia przedmiotowi Religia wystarczającego planu zajęć; wydaje nam się to znakiem, że lepsze akademickie uwzględnienie zajęć z Religii jest jeszcze możliwe".

Dodają jednak: "z drugiej strony żałujemy, że w wielu przypadkach nie skorzystano z tego rozporządzenia, aby zapewnić obszarowi/przedmiotowi Religia katolicka dłuższy plan zajęć, który pozwoliłby mu wnieść swoją podstawową wiedzę do profilu wyjściowego, a w szczególności brak uwzględnienia tego przedmiotu, który implikuje znaczne skrócenie planu zajęć w niektórych Wspólnotach Autonomicznych".

Jego zdaniem "utracono w tych przypadkach szansę na lepsze akademickie rozpatrzenie klasy Religii, istotnej dziedziny wychowawczej, aby edukacja szkolna mogła osiągnąć swoje własne cele".

Jedni regulują alternatywę, inni nie

Notatka oferuje również ocenę "rozporządzenia, które zostało wydane w sprawie opieki wychowawczej, która musi być zapewniona...". uczniom, którzy nie wybrali zajęć z religii. "Ubolewamy" - piszą - "nad zniknięciem alternatywy, która stoi na straży zasady niedyskryminacji i równości uczniów. Podtrzymujemy przekonanie, że możliwe jest takie rozumienie miejsca szkolnego wychowania religijnego w integralnej formacji osoby, aby w systemie edukacyjnym można było przezwyciężyć dychotomię między Religią a przedmiotem "lustrzanym"".

Jednakże, pomimo tego zniknięcia w LOMLOEW przypadku uczniów, którzy nie wybrali religii, dekrety o minimalnym wykształceniu wymagają uwagi edukacyjnej zaprogramowanej przez ośrodki. Niektóre wspólnoty autonomiczne uregulowały, z większą lub mniejszą precyzją, tę uwagę edukacyjną, podkreśla nota, a inne z kolei "nie przewidziały ram regulacyjnych dla tej uwagi edukacyjnej, którą ustawa wyraźnie nakazuje programować w ośrodkach edukacyjnych".

Biskupi z zadowoleniem przyjmują "fakt, że niektóre administracje oświatowe ustanowiły tę uwagę wychowawczą poprzez projekty, które powinny stanowić część ogólnego rocznego programowania ośrodków, z należytą informacją dla rodzin o ich treści i rozwoju".

Ogólnie rzecz biorąc, nota episkopatu "docenia poprawę w postrzeganiu przez niektóre administracje oświatowe istotnego wkładu RE w integralną formację uczniów". A poprawę widać także w traktowaniu przez szkołę uczniów, którzy nie wybierają nauki religii, choć nadal istnieje ryzyko - w niektórych przypadkach rzeczywistość - ewentualnej bezprawnej dyskryminacji uczniów wybierających obszar/przedmiot religia".

Jego zdaniem "należy kontynuować pracę nad wyjaśnianiem i upowszechnianiem wśród rodzin, grona pedagogicznego i całego społeczeństwa znaczenia tej dziedziny edukacji, która powinna odzwierciedlać pluralizm uczniów, w programie szkolnym jako całości".

AutorFrancisco Otamendi

Watykan

Papież FranciszekDobry uczeń jest czujny".

Ojciec Święty odbył dziś zwyczajową audiencję generalną w Auli Pawła VI, aby mówić o duchowej czujności.

Paloma López Campos-14 grudnia 2022-Czas czytania: < 1 minuta

"Wchodzimy teraz w ostatnią fazę tego biegu. katecheza o rozeznaniu"Franciszek ogłosił. "Uważam za konieczne włączenie w tym miejscu odniesienia do zasadniczej postawy, aby cała praca wykonana w celu rozeznania tego, co najlepsze i podjęcia właściwej decyzji nie została zaprzepaszczona. To jest właśnie postawa czujności.

Jeśli nie mamy tej dyspozycji, "istnieje ryzyko, że Zły może wszystko zniszczyć, każąc nam wrócić do punktu wyjścia", przestrzega Papież. "Jezus w swoim przepowiadaniu kładzie duży nacisk na to, że dobry uczeń jest czujny".

Czujność polega na "usposobieniu duszy chrześcijan oczekujących ostatecznego przyjścia Pana". Ale można ją rozumieć także jako rutynowe nastawienie do właściwego postępowania, aby nasze dobre wybory, dokonywane nieraz po żmudnym rozeznaniu, były wytrwałe, konsekwentne i owocne".

Zły wykorzystuje "moment, w którym jesteśmy najbardziej pewni siebie", aby podstępnie się rozkręcić. "Kiedy zbytnio ufamy sobie, a nie łasce Bożej, Zły znajduje otwarte drzwi.

"Diabeł wchodzi z naszymi, ale mu się udaje. Duchowa światowość idzie tą drogą". I, mówi Papież, "często jesteśmy pokonani w naszych bitwach przez ten brak czujności".

"Diabeł wie, jak się ubrać jak anioł. Konieczne jest obserwowanie serca", musimy zadać sobie pytanie, co dzieje się w naszym sercu.

"Czujność jest znakiem mądrości i pokory - zakończył Franciszek - a pokora jest mistrzowską drogą życia chrześcijańskiego".

Uczenie się przebaczania; uczenie przebaczania

Niekiedy w małych grupach, a nawet w bractwach czy konfraterniach, mogą powstawać urazy i pretensje między braćmi i siostrami lub z osobami postronnymi, z którymi także należy się uporać i kierować nimi, aby zawsze żyć prawdziwą miłością.

14 grudnia 2022-Czas czytania: 3 minuty

Wiele lat temu, podczas zabawy, zaproponowałem koledze, aby dziecko, które tam było, obserwowało nas, dołączyło do grupy; on odpowiedział, że nie może się z tym dzieckiem bawić, bo ich rodziny są złe. Kiedy zapytałem go, dlaczego są źli, jego odpowiedź była niezapomniana: "Nie będę mógł się bawić z tym dzieckiem.Nie wiem, ale zawsze tak było".

Z biegiem czasu zauważyłem, że ta sytuacja nadal jest powielana, zwłaszcza w małych grupach, które są bardzo zamknięte, a czasem odizolowane od otoczenia. Tam tarcia są powiększane, a pozory, zawiść, pretensje i żądza władzy podsycają namiętności.

Możemy się zastanowić, czy ta sytuacja, w większym lub mniejszym stopniu, jest dziś uznawana wśród członków niektórych Bractw, czy raczej małej grupy, która żyje nią bliżej, około 4-5%.

W tym dusznym środowisku wewnętrzne hierarchie stają się celem samym w sobie, walczy się o nie, nie doceniając osobistych zdolności ani wkładu, jaki każdy mógłby wnieść do braterstwa, a przywództwo utożsamia się z władzą, zapominając, że maksymalnym wyrazem przywództwa jest służba.

W tych zamknięte mikrospołeczeństwa W tym czasie, gdy braterstwo staje się czasem, można stracić ogólny obraz sytuacji, zdolność do analizy, perspektywę i wizję przyszłości. Wszystko sprowadza się do realizacji, w najlepszym razie, krótkoterminowych działań, czasem dobrze przemyślanych, które jednak mogą przynieść efekt przeciwny do zamierzonego, jeśli nie zostaną ujęte w ramy ogólnej strategii. To jest tak daleko, jak sięga

Kiedy społeczeństwo odcina wewnętrzne korzenie swoich socialitasswojej racji bytu, jej struktura jako grupy społecznej ulega denaturalizacji i rozpadowi. Od tego momentu staje się toksycznym, uzależniającym środowiskiem, w którym osobisty egoizm bierze górę nad dobrem wspólnym.

