UFV i San Dámaso Studia magisterskie z podstaw chrześcijaństwa
Uniwersytet Francisco de Vitoria (UFV) i Uniwersytet Kościelny San Dámaso (UESD) uruchomiły studia magisterskie na kierunku Fundamenty Chrześcijaństwa, które rozpoczną się w październiku tego roku. Program jest przeznaczony dla osób (absolwentów szkół wyższych) o zainteresowaniach intelektualnych i duchowych, które chcą studiować wiarę.
Francisco Otamendi-5 Czerwiec 2025-Czas czytania: < 1minuta
Te studia magisterskie w zakresie podstaw chrześcijaństwa zostały stworzone w ramach rozwoju Katedry San Dámaso, w wyniku porozumienia między UFV i San Dámaso (UESD), i kierowane przez teologa Javiera Pradesa, członka jury konkursu. Nagrody Open ReasonUniwersytetu Francisco de Vitoria. Javier Prades jest specjalistą od dialogu między teologią, filozofią i nauką.
Według organizatorów, głównym celem katedry jest wyartykułowanie przestrzeni dla szkoleń, badań i rozpowszechniania, które integrują różne obszary wiedzy wokół jednolitej wizji wiedzy.
Chrześcijaństwo: dialog między wiarą a rozumem
Mając na uwadze wielkie kulturowe i etyczne wyzwania naszych czasów, znajdujemy się w historycznym momencie fragmentacji wiedzy i rosnącego rozłączenia między wiedzą. Niezbędne jest zatem odzyskanie przestrzeni dialogu między wiara i rozum.
Na stronie program Studia magisterskie na kierunku Foundations of Christianity są przeznaczone dla absolwentów. Jego akademicki projekt łączy w sobie rygor uniwersytecki i dostępność pedagogiczną. Jest zatem idealny dla pracowników duszpasterskich, zaangażowanych osób świeckich, nauczycieli i profesjonalistów z różnych dziedzin.
Będzie on dostępny 100 % online lub w trybie hybrydowym, a działania szkoleniowe są planowane dla nauczycieli zaangażowanych w projekt Open Reason, w celu promowania dialogu między różnymi naukami i teologią.
Lima gospodarzem III Konferencji w Casablance przeciwko macierzyństwu zastępczemu
Wczoraj i dziś w Limie (Peru) odbywa się 3. konferencja w Casablance na rzecz powszechnego zniesienia macierzyństwa zastępczego. Jest to spotkanie która zrzesza prawników, naukowców, polityków i komunikatorów z różnych krajów, którzy działają na rzecz zniesienia kary śmierci na świecie.
Francisco Otamendi-5 Czerwiec 2025-Czas czytania: 2minuty
III Konferencja na rzecz zniesienia macierzyństwa zastępczego została zorganizowana przez Deklarację z Casablanki wraz z innymi organizacjami. Instytut Praw Człowieka Wydziału Prawa i Instytut Nauk o Rodzinie Uniwersytetu w Piura (Peru).
Globalny rynek macierzyństwa zastępczego każdego roku obraca dużymi kwotami pieniędzy i oczekuje się, że do 2032 r. osiągnie 129 miliardów dolarów. Region Ameryki Łacińskiej jest jednym z centralnych punktów tej praktyki z kilku powodów. Brak przepisów prawnych i obecność dużej liczby wrażliwych i biednych kobiet, które są potencjalnymi matkami zastępczymi.
Program konferencji, z którym można zapoznać się na stronie internetowej tutajProgram obejmuje kwestie prawne, neurobiologię, etykę reprodukcyjną, opinię publiczną i antropologię. W wydarzeniu biorą udział uznani specjaliści, tacy jak Jorge Cardona Llorens, były członek Komitetu Praw Dziecka ONZ. Luz Pacheco, obecna prezes Trybunału Konstytucyjnego Peru. Oraz Olivia Maurel, rzecznik prasowy Deklaracji z Casablanki.
Historia Olivii Maurel
Olivia Maurel opublikowała właśnie książkę opowiadającą jej historię jako matki zastępczej, która wkrótce zostanie przetłumaczona na język hiszpański przez Loyola Communications Group. Dyrektorem wykonawczym Casablanca Declaration jest adwokat Bernard Garcia.
Dokument z ekspertami z 75 narodowości
Grupa Deklaracja z Casablanki narodziła się w 2023 roku i po raz pierwszy spotkała się w północnoafrykańskim mieście. Spotkanie to zaowocowało dokumentem z ponad 100 podpisami ekspertów 75 narodowości. Wezwali oni do zawarcia międzynarodowego traktatu na rzecz zniesienia tej praktyki reprodukcyjnej.
W 2024 roku spotkali się ponownie w Roma (Włochy), gdzie byli wspierani przez prominentnych członków rządu, a ich promotorzy zostali przyjęci przez papieża Franciszka.
Święta Małgorzata Maria Alacoque i nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa
Małgorzata Maria zmarła w 1690 roku i została kanonizowana w 1920 roku. Niektórzy twierdzą, że podobnie jak w XVII wieku, nasz zapał do Najświętszego Serca ponownie słabnie. Małgorzaty Marii, możemy ponownie zjednoczyć się wokół tego symbolu, tego niewyczerpanego źródła miłości Chrystusa.
Każdego roku liturgicznego, w trzeci piątek po uroczystości Zesłania Ducha Świętego, obchodzimy uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Zgodnie z tradycją, serce symbolizuje całego człowieka, a Serce Jezusa reprezentuje Jego wieczną miłość do nas. Uroczystość ta jest okazją do uznania tej miłości i okazania skruchy za czasy, w których ją ignorowaliśmy. Jezus wybrał Margarita María Alacoque, młodej zakonnicy z Zakonu Wizytek w Paray-le-Monial we Francji, jako narzędzie szerzenia kultu św. Święte Serce Jezusa w całym Kościele.
To starożytne nabożeństwo narodziło się, gdy rzymski żołnierz przebił włócznią bok naszego ukrzyżowanego Zbawiciela, a z Jego serca wypłynęła krew i woda, znak Bożej łaski. Na przestrzeni wieków święci, teologowie, pisarze i wierni dostrzegali w Najświętszym Sercu niewyczerpane źródło błogosławieństwa, miłosierdzia i miłości. Jednak przez długi czas to nabożeństwo było kultywowane na zasadzie osobistej.
Wizje Marguerite-Marie Alacoque
W XVII wieku katolicyzm został zaatakowany przez rozprzestrzeniający się protestantyzm i heretyckie wierzenia jansenizmu. Chociaż janseniści byli katolikami, twierdzili, że tylko nieliczni wybrańcy osiągną niebo i promowali strach przed Bogiem. Degradowali człowieczeństwo Jezusa, w tym Jego Najświętsze Serce, i promowali powrót do rygorystycznych pokut z przeszłości. Zarówno protestantyzm, jak i jansenizm wpłynęły na gorliwość, z jaką wierni żyli wieloma naukami Kościoła.
To właśnie w tym kontekście, od 1673 roku i przez ponad 18 miesięcy, siostra Małgorzata Maria twierdziła, że otrzymała serię wizji, w których sam Jezus pokazał jej swoje Najświętsze Serce jako znak Jego miłości do całej ludzkości. W tych objawieniach wyznał jej, że została wybrana jako narzędzie do rozpowszechniania i propagowania nabożeństwa do Jego Boskiego Serca w całym Kościele.
W jednej z wizji Jezus ukazał mu się ze swoim Boskim Sercem otoczonym płomieniami, ukoronowanym cierniem, z wciąż otwartą raną i krzyżem jaśniejszym niż słońce wznoszące się nad nim, jak opisano w "The Beauties of the Catholic Church" FJ Shadlera.
Małgorzata Maria opowiadała, że Jezus powiedział jej, że chociaż oddał swoje życie z miłości do ludzkości, został potraktowany z lekceważeniem, chłodem i niewdzięcznością. Chciała, aby świat rozpoznał miłość, którą On nieustannie wylewa, reprezentowaną w Jego Najświętszym Sercu, i że jest to zadośćuczynienie za tak wiele obojętności.
Komunia w pierwszy piątek
Jezus poprosił siostrę Małgorzatę Marię, aby rozpoczęła osobiste nabożeństwo do Jego Boskiego Serca, przyjmując Komunię Świętą w każdy pierwszy piątek miesiąca i poświęcając godzinę modlitwy w przeddzień, aby prosić o przebaczenie i zadośćuczynienie za brak miłości do ludzkości.
W innej z wizji Jezus poprosił go o ustanowienie w Kościele dnia świątecznego ku czci Jego Najświętszego Serca. W tym dniu wierni mieli udać się na Mszę Świętą, przyjąć Komunię Świętą, wyznać swoją miłość i ofiarować akty zadośćuczynienia za krzywdy wyrządzone przez ludzkość. Nabożeństwa Pierwszego Piątku i Uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa, które obchodzimy dzisiaj, opierają się na tych wizjach. Miłość i współczucie Serca Jezusowego rozwiewają herezje jansenizmu.
Kiedy święta Małgorzata Maria po raz pierwszy próbowała wyjaśnić swoje wizje, wielu wokół niej wątpiło w nią. Claude de la Colombière, jej jezuicki kierownik duchowy, docenił jej świętość, żarliwość i szczerość. Jednak, choć niektórzy zaczęli jej wierzyć, jako zakonnica klauzurowa niewiele mogła zrobić, by promować te objawienia poza swoją wspólnotą. Jana Eudesa, którzy kontynuowali rozpowszechnianie prośby o ustanowienie święta ku czci Najświętszego Serca wśród wiernych i Stolicy Apostolskiej.
Papieskie zatwierdzenie
Watykan udzielił powszechnej aprobaty w sierpniu 1856 roku, za pontyfikatu Piusa IX (1846-1878). W 1899 r. papież Leon XIII (1878-1903), zachęcony przez katolików na całym świecie, poświęcił ludzkość Najświętszemu Sercu.
Obecnie nabożeństwo to obchodzone jest w każdy pierwszy piątek miesiąca, a uroczystość ta jest częścią kalendarza liturgicznego Kościoła. Nabożeństwo to jest wyrażane poprzez liczne modlitwy i jest przedstawiane na wielu obrazach, w tym na obrazie naszego Pana trzymającego swoje płonące, współczujące i miłosierne serce. Wiele domów jest poświęconych Najświętszemu Sercu.
Podczas adoracji eucharystycznej czcimy Najświętsze Serce w naszych modlitwach błogosławieństwa: "Niech Serce Jezusa w Najświętszym Sakramencie będzie wychwalane, adorowane i kochane w każdym czasie i we wszystkich tabernakulach świata, aż do końca czasów".
Nie możemy pozwolić, aby milczenie było głównym sprzymierzeńcem tych, którzy bezkarnie mordują swoich bliźnich z powodów religijnych w krajach afrykańskich.
Zasługuje na to, by oddać głos Kościołowi męczenników, jakim jest Kościół w Afryce, zwłaszcza w krajach takich jak Nigeria i Mozambik. Niemal w każde większe święto, w którym chrześcijanie gromadzą się na celebracji świętych misteriów, dochodzi do przerażających zabójstw. Sytuacja staje się tak irytująca, że niektórzy księża już ostrzegają, że wielu chrześcijan nie wytrzyma i będzie zmuszonych bronić się bronią, jeśli ataki będą kontynuowane, a władze nie zareagują szybko i sprawiedliwie.
Jedna z ostatnich masakr miała miejsce w wiosce Aondona w diecezji Makurdi w środkowej Nigerii. Wikariusz generalny ds. duszpasterstwa i dyrektor ds. komunikacji w diecezji powiedział, że jeśli rząd nie podejmie pilnych działań, "nadejdzie czas, kiedy chrześcijanie będą zmuszeni chwycić za broń".
Według raportu katolickiej organizacji pozarządowej IntersocietyDo 2023 r. w ciągu ostatnich 14 lat zginęło co najmniej 52 250 nigeryjskich chrześcijan. Już w raporcie amerykańskiej Komisji Wolności Religijnej na Świecie z 2021 r. Nigeria została uznana za tragiczne pole śmierci.
Przemoc w Afryce
Chrześcijanie stanowią większość na południu kraju. Nigeria i muzułmanów na północy. Prawdą jest, że w najnowszej historii kraju przemoc nie była jednokierunkowa. Nigeria, jeden z najbardziej zaludnionych krajów w Afryce, doświadczyła zamachu stanu po uzyskaniu niepodległości, a muzułmańscy politycy i wojskowi zostali zamordowani.
Młody kraj był również świadkiem walk plemiennych, w których muzułmanie i chrześcijanie z jednego plemienia sprzymierzali się przeciwko chrześcijanom i muzułmanom z innego. Obecnie jednak ekstremalna przemoc i masakry, według doniesień docierających na Zachód, są jednokierunkowe.
Mozambik jest kolejnym krajem w Afryce, w którym wzrost skrajnej przemocy wobec katolików ma niszczycielski wpływ na zabijanie księży i wiernych oraz niszczenie kościołów.
Niewiele możemy zrobić, poza modlitwą i wspieraniem finansowym tych kościołów, ale konieczne jest przynajmniej poinformowanie o tym, aby milczenie nie było głównym sprzymierzeńcem tych, którzy bezkarnie mordują swoich bliźnich z powodów wiary religijnej.
Prowadzeni przez Ducha Świętego. Zesłanie Ducha Świętego (C)
Joseph Evans komentuje czytania na Zesłanie Ducha Świętego (C) na niedzielę 8 czerwca 2025 r.
Joseph Evans-5 Czerwiec 2025-Czas czytania: 2minuty
W to wielkie święto Pięćdziesiątnicy, kiedy Duch Święty tak potężnie zstąpił na Kościół, aby zapoczątkować jego działalność misyjną, dobrze byłoby zastanowić się nad tym, jak nic - absolutnie nic - wartościowego nie wydarzyłoby się w naszej duszy lub w Kościele bez działania Ducha. Jak powiedział kiedyś znany kaznodzieja, bez Ducha Kościół byłby jak pociąg ze wszystkimi wagonami - być może wszystkie dobrze skomunikowane, każdy z nich być może ładnie udekorowany - ale bez lokomotywy. Bez lokomotywy nie ma ruchu. Bez Ducha Świętego nie ma życia w Kościele. Dlatego św. Paweł powiedział do Koryntian: "Nikt nie może powiedzieć 'Jezus jest Panem' inaczej, jak tylko przez Ducha Świętego". (1 Kor 12:3). Innymi słowy, nawet najbardziej podstawowe akty wiary wymagają natchnienia Ducha Świętego.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi o Duchu Świętym "pomagając nam". lub będąc naszym "prawnik". W języku greckim mówi się parakletosco oznacza doradcę, pocieszyciela, tego, który jest powołany, aby być po naszej stronie, tego, który staje po naszej stronie. W różnych miejscach Pisma Świętego widzimy, jak Duch Święty pomaga Kościołowi i duszom zbliżyć się do Boga i podążać za Jego wezwaniem. Czasami ta pomoc polega na popychaniu Kościoła i jego członków do działalności misyjnej. Od dnia Pięćdziesiątnicy jest to coś, co widzimy w Dziejach Apostolskich (np. Dz 13:1-3), a nawet w całej późniejszej historii Kościoła. Wprawienie kogoś w ruch oznacza również pomaganie mu, a także pomaganie ludziom, do których dociera. Może to również obejmować pomoc w przezwyciężeniu naszych uprzedzeń, aby dotrzeć do ludzi, których w przeciwnym razie byśmy odrzucili (np. Dz 10:19-20).
Gdzie indziej widzimy, jak Duch Święty "pomaga" nam się modlić. Paweł pisze do Rzymian "Tak samo i Duch przychodzi nam z pomocą w słabości naszej, bo nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, ale sam Duch wstawia się za nami z jękiem, którego nie można wypowiedzieć". (Rz 8:26). I, jak uczy dzisiejsze drugie czytanie, Duch Święty pomaga nam, "prowadzi nas", abyśmy coraz bardziej doceniali naszą kondycję jako dzieci Bożych, aż do punktu, w którym możemy wołać do Boga "Abba! (Papa!) Ojcze!
Wreszcie, jak mówi Jezus na zakończenie dzisiejszej Ewangelii, nawet Duch Święty, jako najlepszy z nauczycieli, pomaga nam "zapamiętać", wziąć sobie do serca wszystkie słowa naszego Pana. Prowadzeni przez Ducha, pogłębiamy nauczanie Chrystusa: On wchodzi w nas, a my coraz bardziej wchodzimy w Jego życie.
Papież Leon XIV rozmawia telefonicznie z Putinem i zachęca go do gestu pokoju
Papież Leon XIV i rosyjski przywódca Władimir Putin przeprowadzili pierwszą rozmowę telefoniczną po południu 4 czerwca. Przywódca Kościoła katolickiego zachęcał w niej Putina do wykonania gestu pokoju z Ukrainą, podało watykańskie biuro prasowe.
- Cindy Wooden (Watykan, CNS). Papież Leon XIV i prezydent Rosji Władimir Putin odbyli pierwszą rozmowę telefoniczną 4 czerwca. W rozmowie papież Kościoła katolickiego zachęcał Putina do wykonania gestu pokoju z Ukrainą, poinformowało watykańskie biuro prasowe.
"Potwierdzam, że dziś po południu odbyła się rozmowa telefoniczna pomiędzy Papież Leon XIV i prezydenta Putina" - powiedział Matteo Bruni, dyrektor watykańskiego biura.
Podczas gdy rozmawiano o różnych "sprawach będących przedmiotem wspólnego zainteresowania", Bruni powiedział, że "szczególną uwagę poświęcono sytuacji w Ukrainie i pokojowi".
Gest pokoju i sytuacja humanitarna
"Papież wezwał Rosję do wykonania gestu promującego pokój i podkreślił znaczenie dialogu dla pozytywnych kontaktów między stronami i poszukiwania rozwiązań konfliktu" - powiedział Bruni.
Papież i prezydent Rosji omówili również sytuację humanitarną, potrzebę ułatwienia dostarczania pomocy oraz trwające negocjacje w sprawie wymiany jeńców wojennych. Wysiłek z udziałem włoskiego kardynała Matteo Zuppi, arcybiskupa Bolonii, powiedział.
Bruni dodał, że papież Leon mówił o rosyjskim prawosławnym patriarsze Cyrylu z Moskwy, sojuszniku Putina.
Wspólne wartości chrześcijańskie papieża i patriarchy Cyryla
Papież podziękował patriarsze za przesłanie najlepszych życzeń na początku jego pontyfikatu, powiedział Bruni, i "podkreślił, jak wspólne wartości chrześcijańskie mogą być światłem pomagającym szukać pokoju, bronić życia i dążyć do autentycznej wolności religijnej".
W poście na Telegramie rosyjska agencja informacyjna Tass, cytując rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, stwierdziła, że "Putin zwrócił uwagę papieża na eskalację ukraińskiego konfliktu przez reżim w Kijowie", prawdopodobnie odnosząc się do ukraińskich ataków dronów na rosyjskie samoloty bojowe w dniu 1 czerwca.
Tass poinformował również, że "Putin wyraził nadzieję, że Stolica Apostolska zintensyfikuje wysiłki na rzecz promowania wolności religijnej w Ukrainie". Jest to odniesienie do decyzji ukraińskiego parlamentu z 2024 r. o zakazie działalności Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej na Ukrainie i związków z organizacjami religijnymi z siedzibą w Rosji.
Podziękowania Putina
Władimir Putin "podziękował papieżowi za jego gotowość do pomocy w rozwiązaniu konfliktu w Ukrainie", podała agencja Tass. Papież Leon zaproponował Watykanowi neutralne miejsce do rozmów pokojowych, ale Rosja odrzuciła zaproszenie.
"Rosyjski przywódca powtórzył, że jest zainteresowany osiągnięciem pokoju w Ukrainie za pomocą środków politycznych i dyplomatycznych", powiedział Tass.
Papieska czerwcowa intencja modlitewna: aby świat wzrastał we współczuciu
Intencja modlitewna papieża Leona XIV na czerwiec, miesiąc poświęcony Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, brzmi: "Aby świat wzrastał we współczuciu". Jest to po raz pierwszy głos Leona XIV pojawia się w Wideo papieża prosić wiernych o modlitwę w ich intencji.
- Cindy Wooden (Watykan, CNS). Po raz pierwszy głos papieża pojawił się obok jego wizerunku w "The Pope Video".Wideo papieża'), a głównym przesłaniem w 2' 17" jest to, że świat może wzrastać we współczuciu.
"Módlmy się, aby każdy z nas znalazł pocieszenie w osobistej relacji z Jezusem i z Jego serca nauczył się współczucia dla świata" - modlił się papież w swoim pierwszym wpisie do "The Pope video", comiesięcznej refleksji publikowanej przez Papieską Światową Sieć Modlitwy.
Nowo wydane wideo zawiera również oryginalne zdanie którą ludzie mogą odmawiać codziennie podczas miesiąca, który tradycyjnie poświęcony jest Najświętszemu Sercu Jezusa. "Panie, dzisiaj przychodzę do Twojego czułego Serca (...) Ty pokazałeś nam miłość Ojca, kochając nas ponad miarę swoim boskim i ludzkim sercem" - czytamy w modlitwie.
"Misja współczucia dla świata".
"Daj wszystkim swoim dzieciom łaskę odnalezienia Ciebie. Zmieniaj, kształtuj i przekształcaj nasze plany, abyśmy szukali Ciebie samego we wszystkich okolicznościach: w modlitwie, w pracy, w spotkaniach i w naszej codziennej rutynie" - kontynuuje modlitwa. "Z tego spotkania wyślij nas na misję, misję współczucia dla świata, w którym Ty jesteś źródłem, z którego wypływa wszelka pociecha.
Papieska Globalna Sieć Modlitewna, wcześniej znana jako Apostolstwo Modlitwy, to globalny ruch ludzi, którzy każdego dnia zobowiązują się do modlitwy w intencjach papieża. Jezuita ojciec Cristobal Fones, dyrektor sieci modlitewnej, powiedział, że intencja papieża Leona "koncentruje się na wzrastaniu we współczuciu dla świata poprzez osobistą relację z Jezusem".
Bezwarunkowa miłość Jezusa do wszystkich
"Kiedy pielęgnujemy tę prawdziwie bliską relację, nasze serca stają się bardziej dostrojone do ich serc. Wzrastamy w miłości i miłosierdziu i lepiej uczymy się, czym jest współczucie" - powiedział ojciec Fones. "Jezus okazywał bezwarunkową miłość wszystkim, zwłaszcza ubogim, chorym i cierpiącym. Papież zachęca nas do naśladowania tej współczującej miłości poprzez wyciąganie ręki do potrzebujących".
W oświadczeniu towarzyszącym filmowi ojciec Fones zauważył również, że w Roku Świętym 2025 "'Wideo Papieża' nabiera szczególnego znaczenia, ponieważ dzięki niemu poznajemy intencje modlitewne, które Papież ma w swoim sercu. Aby właściwie otrzymać łaski odpustu jubileuszowego, należy modlić się w intencjach papieża".
Nabożeństwo do Serca Jezusowego
Sieć modlitewna poinformowała również, że czterech papieży poświęciło encykliki nabożeństwu katolików do Najświętszego Serca Pana Jezusa.
"Papież Leon XIII, którego imię przyjął obecny papież, napisał w 1899 r. 'Annum Sacrum', w którym poświęcił całą ludzkość Sercu Jezusa. W 1928 r. papież Pius XI, w "Miserentissimus Redentor", zaprosił nas do zadośćuczynienia poprzez akty miłości za rany, które nasze grzechy zadają Sercu Chrystusa" - podała sieć.
"Ze swojej strony papież Pius XII opublikował 'Haurietis Aquas'.w 1956 r., w której bada teologiczne podstawy nabożeństwa do Najświętszego Serca", dodał. I "wreszcie Papież Franciszek napisał Dilexit us w 2024 r. i zaproponował oddanie do Serce Chrystusa jako odpowiedź na kulturę wyrzucania i kulturę obojętności".
Papież prosi młodych ludzi, by bez lęku podążali za Panem przed Pięćdziesiątnicą
W atmosferze przygotowań do zbliżającej się uroczystości Zesłania Ducha Świętego, papież Leon XIV zachęcił uczestników dzisiejszej audiencji, w sposób szczególny ludzi młodych, aby "odpowiedzieli z wielkodusznością i entuzjazmem na Jego wezwanie do pracy w Jego winnicy". Apel został skierowany do wiernych i pielgrzymów w niemal każdym języku.
Francisco Otamendi-4 Czerwiec 2025-Czas czytania: 3minuty
Papież Leon XIV zachęcał pielgrzymów i Rzymian na Ogólna publiczność W ten środowy poranek, niemal w przeddzień Pięćdziesiątnicy, odpowiedzieliśmy nieustraszenie Panu, gdy zaprasza nas do pracy w winnicy. Apel został skierowany w sposób szczególny do ludzi młodych: "Nie bójcie się pracować w winnicy Pańskiej! Nie zwlekajcie ze spotkaniem z Tym, który jako jedyny może nadać sens naszemu życiu".
Papież uczynił to w prawie wszystkich językach, ale w niektórych przypadkach, takich jak ten skierowany do portugalskojęzycznych pielgrzymów z Rio de Janeiro i São Paulo, zachęta była być może bardziej wyraźna. "Pozdrawiam wszystkich portugalskojęzycznych pielgrzymów, zwłaszcza tych, którzy przybyli z Rio de Janeiro i São Paulo. "Bracia i siostry, z pokornym sercem pełnym miłości do wszystkich, odpowiedzmy bez zwłoki na zaproszenie Chrystusa", zachęcał. "Mówię to szczególnie do młodych ludzi: nie bójcie się pracować w winnicy Pana", powtórzył.
Również w mrocznych chwilach życia
Zwracając się do osób mówiących po hiszpańsku Papież Leon XIV objął również ludzi, którzy doświadczają największych trudności. Powiedział: "Serdecznie pozdrawiam pielgrzymów hiszpańskojęzycznych, zwłaszcza grupy z Hiszpanii, Meksyku, Dominikany, Gwatemali, Peru i Kolumbii".
"Zachęcam was wszystkich do natarczywej modlitwy, aby Pan wyszedł wam na spotkanie, zwłaszcza młodym ludziom i tym, którzy znajdują się w ciemnym momencie swojego życia, zniechęceni i bez jasnej wizji przyszłości. Niech Pan winnicy da usłyszeć swój głos i da im siłę, by odpowiedzieli Mu z entuzjazmem, z doświadczenia mogę powiedzieć, że Bóg ich zaskoczy".
Dlaczego zwlekasz z pójściem za tym, który cię wzywa? (św. Augustyn)
W swojej katechezie, w której według watykańskiej agencji uczestniczyło ponad 35 000 osób, papież Leon XIV podjął temat Roku Jubileuszowego "Jezus Chrystus, nasza nadzieja" i skoncentrował swoje rozważanie na "Robotnikach w winnicy". "I rzekł do nich: 'Wy także idźcie do winnicy' (Mt 20, 1-7)".
"Bóg chce dać wszystkim swoje Królestwo, to znaczy pełne, wieczne i szczęśliwe życie (...). W świetle tej przypowieści dzisiejszy chrześcijanin może ulec pokusie myślenia: "Po co od razu zaczynać pracę? Jeśli wynagrodzenie jest takie samo, po co pracować więcej?". "Na te wątpliwości odpowiedział Święty Augustyn mówiąc: "Czemu zwlekacie z pójściem za Tym, który was wzywa, skoro jesteście pewni nagrody, ale niepewni dnia? Strzeżcie się, abyście przez zwlekanie nie pozbawili się tego, co On wam da zgodnie ze swoją obietnicą".
"Zakasaj rękawy
Później papież dodał: "Chciałbym powiedzieć, zwłaszcza młodym ludziom, aby nie czekali, ale z entuzjazmem odpowiedzieli Panu, który wzywa nas do pracy w swojej winnicy". "Nie odkładajcie tego na później, zakasajcie rękawy, bo Pan jest hojny i was nie zawiedzie! Pracując w Jego winnicy, znajdziesz odpowiedź na to głębokie pytanie, które w tobie tkwi: jaki jest sens mojego życia?".
Czego ludzie oczekują od Kościoła
"Nie traćmy ducha", zakończył Ojciec Święty. "Nawet w ciemnych chwilach życia, kiedy czas mija, nie dając nam odpowiedzi, których szukamy, prośmy Pana, aby ponownie wyszedł i dotarł do nas tam, gdzie na Niego czekamy. On jest hojny i wkrótce przyjdzie!
Przed udzieleniem błogosławieństwa, już w języku włoskim, ze wzrokiem utkwionym w Zesłanie Ducha ŚwiętegoDrodzy bracia i siostry, nie męczcie się powierzaniem się Chrystusowi i głoszeniem Go swoim życiem w rodzinie i w każdym środowisku. Tego ludzie oczekują od Kościoła także dzisiaj.
Atak udaremniony w Ugandzie podczas jednej z największych pielgrzymek na świecie
Podczas gdy miliony pielgrzymów przybywały do słynnego sanktuarium w Ugandzie w Namugongo w dniach poprzedzających upamiętnienie 45 chrześcijańskich męczenników w kraju, władze zapobiegły atakowi terrorystycznemu w ramach, jak mówią, szybkiej operacji tajnych służb, prawdopodobnie ratując setki ludzi przed nieuchronną śmiercią.
Na kilka godzin przed główną mszą w dniu święta, władze Ugandy udaremniły próbę ataku terrorystycznego w pobliżu bazyliki Munyonyo, około 29 kilometrów od Namugongo. Siły bezpieczeństwa określiły to jako szybką i precyzyjną operację antyterrorystyczną.
Pułkownik Chris Magezi, pełniący obowiązki dyrektora ds. informacji publicznej obrony, powiedział, że jednostki wojskowe przechwyciły zamachowca-samobójcę i wyeliminowały dwóch uzbrojonych podejrzanych o planowanie samobójczego zamachu bombowego. Osoby, które jechały na motocyklach i nosiły kamizelki wybuchowe, zaangażowały się w krótką wymianę ognia, która doprowadziła do eksplozji, która zabiła ich natychmiast i uszkodziła ich motocykl.
Władze podejrzewają, że napastnicy mogą mieć powiązania z Sojuszniczymi Siłami Demokratycznymi (ADF), rebeliantami powiązanymi z Państwem Islamskim i znanymi z ekstremistycznej przemocy w regionie. Nie odnotowano żadnych obrażeń wśród ludności cywilnej.
"Ich celem był atak na duże zgromadzenie", powiedział Magezi, podał Daily Monitor. Terroryści zostali zatrzymani zaledwie 600 metrów od bramy bazyliki, która była wypełniona pielgrzymami. Do ochrony miejsc pielgrzymkowych, zarówno katolickich, jak i protestanckich, rozmieszczono do 7000 funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa.
Chrześcijańscy męczennicy z Namugongo
Z różańcami w ręku, drewnianymi krucyfiksami na szyjach i żółtymi kanistrami gotowymi do zbierania wody święconej, dziesiątki tysięcy pielgrzymów z Afryki Wschodniej, według władz, uklękło do modlitwy w dniu 3 czerwca w Sanktuarium katolickich męczenników z Namugongow Ugandzie, na obrzeżach Kampali. Błagali Męczenników Ugandy o wstawiennictwo za nimi, szukając ulgi od ubóstwa, chorób, bezrobocia i niestabilności.
"Przyszłam prosić męczenników o wstawiennictwo u Boga za moimi dziećmi" - powiedziała OSV News Mary Nasubu, wdowa z diecezji Lira w północnej Ugandzie, która wraz z dwójką dzieci pokonała ponad 400 kilometrów podczas dwutygodniowej podróży. "Życie było ciężkie, ale wierzę, że to święte miejsce ma moc. Dzięki męczennikom wierzę, że Bóg wysłucha naszych modlitw.
Nasubu był wśród dziesiątek tysięcy wiernych, którzy zgromadzili się na Dniu Męczenników, corocznym katolickim święcie ku czci 22 katolików i 23 anglikanów zamęczonych, gdy odmówili wyrzeczenia się swojej wiary i zostali zabici na rozkaz Kabaki Mwangi II, ówczesnego króla Bugandy, w latach 1885-1887.
Sanktuarium Namugongo to miejsce, w którym San Carlos LwangaUgandyjczyk nawrócony na Kościół katolicki i jego towarzysze zostali spaleni żywcem 3 czerwca 1886 roku. Niektórzy męczennicy zostali wywleczeni ze swoich domów do Namugongo i innych miejsc, gdzie zostali ścięci. Inni zostali zarżnięci i rozczłonkowani za wiarę. Papież Paweł VI kanonizował ich w 1964 roku.
Duchowy magnes dla pielgrzymów
Namugongo stało się duchowym magnesem dla pielgrzymów z całego regionu. Podczas Roku Jubileuszowego wierni przybyli z Kenii, Tanzanii, Rwandy, Sudanu Południowego, Konga, a nawet z tak odległych miejsc jak Nigeria.
Obchody 2025 roku, które odbyły się 3 czerwca, oznaczały powrót do liczby sprzed pandemii COVID-19, z falami pielgrzymów przybywających z wielu zakątków świata. Niektórzy szli tygodniami, często boso lub w znoszonych butach, przez lasy, granice i spali na cmentarzach lub wzdłuż poboczy dróg.
