Kultura

Maria Callas: Boska

Maria Callas była wspaniałą kobietą i wielką artystką, ale marzyła o byciu żoną i matką. Nie dano jej wszystkiego, czym chciała być, ale być może możemy zaryzykować stwierdzenie, że jej macierzyństwo zrodziło wiele artystycznych dzieci.

Gerardo Ferrara-14 lipiec 2025-Czas czytania: 5 minuty
Maria Callas

Maria Callas (Wikimedia Commons)

Kilka dni temu obejrzałem film "Maria" w reżyserii Pablo Larraína z Angeliną Jolie w roli głównej, koncentrujący się na ostatnich dniach życia Marii Callas: intymny portret smutnego i samotnego końca jednej z najbardziej kultowych i utalentowanych osobowości XX wieku, wielkiej kobiety, "boskiej", jak ją nazywano, która trzyma się swoich wspomnień i szuka, nigdy jej nie znajdując, tego ogromu, który uczynił ją najsłynniejszym głosem operowym wszechczasów.

Między Nowym Jorkiem, Atenami i Włochami

W filmie Larraína nie brakuje odniesień do konkretnych epizodów z życia artysty, który urodził się w Nowym Jorku 2 grudnia 1923 roku jako drugie dziecko rodziców greckich emigrantów. Rodzina spędziła wczesne lata w Queens, później przeprowadzając się na Manhattan. Często dochodziło do nieporozumień między ojcem Callas a jej matką, która zawsze była surowa i kontrolująca swoją najmłodszą córkę.

Wraz z matką i siostrą Maria wróciła do Grecji w wieku 13 lat i w Konserwatorium Ateńskim rozpoczęła poważny trening muzyczny, studiując śpiew u wielkiej hiszpańskiej sopranistki Elviry de Hidalgo. Już w młodym wieku jej głos wyróżniał się mocą, zakresem i barwą, potrafiąc naturalnie przechodzić od dramatycznych do operowych lub lekkich rejestrów.

Podczas nazistowskiej okupacji miał okazję kilkakrotnie występować w Grecji, ale wrócił do ojca w Nowym Jorku, aby szukać scenariuszy, zanim przybył do Włoch, gdzie jego kariera nabrała ostatecznego rozpędu, wraz z decydującym debiutem w Arena di Verona w 1947 roku, pod kierunkiem Tullio Serafina, który miał stać się jednym z jego mentorów.

W międzyczasie poznała swojego menedżera i późniejszego męża, werońskiego biznesmena Giovanniego Battistę Meneghiniego, który był o wiele lat starszy od niej.

Jej debiut w Maggio Fiorentino również był niezapomniany, a następnie przeszła do Fenice w Wenecji, San Carlo w Neapolu, a przede wszystkim do La Scali w Mediolanie, gdzie stała się niekwestionowaną królową (jej rywalizacja z Włoszką Renatą Tebaldi, która wolała opuścić Włochy i osiedlić się w Nowym Jorku, aby przed nią uciec, jest dobrze znana).

Maria Callas, diva

W latach 50-tych, u szczytu swojej kariery, zagrała w takich operach jak Standard i La Sonnambula (Bellini), Tosca (Puccini), Lucia di Lammermoor (Donizetti) La Traviata (Verdi), przywracając w wielu przypadkach do repertuaru Scali i innych arcydzieł, które przestały być wykonywane z powodu braku interpretatorów zdolnych do poprawy ich techniki wokalnej i jakości dramatycznej. W rzeczywistości Callas była nawet kameleonem: zdolna do radzenia sobie z szerokim repertuarem, od Belliniego po Verdiego, od Pucciniego po Wagnera, z potężnym instrumentem wokalnym połączonym z niezrównaną prezencją sceniczną i zdolnościami interpretacyjnymi.

Była również kameleonem w swojej fizycznej transformacji w trakcie swojej kariery, w której schudła 36 kg i nadała jej wdzięczną, eteryczną sylwetkę, z której jest również pamiętana w świecie mody: schudła około 36 kg (z początkowych 90 do 54) w stosunkowo krótkim czasie, stając się ikoną stylu.

Callas i Onassis

W 1957 roku, na początku trudnego dla niej okresu z powodu utraty głosu i nagromadzonego stresu, miało miejsce spotkanie, które miało na zawsze zmienić jej życie i karierę. Będąc gościem na jachcie innego słynnego Greka, potentata Arystotelesa Onassisa, wraz z mężem wzięła udział w rejsie z innymi wybitnymi osobistościami, w tym Winstonem Churchillem i własną żoną Onassisa.

Od tego momentu nie była to tylko Callas, ale Callas i Onassis: burzliwy związek rozwinął się między nimi, zawsze w centrum wiadomości społecznych, co doprowadziło piosenkarkę do opuszczenia męża i zaniedbania kariery dla Onassisa, z którym pozostała do 1968 roku, kiedy opuścił ją, by poślubić (z zainteresowania) Jacqueline Kennedy. Maria dowiedziała się o tym z gazet i była zdruzgotana.

Ostatnie kilka lat

W międzyczasie jej kariera przygasła, podobnie jak jej głos i szczęście: wystąpiła publicznie rzadko (ostatnia pamiętna Tosca w reżyserii Franco Zeffirellego w Londynie w 1964 roku; film z Pasolinim, Medea, w 1969 roku; klasa mistrzowska w Nowym Jorku w latach 1971-1972; i ostatnia, niespokojna trasa koncertowa z tenorem Giuseppe Di Stefano, w którym również się zakochała, w latach 1973-74).