W takiej sytuacji łatwo jest, aby różnice zdań, nawet w nieistotnych kwestiach, prowadziły do problemów, które stają się wzajemnie obraźliwe i skutkują powstaniem obozów, które są postrzegane jako wzajemnie nie do pogodzenia.

Wolność przebaczenia

To tutaj musi pojawić się przebaczenie, umiejętność odpuszczania tych "przewinień". Przebaczenie jest prawem człowieka, ponieważ Chrystus udzielił go w sposób całkowity i nieodwracalny każdej osobie gotowej przyjąć je pokornym i skruszonym sercem (por. Ps 51,17), przebaczenie, które oczywiście nie wymazuje przeszłości, ale przygotowuje nas do przygotowania się na przyszłość.

Nie możemy tkwić w przeszłości; jeśli pozostaniemy zakotwiczeni w bólu związanym z przestępstwem, zablokujemy nasz rozwój jako wolnych ludzi. W przebaczeniu odzyskuję swoją wolność, a także uznaję innych za wolne podmioty, z którymi mogę na nowo dzielić się Prawdą i Dobrem.

Nie jest to łatwe, ponieważ przebaczenie nie jest uczuciem która powstaje spontanicznie, jest aktem woliJest to ćwiczenie osobistej wolności tego, kto nie chce być przykuty do urazy za obrazę, która z pewnością była bardziej w naszej dumie niż w rzeczywistości. Jest to również akt pokory i siłyTrzeba przebaczać jako grzesznicy, którymi jesteśmy, a nie jako sprawiedliwi. Codziennie powtarzamy: "...odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy tym, którzy przeciw nam zawinili."Z tego powodu przebaczenie nie jest udzielane, jest dzielone.

W tym przypadku rola Rady Zarządzającej musi zawsze polegać na uczenie się i nauczanie przebaczeniazachęcać braci do poświęcenia swojej wolności w celu szukaj, poznaj i wybierz Dobra; ta sekwencja z konieczności kończy się przebaczeniem. Chodzi o to, by widzieć życie braterskie jako spotkanie życia i wolności, a nie obmowy i bandytyzmu. Z pewnością nikt nie jest wolny od spowodowania, poprzez działanie lub zaniechanie, sytuacji, które wywołały gniew innych, w tym członków Rady Zarządzającej, być może tych bardziej niż innych; ale wszyscy zawsze mamy środki zaradcze, pomimo naszych błędów, ponieważ nie jesteśmy tym, co czujemy lub co robimy, to nas nie stanowi, nie jest się swoimi błędamiponieważ jest wolny, co pozwala mu je utrzymać lub pokonać.

Tylko w ten sposób można zapewnić, że bractwo będzie miejscem o dynamizmie właściwym dla życia teologicznego, w którym wiara rodzi nadzieję i nadzieja umożliwia i wspiera wdrażanie miłośćw którym przepraszam. Miejsce, do którego zawsze wraca, bo jak mówi Chavela Vargas, "zawsze wraca się do starych miejsc, gdzie kochało się życie". 

AutorIgnacio Valduérteles

PhD in Business Administration. Dyrektor Instituto de Investigación Aplicada a la Pyme. Brat Starszy (2017-2020) Bractwa Soledad de San Lorenzo, w Sewilli. Opublikował kilka książek, monografii i artykułów na temat bractw.

Świat

Msgr. PezziCzytaj więcej : "Przebaczenie i oczyszczenie pamięci to warunki sprawiedliwego pokoju dla Rosji i Ukrainy".

W rozmowie z Omnes metropolita archidiecezji Bogurodzicy w Moskwie podkreśla m.in. konieczność utrzymania otwartych drzwi dialogu z Cerkwią prawosławną i "przebaczenia ofiarowanego bez warunków wstępnych, jak przebaczenie Jezusa na krzyżu" w celu osiągnięcia pokoju w obliczu konfliktu na Ukrainie.

Maria José Atienza-14 grudnia 2022-Czas czytania: 5 minuty

Paolo Pezzi jest, od 2007 r, arcybiskup metropolita archidiecezji Matki Bożej w Moskwie. Jednak Włoch pochodzący z Russi, miasta w prowincji Rawenna w Emilii-Romanii, znał już rosyjską ziemię.

Wyświęcony na kapłana w 1990 roku w Bractwie Księży Misjonarzy św. Karola Boromeusza, bp Pezzi przeniósł się w 1993 roku do nowo otwartej Federacji Rosyjskiej jako dziekan Regionu Centralnego Administracji Apostolskiej dla katolików obrządku łacińskiego w azjatyckiej części Rosji (dzisiejsza rzymskokatolicka diecezja Przemienienia Pańskiego w Nowosybirsku) i redaktor Syberyjskiej Gazety Katolickiej.

W 2006 roku został mianowany rektorem Katolickiego Wyższego Seminarium Duchownego "Maryja - Królowa Apostołów". Rok później został proboszczem archidiecezji Matki Bożej, która obejmuje terytorium o powierzchni 2 629 000 kilometrów kwadratowych i jest domem dla około 70 000 wiernych (na 58 000 000 mieszkańców).

W bolesnym kontekście, gdy na Ukrainie szaleje wojna, a wierni cierpią, bp Paolo Pezzi udzielił wywiadu dla Omnes, w którym powiedział, że "ważne jest, aby przynieść oryginalne głoszenie, a to ucieleśnia się w przebaczeniu".

Jaka jest obecna sytuacja Kościoła katolickiego w Rosji?

- Kościół katolicki w Rosji przeżywa dziś szczególny moment łaski, ponieważ w sytuacji, w której się znajdujemy, jest niemal zmuszony do odzyskania poczucia własnej obecności. W ten sposób podróż synodalna, liturgia, dzieła miłosierdzia stają się okazją do wzrostu w wierze i dla wiary. Ponadto sytuacja wymaga skutecznego, rzeczywistego świadectwa misyjnego, składanego własnym życiem, własnym powołaniem, a nie tylko słowami.

Jakie są wyzwania i szanse dla katolików w Rosji?

- Największą szansą, jaką mamy, jest bycie sobą, przeżywanie swojej tożsamości w pokoju i wolności. Z pewnością jest to ważne i dramatyczne wyzwanie: prosi nas o szczerość w naszej relacji z Chrystusem.

Sekularyzacja jest problemem globalnym. Czy mimo chrześcijańskiej tradycji Rosja jest dziś zsekularyzowana?

- Sekularyzacja jest moim zdaniem okolicznością, przez którą Bóg nas przeprowadza. Dlatego nie jest to coś negatywnego a priori. Może stać się negatywna, jak w sekularyzmie, gdy idzie przeciwko: przeciwko tradycji, przeciwko chrześcijaństwu, aby je zniszczyć. Ale w zasadzie jest to stan typowy dla danej epoki.

Sekularyzacja demaskuje również, że kraje chrześcijańskie nie są już chrześcijańskie, jak pisał Péguy; że, bardziej ogólnie, religijność lub wiara religijna oderwała się od życia. Jest to kwestia poruszona już przez Sobór Watykański II na najbliższe lata, choć - mówiąc słowami świątobliwego papieża Pawła VI - światowość weszła do Kościoła, zamiast Kościoła zaczynem dla świata. Proces ten już dawno dotarł do Rosji. Można to przyjąć lub zaprzeczyć, ale pozostaje to faktem. Pytanie, jak wykorzystać tę sytuację dla dobra, dla rozwoju społeczeństwa, z jaką propozycją ją odwrócić.

Rosja jest krajem w przeważającej mierze prawosławnym, jakie są relacje z naszymi prawosławnymi braćmi i siostrami na miejscu?

- Relacje nieco się ochłodziły, ale zawsze staramy się mieć otwarte drzwi. Trzeba jednak powiedzieć, że na bardziej "ziemskim" poziomie wzrasta wymiana poglądów i wzajemna pomoc.

Do jakich punktów jedności między prawosławnymi i katolikami możemy zachęcać?