Prezydent Yoweri Museveni, obecny podczas ceremonii, powiedział, że niewłaściwe jest mieszanie religii i polityki, podkreślając męczeństwo jako potężne świadectwo afrykańskiej odporności i duchowego przekonania.
"To źle, że Kabaka Mwanga chciał pozbyć się tego nowego spojrzenia na sferę nadprzyrodzoną", powiedział prezydent, dodając: "To dobrze, że niektórzy młodzi ludzie byli gotowi oddać życie za nową perspektywę, którą przyniosła religia.
Święci Franciszek Caracciolo, Piotr z Werony i inni męczennicy polscy
4 czerwca Kościół wspomina świętych Franciszka Caracciolo i Piotra z Werony, dominikanina. A także Polaków Antoniego Zawistowskiego, kapłana, i Stanisława Starowieyskiego, małżeństwo z sześciorgiem dzieci, zamęczonych przez nazistów w 1941 i 1942 roku.
Francisco Otamendi-4 Czerwiec 2025-Czas czytania: < 1minuta
Święty Francesco Caracciolo urodził się w Abruzji (Włochy) w 1563 roku. Studiował teologię w Neapolu i został wyświęcony na kapłana w 1587 roku. Natychmiast poświęcił się dzieła miłosierdzia. Przyłączył się do projektu założenia nowej kongregacji (Klerycy Regularni Mniejsi), której jest uważany za założyciela. Z jego inicjatywy dołączono czwarty ślub, aby nie przyjmować godności kościelnych. Zmarł w Neapolu z imionami Jezusa i Maryi na ustach. Nazywano go święty Eucharystii. Papież Pius VII kanonizował go w 1807 roku.
Święty Piotr z Werony, Zakonnik dominikański XIII wieku, syn rodziny katarskiej, pracował nad wykorzenieniem herezji. Został zamęczony przez katarów, którzy wydali go na śmierć. pułapka. Tradycja mówi, że kiedy umarł, napisał Credo swoją krwią, syntezę swojego życia oddania i wierności Chrystusowi Ukrzyżowanemu, którego naśladował i kochał. Był pierwszym męczennikiem Zakonu Kaznodziejskiego, założonego przez Święty Dominik z Guzman.
Żyli wiarą w Dachau
Polski błogosławiony Antoni Zawistowski, kapłan, i świecki Stanisław Starowieyski zostali zamęczeni przez nazistów w 1942 i 1941 roku. Antoni został wyświęcony na kapłana w 1906 r. i pełnił różne funkcje w swojej diecezji. Został aresztowany w listopadzie 1939 r. i potajemnie posługiwał w niemieckim obozie koncentracyjnym Dachau.
Stanisław urodził się w Polsce w 1895 r., był żonaty i miał sześcioro dzieci. Był promotorem apostolstwa świeckich w Akcji Katolickiej i zasłużył na papieskie uznanie. Uniknął aresztowania przez Sowietów, ale w czerwcu 1940 r. został aresztowany przez nazistów. Zmarł w obozie w Dachau.
Obecna edukacja cierpi z powodu głębokiej dezorientacji poprzez przedkładanie środków technicznych nad podstawowe wartości, pozostawiając młodych ludzi "wydziedziczonych" z ich dziedzictwa kulturowego. W różnych inicjatywach pojawiają się jednak światełka nadziei.
4 Czerwiec 2025-Czas czytania: 3minuty
W edukacji panuje niezaprzeczalna dezorientacja. Nie mówię tylko o formalnym systemie edukacji, ale także o niezaprzeczalnym zadaniu edukacyjnym, które wszyscy mamy, zwłaszcza rodzice.
Bez wątpienia jesteśmy w czasach wielkich środków technicznych, z najnowocześniejszą technologią do naszej dyspozycji, ze sztuczną inteligencją ułatwiającą naszą pracę, z coraz lepszymi badaniami nad ludzkim mózgiem i jego wewnętrznymi mechanizmami... ale jesteśmy bardziej zagubieni niż kiedykolwiek. Ponieważ, jak mówi przysłowie, brak wiatru jest dobry, jeśli żeglarz nie wie, dokąd płynie.
Nie wiemy, dokąd zmierzamy, ponieważ w głębi duszy zakwestionowaliśmy własną cywilizację i zrezygnowaliśmy z przekazywania systemu wartości przekazanego nam przez naszych starszych. Jak potępił François-Xavier Bellamy w swojej pracy Wydziedziczeni Nasze pokolenie odczuwa odmowę przekazania młodym własnej tradycji kulturowej. W ten sposób wydziedziczyliśmy nasze własne dzieci z tego istotnego dziedzictwa, tak niezbędnego w ich podróży przez życie. Pozostawiliśmy je wydziedziczone i zdezorientowane.
Brak wyraźnego kierunku
Kiedy nie wiesz, dokąd się udać, kiedy nie masz dlaczegoJedyną rzeczą, która pozostaje, jest jak. Nie wiemy, dokąd zmierzamy, ale idziemy dalej. Pozostajemy w środkach. Dlatego mamy edukację bez duszy, bez celu, wyłącznie dla utrzymania. Pełne biurokracji, tego rodzaju papierkowej roboty, której wymagają od nas, aby pokazać, że system działa, ale która ostatecznie jest po prostu pretekstem do spełnienia, aby nie mogli nam powiedzieć, że nie spełniliśmy wymagań. To samo co zawsze, zgodność. Dostosowuję się i kłamię.
Reszta bolączek systemu edukacji to nieuniknione konsekwencje: niezmotywowani i wypaleni nauczyciele, brak autorytetu, emocjonalnie słabi uczniowie, ukryte niepowodzenia szkolne, demotywacja...
Ale zawsze, gdy jest ciemno, na horyzoncie świecą gwiazdy. Ludzie, którzy nie narzekają na zły stan rzeczy, ale wykorzystują swoje umiejętności, by otwierać horyzonty nadziei. Strażnicy nocy, którzy zwiastują świt.
Propozycja Fabrice'a Hadjadja
W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się o inicjatywie, którą Fabrice Hadjadj uruchamia w Hiszpanii: Incarnatus. Jak sam określa w swojej prezentacji "rodzi się coś nowego... Dyskretny ogień. Ziarno, które kiełkuje. To nie jest kurs, to nie jest kampus, to nie jest produkt. To jest ruch. To głos, który powraca z góry i z głębi".
Jest to również kierunek obrany przez edukatorkę Catherine L'Ecuyer, która uruchamia różne inicjatywy mające na celu skłonienie wszystkich podmiotów edukacyjnych do refleksji i mobilizacji nad rodzajem edukacji, której potrzebują nasi młodzi ludzie. Jej prace Edukacja w zdumieniu, Edukacja w rzeczywistości y Rozmowy z moim nauczycielemSprawiają, że na nowo odkrywamy klasyczny model edukacji, który jest jednocześnie niezwykle aktualny i prawdziwie rewolucyjny.
I jeszcze jedna gwiazda dotarła do moich rąk w tych dniach, oświetlając w tym samym kierunku. To najnowsza książka Andrésa Jiméneza Abada, Ponowne przemyślenie edukacji (Eunsa). Podtytuł wyjaśnia treść książki i kierunek, w którym zmierza. Klucze do edukacji skoncentrowanej na osobie. Kontynuując szkołę Abilio de Gregorio i Santiago Arellano, ten filozof i pedagog oferuje nam konkretne propozycje edukacji z myślą o centralnym znaczeniu osoby. Opowiada się za edukacją personalizującą, która realizuje projekt życiowy każdego z uczniów. Intuicja, która poprowadziła Andrésa Jiméneza Abada do stworzenia różnych inicjatyw edukacyjnych, wśród których wyróżniają się następujące spotkania Foruniver oraz forum pedagogiczne Agora.
Tak, wierzę, że jak wskazałeś Fabrice Hadjadj że rodzi się coś nowego. Znajdujemy się w skomplikowanym czasie, ale wyczuwamy również zmianę cyklu. Są też gwiazdy, które wskazują nam drogę w noc.
Wyprostujmy żagle i szukajmy wiatru, który zabierze nas do bezpiecznego portu.
Delegat ds. nauczania w diecezji Getafe od roku akademickiego 2010-2011, wcześniej przez siedem lat (2003-2009) pełnił tę posługę w arcybiskupstwie Pampeluny i Tudeli. Obecnie łączy tę pracę z zaangażowaniem w duszpasterstwo młodzieży, kierując Publicznym Stowarzyszeniem Wiernych "Milicia de Santa María" oraz stowarzyszeniem edukacyjnym "VEN Y VERÁS". EDUCACIÓN", której jest prezesem.
"In illo Uno, unum". Egzegeza Psalmu 127 w świetle papieskiego motta Leona XIV.
Papieskie motto "In illo Uno, unum" syntetyzuje augustiańską egzegezę Psalmu 127, w której błogosławieństwo rodzinne jest reinterpretowane jako symbol Kościoła: wielu wierzących odnajduje swoją ontologiczną jedność, będąc zintegrowanymi z "całym Chrystusem" (Głową i Ciałem).
Rafael Sanz Carrera-4 Czerwiec 2025-Czas czytania: 5minuty
Motto papieskie "In illo Uno, unum ("W tym jednym, jedynym".) wybrany przez Leona XIV reprezentuje jedną z najgłębszych intuicji tradycji chrześcijańskiej: tajemniczą jedność wielu wierzących w jednego Chrystusa. To pozornie proste wyrażenie zawiera niezwykłe bogactwo teologiczne, które znajduje swoje najgłębsze korzenie w Piśmie Świętym i w interpretacji patrystycznej, zwłaszcza w augustyńskiej egzegezie Psalmu 127(128).
Od znanego śpiewu do wizji eklezjalnej: ponowne odczytanie augustiańskie
Psalm 127(128), tradycyjnie zaliczany do "Pieśni nad pieśniami", przedstawia w swoim oryginalnym tekście piękny opis dobrobytu, który towarzyszy bogobojnemu człowiekowi: jego praca jest owocna, jego żona owocna jak obfity krzew winny, jego dzieci jak pędy oliwne wokół stołu. Ten idylliczny obraz rodzinnego błogosławieństwa od wieków rozbrzmiewa w duchowości żydowskiej i chrześcijańskiej.
Jednak teologiczny geniusz Augustyna wykracza poza dosłowną interpretację, odkrywając w tym psalmie głęboką chrystologiczną i eklezjalną prefigurację. W jego Enarrationes in PsalmosBiskup Hippony proponuje innowacyjną egzegezę, która przekształca ten znany kantyk w proroczą wizję Kościoła zjednoczonego z Chrystusem.
Augustyn zaczyna od uznania błogosławieństwa bogobojnego człowieka, który "spożywa owoc swojej pracy". i rozważa jego "kobieta jako owocujący krzew winny i ich "dzieci wokół stołu. Jednak jego interpretacja przyjmuje decydujący zwrot, identyfikując tego "człowieka" nie jako odizolowanego wierzącego, ale jako "całkowitego Chrystusa":
Głowa i Ciało". Ta pierwotna identyfikacja stanowi klucz hermeneutyczny, który pozwoli rozwinąć pełne symboliczne bogactwo psalmu.
Paradoks jedności: wielu i jeden w Chrystusie
Na podstawie tej chrystologicznej identyfikacji Augustyn rozwija jedną ze swoich najbardziej owocnych intuicji: chociaż "jesteśmy wieloma ludźmi", w rzeczywistości "jesteśmy jednym człowiekiem" w Chrystusie. Ten paradoks jednoczesnej wielości i jedności - "wielu chrześcijan i jeden Chrystus" - znajduje swój fundament w gramatycznej egzegezie samego psalmu, w którym Bóg używa liczby pojedynczej ("Będziesz jadł owoce"), aby podkreślić, że pomimo wielości wiernych, wszyscy uznają swoją radykalną jedność w jednej boskiej rzeczywistości.
Pojęciowe wymiary jedności w Chrystusie
Augustyńska wizja jedności wierzących w Chrystusa rozwija się w dwóch uzupełniających się perspektywach, które, choć wychodzą z różnych logicznych podejść, zbiegają się w tej samej teologicznej prawdzie:
Zjednoczenie wielości w wyjątkowości Chrystusa:
Podkreślenie: Pokazuje, w jaki sposób "wielu" wierzących jest zintegrowanych, aby stanowić "jedną istotę" w Chrystusie.
Logika: Od wielości do pojedynczości - jak gałęzie zaszczepione na jednym pniu - wierni odnajdują w Nim swoją jedność.
Jednolita tożsamość pochodząca od Chrystusa:
Podkreślenie: Podkreśla, że wierzący uzyskują swoją prawdziwą tożsamość tylko poprzez przynależność do "jednego Chrystusa" (Głowy i Ciała).
Logika: Od pojedynczości do spójnej wielości - jak komórki tworzące organizm - pojedynczość Chrystusa nadaje spójność Ciału.
Podstawową różnicą między tymi dwiema perspektywami jest to, że pierwsza, wychodząc od wielości, sugeruje zamknięcie w Chrystusie, podczas gdy druga, wychodząc od wyjątkowości Chrystusa, podkreśla wzajemną przynależność i konstytucję.
Biblijny fundament "In illo Uno, unum".
Ta teologiczna koncepcja nie jest arbitralną konstrukcją, ale znajduje solidne podstawy w licznych tekstach Nowego Testamentu, które Święty Augustyn mistrzowsko zintegrowany z jego egzegezą:
Jedność wielu w jednej istocie (Chrystusie):
"Albowiem jak ciało jest jedno, a członków ma wiele, lecz wszystkie członki ciała, będąc wieloma, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem". (1 Kor 12:12).
"Będąc wieloma, jesteśmy jednym ciałem w Chrystusie...". (Rz 12:5).
"Nie ma Żyda ani Greka, nie ma niewolnika ani wolnego, nie ma mężczyzny ani kobiety; wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie". (Gal 3, 28).
"Jedno ciało i jeden Duch...". (Ef 4:4).
"Jeden Chrystus" i "wielu jest w Nim jednym":
"W jednym Duchu zostaliśmy wszyscy ochrzczeni w jedno ciało...". (1 Kor 12:13).
"Wy zatem jesteście ciałem Chrystusa...". (1 Kor 12:27).
Kapłańska modlitwa Jezusa: "Aby wszyscy byli jedno... w nas". (J 17, 20-21).
"Aby pojednać z Bogiem jednych i drugich w jednym ciele...". (Ef 2:16).
Kościół jako duchowa rodzina: symbole zaślubin i braterstwa
Kontynuując swoją interpretację, Augustyn rozwija kościelny symbol płodnej oblubienicy i matki: Kościół, jako mistyczna oblubienica Chrystusa, nieustannie rodzi nowe dzieci w wierze. Kościół "dzieci wokół stołu wyrażają sakramentalną i duchową komunię wierzących. W ten sposób Psalm 127(128) staje się przedsmakiem communio sanctorumDuchowa rodzina pod jedną głową, którą jest Chrystus, gdzie "wielu" uczestniczy w "jednym" i tworzy jedno błogosławione ciało.
Ta rodzinna metafora jest szczególnie znacząca, ponieważ ustanawia związek między codziennym doświadczeniem domu - tak centralnym dla oryginalnego psalmu - a nadprzyrodzoną rzeczywistością Kościoła. Stół rodzinny staje się symbolem eucharystycznym, płodność małżeńska obrazem ewangelizacji, a domowe błogosławieństwo prefiguracją łaski kościelnej.
Teologia papieskiego motta
Motto wybrane przez Leona XIV, "In illo Uno, unum", nie jest po prostu poetyckim wyrażeniem czy dewocyjną formułą. Jest to precyzyjne stwierdzenie teologiczne o głębokich korzeniach biblijnych i patrystycznych. To zdanie uroczyście oświadcza, że jedność chrześcijan nie jest zwykłą strategiczną współpracą lub moralnym pokrewieństwem, ale ontologicznym zjednoczeniem w Chrystusie, przez którego i w którym wszyscy są jednym:
W Chrystusie zostaliśmy pojednani (Ef 2:14).
Jesteśmy wszczepieni w Chrystusa (Rz 11:17).
W Chrystusie jesteśmy jednym ciałem (1 Kor 12:12-27).
W Chrystusie wszyscy są jednym (Ga 3:28).
Wybór psalmu sapiencjalno-rodzinnego jako źródła inspiracji dla wyrażenia eklezjalnej wizji komunii jest charakterystycznie augustyński. Jednak szczególne przyjęcie tego psalmu przez Leona XIV jako podstawy jego motta
Jest to duchowe ponowne odczytanie, które podkreśla domowy, wcielony i codzienny wymiar jedności chrześcijan: nie jest to teologiczna abstrakcja, ale błogosławieństwo, którym należy żyć w ciele, w konkretnej rodzinie, jaką jest Kościół.
Augustyńska spójność z Pismem Świętym
Teologii Augustyna udaje się harmonijnie połączyć obie perspektywy jedności w Chrystusie:
Organiczna jedność w Chrystusie Głowie (1 Kor 12; Rz 12; Ef 4).
Osobiste i nadprzyrodzone zjednoczenie przez łaskę (Gal 2, 20; J 17).
Działanie Ducha Świętego w communio sanctorum (1 Kor 12:13; Ef 2:18).
Przezwyciężanie podziałów społecznych i etnicznych (Ga 3, 28; Kol 3, 11).
Tak więc integracja wielu wierzących w Chrystusa i tożsamość, która pochodzi od Niego, to dwa oblicza tej samej rzeczywistości: Kościoła jako żywego Ciała pod jedną Głową, pojednanego i przemienionego w "tego", którym jest Chrystus.
Podsumowanie: Przesłanie na nasze czasy
Psalm 127(128), interpretowany w świetle wizji augustiańskiej i przyjęty w motcie papieskim "In illo Uno, unumoferuje nam głęboką wizję eklezjalną: wielu wierzących, w całej ich różnorodności, jest tajemniczo zjednoczonych w Tym, który jest Chrystusem. To właśnie biblijne i patrystyczne dziedzictwo proponuje nam Leon XIV w swoim papieskim motcie: duchowość komunii zakorzeniona w jedności Ciała Chrystusa.
W naszych czasach, naznaczonych społeczną fragmentacją, indywidualizmem i kościelnymi podziałami, motto to przypomina nam, że prawdziwe błogosławieństwo polega na żyć i uznawać się za członków jednego Chrystusa. Egzegeza Psalmu 127(128) staje się zatem duchowym zaproszeniem do ponownego odkrycia tajemnicy jedności, która stanowi rdzeń chrześcijańskiej tożsamości: Będąc wieloma, jesteśmy jednym w Tym, który jest Jeden.
José Luis Olaizola zmarł. A wraz z nim zgasł nie tylko głos wielkiego gawędziarza, ale także człowieka, który wiedział, jak żyć spójnie i szeroko. Był członkiem Opus Dei, tak, miał dziewięcioro dzieci, a także zdobył nagrodę Planeta za powieść o życiu republikańskiego i katolickiego generała, co wielu się nie podobało. Ale Olaizola taki właśnie był, osoba otwarta na niuanse i chętna do poszukiwania prawdy, nawet jeśli nie grała w jednokolorowych drużynach.
Nie wszyscy wiedzą, że część jego wysiłków poświęcona była pomocy tajskim dziewczętom w wyjściu z dziecięcej prostytucji. Jego praca "Dziewczyna na polu ryżowymKsiążka "Cucho" to sensacyjna relacja z dramatu na drugim końcu świata. W tę przygodę zaangażował się przypadkiem, gdy nauczyciel literatury buddyjskiej, Rasami Krisanamis, poprosił go o przetłumaczenie powieści "Cucho" na język tajski. Zgodził się pod warunkiem, że zyski zostaną przekazane na cele charytatywne. W ten sposób narodził się nieprawdopodobny, ale głęboko ludzki sojusz: hiszpański powieściopisarz z Opus Dei i tajski buddysta, który dołączył do przygody jezuickiego misjonarza, Alfonso de Juana, który od dziesięcioleci poświęca się wyciąganiu dziewcząt z sieci prostytucji, które rozprzestrzeniają się w Tajlandii.
W 2006 roku Olaizola założyła organizację pozarządową Somos Uno, która zapisała do szkoły ponad 2000 dziewcząt, z których 200 poszło na uniwersytet. Zrobiła to bez robienia hałasu, bez ideologicznych sztandarów, bez domagania się etykietek, ponieważ jako istoty ludzkie jest o wiele więcej rzeczy, które nas łączą niż dzielą.
Ta jego cecha - otwarty umysł, umiejętność spojrzenia na drugiego człowieka bez uprzedzeń - charakteryzowała zarówno jego literaturę, jak i życie. Potrafił wyobrazić sobie z szacunkiem i głębią republikańskiego generała, który nadal modlił się na różańcu, bez popadania w redukcjonizm, który zwykle charakteryzuje relacje historyczne lub ideologiczne. Dla Olaizoli człowiek zawsze był ważniejszy od partyzanta.
W czasach naznaczonych ideologicznymi okopami José Luis Olaizola odważył się budować mosty: między religiami, między kulturami, między pozornie niemożliwymi do pogodzenia przeszłościami. W buddyjskim nauczycielu dostrzegł sprzymierzeńca. W jezuickim misjonarzu - brata. A w tajskich dziewczętach - własne córki.
Zmarł katolik, który nie dał się zaszufladkować, pisarz, który nie szukał łatwego poklasku, aktywista, który nie potrzebował etykietek. Spoczywaj w pokoju José Luis Olaizola, świadek niuansów, siewca nadziei.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Debatujący nad aborcją w Chile muszą zacząć myśleć także o syndromie poaborcyjnym, który dotknie wiele kobiet.
3 Czerwiec 2025-Czas czytania: 2minuty
Zupełnie nic nie rozumiem. Wczoraj zasiadłem przed telewizorem, by sumiennie wysłuchać ostatniego corocznego publicznego wystąpienia prezydenta Chile Gabriela Borica. Wyrwany z kontekstu, przywitał swoją pierworodną córkę Violetę, która ma się urodzić przed 15 czerwca. Następnie zaapelował do parlamentarzystów, by nie odrzucali projektu ustawy o zniesieniu nielegalności i dekryminalizacji aborcji..
Nie udało mi się dotrwać do końca jej wypowiedzi, bo gdy przypomniałem sobie, że Chile dąży do ustanowienia prawnego limitu czasu na bezpłatne przerwanie ciąży w 14 tygodniu, mój umysł nagle przeniósł się do Japonii.
Aborcja w Japonii
Ciekawe wzloty i upadki pamięci. Nigdy nie byłem w Oriente, ale na jednym z jego zboczy wylądowałem z zawrotami głowy. Raczej w jednym z rozdziałów książki "Wschód".Kwiaty wiśni"napisany przez Hiszpana José Miguela Cejasa. Na stronach poświęconych Japonii autor cytuje Shoji Tateishi, pediatrę, który prowadzi małą klinikę w Kioto. Wskazuje on, że podobnie jak w społeczeństwach zachodnich, są tam lekarze, którzy po wykryciu wad rozwojowych u nienarodzonego dziecka sugerują jedynie aborcję.
Tateishi wyjaśnia: "Nie oznacza to, że wszyscy japońscy lekarze są aborcjonistami, ale wielu z nich nie ma silnych przekonań...", a niektórzy uważają, że "dopóki dziecko pozostaje w łonie matki, nie jest istotą ludzką". Dodaje, że "jest to nie tylko fałszywe, ale także sprzeczne z naszymi korzeniami kulturowymi, ponieważ zarówno buddyzm, jak i szintoizm uważają 'nasciturusa' - łaciński termin oznaczający "(tego), który ma się urodzić" - za istotę ludzką".
Następnie mówi jej, że w pobliżu jego kliniki, na wzgórzu, znajduje się buddyjska świątynia, która "nie jest jednym z tych słynnych miejsc, które turyści zwykle odwiedzają, gdy przyjeżdżają do Kioto". Jest to proste miejsce "z setkami małych obrazów. Te figurki przedstawiają "dzieci wód", czyli dzieci, które zostały brutalnie wyrwane z łona matki w wyniku aborcji.
Trauma związana z aborcją
Japoński pediatra dodaje, że wiele kobiet, młodych i starszych, udaje się tam, aby poprzez modlitwę uwolnić się od psychologicznej traumy związanej z aborcją.
"Przy wejściu znajduje się buddyjski znak przypominający im, aby prosili o przebaczenie i modlili się za te dzieci, którym odmówiono szansy na życie"., komentarze.
Następuje przejmujący akapit: "W innych świątyniach kobiety wpisują swoje imiona na statuetkach (przedstawiających ich abortowane dzieci), ubierają je w dziecięce ubranka i przynoszą im zabawki i słodycze, aby spróbować złagodzić ich cierpienie".
To są cierpienia matek, cierpienia, które "nigdy się nie zagoją",mówi Shoji Tateishi.
Nazywa się to syndromem poaborcyjnym.
Chilijskie "dzieci wód
Konieczne jest, aby w Chile ustawa aborcyjna, taka jak ta proponowana, obejmowała budżet na zakup dużego kawałka ziemi, być może na zboczu wzgórza, gdzie "można wznieść setki małych obrazów. Te małe posągi przedstawiające "dzieci wód", czyli dzieci, które zostały brutalnie wyrwane z łona matki w wyniku aborcji".
Tam, być może, ich matki będą mogły symbolicznie przynieść im - ponieważ te niepowtarzalne istoty nie będą już żyły - balony, zabawki, słodycze (tak jak robią to w innych krajach) i, być może, pozwoli im to choć w niewielkim stopniu złagodzić traumę poaborcyjną, która będzie je prześladować na zawsze... ponieważ matki tych chilijskich dzieci również nigdy nie znajdą pocieszenia.
Święty Karol Lwanga i towarzysze męczennicy z Ugandy
3 czerwca upamiętnia św. Karola Lwangę i towarzyszy, męczenników Ugandy z XIX wieku. Byli oni ofiarami antychrześcijańskich prześladowań i zostali spaleni na wzgórzu Namugongo. Obchodzone jest również święto św. Klotyldy, królowej Franków.
Francisco Otamendi-3 Czerwiec 2025-Czas czytania: < 1minuta
Charles Lwanga i jego towarzysze byli świeckimi męczennikami z Ugandy. W latach 1885-1887, kiedy rozpoczęła się nowa ewangelizacja czarnej Afryki, stu ugandyjskich chrześcijan, katolików i anglikanów, zostało skazanych na śmierć przez króla Mwangę. Król Mwanga postanowił zniszczyć wszystkich chrześcijan, między innymi dlatego, że sprzeciwiali się niewolnictwu i sprzedaży niewolników.
W dniu 3 czerwca, grupa Karola Lwangi i jego dwunastu towarzyszy, wszyscy w wieku od czternastu do trzydziestu lat, wzięła udział w obchodach. Byli to młodzi i żarliwi katolicy, którzy odmówili poddania się woli monarchy. Niektórym poderżnięto gardła, a innych spalono żywcem. Ich imiona Carlos Lwanga, Mbaya Tuzinde, Bruno Seronuma, Santiago Buzabaliao, Kizito, Ambrosio Kibuka, Mgagga, Gyavira, Aquiles Kiwanuka, Adolfo Ludigo Mkasa, Mukasa Kiriwanvu, Anatolio Kiriggwajjo i Lucas Banabakintu.
Z Ojcami Białymi
Ostatnie słowa wypowiedziane przez św. Karola Lwangę brzmiały: "Wezmę cię za rękę. Jeśli musimy umrzeć za Jezusa, umrzemy razem, trzymając się za ręce". Charles został przyciągnięty do misjonarzy w Afryce, lepiej znanych jako Biali rodzicezałożona przez Kardynał Lavigerie. Po zostaniuBył punktem odniesienia dla innych i zachęcał do wiary nawróconych.
W 1920 r. Benedykt XV ogłosił Karola Lwangę i jego towarzyszy męczenników błogosławionymi. Paweł VI kanonizował ich w 1964 r. podczas Soboru Watykańskiego II, a w Ugandzie (1969 r.) poświęcił ołtarz główny sanktuarium Namugongo. W 2015 r. papież Franciszek odprawił mszę w tym samym sanktuarium po odwiedzeniu pobliskiego kościoła anglikańskiego, również poświęconego męczennikom tego kraju.
Msze w Afryce wyróżniają się długością, śpiewem i tańcem, wyrażając radość i wdzięczność Bogu. Muzyka i ruch są niezbędne w kulturze afrykańskiej, więc są naturalnie włączone do liturgii, czyniąc celebrację żywym aktem kultu.
Fakt, że Afrykanie poświęcają wiele czasu na czynności liturgiczne, zwłaszcza niedzielną Mszę, wzbudza zarówno podziw, jak i wyrzuty wśród nie-Afrykanów. Dla niektórych muzyka, rytm i radość afrykańskich mszy są niezapomniane; dla innych jest to postrzegane jako przesada lub strata czasu.
Podczas mojego pobytu w Europie miałem okazję spotkać kilku duchownych i wiernych świeckich, którzy po wizycie w Afryce wciąż komentują, że msze są długie i kolorowe, w tym sensie, że jest dużo śpiewu i tańca. Przyznają nawet, że we Włoszech, jeśli w jakimkolwiek momencie śpiewu ktoś próbuje machać ręką lub potrząsać głową, mają tendencję do myślenia, że jest Afrykańczykiem lub miał afrykańskie doświadczenie. W każdym razie z przyjemnością zauważyłem, że ci ludzie nigdy nie potępiali naszych praktyk, ale raczej byli nimi zafascynowani, a ja nawet spędziłem dużo czasu próbując wyjaśnić im, co robimy i dlaczego to robimy.
Ten artykuł jest jedną z takich okazji. Jak wiemy, Afryka jest kontynentem bogatym w kultury i języki. Elementy te odgrywają rolę w codziennym życiu ludzi, a nawet w ich wyrażaniu kultu, i chociaż różnice te są bardzo duże wśród ponad 50 krajów na kontynencie, mogą nie być tutaj znaczące, ponieważ w Afryce wszyscy poświęcamy szczególne miejsce Bogu w naszym życiu, a zarówno muzyka, jak i taniec naturalnie towarzyszą naszej egzystencji.
Miejsce Boga w codziennym życiu Afrykańczyka
Obecność sacrum rzadko jest nieobecna w ludzkiej kulturze. Oddawanie czci Bogu jest czymś naturalnym. W tym sensie teologia postrzega cnotę religii jako nawyk, który pozwala nam uznać istnienie Boga, stwórcy i podtrzymywacza świata, i prowadzi nas do oddawania Mu należnej czci i uwielbienia.
W kulturze afrykańskiej wyraz boskiego kultu przenika niemal każdy aspekt życia: w afrykańskim umyśle żadna istota nie jest ważniejsza od Boga. Jemu zawdzięczamy nasze istnienie i istnienie wszystkich rzeczy. Ci, którzy praktykują tradycyjną religię afrykańską, czując się niegodni, by stanąć bezpośrednio przed Bogiem Wszechmogącym, zwracają się do pomniejszych bogów jako orędowników między Wszechmogącym a ludzkością. Oczywiście w chrześcijaństwie ta idea nie ma racji bytu: mamy tylko jednego prawdziwego Boga. Jednak chrześcijanie, a w szczególności katolicy, mają to samo pragnienie, aby zawsze rozpoznawać i czcić Boga: wszystko jest skierowane do Niego i jest On widziany za wszystkim, co dobre: "Bóg widział wszystko, co stworzył, i było to dobre" (por. Rdz 1:31). Co więcej, niekorzystne sytuacje są postrzegane jako boskie znaki lub kary za zło popełnione przez ludzi lub społeczność. Idea ta nie różni się od tego, co czytamy w historii Izraela podczas jego niewoli i wygnania.
Ze wszystkich darów życie jest najbardziej celebrowane. Dlatego imiona nadawane dzieciom najczęściej pokrywają się z atrybutem Boga. Kultura "Igala" NigeriaMoja kultura - moja kultura - ma to bardzo na uwadze, zwłaszcza wśród chrześcijan. Imiona wyrażają dzieci jako dary od Boga, jako przejawy Bożej mocy, dobroci lub miłosierdzia i tak dalej. Dziecko, kilka dni po urodzeniu, jest przynoszone do kościoła, gdzie jest przedstawiane Bogu i wspólnocie chrześcijańskiej. Ta prezentacja - w odróżnieniu od chrztu - jest częstą praktyką wśród wspólnot chrześcijańskich. Ponadto wszystkie rzeczy materialne są postrzegane i traktowane jako dary od Boga. Z tego powodu zwyczajem jest dziękowanie Bogu przed użyciem czegokolwiek, co nabywamy, czy to domów, samochodów czy innych dóbr materialnych. Podobnie, gdy zbierane są produkty rolne, zawsze odbywa się uroczystość poświęcenia pierwszych produktów żniwnych Bogu.
Przykłady te pokazują miejsce, jakie Bóg zajmuje w afrykańskiej kulturze. W związku z tym afrykański umysł utrzymuje, że wszystko, co zostanie poświęcone Bogu lub obraca się wokół Jego imienia, musi być najlepsze. Niezależnie od tego, czy chodzi o dobra materialne, dar czasu czy talenty intelektualne, które otrzymujemy. Chodzi o to, że dajemy Bogu wszystko, co mamy, pamiętając, że wszystko otrzymujemy od Niego i dajemy Mu to, co najlepsze.