Potem nastąpił okres izolacji, zamknięta w swoim mieszkaniu przy Avenue Georges Mandel w Paryżu, tylko ze swoimi psami i służbą, dobrze udokumentowany w filmie Larraína. Jeszcze bardziej samotna niż bohaterki, które grała, takie jak Violetta Valéry, Tosca, Mimì, w 1977 roku Callas zmarła w wieku 53 lat, oficjalnie na atak serca, ale wielu mówiło o powolnej i świadomej agonii, o złamanym sercu. Dziś wiadomo, że oprócz jej nieszczęścia, przyczyną jej śmierci była miażdżyca, choroba zwyrodnieniowa tętnic, która powoduje również uszkodzenie strun głosowych i która dotknęła i przyspieszyła koniec innego wielkiego głosu XX wieku: Whitney Houston.

Praca i dziedzictwo

Opera to kompletna forma sztuki: łączy muzykę, śpiew, teatr i scenografię, aby opowiadać uniwersalne emocje i historie. Narodziła się we Włoszech pod koniec XVI wieku i jest jednym z najbardziej typowych elementów włoskiej kultury.

Niestety, dziś jest w zaniku, ale pamiętam, że kiedy byłem dzieckiem, była bardzo często transmitowana w radiu lub telewizji i tak wielu ludzi, ze wszystkich warstw kulturowych i społecznych, było zachwyconych muzyką Verdiego, Rossiniego, Pucciniego i wielu innych. W rzeczywistości praktycznie każda rodzina miała swojego improwizowanego śpiewaka operowego, obdarzonego szczególnie pięknym głosem, który ożywiał przyjęcie lub wiejską ucztę słynną arią.

To właśnie w tym kontekście, naznaczonym okresem powojennym i późniejszym boomem gospodarczym, sztuka Marii Callas znalazła tak korzystny humus. Włosi, i nie tylko Włosi, uwielbiali ją, a wśród koneserów opery albo ją kochali, albo nienawidzili: miała głos, który nie był dokładnie doskonały jak na standardy operowe, ciemny w niskich tonach, ale zdolny do osiągnięcia tonów jasnych sopranów. Ponadto Callas miała prezencję sceniczną i umiejętność "działania głosem", która nadawała jej postaciom niespotykaną witalność.

Była również wielką profesjonalistką: godzinami ćwiczyła, nigdy nie była zadowolona, ale efekt końcowy był czymś, co zachwyciło publiczność.

Ci, którzy podobnie jak ja nie mieli okazji usłyszeć jej na żywo, docenią jej nagrania wideo (lub liczne płyty i wykonania oper lub całych koncertów), w tym słynny koncert w Paryżu w 1958 roku, w którym wykonała "Una voce poco fa" z Cyrulika sewilskiego Rossiniego.

Rosina, główna bohaterka, jest słodką i pozornie delikatną dziewczyną, ale bardzo zdeterminowaną, a w rzeczywistości śpiewa: "Jestem potulna, jestem pełna szacunku; jestem posłuszna, słodka i czuła. Ale jeśli dotkniesz mnie tam, gdzie jest moja słabość, będę żmiją i zastawię sto pułapek". Callas, zdecydowana w swojej postawie, może poruszać tylko oczami i rękami, aby świadomie ożywić postać. Sama twierdziła, że jeden ruch za dużo w teatrze może zagrozić całemu przedstawieniu i że trzeba wiedzieć, jak oszczędnie używać rąk, uważając, aby zawsze pozostać wiernym historii i partyturze stworzonej przez kompozytora.

Maria Callas, sukces i samotność

Jak powiedziała o niej Montserrat Caballé, wielka hiszpańska sopranistka, która uwielbiała Callas i sama była podziwiana, María "miała sukces jako jedynego towarzysza... A kiedy ten sukces został przyćmiony, została sama".

A Caballé była przeciwieństwem Callas, z pewnych punktów widzenia, ponieważ wiedziała, jak znaleźć właściwą równowagę między sztuką, macierzyństwomałżeństwo i praca. Pomogło jej to, paradoksalnie, zrobić znacznie trwalszą karierę niż Callas, która również marzyła o byciu żoną i matką (mówi się, że zaszła w ciążę z Onassisem na początku lat sześćdziesiątych, ale nie była w stanie donosić ciąży do końca).

Maria Callas była wspaniałą kobietą i wielką artystką, boską, ale marzyła o byciu żoną i matką. Nie dano jej wszystkiego, czym chciała być, ale być może możemy zaryzykować stwierdzenie, że jej macierzyństwo dało jej wiele artystycznych dzieci i wielu ludzi, którzy dziś, prawie 50 lat po jej śmierci, nadal ją kochają.

Wyobrażam ją sobie wciąż tam, witającą nas słowami słynnej katalońskiej arii: "Ebben, odejdę daleko, jak echo pobożnego dzwonu".

Więcej
Biuletyn informacyjny La Brújula Zostaw nam swój e-mail i otrzymuj co tydzień najnowsze wiadomości z katolickim punktem widzenia.