- Dialog teologiczny jest obecnie bardziej "na bagnach", ważne jest, aby był otwarty, ale jest teraz obiektywnie trudniejszy. Z drugiej strony, debata na poziomie akademickim jest bardziej dostępna. Nie zapominajmy, że w średniowieczu spotkanie odbyło się właśnie na poziomie akademickim i zapoczątkowało na nowo ruch, który dziś powiedzielibyśmy ekumeniczny.

Czy podejmowane są kroki w kierunku jedności, czy też nadal istnieją przeszkody pozornie nie do pokonania?

- Uważam, że to nie jest czas na myślenie o krokach w kierunku jedności naszych kościołów. Właśnie teraz musimy usiąść przy stole, wypić lampkę dobrego wina, a wtedy trudniej będzie się nienawidzić, a łatwiej kochać.

Jak w Rosji postrzegany jest Kościół katolicki, jego księża, zakonnicy i wierni?

- W pewnym sensie można znaleźć po trochu wszystkiego. Powitanie i chęć wspólnej oceny wydarzeń tego czasu; pewna serdeczność, ale bez zbytnich implikacji; obojętność, a nawet pewien dystans.

Jak Kościół w Rosji realizuje swoje powołanie misyjne?

- Przede wszystkim musimy na nowo odkryć, że nasza natura jest misyjna. Kościół istnieje dla misji, aby nieść Chrystusa tym, których spotyka. Teraz nie jest to nawet czynność, ani obowiązek. Bycie misjonarzem to tkanina, skóra naszej osoby. Jest się misjonarzem, nie "robi" się misji.

To powiedziawszy, Kościół katolicki ma do dyspozycji piękne instrumenty dla swojego misyjnego świadectwa: liturgię, która ze względu na swoją istotność, swoją dyskrecję, jest niezwykle fascynująca. Następnie Doktryna Społeczna, która jest jedną z najbardziej właściwych i nowoczesnych doktryn na świecie. I wreszcie Magisterium, które pozwala Kościołowi żyć teraźniejszością z jej potrzebami i wyzwaniami, jak żaden inny dokument konstytutywny czy dogmatyczny na świecie!

Od początku konfliktu z Ukrainą nieustannie pojawiają się apele papieża o pokój, które są przez was popierane. Jak katolicy w Rosji przeżywają ten konflikt?

- Dla nas sytuacja jest dość złożona, podyktowana tym, że stanowiska są bardzo zróżnicowane, a my preferujemy podejście swobodne, a nie "dogmatyczne". To powiedziawszy, z mojego doświadczenia wynika, że widzę strach, niepewność, a nawet rozpacz.

Wierni proszą o pocieszenie, towarzyszenie, proszą, by nie pozostać samemu, by pomóc im ocenić to, co się dzieje. I to właśnie staramy się robić z konfesjonału, z ambony, w osobistych rozmowach.

Biskup Pezzi z papieżem Franciszkiem

Jaka jest rola Kościoła katolickiego w tym czasie i w tej sytuacji?

- Konferencja Episkopatu Federacji Rosyjskiej interweniowała dwoma oświadczeniami na początku operacji wojskowej i przy okazji mobilizacji do broni. Dla nas ważne było i jest wniesienie oryginalnej zapowiedzi, a ta ucieleśnia się, naszym zdaniem, w przebaczeniu, przebaczeniu ofiarowanym bez warunków wstępnych, jak przebaczenie Jezusa na krzyżu. Jesteśmy przekonani, że przebaczenie, oczyszczenie pamięci historycznej i dialog są warunkami sprawiedliwego pokoju.

Jak oceniasz wysiłki Stolicy Apostolskiej w tym konflikcie?

- Czy nam się to podoba, czy nie, wola Stolicy Apostolskiej jest jedyną realną i konkretną propozycją pokoju, ponieważ Papież jest dziś jedynym, któremu na sercu nie leży własny interes, ale dobro jednostek, narodów i państw. Mamy nadzieję, że wszyscy zainteresowani dostrzegą w tym metodę działania dla siebie.

Inicjatywy

Świąteczne wyzwanie Manos Unidas

Manos Unidas proponuje wyzwanie, które ma pomóc ciężarnym matkom, które nie mają dostępu do opieki prenatalnej.

Paloma López Campos-13 Grudnia 13, 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

"W Betlejem wiele kobiet wciąż nie ma gdzie urodzić" - to nazwa wyzwania podjętego przez Manos Unidas w te święta, ale jest to również rzeczywistość. Wiele kobiet nie ma dostępu do opieki prenatalnej, co prowadzi do poronień, przedwczesnych porodów, komplikacji i porodów wysokiego ryzyka.

Plakat kampanii Manos Unidas.

Trzej Mędrcy

Podobnie jak Dzieciątko Jezus, te matki i ich dzieci mają swoich własnych Trzech Mędrców. Ginekolog, pielęgniarka i pediatra pokonują kilometry w mobilnej klinice 192 dni w roku, 4 dni w tygodniu, aby leczyć kobiety w ciąży.

Manos Unidas i ten zespół proponują wyzwanie, którego celem jest zebranie funduszy na finansowanie ich pracy i poprawę opieki nad matkami i dziećmi.

Wyzwanie

Dzięki przekazanym darom zakupią mobilny inkubator i skaner pediatryczny dla Szpitala Świętej Rodziny, założonego przez Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo.

Fundusze zostaną również wydane na pięć wiosek beduińskich i obozów dla uchodźców na pustyni judejskiej. W mobilnej przychodni kobiety otrzymają badania USG, a dzieci do piątego roku życia obejrzy pediatra.

W liczbach, darowizna w wysokości 20 euro zapewni wcześniakowi dostęp do Oddziału Intensywnej Terapii Prenatalnej. Darowizna w wysokości 50 euro zapewni kobiecie w ciąży dostęp do potrzebnej jej opieki medycznej. Dzięki darowiźnie w wysokości 100 euro ponad ośmioro dzieci będzie miało zapewnioną bezpośrednią opiekę medyczną lekarza pediatry.

Darowizny można przekazywać poprzez stronę internetową Manos Unidas, przelewem bankowym, telefonicznie lub przez Bizum. Celem jest zebranie 108 628 euro.

Szacuje się, że dzięki zebranym pieniądzom ponad 830 kobiet i ich dzieci będzie mogło być leczonych w mobilnej klinice. Na pediatrii lekarz będzie leczył ponad 410 dzieci.

W przypadku zebrania większej ilości pieniędzy niż kwota docelowa, Manos Unidas wykorzysta nadwyżkę na inne ogólne cele organizacji, aby odpowiedzieć na potrzeby w Ameryce Łacińskiej, Azji lub Afryce.

Tylko trans jest trans.

Wstępny projekt ustawy "o równości" osób trans ma już wiele głosów otwarcie przeciwnych, także w samej lewicy, grupach i kolektywach feministycznych. transaktywistów.

12 grudnia 2022-Czas czytania: 3 minuty

Wiele powiedziano i można powiedzieć o projekcie ustawy tzw. ustawy trans. Minister ds. Równości - nadal niewytłumaczalnie - została lucido już wcześniej z tzw. ustawą "tak jest".

Fiasko tej spartaczonej regulacji nie wydaje się sprzyjać promocji tego nowego projektu ustawy, który został przeforsowany zbyt pospiesznie, bez debaty społecznej i bez uwzględnienia opinii środowiska naukowego, które zostało systematycznie przemilczane. Tu liczy się tylko ideologia. Ale nie tylko, jest też biznes, i to nie mały.

Jest już wiele głosów otwarcie przeciwnych i nie pochodzą one z opozycji, ale z samej lewicy, z grup i kolektywów feministycznych. transaktywistówNowe technologie, które w naszym kraju nabierają rozpędu, podobnie jak to już miało miejsce w Wielkiej Brytanii.