Taniec i śpiew w kulturze afrykańskiej
Według Alfreda Opoku, w jego pracy "Taniec w tradycyjnym społeczeństwie afrykańskim", "taniec jest najstarszą i, z afrykańskiego punktu widzenia, najbardziej kompletną i satysfakcjonującą ze sztuk ... Taniec jest przestrzenno-czasową formą sztuki ... do wyrażania idei i emocji w czasie i przestrzeni poprzez wykorzystanie ruchów zdyscyplinowanych rytmem dźwięku, lokomocji i ruchów ciała". Dlatego nie jest to tylko bezładny ruch ciała: wiele wysiłku wkłada się w zdobycie tej sztuki i z tego powodu nie tańczy się przy każdej okazji.
Ruchy taneczne, zwłaszcza te, które nazywane są wyjątkowymi ze względu na ich techniki lub ich centralne miejsce w kulturze danego ludu, są zarezerwowane na specjalne okazje i wyjątkowe osoby. W Afryce grup tancerzy nigdy nie brakuje: są one oczywistością dla każdego afrykańskiego dziecka. Taniec stał się sposobem wyrażania radości i wdzięczności: w dniach wielkich uroczystości przed królem, jego gabinetem i całym ludem, taniec jest doskonałym znakiem rozrywki i uznania.
Rodzaje tańców
Nie jest błędem twierdzenie, że sztuka tańca miała coś wspólnego z kultem królów jako jeden z podstawowych sposobów wyrażania głębokich uczuć dziękczynienia. Rzeczywiście, taniec ma wiele wspólnego z emocjami. Nie wystarczy nauczyć się umiejętności poruszania ciałem. Emocje - zwłaszcza radość i dziękczynienie - zajmują kluczowe miejsce w sztuce tańca. W tym duchu Doris Green, w swojej pracy "The Cornerstone of African Music and Dance", stwierdziła, że "istnieją dwie odrębne kategorie tańców w ramach tańca tradycyjnego. Tańce związane z cyklem życia, takie jak narodziny, śmierć, ceremonie nadawania imion, inicjacja i dojrzewanie, mają ustalone rutyny, które posiada każda społeczność etniczna". Dlatego tańce są nie tylko okazjonalne, ale także style i ruchy każdego tańca często różnią się w zależności od kultury i społeczeństwa.
Druga kategoria to tańce związane z "przyczynowością zdarzeń", zapożyczając jego wyrażenie. To znaczy "tańce oparte na wydarzeniu lub zdarzeniu, które uczestnicy decydują się zapamiętać, a tym samym stworzyć ruch i nadać mu muzykę".
Muzyka jest zatem odpowiedzią na kroki taneczne; nie mam przez to na myśli, że w Afryce cała muzyka jest nierozerwalnie związana z tańcem. Muzyka jest odrębną formą sztuki, która może funkcjonować samodzielnie. Próbując zdefiniować taniec, Green stwierdza, że "jest to najstarsza i najbardziej rozpowszechniona afrykańska forma ruchu wykonywana do muzyki. Istnieje nierozerwalny związek między tańcem a muzyką"; obie sztuki rozwijały się równolegle. Początkowo źródłem muzyki były zasadniczo "języki bębnów, które są replikami języków używanych przez ludzi".
Na przykład u ludu Yoruba z zachodniej Nigerii można to łatwo zaobserwować: istnieje instrument perkusyjny znany jako "gadający bęben". Instrument ten, dla tych, którzy dobrze na nim grają, jest znany z naśladowania języka mówionego ludu, a nawet jest używany do recytacji porzekadeł. W wyniku tej mocy niektórzy ludzie są dobrze wyszkoleni do grania i interpretowania tego, co mówi. To samo można powiedzieć o "oja" ludu Igbo ze wschodniej Nigerii. Instrument ten jest specjalnym rodzajem fletu wyrzeźbionego z drewna.
Funkcje muzyki nie różnią się zbytnio od funkcji tańca w kulturze afrykańskiej. Muzyka służy celebracji życia, gdzie odgrywa bardzo ważną rolę zarówno w wyrażaniu radości, jak i podczas pogrzebów, gdzie śpiewane są pieśni pogrzebowe i eulogie. Muzyki nie można wyeliminować z rytualnych uroczystości; odgrywa ona istotną rolę w towarzyszeniu rytuałom, które oznaczają krytyczne przejścia w życiu: przekazuje wiadomości, świętuje osiągnięcia i zawsze jest środkiem zbiorowej ekspresji emocjonalnej. Muzyka przychodzi naturalnie każdemu afrykańskiemu dziecku. Nie jest trudno wyrazić nasze emocje w formie muzycznej; wystarczy dźwięk bębnów, a słowa zaczynają płynąć stopniowo, oczywiście zgodnie z tym, co chcemy wyrazić. Przez większość czasu bębny nawet nie działają. W harmonii ludzie podnoszą głosy i dołączają do chóru, aby chwalić Boga lub lamentować.
"Dlaczego" długość mszy: miejsce śpiewu i tańca
Nie było naszym zamiarem wygłaszanie wykładów na temat muzyki i tańca w Afryce, ale czuliśmy, że tylko wtedy, gdy zrozumie się naturalne miejsce, jakie muzyka i taniec zajmują w życiu Afrykanów, można zrozumieć niektóre z podstawowych aspektów "afrykańskiej liturgii" i dlaczego są one tak podkreślane, co w konsekwencji prowadzi do wydłużenia mszy.
Nie pamiętam, abym kiedykolwiek uczestniczył w mszy bez muzyki. Oczywiście wiemy, że wraz z reformami liturgicznymi Soboru Watykańskiego II otwarto drzwi do inkulturacji, co przyniosło Kościołowi wiele dobrego w tym sensie, że przyniosło wielki wzrost wśród wiernych i doprowadziło do renesansu rodzimej muzyki wyrażającej popularne nastroje. Wierni mogli teraz słuchać mszy i modlitw w swoich ojczystych językach, a pieśni liturgiczne były wykonywane w lokalnych językach. Dziś każdy może swobodnie wyrazić siebie Bogu w pieśni, nie czując się zobowiązanym do śpiewania tego, czego nigdy nie rozumiał (powiedzmy sobie jasno, nie mam uprzedzeń do łacińskich chorałów gregoriańskich: w rzeczywistości uwielbiam je i są śpiewane na wielu afrykańskich mszach, ale nie wszyscy je rozumieją).
Co Afrykanie robią podczas mszy? Msze w Afryce mają taką samą strukturę jak w pozostałej części obrządku łacińskiego, więc co się zmienia? Zasadniczo nic się nie zmienia w strukturze lub formie Mszy, ale zmienia się "tryb" celebracji. Pierwszą rzeczą, o której Afrykanie muszą pamiętać, jest to, że nie stoją przed byle kim; stoją przed Bogiem, najwyższą Istotą: dlatego, jeśli przed moim królem tańczę, wyrażam radość i śpiewam głośno i energicznie, to sposób, w jaki będę zwracać się do Boga, musi być wykładniczy, ponieważ życie mojego króla jest również w rękach Boga, przed którym stoję. Idea Bożej obecności bardzo zmienia nasze nastawienie w kościele, a nawet zmienia sposób, w jaki się ubieramy. Jeśli energicznie tańczymy przed naszymi ziemskimi królami, dlaczego nie pomnożyć tej energii w chwaleniu Króla królów?
Muzyka dla każdej części mszy
Obrzędowi wstępnemu zawsze towarzyszy muzyka. Pieśniom używanym podczas procesji towarzyszą instrumenty muzyczne, które w naturalny sposób zachęcają ludzi do tańca. Od samego początku Mszy ludzie tańczą na chwałę Boga. Zawsze postrzegałem to jako oddźwięk słów psalmisty: "Jakaż to była radość, gdy rzekli do mnie: Pójdźmy do domu Pańskiego" (por. Ps 122, 1).
Pod koniec obrzędu pokutnego dołączamy do głosów aniołów w śpiewie chwały Bożej. Może to zabrzmieć śmiesznie, ale wybór melodii Gloria, której towarzyszy tylko organista, jest nudny. Preferowane są pieśni z akompaniamentem bębnów i cymbałów. Powód tego nie jest bezzasadny. Jak wskazaliśmy, pieśni i tańce miały swoje miejsce w nabożeństwach królów; w konsekwencji, kiedy Afrykanie idą do kościoła i muszą śpiewać Gloria Bogu, robią to w najbardziej radosny sposób. Tak więc śpiewowi Gloria towarzyszy zwykle klaskanie w dłonie w rytm melodii, ciało porusza się w rytm harmonijnych dźwięków wydobywających się z instrumentów muzycznych, zarówno lokalnych, jak i zagranicznych.
Inną praktyczną formą, będącą częścią liturgii Słowa, o której również uważamy za stosowne wspomnieć, jest towarzyszenie Ewangeliarzowi na krótko przed jego proklamacją krokami tanecznymi z tyłu kościoła. Odbywa się to głównie w wielkie święta i uroczystości, aby uczcić Słowo Pańskie.
Ofiarowanie
Ofiarowanie to kolejny moment wielkiej radości. Kiedy przyjechałem do Europy, jedną z części Mszy, która mnie uderzyła, był sposób, w jaki ludzie składali dary Bogu. Chociaż odwiedziłem kilka parafii, widziałem, że ktoś zwykle zbiera to, co ludzie mają do zaoferowania. Chociaż praktykę tę można znaleźć również w kilku afrykańskich kościołach, zaryzykowałbym stwierdzenie, że jest to niedawny zwyczaj.
W afrykańskich kościołach powszechne jest przenoszenie puszki na datki do stóp ołtarza w środkowej lub bocznych nawach kościoła, a ludzie poruszają się w uporządkowany sposób ze swoich miejsc, aby ofiarować Bogu to, co mają. Ruchowi temu towarzyszy oczywiście radosny śpiew i instrumenty zachęcające do tańca. Powodem tego jest to, że ludzie nie tylko ofiarowują Bogu coś materialnego, ale ofiarowują siebie i wszystko, co mają: dar całego ciała, wyrażony w ruchach tanecznych, śpiewie, radościach i nadziejach.
Pieśni używane w tej części Mszy wyrażają dziękczynienie zarówno za dar życia, jak i za dar wszystkiego, co mają. Jest to uznanie faktu, że wszystko, co mają i czym są, należy do Niego i pochodzi od Niego (Psalm 24, 1-2; Aggeusz 2, 8; Jakub 1, 17). Ponownie, idea miejsca Boga w naszym życiu jest tutaj również istotna.
Przykład z Ghany
Chciałbym zakończyć tę sekcję spostrzeżeniem Amosa Nyaaby, ghańskiego seminarzysty. Amos zauważył, że w kontekście ghańskim tradycyjna muzyka i taniec są związane z bogami, a nawet przodkami, których przywołuje się, aby podziękować, złożyć prośby itp.
Jednak wraz z nadejściem chrześcijaństwa zwyczaje te zostały schrystianizowane, ale zachowały swoje pierwotne znaczenie lub formę. Tak więc dla chrześcijan tańce, które wcześniej były wykonywane w imię bogów i przodków z różnych powodów, odtąd były wykonywane w ramach kultu Boga Wszechmogącego, a dla nas, katolików, podczas mszy. Tak więc, podczas gdy typowy Ghańczyk wyznający tradycyjną religię tańczyłby podczas ceremonii - takich jak festiwale, pogrzeby, małżeństwa lub ceremonie nadawania imion - aby podziękować i modlić się do bogów; inny zagorzały ghański katolik lub protestancki chrześcijanin wykonywałby te same tańce podczas celebracji podobnych wydarzeń podczas Mszy Świętej lub w swoich biurach, mając jednak świadomość, że robią wszystko na chwałę Wszechmogącego, Jedynego i Trójjedynego Boga.
Pozwolę sobie szybko dodać - powiedział Amos - że dla zwykłego katolika z Ghany uczestnictwo we Mszy Świętej, zwłaszcza niedzielnej, bez tańca (lub przynajmniej kiwania głową lub klaskania i śpiewania z podekscytowaniem) jest nienormalne. Ludzie postrzegają Mszę jako drogę nie tylko do modlitwy, ale także do wyrażenia swojej radości i chęci (pragnienia) przebywania w obecności Boga. Na przykład mężczyzna, który pewnego dnia uczestniczy we Mszy św. w Ghanie i nie tańczy, nie powinien być zaskoczony, jeśli zostanie zapytany: "Mój bracie, czy jesteś chory? Jest to wyrażone głosem ghańskim, ale nie myliłbym się sądząc, że tak jest w większości Afryki.
Homilia
Oprócz tego wszystkiego należy podkreślić rolę homilii w całym tym dyskursie na temat długości Mszy. Każdy, kto uczestniczył we Mszy św. w afrykańskiej scenerii, zgodzi się ze mną, że homilie są zwykle długie, zwłaszcza w niedziele, święta i uroczystości. Powodem jest to, że takie okazje są wykorzystywane do nauczania i pouczania ludzi o Słowie Bożym. W szczególności biskupi często wygłaszają bardzo długie homilie, ponieważ są głównymi pasterzami Bożej trzody. Z drugiej strony, wiele osób spędza dużo czasu idąc do lokalnego kościoła i byliby rozczarowani, gdyby kapłan wygłaszał homilię w pośpiechu.
Ostatnią rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, jest to, że dla Afrykanów czas spędzony w domu Bożym nigdy nie jest stracony. Jest to ich sposób na uświęcenie "szabatu" (Pwt 5:12-15). Pracują sześć dni, a siódmy dzień ofiarowują Panu w najlepszy sposób, w jaki potrafią to wyrazić. Duchowo, czas nie należy do nas; jest darem Bożym, a jeden dzień w domu Bożym, mówi psalmista, jest lepszy niż tysiąc gdziekolwiek indziej (Psalm 84, 10).
Miłość i jedność: misja, która daje życie Kościołowi, kruchej łodzi prowadzonej przez Chrystusa, powołanej do bycia znakiem pokoju w zranionym świecie.
3 Czerwiec 2025-Czas czytania: 2minuty
Prawdą jest, że w wielu przypadkach drzewa nie pozwalają zobaczyć lasu. Ostatnie kilka tygodni w Kościele katolickim można w dużej mierze opisać w ten sposób: wybory i pierwsze chwile pontyfikatu Leona XIV znalazły się na pierwszych stronach najważniejszych światowych mediów.
Uniwersalizacja mediów, portali społecznościowych, sieci IA(...) dołączyli do atrakcji, jaką Kościół katolicki nadal wzbudza w świecie, który ze zdumieniem patrzy na trwałość instytucji, która, gdyby była tylko człowiekiem, zniknęłaby setki lat temu.
W tym gąszczu informacji i analiz, bardziej ludzkich niż wierzących, my, katolicy, narażamy się na ryzyko zapomnienia, że wszystko, co przeżyliśmy, jest tylko kolejnym ogniwem w Historii wymyślonej przez Boga i że ponad polityką, prądami myślowymi, filiami i fobiami istnieje Boży plan, prowadzenie Ducha Świętego.
Rozpoczyna się nowy rozdział w sukcesji apostolskiej, którą Leon XIV naznaczył dwoma słowami: Miłość i jedność, "dwa wymiary misji, którą Jezus powierzył Piotrowi"..
Leon XIV przejmuje ster wewnętrznie rozbitej łodzi, w której pycha, zazdrość i nieporozumienia wypłynęły na powierzchnię, jak w kłótniach pierwszej dwunastki o "...".kto był najważniejszy". (por. Mk 9:34). Podobnie jak wtedy, Chrystus pyta nas o powód naszych kłótni, aby przypomnieć nam "że posługa Piotra jest naznaczona właśnie tą oblacyjną miłością, ponieważ Kościół rzymski przewodniczy w miłości, a jego prawdziwym autorytetem jest miłość Chrystusa". (Por. Leon XIV, Homilia podczas Mszy św. na początku pontyfikatu, 18-5-2025). Leon XIV ponownie położył nacisk na miłość, na caritas nowego przykazania danego przez Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy i będącego znakiem rozpoznawczym Kościoła Chrystusowego. Miłość, która doprowadzi do "Pierwsze wielkie pragnienie: zjednoczony Kościół, znak jedności i komunii, który staje się zaczynem dla pojednanego świata"..
Sytuacja Kościoła kroczącego u boku Leona XIV nie jest łatwa. Znajdujemy się w epoce zmian podobnych do tych, które miały miejsce na początku XX wieku i które naznaczyły pontyfikat Leona XIII, od którego Robert Prevost wziął swoje imię i, w pewnym sensie, swojego ducha. Ale Bóg jest z nami, aby "piękno tak stare, a jednak tak nowe". Augustyna, którego kochamy zawsze z opóźnieniem i zawsze niedoskonale, jest tym, który prowadzi nas wraz ze św. "rybakTa starzejąca się i jednocześnie nowo narodzona łódź. Z miłością i jednością.
Czy religia wywołuje wojny? Tylko 5 procent, mówią eksperci
Ośrodki badawcze, bazy danych i intelektualiści, z którymi konsultował się Omnes, twierdzą, że w przeciwieństwie do tego, co zostało zgłoszone, przyczyny wojen prawie nie były religijne. Religia mogła odegrać rolę w 5 procentach wojen, około 100, ale nie więcej. Reszta to walki o władzę, polityczne, gospodarcze lub etniczne.
Francisco Otamendi-2 Czerwiec 2025-Czas czytania: 9minuty
Niektórzy naukowcy, w tym wielu ateistów, twierdzili w ostatnich latach, że wiara i religia były przyczyną przemocy i wojen w historii, na przykład Richard Dawkins, Sam Harris i Christopher Hitchens. Czy to prawda, że religia wywołuje wojny? Odpowiednie badania przeprowadzone przez intelektualistów, chrześcijańskich i niechrześcijańskich, obalają tę tezę. Religia była przyczyną zaledwie 5 procent wojen.
Religia chrześcijańska, Bóg Ewangelii, jest Bogiem pokoju, obcym wszelkiej przemocy. Filozof René Girard mówi, że "jest to wielka etyczna rewolucja chrześcijaństwa". "Bóg Ojciec Ewangelii jest całkowicie obcy wszelkiej przemocy, brzydzi się krwią, kocha spokojnych i cichych (...), ofiara jest radykalnie niewinna".
Tak napisał i omówił z Omnes profesor Alejandro Rodriguez de la Peña, profesor historii średniowiecznej na Uniwersytecie CEU San Pablo, w jednej ze swoich najnowszych książek zatytułowanej "...".Nieprawość. Narodziny państwa i okrucieństwo społeczne we wczesnych cywilizacjach".
W kwestii przemocy i religii można również zapoznać się z niedawną pracą zatytułowaną ".Przemoc i religiapod redakcją teologa, historyka i naukowca José Carlosa Martína de la Hoza, z wkładem różnych autorów. W tych wierszach skupimy się na wojnach z globalnego punktu widzenia.
Elementy religijne
Rzeczywiście, szeroko zakrojone badania i duże bazy danych pokazują, że wbrew tezie o powiązaniu przemocy z religią, przyczyny wojen nie były przede wszystkim religijne. Czynnik religijny mógł mieć wpływ na od 5 do 7 procent konfliktów, ale nie więcej.
W każdym razie, religie mogły być częściowo przyczyną wojen, ale nie głównie lub wyłącznie. Chociaż prawdą jest, że niektóre z nich miały oczywiste elementy religijne, takie jak krucjaty (chrześcijanie kontra muzułmanie) lub wojny religijne w Europie (protestanci kontra katolicy, XVI-XVII wiek). Oba tematy można znaleźć we wspomnianej wcześniej książce historyka José Carlosa Martína de la Hoza.
Liczne wojny, w przeważającej większości, były spowodowane walką o władzę, polityczną, imperialistyczną, ekonomiczną, etniczną itd. Niektóre ideologie również wywołały masową przemoc, takie jak stalinizm w Związku Radzieckim (ateizm), reżim Pol Pota w Kambodży czy maoizm w Chinach.
Religie nie są przyczyną wojen
Historycy i filozofowie specjalizujący się w wojnie i etyce polityki i przemocy odrzucają pogląd, że religie są źródłem wojen. Omnes niedawno skonsultował się z dwoma specjalistami, którzy opublikowali na ten temat. Obaj pracują w tej samej grupie edukacyjnej (CEU), ale działają na różnych uniwersytetach i miastach i mają własną autonomię.
Alejandro Rodriguez de la Peña, profesor historii średniowiecza na Uniwersytecie CEU San Pablo w Madrycie, jest autorem trylogii "Compassion. A History" (2021), "Empires of Cruelty" (2022) i "Iniquity. Narodziny państwa i okrucieństwo społeczne we wczesnych cywilizacjach" (2023).
Kobieta trzyma dziecko podczas ewakuacji Irpina na Ukrainie, 28 marca 2022 r. Od początku wojny z Ukrainy uciekło prawie 4 miliony ludzi (Zdjęcie: OSV News/Oleksandr Ratushniak, Reuters).
Mniej religii, więcej przemocy
Z punktu widzenia profesora, który bada przemoc i horror, profesor Rodriguez de la Peña uważa, że "religia łagodzi i zmniejsza przemoc". "Bez wątpienia można powiedzieć, że religia była czynnikiem determinującym od trzech do pięciu procent wojen w historii, ale nie więcej", wyjaśnił Omnes.
Autor "Iniquity" wskazuje również, że "przemoc jest kondycją ludzką, kondycja ludzka jest wojownicza". Ale "teza, którą stawiam w moich książkach, brzmi: 'im mniej religii, tym więcej przemocy'. Albo odwrotnie: "im więcej religii, tym mniej przemocy". Zgadzam się z "René Girardem, dla którego religia zmniejsza przemoc, łagodzi ją".
Wieczny pokój (Kant) był mirażem
Aquilino Cayuela, profesor etyki i polityki na Universitat Abat Oliba CEU, pracuje w Barcelonie i jest redaktorem pracy zbiorowej pt.Etyka, polityka i konfliktyRaport był "wojną z przyczynami wojen, które wykrwawiają świat".
Książka jest autorstwa kilku autorów i dotyczy różnych perspektyw w następstwie inwazji na Ukrainę. W 1995 r. minęła 200. rocznica "Wieczystego pokoju" Kanta. W tamtym czasie uważano, że wieczny pokój nastał zaledwie 200 lat później. "Ale to było miłe, pożądane złudzenie, że już istnieje trwały pokój" - powiedział Omnes.
"Mamy teraz konflikty zbrojne: Dwa bardzo silne, Ukraina i Izrael, są najbardziej widoczne, ale są też inne w pozostałej części świata. Na przykład napięta sytuacja między Indiami a Pakistanem. Hegemoniczna walka Chin i Stanów Zjednoczonych na Pacyfiku, a zwłaszcza na wyspie Tajwan itp.".
"Zdominowany przez ideologie".
"Powróciliśmy do ery konfliktów i niepewności", dodaje Cayuela, "co przejawia się nie tylko w tych widocznych, zbrojnych i niebezpiecznych konfliktach, ale także w wielkiej polaryzacji polityki w dzisiejszej Europie, nie wspominając o Hiszpanii i Stanach Zjednoczonych...... Rozdrobnione ideologie powróciły, gdy w 1995 roku wszyscy myśleliśmy, że termin ideologie jest terminem pejoratywnym i niegrzecznym, że nie powróci. A jednak jesteśmy zdominowani przez ideologię".
Jeśli chodzi o wojny i religię, profesor Abat Oliva potwierdza, że "wielkie wojny i wielkie konflikty miały elementy religijne lub część motywacji religijnych, ale nie był to czynnik decydujący".
"Prawdą jest, że jeśli spojrzymy wstecz na wojny religijne w Europie, po rozpadzie protestantyzmu i wciągnięciu przez protestantyzm innych nowych kościołów, takich jak kościół kalwiński, zobaczymy Europę z wojnami i konfliktami. Możemy powiedzieć, że pretekst jest religijny, ale ostatecznie nie są to wojny religijne. Są i nie są. W rzeczywistości chodzi o walkę o władzę".
"Religia nie jest brana pod uwagę w konfliktach".
Aquilino Cayuela dodaje, że jego zdaniem "jednym z naszych problemów jest to, że politycy i osoby zaangażowane w politykę międzynarodową, analitycy itp. nie biorą pod uwagę czynnika religijnego w istniejących konfliktach, a należy to wziąć pod uwagę".
Na przykład "w kwestii Indii i Pakistanu bardzo ważne jest, aby wziąć to pod uwagę. Nie dlatego, że jest to przyczyną konfliktu, ale wpływa na niego w istotny sposób. Na przykład dla Hindusów lub Pakistańczyków użycie broni nuklearnej nie byłoby tak problematyczne, jak dla rządów chrześcijańskich. Ponieważ ich własne przekonania religijne nie uważają za problematyczne masowego niszczenia ludzi, gdy oczekują, że po każdym zniszczeniu nastąpi nowe odrodzenie i nastąpi katharsis.
Eksplozja po izraelskim ostrzale w Strefie Gazy (zdjęcie OSV News / Omar Naaman, Reuters).
Izrael i Gaza: przyczyna nie jest religijna, nawet jeśli jest motywowana religijnie
"Należy to również wziąć pod uwagę w interpretacjach najbardziej radykalnego lub fundamentalistycznego islamu. Lub jeśli chodzi o zrozumienie wojny Izraela ze Strefą Gazy, kiedy trzeba wziąć pod uwagę, że przyczyna nie jest przyczyną religijną, ale aspekt religijny ma znaczenie. Dla nich oko za oko jest świętym przykazaniem. Sposób, w jaki Hamas zabijał ludzi, których zabił, był sposobem religijnym. To, co zrobili, to zbezczeszczenie ciał tych ludzi.
Alejandro Rodriguez de la Peña zaskoczył nas również w rozmowie, mówiąc o Izraelu i Strefie Gazy. Wojna na Bliskim Wschodzie "nie była wojną religijną, między Żydami a muzułmanami. Przynajmniej do lat 80. tak nie było. Na początku nie była, teraz jest. Teraz jest", mówi. To temat na inną rozmowę.
Współczucie, antidotum na nieprawość
W swojej książce "Iniquity" Rodriguez de la Peña zagłębia się w pochodzenie zła, horroru. Dla autora, który badał okrucieństwo i masakry, bratobójstwo Abla przez Kaina lub to popełnione przez Romulusa, kiedy założył Rzym, istnieje bardzo specyficzne pochodzenie: "grzech pierworodny" i to, co "tradycja chrześcijańska ochrzciła mianem 'mysterium iniquitatis'". To znaczy, "że istoty ludzkie, choć wychowane w cnocie, mogą wybrać - i w rzeczywistości wielokrotnie wybierają - czynienie zła bez przymusu".
Profesor zauważa "oczywiste podobieństwa" między tymi dwoma bratobójstwami, podobieństwa, na które sam święty Augustyn zwrócił uwagę w "Mieście Boga", i zauważa na koniec: "Nie mogę wymyślić lepszego antidotum niż współczucie w walce z tendencją do nieprawości w istotach ludzkich, których historyczną rzeczywistość rozważaliśmy w tym eseju o horrorze".
Kilka dni temu Papież Leon XIV powiedział w środowej katechezie: współczucie dla innych jest "kwestią człowieczeństwa, przed byciem religijnym". A "zanim staniemy się wierzącymi, musimy być ludźmi".
Globalne statystyki i badania dotyczące wojen
Obserwatoria i badania, które mogą być cytowane jako źródła danych na temat liczby wojen i ich przyczyn, obejmują następujące:
- Encyklopedia wojen(Charles Phillips i Alan Axelrod, 2004):
Przeanalizowano 1763 wojny w historii ludzkości. Tylko 6-7 % (około 123 wojen) zostało sklasyfikowanych jako "głównie religijne". Obejmują one krucjaty, europejskie wojny religijne (XVI-XVII wiek) i wczesny islamski dżihad.
- Baza danych Correlates of War (COW):
Spośród 335 wojen międzypaństwowych w latach 1816-2007, mniej niż 5 miało przyczyny religijne jako czynnik dominujący.
- Pew Research Center (2014):
W 2013 r. 23 % krajów doświadczyło poważnych konfliktów społecznych związanych z religią (np. przemoc na tle religijnym w Nigerii lub Mjanmie). 27 % globalnych konfliktów zbrojnych (2013) obejmowało grupy religijne jako kluczowych aktorów.
- Badanie Uniwersytetu w Uppsali (2019):
Tylko 10 % konfliktów zbrojnych (2007-2017) angażowało grupy religijne jako głównych bohaterów.
- Encyclopedia of Genocide, Israel W. Charny, Bloomsbury Academic, 2000.
Dodatkowe uwagi na temat niektórych wojen
– Wojna 30-letnia (Francja i mocarstwa protestanckie przeciwko Hiszpanii i katolikom z Europy Środkowej, ale z wariantami niereligijnymi).
- Wojny, w których się pojawia Islam (ponad 50, choć zależy to od podmiotu: mogą to być bitwy, wojny itp.) Motywacja jest zwykle uważana za religijną.
1.- Wojny ekspansji muzułmańskiej (VII-VIII w.)
Podbój Lewantu (Syria, Palestyna, Egipt)
Podbój Maghrebu (Afryka Północna)
Podbój Hiszpanii/Hiszpanii (711 - bitwa pod Guadalete)
Bitwa pod Poitiers (732)
2.- Rekonkwista (711-1492)
Kampanie na Półwyspie Iberyjskim mające na celu odzyskanie terytoriów spod kontroli muzułmanów.
Między innymi:
Bitwa pod Covadongą (722)
Zdobycie Toledo (1085)
Bitwa pod Las Navas de Tolosa (1212)
Zdobycie Granady (1492)
3. Krucjaty (1096-1291)
Chrześcijańskie kampanie wojskowe mające na celu odzyskanie Ziemi Świętej spod panowania muzułmanów.
Uwzględniono dziewięć głównych krucjat, w tym bitwę pod Lepanto (1571), zwycięstwo morskie chrześcijan.
4) Wojny między imperiami chrześcijańskimi a Imperium Osmańskim
Wojny osmańsko-habsburskie (1526-1791).
Wojny rosyjsko-tureckie (XVII-XIX w.)
Oblężenie Wiednia (1529 i 1683)
5. Konflikty kolonialne
Kolonizacja terytoriów muzułmańskich przez mocarstwa chrześcijańskie:
Francja w Algierii, Tunezji i Maroku
Wielka Brytania w Egipcie, Sudanie, Palestynie i Iraku
Włochy w Libii
Hiszpania w Afryce Północnej
Bunty i wojny o niepodległość (XIX-XX wiek)
6. Współczesne konflikty
Wojny bałkańskie (1990) - Serbia (chrześcijańscy prawosławni) kontra Bośnia/Kosowo (muzułmanie)
Wojny na Bliskim Wschodzie z udziałem Zachodu (Irak, Afganistan)
Napięcia w Nigeria między muzułmańską północą a chrześcijańskim południem i inne Kraje afrykańskie.
Islam i społeczeństwo
Pomimo tych uwag, badanie Pew Research z 2013 roku podkreśliło, że "muzułmanie na całym świecie zdecydowanie odrzucają przemoc w imię islamu. Zapytani konkretnie o zamachy samobójcze, w większości krajów twierdzą, że takie akty są rzadko lub nigdy nie są uzasadnione jako środek obrony islamu przed jego wrogami.
W większości krajów, w których zadano to pytanie, badanie Pew dodaje, że około trzy czwarte lub więcej muzułmanów odrzuca zamachy samobójcze i inne formy przemocy wobec ludności cywilnej. "Istnieją jednak kraje, w których znaczne mniejszości uważają, że przemoc wobec ludności cywilnej jest przynajmniej czasami uzasadniona. Pogląd ten jest szczególnie rozpowszechniony ((w czasie badania)) wśród muzułmanów na terytoriach palestyńskich (40 %), w Afganistanie (39 %), Egipcie (29 %) i Bangladeszu (26 %)". Do tego dochodzą ataki islamskich terrorystów.
Cmentarz Douament (Verdun, Francja) (Jean Paul GRANDMONT, Wikimedia commons).
Ranking poległych na wojnie
Na szczycie smutnego rankingu ofiar śmiertelnych wojen znajdują się II i I wojna światowa, z 70 milionami zabitych (w tym 50 milionów wojskowych), w tym nazizm i komunizm, odpowiednio około 15 milionów. Za nimi plasują się:
- dwie wojny w Chinach (25 m. - dynastia Qing i 20-30 m. rebelia Taiping).
Konklawe wygenerowało wpływ ekonomiczny w wysokości 600 milionów euro.
Wydarzenie to pokazało zdolność Rzymu do mobilizowania zasobów na potrzeby megawydarzeń. Spuścizna gospodarcza wykracza poza bezpośrednie wydarzenie, wzmacniając wizerunek miasta jako globalnego celu turystyki religijnej i kulturalnej.
Szacuje się, że konklawe wygenerowało w Rzymie wpływ gospodarczy w wysokości 600 milionów euro, ożywiając kluczowe sektory, takie jak hotelarstwo, handel i transport.
Ponadto wymagało ono nadzwyczajnej logistyki w zakresie bezpieczeństwa i oczyszczania miasta, przyciągając jednocześnie ogromny napływ odwiedzających do muzeów watykańskich i globalny zasięg medialny. Chociaż wiązało się to z kosztami operacyjnymi, wydarzenie to umocniło pozycję Rzymu jako epicentrum turystyki religijnej i pozostawiło spuściznę w postaci odnowionej infrastruktury i tymczasowego zatrudnienia.
Teraz możesz skorzystać ze zniżki 20% na subskrypcję Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Święci Marcelin i Piotr, Dominik Ninh i trzej wielcy francuscy święci
2 czerwca Kościół czci świętych Marcelina i Piotra, młodego wietnamskiego świętego Dominika Ninh, również męczennika, oraz świętego Feliksa z Nikozji. Ponadto papież Leon XIV upamiętnił rocznicę kanonizacji trzech wielkich francuskich świętych: Teresy z Lisieux, Jana Eudesa i Kurii z Ars.
Francisco Otamendi-2 Czerwiec 2025-Czas czytania: 2minuty
Liturgia tuż po zakończeniu maja obejmuje wielu męczenników, wśród nich święci Marcellinus, kapłan i Piotr, egzorcysta, zamęczeni podczas prześladowań Dioklecjana na początku IV wieku, według papieża św. Damazego i kapucyna św.
W kalendarzu świętych 2 czerwca obchodzony jest również dzień młodego wietnamskiego chrześcijanina, świętego Dominika Ninh, rolnika, który poniósł śmierć męczeńską w wieku 20 lat. Jego ojciec zmusił go do poślubienia dziewczyny, której nie kochał, więc nie skonsumował małżeństwa. Oskarżony o bycie chrześcijaninem i aresztowany, wyznał wiarę w Chrystusa i został ścięty w 1862 roku w Au Thi (Wietnam).
Wyzwania we Francji
Z drugiej strony, w wiadomość przesłanym do Konferencji Episkopatu Francji, papież Leon XIV w szczególny sposób podkreślił rocznicę kanonizacji św. trzech francuskich świętych. "Rozmiar wyzwań stojących przed Kościołem we Francji sto lat później i znaczenie tych trzech modeli świętości w stawianiu im czoła, skłaniają mnie do zaproszenia was do szczególnego skupienia się na tej rocznicy" - zaczyna się tekst.
Papież odnosi się do święta karmelitanka Teresa z LisieuxZostała kanonizowana 17 maja 1925 r. przez papieża Piusa XI, ogłoszona Doktorem Kościoła i Patronką Misji. Leon XIV określił ją jako "wielkiego doktora w nauce miłości, której potrzebuje nasz świat".
Wkrótce potem ten sam papież Pius XI kanonizował dwóch innych kapłanów. Jana Eudesa (1601-1680), założyciela Zgromadzeń Jezusa i Maryi (Eudystów) oraz Matki Bożej Miłosierdzia. Y Święty Jan Maria Vianney (1786-1859), znany jako kurator z Ars, słynący z gorliwości duszpasterskiej, daru spowiadania i intensywnej modlitwy.
Dilexit us
Papież Leon XIV ujawnia pragnienie Piusa XI, aby uczynić tych świętych "mistrzami słuchania, wzorami do naśladowania i potężnymi orędownikami do wzywania". I cytuje najnowsza encyklika papieża Franciszka,Dilexit uso Najświętszym Sercu Jezusa. "Aby każda osoba odkryła czułą i pełną miłości troskę Jezusa o nią, aż do przemiany jej życia".
Ojciec José-Antonio Jacinto, kapłan diecezji Chiclayo (Peru) od 34 lat, jest człowiekiem wielu powołań: proboszczem, profesorem historii Kościoła na Katolickim Uniwersytecie w Chiclayo (Peru), profesorem historii Kościoła na Katolickim Uniwersytecie w Chiclayo (Peru) i kapłanem diecezji Chiclayo (Peru) od 34 lat. Święty Toribio z MogrovejoBył kapłanem i wychowawcą w seminarium diecezjalnym. Jego życie przybrało nieoczekiwany obrót 8 maja 2025 r., kiedy ówczesny biskup Chiclayo, Robert Prevost, wstąpił na katedrę Piotra pod imieniem Leona XIV. Ks. José-Antonio utrzymywał bliskie relacje z papieżem, wypracowane przez lata współpracy duszpasterskiej. W tym wywiadzie opowiada o swoich doświadczeniach z papieżem, anegdotach i dziedzictwie swojej posługi w diecezji naznaczonej różnorodnością i wyzwaniami wiary.
Jak poznałeś papieża Leona XIV?
- Po raz pierwszy spotkałem go w 2014 roku, kiedy przyjechał do Chiclayo jako biskup. Na początku nie wiedzieliśmy o nim zbyt wiele, ale uderzyła nas jego prostota i otwartość. W jednej z naszych pierwszych rozmów poprosił mnie o wsparcie dla katedry, mimo że miał już dużo pracy. Jego pokora i wdzięczność charakteryzowały naszą relację od samego początku.
Jakie anegdoty pamiętasz ze swojego związku?
- Od samego początku ufał i był wdzięczny otaczającym go kapłanom. Pamiętam na przykład, że zlecił mi napisanie streszczenia swojej biografii na stronę internetową Konferencji Episkopatu Peru. Kiedy mu to przedstawiłem, poprawił tylko drobne szczegóły i okazał wielką wdzięczność za tę małą przysługę.
Pogratulował również księżom z okazji ich urodzin i był z nimi blisko za pośrednictwem WhatsApp. W Chiclayo mamy około stu księży diecezjalnych i dwudziestu zakonnych, którzy obsługują pięćdziesiąt parafii i dwa ośrodki duszpasterskie. Populacja wynosi milion trzysta tysięcy osób, z czego milion to katolicy.
Co mógłbyś nam powiedzieć o swoim sposobie pracy?
- Podczas powodzi El Niño wykazał się inicjatywą i wielkim przywództwem. Albo podczas pandemii, zwłaszcza gdy otworzył kościoły przed kimkolwiek innym w Peru, wykazując się wielką odwagą.
Jak przeżywałeś swój wybór na papieża?
- Był to dla mnie wielki szok. Napisałem do niego następnego dnia: "Ojcze Święty, z sanktuarium Matki Bożej Pokoju ponawiam moje modlitwy". Odpowiedział: "Zjednoczeni w modlitwie. Niech Duch Święty nas prowadzi.
Kilka dni później widziałem go w Rzymie, na spotkaniu z ludźmi z diecezji Chiclayo. Traktował nas z wielką czułością. Jego wierność wobec nas, nawet jako papieża, jest skarbem. Nadal jest w grupie WhatsApp księży i nawet opublikował kilka wiadomości po mianowaniu go papieżem.
Jaką spuściznę pozostawi po sobie w Chiclayo?
- Wzmocnił uniwersytet i pracę duszpasterską w parafiach, kontynuując pracę duszpasterską pozostawioną przez poprzednich biskupów dzięki obecności młodych duchownych, którzy zostali przeszkoleni w seminarium diecezjalnym.
Był świetnym zarządcą zasobów dla parafii, takich jak samochody i darowizny. Uwielbiał jeździć samochodem i żartował, że zostanie zapamiętany ze względu na liczbę samochodów, które zdobył dla parafii. Był bardzo bezinteresowny, czego dowodem jest to, że zaoferował nam samochód, którego używał, kiedy pojechał do Limy, do pracy duszpasterskiej.
Katoliccy naukowcy: María Teresa Vigón, doktor chemii
María Teresa Vigón, doktor chemii, która była wykładowcą na kursie zaawansowanej optyki w CSIC, a później została zakonnicą. Ta seria krótkich biografii katolickich naukowców została opublikowana dzięki współpracy Stowarzyszenia Katolickich Naukowców Hiszpanii.
Alfonso Carrascosa-2 Czerwiec 2025-Czas czytania: 2minuty
María Teresa Vigón była katolicką uczoną, córką generała Vigóna, katolickiego monarchisty, który uczestniczył w edukacji dzieci Alfonsa XIII i promował badania naukowe, będąc prezesem Rady Energii Jądrowej i Narodowego Instytutu Technologii Lotniczej.
María Teresa była kobietą o głębokich przekonaniach katolickich, przyjęta jako dziecko w swoim środowisku rodzinnym i pracowała z kobietami takimi jak Piedad de la Cierva z Opus Dei lub ze swoją siostrą, Maríą Aránzazu Vigón, która również była bardzo religijna. Miała do czynienia z rozwojem energii jądrowej w Hiszpanii, z Instytutem Optyki CSIC oraz Laboratorium i Warsztatem Badawczym Sztabu Generalnego Marynarki Wojennej, a także z José María Otero Navascués, który wybrał ją do udziału w zadaniach badawczych w Instytucie Optyki, dlatego też stanowi część grupy "Las ópticas de Otero", dużej grupy pionierek badań naukowych, która powstała wokół niego, biorąc pod uwagę jego zdecydowane zaangażowanie we włączanie kobiet do świata nauki.
Miała ośmioro rodzeństwa, z których wszyscy - w tym jej trzy siostry - studiowali na uniwersytecie. W latach 1947-1948 María Teresa szkoliła się w laboratorium fotograficznym Szwajcarskiego Federalnego Instytutu Technologii w Zurychu i była odpowiedzialna za utworzenie i wyposażenie laboratorium fotografii i fotochemii w sekcji rentgenowskiej i magnetyzmu Instytutu Optyki Daza de Valdés. Laboratorium to stało się Sekcją Fotografii i Fotochemii Instytutu w 1948 roku, a María Teresa nim kierowała. W 1947 r. wzięła udział w targach w Barcelonie, aby zaprezentować prototypy wyprodukowane w Instytucie Optyki: sekstanty, różne rodzaje lornetek i dalmierzy.
Od 1949 r. uczestniczyła jako wykładowca w zaawansowanym kursie optyki, który zaczął oferować Instytut Optyki CSIC. Wykładała również fotografię i sensytometrię na kursie optyki zaawansowanej. Kiedy nadszedł czas, porzuciła wszystko i została zakonnicą w Zgromadzeniu Najświętszego Serca Jezusowego, poświęconym nauczaniu konfesyjnemu.
AutorAlfonso Carrascosa
Consejo Superior de Investigaciones Científicas (CSIC).
Papież apeluje o rodzinę, "przymierze małżeńskie" i "święte małżeństwa
Podczas Jubileuszu Rodzin w siódmą niedzielę wielkanocną, kiedy wiele krajów świętuje Wniebowstąpienie Pańskie, papież Leon XIV przypomniał, że Kościół proponuje "święte małżeństwa jako przykładnych świadków". Wymienił rodzinę Martinów, Beltrame Quattrocchi i polską rodzinę Ulmów. "Dzisiejszy świat potrzebuje przymierza małżeńskiego" - podkreślił.
Francisco Otamendi-1 Czerwiec 2025-Czas czytania: 4minuty
Papież Leon XIV dziś rano w Rzymie, z okazji święta Jubileusz RodzinPrzesłanie Kościoła do dzieci, dziadków i osób starszych, rodzina i wartość "świętych małżeństw", które Kościół proponuje jako przykładnych świadków. Czyniąc to, Kościół "mówi nam, że dzisiejszy świat potrzebuje przymierza małżeńskiego, aby poznać i przyjąć miłość Boga oraz przezwyciężyć, dzięki jego mocy jednoczenia i pojednania, siły niszczące relacje i społeczeństwa".
Niektóre z małżeństw wspomnianych przez papieża to Ludwik i Celia Martin, rodzice św. Teresy od Dzieciątka Jezus, błogosławieni Ludwik i Maria Beltrame Quattrocchi oraz polska rodzina. Ulma.
Papież podkreślił również, że "w rodzinie wiara jest przekazywana wraz z życiem, z pokolenia na pokolenie: jest dzielona jak chleb na stole i uczucia serca. To czyni ją uprzywilejowanym miejscem spotkania z Jezusem, który nas kocha i zawsze pragnie naszego dobra".
I przypomniał, że "otrzymaliśmy życie, zanim jeszcze go zapragnęliśmy. Jak nauczał papież Franciszek: "Wszyscy jesteśmy dziećmi, ale nikt z nas nie wybrał narodzin" (Anioł Pański, 1 stycznia 2025 r.). Następnie podkreślił, że "przyszłość narodów rodzi się z serca rodzin".
Owinięci miłością w wielki projekt
Na początku swojej homilii, w prawdziwym dniu świętowania rodzin, który zgromadził około pięćdziesięciu tysięcy osób na Placu Świętego Piotra, papież Leon XIV nawiązał do słów Pana o jedności "ut omnes unum sint" (aby wszyscy stanowili jedno), które podejmuje św. Jan.
"The Gospel które właśnie ogłosiliśmy, ukazuje nam Jezusa, który podczas Ostatniej Wieczerzy modli się za nas (por. Jn 17,20). Słowo Boże, które stało się człowiekiem, a teraz zbliża się do końca swojego ziemskiego życia, myśli o nas, swoich braciach i siostrach, i staje się błogosławieństwem, błaganiem i uwielbieniem Ojca, z mocą Ducha Świętego", powiedział Papież. "My również, wchodząc ze zdumieniem i ufnością w modlitwę Jezusa, widzimy siebie zaangażowanych, poprzez Jego miłość, w wielki projekt, który obejmuje całą ludzkość.
"Chrystus prosi, abyśmy wszyscy byli "jedno" (por. w. 21). Jest to największe dobro, jakiego można pragnąć, ponieważ to powszechne zjednoczenie wprowadza między stworzenia wieczną komunię miłości, którą jest sam Bóg: Ojciec, który daje życie, Syn, który je przyjmuje i Duch, który je dzieli", kontynuował.
Radość papieża
Dalej Ojciec Święty podkreślił, że "w swoim miłosierdziu Bóg zawsze pragnął przyjąć wszystkich ludzi w swoje objęcia; i to Jego życie, które jest nam dane przez Chrystusa, czyni nas jednością, jednoczy nas ze sobą. Słuchanie tej Ewangelii dzisiaj, podczas Jubileuszu Rodzin i Dzieci, Dziadków i Osób Starszych, napełnia nas radością".
Po Mszy św. papież zaintonował Regina caeli, po raz kolejny odśpiewaną przez Leona XIV, w związku z odejściem kolarzy Giro d'Italia, co było okazją do przypomnienia niektórych refleksji papieży na temat tego drogiego im sportu. W 1946 r. Pius XII przyjął uczestników słynnego wyścigu etapowego. A w 1974 r. święty Paweł VI dał początek Giro. Papież Leon miał pozdrowić przejeżdżających kolarzy.
Pozdrowienie dla rodzin w Regina caeli
"Cieszę się, że mogę powitać tak wiele dzieci, które rozpalają naszą nadzieję. Pozdrawiam wszystkie rodziny, małe kościoły domowe, w których Ewangelia jest przyjmowana i przekazywana", powiedział papież Leon XIV przed odmówieniem modlitwy maryjnej za dzieci. Regina caeli.
W swoich słowach przywołał świętego Jana Pawła II. Rodzina - mówił św. Jan Paweł II - ma swoje źródło w miłości, którą Stwórca ogarnia świat stworzony (por. List św. Jana Pawła II). Gratissimam sane, 2). Niech wiara, nadzieja i miłość zawsze wzrastają w naszym życiu. rodziny. Szczególne pozdrowienie kieruję do dziadków i osób starszych, którzy są prawdziwymi wzorami wiary i inspiracją dla młodych pokoleń, dziękuję wam za przybycie" - powiedział papież Leon XIV.
Następnie, po przypomnieniu obchodów uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego, "bardzo pięknego święta, które skłania nas do spojrzenia na cel naszej ziemskiej wędrówki", papież wspomniał o beatyfikacji, która odbyła się wczoraj w Braniewie (Polska).
Siostry, które poświęcają swoje życie dla Królestwa Bożego
W sobotę "Christophora Klomfass i czternaście sióstr ze Zgromadzenia Świętej Katarzyny, Dziewicy i Męczennicy, zamordowanych w 1945 roku przez żołnierzy Armii Czerwonej na terenach dzisiejszej Polski, zostało beatyfikowanych. Pomimo atmosfery nienawiści i terroru wobec wiary katolickiej, nadal służyły chorym i sierotom".
Wstawiennictwu nowych błogosławionych męczenników "zawierzamy kobiety zakonne, które na całym świecie wielkodusznie poświęcają swoje życie dla Królestwa Bożego", dodał papież Leon.
Na zakończenie papież modlił się do Maryi Panny, aby "błogosławiła rodzinom i wspierała je w trudnościach. Myślę szczególnie o tych, którzy cierpią z powodu wojny na Bliskim Wschodzie, w Ukrainie i w innych częściach świata. Niech Matka Boża pomoże nam wspólnie kroczyć drogą pokoju.
Komunikacja musi być rozbrojona i rozbrajająca, unikając brutalnych słów, które ranią i promując pokój. W Światowym Dniu Środków Społecznego Przekazu pamiętamy o wezwaniu do wykorzystywania mediów dla dobra, idąc za przykładem Jezusa i Papieża.
1 Czerwiec 2025-Czas czytania: 3minuty
Europejskiej mentalności bardzo trudno jest zrozumieć, że istnieją kraje, w których noszenie broni jest legalne. Tutaj nie strzelamy kulami, ale wierzymy, że mamy prawo strzelać słowami. Powiedzą, że między jednym a drugim jest duża odległość, ale ja nie widzę, by były one aż tak odległe.
Wszyscy mamy doświadczenie, że są słowa, które zabijają, są publikacje w sieciach społecznościowych, które niszczą ludzi; są artykuły w gazetach, które mają na celu upokorzenie, zdeptanie, ośmieszenie lub zdyskredytowanie; są wywiady radiowe i telewizyjne, które mają na celu jedynie zrobienie spektaklu, osaczenie i sprawienie, by ktoś zabrzmiał jak wielka "zasca". I nie odnoszę się oczywiście do niezbędnej społecznej funkcji prasy jako strażnika władzy, potępiającego niesprawiedliwość i niesprawiedliwych, ale do tych, którzy robią show z linczu, aby zdobyć pieniądze, wpływy, zwolenników lub, co gorsza, dla czystej przyjemności.
Ci, którzy to robią, uciekają się do prawa do wolności wypowiedzi, ale moim zdaniem ich powody są tak samo wypaczone, jak w przypadku stowarzyszenia strzeleckiego, które powołuje się na prawo do samoobrony, aby promować używanie broni palnej od dzieciństwa. Każdy wyścig zbrojeń jest uzasadniony potrzebą obrony, uzbrojenia się bardziej niż wróg, dlatego dostępny arsenał nuklearny nazywamy "odstraszającym", zdolnym do zniszczenia planety i spustoszenia ludzkości bez potrzeby upadku meteorytu, który zniszczył dinozaury.
Każdy, kto ma odrobinę ulicznego sprytu, wie, że przemoc słowna może w pewnych okolicznościach prowadzić do przemocy fizycznej. Dlatego martwi mnie, że są tacy, którzy wykorzystują media, zwłaszcza jeśli określają się jako katolicy, do obrażania, zniesławiania i siania niezgody. Czy nie rozumieją zakresu swoich działań, reakcji łańcuchowej, którą prowokują i skandalu, który wywołują?
Jezus nie mógł wyrazić się jaśniej, gdy poważnie potępił taką postawę, mówiąc: "Słyszeliście, że powiedziano dawnym ludziom: "Nie zabijaj", a kto zabija, podlega sądowi. Lecz powiadam wam: Każdy, kto się unosi gniewem przeciwko swemu bratu, będzie sądzony. A jeśli ktoś nazwie swego brata 'głupcem', będzie musiał stanąć przed Sanhedrynem, a jeśli nazwie go 'głupcem', zasłuży na wyrok gehenny ognia".
Czy naprawdę ktoś zasługuje na piekło za nazwanie kogoś imbecylem? Co za przesada! Jezus widziałby coś z powyższego, gdy to mówił, ponieważ to, co jest w sercu, kieruje naszymi czynami.
W dniu 1 czerwca obchodzimy Światowy Dzień ŁącznościMedia, zbiegające się z uroczystością Wniebowstąpienia Pańskiego, ponieważ przed wstąpieniem do nieba zaprosił nas, abyśmy byli Jego świadkami "aż po krańce ziemi", a media mają właśnie tę moc, aby nieść Dobrą Nowinę całemu światu. Używajmy ich dla dobra, zarówno jako profesjonaliści, którzy ponoszą odpowiedzialność, ponieważ otrzymaliśmy spust w postaci klawiatury, mikrofonu lub kamery; i jako użytkownicy, którzy mają na swoich pilotach lub w pasku zakładek klucz do dawania lub odbierania władzy tym, którzy nadużywają tego przycisku nuklearnego.
Jedno z pierwszych przesłań papieża Leon XIVwłaśnie w tym kierunku. Podczas spotkania z dziennikarzami, którzy relacjonowali konklawe, powiedział im: "Rozbrójmy komunikację z wszelkich uprzedzeń, niechęci, fanatyzmu i nienawiści; oczyśćmy ją z agresywności. Nie wystarczy ostra, siłowa komunikacja, ale raczej komunikacja zdolna do słuchania, do wychwytywania głosu słabych i pozbawionych głosu. Rozbrójmy słowa, a przyczynimy się do rozbrojenia ziemi. Rozbrojona i rozbrajająca komunikacja pozwala nam dzielić się innym spojrzeniem na świat i działać w sposób zgodny z naszą ludzką godnością.
Papież nie wzywa nas zatem jedynie do rozbrojenia naszych słów w sensie troski o to, by nikogo nie raniły, ale - co jest o wiele trudniejsze - do uczynienia ich rozbrajającymi. A jak się to robi? Cóż, nie oddając złem za zło, odpowiadając pokojem na tych, którzy próbują rozpocząć słowną bitwę, doceniając dobro w tych, których możemy nie do końca lubić lub którzy mogą znajdować się na naszych ideologicznych antypodach... "Pokój wam wszystkim". To było pierwsze pozdrowienie nowo wybranego papieża z balkonu Bazyliki św. Piotra. Obyśmy byli w stanie przekazać to przesłanie pokoju każdemu z was. Obyśmy mogli przekazywać je zawsze "aż po krańce ziemi".
Dziennikarz. Absolwent Nauk o Komunikacji oraz licencjat z Nauk o Religii. Pracuje w diecezjalnej delegaturze ds. mediów w Maladze. Jego liczne "wątki" na Twitterze dotyczące wiary i życia codziennego cieszą się dużą popularnością.
Papież Leon XIV okazał swoje pragnienie poprowadzenia świata i Kościoła w kierunku pokoju Chrystusowego. Właśnie z tego powodu wielokrotnie chwalił wysiłki swojego poprzednika Franciszka w tym zakresie.
W ciągu kilku tygodni otrzymaliśmy już wiele nauk od nowego papieża, Leona XIV. W pierwszych dniach jego słowa były uważnie analizowane przez wszystkich, aby dostrzec klucze i kierunki jego pontyfikatu.
Gdzie Kościół będzie prowadzony przez nowy papieżchcieliśmy wiedzieć. Cóż, sam Leon XIV wypowiedział się na ten temat wystarczająco jasno. Po jego pierwszych słowach, wygłoszonych z loży centralnej Watykanu w dniu wyboru, nastąpiły interwencje wyjaśniające.
Przedstawiamy tutaj te pierwsze słowa, homilię podczas Mszy z kardynałami i przemówienie podczas późniejszego spotkania z nimi, a wreszcie homilię na początku posługi Piotrowej.
Zmartwychwstały Chrystus przynosi pokój i jedność
Jak echo słów Chrystusa w dniu Jego Zmartwychwstania, słowa nowego papieża zwolnił wszystkich z zapartym tchem na placu Watykańskim (8 maja 2022 r.): "Pokój wam wszystkim! Drodzy bracia i siostry, to jest pierwsze pozdrowienie Chrystusa Zmartwychwstałego, Dobrego Pasterza, który oddał swoje życie za trzodę Bożą. Ja również chciałbym, aby to pozdrowienie pokoju dotarło do waszych serc, do waszych rodzin, do wszystkich ludzi, gdziekolwiek jesteście, do wszystkich narodów, do całej ziemi. Pokój z wami!".
Nie jest to zwykły pokój, ale pokój zmartwychwstałego Chrystusa: "...pokój zmartwychwstałego Chrystusa".rozbrojony i rozbrajający, pokorny i wytrwały pokój"Miłość", która pochodzi od Boga, który kocha nas wszystkich bezwarunkowo.
Podobnie jak Franciszek, którego nowy papież przywołał w swoim pierwszym błogosławieństwie dla Rzymu i całego świata, Leon XIV również pragnie błogosławić i zapewniać świat o Bożym błogosławieństwie i Bożej miłości oraz o potrzebie naśladowania Chrystusa:
"Świat potrzebuje jego światła. Ludzkość potrzebuje go jako pomostu, aby dotrzeć do Boga i Jego miłości. Pomóż i nam, i sobie nawzajem w budowaniu mostów, w dialogu, w spotkaniu, jednocząc nas wszystkich, abyśmy zawsze byli jednym ludem w pokoju. Dziękujemy Ci Papieżu Franciszku!".
Podziękował kardynałom za wybór i zaproponował "kroczyć (...) jako zjednoczony Kościół, zawsze szukając pokoju, sprawiedliwości, zawsze starając się pracować jako mężczyźni i kobiety wierni Jezusowi Chrystusowi, bez strachu, aby głosić Ewangelię, być misjonarzami.".
Jako syn św. Augustyna oświadczył: "Z tobą jestem chrześcijaninem, a dla ciebie biskupem". Dodał: "W tym sensie wszyscy możemy iść razem w kierunku ojczyzny, którą Bóg dla nas przygotował.". Szczególnie pochwalił Kościół w Rzymie, który musi być misyjny, budować mosty, z ramionami otwartymi dla wszystkich, jak Plac Świętego Piotra.
Przybył do Rzymu z Chiclayo (Peru), gdzie spędził osiem lat jako biskup i jest wspominany - i jest tam wspominany - z uczuciem: "... jest człowiekiem, który jest pamiętany jako biskup.gdzie wierny lud towarzyszył swojemu biskupowi, dzielił się swoją wiarą i dawał tak wiele, tak wiele, aby pozostać wiernym Kościołem Jezusa Chrystusa.".
Wyraził swoje pragnienie, abyśmy razem szli, zarówno w Chiclayo, jak i w Rzymie. Z tym powiązał: "Chcemy być Kościołem synodalnym, Kościołem, który idzie, Kościołem, który zawsze szuka pokoju, który zawsze szuka miłosierdzia, który zawsze stara się być blisko, zwłaszcza tych, którzy cierpią.".
Na zakończenie wezwał Matkę Bożą Pompejańską, której patronat był obchodzony tego dnia.
Kościół, "latarnia w nocach świata".
Dzień po swoim wyborze (9 maja 2025 r.) papież odprawił Mszę Świętą Pro Ecclesia z kardynałami.
W Chrystusie - podkreślił w homilii - "przez Jego wcielenie, projekt dojrzałej i chwalebnej ludzkości jest zjednoczony". "W ten sposób pokazał nam wzór świętego człowieczeństwa, który wszyscy możemy naśladować."i jednocześnie"obietnica wiecznego przeznaczenia"który sam w sobie"przekracza wszystkie nasze ograniczenia i możliwości".
Tak więc, z jednej strony, projekt chrześcijański jest darem od Boga, a z drugiej strony jest sposobem, w jaki człowiek pozwala się przemienić. Te dwa wymiary łączą się w odpowiedzi Piotra: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego". (Mt 16, 16); a także w tym, że jego następcy na czele Kościoła, "..." (Mt 16, 16); a także w tym, że jego następcy na czele Kościoła, "...".latarnia, która rozświetla noce świata"i to, dodał Leon XIV, "Nie tyle ze względu na wspaniałość ich struktur i wspaniałość ich konstrukcji - takich jak pomniki, na których stoimy - ale ze względu na świętość ich członków.".
Postawy wobec Chrystusa
W obliczu pytania Jezusa - co ludzie mówią o Synu Człowieczym (Mt 16, 13) - papież Prevost wskazał na kilka możliwych odpowiedzi (Jezus jako ciekawa postać, którą należy obserwować, Jezus jako prorok...), zarówno wtedy, jak i dziś, w innych językach.
Chrześcijanie, jak zaproponował Leon XIV, są wezwani do dawania świadectwa wiary jak Piotr, zarówno na poziomie osobistym (poprzez nasze codzienne nawrócenie), jak i na poziomie Kościoła, żyjąc tą wiarą razem i niosąc ją jako Dobrą Nowinę (por. Lumen gentium, 1).
W tym miejscu swojej homilii papież przywołał przykład św. Ignacego z Antiochii, który w drodze do Rzymu został pożarty przez dzikie bestie z cyrku. Pisał do rzymskich chrześcijan, mówiąc o swojej śmierci: "W tym momencie naprawdę będę uczniem Chrystusa, kiedy świat nie będzie już widział mojego ciała". (List do Rzymian, IV, 1).
Papież Leon XIV podkreślił, że jest to zobowiązanie nie do odrzucenia dla tych, którzy pełnią posługę władzy w Kościele: "...Kościół jest miejscem władzy...".Zniknąć, aby Chrystus mógł pozostać, stać się małym, aby mógł być poznany i uwielbiony. (por. J 3:30), wydawać do końca, aby nikomu nie zabrakło możliwości poznania i pokochania Go.".
Stosując je do siebie w formie modlitwy, papież podsumował:".Niech Bóg udzieli mi tej łaski, dziś i zawsze, z pomocą czułego wstawiennictwa Maryi, Matki Kościoła.".
Śladami Soboru Watykańskiego II i Franciszka
W sobotę 10 maja Leon XIV odbył spotkanie z Kolegium Kardynalskim. W swoim krótkim przemówieniu ukazał to, co rozumiał jako istotę swojej posługi: ".... istotą jego posługi jest bycie istotą jego posługi.Papież, od św. Piotra do mnie, jego niegodnego następcy, jest pokornym sługą Boga i braci, i niczym więcej.". Ponieważ "jestZmartwychwstały, obecny pośród nas, który chroni i prowadzi Kościół"Święty lud Boży", który został nam powierzony wraz z misja uniwersalnego horyzontu.
W związku z tym zaproponował dziś wspólne odnowienie ".nasze pełne zaangażowanie w tę drogę, w drogę, którą Kościół powszechny podąża śladami Soboru Watykańskiego II już od dziesięcioleci.".
Wskazał, w jaki sposób papież Franciszek przypomniał i zaktualizował treść Soboru w swojej adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium (2013). Leon XIV podkreślił w nim sześć podstawowych uwag: "(1) powrót do prymatu Chrystusa w głoszeniu (por. n. 11); (2) misyjne nawrócenie całej wspólnoty chrześcijańskiej (por. n. 9); (3) wzrost kolegialności i synodalności (por. n. 33); (4) uwagę na "sensus fidei". (por. nn. 119-120), zwłaszcza w jej najbardziej charakterystycznych i inkluzywnych formach, takich jak pobożność ludowa (por. 123); (5) troskliwa opieka nad słabymi i odrzuconymi (por. n. 53); (6) odważny i pewny dialog ze współczesnym światem w jego różnych elementach i realiach (por. n. 84 i pastoral const. Gaudium et spes, 1-2)".
Na koniec odpowiedział na pytanie o powód, dla którego przyjął imię: Leon XIV: "Jest ku temu kilka powodów, ale głównym z nich jest fakt, że papież Leon XIII, wraz z historyczną encykliką Rerum novarum Kościół zmierzył się z kwestią społeczną w kontekście pierwszej wielkiej rewolucji przemysłowej, a dziś Kościół oferuje wszystkim swoje dziedzictwo doktryny społecznej, aby odpowiedzieć na kolejną rewolucję przemysłową i rozwój sztucznej inteligencji, które przynoszą nowe wyzwania w obronie ludzkiej godności, sprawiedliwości i pracy.".
Na zakończenie przypomniał słowa św. Pawła VI wypowiedziane na początku jego posługi Piotrowej. Paweł VI na początku swojej posługi Piotrowej. "wielki płomień wiary i miłości, który oświeca wszystkich ludzi dobrej woli, torując drogę do wzajemnej współpracy i ściągając na ludzkość obfitość boskiej życzliwości, samą siłę Boga, bez którego pomocy nic nie jest warte i nic nie jest święte". (Pierwsze przesłanie do całego świata Qui fausto die22 czerwca 1963 r.).
Miłość i jedność, zaczyn pojednania
Wreszcie, homilia na początku posługi Piotrowej (18 maja 2005 r.) była oparta na słynnym zdaniu św: "Stworzyłeś nas dla siebie, [Panie], a nasze serce jest niespokojne, dopóki nie spocznie w Tobie". (Wyznania, 1, 1.1). Następca Piotra potwierdził, że "Pan nigdy nie opuszcza swojego ludu, gromadzi go, gdy jest rozproszony i troszczy się o niego "jak pasterz o swoją trzodę". (Jer 31:10)".
Pragnieniem kardynałów zgromadzonych na konklawe było wybranie pastora zdolnego do "chronić bogate dziedzictwo wiary chrześcijańskiej, a jednocześnie patrzeć poza nie, aby móc stawić czoła dzisiejszym pytaniom, obawom i wyzwaniom.".
A oto wynik: "Zostałem wybrany bez żadnych zasług i z lękiem i obawą przychodzę do was jako brat, który chce stać się sługą waszej wiary i radości, krocząc z wami drogą miłości Boga, który chce, abyśmy wszyscy byli zjednoczeni w jednej rodzinie.".