Aby podać tylko jeden przykład, Laura Freixas, znana z feministycznej bojowości, została zdruzgotana urojeniami tego projektu w niedawnym wydaniu Program 8TV Pięciokąt. Ponieważ jest po katalońsku, streszczę ją Państwu: według Freixasa celem jest przekształcenie pragnień i uczuć w rzeczywistość, co sprowadza się do czegoś w rodzaju wiary w magię: idę do Urzędu Stanu Cywilnego, mówię, że jestem mężczyzną i automatycznie wychodzę jako mężczyzna..... I nie tylko to, ale także camelo Wszyscy musimy w to wierzyć z powodu tej ustawy.

Freixas zastanawia się, jaki interes mógłby mieć ktoś w zmianie płci, nie zmieniając niczego. Są tylko dwie odpowiedzi: oszustwo prawa, albo prowadzenie działalności gospodarczej, albo jedno i drugie jednocześnie. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy ludzie próbują startować w turniejach dla kobiet, aby je wygrać, albo gdy chcą zmienić płeć. sneak w więzieniach dla kobiet, by je napastować, co już miało miejsce w Wielkiej Brytanii.

Jest to rodzaj neomachizm w przebraniu postępu, ponieważ jedyną ofiarą są nadal kobiety, które po raz kolejny stają się niewidzialne i represjonowane.

¿Cui prodest(kto korzysta?)

Druga strona medalu to. transakcja. Na stronie detransactivista Sandra Mercado piętnuje ją licznymi dowodami w swojej książce Przekręt z transgenderyzmem.

Mało lub nic nie mówi się o interesie ekonomicznym klinik, które oferują tego typu operacje przejściowe; a jeszcze mniej o sektorze przemysłu farmaceutycznego, który wzbogaca się wprowadzając na rynek hormony, których ci, którzy poddają się tym procesom, będą potrzebować przez całe życie. Stąd zainteresowanie przemianami u nieletnich: im wcześniej rozpoczną, tym więcej lat mają do przeżycia z hormonami. les będą potrzebne.

Ale najsilniejszy zarzut Mercado dotyczy dezinformacji, której doświadczają osoby transpłciowe. Obiecuje się im, że po przejściu ich dysforia się skończy, co nie jest prawdą.

Proponuje się im jedynie psychologiczne terapie afirmacyjne, okaleczanie zdrowego ciała i eksperymentalne terapie hormonalne, o których niekorzystnych skutkach ubocznych nie wiadomo do dziś prawie nic.

Co Mercado i wielu detranzycjoniści Głównym zapotrzebowaniem są terapie zajmujące się pierwotnymi przyczynami dysforii, które - jak mówi - nie tkwią w ciele, lecz w umyśle.

Jeśli nie zostanie w porę powstrzymany, ten projekt ustawy zapowiada się na kolejny cios w twarz Montero i jej sojuszników. Bo to ma tylko zachęcić do żałosnego moda trans (bo żałosne jest igranie ze zdrowiem ludzi) oraz na korzyść transakcjaprzyspieszając wymazywanie kobiet.

Pozostała minister ds. równości wydaje się zdeterminowana, by obciążenie własną posługę. Prosiłbym o zaprzestanie zabawy w inżynierię społeczną i trochę powagi wobec tych osób, które naprawdę cierpią na dysforię płciową. Pomóż im odzyskać równowagę dzięki czemuś innemu niż sprzedawanie im kłamstw.

AutorMontserrat Gaz Aixendri

Profesor na Wydziale Prawa Międzynarodowego Uniwersytetu Katalonii i dyrektor Instytutu Wyższych Studiów nad Rodziną. Kieruje Katedrą Solidarności Międzypokoleniowej w Rodzinie (IsFamily Santander Chair) oraz Katedrą Opieki nad Dzieckiem i Polityki Rodzinnej w Fundacji Joaquima Molinsa Figuerasa. Jest również prodziekanem Wydziału Prawa na UIC Barcelona.

Ameryka Łacińska

Katecheza z pandemią i bez pandemii

Kapelan szkoły w Chile opowiada Omnes o pracy duszpasterskiej z uczniami i ich rodzinami oraz o owocach tej katechezy na przestrzeni lat.

Pablo Aguilera L.-12 grudnia 2022-Czas czytania: 2 minuty

Nie ma wątpliwości, że jeden ze skarbów mojego kraju -Chile- to szkoły katolickie, które oprócz kształcenia dzieci i młodzieży w zakresie różnych przedmiotów, są szkołą wiary. 

Jedna z uroczystości udzielania sakramentów w szkole.

W ciągu prawie dziesięciu lat, kiedy byłem kapelanem szkoły dla dziewcząt w Chile, prowadziłem zajęcia dla setek uczennic, które przygotowywały się do przyjęcia sakramentów pokuty, pierwszej komunii i bierzmowania. Zajęcia otrzymują również ich rodzice, których celem jest pogłębienie wiary dzieci i wspieranie ich w życiu chrześcijańskim. Rodrigo i María powiedzieli mi, że odrabianie lekcji religii z ich dziećmi było wspaniałą katechezą, ponieważ nauczyły się one rzeczy, które sprawiły, że poczuły się żywe, czegoś, czego nie odkryłyby w inny sposób.

Podczas najbardziej intensywnego okresu pandemia przez Covid, gdy chilijskie szkoły były zamknięte przez rok, zajęcia były realizowane przez internet. W tym okresie, aby nie stracić kontaktu z rodzicami i uczniami, co dwa tygodnie wysyłałem im za pośrednictwem szkolnej strony internetowej krótką wiadomość wideo, zachęcającą do podtrzymywania pewnych praktyk pobożności w rodzinie. Mimo że przez długi czas świątynie były bardzo ograniczone, zachęcaliśmy rodziny, aby nie zwalniały się z praktyk chrześcijańskich.

W czasie po ograniczeniach pandemii zauważyliśmy, że było wielu rodziców, którzy nie mieli ochrzczonych swoich dzieci. Kiedy rozmawialiśmy z nimi i poruszyliśmy ten problem, kilku z nich uznało, że ten sakrament został odłożony i wyraziło zainteresowanie otrzymaniem niezbędnych lekcji i ochrzczeniem swoich dzieci.

W innych przypadkach dzieci zostały ochrzczone w niekatolickim wyznaniu chrześcijańskim, a w miarę lepszego poznawania naszej wiary zdecydowały się na pełne włączenie do Kościoła katolickiego, odkrywając bogactwo przynależności do niego. Luis i Daniela, Jacob i Sofia, są zadowoleni z kroku, jaki zrobiły ich dzieci.

Paulette, seniorka, została ochrzczona w zeszłym roku, a jej młodsze rodzeństwo zrobiło to samo niedługo potem. Alejandra, na przedostatnim roku, również przygotowuje się do tego sakramentu. Uderzyło mnie, gdy usłyszałam od kogoś bliskiego, że odkąd zaczęła poznawać wiarę, stała się o wiele bardziej otwartą i radosną młodą kobietą.

Są też rodzice, którzy nie przyjęli sakramentu małżeństwa i wyrażają zainteresowanie formacją do jego przyjęcia. Antonio i Alejandra, na przykład, są wdzięczni za przyjęcie sakramentu, przy wsparciu katolickiego małżeństwa, Juliána i Carmen, którzy pomogli im w przygotowaniach.

Przez cały rok rozdajemy przedmioty religijne (woda święcona, krucyfiks, Nowy Testament, obrazek Matki Bożej i anioła stróża). Była to wspaniała okazja do wyjaśnienia znaczenia tych przedmiotów i sposobu ich wykorzystania, a także do katechizacji i rozbudzenia pobożności w rodzinie.

Cieszę się, gdy słyszę od rodziców byłych uczniów, że katolickie wychowanie pozostawiło w nich ślad, który trudno wymazać, w świecie, w którym wiara jest zagrożona i potrzebna jest spora dawka odwagi i przekonania.

AutorPablo Aguilera L.

Ameryka Łacińska

Matachines. Tancerze Dziewicy z Guadalupe

Uroczystość Dziewicy z Guadalupe ma w Meksyku tradycyjny i ciekawy przejaw miłości i pobożności do Dziewicy. Są to matachiny: grupy tancerzy, którzy w unikalnych strojach i z instrumentami przychodzą roztańczeni do miejsca pielgrzymki. 

Citlalli Sánchez i Pablo A. Zubieta-12 grudnia 2022-Czas czytania: 7 minuty

"On jest Bogiem! krzyczy Don Felipe donośnym i wyraźnym głosem, gdy podnosi swoją laskę ozdobioną jaskrawym kolorowym papierem. Grupa dzieci, kobiet i mężczyzn powtarza hasło z tą samą siłą, mimo chłodu, zmęczenia, lekkiego deszczu, który zaczyna być odczuwalny. Są gotowi do rozpoczęcia podróży do Bazyliki Guadalupe, a przed nimi jeszcze kilka kilometrów. 

"Są tacy, którzy wyrażają swoją miłość do Dziewicy pieśniami, albo modlitwami, są tacy z nas, którzy wolą uczcić Ją swoim tańcem, oddajemy swoje ciało i ducha", mówi Irma, która zaczęła uczestniczyć w grupie Felipe 9 lat temu po przeżyciu ataku serca. To jej sposób na podziękowanie za kolejny rok życia. Jest to grupa matachines "Danzantes de María de Guadalupe", utworzona ponad 30 lat temu przez ojca Don Felipe, który sam należał do podobnej grupy ze swoim ojcem. 

Nie ulega wątpliwości, że tradycja taneczna przewija się w rodzinie. 

Historia ta powtarza się w całym Meksyku, gdzie tradycja tańca odziedziczona po kulturach prehiszpańskich utrzymywała się przez wieki dzięki synkretyzmowi religijnemu.

Matachiny to grupa tancerzy, o bardzo dobrze określonej strukturze i funkcjach, których celem jest pielgrzymowanie - podczas tańca - do miejsca, w którym Dziewica z Guadalupe

Chociaż taniec, rytmy - perkusja, smyczek przypominający skrzypce, guaje przypominające grzechotkę, a w niektórych regionach flety trzcinowe -, ubiór i pieśni - również w zależności od regionu - mają swoje korzenie w tańcach wojennych wykonywanych przed lub po bitwie, to ewolucja na przestrzeni wieków obejmuje zarówno proces ewangelizacji, jak i procesy akulturacji właściwe dla każdego rozwoju historycznego.

Błaznów czy wojowników?

Różnorodność kulturowa Meksyku odzwierciedla się od okresu prekolumbijskiego, gdzie każda grupa etniczna miała swój własny sposób na nawiązanie duchowej relacji.

Te cechy szczególne każdego z ludów prehiszpańskich były kluczowymi elementami dla ewangelizacji Meksyku, ponieważ w przypadku kultur, które posiadały taniec jako rytuał, udało im się zintegrować swoje tradycyjne rytuały z nowymi znaczeniami i celami: przestały być tańcami wojennymi, a stały się wyrazami miłości i czci wobec Boga, który ich kocha i jego Matki, Maryi z Guadalupe, która chroni ich kroki.

Mogłoby się wydawać, że pochodzenie słowa "matachín" wywodzi się z języka wywodzącego się z Meksyku. Jednak autorzy tacy jak Ángel Acuña, badacz specjalizujący się w tym temacie, wskazują na dwa możliwe pochodzenia: z jednej strony jako pochodną hiszpańskiego "mata moros", lub drugie pochodzenie od włoskiego "mattaccino", lub jak to jest obecnie znane, "matazin": człowieka ubranego w śmieszne kolory, który w masce parodiuje starożytne tańce wojowników.

Tańcząca modlitwa

Po trzykrotnym krzyknięciu "On jest Bogiem! Filip pyta teraz "Kim ona jest? a grupa zbirów odpowiada "Matka Boska!". 

Wzdłuż ulicy, na której w przeddzień 12 grudnia zbiera się ponad 20 grup tancerzy, słychać te hasła w ich różnych odmianach: niektórym towarzyszy nazwa grupy, innym bardziej melodyjny śpiew niż okrzyk walki, niektórym bardziej początek krótkiej modlitwy przed rozpoczęciem pielgrzymki, ale wszystkie jako manifestacja wiary Guadalupan.

Choć matachines są tradycją w całym kraju, północny Meksyk wyróżnił się zachowaniem zarówno funkcji, jak i "cuadros" - jak nazywają choreografie - a także muzyki, w sposób bliższy XVII-wiecznym początkom. 

Podobnie, w przeciwieństwie do innych wariantów np. matlachinesw centrum kraju, lub muszleMatachiny przygotowują przez cały rok, ale skupiają się na nabożeństwie do Dziewicy z Guadalupe i dopiero 12 grudnia i wcześniejsze daty dokonują swojego aktu modlitwy podczas tańca.

Tancerze Boga

Fernando Valle, wikariusz parafialny katedry w Ciudad Juárez w stanie Chihuahua i kapelan Matachines, wyjaśnia, że od najmłodszych lat, w rodzinnej Guadalajarze, żył bardzo blisko pielgrzymek, na których wykonywano tradycyjne tańce. Z czasem zaczął być formowany na drodze Bożej i jako ksiądz w Ciudad Juárez znalazł w Matachinach sposób, w jaki jego parafianie okazywali głębszą pobożność. "Oni identyfikują się z Kościołem poprzez taniec... ale ten taniec powinien ich zaprowadzić dalej, ich własna nazwa mówi im, że są Tancerzami Boga, powinieneś tańczyć do Boga lub uczynić swoją modlitwę poprzez taniec... stamtąd z tą dynamiką ich zabrałem i do tej pory zabrałem ich w tym kierunku".

Kiedy Irma doszła do siebie po ataku serca w 2013 roku, pierwszą rzeczą, którą zrobiła, była wizyta w Bazylice Guadalupe w Mexico City. Z należytą troską udała się ze swojego miasta do sanktuarium i opowiada, jak całym ciałem odczuwała radość z nowej szansy oraz ochronę ze strony Maryi z Guadalupe, która - jak mówi - była obecna podczas całego procesu zdrowienia i której powierzyła się podczas operacji na otwartym sercu.

Na zewnątrz bazyliki znajdowało się kilka grup tancerzy zwanych "concheros", których cechą charakterystyczną jest przywiązywanie do kostek i łydek szeregu "muszli" lub przedmiotów, które wydają dźwięki podczas tańca, i to właśnie tam pomyślała, że oprócz wypełniania swoich czynności jako chrześcijanka, chce się zaangażować i zamanifestować swoją wiarę w inny sposób.

Po powrocie do rodzinnego miasta szukał grupy tancerzy i spotkał Don Felipe, którego poprosił o pozwolenie na udział i z którym musiał się zobowiązać do uczestnictwa z takim samym oddaniem, jakie wiąże się ze złożeniem modlitwy. Danzantes de María de Guadalupe stali się jej rodziną i przez te 9 lat zwiększyła swoje funkcje, ponieważ oprócz tańca współpracuje przy tworzeniu kostiumów, uczestniczy w organizowaniu członków na próby i stara się przygotować do bycia kapitanem w każdej chwili, która może być wymagana.. "Robię to, bo Ona (Dziewica z Guadalupe) wzięła mnie za rękę i nigdy nie puściła, dlatego tu jestem, najmniej mogę zrobić, to pokazać światu świadectwo Jej miłości i tego, że nigdy nas nie opuszcza... Nie umiem śpiewać, nie nauczyłam się odmawiać Różańca, zawsze byłam bardzo szczęśliwa, tańczyć, ćwiczyć... i znalazłam w tańcu matachines sposób na dziękowanie....". Augustyn powiedział, że ten, kto śpiewa, modli się dwa razy, i to prawda, a ja wierzę, że ci z nas, którzy tańczą, modlą się trzy lub cztery razy, bo dajemy swoje ciało".