Leon XIV podkreśla:"Miłość i jedność: są to dwa wymiary misji, którą Jezus powierzył Piotrowi"..
Pojawia się jednak pytanie: "Jak Peter może wykonać to zadanie?"I odpowiada: "Ewangelia mówi nam, że jest to możliwe tylko dlatego, że doświadczyła ona w jego Nieskończona i bezwarunkowa miłość Boga, nawet w godzinie porażki i zaprzeczenia.".
Rzeczywiście, podstawowa misja umacniania jedności w wierze i komunii, właściwa następcy Piotra, opiera się zatem na miłości, którą Jezus mu ofiarował i na "plusie" miłości, o który prosi go w zamian.
Jego zdaniem: "Piotrowi powierzono zadanie "kochania jeszcze bardziej" i oddania życia za trzodę.". Jego posługa jako Piotra", wyjaśnił, "powinna charakteryzować się tym, że oblative love, co jest powodem, dla którego Kościół Rzymski przewodniczy w miłości, ponieważ stąd pochodzi jego autorytet. "Nigdy nie chodzi o uwięzienie innych za pomocą podporządkowania, propagandy religijnej lub środków władzy, ale zawsze i tylko o kochanie tak, jak czynił to Jezus.".
Piotr - kontynuował Leon XIV - potwierdza, że Chrystus jest kamieniem węgielnym (Dz 4, 11) i że wszyscy chrześcijanie zostali ustanowieni "żywymi kamieniami", aby budować gmach Kościoła w braterskiej komunii, którą Duch Święty buduje jako jedność we współistnieniu różnic. Augustyna: "Wszyscy, którzy żyją w zgodzie z braćmi i siostrami i kochają swoich bliźnich, tworzą Kościół". (Kazanie 359, 9).
Papież bezpośrednio wyraża to, co nazywa swoim "pierwszym wielkim życzeniem": zjednoczony Kościół, znak jedności i komunii, który staje się zaczynem dla pojednanego świata".. Jest to odzwierciedlone w motto na herbie, które cytuje w tym miejscu: "W jednym Chrystusie jesteśmy jedno". (Chrześcijanie są jednością z Chrystusem). Jedność, która pragnie rozszerzyć się na inne ścieżki religijne i na wszystkich ludzi dobrej woli.
"To jest duch misyjny, który powinien nas ożywiać, bez zamykania się we własnej małej grupie lub poczucia wyższości nad światem; jesteśmy wezwani do ofiarowania miłości Boga wszystkim, aby urzeczywistnić tę jedność, która nie niweluje różnic, ale docenia osobistą historię każdej osoby oraz kulturę społeczną i religijną każdego ludu.".
"To jest godzina miłości!"wykrzyknął papież. I podsumował swoje przesłanie, kończąc: "Ze światłem i mocą Ducha Świętego budujmy Kościół oparty na miłości Boga i znaku jedności, Kościół misyjny, który otwiera swoje ramiona na świat, który głosi Słowo, który pozwala się zakwestionować historii i który staje się zaczynem harmonii dla ludzkości.".
Katolicy chcą się żenić, dlaczego się nie spotykają?
Jeśli zarówno katoliccy mężczyźni, jak i kobiety naprawdę pragną tego samego celu, wiernego i opartego na wartościach związku, każda ze stron musi podjąć zdecydowane działania, aby zrealizować tę wizję i zastąpić narzekanie odnowionym poczuciem celu.
Bryan Lawrence Gonsalves-1 Czerwiec 2025-Czas czytania: 7minuty
Zauważyłem, że osobliwa ironia utrzymuje się w każdej katolickiej społeczności na świecie. Samotni mężczyźni lamentują: "Szkoda, że nie ma dobrych, pobożnych katolickich kobiet, z którymi mógłbym się ożenić", podczas gdy samotne kobiety wzdychają: "Chciałabym znaleźć wiernego katolickiego mężczyznę". Oboje twierdzą, że szukają inteligencji, życzliwości i niezachwianej wiary. Obie pragną dojrzałości, zaangażowania i związku skoncentrowanego na Bogu. A jednak, pomimo wspólnych celów, każdy z nich upiera się, że nigdzie nie można znaleźć tego drugiego.
Ten paradoks rodzi niewygodne pytanie: jeśli katoliccy mężczyźni szukają katolickich żon, a katolickie kobiety katolickich mężów, dlaczego tak wielu z nich ma trudności z połączeniem się?
Czy chodzi o to, że mężczyźni nie podejmują inicjatywy, wahając się, czy przejąć inicjatywę, jeśli chodzi o dążenie do małżeństwa? A może to kobiety się powstrzymują, czekając na ideał, który nigdy się nie zmaterializuje? Być może jest to coś głębszego, odzwierciedlenie szerszych zmian kulturowych, strachu przed zaangażowaniem lub nierealistycznej normy ukształtowanej przez współczesne oczekiwania randkowe.
W miarę jak tradycyjne modele zalotów zanikają, a świeckie normy randkowe wpływają nawet na najbardziej pobożnych, czy katoliccy single po prostu starają się wypełnić lukę między tym, czego pragną, a tym, jak do tego dążą?
Randkowy dylemat współczesnych katolików
Często słyszę, że katolicy tak długo zwlekają z zaręczynami, ponieważ Kościół nie zezwala na rozwody, więc muszą znaleźć "idealnego" małżonka. Ale to błędne rozumienie celu małżeństwa. Jeśli ktoś chce umawiać się na randki i poślubiać kogoś nieskazitelnego, to jaka jest rola samego małżeństwa? Małżeństwo nie jest trofeum dla doskonałych ludzi. Jest to sakrament uświęcenia, powołanie, w którym mąż i żona doskonalą i umacniają się nawzajem w świętości.
Pomyślmy o słowach błogosławionego Karola Austriackiego, który w dniu swojego ślubu zwrócił się do swojej żony, cesarzowej Zyty, i powiedział: "Teraz, gdy jesteśmy małżeństwem, pomóżmy sobie nawzajem dostać się do nieba". Czekanie w nieskończoność na pojawienie się kogoś "doskonałego" nie jest rozeznawaniem: jest zwlekaniem, a czyniąc to, będziemy czekać wiecznie.
Wysokie standardy i banalne preferencje
Posiadanie silnych norm i wartości w małżeństwie jest słuszne, ale często normy, których ludzie się trzymają, nie są tymi, które naprawdę mają znaczenie. Pamiętam przyjaciółkę z Walencji, która usilnie modliła się o katolickiego męża, z odpowiednimi cnotami, ale także, co ciekawe, z genami, które zapewniłyby, że jej dzieci będą miały niebieskie oczy. Jak na ironię, znalazła mężczyznę, który spełniał oba wymagania. Związek ten jednak nie wypalił. Modląc się i kontynuując rozeznawanie, zdała sobie sprawę, że jej sztywny, wyidealizowany pogląd na "doskonałość" nie uwzględniał prawdziwej kompatybilności opartej na właściwych wartościach.
Zbyt często zarówno mężczyźni, jak i kobiety skupiają się na powierzchownych preferencjach, cechach estetycznych, statusie społecznym lub ulotnych kryteriach osobistych, nie biorąc pod uwagę głębszej istoty osoby. Jaki jest wynik? Albo odrzucają naprawdę dobrego partnera z drobnych i nieistotnych powodów, albo zadowalają się kimś, kto tymczasowo ich weryfikuje, ale nie jest zgodny z ich prawdziwymi wartościami.
Bierność wśród katolików
Wielu katolików twierdzi, że ma ideał, oddanego, troskliwego i zaangażowanego partnera, ale następnie polega na arbitralnych wartościach fizycznych, wskazówkach społecznych, aprobacie rówieśników lub biernych oczekiwaniach, zamiast brać bezpośrednią odpowiedzialność za realizację tego ideału.
Na ironię zakrawa fakt, że wiele osób marzy o spotkaniu "idealnego" partnera, a jednocześnie robi stosunkowo niewiele, by samemu takiej osoby poszukać lub się nią stać. Zamiast tego polegają na sieciach społecznościowych, trzymają się kręgów rodzinnych lub mają nadzieję, że boska interwencja w jakiś sposób przyniesie im kogoś, kto spełnia wszystkie kryteria. Aby skomplikować sprawę, często pozwalają, by opinie ich przyjaciół, terminy narzucone przez rówieśników ("Powinienem być zaręczony przed 30") lub oczekiwania kulturowe dyktowały ich decyzje.
W końcu osobiste standardy zostają uwikłane w chęć przypodobania się innym, co skutkuje brakiem działania pod przykrywką górnolotnej retoryki.
Z kolei biblistka Kimberly Hahn oferuje przebłysk proaktywnej odwagi w swojej książce "Rome Sweet Home", w której opisuje, jak poznała swojego przyszłego męża, Scott Hahnpodczas gdy oboje byli wolontariuszami na potańcówce dla studentów pierwszego roku. "Byłam w radzie orientacyjnej, a Scott był asystentem rezydenta", pisze, "Z tych powodów oboje uczestniczyliśmy w potańcówce dla studentów pierwszego roku. Zauważyłam go na potańcówce i pomyślałam: "Jest zbyt słodki, bym mogła do niego podejść i porozmawiać". Potem pomyślałam: 'Nie, nie jest. Mogę podejść i z nim porozmawiać". Więc podeszłam i zaczęłam z nim rozmawiać". Stawienie czoła tym chwilowym obawom doprowadziło do rozmowy, która ostatecznie utorowała drogę do ich małżeństwa.
Jednak wiele osób waha się przed wyjściem ze swojej strefy komfortu, czekając na wyraźne sygnały społeczne, flirty, potwierdzenie ze strony znajomych lub wyraźne oznaki zainteresowania przed wykonaniem ruchu. Bez takiej zachęty pozostają niezdecydowani, niepewni ujawnienia prawdziwej atrakcyjności. Wahanie to, wzmocnione nieśmiałością i strachem przed odrzuceniem, często przekłada się na połowiczne próby lub całkowitą bezczynność. Jak na ironię, ubolewając nad pozornym brakiem dobrych katolickich mężczyzn lub kobiet, nie dostrzegają, jak ich własna bierność utrwala ten brak.
Nawet jeśli znajdą kogoś, kto pasuje do większości ich wartości, często skupiają się na drobnych niedoskonałościach, które są trywialne i przyćmiewają znaczącą kompatybilność. Niektórzy stają się tak zaabsorbowani powierzchownymi kwestiami, że zaniedbują głębsze rozeznanie. Inni z kolei zadowalają się partnerami, którzy chwilowo potwierdzają ich niepewność, a nie tymi, którzy naprawdę podzielają ich przekonania.
Ostatecznie wyzwaniem nie jest brak wiernych i zaangażowanych katolików w małżeństwach, ale niechęć do podejmowania ryzyka niezbędnego do budowania prawdziwych relacji.
Model biblijny: aktywne poszukiwanie współmałżonka
W przeciwieństwie do biernego podejścia, które wielu przyjmuje dzisiaj, Pismo Święte przedstawia osoby poszukujące małżeństwa, które były aktywne, celowe i odważne, mając wiarę i zaufanie do Boga. Sługa Abrahama otrzymał polecenie aktywnego poszukiwania żony dla Izaaka. Modli się, rozeznaje i podchodzi do Rebeki, a ona przyjmuje propozycję, nawet nie znając ani nie widząc Izaaka, w pełni ufając słowu sługi i Bożemu planowi (Geneza 24).
Jakub zakochał się w Racheli od pierwszego wejrzenia i natychmiast podjął działania, wyrzucając kamień ze studni, aby jej zaimponować, a następnie pracował przez 14 lat, aby się z nią ożenić (Rdz 29:9-30).
Rut śmiało podążyła za radą Naomi i podeszła do Boaza na klepisku, wskazując na swoją gotowość do małżeństwa. Z szacunkiem poprosiła go, by został jej krewnym-odkupicielem, robiąc odważny krok w kierunku małżeństwa (Rut 3:1-11). Pokazuje to, że również kobiety mogą podjąć inicjatywę w celu znalezienia pobożnego małżonka z poszanowaniem granic kulturowych i moralnych.
Co więcej, Abigail odważnie zwraca się do Dawida, pokazując swoją pewność siebie, mądrość i inteligencję, a tym samym imponuje mu, stając się później jego żoną (1 Samuela 25). Tobiasz nie pozwala, by strach powstrzymał go przed poślubieniem Sary, pomimo jej tragicznej przeszłości, modli się, ufa i działa (Tob 6-8).
Małżeństwo jako odzwierciedlenie naszych przekonań
Wartości mają znaczenie. Twierdzę, że nasz wybór tego, z kim się umawiamy i kogo poślubiamy, jest w pewnym sensie sumą naszych indywidualnych przekonań i wartości. Daną osobę zawsze będzie pociągać ktoś, kto odzwierciedla jej najgłębszą wizję siebie, usposobienie, które pasuje do jej własnego, wibracje, które rezonują z jej własnymi, których zaangażowanie pozwala jej doświadczyć poczucia własnej wartości. Nikt nie chce wiązać się z kimś, kogo uważa za gorszego od siebie pod względem jakichkolwiek arbitralnych standardów lub obiektywnych wartości. Osoba, która jest dumnie przekonana o własnej wartości, będzie chciała najwyższego typu współmałżonka, jakiego może znaleźć, osoby godnej podziwu, najsilniejszej, "najtrudniejszej do zdobycia", że tak powiem, ponieważ tylko w towarzystwie takiej osoby można znaleźć poczucie spełnienia.
Przywiązanie do osoby, której nie uważa się za godną siebie, na dłuższą metę prowadzi jedynie do poczucia urazy. Stąd potrzeba, aby obie osoby w związku szanowały się nawzajem na podstawowym poziomie, obserwowały istotę osoby, z którą są i akceptowały ją.
Złożę śmiałe oświadczenie: pokaż mi osobę, którą wolisz romantycznie, a ja pokażę ci twój charakter. Jeśli mówimy, że ludzie są miarą tych, którymi się otaczają, to czy nie są również miarą ludzi, z którymi się umawiają i poślubiają? Rzeczy, które kochamy, ujawniają, kim jesteśmy i jacy jesteśmy.
Co więcej, chociaż ważne jest, aby znaleźć ludzi o takich samych wartościach i przekonaniach jak twoje, równie ważne jest, abyś odpowiednio cenił siebie. Osoba, która nie ceni siebie, nie może naprawdę cenić innych w romantycznym sensie. Na przykład, jeśli brakuje jej pokory, nie rozpozna w pełni tej cnoty u innych, a nawet może nazwać ją tchórzostwem lub słabością. Jeśli duma nadyma jej ego, to wszystko, co odwraca od niej uwagę, odczuwa jako osobistą zniewagę.
Mówiąc najprościej, sposób, w jaki postrzegamy innych, odzwierciedla nasze własne cnoty. Osoba ze zdrową samooceną może zaoferować prawdziwą miłość właśnie dlatego, że trzyma się spójnych i bezkompromisowych wartości. Z kolei od kogoś, kogo poczucie własnej wartości zmienia się z każdym powiewem wiatru, nie można oczekiwać, że będzie wierny drugiej osobie, gdy nie jest wierny nawet samemu sobie. Aby prawdziwie kochać tych, których kochamy, musimy być w zgodzie z naszym charakterem i zasadami.
Koniec z wymówkami
Zbyt wielu katolików traktuje poszukiwanie małżonka inaczej niż inne cele. Jeśli chcemy być pokorni, praktykujemy pokorę. Jeśli chcemy wzrastać w miłości, służymy innym. Ale jeśli chcemy znaleźć współmałżonka... czy siedzimy i czekamy?
Katoliccy mężczyźni i kobiety, którzy naprawdę doceniają oddanie, inteligencję, życzliwość i zaangażowanie, muszą być przygotowani na dążenie do tych cech z zamiarem. Może to oznaczać wyjście poza kręgi rodzinne, dołączenie do społeczności, które wspierają te cnoty lub po prostu zaangażowanie się w rozmowę z ludźmi, którzy podzielają te same ideały.
W końcu miłość odzwierciedla nasze najgłębsze moralne przekonania i wartości. Jeśli dwoje ludzi twierdzi, że akceptuje katolicką pobożność i cnoty, ale nie robi nic, aby je znaleźć lub kultywować, ryzykują podważenie samych zasad, które wyznają.
Dla tych, którzy twierdzą, że "nie mogą znaleźć nikogo pobożnego, troskliwego lub poważnego", uzasadnione jest bliższe zbadanie ich własnych wysiłków. Czy faktycznie działali zgodnie z wysokimi standardami, które wyznaczyli? Czy są emocjonalnie przygotowani do rozpoznania i nadania priorytetu tym wartościom u innych? Czy uczestniczyli w wydarzeniach lub dyskusjach, które kultywują te cechy, czy po prostu czekają, aż ktoś inny zrobi pierwszy krok?
Znajome "chciałbym" może czasami maskować głębszy strach przed odrzuceniem, osądem lub podatnością na zranienie. Jednak stawienie czoła tym lękom jest niezbędną częścią szczerego zaangażowania; bez takiej odwagi ideały oddania i cnoty nigdy nie ożyją.
Wiara w pełnym tego słowa znaczeniu wymaga życia zgodnie z przekonaniami, naprawiania emocjonalnych ran i pozostawania otwartym na nieoczekiwane osoby, które mogą być dokładnie tym, o kogo modliliśmy się przez cały czas. Nie jest to odpowiedzialność, którą można przypisać komuś innemu.
W momencie, gdy przestajemy czekać, aż inni przerwą ten cykl i bierzemy odpowiedzialność za nasze własne słowa i czyny, dostosowujemy zasady do praktyki, zachowując moralność i odrzucając hipokryzję. Jeśli zarówno katoliccy mężczyźni, jak i kobiety naprawdę pragną tego samego celu, wiernego, opartego na wartościach związku, każda ze stron musi działać zdecydowanie, aby zrealizować tę wizję. Zastąpmy narzekanie odnowionym poczuciem celu. W ten sposób kultywujemy integralność, którą rzekomo pielęgnujemy.
Dr Mariolina Ceriotti Migliarese twierdzi, że kobiety mają dwa istotne i uzupełniające się wymiary: wymiar erotyczny, który wzmacnia kobiecą tożsamość i związek pary, oraz wymiar macierzyński, który w pełni realizuje się w dawaniu siebie swoim dzieciom.
Włoska lekarka Mariolina Ceriotti Migliares mówi w swojej książce "Erotyczny i macierzyński"Dwa wymiary kobiety. Oba są ze sobą powiązane i mają swój cel. Wymiar erotyczny ma fundamentalne znaczenie dla zrównoważonej samooceny, a w relacjach między parami dla komplementarnej relacji między mężczyzną a kobietą. Psychiatra wyjaśnia, że wymiary te rodzą się z właściwego spojrzenia mężczyzny, począwszy od jego ojca i braci, i są rozwijane w kontaktach z innymi mężczyznami.
Esperanza Ruiz, w kwietniowym numerze La Antorcha, rozwija tę myśl: "Kobiety są zbudowane w oparciu o odniesienie do ojca. Zanik figury ojca głęboko nas osłabia. Ojciec jest pierwszym mężczyzną, który wymawia nasze imię i pociąga nas za serce. Dziecko, które czuje się kochane i ważne dla ojca, staje się świadome swojej wartości i przegania lęki.
Nie ma głębszej kobiecości niż ta, która była ceniona, której ufano i która towarzyszyła upadkom. Tak więc, jeśli chodzi o związek randkowy, przyciąganie jest wzajemne między mężczyzną a kobietą, ponieważ istnieje określona kobiecość i męskość, która prowadzi do zjednoczenia nie tylko cielesnego, ale także duchowego.
Jednocześnie w relacji z dziećmi kobieta realizuje swoje macierzyństwo, które jest oznaką czułości i bezgranicznego oddania komuś, kto rodzi się z jej łona. Co ciekawe, rozwija się dzięki innemu wymiarowi, to znaczy jest owocem przyciągania między mężczyzną a kobietą. Prowadzi to do tego, że kobieta wykazuje szczególne piękno i świeżość podczas ciąży.
Jaume Vives mówi o tym momencie w tym samym kwietniowym numerze La Antorcha: "Ciąża, którą Teresa Pueyo pięknie porównuje do Eucharystii - pomijając wszelkie odległości - dziś nie staje się cudem, który daje życie i pokazuje nam odcisk Stwórcy, ale przeszkodą, którą należy pokonać lub zneutralizować, aby nas nie dotknęła".
Ana Iris Simón, słynna i sugestywna pisarka i dziennikarka - matka dwójki dzieci - wskazała w trafnej kolumnie zatytułowanej "Prawdziwe macierzyństwo" w ELLE, jeden z kluczy do jego zrozumienia: "Chociaż nawet przekształcenie rodzicielstwa w zawody żałobne ma swoje zalety: ponieważ wiadomość, którą otrzymujesz z sieci, jest taka, że jest to dolina łez, kiedy jej doświadczasz, zdajesz sobie sprawę, że nie jest tak źle. I że prawdziwe macierzyństwo to noszenie stanika do karmienia ze śladami wymiocin, cieniami pod oczami aż po stopy i torbą pełną farb, klocków Lego i na wpół zjedzonych kanapek. Ale to także - i przede wszystkim - radość i spełnienie życia, aby inni mogli żyć.
Przed i po porodzie rozwija ten aspekt, który nie może być zastąpiony przez nikogo - nawet przez sztuczną inteligencję - ponieważ jest niezbędny, aby potomstwo rozwijało się jako osoba. Ten macierzyński wymiar jest często postrzegany jako ograniczenie wolności przez źle rozumiany feminizm, choć tak nie jest, ponieważ jest to akt wolnego i hojnego poświęcenia, za który wszyscy jesteśmy wdzięczni, ponieważ dobra matka jest oddana swoim dzieciom.
Dlatego oba wymiary, erotyczny i macierzyński, są sposobami dawania siebie drugiej osobie, problem pojawia się, gdy role są mylone. Dr Ceriotti wyjaśnia, że wymiary te są komplementarne i ostrzega nas przed niebezpieczeństwem wlania jednego z dwóch wymiarów w niewłaściwą osobę.
Innymi słowy, mówi o dwóch coraz bardziej powszechnych psychopatologiach: matkach, które traktują swoich mężów jak synów lub matkach, które traktują swoich synów jak mężów.
Jeśli relacja w małżeństwie jest macierzyńska, a nie atrakcyjna, nie będzie pełni ani komplementarności między mężczyzną a kobietą, co doprowadzi do dysfunkcji, które będą miały wpływ na rodzinę. I odwrotnie, erotyzacja relacji z dzieckiem, szukanie uczucia do męża w dziecku, prowadzi do tyranii dzieci, które "detronizują" ojca.
Obie rzeczywistości są coraz częstsze i często niezauważane. Dlatego ważne jest, abyśmy zastanowili się nad naszymi relacjami z członkami rodziny, abyśmy mogli wzmocnić zdrowe więzi i wyleczyć te niezdrowe.
Wraz z publiczną manifestacją pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej i jej szybkim rozwojem, rozpoczęły się rzymskie prześladowania przeciwko zewnętrznym przejawom wiary. Tysiące osób zostało straconych lub skazanych.
Jerónimo Leal-31 maja 2025 r.-Czas czytania: 5minuty
Każde z rzymskich prześladowań chrześcijan różniło się od innych. Na długo przed pojawieniem się chrześcijaństwa rzymskie władze państwowe zdawały sobie sprawę z niebezpieczeństwa inwazji egzotycznych bóstw. Środkiem zaradczym był zakaz wprowadzania nowych kultów, w tym kultów prywatnych.
Tysiące zostało oskarżonych, straconych lub skazanych na dożywocie. Jeśli chodzi o liczbę, niektórzy mówią o dziesięciu prześladowaniach. Jest to jednak symboliczna liczba związana z Apokalipsą. Co więcej, były one pomieszane z czasami pokoju.
Środki przeciwko nowym kultom były różne, ale najbardziej znanym jest Senatus Consultum de Bacchanalibus (186 p.n.e.). Doniesienia o rytualnych morderstwach, otruciach i spadkach dokonanych przez tajne stowarzyszenie obejmowały ponad siedem tysięcy oskarżonych, straconych lub skazanych na dożywotnie więzienie. Powodem było zawsze zapobieganie zepsuciu moralności i zakłócaniu porządku publicznego.
Kult cesarski, ściśle związany z prześladowaniami
Kult cesarski był ściśle związany z prześladowaniami. August, który nadał temu kultowi oficjalną formę, zezwolił na oddawanie czci jego geniuszowi (rodzajowi boskiego sobowtóra) jako znak lojalności. W pierwszym wieku linia Augusta została utrzymana, z wyjątkiem tyrańskich ekscesów, takich jak Domicjan, który rościł sobie prawo do tytułu Dominus.
Zmarli książęta przechodzili apoteozę na mocy dekretu senatu, który wykluczał tyranów, potępiając ich pamięć, jak w przypadku Nerona. W II wieku apoteoza w życiu cesarzy i ich rodzin stała się automatyczna, na przykład w przypadku Antoninusa Piusa i Faustyny.
W III wieku dodano kult cesarza i Aureliana (270-275). Identyfikuje się on (Dominus et Deus) z Bogiem Słońca i jest przedstawiany z diademem radiata i płaszczem ze złotymi klamrami. Dioklecjan, na początku IV wieku, jest uważany za adoptowanego syna Jowisza i jego kolegi Maksymiana Herkulesa, rozpoczynając podwójną linię cesarzy Jowisza i Herkulesa.
Tło
Dla rodzącego się Kościoła tłem prześladowań jest bunt przeciwko chrześcijanom w Jerozolimie w latach 32-34, którzy musieli uciekać do Antiochii i innych miejsc. A za panowania Klaudiusza, około roku 49, wypędzenie Żydów z Rzymu, a wraz z nimi także chrześcijan. Żaden z tych momentów nie jest jeszcze zorganizowanym prześladowaniem, ponieważ są to sporadyczne wydarzenia. Musimy poczekać do roku 64, kiedy Neron, po spaleniu Rzymu, kazał prześladować chrześcijan, oskarżając ich o spowodowanie tego wydarzenia.
Oskarżenie o spowodowanie pożaru w Rzymie
Według niektórych historyków oskarżenie to pochodziło od ludu rzymskiego. Mamy jednak tekst Tacyta († 120 n.e.), w którym stwierdza się, że Neron, aby położyć kres plotkom, przedstawił jako winnych tych, których wulgarni nazywali chrześcijanami. Zaczął od aresztowania tych, którzy otwarcie wyznawali swoją wiarę, a następnie, poprzez donosy, wielką rzeszę. Zostali oni skazani pod zarzutem nienawiści do ludzkości.
Neron ofiarował swoje ogrody na spektakl, w którym chrześcijanie, pokryci skórami dzikich zwierząt, byli rozrywani na kawałki przez psy. Przybici do krzyży, byli paleni o zmroku, aby służyć jako oświetlenie w nocy.
Torturowanie chrześcijan w Watykanie
Sam cesarz był zaangażowany w mieszanie się z plebsem, w stroju rydwanu lub jeżdżąc na rydwanie. Dlatego, jak mówi Tacyt, "nawet jeśli byli winni i zasługiwali na maksymalne kary, wywoływali współczucie na myśl, że zginęli nie dla dobra publicznego, ale dla zaspokojenia okrucieństwa jednego".
Pożar, który spalił prawie cały Rzym, rozpoczął się w Circus Maximus, który został całkowicie zniszczony. Wyjaśnia to, dlaczego tortury chrześcijan były przeprowadzane w Watykanie, ponieważ w tamtym czasie nie było innego odpowiedniego miejsca do ich przeprowadzenia.
Wybitni i zwykli ludzie
Niektórzy podają liczbę dziesięciu prześladowań, ale wiadomo, że jest to symboliczna liczba związana z Apokalipsą.
Pewne jest, że podczas prześladowań zginęły zarówno ważne postacie, jak i zwykli ludzie: za Nerona (64), Piotr i Paweł; za Domicjana (90), Jan; za Trajana (98-117), Ignacy z Antiochii; za Marka Aureliusza (161-180), Justyn; za Kommodusa (180), męczennicy skillitańscy. Za Septymiusza Sewera (193-211), Perpetua i Felicity; za Maksymiana Traka (235-238), papieża Poncjana; za Decjusza (249-251) są bardzo liczne; za Waleriana (253-260), Wawrzyńca i Cypriana.
Wreszcie, wraz z Dioklecjanem (248-305), będziemy mieli cztery kolejne edykty, które pochłoną niezliczone ofiary. Każdy z prześladowania ma swoje własne motywacje i cechy.
Pochodzenie i motywacje
Tertulian mówi o pochodzeniu prześladowań od Nerona. Jego stwierdzenie jest kontrowersyjne i dzieli uczonych na tych, którzy mu się sprzeciwiają i tych, którzy bronią istnienia ogólnego prawa prześladowań przeciwko chrześcijaństwu. Być może jedynym sposobem na wyjaśnienie, że istniały prześladowania o charakterze lokalnym i sporadycznym, jak miało to miejsce w Lyonie, jest istnienie coercitio, czyli interwencji siłą. Siły zadekretowanej przez prokonsulów, próbujących uspokoić opinię publiczną, która uległa fermentowi.
Pogląd ten jest wyważony, ponieważ łączy w sobie trzy możliwe czynniki. Pojawiły się oskarżenia o przestępstwa karane przez prawo zwyczajowe, interwencje sił prawa i porządku oraz przetrwanie starożytnych dekretów Nerona i Domicjana. Tak czy inaczej, Tertulian stwierdza, że sława, plotki, rozprzestrzeniły się wśród ludzi na ulicy z alarmującymi wiadomościami o prywatnym zachowaniu chrześcijan.
Główne zarzuty: świętokradztwo i lèse-majesté
Przyczyny i oskarżenia ludzi przeciwko Chrześcijanie to świętokradztwo i lèse majesté. W rzeczywistości jest to nieporządek i bunt przeciwko władzy. Każde słowo przeciwko Felicitas temporum, które głoszą cesarskie inskrypcje, medale i monety, z których są dumni. Udział w nielegalnych zgromadzeniach, podczas których naruszany jest spokój publiczny.
Ale są one raczej wymówką, która nie wyjaśnia okrucieństwa niektórych prześladowań, w których chrześcijanie byli torturowani biczami, dzikimi bestiami, żelaznym krzesłem, na którym palono ciała....
Potrójne oskarżenie i pomówienie: kazirodztwo, rytualne dzieciobójstwo i kanibalizm
Oskarżenia przeciwko chrześcijanom pierwotnie pochodziły od wulgarnych i zostały wyartykułowane w potrójnym oskarżeniu: kazirodztwo, rytualne dzieciobójstwo i kanibalizm. Istnieją dowody na to, że te trzy zarzuty nie były zjednoczone na początku prześladowań, ale że narodziły się osobno i zbiegły się w tym samym oskarżeniu z polemicznego dzieła Fronton przeciwko chrześcijanom (162-166).
Według Melitona z Sardis, oskarżenia zaczęły się już za Klaudiusza i Nerona, czyli od najwcześniejszych czasów. Z pewnością w czasach Pliniusza pojawiały się oszczercze oskarżenia o kanibalizm.
Ten rodzaj oskarżeń był spowodowany głosami słyszanymi na temat uczty eucharystycznej i komunii Ciała i Krwi Chrystusa. Dochodziła do tego skryta natura nabożeństwa: im bardziej starano się to ukryć, tym więcej podejrzeń wzbudzała wieść o tym.
Zazdrość, urazy, wyobrażenia...
Oskarżenie o kazirodztwo było prawdopodobnie spowodowane nazwą, którą pierwsi chrześcijanie nazywali siebie nawzajem braćmi. Jeśli chodzi o autorów tych oszczerstw, nie możemy wykluczyć, że po tym, jak pierwszy głos został rozpowszechniony, zazdrość lub uraza mogły sprawić, że członkowie niektórych mistycznych sekt podzielili się oskarżeniami.
Opis - oczywiście wyobrażony - chrześcijańskiej ceremonii można znaleźć u różnych autorów chrześcijańskiej starożytności: głodnemu psu, który jest przywiązany do ciężkiego świecznika, rzuca się resztki jedzenia; pies następnie pędzi za nimi, przewracając świecznik na ziemię i tym samym gasząc światło, w którym to momencie kazirodztwo ma miejsce wśród wszystkich obecnych.
Każde prześladowanie było inne
Należy podkreślić dwa fakty: po pierwsze, każde prześladowanie różni się od innych i nie możemy oceniać ich wszystkich w ten sam sposób; po drugie, nie było ciągłych prześladowań, ale mieszały się one z czasami pokoju.
Wiadomości pochodziły z materiałów pogańskich i chrześcijańskich: Tacyt, Pliniusz, Trajan, Apologie, Dzieje męczenników (które były przedmiotem publicznej i liturgicznej lektury), pisma niektórych historyków. Męczeństwo było natychmiast postrzegane z perspektywy najwyższego naśladowania Jezusa Chrystusa.
Przemoc i religia
AutorJosé Carlos Martín de la Hoz (red.)
Redakcja: Rialp
Rok: 2025
Liczba stron : 400
JęzykAngielski
AutorJerónimo Leal
Papieski Uniwersytet Santa Croce, "The Roman persecutions", w AA.VV, "Przemoc i religia"pod redakcją José Carlosa Martína de la Hoza (Rialp, 2025).
Historyczny prawosławny klasztor Święta Katarzynapołożony u podnóża góry Synaj założony w VI wieku przez cesarza Justyniana, oficjalnie przeszedł w ręce państwa egipskiego po kontrowersyjnym orzeczeniu wydanym 28 maja przez sąd w Ismailii. Decyzja ta kończy ponad 1500 lat autonomii tego jednego z najstarszych funkcjonujących klasztorów chrześcijańskich na świecie.
Wyrok sądu nakazuje konfiskatę całego majątku klasztoru - w tym nieruchomości, bibliotek, relikwii oraz bezcennych manuskryptów i ikon - i stanowi, że zarządzanie klasztorem przejdzie w całości na państwo. Dwudziestu mnichom, którzy tworzą wspólnotę, ograniczono dostęp do niektórych obszarów, pozwalając im przebywać tylko w celach liturgicznych i na warunkach narzuconych przez władze cywilne.
Zagrożone dziedzictwo duchowe i kulturowe
Katarzyny, wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, przez wieki był symbolem współistnienia i szacunku międzyreligijnego. Tradycyjnie uważany za vakuf -Miejsce to, święte miejsce szanowane przez islam, cieszyło się ochroną społeczności Beduinów i samego państwa egipskiego, nawet w czasach politycznych zawirowań.
Jednak przez lata klasztor był celem działań prawnych podejmowanych przez różne części egipskiego aparatu państwowego. Niektórzy analitycy przypisują tę ofensywę radykalnym sektorom tak zwanego "głębokiego państwa", zwłaszcza od czasów Bractwa Muzułmańskiego, i wskazują na niezdolność prezydenta Abdela Fattaha al-Sisiego do powstrzymania tych nacisków.
Chociaż urzędnicy, tacy jak archeolog Abdel Rahim Rihan, bronili orzeczenia jako działania mającego na celu "wzmocnienie dziedzictwa z korzyścią dla świata i samych mnichów", społeczność religijna potępia je jako "faktyczne wydalenie" i bezpośrednie zagrożenie dla przetrwania tego miejsca jako centrum duchowego.
Reakcje i wpływ dyplomatyczny
Skutki orzeczenia już przekroczyły granice. Grecja ostro zareagowała na to, co postrzega jako atak na symbol hellenizmu i prawosławia. Grecki prawosławny arcybiskup Aten, Ieronymos, wyraził swoje oburzenie: "Nie chcę i nie mogę uwierzyć, że dziś hellenizm i prawosławie doświadczają kolejnego historycznego "podboju". Ta duchowa latarnia morska stoi teraz przed kwestią przetrwania".
Zarówno grecki rząd, jak i Ekumeniczny Patriarchat Konstantynopola wyraziły głębokie odrzucenie decyzji, którą opisują jako niedopuszczalną i niepokojącą dla przyszłości kultowego miejsca kultu religijnego.
Grecki minister spraw zagranicznych George Gerapetritis natychmiast skontaktował się ze swoim egipskim odpowiednikiem, aby wyrazić oficjalne stanowisko Grecji. "Nie ma miejsca na odstępstwa od wspólnego porozumienia obu stron, wyrażonego przez przywódców obu krajów w ramach niedawnej Rady Wysokiej Współpracy w Atenach" - podkreślił, odnosząc się do dwustronnych zobowiązań dotyczących poszanowania dziedzictwa kulturowego i religijnego.
Ze swojej strony, Patriarcha Ekumeniczny Bartłomiej I, najwyższy duchowy autorytet Kościoła Prawosławnego, wyraził zaniepokojenie tym, co uważa za atak na historyczny system ochrony klasztoru. "Patriarchat Ekumeniczny został poinformowany z bolesnym zaskoczeniem, że właściwy sąd w Egipcie zakwestionował system własności historycznego Świętego Klasztoru na Synaju", powiedział w oświadczeniu.
Społeczność klasztorna ogłosiła rozpoczęcie międzynarodowej kampanii informacyjnej skierowanej do kościołów, wspólnot religijnych i organów międzynarodowych, mającej na celu odwrócenie tego środka. Kontekst geopolityczny dodatkowo zwiększa napięcie: Egipt jest obecnie pogrążony w kryzysie regionalnym wynikającym z konfliktu w Palestynie i obecności grup dżihadystycznych na Półwyspie Synaj, z których niektóre w przeszłości bezpośrednio zagrażały klasztorowi.
Wywłaszczenie to nie tylko złamało tysiącletnią tradycję klasztornej autonomii, ale także otworzyło daleko idącą dyplomatyczną i kościelną ranę. Przyszłość klasztoru św. Katarzyny, duchowego klejnotu wschodniego chrześcijaństwa, stoi teraz pod znakiem zapytania.
Transhumanizm ma pewnego dnia zastąpić ludzi, twierdzą eksperci
To bardzo aktualny termin: transhumanizm. W Internecie, w telewizji, w prasie, pojawia się wielokrotnie, intrygująco i niejasno groźnie. Czym więc jest i jak wygląda przez pryzmat filozofii, nauki i teologii? Ponieważ wydaje się dążyć do pewnego rodzaju cyfrowej nieśmiertelności poprzez fuzję człowieka z maszyną.
OSV / Omnes-30 maja 2025 r.-Czas czytania: 4minuty
- Kimberley Heatherington (OSV News)
Transhumanizm to bardzo aktualny termin. Czym dokładnie jest transhumanizm? Ponieważ sprawia wrażenie, że dąży do pewnego rodzaju cyfrowej nieśmiertelności, z antyludzką ideologią.
Dyskusja, która odbyła się 15 maja w Instytucie Ekologii Człowieka na Katolickim Uniwersytecie Ameryki w Waszyngtonie, przyniosła natychmiastowe spostrzeżenia pod tytułem "Transhumanizm: ostatnia herezja?
Panelistami byli Jan Bentz, profesor i wykładowca w Blackfriars Studium w Oksfordzie w Anglii. Wael Taji Miller, redaktor Axioma Center, pierwszego opartego na wierze chrześcijańskiego think tanku na Węgrzech. Oraz Legionista Chrystusa o. Michael Baggot, profesor teologii i bioetyki, obecnie wykładający w Papieskim Athenaeum Regina Apostolorum w Rzymie.
Transhumanizm, nie tylko nowa technologia
Każdy z nich argumentował w tym kierunku, korzystając z wiedzy specjalistycznej ze swoich dyscyplin. Transhumanizm nie jest po prostu projektem technologicznym, ale raczej modernistyczną herezją, która dąży do zastąpienia osoby ludzkiej sztucznie zaprojektowaną, ulepszoną maszynowo istotą.
I jeśli brzmi to jak science fiction - w dużej mierze nadal nim jest - ale to nie znaczy, że nie jest to ostateczne zagrożenie dla ludzkiej godności, które katolicy mogą wygodnie zignorować.
Jako ideologiczny bliźniak transhumanizmu, powiedział Jan Bentz, utopizm postrzega człowieka jako samowystarczalnego i niezależnego od boskości i odrzuca jakąkolwiek trwałość ludzkiej natury. Myli postęp z odkupieniem i zastępuje metafizykę, pytania o rzeczywistość i istnienie, ideologią.
"Utopianizm", zaproponował Bentz, "jest upartym postchrześcijańskim zaprzeczeniem upadłej kondycji człowieka i odrzuceniem historycznych, społecznych i moralnych ograniczeń, które muszą być uznane w każdym sprawiedliwym porządku politycznym". Jest to także, kontynuował, "uparte mylenie doczesnego postępu z eschatologicznym (ostatecznym) odkupieniem".
Rodzaj religii bez religii
Krótko mówiąc, jest to rodzaj religii bez religii. Rzeczywiście, jak zwięźle zauważono w opisie panelu (eksperckiego), "współczesny ruch transhumanistyczny jest przedstawiany jako kolejny etap ewolucji człowieka. Nieunikniony skok w kierunku superinteligencji, nieśmiertelności i przekroczenia biologicznych ograniczeń".
"Pod okleiną technologicznego optymizmu kryje się jednak ideologia głęboko antyludzkiPróba odrzucenia natury, moralności i stworzonego porządku na rzecz utopii samodeifikacji".
Ale dlaczego idea utopii, o której być może jesteśmy uwarunkowani myśleć jako o pozytywnym dobru, odpowiedniku szczęścia, jest herezją?
"Utopia jest odwieczną herezją, ponieważ... próbuje urzeczywistnić miasto Boga na ziemi" - powiedział po prostu Bentz. "Próbuje ustanowić raj na ziemi. Większość utopijnej retoryki rozwija się w oparciu o tę główną ideę: utopiści i transhumaniści rzadko mówią o negatywnych skutkach ubocznych" - dodał. "I o szkodach ubocznych, które wynikają z ich programu politycznego, a nawet ideologicznego lub filozoficznego. Będą mówić o pozytywach, ale nie o negatywach".
Transhumanizm, obsesja na punkcie śmierci
Wael Taji Miller, który jest również neuronaukowcem kognitywnym, wskazał na transhumanistyczną obsesję na punkcie śmierci jako rodzaju defektu, wady genetycznej lub usterki błędnie wpisanej w ludzką egzystencję.
"W jakiś sposób, w tym strachu przed śmiercią, który transhumaniści wydają się uosabiać, świadomie i nieświadomie, wydaje się, że istnieje pragnienie pozostawienia reszty z nas w tyle" - powiedział Miller. "Zostaniemy w tyle, a oni osiągną transcendencję, transcendencję jedynego rodzaju, który naprawdę ma dla nich znaczenie, czyli ucieczkę od śmierci".
Z pewnością, jeśli ciało zawiedzie, możemy przenieść naszą świadomość do jakiejś cielesnej maszyny lub cielesnego nośnika, powtarzając ten proces za każdym razem, gdy nowe ciało zawiedzie. A może nawet lepiej" - powiedział Miller, wcielając się w rolę transhumanisty. "Moglibyśmy po prostu przenieść naszą świadomość do jakiejś maszyny, przesłać ją do chmury.
Miller nie popiera tego projektu.
Nie "nie", ale "dlaczego"?
"Patrząc na to z perspektywy neuronauki, moja odpowiedź na tę propozycję nie brzmi "nie", ale "dlaczego". Ani mnie, ani żadnemu wiarygodnemu naukowcowi w tej dziedzinie nie udało się wykazać, że sama świadomość jest przenośna" - powiedział. "Jest to iluzoryczna spekulacja - to znaczy utopijna - (a) jej dążenie samo w sobie może mieć bardzo niebezpieczne konsekwencje".
Jak zauważył Miller, transhumanizm dąży do osiągnięcia doskonałości bez pokuty, do zbawienia bez doktryny zbawienia i do życia wiecznego.
"Dla mnie", powiedział Miller, "drogą do doskonałości jest zbawienie, a nie informacja". Ojciec Michael Baggot powiedział, że postrzegana społeczna porażka religii zachęciła niektórych do przyjęcia transhumanizmu.
Dla wielu religia jest "staromodna".
"Dla wielu religia jest przestarzałym zbiorem mitów, niespełnionych marzeń" - zauważył. "Ale, jak na ironię, u wielu świeckich transhumanistów dość często odnajdujemy rodzaj quasi-religijnej tendencji lub popędu.
Podczas gdy jego ideologia wydaje się podzielać niektóre z tych samych celów i projektów co religia, transhumanizm w rzeczywistości dąży do postępu, zamiast oferować niespełnione marzenia o lepszym świecie.
Transhumanizm, jak powiedział ojciec Baggot, ostatecznie ma nadzieję zaradzić "odwiecznym trudnościom ludzkiej natury": starzeniu się, chorobom, cierpieniu i śmierci.
A ponieważ dążą do swego rodzaju cyfrowej nieśmiertelności, postludzkości poprzez wyzwolenie się na dużą skalę z ograniczeń ciała, transhumaniści zalecają cierpliwość.
Połączenie człowieka z maszyną
"Na razie", powiedział ojciec Baggot, proponują oni, by "zadowolić się naszymi skromnymi wysiłkami, by stopniowo przedłużać to życie, aż w końcu będziemy mogli osiągnąć ten rodzaj przełomu w fuzji człowieka z maszyną i tę wykładniczą eksplozję inteligencji, która przyniesie to wielkie wyzwolenie od wszystkich słabości i ułomności ciała".
Ale znów pojawia się ironia. "Transhumaniści mają głębokie poczucie konsekwencji grzechu. Niestety, stracili poczucie reszty historii zbawienia" - dodał.
"Nie ma wyraźnego poczucia istnienia Stwórcy. Nie ma obiektywnego porządku, nieodłącznego od tego stworzenia. I dlatego nie ma nadziei na uwolnienie, dzięki boskiej łasce, od konsekwencji tych grzechów" - podkreślił ojciec Baggot - "W tej wizji jesteśmy pod wieloma względami kosmicznymi sierotami, jesteśmy pozostawieni samym sobie".
Kimberley Heatherington pisze dla OSV News z Wirginii.
Ten artykuł jest tłumaczeniem artykułu opublikowanego po raz pierwszy w OSV News. Oryginalny artykuł można znaleźć tutaj tutaj.
AutorOSV / Omnes
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Ekonomista David Jiménez Blanco (Granada 1963), specjalista w dziedzinie bankowości inwestycyjnej i menedżer dużych firm, jest jednocześnie doświadczonym historykiem minionych czasów w naszej krainie, a dzięki pracy, którą teraz prezentujemy, pokazuje, że historia może być drugim zawodem lub zawodem, ponieważ, jak powiedział święty Josemaría, odpoczynek oznacza zmianę zawodu, dzięki czemu czytelnik przekona się, że Jiménez Blanco studiował i czerpał przyjemność z dokumentowania i pisania. "Conversos"..
Mylący tytuł
W każdym razie zacznijmy od wskazania, że tytuł pracy jest nieco mylący, ponieważ z jego lektury łatwo wywnioskować, że autor zamierza opracować esej na temat teologii historii, aby pokazać procesy konwersji Żydów z Sewilli, Walencji i Burgos w latach 1390-1391, kiedy to w niektórych dużych miastach Hispanii zaczęły mieć miejsce liczne konwersje z judaizmu na chrześcijaństwo.
Podobnie, z podtytułu można by zaryzykować, że będziemy świadkami "metanoi" lub wewnętrznego nawrócenia na chrześcijaństwo Salomóna Leví, najważniejszego Żyda w królestwach Kastylii i Aragonii, który był wielkim rabinem Burgos, a po pewnym czasie został wyświęcony na księdza i biskupa, by ostatecznie zająć arcybiskupstwo Burgos, wówczas również najważniejsze w Kastylii.
O co tak naprawdę chodzi
W rzeczywistości książka jest świetną historyczną ekspozycją i osadzeniem współistnienia Żydów, muzułmanów i chrześcijan w czasach końca rekonkwisty, w XIV i XV wieku, kiedy chrześcijanie mieszkający na Półwyspie Iberyjskim intensywnie zastanawiali się nad przyczyną braku nawróceń Żydów na chrześcijaństwo i doszli do wniosku, że nie wytłumaczyli się dobrze.
Zarówno chrześcijańscy teologowie, jak i wierni byli przekonani, że jeśli będą w stanie lepiej się wytłumaczyć, z pewnością staną się masą, co rzeczywiście zrobili.
Rzeczywiście, od czasu opublikowania w latach pięćdziesiątych XX wieku akt "Disputation of Tortosa" (Antonio Pacios, CSIC-Arias Montano Institute, 1957), bardzo dobrze znamy wezwanie papieża Luny, Benedykta XIII, i króla Aragonii, Ferdynanda I, do wielkich ludzi królestwa Aragonii, duchowieństwa i szlachty, a także najważniejszych Żydów, do udziału w publicznej dyspucie trwającej prawie dwa lata.
Przez sześćdziesiąt siedem sesji (1413-1414), rano i po południu, spotkali się, aby wysłuchać najlepszego i najbardziej doświadczonego rabina w obietnicach mesjańskich: głównym był rabin Albó (309) i najlepszy katolicki skrypturysta tamtych czasów: Jerónimo de Santa Fe (302), aby odpowiedzieć na jedno pytanie: czy Jezus Chrystus wypełnił wszystkie proroctwa mesjańskie, czy też nie. Akty, które były podpisywane i pieczętowane każdego wieczoru zarówno przez dysputantów, jak i obecne władze, świadczą o intensywnych i pogodnych wystąpieniach obu stron.
Wreszcie, pod koniec książki, dzieło Paciosa zawiera echa sporu o Tortosę: tysiące Żydów wszelkiego rodzaju i stanu zostało nawróconych, a najwięksi z królestwa byli w rzeczywistości sponsorowani przez królów i szlachtę zarówno Kastylii, jak i królestwa Aragonii, jako rodzice chrzestni do chrztu, bierzmowania i małżeństwa tych nowych chrześcijan.
Trzy rodzaje obywateli
Rzeczywiście, po tych wydarzeniach warto zauważyć, że kroniki kategorycznie stwierdzają istnienie w Kastylii i Aragonii trzech rodzajów obywateli (jeśli można o nich mówić w tamtych czasach): starych chrześcijan, to znaczy chrześcijan na całe życie, rodzin, które odegrały wiodącą rolę w rekonkwiście chrześcijańskich ziem Hispanii, które w 711 r. poniosły upokorzenie podboju jako karę za brak jedności tych wizygockich szlachciców, niektórzy wciąż ariańscy i nienawróceni, którzy poddali się muzułmanom.
Drugą kategorię stanowili Żydzi, którzy nie otrzymali łaski wiary i chrztu, a zatem pozostali wierni prawu Mojżesza i pod ochroną króla Kastylii, ponieważ, jak mówi księga Partidas, utrwalali pamięć o ludobójstwie.
Wreszcie, istniała duża i bardzo liczna grupa nowych chrześcijan, niedawno nawróconych na chrześcijaństwo, którzy wnieśli swoje talenty i miłość do nawróconych, co, logicznie rzecz biorąc, zostało zauważone zarówno w prowadzeniu życia ascetycznego, jak i w mistycyzmie i literaturze, jak zobaczymy w Złotym Wieku Chrześcijaństwa. mistyka XVI-wieczny kastylijski.
Krytyka i oszczerstwa
W tym samym czasie krytyka pojawiła się z obu stron. Z jednej strony niektórzy starzy chrześcijanie zaczęli okazywać swój dyskomfort, widząc nowych chrześcijan - żydowskich konwertytów - szybko zdobywających ważne stanowiska w sądownictwie, samorządzie lokalnym, wojsku, na wsi, w kościele, a nawet w milicji. W odpowiedzi rozpowszechniali oskarżenia o apostazję lub praktyki religijne zmieszane z elementami judaizmu.
Z drugiej strony pojawiły się również oszczerstwa ze strony niektórych Żydów, którzy czując się zdradzeni w swojej wierze, oskarżali konwertytów o to, że nie są ani dobrymi Żydami, ani prawdziwymi chrześcijanami, insynuując, że ich konwersja była motywowana wyłącznie chęcią opuszczenia żydostwa i awansu społecznego.
W tym kontekście katoliccy monarchowie, w celu osiągnięcia całkowitej jedności w swoich królestwach - politycznej, prawnej i religijnej - poprosili papieża Sykstusa IV o utworzenie Inkwizycji w Kastylii. Instytucja ta miała za zadanie zbadanie ewentualnych fałszywych konwersji lub przypadków apostazji wśród nowych chrześcijan, z zamiarem przywrócenia pokoju i spójności społecznej. Jednak po tym, jak nie udało się w pełni osiągnąć jedności wiary, monarchowie podjęli złą decyzję: wydalić Żydów ze swoich terytoriów. Byli ostatnimi w Europie, którzy to zrobili, co było wielką stratą dla całego społeczeństwa.
Konwersje
TytułKonwertyci. Od Salomona Leviego, rabina, do Pawła z St. Mary, biskupa.
Psycholog Jordan Peterson występuje w nowym wirusowym filmie, w którym debatuje z 25 ateistami na temat wiary, moralności i chrześcijaństwa, dając gruntowną i dobrze uargumentowaną obronę religii.
Jordan Peterson jest gwiazdą nowego viralowego wideo z Jubilee, kanału YouTube, w którym różni goście omawiają bieżące kwestie, często delikatne i złożone. W przypadku wideo Petersona, Jubilee stawia znanego psychologa w centrum debaty z 20 zdeklarowanymi ateistami, którzy omawiają z Jordanem cztery kwestie:
Ateiści odrzucają Boga, ale nie rozumieją, co odrzucają;
Moralności i celu nie można znaleźć w nauce;
Każdy coś czci, w tym ateiści, nawet jeśli nie są tego świadomi;
Ateiści akceptują chrześcijańską moralność, ale odrzucają fundamentalne historie religii.
Pod koniec debaty nad tymi czterema pytaniami jeden z gości, wybrany przez Petersona, przedstawia mu kolejną tezę, którą omawiają przez dziesięć minut. Przy tej okazji tematem zaproponowanym przez młodą kobietę wybraną do debaty jest to, że ramy zaproponowane przez Jordana Petersona do zrozumienia chrześcijaństwa nie są takie same jak te używane w Biblii.
Radykalny charakter chrześcijańskiego przesłania
Poza faktem, że są to rzeczywiście interesujące tematy, najbardziej wyróżnia się zdolność kontrowersyjnego psychologa do obrony chrześcijaństwa lepiej niż wielu wiernych chrześcijan. Peterson nie tylko wykazuje się dogłębną znajomością BibliaPoświęcił on również wiele czasu na analizę implikacji słów Chrystusa zawartych w Nowy Testament. Jest jedną z niewielu osób, które podkreślają dziś to, co Jezus już powiedział: aby dostać się do nieba, trzeba wejść przez wąską bramę.
Autentyczne zaangażowanie w wiarę katolicką wymaga zmiany życia, umysłu i serca. Jest to prawdziwe nawrócenie, a Jordan Peterson jest jednym z tych, którzy rozumieją radykalną naturę tego pytania. Wiedząc o tym, łatwiej jest zrozumieć powody, dla których nie mówi publicznie, czy jest chrześcijaninem, czy nie. Jaki głupiec mógłby twierdzić, że wierzy w Chrystusa i żyje zgodnie z Jego naukami, nie czując się jak hipokryta, gdy zastanawia się nad własnym życiem?
Nienawiść do Jordana Petersona
Żadna z kwestii poruszonych w filmie, który trwa około półtorej godziny, nie jest łatwa do rozwiązania. W mediach społecznościowych wydaje się, że jedynym wnioskiem, do jakiego doszli ludzie po obejrzeniu debaty (która przekroczyła 4 miliony wyświetleń w ciągu trzech dni), jest to, że Jordan Peterson jest oszustem jako chrześcijanin, osaczony przez młodych ludzi podczas całej debaty.
Nie trzeba dodawać, że wszystko, co Peterson mówi dzisiaj, jest postrzegane z podejrzliwością. Jest prawdopodobnie jedną z najbardziej znienawidzonych osób za swoje wystąpienia przeciwko ideologii woke, zaostrzonemu feminizmowi i ruchowi transpłciowemu, co przysporzyło mu sporo wrogów.
Rok temu Peterson trafił na pierwsze strony gazet z powodu nawrócenia swojej żony, która przyjęła chrzest i wstąpiła do Kościoła katolickiego. Jak można się było spodziewać, wszystkie oczy były zwrócone na niego i zaczęły napływać pytania: Czy Jordan Peterson jest katolikiem? Czy w końcu się nawróci?
Psycholog przez cały czas unikał publicznego mówienia o swojej wierze. Szczerze mówiąc, wyjaśnił, że gdyby publicznie określił się jako jedna lub druga wiara, byłaby to okazja dla każdej instytucji religijnej, aby zacząć używać go jako tarczy i sztandaru.
Już nie tylko. Choć zatraciliśmy ten nawyk, kiedyś istniała intymność, dzięki której nie trzeba było obnażać się przed obcymi i nikt nie zarzucał nam, że chcemy chronić swoje wnętrze.
Od debaty do osobistego ataku
Jeden z najbardziej wirusowych momentów debaty ma miejsce, gdy chłopiec pyta Petersona, czy jest chrześcijaninem, czy nie. Psycholog odmawia odpowiedzi na to pytanie, a gdy młody człowiek zaczyna lekceważyć i atakować go personalnie, Jordan odmawia dalszej rozmowy z nim.
Analiza w mediach społecznościowych jest taka, że autor czuje się osaczony i upokorzony, ale każdy, kto widział debatę Jordana Petersona w przeszłości, wie, że jest on rozmówcą, który zawsze wymaga najwyższego szacunku w rozmowach.
Kwestie poruszone w filmie Jubilee nie są zwykłymi rozmowami barowymi, ale dalekosiężnymi i niezwykle ważnymi ideami. Przejście od poważnej debaty do osobistych ataków nie jest wygraną w rozmowie z kontrowersyjną postacią, ale arogancją w oczernianiu człowieka, z którym się nie zgadzasz. Jest to taktyka tyrana, który dumnie podnosi się z krzesła, ale nie zdaje sobie sprawy, że przegrał debatę, po prostu dlatego, że nie wie, jak się w nią zaangażować.
Sprawiedliwi i grzesznicy
Wsłuchując się w rozmowę Jordana Petersona i jego rozmówców ze spokojem, unikając uprzedzeń, jakie można wobec niego odczuwać, widz będzie mógł śledzić naprawdę interesującą debatę. Słowa, których używamy, mają znaczenie, stąd nacisk psychologa na wyjaśnienie kilku podstawowych definicji. Szacunek jest również niezbędny i to jest prawdziwy powód, dla którego kończy jedną z rozmów.
Jordan Peterson nie jest teologiem, co kilkakrotnie podkreśla w filmie, gdy zadaje mu się pytania wykraczające poza jego wiedzę. Co więcej, zdaje się zapominać, że nawet jeśli popełniamy błędy i grzeszymy, Chrystus wciąż nas wzywa i nadal możemy być chrześcijanami. Konkluzją debaty jest jednak nie tyle to, czy Peterson jest oszustem, czy nie, ale fakt, że obrona naszej wiary wymaga wielu przygotowań, ponieważ świat zadaje pytania i chrześcijanie mają prawo na nie odpowiadać, opierając się na naukach Jezusa.
W tym sensie nie ma znaczenia, czy Jordan Peterson jest chrześcijaninem, czy nie. Pytanie brzmi, czy każdy z nas nim jest i czy bylibyśmy w stanie bronić naszej wiary z całych sił, przezwyciężając osobiste ataki i z prawdziwą zdolnością do dialogu w obliczu kwestii podnoszonych przez dzisiejsze społeczeństwo.
Poniżej pełna debata:
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Franciszkanin w Syrii: "Najbardziej potrzebujemy modlitwy innych chrześcijan".
Po wczorajszym spotkaniu prezydenta Syrii z przedstawicielami społeczności chrześcijańskiej, 28 maja, przeprowadziliśmy wywiad z ojcem Fadim na temat sytuacji w kraju.
W Syrii pozostało około 400 000 chrześcijan (4% z 22 milionów mieszkańców). Spośród nich tylko 20 000 to katolicy. Trzynastu franciszkanów posługuje w parafiach w Damaszku, Aleppo, Latakii, Tartous i Idlib, niosąc nadzieję pośród wojen, trzęsień ziemi i zmian rządów.
W niespokojnym nadmorskim mieście Latakia w Syrii ojciec Fadi Azar uosabia odporność Kościoła katolickiego w środku wojny, która trwa już 14 lat. Jako franciszkanin z Kustodii Ziemi Świętej, ten palestyńsko-jordański kapłan przybył w sam środek konfliktu (2015 r.), by służyć jako proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa. W poniższym wywiadzie ojciec Fadi opisuje dramatyczną sytuację syryjskich chrześcijan i swoją pracę duszpasterską.
Jesteś Palestyńczykiem, ale urodziłeś się w Jordanii?
- Urodziłem się w Jordanii, ale z pochodzenia jestem Palestyńczykiem. Moi dziadkowie uciekli z Yajar (Palestyna) podczas wojny w '48 i osiedlili się w Abud, niedaleko Ramallah. Moi rodzice mieszkają w Ammanie w Jordanii. Uczyłem się w tamtejszej szkole franciszkańskiej od 4 roku życia do 18. Następnie pielęgnowałem to ziarno powołania w Stanach Zjednoczonych, gdzie bracia wysłali mnie na studia teologiczne na Katolickim Uniwersytecie w Waszyngtonie.
Dlaczego przyjechałeś do Syrii w środku wojny?
- Franciszkańskie posłuszeństwo. Najpierw przez 5 lat byłem w Damaszku, a od 5 lat jestem w Latakii. Kiedy przyjechałem, wojna trwała już od 4 lat. Dziś nadal tu jesteśmy, ponieważ my, franciszkanie i zakonnicy z innych wspólnot, jesteśmy "mostem nadziei" na tej świętej ziemi, gdzie nawrócił się św.
Wasza parafia w Latakii jest oazą w czasie burzy. Jakim wspólnotom służycie?
- Oprócz katolików obrządku łacińskiego przyjmujemy także katolików obrządku ormiańskiego, syryjskiego i chaldejskiego, którzy nie mają własnych kościołów. Do parafii należy klasztor i odzyskaliśmy szkołę, która została skonfiskowana przez poprzedni rząd.
Syria doświadcza potrójnego kryzysu: wojny, trzęsienia ziemi i zmiany rządu. Jak to na nią wpływa?
- Po upadku Assada w grudniu, mamy islamski rząd kierowany przez Ahmeda al Sharaa. Chociaż prezydent okazuje szacunek chrześcijanom (właśnie dziś mieliśmy spotkanie z nim i przywódcami wszystkich wyznań chrześcijańskich w Aleppo), prawdziwym zagrożeniem są niekontrolowane grupy zbrojne. W marcu między Banias a Latakią zginęło 10 chrześcijan.
- Istnieją radykalne narzucenia: muzułmanie żądają, aby kobiety zakrywały głowy w pracy, a młodzi mężczyźni byli bici za noszenie szortów. Istnieje wiele grup, które wywieszają czarną flagę ISIS, aby wzbudzić terror wśród ludności i przejąć władzę. Atakują zarówno alawitów, jak i chrześcijan. W marcu zabili 7000 osób.
Twoja praca społeczna jest niestrudzona. Jakie działania wspierasz?
- Mamy przychodnię lekarską, dom dla niepełnosprawnych dorosłych i dom dla osieroconych dzieci. Co miesiąc rozdajemy żywność, pomagamy w zakupie leków i remontach domów. Chociaż pomagamy niektórym muzułmanom, priorytetowo traktujemy chrześcijan, ponieważ nie otrzymują oni pomocy od muzułmańskich organizacji pozarządowych.
Jak przetrwają, gdy gospodarka zostanie zniszczona?
- Pomoc przychodzi z zewnątrz: od Kustodii Ziemi Świętej, franciszkańskich komisarzy, takich jak o. Luis Quintana w Madrycie i Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Bez tego byłoby to niemożliwe. Ludzie stracili pracę, zdarzają się porwania, napady... Niektóre chrześcijańskie rodziny szukają azylu humanitarnego w innych krajach. W ostatnich miesiącach kilka rodzin z mojej parafii wyjechało do Barcelony.
Jego ostatnie przesłanie do czytelników...
- Prosimy wszystkich innych chrześcijan o wsparcie i modlitwę. Jesteśmy mniejszością, która żyje w strachu, ale nasza obecność jest niezbędna. Jesteśmy tu od 2000 lat i nie chcemy stąd wyjeżdżać, mimo że wojna trwa już 14 lat. Nie zapominajmy o Syrii: ziemi sanktuariów, starożytnych kościołów i pierwszej ewangelizacji".
Spotkanie prezydenta Syrii z przedstawicielami społeczności chrześcijańskiej 28 maja.
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Miłość i chwała idą w parze. Siódma Niedziela Wielkanocna (C)
Joseph Evans komentuje czytania na Siódmą Niedzielę Wielkanocną (C) 1 czerwca 2025 r.
Joseph Evans-29 maja 2025 r.-Czas czytania: 2minuty
Szczepan spojrzał w niebo i ujrzał chwałę Bożą oraz Chrystusa Jezusa siedzącego po prawicy Ojca. Był tym tak zachwycony, że poczuł potrzebę wykrzyknięcia tego, co widzi. Ale to sugerowało równość Jezusa z Ojcem, jego boską istotę, coś, czego Żydzi nie chcieli zaakceptować. Wzięli kamienie i ukamienowali Szczepana.
Ten temat boskiej chwały Chrystusa jest rozwijany w dzisiejszej Ewangelii. Jezus modli się do swojego Ojca i zaczyna mówiąc: "Dałem im chwałę, którą Ty Mi dałeś".. Ciekawe słowa, jak to możliwe? Komunikacja łaski jest już przedsmakiem chwały; w każdym sakramencie uczestniczymy również w chwale Chrystusa. Ta chwała może być bardziej widoczna w pięknie sztuki sakralnej, architektury, muzyki i uroczystej liturgii, ale jest ukryta w bardziej dyskretnej, prostszej Mszy. W każdej Mszy Jezus siedzi po prawicy Ojca, wstawiając się za nami, wprowadzając nas, już teraz, do swojej niewidzialnej chwały.