Miesiące przygotowań

Przygotowania do pielgrzymek zaczynają się z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. W niektórych miastach już w lipcu lub sierpniu można zobaczyć grupy odbywające próby na osiedlowych placach lub w publicznych parkach. 

Każda grupa matachines ma inne rytuały w swoim procesie, ale ogólnie rzecz biorąc, przed rozpoczęciem praktyki tancerze modlą się do Dziewicy z Guadalupe, prosząc o dobre wykonanie tańca, zebranie pieniędzy potrzebnych na kostiumy oraz o zachowanie dobrego zdrowia i kondycji przez wszystkich uczestników, aby mogli bez problemów przybyć 12 grudnia. 

W ciągu poprzednich miesięcy, oprócz ćwiczenia stołów do prezentacji, organizuje się również funkcje poszczególnych osób: kapitan lub organizator, czyli ten, który kieruje całą grupą i przydziela stanowiska i czynności do wykonania przez każdą osobę, jest zwykle najstarszą osobą i prawie zawsze jest tym, który założył grupę.

Przydzielani są również "monarchowie" lub dyrektorzy, którzy kierują tancerzami i wyznaczają kroki, kierunek, w którym należy podążać, choreografię, którą należy wykonać, a także hasła, modlitwy i śpiewy, które wykonuje się podczas pielgrzymki. 

Aby zostać dyrektorem lub monarcoWymaga to oczywiście praktyki, ale i zaangażowania, o czym wspomina Don Felipe. Nie chodzi o to, żeby dobrze tańczyć, ale żeby robić to z oddaniem. 

Pojawia się także postać "starca", który w niektórych regionach jest także "diabłem". W przeciwieństwie do reszty tancerzy nosi inny kostium, charakteryzujący się noszeniem maski wskazanej postaci, a także nie wykonuje kroków obrazu, lecz używa bata lub liny do odstraszania widzów i wchodzi z nimi w interakcję w formie zabawy. W symbolice tancerze zabierają tego "diabła" do Boga, chcą go naprowadzić na właściwą drogę, chociaż niektóre inne grupy wspominają, że jest to przedstawienie tego, jak zło może być zawsze obecne, ale matachines mają wystarczająco dużo poświęcenia, aby nie dać się skusić i zakończyć swoją podróż, aż dotrą do Boga.

W drodze na uroczystości ku czci Dziewicy z Guadalupe grupy tancerzy organizują zbiórki pieniędzy na stroje, nakrycia głowy, obuwie, instrumenty, ozdoby i żywność nie tylko dla tancerzy, ale także dla rodzin i przyjaciół, którzy towarzyszą matachinom w pielgrzymkach, a także zapewniają wsparcie medyczne, naprawiają ubrania i dotrzymują im towarzystwa, nie dopuszczając do tego, by widzowie, a nawet samochody, mieli wpływ na trasę.

Szafa pełna znaczenia

Stroje są różne, ponieważ każda część kraju ma swoje charakterystyczne elementy, czyli są tancerki, które noszą pióropusze, albo wysokie nakrycia głowy wykonane z błyszczących koralików i wstążek, albo po prostu kapelusze i chusty. Jednak "nahuillas"są tradycyjnym elementem, który można znaleźć niemal wszędzie w Meksyku. Składa się z dwóch długich prostokątów materiału, które są związane w pasie i pokrywają nogi z przodu i z tyłu, poniżej nahuilla Używa się spodni dżinsowych lub tego, co jest dostępne. Te nahuillas Ozdabia się je stroikami, koralikami i wstążkami, a celem jest wydobycie z nich dźwięku podczas tańca; funkcjonują jako kolejny instrument towarzyszący grzechotkom, skrzypcom i bębnom, które towarzyszą tańcowi.

Martha García, odpowiedzialna za stroje Matachines w Ciudad Juárez w stanie Chihuahua, wyjaśnia, że każdy element ma również znaczenie, ponieważ kostium składa się z 5 części: "Głowa, środek, stopy i dwa ramiona Krzyża Świętego, co jest tożsame z ułożeniem palmy, z pięcioma świecami".. Na piersi lub plecach grupy są identyfikowane za pomocą herbu, którym może być wizerunek Dziewicy z Guadalupe, któremu towarzyszy nazwa grupy.

Obuwie jest zmienne, choć tradycyjnie ".huaraches"skórzane sandały używane w Meksyku. Ze względu na warunki geograficzne i klimatyczne, tancerze zaczęli nosić buty, buty sportowe, a nawet buty wykonane specjalnie do tego celu.

W wigilię 12 grudnia powszechnie grupy zbierają się po południu, aby wspólnie zjeść i pomodlić się przed pielgrzymką. Zwykle odmawia się jeden lub dwa Różańce, aby modlić się o zdrowie i bezpieczeństwo tancerzy i ich towarzyszy podczas podróży. Po dotarciu do punktu wyjścia wszystkie matachiny zbiegają się w miejscu, w którym utworzą część trasy, która zaprowadzi ich do Bazyliki Guadalupe w ich własnym mieście lub do świątyni Dziewicy, którą uważają za swoją. Matachiny są zorganizowane: kapitan na czele ze sztandarem Dziewicy, a reszta uczestników w dwóch rzędach, ci z przodu to monarchowie. Wszyscy niosą bębny, łuki i grzechotki i to monarchowie nadają rytm tańca.

Nie ma wieku ani płci, aby zostać matachinem. Grupy obejmują dzieci w wieku nawet 8 lat, a także starszych dorosłych - zwykle kapitana lub kapitankę - nawet 90-letnich i więcej. Jak mówi Don Felipe: "Tak jak nie ma wieku, aby się modlić, nie ma wieku, aby poznać Boga, nie ma wieku, aby Mu służyć, dziecko ma najcenniejszą modlitwę, a starzec najszczerszą... tak samo nie ma wieku, aby być matachinem, dopóki ciało wytrzyma... Mój ojciec tańczył i był kapitanem przez 40 lat, umarł prawie tańcząc, tak samo ja, dopóki ciało wytrzyma, kontynuuję taniec.".

AutorCitlalli Sánchez i Pablo A. Zubieta

Watykan

Papież Franciszek: "Nigdy nie wiemy wszystkiego o Bogu".

Papież Franciszek po raz kolejny pojawił się w oknie, aby w tę trzecią niedzielę Adwentu odmówić modlitwę Anioł Pański i skomentować Ewangelię dnia.

Paloma López Campos-11 grudnia 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

W dzisiejszym czytaniu, mówi Papież, widzimy Jana Chrzciciela w więzieniu, który wysyła swoich uczniów, aby zapytali Chrystusa, czy jest oczekiwanym Mesjaszem. Jezus zrywa z Janowym obrazem "tego, który ma przyjść". Nie jest surowym człowiekiem, który karze grzeszników. "Jezus ma dla wszystkich słowa i gesty współczucia. W sercu jego działania jest przebaczające miłosierdzie, dzięki któremu ślepi widzą, a chromi chodzą. Trędowaci zostają oczyszczeni, a głusi słyszą. Umarli są wskrzeszani, a ubogim głoszona jest dobra nowina.

Możemy się uczyć z kryzysu Jana, mówi nam Franciszek. "Tekst podkreśla, że Jan jest w więzieniu i to, oprócz fizycznego miejsca, przywodzi na myśl wewnętrzną sytuację, którą przeżywa. W więzieniu panuje ciemność. Brakuje możliwości jasnego widzenia i widzenia poza. W rzeczywistości Chrzciciel nie jest już w stanie rozpoznać w Jezusie oczekiwanego Mesjasza".