Jezus kontynuuje swoją modlitwę, prosząc Ojca "aby ci, których mi dałeś, byli ze mną tam, gdzie ja jestem, i oglądali moją chwałę, którą mi dałeś, ponieważ umiłowałeś mnie przed założeniem świata".. Jezus chce, abyśmy dzielili się Jego chwałą, ponieważ jest to dzielenie się miłością Ojca. Miłość i chwała idą w parze. Są pełnią tego, co możemy nazwać ekstatyczną miłością. Widzimy to w miłości romantycznej: na początku kochankowie myślą, że ich ukochany jest całkowicie chwalebny. Z czasem każde z nich dostrzega, że ta druga osoba nie jest tak wspaniała, jak im się wydawało. Ale w niebie nie będzie rozczarowania: będzie to ciągłe odkrywanie, jak chwalebny jest Bóg i jak chwalebna jest ich miłość.
Księga Objawienia daje nam wgląd w tę niebiańską chwałę, więc nie jest zaskakujące, że Duch Święty oferuje nam tekst z niej podczas dzisiejszej Mszy Świętej (tak jak czyni to przez cały okres wielkanocny). Jezus objawia się jako "Alfa i Omega, początek i koniec, pierwszy i ostatni".. I zaprasza nas do przyłączenia się do modlitwy Kościoła o Jego przyjście. Tak, pragnijmy przyjścia Pana i udziału w Jego wiecznej chwale. Możemy zaspokoić i wzmocnić tę tęsknotę, przyjmując Go z wiarą podczas każdej Mszy Świętej, oczekując tej chwalebnej pełni wzroku, która przychodzi wraz z wizją błogosławieństwa.
Pochodzący z Walencji Heliodoro Dols Morell, architekt z Torreciudad, zmarł dziś w wieku 91 lat w Saragossie. Pochodzący z Madrytu z wykształcenia i Aragończyk z adopcji, był częścią słynnej promocji CX Madryckiej Szkoły Architektury, którą ukończył w 1959 roku, między innymi Fernando Higueras, Curro Inza, Miguel de Oriol, Eduardo Mangada, Luis Peña Ganchegui i Manolo Jorge.
Francisco Otamendi-28 maja 2025 r.-Czas czytania: 2minuty
Heliodoro Dols Morell, architekt z Torreciudad i mistrz architektury, zmarł dziś w Saragossie w wieku 91 lat. W swojej długiej karierze zawodowej jakość jego architektury stawała się coraz bardziej widoczna wraz z upływem czasu.
Dokładnie w tym roku Javier Domingo de Miguel opublikował książkę zatytułowaną "Heliodoro Dols. Tradycja, autentyczność, nowoczesność", w której w zabawny i wyczerpujący sposób przedstawia całą swoją karierę zawodową.
Pochodzący z Madrytu z wykształcenia i Aragończyk z adopcji, był członkiem klasy CX Madryckiej Szkoły Architektury, którą ukończył w 1959 roku. Wśród jego kolegów byli między innymi Fernando Higueras, Curro Inza, Miguel de Oriol, Eduardo Mangada, Luis Peña Ganchegui i Manolo Jorge.
Krajowa Nagroda Architektoniczna
Obok Antonio LópezW 1965 roku Heliodoro zdobył Narodową Nagrodę Architektoniczną za projekt fontanny na monumentalnym placu Pedraza. W latach 1963-1975 poświęcił się niemal wyłącznie projektowi Torreciudad, a w 1973 roku zamieszkał w Saragossie. Jego twórczość rozwijała się głównie w Aragonii.
Praca w Torreciudad: "robić coś dla Matki Bożej".
O swojej pracy w Torreciudad Heliodoro napisał: "Pięć lat, które spędziłem w tym miejscu, było niezwykłym doświadczeniem zarówno na poziomie zawodowym, jak i ludzkim. Starałem się nadać mu ludzki wymiar, lubiłem robić coś dla Matki Bożej i starałem się włożyć moje uczucia w badanie złożeń tych kamieni i cegieł".
Josemaría: "z pokornego materiału uczyniłeś boski materiał".
"Dzięki wszystkim ludziom, którzy tam współpracowali, Torreciudad mógł zostać zbudowany. A dzięki zaangażowaniu, trosce i uczuciu, jakie włożyli w jego budowę, stało się ono rzeczywistością. To był powód, dla którego święty Josemaría, założyciel Opus Dei, powiedział do nas, gdy zobaczył, że jest ukończony: ze skromnego materiału, z ziemi, stworzyliście boski materiał" - powiedział Heliodoro Dols.
Jakość architektury Torreciudad została potwierdzona między innymi przez takich architektów jak César Ortiz-Echagüe, Antonio Lamela, Francesc Mitjans, Regino Borobio Ojeda i Fernando Chueca Goitia. Jest to projekt oparty na tradycji i popularnej architekturze Aragonii. Złożony i organiczny projekt, którego tożsamość osiągnięto dzięki zastosowaniu materiałów ceramicznych typowych dla regionu, starając się, w skali krajobrazu, naśladować okoliczne wioski.
Panoramiczny widok na Torreciudad (@OpusDei).
Wkład Torreciudada
"Wielkim wkładem Torreciudad jest piękna harmonia między niezaprzeczalnie nowoczesną architekturą a bardziej tradycyjnym otoczeniem", stwierdziło Sanktuarium.
"To z pewnością najważniejsze dzieło w jego karierze, ale nie jedyne. Jest jeszcze Colegio Mayor Peñalba - prawdziwa ceglana rzeźba - renowacja bazyliki Santa Engracia oraz domów i placu San Bruno w Saragossie". Ponadto "budynek ERZ w Jaca - dziś siedziba regionu Jacetania - budynek sądów w Boltaña i klasztor Carmelitas Descalzas w Huesca". W 2014 r. instytucja Fernando el Católico przyznała mu wyróżnienie za karierę zawodową".
Papież zachęca do współczucia: "To nie jest kwestia religijna, ale ludzka".
Leon XIV poświęcił swoją środową katechezę przypowieści o dobrym Samarytaninie i współczuciu. Powiedział słuchaczom, że współczucie dla innych jest "kwestią człowieczeństwa, a nie kwestią religijną". I że "zanim staniemy się wierzącymi, musimy być ludźmi". Modlił się również o pokój w Ukrainie i Strefie Gazy.
Francisco Otamendi-28 maja 2025 r.-Czas czytania: 3minuty
Papież Leon XIV kontynuował tę środę w Publiczność Druga sesja cyklu katechez o "Jezusie Chrystusie, naszym Zbawicielu", w ramach Jubileuszu Nadziei 2025, koncentrowała się na temacie Dobrego Samarytanina i współczucia, które "zanim stanie się kwestią religijną, jest kwestią człowieczeństwa".
Tematem medytacji była przypowieść o dobrym Samarytaninie, opowiedziana przez św. Łukasza: mężczyzna zostaje napadnięty i pobity przez rabusiów, a Samarytanin lituje się nad nim. Wcześniej przechodzili obok niego Lewita i kapłan, którzy udali się w dalszą drogę.
Na kilka minut przed audiencją Leon XIV objechał Plac Świętego Piotra w Popemobilu, gdzie pozdrowił i pobłogosławił licznych pielgrzymów i wiernych, którzy przybyli, aby posłuchać Ojca Świętego. Jak zwykle, wiele matek i ojców przyniosło dzieci, aby je pobłogosławił.
Święto Wniebowstąpienia Pańskiego
Wśród być może najbardziej znaczących notatek tego ranka były, oprócz słów papieża o współczuciu i miłosierdziu, przygotowania do jutrzejszego święta Wniebowstąpienia Pańskiego, w czwartek 29 maja, które w wielu miejscach zostało przeniesione na niedzielę.
Również serdeczne powitanie, podobnie jak w ubiegłą środę, "anglojęzycznych pielgrzymów i gości uczestniczących w dzisiejszej audiencji, zwłaszcza z Anglii, Szkocji, Norwegii, Ghany, Kenii, Australii, Chin, Hongkongu, Indii, Indonezji, Birmy, Filipin, Korei Południowej, Tajwanu, Wietnamu, Kanady i Stanów Zjednoczonych Ameryki".
"Przygotowując się do upamiętnienia Wniebowstąpienia Pana do Nieba - powiedział - modlę się, aby każdy z was i wasze rodziny doświadczyły odnowienia nadziei i radości. Niech Bóg was błogosławi.
Pokój w Ukrainie i Strefie Gazy
Na zakończenie audiencji, przed zwróceniem się do włoskojęzycznych pielgrzymów, odmówieniem modlitwy Ojcze nasz i udzieleniem benedykcji, papież okazał swoją "bliskość i modlitwę" za naród ukraiński i modlił się o zakończenie wojny. Zaapelował również dla pokoju w Strefie Gazy, skąd słychać płacz matek i ojców z dziećmi w ramionach. Leon XIV wezwał do "zawieszenia broni", uwolnienia wszystkich więźniów i modlił się do Królowej Pokoju.
W pozdrowieniu skierowanym do arabskojęzycznych pielgrzymów papież Leon XIV powiedział, że "jesteśmy wezwani do bycia miłosiernymi, tak jak miłosierny jest nasz Ojciec. Jego miłosierdzie polega na patrzeniu na każdego człowieka oczami współczucia. Niech Pan błogosławi was wszystkich i zawsze chroni od wszelkiego zła.
Przypowieść o dobrym Samarytaninie: zmiana perspektywy, przyjmowanie innych
W swojej krótkiej katechezie papież rozpoczął od stwierdzenia: "W tej katechezie ponownie odczytujemy przypowieść o dobrym Samarytaninie. Pan kieruje ją do człowieka, który pomimo znajomości Pisma Świętego uważa zbawienie za należne mu prawo, coś, co można nabyć".
"Przypowieść pomaga mu zmienić perspektywę z egocentrycznej na zdolność do przyjmowania innych, czując się powołanym do bycia bliźnim dla innych, bez względu na to, kim są, a nie tylko do oceniania ludzi, których ceni jako bliskich".
Następnie Ojciec Święty podsumował: "Przypowieść mówi nam o współczuciu, o zrozumieniu, że zanim staniemy się wierzącymi, musimy być ludźmi. Tekst prosi nas o zastanowienie się nad naszą zdolnością do zatrzymania się na drodze życia, do postawienia drugiej osoby ponad naszym pośpiechem i naszym planem podróży.
"Prosi nas, abyśmy byli gotowi", podkreślił, "zmniejszyć odległości, zaangażować się, ubrudzić się, jeśli to konieczne, wziąć na siebie ból innych i wydać to, co nasze, wracając na spotkanie z nimi, ponieważ nasz bliźni jest dla nas kimś bliskim.
Pytanie do przemyślenia
W czasie egzaminu papież zadał pytanie: "Drodzy bracia i siostry, kiedy my również będziemy w stanie przerwać naszą podróż i współczuć? Kiedy zrozumiemy, że ten człowiek zraniony na drodze reprezentuje każdego z nas. A wtedy pamięć o wszystkich momentach, w których Jezus zatrzymywał się, aby się o nas zatroszczyć, uczyni nas bardziej zdolnymi do współczucia.
Módlmy się zatem, abyśmy wzrastali w człowieczeństwie, aby nasze relacje były prawdziwsze i bogatsze we współczucie. Prośmy Serce Chrystusa o łaskę, byśmy mieli coraz więcej takich samych uczuć" - zakończył.
AutorFrancisco Otamendi
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Papież mianuje Renzo Pegoraro prezesem Akademii Życia
Papież Leon XIV mianował nowym przewodniczącym Papieskiej Akademii Życia księdza Renzo Pegoraro, bioetyka, który przed wstąpieniem do seminarium ukończył medycynę. Renzo Pegoraro pracował od września 2011 r. jako kanclerz watykańskiego organu.
CNS / Omnes-28 maja 2025 r.-Czas czytania: 2minuty
- Cindy Wooden (Watykan, Catholic News Service). Renzo Pegoraro został mianowany przez papieża Leona XIV przewodniczącym Komisji ds. Papieska Akademia dla Życia. Był kanclerzem Akademii od 2011 roku. Zastąpi arcybiskupa Vincenzo Paglię, który w kwietniu osiągnął obowiązkowy wiek emerytalny 80 lat.
W wywiadzie dla włoskiej gazety "La Stampa" z 26 maja, arcybiskup Paglia powiedział, że złożył rezygnację na ręce papieża Franciszka w dniu swoich 75. urodzin, zgodnie z prawem kanonicznym. Papież poprosił go jednak, by pozostał na stanowisku do swoich 80. urodzin.
Mianowanie Renzo Pegoraro było ogłoszony przez Watykan 27 maja. Tydzień wcześniej Watykan poinformował, że papież Leon mianował na to stanowisko Kardynał Baldassare Reina aby zastąpić Arcybiskup Paglia jako Wielki Kanclerz Instytutu Teologicznego Jana Pawła II dla Nauk o Małżeństwie i Rodzinie.
Obrona i promowanie wartości ludzkiego życia
Papież Franciszek zaktualizował statut Papieskiej Akademii Życia w 2016 roku. Papież powiedział wówczas, że głównym celem Akademii, założonej w 1994 r. przez św. Jana Pawła II, pozostanie "obrona i promowanie wartości ludzkiego życia i godności osoby".
W nowych statutach dodano jednak, że osiągnięcie tego celu będzie obejmowało poszukiwanie sposobów promowania "troski o godność osoby ludzkiej w różnym wieku istnienia", a także "wzajemnego szacunku między płciami i pokoleniami, obrony godności każdej istoty ludzkiej". A także "promowanie jakości życia ludzkiego, która integruje jego wartość materialną i duchową, z myślą o autentycznej "ekologii ludzkiej". Ekologii, która "pomaga przywrócić pierwotną równowagę stworzenia między osobą ludzką a całym wszechświatem".
Pegoraro, absolwent medycyny i teologii moralnej
Renzo Pegoraro, który 4 czerwca skończy 66 lat, dołączy do zespołucUkończył medycynę na Uniwersytecie w Padwie (Włochy) w 1985 roku. Wcześniej studiował teologię moralną na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Został wyświęcony na kapłana w 1989 roku.
Uzyskał wyższy stopień bioetyki na Katolickim Uniwersytecie Najświętszego Serca we Włoszech i wykładał bioetykę na Wydziale Teologicznym Północnych Włoch. Był także sekretarzem generalnym Fundacji Lanza w Padwie, centrum studiów nad etyką, bioetyką i etyką środowiskową. Wykładał etykę opieki w należącym do Watykanu szpitalu pediatrycznym Bambino Gesù w Rzymie. W latach 2010-2013 był prezesem Europejskiego Stowarzyszenia Centrów Etyki Medycznej.
Kościół obchodzi święto Saint Germaina, biskupa Paryża, 28 maja. Aby zobaczyć ślad tego świętego, wystarczy spojrzeć na miejsca w Paryżu, które noszą jego imię. Na przykład bulwar Saint-Germain, drużyna Paris Saint-Germain i oczywiście kościół Saint Germain-l'Auxerois w pobliżu Luwru. Święty Mariana de Jesus, patron Ekwadoru, jest również obchodzony.
Francisco Otamendi-28 maja 2025 r.-Czas czytania: 2minuty
Dzisiejsza liturgia czci świętego Germana z Paryża, który odcisnął silne piętno na stolicy Paryża. Aby przytoczyć powyższe przykłady, bulwar zawdzięcza swoją nazwę Saint-Germain, biskupowi Paryża w 555 roku. Drużyna piłkarska, założona w 1970 roku, wzięła swoją nazwę od stolicy Francji i Saint-Germain-en-Laye, gdzie klub został założony. A kościół, niedaleko Luwru, jest poświęcony świętemu.
Tekst poświęcony Saint Germainowi przez Agencja Watykańska jest zwięzły, choć podaje szczegóły. Mówi, że urodził się w Autun (Burgundia, Francja) pod koniec V wieku. Złożył śluby i powierzono mu klasztor Saint Syphronianus, który odzyskał z dekadencji. Był doradcą króla w Paryżu i został biskupem tego miasta. A jego klasztor został uznany za wzór w całej Francji i został mu poświęcony po jego śmierci.
Możesz do dodania że Saint Germain brakowało małych Groziło mu najpierw poronienie, a potem otrucie. Następnie, dzięki krewnemu, otrzymał solidną formację i został wyświęcony na kapłana, został opatem klasztoru św. Symforiana, opiekował się potrzebującymi, budował kościoły, próbował zasiać pokój w konfliktach społecznych, potępiał wady dworu i roztropnie rządził swoją diecezją. Zmarł w 576 roku.
Mariana de Jesús de Paredes, patronka Ekwadoru
Rodzina franciszkańska również świętuje tego dnia Mariana de Jesús de Paredes, urodzonego w Quito w 1618 r., patrona Ekwadoru, wraz ze św. Dziewica z Quinche. Osierocona jako dziecko, była dziewicą i nie mogąc wstąpić do klasztoru, prowadziła życie modlitwy i postu w domu. Jej Martyrologia rzymska mówi, że "poświęciła swoje życie Chrystusowi w Trzecim Zakonie św. Franciszka i wykorzystała swoją siłę, aby pomóc biednym Indianom i czarnym (1645)". Jest pierwszą ekwadorską świętą: została kanonizowana przez Piusa XII w 1950 roku.
AutorFrancisco Otamendi
Subskrybuj magazyn Omnes i ciesz się ekskluzywnymi treściami dla subskrybentów. Będziesz mieć dostęp do wszystkich Omnes
Jego ojciec Louis Marius Prevost był administratorem w kilku placówkach edukacyjnych, a także katechetą. Jego rodzice byli emigrantami z Francji.
Jego matka Mildred Prevost, bibliotekarka w Mendel Catholic Prep School.
Bracia: Louis, weteran wojskowy mieszkający obecnie na Florydzie, i John, emerytowany dyrektor szkoły katolickiej.
1969. W wieku 14 lat wstępuje do niższego seminarium, opuszczając dom rodziców.
1973. Ukończył szkołę średnią w Niższym Seminarium Duchownym Ojców Augustianów pod wezwaniem św.
1977. Stopień naukowy z matematyki na Uniwersytecie Villanova (augustianów), ze specjalizacją z filozofii.
1977. We wrześniu wstąpił do nowicjatu Prowincji Augustianów Matki Bożej Dobrej Rady w St. Louis w stanie Missouri.
1978. Pierwsza profesja zakonna 2 września.
1978-1982. Master of Divinity na Katolickiej Unii Teologicznej w Chicago.
1981. Uroczysta profesja 29 sierpnia.
1981. Święcenia diakonatu 10 września.
1982. Święcenia kapłańskie 19 czerwca.
Roma
1982-1984. Rzym. Prawo kanoniczne na Uniwersytecie Angelicum
1984-1987. Doktorat z rozprawą doktorską Rola lokalnego przeora Zakonu Świętego Augustyna.
Peru
1985-1986. Po święceniach kapłańskich został skierowany do pracy na misji w Chulucanas w Peru jako wikariusz parafialny katedry i kanclerz diecezji.
Stany Zjednoczone
1987-1988. Powołań w Stanach Zjednoczonych i dyrektorem ds. misji w Prowincji Augustianów Matki Bożej Dobrej Rady w Illinois. Ponadto był zaangażowany w zbieranie funduszy na misje swojej prowincji.
Peru
1988. Peru, misja Trujillo. Dyrektor formacji wspólnej dla aspirantów augustiańskich. Służył tam jako przeor wspólnoty (1988-1992), dyrektor formacji (1988-1998) i mistrz profesów (1992-1998).
1989-1998. W archidiecezji Trujillo pełnił funkcję wikariusza sądowego i profesora prawa kanonicznego, patrystyki i moralności w Wyższym Seminarium Duchownym.
1992-1999. Administrator parafii Matki Bożej z Monserrat.
Stany Zjednoczone
1999. Prowincjał Prowincji Matki Bożej Dobrej Rady w Chicago.
Roma
2001. Przeor generalny augustianów.
2007. Ponownie wybrany na drugą kadencję.
Peru
2013-2014. Dyrektor formacji w klasztorze św. Augustyna w Chicago i wikariusz prowincjała prowincji.
2014. 3 listopada papież Franciszek mianował go administratorem apostolskim Chiclayo. 12 grudnia został wyświęcony na biskupa. W 2015 r. został mianowany biskupem Chiclayo i otrzymał peruwiańskie obywatelstwo.
2018-2023. Drugi wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Peru.
2019. Członek Kongregacji ds. Duchowieństwa.
Roma
2023. 12 kwietnia został mianowany prefektem Dykasterii ds. Biskupów i przewodniczącym Papieskiej Komisji ds.
2023. Kardynał 30 września.
2023. 4 października został członkiem kilku dykasterii: Ewangelizacji, Nauki Wiary, Kościołów Wschodnich, Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego oraz Kultury i Edukacji, Dykasterii ds. Tekstów Prawodawczych, Papieskiej Komisji ds. Państwa Watykańskiego.
2025. Wielki Krzyż Honoru i Dewocji Zakonu Maltańskiego.
Wiara w sukcesję apostolską oznacza wiarę w to, że Bóg nie improwizuje, że nic nie jest pozostawione przypadkowi i że wczorajszy papież, podobnie jak dzisiejszy, jest darem i tajemnicą. Czy mu się to podoba, czy nie. Niezależnie od tego, czy jest tym, którego byśmy wybrali.
28 maja 2025 r.-Czas czytania: 2minuty
Echa requiem dla Francisco a entuzjazm związany z wyborem kolejnego papieża już kipiał w całym chrześcijaństwie. Podczas konklawe wszyscy, publicznie i prywatnie, słyszeliśmy powtarzaną modlitwę, że "to Duch Święty wybiera".
Jednak to, co wydawało się autentyczną modlitwą, okazało się ukrytą przysięgą: niech wyjdzie ten, którego chce Bóg, tak, ale niech to będzie mój, a jeśli nie, to przynajmniej niech nie wyjdzie ten drugi. Pobożność na pokaz, modlitwa ukierunkowana, wiara z urny wyborczej.
I mówię to, ponieważ teraz, kiedy to wyszło na jaw Leon XIV -Wydaje się, że zasłona neutralności została zdjęta, z atmosferą kontrolowanego przywrócenia i pewnej odzyskanej liturgicznej powagi. Zaczyna się dostrzegać, i to nie w odosobnieniu, ton "teraz tak", jakby Kościół wreszcie miał prawowitego papieża, jakby poprzedni był niczym więcej niż długim nawiasem w magisterium. A potem, oczywiście, zaczyna się nieznośna litania porównań: "Franciszek powiedział to tu, a Leon tam", "wreszcie mówią jasno", "tak ubiera się papież".
Nie będzie zbyteczne przypominanie, że Franciszek również został wybrany przez Boga, że nie był ingerencją w system ani porażką w matrycy. Że w historii Kościoła papieże nie następują po sobie poprzez korygowanie błędów, ale przez czystą Bożą opatrzność; i że porównywanie jednego z drugim jest stawianiem darów Ducha Świętego w konkurencji między sobą.
Oczywiście życzę sobie długiego pontyfikatu, ponieważ życzę Najwyższemu Papieżowi długiego życia. Nie życzę sobie jednak, aby był on długi, ponieważ przez lata muszę znosić legiony zawodowych opiniotwórców, którzy udają pobożność i posłuszeństwo, podczas gdy oczywiste jest - ponieważ jest to oczywiste - że ich wierność nigdy nie była Piotrowi, ale ich własnej koncepcji - często płaskiej, kapryśnej i zredukowanej - tego, czym powinien być prymat.
Jestem entuzjastycznie nastawiony do wyboru Leona XIV, ale uczciwość wobec własnej wiary zobowiązuje mnie dziś do powiedzenia głośno, że wiara w sukcesję apostolską oznacza wiarę w to, że Bóg nie improwizuje, nie pozostawia niczego przypadkowi i że wczorajszy papież jest, podobnie jak dzisiejszy, darem i tajemnicą. Czy mu się to podoba, czy nie. Czy pasuje, czy nie. Czy jest tym, którego byśmy wybrali.
Augustyna z Canterbury, który wraz z innymi mnichami został wysłany przez papieża Grzegorza Wielkiego na ewangelizację Anglii. Tam nawrócił tego samego króla i wielu innych na wiarę chrześcijańską, został arcybiskupem Canterbury i założył kościoły i klasztory.
Francisco Otamendi-27 maja 2025 r.-Czas czytania: < 1minuta
Kiedy Augustyn był przeorem benedyktyńskiego klasztoru św. Andrzeja w Rzymie, został wysłany przez papieża Grzegorza Wielkiego, na czele około czterdziestu mnichów, do ewangelizacja Anglii. Wylądował w Thanet i wysłał wiadomość do króla Kentu Etelberta. Król, który poślubił Berthę, chrześcijańską księżniczkę z frankijskiej rodziny królewskiej, pozwolił im osiedlić się w Canterbury, stolicy królestwa, i dał im wolność głoszenia kazań. Król szybko się nawrócił i przyjął chrzest w 597 roku.
Papież ucieszył się z wiadomości i wysłał nowych współpracowników oraz mianował Augustyna na stanowisko arcybiskup prymas Anglii. Jednocześnie powiedział mu, aby nie był dumny z sukcesów i zaszczytów wysokiego urzędu. Podążając za wskazówkami papieża, Augustyn wzniósł inne stolice biskupie, Londyn i Rochester, oraz konsekrował Melito i Justusa na biskupów. Święty misjonarz zmarł w 604 r. i został pochowany w Canterbury w kościele noszącym jego imię.
Czterech angielskich księży i dwie Koreanki
Czterech kapłanów diecezjalnych również obchodzi dziś swoje święto męczennicy Anglicy, Edmund Duke, Richard Hill, John Hogg i Richard Holiday, powieszeni i poćwiartowani w Dryburne, niedaleko Durham, 27 maja 1590 r., za panowania Elżbiety I.
27 maja liturgia upamiętnia również koreańskie święte męczennice Barbarę Kim i Barbarę Yi. Obie kobiety, chrześcijanki, zostały aresztowane i uwięzione w Seulu. Odmówiły apostazji pomimo tortur i zmarły w więzieniu w 1839 roku.
Francuscy biskupi prowadzą zdecydowaną kampanię przeciwko ustawie o "wspomaganej śmierci
Ustawa o "wspomaganej śmierci", której orędownikiem jest prezydent Emmanuel Macron, ma zostać poddana pod głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym 27 maja. Z tej okazji francuscy biskupi rozpoczęli intensywną kampanię wzywającą katolików do sprzeciwu wobec ustawy. Sprzeciwiają się jej również przywódcy wszystkich religii.
OSV / Omnes-27 maja 2025 r.-Czas czytania: 4minuty
- Caroline de Sury (OSV News, Paryż). W obliczu kontrowersyjnej ustawy o "wspomaganej śmierci", francuscy biskupi katoliccy rozpoczęli bezprecedensowo silną kampanię publiczną, wzywając katolików do sprzeciwu wobec ustawy.
Ustawa, której orędownikiem jest prezydent Emmanuel Macron, ma zostać poddana pod głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym 27 maja i później.
Biskupi wezwali wszystkich katolików we Francji do podjęcia osobistych działań, aby sprzeciwić się swoim przedstawicielom w parlamencie, którzy przygotowują się do głosowania nad ustawą.
Teraz oddzielnie: opieka paliatywna i wspomagana śmierć
W czerwcu 2024 r. poprzedni projekt ustawy na rzecz eutanazjaUstawa o "końcu życia" miała zostać przyjęta w Paryżu. Macron, który zainicjował ustawę, nazwał ją "końcem życia".prawo braterstwa". Jednak 9 czerwca prezydent podjął decyzję o rozwiązaniu Zgromadzenia Narodowego, a wszystkie trwające procesy legislacyjne zostały wstrzymane.
W styczniu nowo mianowany katolicki premier, François Bayrou, zażądał, aby kwestie opieki paliatywnej i wspomaganego umierania, które wcześniej były połączone w jednej ustawie dotyczącej "końca życia", zostały przeanalizowane przez parlament w dwóch oddzielnych tekstach. W związku z tym od 9 kwietnia Komisja Spraw Społecznych Zgromadzenia Narodowego analizuje dwa odrębne projekty ustaw.
Podczas gdy projekt ustawy na rzecz opieka paliatywnaPodczas gdy inny projekt ustawy, który gwarantuje dostęp do opieki u schyłku życia dla wszystkich pacjentów, cieszy się szerokim konsensusem, drugi projekt, który wzywa do legalizacji pomocy medycznej w umieraniu, powoduje głębokie podziały we francuskich partiach politycznych.
Biskupi: sprzeciw wobec reformy
Biskupi są silnie zmobilizowani w kwestii "pomocy w umieraniu" od ponad roku. "Minęły lata, odkąd problem społeczny lub projekt reformy zmobilizował ich do tego punktu", zauważył "Le Monde" 19 marca.
"Poprzez wywiady, opinie i występy w najlepszych programach telewizyjnych i radiowych, duchowni mobilizują się, aby wyrazić swój wyraźny i jednoznaczny sprzeciw wobec reformy, do której dąży Emmanuel Macron".
"Wybór zabijania i pomagania w zabijaniu nie jest mniejszym złem".
W ostatnich tygodniach francuscy biskupi zintensyfikowali swoje wysiłki, aby wezwać parlamentarzystów do sprzeciwienia się wprowadzeniu ustawy o "prawie do śmierci".
6 maja ustępujący przewodniczący francuskiej konferencji biskupów, arcybiskup Reims, Éric de Moulins-Beaufort, odpowiedział w X na komentarze Macrona dotyczące ustawy o "wspomaganym umieraniu". Macron zwrócił się do masonów z Wielkiej Loży Francji dzień wcześniej, odnosząc się do aktywnej pomocy w umieraniu jako "mniejszego zła".
"Nie, panie prezydencie, wybór zabijania i pomagania w zabijaniu nie jest mniejszym złem" - odpowiedział arcybiskup Moulins-Beaufort. "To po prostu śmierć. Trzeba to powiedzieć bez kłamstwa i bez ukrywania się za słowami. Zabijanie nie może być wyborem braterstwa czy godności. To wybór porzucenia i odmowy pomocy do końca. To wykroczenie będzie ciążyć na najbardziej narażeni członkowie i samotników w naszym społeczeństwie".
"Żadna pseudosolidarność nie pomoże im zniknąć".
Ze swojej strony arcybiskup Lyonu Olivier de Germay zaapelował do parlamentarzystów w oświadczeniu z 12 maja: "Potrzebujemy polityków, którzy mają odwagę iść pod prąd" i którzy "mają odwagę powiedzieć "nie" pseudo-solidarności, która byłaby równoznaczna z powiedzeniem osobom starszym, że możemy pomóc im zniknąć".
Wspólny sprzeciw przywódców religijnych
15 maja przywódcy religijni Francji, w tym katolicy, żydzi, muzułmanie, protestanci, prawosławni i buddyści, opublikowali swój pierwszy wspólny sprzeciw wobec propozycji. Podpisane przez arcybiskupa Moulins-Beaufort i opublikowane przez Konferencję Episkopatu, wspólne oświadczenie potępiło "poważne nadużycia" i "radykalną zmianę", jaką pociągnęłoby za sobą wprowadzenie ustawy o "wspomaganej śmierci".
Następnego dnia w katolickim dzienniku "La Croix" arcybiskup Tours, Vincent Jordy, wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu, wyjaśnił powody sprzeciwu Kościoła wobec ustawy.
Jeden na dwóch Francuzów nie ma opieki paliatywnej
"Naprawdę pomagamy ludziom umrzeć, gdy towarzyszymy im do końca ich życia" - powiedział. "Istnieje wyraźny niedobór opiekunów, a jeden na dwóch Francuzów może powiedzieć, że nadal nie ma dostępu do wysokiej jakości opieki paliatywnej, o której wiemy, że w zdecydowanej większości przypadków zmniejsza liczbę próśb o śmierć" - powiedział.
Parafie w całej Francji
17 maja ustawodawcy zatwierdzili poprawkę do ustawy, która ma zostać poddana pod głosowanie 27 maja, tworząc nowe "prawo do umierania z asystą". Odmówiono używania terminów "eutanazja" - ponieważ "był on używany od października 1939 r. przez Hitlera i nazistów" - i "samobójstwo", aby uniknąć pomyłki z zapobieganiem samobójstwom, jak to było powszechnie rozumiane do tej pory.
18 maja parafie w całej Francji rozdawały plakaty i ulotki podczas niedzielnych mszy, które były również publikowane na diecezjalnych i parafialnych kontach w mediach społecznościowych. W ten sposób parafie wzmocniły kampanię biskupów na rzecz sprzeciwu wobec ustawy. Biskupi wyraźnie poprosili wiernych o osobisty kontakt ze swoimi przedstawicielami.
"Nie milczmy".
"Nie milczmy", nalegali. "Powiedzmy "nie" legalizacji eutanazji i wspomaganego samobójstwa. ... Jeśli ta ustawa zostanie przyjęta 27 maja, będzie jedną z najbardziej liberalnych na świecie, zagrozi najbardziej bezbronnym i podważy szacunek należny każdemu ludzkiemu życiu".