Wewnętrzny kryzys Jana uczy nas, że nawet "największy wierzący przechodzi przez tunel wątpliwości". Te wątpliwości nie zawsze są złem - zaznacza Ojciec Święty. "Rzeczywiście, jest to czasem niezbędne dla wzrostu duchowego. Pomaga nam zrozumieć, że Bóg jest zawsze większy niż sobie wyobrażamy. Prace, które wykonuje, są zaskakujące w porównaniu z naszymi obliczeniami. Jego działanie jest zawsze inne. Przekracza nasze potrzeby i nasze oczekiwania. Dlatego nie wolno nam nigdy przestać Go szukać i zwracać się do Jego prawdziwego oblicza".

Trzeba na nowo odkrywać Boga etapami, mówi Papież, parafrazując pewnego teologa. "Tak właśnie postępuje baptysta. W obliczu zwątpienia, szuka Go po raz kolejny. Pyta go, dyskutuje z nim i w końcu go odkrywa". Jan "uczy nas, aby nie zamykać Boga w naszych własnych schematach, ponieważ zawsze istnieje niebezpieczeństwo i pokusa, aby stworzyć Boga, który będzie nam odpowiadał, Boga, którego będziemy używać".

"My również możemy niekiedy znaleźć się w sytuacji Jana, w wewnętrznym więzieniu, nie mogąc rozpoznać nowości Pana, którego być może więzimy przez domniemanie, że już tak wiele o Nim wiemy". Ojciec Święty mówi nam, że "o Bogu nigdy nie wiemy wszystkiego, nigdy. Być może mamy w głowie potężnego Boga, który robi to, co chce, zamiast Boga pokornego i cichego, Boga miłosierdzia i miłości, który zawsze interweniuje, szanując naszą wolność i nasze wybory. Być może i my jesteśmy przynaglani, by powiedzieć Mu: Czy naprawdę jesteś pokornym Bogiem, który przychodzi, by nas zbawić?"

Te uprzedzenia, które mamy wobec Boga, odnosimy również do naszych braci i sióstr. Papież przestrzega przed niebezpieczeństwem nakładania "sztywnych etykiet" na tych, którzy się od nas różnią. Aby pomóc nam wzrastać i pokonywać te przeszkody, Kościół daje nam dar tego sezonu liturgicznego, jak mówi Franciszek. "Adwent to czas odwrócenia perspektywy, w którym pozwalamy się zaskoczyć wielkością Bożego miłosierdzia.

Papież zakończył krótką aluzją do Świętej Maryi: "Niech Dziewica weźmie nas za rękę, jako nasza Matka, i pomoże nam rozpoznać w małości Dziecka wielkość Boga, który przychodzi".

Świat

Prześladowania w Indiach: "Straszenie chrześcijan i innych społeczności w celu zwiększenia poparcia dla hinduistycznych partii nacjonalistycznych".

Ucisk chrześcijan w Indiach wzrasta, "nie tylko z roku na rok, ale z miesiąca na miesiąc". Oto co powiedział 29 listopada Wiadomości Watykańskiewatykański portal informacyjny.

Leticia Sánchez de León-11 grudnia 2022 r.-Czas czytania: 5 minuty

Jak donosiło Vatican News w listopadzie ubiegłego roku, United Christian Forum (UCF) opublikowało swój doroczny raport na temat prześladowań religijnych w Indiach. Odniósł się w nim do wzrostu incydentów związanych z wolnością religijną i kultem w Indiach, z 505 w 2021 r. do 511 jak dotąd w 2022 r.

Liczba ataków na mniejszość chrześcijańską w tym kraju nie tylko nie zmalała, ale wciąż rośnie.

Geneza konfliktówos

Aby zrozumieć te konflikty, należy rozważyć proces HinduizacjaRaport wyjaśnia zmiany społeczne i polityczne, jakie zaszły w kraju w ostatnim stuleciu, zwłaszcza na płaszczyźnie społecznej i politycznej. Raport Real Insituto Elcano wyjaśnia, jak od 1923 roku, kiedy to praca Hindutva (Hinduizm), Savarkar zaczyna bronić teorii równoważności pojęć. pitribhumi (ziemia przodków) i punyabhumi (święta ziemia), stwierdzając, że tylko religie powstające na ziemi indiańskiej mogą być uznane za religie. krajowe (buddyzm, dżinizm, sikhizm, hinduizm itp.). W konsekwencji wyznawcom, którzy mają swoje pierwotne miejsca święte poza Indiami (muzułmanom, chrześcijanom i innym) obca jest budowa jednego narodu indyjskiego o własnych cechach i religii. Ta idea jest ideologicznym filarem hinduskiego nacjonalizmu i kieruje jego dyskursem i działaniami.

Eskalacja ta nasiliła się wraz z dojściem do władzy BJD, hinduskiej partii nacjonalistycznej, w 1996 r., charakteryzującej się próbą roszczenia sobie prawa do "hinduizmu" jako własnego, dążeniem do utrwalenia tożsamości narodowej i utożsamianiem wszystkiego, co nie jest hinduskie, z wrogiem zewnętrznym, uosabianym na ogół w postaci muzułmanina, a także, w coraz większym stopniu, chrześcijanina.

Tak zwane "ustawy o wolności religijnej".

Od tego czasu, a zwłaszcza od lat 70. w kilku indyjskich stanach uchwalono tzw. ustawy o wolności religijnej, które regulują, a przede wszystkim ograniczają konwersję z jednej religii na drugą. W kilku stanach na północy, zachodzie i wschodzie Indii, takich jak Uttar Pradesh, Himachal Pradesh, Gujarat, Chhattisgarh, Odisha, Madhya Pradesh, Arunachal Pradesh, Uttarakhand i Jharkhand, obowiązują takie ustawy.

Karnataka, w południowo-zachodnich Indiach, stała się najnowszym stanem, który uchwalił własne prawo w maju tego roku. Prawo stanowi, że "żadna osoba nie może nawracać ani próbować nawracać, bezpośrednio lub pośrednio, innej osoby z jednej religii na inną za pomocą fałszywych oświadczeń, siły, niewłaściwego wpływu, przymusu, kuszenia, uwodzenia lub jakichkolwiek oszukańczych środków, ani przez małżeństwo; żadna osoba nie może zachęcać ani organizować nawrócenia religijnego innych osób". Tak czytamy w projekcie ustawy stanu Karnataka - "W przypadku naruszenia przepisów przewiduje się karę pozbawienia wolności od trzech do pięciu lat oraz grzywnę w wysokości 25 000 INR (307 USD), przy czym kara pozbawienia wolności zostaje zwiększona do 10 lat, a grzywna do 50 000 INR (614 USD) dla tych, którzy nawracają nieletnich, kobiety i osoby ze społeczności (...) uznanych za grupy zmarginalizowane i podatne na zagrożenia". Są to bardzo wysokie kary biorąc pod uwagę, że miesięczne wynagrodzenie netto wynosi 44900 rupii, czyli około 551,53 dolarów oraz duże nierówności między kastami.

Wszędzie tam, gdzie uchwalono prawo antykonwersyjne, stanowiło ono uzasadnienie dla prześladowań mniejszości religijnych i innych grup marginalizowanych" - mówi Ram Puniyani, dyrektor NSF (National Solidarity Forum) i obrońca praw człowieka w Indiach, w artykule opublikowanym na stronie internetowej Fides na temat sytuacji chrześcijan w Indiach. "Ataki na mniejszości znacznie wzrosły w ostatnich latach, ponieważ prawo to zostało użyte jako broń przeciwko chrześcijanom i muzułmanom, zwłaszcza Adivasis, Dalitom i kobietom" - podsumowuje Punyani.