Jednak trzy dni później, 21 maja, deputowani Zgromadzenia Narodowego przyjęli artykuł określający zarys procedury ubiegania się o pomoc w przypadku śmierci, która będzie dostępna nawet dla tych, którzy nie mieli jeszcze dostępu do opieki paliatywnej.
Czuwanie i świadectwa
Tego samego wieczoru 12 biskupów z regionu paryskiego wzięło udział w czuwaniu i wysłuchało świadectw życia w katedrze Notre Dame w Paryżu.
W Zgromadzeniu Narodowym debata trwała do 25 maja, przed formalnym głosowaniem w dniu 27 maja.
—————
Caroline de Sury pisze dla OSV News z Paryża.
————-
Ten artykuł jest tłumaczeniem artykułu opublikowanego po raz pierwszy w OSV News. Oryginalny artykuł można znaleźć tutaj tutaj.
Biorąc pod uwagę wszystkie te rzeczy, o których nam się nie mówi (lub które są tabu) na temat macierzyństwa, najbardziej logiczną rzeczą jest się go bać.
Kilka dni temu słynna hiszpańska piosenkarka powiedziała, że boi się zostać matką, ponieważ nie chce stracić wolności. Szczerze mówiąc, nie jestem zaskoczona. Biorąc pod uwagę wszystkie te rzeczy, o których nam nie powiedziano (lub które są tabu) na temat macierzyństwa, najbardziej logiczną rzeczą jest bać się tego.
Jest wiele rzeczy, o których się nie mówi, a które odkrywa się dopiero po zajściu w ciążę. Na przykład, będziesz budzić się wiele nocy, gdy pojawią się bliźniaki i w końcu zaczniesz radzić sobie z bezsennością. Niewiele osób mówi ci, że twój zmysł węchu staje się supermocą i wszystko zaczyna cię obrzydzać, nawet woda kolońska, którą tak bardzo kochałaś.
Lekarz nie chce ci powiedzieć, że istnieją 18-godzinne porody... I wiele więcej. I nikt, absolutnie nikt, nie chce przyznać, że twoje hormony są w takiej podróży, że nawet wideo z Donaldem Trumpem przyznającym honorowy stopień niepełnosprawnemu chłopcu sprawi, że będziesz płakać bardziej niż "A Walk to Remember".
Sekrety macierzyństwa
Ale nie mówią też o nieopisanym uczuciu zauważania pierwszych kopnięć dziecka, które nieśmiało przyciągają twoją uwagę. Nikt nie mówi ci, że twoje matka a twoja teściowa podzieli się z tobą mądrością, która pochodzi z lat nagromadzonego doświadczenia i uczucia.
Niewielu powie ci o guli w gardle, gdy twój ojciec patrzy na ciebie z gestem, który miesza radość i nostalgię, w którym momencie jego mała córeczka została matką? Lekarz zachowuje w tajemnicy zawodowej uśmiech, który wymyka się z twarzy męża, gdy dowiaduje się, że będzie miał dziecko i słyszy bicie jego serca.
Wolność i macierzyństwo
Macierzyństwo bez wątpienia odbierze ci swobodę poruszania się, nawet wiązania butów. Ale sprawi, że będziesz świadoma na wyższym poziomie prawdziwej wolności, takiej, za którą mężczyźni oddają życie. Wolność, która wykracza poza robienie tego, co chcesz, ponieważ staje się kochaniem tego, co robisz.
Jest to paradoksalna wolność (Bóg ma dziwne poczucie humoru), w której wszystkie niewygody ciąży przekształcają się w coraz bardziej zdecydowane tak: tak dla życia; tak dla przyszłości z nadzieją; tak dla uświadomienia sobie, że ciąża nie powinna być romantyzowana ani demonizowana, ale przeżywana, aby wiedzieć, że jest wiele rzeczy, o których nam nie powiedziano, ale że stając się matką, pojęcia, które zmieniamy, nabierają prawdziwego znaczenia.
Macierzyństwo potępia niesprawiedliwość, którą popełniamy, redukując się do uczuć i ubogiej wolności materialnej. Bycie matką otwiera drzwi do hojności i poświęcenia, które są dalekie od służalczości i podporządkowania, o których wielu mówi, że jest macierzyństwem. Ale oczywiście, jeśli ci o tym nie mówią, to normalne, że się tego boisz.
Do nas więc należy przypomnienie światu, jak to jest być matką. Stawką jest nasze życie, nasza przyszłość. Jak Papież Franciszek 1 stycznia 2019 r.: "Świat, który patrzy w przyszłość bez spojrzenia matki, jest krótkowzroczny (...). Świat, w którym matczyna czułość została zdegradowana do zwykłego sentymentu, może być bogaty w rzeczy, ale nie w przyszłość".
W niedzielę 25 maja papież Leon XIV objął w posiadanie rzymską katedrę św. Jana na Lateranie. Jest to najstarsza bazylika papieska i jedna z czterech najważniejszych w stolicy Włoch.
Ten krok sprawił, że Leon XIV został biskupem Rzymu, odprawiając swoją pierwszą mszę jako biskup w niedzielę o 17:00 .
Teraz możesz skorzystać ze zniżki 20% na subskrypcję Raporty Rzymskie Premiummiędzynarodowa agencja informacyjna specjalizująca się w działalności papieża i Watykanu.
Emerytowany kardynał arcybiskup Madrytu, Antonio María Rouco Varela (Villalba, Lugo, 1936), przez całe życie prowadził intensywną i owocną pracę duszpasterską w różnych diecezjach.
Chcielibyśmy teraz odnieść się do jego życia akademickiego, w którym z wielkim oddaniem zajmował się prawem kanonicznym, a zwłaszcza jego szczególną i z pewnością nowatorską gałęzią, zwaną "teologią prawa kanonicznego". Pionierski przedmiot w kanonistyka i prawdziwie zgodny z doktryną i duchem Soboru Watykańskiego II oraz jego zastosowaniem do problemów i trudności współczesnego chrześcijaństwa.
Logiczne jest, że w trakcie rozwoju prawa kanonicznego i jego stosowania w życiu Kościoła, wiernych i instytucji kościelnych pojawiły się nowe pytania i zawiłe problemy prawne, ponieważ Kościół ma boskie pochodzenie, ale składa się z istot ludzkich posiadających prawa i obowiązki.
Wymiary Kościoła
Augustyna, fakt, że Kościół jest częścią społeczeństwa obywatelskiego - ponieważ w nim żyje i działa - a jednocześnie należy do świata Bożego - ze względu na swoje cele i sposób działania, otrzymane od Jezusa Chrystusa - jest jedną z jego zasadniczych cech. Kościół musi zatem łączyć to, co naturalne i duchowe, teologiczne i prawne, z perspektywy antropologii chrześcijańskiej i historii, w której dokonuje się zbawienie rodzaju ludzkiego.
W tej interesującej pracy Rouco Varela poruszy ważne kwestie teologiczne dla solidnych podstaw prawa kanonicznego, takie jak koncepcja Kościoła, godność osoby ludzkiej jako obrazu i podobieństwa Boga oraz relacje w Kościele jako rodzinie Bożej i jako instytucji (s. 33).
Jednocześnie kardynał Rouco przypomina nam, że w obliczu prowokacji nowoczesności (s. 116) reprezentowanej przez pozytywizm prawny w prawie cywilnym, prawo kanoniczne nie jest zredukowane do praktyki prawnej w relacjach wewnątrz i na zewnątrz niego oraz w wykonywaniu praw i obowiązków chrześcijan.
Teologia, która tworzy prawo
Profesor Rouco Varela zebrał zatem w niniejszym tomie BAC, w ramach kolekcji podręczników prawa kanonicznego "Sapientia iuris", różne artykuły naukowe, które opublikował na temat teologii prawa kanonicznego w różnych specjalistycznych czasopismach zarówno w Hiszpanii, jak i w Europie.
W związku z tym, w całej tej pracy nasz profesor z wielką wprawą naświetli różne kwestie prawne, które pojawiły się w historii, aby pokazać, w jaki sposób, dzięki wkładowi teologii, można znaleźć prawdziwe i głębokie rozwiązanie prawne. Rouco Varela będzie wielokrotnie podkreślał w tym podręczniku stwierdzenie kanonisty Mörsdorfa: "prawo kanoniczne jest dyscypliną teologiczną z metodą prawną" (s. 140).
Wskażmy teraz na kwestię prawną rozwiązaną przez teologię, aby czytelnik mógł zobaczyć, w jaki sposób teologia prawa kanonicznego rozwiązała, w praktyce i teorii, kwestie prawa kanonicznego.
Przykład
Czerpiemy to z wypowiedzi samego Rouco Vareli, który stwierdza, że jednym z wielkich świateł Soboru były Konstytucje Apostolskie "...".Lumen Gentium" (Rzym, 21.XI.1964) i "Gaudium et spes" (Rzym, 7.XII.1965), jest koncepcja Kościoła komunii. Aspekt ten został szeroko rozwinięty w Katechizmie Kościoła Katolickiego, w późniejszym magisterium Kościoła, a zwłaszcza w pracach teologicznych Ojca Świętego Benedykta XVI.
Można powiedzieć, że Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. jest prawnym wyrazem teologii komunii Soboru Watykańskiego II: "Kościół jest w Chrystusie sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego" (LG n. 1).
Podobnie w proemie "Gaudium et spes" stwierdza się: "Wspólnota chrześcijańska składa się z mężczyzn i kobiet, którzy zgromadzeni w Chrystusie, prowadzeni są przez Ducha Świętego w pielgrzymce do królestwa Ojca i otrzymali dobrą nowinę o zbawieniu, aby przekazywać ją wszystkim" (GS, n. 1).
Na koniec zauważmy, że eklezjologia komunii ponownie znajduje odzwierciedlenie w Katechizmie Kościoła Katolickiego: "W jednej rodzinie Bożej, wszystkie dzieci Boże i członkowie tej samej rodziny w Chrystusie, jednocząc się we wzajemnej miłości i w tym samym uwielbieniu Trójcy Świętej, odpowiadamy na intymne powołanie" (n. 959).
W podstawowych kwestiach, takich jak ta, którą właśnie poruszyliśmy, w jedności odzwierciedla się jedyna prawdziwa boska i ludzka rzeczywistość Kościoła i jego wiernych jako osób ludzkich obdarzonych godnością powołania przez chrzest do bycia dziećmi Bożymi i Kościoła (77).
Dokładnie rzecz biorąc, Kościół komunii będzie teologicznie wykraczał poza wizję Piusa XII w jego encyklice "Mystici corporis" (Rzym, 12.VI.1943), ponieważ dla prawa kanonicznego teologia komunii jest łatwiejsza do wyrażenia w systemie prawnym i będzie podkreślać relację osoby ludzkiej do Boga i do autorytetu Kościoła.
Bardzo interesujące z historycznego punktu widzenia jest przypomnienie wraz z Rouco Varelą czasów okresu posoborowego jako czasu "pełnej nadziei wiosny kościelnej", a także "powszechnej niezdyscyplinowania", zwłaszcza w niektórych częściach Europy, dlatego też promulgacja Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1983 roku nastąpiła w opatrznościowym momencie, gdy święty Jan Paweł II stosował prawdziwy Sobór Watykański II w Kościele powszechnym poprzez swoje pisma, rządy i podróże (144). W ten sposób Rouco przypomina nam słowa Mörsdorfa: "Prawo kanoniczne jest 'ordinatio fidei'" (147).
Filip Neri, podobnie jak wielu świętych przed nim i po nim, był jednym z tych przywódców lub ojców wiary, do których Paweł zachęca nas, abyśmy odnosili się, patrząc na wyniki ich życia naśladując ich wiarę.
26 maja to święto św. Filipa Neri, współpatrona Rzymu i świętego, któremu chrześcijaństwo zawdzięcza tak wiele.
Życie
Florentczyk z urodzenia (urodził się w 1515 r.), przeniósł się do Rzymu w wieku dziewiętnastu lat i nigdy więcej go nie opuścił, prowadząc przez około dziesięć lat surowe świeckie życie intensywnej modlitwy (które przeplatał z pracą jako wychowawca dzieci). Całe noce spędzał na czuwaniu w katakumbach San Sebastiano, gdzie w 1544 r., w wigilię Zesłania Ducha Świętego, był bohaterem sensacyjnego wydarzenia: kula ognia - jak się mówi - weszła do jego klatki piersiowej przez usta.
Od tego momentu zaczął przejawiać fizyczne anomalie: jego serce biło głośno i nieregularnie, słyszalne dla otaczających go osób, a kiedy zmarł, badanie jego ciała ujawniło, że jego żebra wygięły się na zewnątrz, właśnie z powodu ciśnienia jego serca, które rozszerzyło się dwa i pół razy bardziej niż normalnie (co uniemożliwiłoby mu przeżycie, podczas gdy Neri przeżył 50 lat w tych warunkach).
Począwszy od Pięćdziesiątnicy, Filip zintensyfikował swoje dzieło ewangelizacji reformy "od dołu": odwiedzał młodych dorosłych i profesjonalistów (a nie dzieci czy młodzież, jak się często uważa), chodził do szpitali, więzień, na place publiczne, rynki, zwracając się do ludzi z prostotą i bezpośrednim, ironicznym, ale zawsze głębokim stylem.
Pomimo wielu oporów z jego strony, został wyświęcony na kapłana w 1551 r., w wieku 36 lat, a następnie z wielkim oddaniem pełnił swoją posługę (spędzał do dziesięciu godzin dziennie w konfesjonale).
Wielki wielbiciel dominikanina Girolamo Savonaroli, dystansował się od jego rygoryzmu: dla niego to nie nadmierne pokuty, nabożeństwa i umartwienia, ale radość, prostota i autoironia były antidotum na pychę i skuteczną pomocą w rozwoju duchowym.
Przyjaciel i doradca kilku papieży, zmarł 26 maja 1595 roku. Został kanonizowany w 1622 r. wraz z Ignacym Loyolą i Franciszkiem Ksawerym (jego przyjaciółmi i towarzyszami w Rzymie), Teresą z Avila i Izydorem Labradorem.
Dziedzictwo
Choć żywiołowy z charakteru, Filip Neri kochał dyskrecję i zawsze starał się odwracać od siebie uwagę, tak jak robią to prawdziwi przywódcy (antropolog Paulo Pinto definiuje dystans jako przeniesienie charyzmy duchowego przywódcy na jego społeczność po jego śmierci, kiedy zwolennicy jednoczą się wokół wartości, które uosabiał, a nie jego osoby). W rzeczywistości o wiele bardziej znani od niego byli ludzie świeccy, którzy dorastali, ludzko i duchowo, pod jego egidą. Wystarczy pomyśleć o muzykach takich jak Giovanni P. da Palestrina czy Giovanni Animuccia (hiszpański ksiądz i kompozytor Tomás Luis de Victoria również bywał w Oratorium).
Kolejna postać "oratorianina", o której warto wspomnieć, oprócz świętego kapłana John Henry Newmanjest wielki hiszpański architekt Antoni Gaudí, czciciel św. Filipa Neri i gorliwy świecki w Oratorium w Barcelonie (został potrącony przez tramwaj w drodze na wieczorne modlitwy), którego proces beatyfikacyjny jest w toku.
Krótko mówiąc, Neri charakteryzował się duchowością naznaczoną jowialnością, ale także nonkonformizmem w stosunku do własnej osoby lub z góry przyjętych norm. W rzeczywistości nigdy nie chciał być uważany za "założyciela", podkreślając raczej, że świętość jest dostępna dla każdego zgodnie z jego własnymi cechami i że prawdziwa duchowa reforma, a także prawdziwa pokuta, zaczyna się od miłości, uśmiechu, akceptacji własnego życia i życia innych takimi, jakimi są, a nie takimi, jakimi chcielibyśmy, aby były.
Oratorium
Kongregacja Oratorium, oficjalnie narodzona w 1575 r., była nową instytucją w tamtych czasach, mającą zagwarantować stabilną formę wspólnocie kapłańskiej, która wyrosła wokół Filipa Neri, w której kapłani żyli we wspólnocie, ale bez ślubów zakonnych, aby poświęcić się służbie świeckim i potrzebom apostolatu w Oratorium.
W Rzymie wciąż naznaczonym złupieniem w 1527 r. i powszechnym kryzysem moralnym i religijnym, Filip, wciąż świecki, w rzeczywistości "wynalazł" Oratorium, aby wspierać codzienną relację z Bogiem i braćmi w wierze, charakteryzującą się również spotkaniami modlitewnymi z przyjaciółmi w jego małym pokoju w kościele San Girolamo della Carità (gdzie mieszkał). Oratorium w rzeczywistości pochodzi od łacińskiego "os", usta, aby wskazać na intymną relację, usta-usta, między Bogiem a człowiekiem. W tych codziennych spotkaniach Słowo Boże było traktowane w sposób znajomy i dzielone z aktywnym udziałem świeckich (nie jako biernych słuchaczy, jak w homiliach podczas Mszy) w modlitwie, refleksji i dzieleniu się, co było czymś niespotykanym w tamtych czasach (podobnie jak codzienna Msza).
Muzyka
Jedną z charakterystycznych cech oratorium jest jego muzyka. W rzeczywistości mówi się o muzyce "oratoryjnej", a nawet o Filipie Neri jako prekursorze gatunku muzycznego znanego jako oratorium.
Geniusz Filipa polegał na zrozumieniu, że muzyka jest językiem uniwersalnym i sprzyja rozpowszechnianiu przesłania Ewangelii, nawet wśród klas ludowych, które były wówczas niepiśmienne i niezdolne do zrozumienia łaciny lub muzyki liturgicznej. Dlatego zaczął wykorzystywać pieśni i melodie znane w tamtych czasach, często modyfikując ich wersety lub ich pisanie, lub zlecając napisanie nowych.
Z tej idei zrodził się gatunek muzyczny oratorium (często sakralna alternatywa dla opery), którego najsłynniejszymi kompozytorami byli Carissimi, Charpentier, Haydn, a w kręgach protestanckich Handel (jego najsłynniejsze oratorium: "Mesjasz") i Bach ("Pasja według św. Mateusza" i inne).
Ludzie często są przekonani, że ponowne wprowadzanie barokowych (lub niszowych, takich jak folk) form muzycznych do współczesnej publiczności jest odtwarzaniem kroków św. Filipa Neri - nic bardziej mylnego. Takie dzieła są z pewnością muzycznymi arcydziełami, ale pierwotną ideą jest przemawianie do ludzi w języku, który znają, więc muzyka pop/rock lub muzyka musicalowa w sferze nieliturgicznej to formy, które byłyby najbliższe temu, o czym myślał Filip. Jest to trochę podobne do tego, co robi dziś wiele grup protestanckich lub katolickich (zwłaszcza charyzmatycznych): współczesna muzykalność, profesjonalnie skomponowane i zaaranżowane piosenki, chrześcijańskie teksty i znaczenia. Wszystko to jednak poza mszą, gdzie właśnie istnieje możliwość "robienia oratorium".
Nowoczesne oddanie
Filip Neri jest dzieckiem nowoczesnej pobożności, ruchu odnowy duchowej w XIV-XV wieku, który dążył do zbudowania bardziej intymnej i subiektywnej religijności, "indywidualnej duchowości", w przeciwieństwie do zbiorowej pobożności średniowiecza.
Jego narodziny zawdzięczamy w szczególności Geertowi Groote (1340-1384), holenderskiemu katolickiemu diakonowi i kaznodziei, który przyjął jako swoją Magna Carta książkę Tomasza z Kempis Naśladowanie Chrystusa, która skupiała się na znaczeniu skupienia i indywidualnej modlitwy, osobistej lekturze Biblii i naśladowaniu Chrystusa w zwykłym życiu: mistycyzm wcielony w rzeczywistość. Ruch ten skupiał się również na apostolstwie świeckich, rozprzestrzeniając się z Holandii do Belgii, Niemiec i Francji, a następnie do Hiszpanii i Włoch, wpływając na niektóre filary katolickiej kontrreformacji: Jana van Ruusbroeca, Teresę z Avila, Jana od Krzyża, Ignacego z Loyoli, a nawet Filipa Neri, z Franciszkiem Salezym jako jego kontynuatorem. Dwaj ostatni zainspirowali później św. Josemaríę Escrivę do założenia Opus Dei.
Koncepcja współczesnej pobożności znalazła swoją ostateczną legitymizację wraz z Soborem Watykańskim II i adhortacją apostolską "...".Christifideles Laici"Jan Paweł II.
Filip Neri, podobnie jak wielu świętych przed nim i po nim, był jednym z tych przywódców lub ojców w wierze, do których Paweł zachęca, aby odnosić się, patrząc na wyniki ich życia naśladując ich wiarę (a nie naśladując ich bezpośrednio). Powiedziałbym dalej, że był "Homo sapiens" par excellence, jeśli pamiętamy, że istota ludzka, stworzona z ziemi (humus), jest również sapiens (od łacińskiego "sapere"), termin, który bardziej niż erudycję wskazuje na mądrość: posiadanie i dawanie smaku.
Trzy H
W jego życiu znajdujemy to, co nazywam "trzema H": "humilitas"; "humanitas"; "humor". Są to trzy składniki, które umożliwiają bycie "homo sapiens", a więc mężczyznami i kobietami, którzy mają i dają smak (i mądrość), a wszystkie wywodzą się z tego samego łacińskiego korzenia, "humus", który jest również korzeniem "homo" (człowiek):
"Humilitas" (pokora): świadomość własnej ograniczoności. Pomimo bycia stworzonym z ziemi, bycia biednym i bezbronnym w obliczu wieku, śmierci i Boga, trzeba być świadomym swojej boskiej natury i związanej z nią godności. Prawdziwa pokora jest zatem właściwą równowagą między ziemią a niebem, zdrowym realizmem;
"Humanitas" (człowieczeństwo): wynika z pokory, jest szacunkiem dla siebie i dla innych, który może pochodzić tylko z poznania siebie w relacji najpierw z Bogiem, a następnie z bliźnim. Tylko z pokorą i człowieczeństwem (relacją) można być darem dla innych;
"Humor" (humor): prawdziwa pokora, połączona z radością relacji z innymi, ale przede wszystkim ze szczęściem bycia postrzeganym i kochanym przez Boga (który "patrzył na pokorę swoich sług") prowadzi do nieuniknionej lekkości: nie traktuje się siebie zbyt poważnie, a kiedy popełnia się błędy, wybacza się sobie i idzie dalej, śmiejąc się z własnych i cudzych błędów, ale śmiech, który nie jest kpiną ani wyśmiewaniem, ale po prostu "przymykaniem oczu".
Leon XIV zostaje zaprzysiężony na biskupa Rzymu, a miasto składa mu hołd.
Szósta niedziela Wielkanocy, intensywna dla papieża Leona XIV. Najpierw Regina Coeli na Placu Świętego Piotra, śpiewana, a nie tylko odmawiana przez papieża. Następnie przyjął hołd miasta Rzymu od burmistrza Gualtieriego. Następnie Leon XIV przewodniczył celebracji eucharystycznej inauguracji na biskupa Rzymu na Lateranie. Pozostała jeszcze wizyta w Santa Maria Maggiore.
Francisco Otamendi-25 maja 2025 r.-Czas czytania: 4minuty
We wspaniałym dniu papież Leon XIV został zaprzysiężony jako Biskup Rzymu Jana na Lateranie, z celebracją eucharystyczną. Biskupi, kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz świeccy oddali pokłon Biskupowi Rzymu. Po liturgii papież miał stanąć w centralnej loggii Bazyliki Laterańskiej, aby pobłogosławić miasto Rzym.
Miasto, które chwilę wcześniej, na Piazza dell'Ara Coeli, u stóp schodów Campidoglio, złożyło mu hołd z rąk burmistrza Roberto Gualtieriego. W tym krótkim akcie Papież wyraził życzenie, aby "Rzym, nieporównywalny ze względu na bogactwo swojego dziedzictwa historycznego i artystycznego, zawsze wyróżniał się także tymi wartościami ludzkości i cywilizacji, które czerpią swoją krew z Ewangelii".
"Matka wszystkich kościołów
W homilii papież powiedział, że "Kościół rzymski jest spadkobiercą wielkiej historii, utrwalonej w świadectwie Piotra, Pawła i niezliczonych męczenników, i ma wyjątkową misję, doskonale wskazaną przez to, co jest napisane na fasadzie tej katedry: być 'mater omnium ecclesiarum', matką wszystkich kościołów".
Macierzyński wymiar Kościoła
Leon XIV kontynuował: "Papież Franciszek często zapraszał nas do refleksji nad macierzyńskim wymiarem Kościoła. I nad cechami, które są jej właściwe: czułość, dyspozycyjność, poświęcenie i zdolność słuchania, która pozwala jej nie tylko pomagać, ale często przewidywać potrzeby i oczekiwania, nawet zanim zostaną sformułowane. Są to cechy, które, mamy nadzieję, będą wzrastać w Ludzie Bożym wszędzie, także tutaj, w naszej wielkiej rodzinie diecezjalnej, w wiernych, w pasterzach, a przede wszystkim we mnie".
W swoich słowach papież podkreślił, że "jesteśmy tym bardziej zdolni do głoszenia Ewangelii, gdy pozwalamy się podbić Duchowi Świętemu". Ponadto, z okazji Jubileuszu Nadziei w 2025 r., odniósł się w szczególności do pracy diecezji rzymskiej i do tego, co wielu przybywających z daleka postrzega: "duży, otwarty i gościnny dom, a przede wszystkim dom wiary".
Po błogosławieństwie w Święty Jan na LateraniePapież miał zakończyć dzień w innej z wielkich rzymskich bazylik. Santa Maria Maggiore, gdzie znajduje się pochówek Papież Franciszek przed ikoną Santa Maria, Salus Populi RomaniPoświęcenie, tak czczone i kochane przez Rzymian.
Papież Leon XIV odwiedził już cztery wielkie bazyliki papieskie. Kilka dni temu odwiedził czwartą z nich, Paweł poza muramigdzie czcił grób św. Pawła.
Papieskie dziękczynienie podczas pierwszej Regina Coeli
Punktualnie o godzinie 12 papież Leon XIV po raz pierwszy pojawił się w oknie gabinetu w Pałacu Apostolskim, aby odmówić modlitwę maryjną. Regina coeliWzględną niespodzianką było to, że zaśpiewał to ponownie, co może być tradycją. Względnym zaskoczeniem było to, że zaśpiewał to ponownie, w tym, co może być tradycją.
W Szóstą Niedzielę Wielkanocną, na początku swojego przemówienia, papież wyraźnie podziękował "przede wszystkim za czułość, jaką mi okazujecie, a jednocześnie proszę was, abyście wspierali mnie swoimi modlitwami i bliskością".
Skup się na Bożym miłosierdziu, a nie na własnej sile.
Następnie stwierdził, że "to właśnie Ewangelia tej niedzieli (por. Jn.14,23-29) mówi nam, że nie powinniśmy szukać własnej siły, ale miłosierdzia Pana, który nas wybrał, ufając, że Duch Święty prowadzi nas i uczy nas wszystkiego".
Dwa tygodnie dzielą nas od Pięćdziesiątnicy, która przypada 8 czerwca, a Papież już się do niej zwraca. W ten sposób podkreślił: "Apostołom, którzy w przeddzień śmierci Mistrza byli zmartwieni i udręczeni, zastanawiając się, jak mogą być kontynuatorami i świadkami Królestwa Bożego, Jezus ogłasza dar Ducha Świętego, z tą wspaniałą obietnicą: "Kto Mnie miłuje, będzie wierny mojemu słowu, a Ojciec mój umiłuje go; przyjdziemy do niego i będziemy w nim przebywać" (w. 23)".
"Nie martw się, nie bój się!".
W ten sposób Jezus uwalnia uczniów od wszelkich udręk i zmartwień i może im powiedzieć: "Nie troszczcie się i nie bójcie się" (w. 27).
W tym samym duchu rozpoczął kolejne przesłanie, jeszcze jedno w tych dniach, o porzuceniu i zaufaniu. "Chociaż jestem kruchy, Pan nie wstydzi się mojego człowieczeństwa, wręcz przeciwnie, przychodzi, aby zamieszkać we mnie. Towarzyszy mi swoim Duchem, oświeca mnie i czyni mnie narzędziem swojej miłości do innych, do społeczeństwa i do świata".
Na zakończenie zachęcił nas, abyśmy "chodzili w radości wiary, abyśmy byli świętą świątynią Pana", "powierzając się wstawiennictwu Najświętszej Maryi Panny".
Beatyfikacja w Polsce, modlitwa za Chiny
Po odmówieniu Regina Coeli papież przypomniał o wczorajsza beatyfikacja Stanisława Kostki Streicha, kapłana diecezjalnego zamordowanego z nienawiści do wiary w 1938 r., ponieważ jego działalność na rzecz ubogich i robotników drażniła zwolenników ideologii komunistycznej. Niech jego przykład inspiruje zwłaszcza kapłanów do wielkodusznego poświęcania się dla Ewangelii i braci".
Leon XIV przypomniał o wczorajszym wspomnieniu liturgicznym Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych i Dniu Modlitw za Kościół w Chinach, ustanowionym przez papieża Benedykta XVI. W kościołach i sanktuariach w Chinach i na całym świecie modlono się do Boga na znak troski i przywiązania do chińskich katolików i ich komunii z Kościołem powszechnym. "Niech wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny wyjedna dla nich i dla nas łaskę bycia silnymi i radosnymi świadkami Ewangelii, nawet pośród prób, aby zawsze promować pokój i harmonię" - powiedział Leon XIV.
Papież modlił się również za wszystkie narody w stanie wojny oraz za tych, którzy "angażują się w dialog i szczere poszukiwanie pokoju".
10 lat Laudato si': "wysłuchaj podwójnego wołania ziemi i ubogich".
Ojciec Święty przypomniał również, że 24 maja 2015 r. minęło dziesięć lat od podpisania przez papieża Franciszka encykliki Laudato si', poświęconej trosce o wspólny dom.
Leon XIV przypomniał, że Laudato si' "rozprzestrzenił się w niezwykły sposób, inspirując niezliczone inicjatywy i ucząc wszystkich wsłuchiwania się w podwójny krzyk Ziemi i ubogich. Pozdrawiam i zachęcam ruch Laudato si' i wszystkich, którzy realizują to zobowiązanie.
Pokój pochodzi z ufnego poddania się Bogu, a nie z "robienia wielu rzeczy".
25 maja 2025 r.-Czas czytania: < 1minuta
Utylitarna mentalność, w której jesteśmy zanurzeni, może prowadzić nas do myślenia, że czas poświęcony Bogu jest czasem straconym, lub wręcz przeciwnie, że robiąc "wiele pobożnych rzeczy" zasługujemy na niebo, czasami tracąc spokój.
Żyjemy w zimnym i obojętnym świecie. Juan José Millás powiedział podczas konklawe, że w dzisiejszych czasach wszystko jest mise-en-scène, bardzo atrakcyjne, ale maskujące pustkę... Myślę, że tak myśli wielu ludzi. Jednak po raz pierwszy zobaczyłem twarz Roberta Prevosta, Leon XIVOsobiście czułem, że Bóg daje nam dar przekraczający moje oczekiwania. Człowieka, który daje pokój.
"Pokój zaczyna się od każdego z nas: od sposobu, w jaki patrzymy na innych, słuchamy innych i mówimy do innych" (Leon XIV). Pokój to akceptacja różnic, umiejętność słuchania i doceniania innych. Pokój przynosi jedność.
Niektórzy z naszych czytelników znają historię Maríi Ignacii Garcíi Escobar, która w 1933 roku, po czterech miesiącach agonii (cierpiała prawdziwą mękę, obolała od stóp do głów, wyniszczona, jej ostatnie kręgi zdeformowane i wystające, jej wzrost malał każdego dnia) zmarła na gruźlicę w Hospital del Re (Madryt) w wieku trzydziestu czterech lat.
W niektórych notatkach sporządzonych przez niego podczas choroby czytamy: "Wszystko na świecie jest próżnością. Tylko służba i miłość do Pana będzie trwać wiecznie". Wybrał drogę miłości, żyjąc w ciągłej wiośnie.
Prawie sto lat później życie tej młodej świeckiej kobiety z Kordoby uczy nas, że pokój jest darem od Boga, jak napisała: "Uśmiechnę się w tych dniach pośród wszystkich susz i ucisków, które chcesz mi zesłać. Z Tobą będę mogła zrobić wszystko".
Aby zapewnić najlepsze doświadczenia, używamy technologii takich jak pliki cookie do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji na urządzeniu użytkownika. Wyrażenie zgody na te technologie umożliwi nam przetwarzanie danych, takich jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak zgody lub jej wycofanie może negatywnie wpłynąć na niektóre funkcje.
Funkcjonalny Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest ściśle niezbędny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z określonej usługi wyraźnie żądanej przez abonenta lub użytkownika lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikacji za pośrednictwem sieci łączności elektronicznej.
Preferencje
Techniczne przechowywanie lub dostęp są niezbędne do uzasadnionego celu przechowywania niezamówionych preferencji subskrybenta lub użytkownika.
Statystyki
Techniczne przechowywanie lub dostęp wykorzystywane wyłącznie do celów statystycznych.Przechowywanie lub dostęp techniczny, który jest wykorzystywany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wniosku, dobrowolnej zgody dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu nie mogą być wykorzystane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Techniczne przechowywanie lub dostęp jest niezbędny do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na wielu stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.