Według kilku stowarzyszeń działających w Indiach na rzecz promocji i ochrony praw człowieka, przekształcenie dalit ("parias", uważany za spoza czterech kast indyjskich) na chrześcijaństwo lub islam, powoduje, że traci on ochronę państwa, ale nie w przypadku przejścia na sikhizm, dżinizm lub buddyzm. Dyskryminacja ta działa jako zachęta dla jednostek do pozostania w hinduizmie lub przejścia na niego i narusza wolność sumienia.

Na dodatek uzasadnienie tej ustawy praktycznie nie istnieje. Asma Jahangir, specjalna sprawozdawczyni ONZ ds. wolności religii lub przekonań, w swoim raporcie na temat Indii z 2011 r. zauważyła, że: "Nawet w indyjskich stanach, które przyjęły prawa dotyczące konwersji religijnej, wydaje się, że jest niewiele, jeśli w ogóle, wyroków skazujących za nawrócenia z użyciem siły, nakłaniania lub oszustwa. W Orisie, na przykład, urzędnicy okręgowi i urzędnicy pierwszego szczebla w sekretariacie stanowym nie byli w stanie przytoczyć ani zarzucić ani jednego naruszenia Orisańskiej Ustawy o Wolności Religii z 1967 roku.

Rośnie liczba prześladowań chrześcijan

Prześladowania sięgają 2008 roku w stanie Odisha (dawniej Orissa we wschodnich Indiach), kiedy to Swami Lakhmananda Saraswati, lokalny lider Vishwa Hindu Parishad (VHP), i czterech innych członków VHP zostało zabitych. Chociaż przywódca maoistów przyznał się do odpowiedzialności, a przywódcy chrześcijańscy potępili zabójstwa, zorganizowane tłumy zaatakowały następnie chrześcijan ze wspólnot Vishwa Hindu Parishad (VHP) i czterech innych członków VHP. dalit i plemion. Do końca września 2008 r. w Odisha zginęło ponad 40 osób, zniszczono ponad 4 tys. chrześcijańskich domów i zburzono około 50 kościołów. Około 20 tys. osób mieszkało w obozach pomocy, a ponad 40 tys. ukrywało się w lasach i innych miejscach. Specjalna sprawozdawczyni ONZ powiedziała w 2009 roku, że jest głęboko zaniepokojona sytuacją humanitarną w obozach dla uchodźców, gdzie podobno nie ma dostępu do żywności, czystej wody, opieki medycznej, odpowiednich urządzeń sanitarnych czy właściwej odzieży.

To, co wydarzyło się w Odishy, było punktem zwrotnym dla chrześcijan w Indiach: nigdy wcześniej ataki hinduistycznych fundamentalistów na chrześcijan nie były tak intensywne. Od tego czasu Odisha jest symbolem nietolerancji hinduistycznych ruchów nacjonalistycznych, choć od 2008 roku ataki na chrześcijan rozprzestrzeniły się na inne stany, takie jak stan Jharkhand (na północ od Orisy), będący obecnie epicentrum napięć.

Według koordynatora UCF A.C. Michaela, przemoc wobec mniejszości chrześcijańskich rośnie z dnia na dzień i staje się trendem trudnym do zatrzymania. Dzięki pracy UCF wiadomo, co jest sposób działania prześladowców: incydenty są często popełniane przez małe grupy mścicieli, których członkami są ekstremistyczni hindusi. Grupy te wysuwają oskarżenia o działalność związaną z przymusowym nawracaniem, a więc włamują się do miejsc, w których gromadzą się chrześcijanie, dążąc do ich zastraszenia, a nawet niejednokrotnie atakując niektórych z nich.

Poważne jest to, że wiele z tych ataków odbywa się bez żadnych konsekwencji prawnych i/lub politycznych dla prokuratorów. UCF tłumaczy, że gdy rejestrowane są sprawy przeciwko sprawcom, nie podejmuje się żadnych działań. A ponieważ policja, administracja, politycy i rząd zachowują wystudiowane milczenie, gdy dochodzi do aktów przemocy wobec mniejszości religijnych, fanatycy religijni zyskują więcej odwagi i stają się pozakonstytucyjnymi autorytetami, by łamać ich prawa.

Głos papieża Franciszka

Papież Franciszek wielokrotnie powtarzał o konieczności walki z fanatyzmem religijnym, zwłaszcza podczas spotkań międzyreligijnych w Kairze w 2017 r. oraz podczas ostatniej wizyty w Królestwie Bahrajnu w listopadzie 2022 r.

Podczas wizyty w Kairze papież powiedział, że "jako przywódcy religijni jesteśmy wezwani do demaskowania przemocy, która maskuje się jako tzw. świętość, (...). Jesteśmy zobowiązani potępiać naruszenia naruszające godność i prawa człowieka, demaskować próby usprawiedliwiania wszelkich form nienawiści w imię religii i potępiać je jako bałwochwalcze fałszowanie Boga.

AutorLeticia Sánchez de León

Kino

Co zobaczyć w tym miesiącu w kinie lub w domu?

Polecamy nowości wydawnicze, klasyki, czy treści, których jeszcze nie widzieliście w kinie lub na ulubionych platformach.

Patricio Sánchez-Jáuregui-11 grudnia 2022 r.-Czas czytania: 2 minuty

SAS: ŁOTRZYKOWSCY BOHATEROWIE 

Twórca: Stephen Knight 

Aktorzy: Connor Swindells, Jack O'Connell, Alfie Allen, Sofia Boutella

Serial HBO-MAX 

Plakat reklamujący film (FilmAffinity)

Na tle drugiej wojny światowej, na froncie afrykańskim, para oficerów brytyjskiej armii próbuje odwrócić losy wojny i w końcu tworzy chaotyczny i anarchiczny pułk komandosów, który ma zejść na spadochronie na pustynię i zniszczyć niemieckie linie zaopatrzeniowe. 

SAS: Rogue Heroes to pierwszorzędny historyczny serial dramatyczny, stworzony przez BBC z najwyższej klasy mistrzem ceremonii, Stevenem Knightem (Peaky Blinders), przedstawiający początki Special Air Service (SAS) armii brytyjskiej podczas Kampanii Pustyni Zachodniej II wojny światowej. 

Oparty na prawdziwych wydarzeniach serial łączy przygodę, romans, wojnę i historię w popcornową mieszankę z dobrym scenariuszem, świetnym poczuciem humoru i kilkoma za dużo brutalnymi lub seksualnymi szczegółami. Wszystko to osłodzone jest filmową ścieżką dźwiękową. 

Krzywe linie Boga 

Reżyser: Oriol Paulo 

Scenariusz: Oriol Paulo, Guillem Clua, Lara Sendim 

Historia oryginalna: Torcuato Luca de Tena 

Muzyka: Fernando Velázquez 

W KINIE 

Plakat reklamujący film (FilmAffinity)

Adaptowany na podstawie powieści o tym samym tytule autorstwa Torcuato Luca de Tena, nominowany do 6 goyas i zapełniający kina w dwa miesiące po premierze Los Renglones Torcidos de Dios zaskoczył tradycyjną superprodukcją, która przetrwała nakręcenie w okresie kowbojskim i wykazuje znakomitą doskonałość we wszystkich swoich aspektach technicznych, przede wszystkim w reżyserii i interpretacji. 

Historia zaczyna się, gdy Alice, prywatny detektyw, pod pretekstem paranoi wchodzi do szpitala psychiatrycznego. Jak na dobry thriller przystało, jej cel (rozwiązanie sprawy śmierci osadzonego w podejrzanych okolicznościach) będzie utrudniony przez rzeczywistość, z którą przyjdzie jej się zmierzyć w zamknięciu, a która przerośnie jej oczekiwania i postawi pod znakiem zapytania jej własną zdrowość.

AutorPatricio Sánchez-Jáuregui

Więcej